Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

dune a Ty byłas już na indywidualnej? dużo zalezy na kogo trafisz, ale na pewno Ciebie nie zje :mrgreen:

ja teraz też byłam na diagnozie - i ta terapeutka dużo fajniej się do mnie odnosiła - ale prywatnie to mnie już nie stać żeby chodzić

psychiatra mnie skasował 150, ona za dignozę 80 +150

masakra

 

No bylam...nie pasuje mi...ale sądzę ze nikt by mi nie pasował...bo ja ogólnie nie lubię :(

wiem ze nie zje ;) tez sie do mnie fajnie odnosi ale...no czuje wielki dyskomfort psychiczny

jestem udręczona i najchetniej bym uciekla....ale PP kazała chodzić

powiedziala ze inaczej to zadne leczenie... :(

chodze na NFZ

prywatnie to bym nie poszła :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszłam do wniosku, że te problemy, które mam teraz są głównie przez moją terapeutkę. Nagadała mi różne rzeczy, a ja się tym zasugerowałam, teraz wszystko postrzegam przez pryzmat tego i jest mi źle. Niby po rozmowie czułam się zawsze lepiej, ale na dłuższą metę sprawiało to, że czułam się gorzej, szłam do niej w sumie z tymi problemami, które ona sama u mnie wyzwoliła. Już nie mówiąc o wydanej kasie... Po co mi to było;/ Nie wiem czy zdołam spojrzeć teraz inaczej na problem...

 

Dune, rozumiem, że się boisz, ale jeśli masz poważne problemy to się przełam, może akurat pomoże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka rzeczy mijających się z prawdą. Ale głównie nagadała mi na bliską mi osobę złe rzeczy. Powiedziała to na podstawie tego co jej powiedziałam, przecież ona jej nie zna. I od tamtego czasu przez nerwicę tylko o tym myślę... Tak, zmniejszyły się inne lęki, bo przeszły na ten.

W ogóle nie podoba mi się to, że w tej psychoterapii ona do wszystkiego wyszukuje jakieś zachowania matki, wszystko jest przeanalizowane, dokładnie wiem z czego co wynika( tak zgadza się to w ok.60%, bo czasem coś strasznie nagina i nie jest to prawdą). Tylko nawet jeśli część z tego jest prawdą to ta wiedza wcale nie pomaga mi przy wyzdrowieniu, a wręcz przeszkadza. Wtedy sobie wkręcam różne rzeczy bardziej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

chodzę od 3 miesięcy na terapie, czy możliwe, że jest coraz gorzej?

Nie powiem jestem inteligentną osobą i bardzo odporną na manipulację.... nie wiem co już mam robić. Nic mi nie pomoże?

Kompletnie w siebie nei wierzę, nie ma opcji, bym sama sobie poradziła... codziennie zwijam się z bólu (b.somatyczne) i płaczę... najgorsze jest to, że u mnie w domu jest b.dobry okres teraz i muszę wszystko ukrywać, żeby nikomu nie popsuć humoru... z resztą rozmowy i tak mi nie pomagają:/

przeraża mnie to, ale jakaś część mnie twierdzi, że zasługuję na cierpienie i na nic więcej. Tata kiedyś (alkoholik) zabił we mnie poczucie godności (i nadal zabija z resztą ale może to już moje przewrażliwienie)

generalnie jestem tak krucha, że wystarczy, żeby ktoś mnie dotknąl palcem a ja się rozpadnę....

masakra jakaś...

Chcę z tego wyjść, tylko się strasznie boję, że wszystko wróci.. że nie dam rady....

i że nie zasługuję na szczęście...

 

 

czy jest dla mnie szansa? proszę powiedzcie, że tak :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okularnica, przełamuję sie do wszytskiego całe życie...powoli zaczynam miec dość :(

 

sens, dyskomfort to eufemizm ;) czuje sie cholernie przytloczona i zażenowana i zagubiona, nie potrafię siedziec twarzą w twarz z OBCYM czlowiekiem i wypruwac flaki :( na dodatek mam cos takiego ostatnio ze zupelnie unikam kontaktu wzrokowego, kilka osob zwrocilo mi na to uwagę, sama to tez zauważyłam...nie mam ochoty rozmawawiać, a jak juz jestem zmuszona patrze w horyzont.... to wygląda nienaturalnie i jest męczące...Terapeuta nazwal to wycofaniem i niechecia do kontaktu - i wlasnie taki mam stosunek do terapii :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, generalnie nie mam potrzeby, sama idea mi nie pasuje, nie wierze ze jestem w stanie cos w ten sposob zmienic, byłam dopiero raz, ide drugi 20 lipca bo własnie powiedział zebym mu dała szanse...i sobie...no i pójde, ale z takim podejsciem...to musiałby byc czarodziej....nie mam potrzeby rozmowy, wiem gdzie tkwi problem, znam sposob, nie potrafię wykonać, nie mam siły, wiary, nadziei....i tego sie nie przegada...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okularnica, przełamuję sie do wszytskiego całe życie...powoli zaczynam miec dość :(

