Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Wszystko zależy od nurtu w jakim terapeuta pracuje i też jaką osobą jest....

Ja głownie pracowałam nad swoimi lękami i błędnymi przekonaniami, które wpędzały mnie w takie koło niepowodzeń

bo wciąż popełniałam te same błędy i kończyło się coraz gorzej...

Teraz jestem tego bardziej świadoma i podejmuję troche inaczej decyzję

mam wypracowane narzędzia by umieć się zatrzymać przed katastrofą, nawet taką do której ja sama doprowadzam..

 

 

ciężko to inaczej powiedzieć :P

 

 

i jak to działa też własnie miewam napady panicznego leku

 

pomozcie mi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bonus, no że do jakiegoś momentu można sie nadawać psychicznie jeszcze, a potem już sie powinno raczej pogodzić z faktem że tak jest i już. zmieniła ci sie psycha od bycia całe życie samemu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie wybierałem sobie, ani samotności, ani tego, że będę sam. Mogę być singlem, ale nie aż tak samotnym, mając u kogoś wsparcie, będąc dla kogoś ważnym, potrzebnym.

Nie chodzi tu o związek, choć do tego nigdy nie miałem szczęścia. Ja pewne sprawy akceptuję, bo nie da się inaczej. Ale i psychicznie jest trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie wybierałem sobie, ani samotności, ani tego, że będę sam. Mogę być singlem, ale nie aż tak samotnym, mając u kogoś wsparcie, będąc dla kogoś ważnym, potrzebnym.

 

Taka społeczna samotność jest bardzo bolesna. I ja ją odczuwam.

Choć myślę, że bycie samotnym w związku to też ból, niepotrzebne cierpienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność to bardzo często stan ducha, a nie zewnętrznych okoliczności. Można być w tłumie i czuć się bardzo samotnym. Jedną z najgorszych odmian jest jednak samotność w związku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tu się bardzo zgadzam.

Często tak jest, że ludzie, będący z kimś, czują się cholernie samotni. Podobnie jak i tacy, którzy przebywają w tłumie znajomych, rodziny. Samotność duchowa, to, chyba najgorszy stan...Jeśli jest samotność ducha, to ludzie są tą samotnością ogarnięci ze wszystkich stron.

Ta samotność ich przenika, wszędzie, gdzie by niebyli. Ale samotność, czy nawet osamotnienie, to też: brak zrozumienia, brak duchowego wsparcia, brak zainteresowania u drugiej lub kilku osób, całkowita obojętność innych. To są odczucia samotności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to już mam 30 lat. Jakoś nigdy nie byłem w życiu szczęśliwy. Rodzice mi tego szczęścia nie zapewnili. Mam beznadziejnych rodziców.

 

 

Też uważam że moi są beznadziejni, chocazby dlatego ze pozwolili mi na taka opinie na ich temat.

 

Cieżko ciezko jest

 

trzeba miec kogos komu mozna o wszystkim powiedzieć, a z chorobą trzeba wiedzieć skąd ona sie bierze, a bierze się trochę stąd że nie potrafimy się dostosować do tego pędu.

 

Może jakby tak miec wyjebane jakiś czas to i zdrowie by wróciło, ale ciężko cięzko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim chodzi o to, by trafiła się taka osoba, która będzie potrafiła słuchać i zrozumieć. Wielu ludzi tego nie potrafi, nie mają zrozumienia, takiego pełnego dla kogoś, kto ma problemy i cierpi.

Nawet, czasem psychologowie tego nie potrafią, mimo ich wykształcenia, bo dużo zależy od samego człowieka, od osobowości. Wiele osób wybiera kierunek psychologii, bo tak wygodniej, a czasem to niewłaściwy wybór, ale dobrymi psychologami nie są, a nawet w ogóle nie są.

Musi być, jakaś szczególnie wyjątkowa osoba, która ma w sobie coś takiego, co sprawia, że potrafi wysłuchać, mieć współczucie dla kogoś, kto tego potrzebuje.

