Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

A ja dzisiaj byłam na terapii, zamiast poniedziałkowej w związku z koncertem Bryana Adamsa.

 

Dziś terapii podlegała sprawa dotycząca kontroli.

Rozmawiałyśmy o tym czy ja się kontroluję, jak się wtedy zachowuję. Nawet padło pytanie czy przekraczam jakieś przepisy. Ździwiłam się.

Padło pytanie jak się zachowuję gdy jestem kontrolowana i czy ja kogoś kontroluję.

Bardzo ciekawa sesja.

 

Padło stwierdzenie że mam bardzo wysoki poziom lęku gdy obawiam się kontroli.

 

Najpierw przytaczałam przykłady z pracy.

Tutaj wyszło też na jaw to, że wydaje mi się, że czasem za dużo wymagam od moich pracowników w obawie przed np. kontrolą z urzędu, audytem etc.

Snuję domysły, czarne scenariusze, co będzie jeśli okaże się, że czegoś nie mam.

Paradoks.

Dlaczego pesymistycznie jestem nastawiona snując takie wyobrażenia?

 

Z uwagi na to, że całe życie kontrolowała mnie moja mama, ciężko mi w ogóle przestawić na inny tor myślenia. Wszędzie dostrzegam kontrolę! Nic innego poza nią nie dostrzegam.

Mam dużo mechanizmów, które tą kontrolę uruchamiają, a raczej jej poczucie.

 

Terapeutka przytoczyła dzisiaj znowu jedno zdarzenie z mojego życia, już parę razy to zrobiła podczas sesji. Powiedziała „pamiętam Pani Moniko, jak Pani dzień przed maturą poszła z koleżanką na dyskotekę i wróciła nad ranem”. Wtedy Pani się zbuntowała.

Kontynuowałam rozmowę i powiedziałam, że pomimo tego, że wiedziałam, że rano trzeba wcześnie wstać i pójść zdać maturę i , że mama będzie robiła awanturę…to i tak poszłam na tą dyskotekę. Świetnie się bawiłam, wiedząc, że jak wrócę to będzie w domu sajgon.

Tak też się stało. Wróciłam chyba o 3:00 nad ranem, mama w drzwiach sypnęła wiązanką i dostałam paskiem, a raczej metalową sprzączką. Lała mnie gdzie popadnie. Aż tato wstał i powiedział do mojej mamy „ M…..nie bij jej, tylko tłumacz”. Miałam parę siniaków na rękach, dlatego na egzamin maturalny założyłam bluzkę z długim rękawem, pomimo tego, że na dworze było ciepło.

 

Mechanizm, który u mnie uruchamia tak silne poczucie ciągłej kontroli jest też ściśle u mnie powiązany z oceną.. Moja mama ciągle mnie oceniała, ocenia i będzie oceniać.

Rzadko mnie chwaliła.. Robiła to , ale…opowiadając komuś o mnie, chwaliła się mną, ale tak naprawdę dosłownie nigdy mi nie powiedziała czegoś przyjemnego, mobilizującego, pocieszającego na duchu wprost.

Ciągle tylko wymagała i krytykowała. Nie umiała mobilizować i zmotywować. Nie wspierała tak naprawdę.

Fakt, martwiła się, gdy byłam ciężko chora na nowotwora. No, ale chyba każda matka martwiłaby się w takim przypadku o swoje dziecko.

To tylko wycinek opowieści o tym kiedy i w jakich sytuacjach byłam krytykowana.

Wybierała mi koleżanki, jak jakąś sobie przyprowadziłam do domu chcąc z nią spędzić czas to później i tak usłyszałam, że nie powinnam się z nią spotykać bo np. jej matka jest taka i owaka etc. Wszystkie moje koleżanki były krytykowane. Kiedy od nich wracałam to była awantura.

Jasno stawiała granice co do przychodzenia do domu. Po 22-ej nie miałam wstępu do domu.

„Idź tam, skądś przyszła”, takie zdanie słyszałam będąc pod drzwiami i chcąc wejść. Zawsze mnie wpuszczała po jakimś czasie, ale i tak, tego co wysłuchałam….to moje. Miałam klucze do domu, ale nie mogłam otworzyć drzwi, ponieważ były one od wewnątrz zablokowane.

Bardzo dobrze się uczyłam, miałam świadectwa od podstawówki do szkoły średniej z czerwonym paskiem. Dlaczego? Żeby mama była zadowolona? Chyba tak.

Drugi raz się zbuntowałam kiedy oznajmiłam mamie, że sama ma sobie pójść na medycynę.

Załatwiła mi rok przed maturą u jednej pani doktor, która wykładała na uczelni, korepetycje z fizyki, chemii i biologii. Kupiła pełno skryptów, książek, pamiętam , że kazała mi czytać Biologię Villego ………Obmyśliła sobie, że wtedy zdam na medycynę, jeśli ta pani mnie przygotuje bo była też egzaminatorem. Wtedy trochę inaczej wyglądały egzaminy na ten kierunek studiów.

Nie poszłam na żadną medycynę.

Mama wylądowała w szpitalu ze stanem przedzawałowym.

Parę razy zdarzyło się tak, że umiałam się postawić, zbuntować. Ale mama to odchorowała i na każdym kroku wzbudzała we mnie poczucie winy, że przeze mnie się wykończy, ze dość już ze mną przeszłą. Tak, jakby to była moja wina, że zachorowałam……

Do dziś słyszę, że to jej zasługa, że skończyłam studia, że mam dobrą pracę, że gdyby nie ona to sprzedawałabym w sklepie, albo byłabym uzależniona od jakiegoś chłopa.

 

Trochę mi niezręcznie o tym wszystkim pisać….bo czuję się trochę nie w porządku obgadując Ją.