 

sens, dyskomfort to eufemizm ;) czuje sie cholernie przytloczona i zażenowana i zagubiona, nie potrafię siedziec twarzą w twarz z OBCYM czlowiekiem i wypruwac flaki :( na dodatek mam cos takiego ostatnio ze zupelnie unikam kontaktu wzrokowego, kilka osob zwrocilo mi na to uwagę, sama to tez zauważyłam...nie mam ochoty rozmawawiać, a jak juz jestem zmuszona patrze w horyzont.... to wygląda nienaturalnie i jest męczące...Terapeuta nazwal to wycofaniem i niechecia do kontaktu - i wlasnie taki mam stosunek do terapii :(

 

U mnie identycznie i nie tylko u mnie. Chyba to co napisałaś, ma większość osób na tym forum. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

okularnica

pewnie masz psychodynamiczną - ja nie mam do niej zaufania, w USA stwierdzono, że tearpeuci potrafili wmowić molestowanie seksulane w dzieciństwie

Nom ona mi wmawiała inne rzeczy w dzieciństwie, które nie miały miejsca...

 

Nieee no super po prostu.... :evil:

to ja wcale nie idę

jeszcze mi molestowania brakuje w moim chorym umysle...

mi wszytsko tak latwo wmówic...

szkoda ze tylko wszystko co zle... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to, że odzywam się głównie wtedy gdy muszę. Gdy to jest związane ze sprawami zawodowymi itd... Potrafię mówić długo i rzeczowo. Natomiast nie mam płyności, w takim gadaniu o pierdołach, zwykłym żartowaniu itd... Przez co mam wrażenie, że wypadam zbyt poważnie. W sumie to nie wrażenie. Tak po prostu jest. I za cholerę nie potrafię się wyluzować i gadać o byle czym :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj, kurcze....ja cie nie znam zupełnie....ale po kilkunastodniowej lekturze twoich postów...odnioslam zupełnie odwrotne wrażenie...fak...moze mam zaburzona percepcję... :(

Ja normalnie mam plynność, jezęli odczuwam potrzebę, teraz nie odczuwam...mówienie ustami mnie męczy koszmarnie :(

pisanie mniej, choc czasami też. No a najgorszy jest ten osobisty kontakt...i oczy... :(

 

-- 16 lip 2011, 14:45 --

 

okularnica, w jakim nurcie? W pokoju 114....wiecej nie wiem... ;) byłam tylko raz, powiedział ze on widzi sens i potzrebe, i dał mi 2 tyg na znalezienie u siebie tej potrzeby...ja nie chce mu sprawiać przykrości ;) ale nie mamy takich samych potzreb widocznie....gorzej ze PP powiedziała ze nie bedzie mnie leczyc jesli odmówię terapii....no bez sensu, pewnie zmusi mnie do chodzenia brakiem recept :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, bo to internet kochana. Tu można być każdym i praktycznie gadać i robić co się chce bezkarnie. No ja też często odpływam wzrokiem gdy mam rozmawiać face 2 face. I za cholerę nie mam pomysłu jak z tego wyjść w jakiś sposób ''nie inwazyjny''. Bo ciągłe zmuszanie się do przebywania w czymiś towarzystwie to chyba nie tędy droga. Chociaż sam nie wiem. Ciekaw jestem jak sobie poradziły (i czy wogóle), osoby które przebywały w izolacji społecznej np. rok, 2 lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

chodzę od 3 miesięcy na terapie, czy możliwe, że jest coraz gorzej?

Nie powiem jestem inteligentną osobą i bardzo odporną na manipulację.... nie wiem co już mam robić. Nic mi nie pomoże?

Kompletnie w siebie nei wierzę, nie ma opcji, bym sama sobie poradziła... codziennie zwijam się z bólu (b.somatyczne) i płaczę... najgorsze jest to, że u mnie w domu jest b.dobry okres teraz i muszę wszystko ukrywać, żeby nikomu nie popsuć humoru... z resztą rozmowy i tak mi nie pomagają:/

przeraża mnie to, ale jakaś część mnie twierdzi, że zasługuję na cierpienie i na nic więcej. Tata kiedyś (alkoholik) zabił we mnie poczucie godności (i nadal zabija z resztą ale może to już moje przewrażliwienie)

generalnie jestem tak krucha, że wystarczy, żeby ktoś mnie dotknąl palcem a ja się rozpadnę....

masakra jakaś...

Chcę z tego wyjść, tylko się strasznie boję, że wszystko wróci.. że nie dam rady....

i że nie zasługuję na szczęście...

 

 

czy jest dla mnie szansa? proszę powiedzcie, że tak :(

 

usiłujesz powiedzieć, że jesteś za inteligentna, by Ci psychoterapia pomogła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj, ja wiem ze mozna byc kazdym....ale skoro ty nie umiesz to powinienes i tu nie umiec...

ja nie odplywam wzrokiem...ja czuję ze nie moge patrzeć....ja uciekam wzrokiem, podobno tak robia ludzie ktorzy maja cos do ukrycia....pewnie ze mam, wiele...no ale przed wszytskimi? Dla mnie jest to bolesny kontakt z człowiekiem w momencie kiedy wszystko we mnie na kontakt sie jeży :( nie moge tez stac zbyt blisko...dla mnie przesterzeń optymalna to ponad 2m .... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie przesterzeń optymalna to ponad 2m .... :(

I co z tego? Ja też nie lubię ocieractwa. I traktuję to jako pozytywny element mojej osobowości. Wkur....ą mnie ludzie, którzy zabierają mój tlen :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×