Skocz do zawartości
Nerwica.com

Eve

Użytkownik
  • Postów

    171
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Eve

  1. Matkooo! Czuje sie tak strasznie... Nie potrafie nawet tego opisac.. I przepraszam za brak polskich znakow ale na tej klawiaturze na ktorej obecnie pisze ich nie ma. Wiec tak... Jaa czuje sie jakbym miala sie zaraz rozpasc. Moja swiadomosc od kiedy pamietam byla dosyc skurczona tznn nie pozwalalam jej sie rozwijac, wtmiksowywalam sie z mojego zycia. Zawsze bylam na uboczu nie tylko wydarzen w moim zyciu ale nie przezywalam tez tak naprawde uczuc itp. I teraz.. Tak jakby zaczelo sie to lamac.. A ja czuje lek.. Czuje sie jakbym miala zaraz oszalec.. Nie wiem gdzie jestem ja ani noo.. Po prostu wszystko mi sie miesza.. A najgorszy jest ten lek.. Pomozcie prosze jesli mozecie : (
  2. Laima, nie chodzę już niestety na terapię... i wydaje mi się, że wiem, co masz na myśli w swojej wypowiedzi, ale mam wrażenie, że to nie to, co mi się przytrafiło, chociaż w sumie... może i tak? bo pracuję nad sobą samodzielnie i może tak powinno być, tj. co jakiś czas jakaś rozpierducha?
  3. Mam wrażenie, że to jest coś jeszcze innego niż odbieranie świata inaczej w zależności od nastroju. Przykleiły się do mnie również inne zabarwienia, np. wypowiedź neutralna potem 'odtwarza' mi się w głowie jako wypowiedź na przykład wystraszona. A co do powodów odbioru tonu strofującego - pewnie przyczyną jest to, że byłam i jestem nim często raczona.
  4. Witajcie po przerwie! Trochę czasu mnie tu nie było, ale to dlatego, że radziłam sobie całkiem dobrze. Oczywiście, borykałam się z różnymi problemami, ale czułam się coraz lepiej w moim życiu, coraz bardziej wydobywałam swoje 'ja' na powierzchnię, czego mi tak cholernie brakowało. Mogę nawet powiedzieć, że pomimo różnych stałych u mnie zawirowań czułam się nawet... szczęśliwa. Niestety, moja psychika nie pozwoliła mi się długo cieszyć dobrą passą i obecnie mam taki mętlik w głowie, że to się w .. głowie nie mieści. Wszystko zburzyło się na kawałki, a ja jak zwykle czuję się jak przed stosem puzzli 2000-elementowych, które po ułożeniu powinny przedstawiac bezchmurne niebo. Otóż, słowem wstępu, moja głowa często sobie koloryzuje różne wypowiedzi, słowa. Przykładowo słowa piosenki 'nie po to, by łapać słońce' w mojej głowie od razu brzmi jak strofujące kazanie. I tak w wielu sytuacjach. I w pewnej sytuacji złapałam się na takim koloryzowaniu. I nagle dotarło coś do mnie: a co, jeśli ja sobie to wszystko koloryzuję na jakiś tam stały odcień, jeśli moje reakcje są odpowiedzią na iluzję? I tak jaby wszystko, wszystko dosłownie mi się w mojje głowie zburzyło, cały mój światopogląd, moje reakcje, moja ukochana ironia, bo co jeśli nie są odpowiedzią na realny świat, realne przekazy? To wszystko, co tak pieczołowicie i starannie budowałam, teraz stoi po wielkim znakiem zapytania, a ja stoję bezradnie, totalnie zagubiona. Czuję, że coś tam straciło sens. I czuję w związku z tym smutek. Duży smutek. A powiem Wam, że nawet przed tym 'zburzeniem' już nauczyłam się miec własny pogląd, własne zdani cały czas przed oczyma, tzn. nie dawałam się przerobić ani zmanipulowac, a teraz czuję się, jakby wszystko przepadło.. Proszę o jakieś rady.
  5. darekter87, nie będzie nowością, jeśli polecę Ci terapię. Tam chyba (chyba - bo ja sama nie wiem, na mojej wygląda to trochę inaczej) nauczysz się, jak nie poddawać się temu, co Twoi rodzice nauczyli Cię myśleć o sobie samym. I przepracujesz to wszystko. Też mam niestety problem z otworzeniem się, tak naprawdę nikomu nie pokazuję swojej prawdziwej twarzy, chociaż na pozór jestem pewna siebie i wesoła.
  6. nie mam siły na walkę ze sobą, na walkę z moimi wzorcami, zachowuję się jak własna matka, ciągle słyszę jej opierdalający mnie głos w głowie, jej pokręcona logika doprowadza mnie do szału, nie mam już siły. w dodatku niedługo czeka mnie powrót do budy, której nienawidzę, same nadęte pawiany albo sztywniaki, jestem tam outsiderką. moje życie jest niczym, jest nic nie warte, bo ja sama nie biorę w nim udziału, mimo wszelkich starań wciąż jestem przyblokowana, mgła w głowie, i tyle. czuję się samotnie, czuję, że nikt nie zwraca na mnie uwagi i nie zwróci, mam dość!