 

Na temat kontroli napisałabym pewnie całe wypracowanie.

Moja mama chce wszystkich kontrolować, wszystko wiedzieć, współuczestniczyć we wszystkim co się dzieje. Lubi być informowana.

Nieświadomie szukałam zawsze u niej słów uznania, ciepłego słowa.

A kiedy byłam mała…..to wychowywała mnie pod kloszem, z uwagi na chorobę.

Tu też ciągłe kontrole u specjalistów, badania, ciągły jej lęk o moje życie i opowiadanie o tym lęku każdemu, nie krycie się z tym lękiem przede mną -małym dzieckiem. Już wtedy zaczęła rozwijać się u mnie lękliwość.

Lęk towarzyszył mi zawsze, był tylko nieświadomy. Jego natężenie wzrastało w bardzo jednoznacznych sytuacjach: kiedy wykryto u mnie guza w wieku 23 lat, następnego w wieku 34. Z uwagi na przeżycia z przeszłości, w takich sytuacjach bardzo bałam się o siebie, o to, że powtórzy się historia z dzieciństwa gdy zachorowałam mając 2,5 roczku.

 

Terapeutka mnie zapytała czy lubię mieć wszystko pod kontrolą. Nie umiałam tak od razu odpowiedzieć. Zastanowiłam się.

Powiedziałam, że nie lubię, ale robię tak w porywach kiedy sytuacje tego wymagają.

Wtedy włącza się u mnie lęk i pod jego wpływem działam. Mówiłam jej nawet, że często odwlekam jakieś decyzje w pracy, ze jak nie czuję nad sobą „groźnej ręki” to nie robię nic. Kiedy pojawia się lęk….działam.

 

Jak na to wszystko popatrzę….brak mi komentarza.

Nie wiem czy uda mi się ten lęk zniwelować.

Nie chcę funkcjonować pod wpływem lęku.

 

Trochę się rozpisałam.

Na sesji poruszałyśmy trochę więcej wątków, ale teraz nie pamiętam. Wyleciało mi z głowy. Może mi się przypomni…..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój tata właśnie się zszokował, gdy Mu powiedziałam, że od 1,5 roku nie odczuwam jakby siebie...nie tłumaczyłam Mu już co to depersonalizacja...

Naranja, a ja mam kluczowe pytanko: bierzesz jakieś antydepresanty? Działają w ogóle na Ciebie leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednakże poznalam wczoraj chłopaka, który był po mniez bardzo podobnymi objawami braku uczuć, tylko on jeszcze cierpi na napięcie mięśniowe i czuje jakieś "prądu" w nogach i mu w Krakowie swtierdzili na tej podsawie psychozę i go odesłali do domu.

 

Właśnie załapałam lęk, że ze mną będzie tak samo. Ludzie z zaburzeniami osobowości są w miarę na chodzie, słuchają muzyki, wchodzą w relacje z ludźmi, związki erotyczne, uprawiają seks, wychodzą z domu, czasem dają radę pracować, wyjść ze znajomymi na pizzę, no i emocje i związki z innymi mają raczej intensywne.

 

A ja od dwóch lat żyję zamknięta w domu, nie spotykam się z nikim (z małymi wyjątkami bardzo rzadko - kilka razy w ciągu tych dwóch lat), popędu s. nie odczuwam prawie wcale, nie uprawiam seksu i nie czuję takich potrzeb (no, z wyjątkami), jak wychodzę do sklepu albo jestem w tłumie to zaczynam tracić poczucie kontaktu z rzeczywistością, w domu boję się otwierać nawet listonoszowi, nie mam bliskich osób, czuję się jak cyborg bez uczuć, bardziej to przypomina życie schizofrenika niż bordera... No ale omamów i urojeń brak...

 

-- 15 cze 2011, 19:57 --

 

Działają w ogóle na Ciebie leki?

 

A jak sądzisz po moich postach???

K...wa, sorry za przekleństwo, ale czytaj uważnie, do cholery! Napisałam w poprzednim poście, że nie bardzo działają na mnie leki. Po ch..a ja Ci to piszę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika - mamy baaaaaaaaaaardzo podobne mamy:)

Ja też funkcjonowałam pod wpływem lęku...a potem zaczęłam odwrotnie...olewać...przestało mi zależeć na czymkolwiek. Przegięcie w drugą stronę. Ale to jeszcze w czasach kiedy czułam.

 

-- 15 cze 2011, 20:01 --

 

A ja od dwóch lat żyję zamknięta w domu, nie spotykam się z nikim (z małymi wyjątkami bardzo rzadko - kilka razy w ciągu tych dwóch lat), popędu s. nie odczuwam prawie wcale, nie uprawiam seksu i nie czuję takich potrzeb (no, z wyjątkami), jak wychodzę do sklepu albo jestem w tłumie to zaczynam tracić poczucie kontaktu z rzeczywistością, w domu boję się otwierać nawet listonoszowi, nie mam bliskich osób, czuję się jak cyborg bez uczuć, bardziej to przypomina życie schizofrenika niż bordera... No ale omamów i urojeń brak...

Kochana przestań...bo się będziesz zamartwiać jak ja. Lepiej od razu utnij temat.

Przepraszam, że nie zapamiętałam jak jest z tymi lekami..widzisz jak ja czytam...przepraszam

Ja właśnie przeczytałam wywaid z Rybakowskim, w którym powiedział, że jak się za często zminia leki p/depr to się człowiek robi lekooporny:/ Ja już się chwaliłam, że ja wypróbowałam 40 psychotropów:( ( wszystkiego razem)

 

Naranja, a będziesz nam pisać z Krakowa jak jest? