Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Eve, aaa to napewno, ze masz rację...moje przyzwyczajenia do patologii nie są zdrowe...ale czulam sie mocno nieswojo.... :(

 

Monika1974, ;) powiem mu ;) ze ty mi powiedziałam ze mam powiedziec ;)

zartuję, pewnie tak, to bylo pierwsze spotkanie, czyli ze niby zapoznawcze i dlatego on słuchal zeby mnie poznać...

ale ja nie mam wiary...ja wiem co on mi powie, moge sama sobie to powiedziec...wiem co mam robic ale nie zrobię...

a on za mnie nie zrobi....i sil mi tez nie da...nie wierze....a a ztakim nastawieniem....to moze zajmuje czas ludziom

w większej potzrebie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, ;) powiem mu ;) ze ty mi powiedziałam ze mam powiedziec ;)

Uśmiechnęłam się.

 

Słuchaj...nawet jakbyś tak powiedziała...to też by to coś znaczyło. Rozumiesz? Np. ,że sugerujesz sie często zdaniem innych, nie masz wlasnego stosunku do sprawy etc.

Można byłoby polemizować.

Dlaczego twierdzisz,że są bardziej potrzebujący od Ciebie?

To Ty jesteś teraz ważna.

Moje sesje, zanim moja terapeutka mnie poznała....ciągnęły się w nieskończoność i powiem Tobie, że Ona nadal mnie poznaje. Mało tego, ja poznaję cały czas siebie! I ją też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974,

 

Bo mi sie wydaje....ze pewne rzeczy tzreba zrobić....a jak sie nie robi to nie ma sensu o nich gadać...

i ja wiem co powinnma zrobić...od czego zacząć wiem, ale nie mam odwagi...nie mam pewnosci siebie i wiary

i nie sadzę zeby kilka rozmów moglo mi te wiare wrocić i podnieśc samoocene na tyle zebym sama sobie pomogła

jestem bardzo sceptycznie nastawiona ale PP powiedziala ze bez terapii nie ma leczenia i jak nie to won i bez łaski i bez recept

to ustąpiłam... :( no co miałam zrobic....a ten facet....jakis taki....no nie wiem....rozmemłany...niekonkretny...rozlazły....nie wiem...

dam mu szanse...i sobie...inna sparwa ze negując osobę terapeute nie trzeba negować ideii terapii ....a ja to chyba wlasnie wtej chwili robie :( eh do doopy jestem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, Nie krytykuj siebie kochana!

Słuchaj, osoba terapeuty jest bardzo ważna.Bo ważna jest Wasza relacja.

Ja pierwszego terapeutę opuściłam. Był mężczyzną. Już znam powody. Gdzieś pisałam na ten temat. Nie chcę się powtarzać.

A teraz mam kobietę. I bardzo mi odpowiada.

Powiedz Mu, że jest rozmemłany ;) hihihi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, Nie krytykuj siebie kochana!

Słuchaj, osoba terapeuty jest bardzo ważna.Bo ważna jest Wasza relacja.

Ja pierwszego terapeutę opuściłam. Był mężczyzną. Już znam powody. Gdzieś pisałam na ten temat. Nie chcę się powtarzać.

A teraz mam kobietę. I bardzo mi odpowiada.

Powiedz Mu, że jest rozmemłany ;) hihihi ;)

 

 

No tak...wszystko mu wygarnę... :silence: i ucieknę

moze to niedobzre ze to facet...teraz tak myslę...

calkiem mi sie on nie podoba...na pewno sie nie zadurzę

ale z facetem to jednak....chociaz z obca kobieta tez....

kurcze...ja nie jestem wylewna face to face....napisac moge...

kropek nawstawiam...a tak to...no nie lubie gadac o sobie :(

i nie wiem czy chce umiec, czy mam potzrebe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, Musisz chcieć sprawdzić czy masz potrzebę czy nie.

Ty myślisz, że ja wiem co jest dla mnie dobre? Też nie znam swoich potrzeb ...jak się okazuje.Ciągle coś wyłazi na terapii. Już nie mam czasem sił, żeby to ogarnąć, za dużo wiadomości i świadomości.

Jesteś skonfliktowana sama ze sobą. Stąd dylematy na każdy prawie temat.

Terapia to jak plac budowy.....na początku...wszystko porozwalane, bałagan, tam cegla, tam pustak, kupy piasku....istny burdel. Po kolei zaczniesz od fundamentów, potem ściany, dach etc., aż w końcu powstanie nowa budowla. Rozumiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, rozumiem kochanie...rozumiem....ale nie mam siły porządkowac po raz kolejny tego samego burdelu....moze niech juz bedzie jak jest....czuje sie potwornie zmęczona i sama mysl o zaczynaniu czegos od nowa budzi moj sprzeciw i lęk...wlasnie sie moze boje natłoku informacji do przetrawienia :( albo tego co wiem ale udaje ze nie wiem bo mi tak łatwiej.... :( a jak juz nie bede miała jak udawac to bede zmuszona zadziałać....a jestem zmeczona (juz było ;) i nie mam siły :( na zaden zryw juz :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej

w piątek byłam u nowej tarepeutki na NFZ. Ona chce się podjąc terapii - ja nie wiem.

Postawiła wstępną diagnozę zaburzenia osobowości.

Była w szpitalu jak się wybudziałam ze śpiączki - miałam wrażenie, że się ze mnie śmiała... ale przypisałam to zaburzeniom świadomości po śpiączce.

Powiedziała mi że może miałam wobec terapii wygórowane oczekiwania. Że ona może mi tylko towarzyszyć i że to może potrwać kilka lat....

Poczułam się znowu świrem i poczucie winy - skoro to zaburzenia osobowości a nie chemia mózgu to znaczy że mam na to wpływ. Skoro to kilka lat leczenia bez gwarancji... to mega świr. I to znaczy że muszę ze sobą spędzić następne kilka lat bez gwarancji że coś się zmieni... Ja tak nie chcę żyć ...

Miałam wrażenie że terapeutka jest wobec mnie taka zdystansowana, sucha, analityczna... czy tak to powinno być? Może ma mnie to zachęcić żebym wzięła się w garść?ale już tyle razy próbowałam... jestem tym zmęczona... jestem zmęczona sobą....chcę od sibie wypocząc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, Jak Ona chce się podjąć terapii...to dobrze.

Nie nastawiaj się w ten sposób.....że jesteś mega świrem. No coś Ty!

Ja też myślałam, że uporam się ze sobą wczesniej. A na terapię chodzę 22 miesiące i jeszcze nie jest Ok.

Już stonowałam, odpuściłam. Chyba zbyt dużo od razu oczekiwałam od terapii.

Nie zniechęcaj się.

I tak musisz coś ze sobą zrobić. Siedzeniem niczego nie zwojujesz.

Ja też podejrzewam u siebie z.o. niestety.

Ale moja terapeutka nie mówi o diagnozie, nawet jak pytam. Sama doszłam do wniosków z jakimi trudnościami się borykam. Ona mówi o moich trudnościach.

Terapeutka musi być zdystansowana. A to, że jest sucha, analityczna.......wiesz Olu....każdy człowiek ma inną osobowość, jest inny, niepowtarzalny.

Próbuj kochana, nie masz nic do stracenia.

Zawsze wyniesiesz coś dla siebie z terapii. Nie mów, że nie masz gwarancji, że nie wyzdrowiejesz! Nie przekreślaj się, tak nie wolno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postawiła wstępną diagnozę zaburzenia osobowości.

Po jaką cholerę Ci ta informacja..?

Przecież Tobie do wyleczenia jest to NIJAK potrzebne.

Co najwyżej dla niej może być to jakaś tam wskazówka - że to raczej praca na lata, a nie na parę miesięcy.

 

Powiedziała mi że może miałam wobec terapii wygórowane oczekiwania

A jakie to są wygórowane oczekiwania wobec terapii?

Ja mam takie, abym wreszcie poczuła się sama ze sobą i z ludźmi dobrze, miała energię do bycia i żebym normalnie funkcjonowała, abym w końcu cieszyła się życiem. Znam ludzi, którzy po terapii czują się wręcz szczęśliwi, wreszcie. To są wygórowane oczekiwania??

 

Ja tak nie chcę żyć ...

 

Wolałabyś, aby to były zaburzenia neuroprzekaźników i nie mieć na to żadnego wpływu, do końca życia??? To jest dopiero przerażające. Dla mnie diagnoza z.o., czyli czegoś, z czym mogę coś zrobić, była z jednej strony jak balsam na duszę.

 

Miałam wrażenie że terapeutka jest wobec mnie taka zdystansowana, sucha, analityczna... czy tak to powinno być?