  7. Lolita, jestem na indywidualnej - tej psychodynamicznej. Tylko.. ech. Ja wiele widzę i wiem, staram sie, ale niewiele to zmienia...
  8. Lolita, nie jestem DDA, ale DDD tak. Co do tej terapii - taka jest bardzo daleko od mojego miejsca zamieszkania, więc póki co trzeba się zadowolić tą psychodynamiczną co dwa tygodnie albo gorzej ; /
  9. 2Proof, ciekawa jestem, czy w moim przypadku to zamierzony zabieg. Z tego co czytałam, psychodynamiczna terapia wygląda tak jak ta moja, więc mam nadzieje, że to nie jest pitolenie byle gadać, tylko to służy jakimś przemianom. Ale porozmawiam o tym z nią i powiem, że mnie wkurza. Jak ona mogła w ogóle takie coś Ci mówić i proponować...? eech.
  10. Ogólnie, ta teraźniejsza terapeutka dużo rozumie, ale czasem mnie złości. Raz mnie nawet zapytała, czy się na nią zezłościłam i powiedziałam, że tak. Ale Ci zazdroszczę, ta Twoja wydaje się naprawdę super
  11. taaak, ale w tym mieście, do którego i tak dojeżdżam nie ma zbyt wielu tych terapeutów. zresztą, uzgadniać to wszystko z moimi starszymi to wielki problem. pierwsza terapeutka - terapia w porządku, ale ona sama nie przypadła mi do gustu, w tym teraźniejszym przypadku - na odwrót. kurczę. nie wiem, rozglądać się za kimś nowym, czy co? a może tak wygląda ta psychodynamiczna terapia? hm, odnalazłam to, ale za wiele to z teog się nie dowiedziałam... http://relacje.net/terapia-psychodynamiczna-a-relacje-miedzyludzkie/
  12. heh, no to super, że trafiłaś na dobrą terapeutkę Potem ta moja była terapeutka mówiła, że miała wrażenie, że zrobiłam tą pauzę chcąc aby brzmiało to 'bardziej dramatycznie' O.o cholera, nie znajdę dobrej terapeutki, no nie znajdę...
  13. W zasadzie to nic nie zrobiłam, pluję sobie w brodę. To było rok temu. Teraz może i bym coś powiedziała. A może nie zajęła się tym, bo w kontrakcie było tylko o tej mojej nerwicy? Sama nie wiem. Ale przecież pytała, czy jest coś jeszcze, co chciałabym jej powiedzieć. No a poza tym byłam tam z rodzicami. Ale jej terapia podobała mi się, bo zadawała mi dużo pytań. No i wyszłam z tych ataków, a było ze mną bardzo źle. Ale jej wadą jest jej wiek. Jest w wieku mojej, mamy, to znaczy - inne pokolenie, taki kontakt - dorosła babka kontra nastolatka. Ale pamiętam, że wkurzyła mnie też tym, że gdy jej opowiedziałam o mojej wkurzającej, pustej kuzynce, ona (terapeutka) zapytała, co ona (czyli ta kuzynka) moim zdaniem miałaby zrobić, żeby taka nie być, to ja odpowiedziałam po krótkim namyśle, że powinna przestać oszukiwać siebie, a wtedy zarówno ona, jak i moja mama zaśmiały się. Czy to nie dziwne zachowanie jak na terapeutkę? O.o (bo do takich reakcji mojej matki się przyzwyczaiłam). Też pozdrawiam
  14. linka, i co, uporałaś się z tym? Ja kiedyś byłam na behawioralno-poznawczej, ale tylko na co najwyżej 10 wizytach, bo przerwałam tą terapię. Była bardzo fajna w tym sensie, że pomogła mi uporać się z atakami paniki w szkole, ale gdy potem chciałam zająć się właśnie tą sprawą - że moja mama jest taka a nie inna i ja trochę po niej tego 'odziedziczyłam' - ta terapeutka na to powiedziała coś o naczyniu, że jak za wiele jest w jednym naczyniu, to się przelewa do drugiego, czy coś takiego, zamiast się tym zająć. To mnie wkurzyło, ale potem wkurzyło mnie coś jeszcze, i zrezygnowałam. Ale ogólnie nie była zła. ona_22, na pierwszej tak jest, że mówi głównie osoba, która przyszła do terapeuty. Dużo pracy, ale chyba warto jej się podjąć Czyli nie wiesz, w jakim masz nurcie?
  15. Hm, moje uczucia do tej pory też były uśpione, tzn. czasem się budzą, ale tego, co czuję, dowiaduję się z lustra po mojej minie. Bierna byłam niemalże całkowicie - do niedawna. Też czuję, jakby mnie nie było, choć wydaje mi się, że już jest lepiej. Oby ona okazała się odpowiednia a w jakim nurcie masz terapię? Moja wygląda tak - teoretycznie jest w nurcie psychodynamicznym - ja gadam gadam gadam co najmniej 3/4 czasu wizyty, a moja terapeutka w przerwach komentuje moje wywody. Czasem zada pytanie. Mówi mi to z perspektywy osoby z zewnątrz typu że u nas w domu jest nieustanna walka o dominację. Ale na cholerę mi to? Co ja z tego mam? Sama dużo rzeczy widzę i rozkminiam, ale nic to nie zmienia. Liczyłam na jakieś pobudzające do działania pytania, jakieś zadania, a tu co?
×