Bo jeśli opowie się byle komu o swoich problemach, trudnościach, to takie osoby to zlekceważą, będą obojętne. Dlatego tak ciężko jest trafić na kogoś, takiego wyjątkowego.

 

-- 19 lip 2014, 16:33 --

 

A moi rodzice są takimi ludźmi, którzy myślą wyłącznie o sobie, aby im było dobrze. Chyba już zapomnieli, że ja jestem ich dzieckiem? Jakoś nigdy nie interesowało ich to, jakie mam samopoczucie, co przeżywam, czy mam ciężko? Nie mam u nich tego wsparcia, jakie powinno być w normalnej sytuacji.

Może nie potrafią tego wsparcia okazać? Takiej czułości, jaka powinna być? Takich mam rodziców i co mogę na to poradzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na psychologię idą przeważnie osoby, które same mają problemy. Myślą, że tam je rozwiążą. :smile:

 

Konsumpcjonizm jest symbolem tych czasów, niestety przełożył się również na stosunki międzyludzkie. Coraz mniej jest w ludzi empatii i zwykłej chęci bycia "dobrym". Bo to oznacza słabość, wiąże się z często z jakimś poświęceniem, choćby czasu... A po co? Skoro można się napić, iść na imprezę, spotykać się tylko z ludźmi, którzy się uśmiechają (mimo iż w środku płaczą). Pozory, pozory, pozory i sztuczny uśmiech - to się liczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak. Często dostrzegamy pozory...w codziennym życiu, a rzeczywistość inaczej wygląda. Bo teraz, bardzo wielu ludzi wybiera wygodnictwo, łatwiznę, i to już widać.

Ludzie wolą wybrać, przyjemność, łatwiznę, jak się napracować, postarać się o coś. I podobnie to wygląda w relacjach, w bliskich znajomościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie babrać się w relacje,jeśli z samym sobą człowiek wytrzymać nie może przede wszystkim.

Potem - opcjonalnie.

 

No właśnie. Jeżeli człowiek sam ze sobą sobie nie radzi związek nie będzie miał świetlanej przyszłości, chyba że nie radzi sobie dlatego że jest sam ;)

Trzeba najpierw siebie naprawić, jak się nie da to nie ma sensu. Tylko że czasem potrzeba miłości bierze górę nad zdrowym rozsądkiem, no i ta nadzieja że może akurat z nią/nim będzie dobrze pomimo wszystko. Jednak sama miłość w oderwaniu od codziennych problemów istnieje tylko w bajkach. A może jednak warto w jednym jedynym życiu znów doświadczyć tego uczucia? Pomimo świadomości bólu jaki może temu towarzyszyć? Gorzej jak się okaże że jest tylko sam ból.

 

Sie rozmarzyłem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to już mam 30 lat. Jakoś nigdy nie byłem w życiu szczęśliwy. Rodzice mi tego szczęścia nie zapewnili. Mam beznadziejnych rodziców.

 

Jesteś już na tyle dużym chłopcem, że możesz sam sobie zapewniać szczęście.

Rodzice może nie ułatwiają w wielu przypadkach startu ale to jak będzie wyglądało nasze życie zależy tylko od nas.

 

Na psychologię idą przeważnie osoby, które same mają problemy. Myślą, że tam je rozwiążą. :smile:

 

Konsumpcjonizm jest symbolem tych czasów, niestety przełożył się również na stosunki międzyludzkie. Coraz mniej jest w ludzi empatii i zwykłej chęci bycia "dobrym". Bo to oznacza słabość, wiąże się z często z jakimś poświęceniem, choćby czasu... A po co? Skoro można się napić, iść na imprezę, spotykać się tylko z ludźmi, którzy się uśmiechają (mimo iż w środku płaczą). Pozory, pozory, pozory i sztuczny uśmiech - to się liczy.