Każdy terapeuta ma inną osobowość, nawet, jak pracuje w tym samym nurcie. Musisz znaleźć taką osobę, przy której będziesz się czuła komfortowo, przy której będziesz chciała się otworzyć. Zmuszać się nie ma sensu. Moja terapeutka też jest analityczką, ale nie jest sucha i oschła. To nie znaczy, że zachowuje się jak ciepła ciocia ani przyjaciółka, nie pociesza mnie jak płaczę, dystans jest wyczuwalny, ale to nie jest chłód. Czuję, że jest niewyniosła. Nie siedzi jak martwy posąg. Widzę w jej wzroku zainteresowanie tym, co mówię. To znaczy to nie jest jakaś paląca ciekawość ;) ale nie mam wrażenia, że gówno ją to obchodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie widzicie minusy tego, że terapeuta to facet?

To TY masz widzieć "minusy" bądź "plusy". W terapii jest ważne przeniesienie i Twoje obawy, trudności, zahamowania, etc. Nie sugeruj się nami, to Ci nie pomoże. Zastanów się, co dla Ciebie byłoby minusem i tylko to się liczy tak naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się nad tym, co napisała naranja... o tych neuroprzekaźnikach. Bo moje problemy trwają w zasadzie od zawsze. Od kiedy pamiętam. Czyli to może być to?

 

Co do tego trwania terapii... ja też mam duże oczekiwania, tzn. czy duże, to nie wiem. W każdym razie chcę uporać się z lękami, blokadami, moimi różnymi traumami. I wreszcie zacząć żyć, a nie wegetować. Bo od kiedy pamiętam nie potrafię świadomie przeżyć uczucia, zawsze byłam w jakiejś mgle...

Mam nadzieję, że to jest odwracalne. I że będę kiedyś zdrowa i szczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, Jak Ona chce się podjąć terapii...to dobrze.

Nie nastawiaj się w ten sposób.....że jesteś mega świrem. No coś Ty!

 

No zobaczymy jak to będzie.. poczułam się świrem bo perspektyw ponownych kilku lat leczenia to chyba nie świadczy dobrze...

 

Po jaką cholerę Ci ta informacja..?

Przecież Tobie do wyleczenia jest to NIJAK potrzebne.

Co najwyżej dla niej może być to jakaś tam wskazówka - że to raczej praca na lata, a nie na parę miesięcy.

Naranja... chcę wiedzieć o co chodzi, żeby się sensownie leczyć... leczę się już troche lat i mam teraz poczucie, że to było bardziej na oślep... jak diagnoza będzie trafniesza to jest większa szansa sensownego leczenia. Tak myśle..

 

Wolałabyś, aby to były zaburzenia neuroprzekaźników i nie mieć na to żadnego wpływu, do końca życia??? To jest dopiero przerażające. Dla mnie diagnoza z.o., czyli czegoś, z czym mogę coś zrobić, była z jednej strony jak balsam na duszę.

 

Naranja... jeżeli to z.o. to znaczy że maiłam na to wpływ i mogłam to już jakiś czas temu zmienić. czuję się winna. I boję się, że jak się nie wyleczę to będe się czuć winna. I na ile się zmienię podczas psychoterapii- na ile zmieni się moja osobowość - na ile będę nadal sobą? Tak długo już ze sobą walczę...jestem zmęczona ciagły zmuszaniem się do czegoś... jestem zmęczona sobą...

CHAD przeraża tym, że to może być choroba do końca zycia. Ale tu głownie farmoakologia i geny. Mogę nie czuć winy, mogę odpocząć...

 

A jak powinna wyglądać relacja z terapeutą? jak powinno być prawidłowo?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I na ile się zmienię podczas psychoterapii- na ile zmieni się moja osobowość - na ile będę nadal sobą? Tak długo już ze sobą walczę...jestem zmęczona ciagły zmuszaniem się do czegoś... jestem zmęczona sobą...

Zawsze będziesz sobą, z tą róznicą, że będziesz potrafiła radzić sobie z przeciwnościami losu, z trudnościami. Rozumiesz?

A jak powinna wyglądać relacja z terapeutą? jak powinno być prawidłowo?

Dla każdego prawidłowo znaczy inaczej.

Trudne pytanie zadałaś, ale powiem Tobie,że dużo zależy od relacji. Właściwie to cała psychoterapia ma sens, jeśli relacja jest zdrowa.

O tym co Ci nie odpowiada...powinnaś od razu mówić.

Masz jakieś oczekiwania? Jaki powinien być terapeuta? Co się dla Ciebie liczy? Wsparcie od terapeuty? Współne przedyskutowanie problemów, wspólne wyciąganie wniosków?