 

Ja myślę, że bycie dobrym często się po prostu nie opłaca, ludzie Cię wytrzebią szybciej niż się zorientujesz...

Chciałabym umieć być zimną suką i się nie przejmować...

ale się przejmuję i to za bardzo

 

Maskę nauczyłam się nosić tak dobrze, że po mojej próbie samobójczej jak przyszłam do pracy, koleżanka powiedziała mi, że wyglądam kwitnąco i pewnie się zakochałam... :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na psychologię idą przeważnie osoby, które same mają problemy. Myślą, że tam je rozwiążą. :smile:

 

i dobrze bo przynajmniej są to ludzie bardziej wrazliwi

 

bonus, co do rodziców to najważniejsze żeby ograniczyć ich w swoim życiu, gorzej jak ktoś w rodzinie ma młodsze rodzeństwo i wyraza mu współczucie a nic nie mozna zrobić.

Oczywiscie że łatwo się ich pozbyć chociażby sądowo, no ale tak sie nie robi, a moze by nalezalo..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

follow_the_reaper, takie zakładanie maski wykańcza najbardziej... dysproporcja pomiędzy tym co w tobie a tym co myślą o tobie na zewnątrz wyżera człowieka jak rak

 

Maskę warto znieść tylko dla bliskich ale im też ciężko znosić i słuchać - tego co się dzieje w środku...

Mój były nie wytrzymał i dlatego mnie zostawił..

 

więc szukam kleju tak mocnego by już nigdy nie zeszła z twarzy, po co mają wiedzieć, że jestem słaba i łatwo mnie wykończyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu popadłam w czarną rozpacz, znowu jestem sama i przeżywam ten sam scenariusz. W dodatku źle się czuję wśród ludzi, boję się ich, nigdy nie inicjuję rozmowy bo boję się wyśmiania albo ostrej odpowiedzi... dlaczego jedni mają przyjaciół a inni są skazani na samotność

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

follow_the_reaper, zamiast zakładać maske dożywotnio, poszukaj osób przed którymi nie będziesz musiała jej nosić ;)

 

Ciężko oto, nie mam rodziny praktycznie, przyjaciele są ale zakładają swoje rodziny i mam w międzyczasie mówić im o moich próbach samobójczych??

Jak jest bardzo źle, to są i faktycznie pomagają...

ale tak na codzień nie mogę im tego pokazywać bo to ich też zatruje..

to trucizna przeznaczona tylko na mnie

 

Nie da się żyć w tym świecie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy dorosły ma, jakieś tam swoje życie. Mam takiego ojca, który nie zasługuje na to, żeby być ojcem, więc ja go tak nie traktuje.

Tak naprawdę nie mam żadnego ojca. To jest prymitywny człowiek, który się przejmuje tylko sobą, a to, że ja jestem, jego nie interesuje. On już jest taki z charakteru. W jego rodzinie już od dawna go nie akceptują, bo wiedzą, jaki to typ. No ale sam sobie zawinił, bo tak się zachowywał, że nie był w porządku, a ludzie oceniają czyjeś postępowanie. Ja jestem po stronie jego rodziny i też przyznaję im rację, ale z drugiej strony, nie akceptuję pewnych osób w rodzinie, bo są to ludzie, którzy też patrzą tylko na siebie.

 

-- 19 lip 2014, 17:45 --

 

Jestem takiego zdania, że jeżeli ktoś na coś nie zasługuje, to nie powinien tego mieć i tyle.

Taką wyznaję zasadę i to się u mnie nigdy nie zmieni. Moi rodzice nie zasłużyli na wiele, a mimo to dużo dostali. I tak nie powinno być, ale ja na to wpływu nie miałem. Ja nie utrzymuje kontaktu z ojcem, tylko, czasem z matką. Dla mnie on nie istnieje i tak już zostanie.

Co on sobie tam myśli...to już mnie nie obchodzi. Ja swoje zdanie mam i tego się trzymam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×