Może ma znaczenie dla Ciebie czy terapeuta jest mężczyzna czy kobietą?

Napewno dystans jest wskazany,a ze swojej strony powiem - traktowanie terapeuty jak kogoś, kto ma nas przeprowadzić przez cały etap terapii nie oceniając nas jako osoby, korygując nasze zachowania poprzez wspólne wyciąganie wniosków, omawianie, zadawanie pytań.

Ważne jest zaufanie w relacji z terapeutą.

Dla mnie liczy się jeszcze miła atmosfera, poczucie,że terapeuta zajmuje się tylko i wyłącznie mną podczas sesji, nie odbiera telefonów, nie zerka na zegar, jest przygotowany. Lubię czuć się zaopiekowana przez moją terapeutkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie... mam taki problem który nęka mnie od początku trwania terapii a byłam już na 5 godzinie wiem to mało ale już nie daje rady i muszę się komuś wyżalić mam nadzieję, że ktoś będzie mi umiał dać odpowiedz na moje pytanie bo sam to przechodził...

 

Mianowicie na terapii razem z moją terapeutką znalazłam kilka problemów i rzeczy przez które jestem dziś nerwicowa.

Dam Wam taki przykład

Jestem DDA i mój ojciec do dzisiaj ma na mnie duży wpływ np rozmawiam z nim a on mówi " wali cię jak zawsze, znowu masz durne pomysły - rypie cię na całego " (powiedział mi tak w sytuacji gdy szłam się opalać na ogród bo było akurat ładne słonce a jest lato a ja jestem blada jak ściana - poszłam się opalać po godzinie 14 rozsądnie a on taki tekst) takich przykładów mam wiele ale ten mi akurat przyszedł na myśl. Moja terapeutka na takie coś mówi musi pani zmienić sposób myślenia żeby umieć sobie z tym poradzić.... ale jak!!!!!!!!!! Wiem że ojca nie zmienię to co dam do CHOLE.. zrobić żeby mnie to nie bolało i nie wywoływało u mnie nerwicy POWIEDZCIE CO????? :why::why::why::why::why: Co mówią Wasi terapeuci jak wy sobie radzicie i co robicie z informacjami od waszych terapeutów "zmienić sposób myślenia" ale jak????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inka87, Normalnie... po prostu nie zwracać uwagi na to. Po to chodzisz na terapię ale widocznie jeszcze za mało...

Mój ojciec też wiecznie pił i robi to do teraz. Matka z agorafobią i nerwicą. Siostra też NL.

Fajna rodzinka ;)

Ja już chodzę od ponad 2 lat na terapię. Ty masz jeszcze za mało godzin. Zobaczysz ,że zbiegiem czasu się nauczysz...

Nie ma ,że już hop siup i jesteś zdrowa. Musisz mówić co czujesz. Jak się coś ojcu nie podoba to zastosuj ciętą ripostę.

ja tak robię jak już mnie ostro wkurwią :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thazek, no właśnie jakbym czytała o sobie mama z nerwicą i brat też z nerwicą myślałam że tylko moja jest taka fajna:)

A terez po 2 latach terapii jest Ci lepiej, nie zwracasz na to wszystko już tak uwagi... To jest łatwo powiedzieć nie zwracaj uwagi jeśli mnie to rozrywa od środka:(

A czy jest jakaś inna metoda na to niż przyjęcie tego na klatę i nie zwracanie uwagi?? Nie ma jakiegoś czarodzieja który sprawi że z dnia na dzień będzie super... śmieje się teraz...

 

Ale czy to jest aż takie proste nie zwracać na to uwagi?? i czy to wtedy minie ten ból??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thazek, pracuje, mam też tytuł licencjata od października mam zamiar iść na magisterkę ale jak zwykle się boje... mam też plany z moich facetem jesteśmy razem od 6,5roku ale tego żeby wyjść za mąż i wyprowadzić się z domu boje się najbardziej dlaczego:

bo może powielę sytuację mojej mamy?? Bo jak się wyprowadzę to nie będę kontrolowała sytuacji w domu?? A gdy się nie wyprowadzę i nie wyjdę za mąż to mój ukochany się w końcu wkurzy i mnie zostawi (i tak znosi moją nerwicę bardzo dzielnie) po prostu masakra jeden wielki mętlik w głowie i tyle problemów nie rozwiązanych spraw że aż się boje że nigdy ich nie rozwiążę i zostanę sama jak palec no może z nerwicową mamą która chyba też ma już mnie powoli dość.... przepraszam że marudzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×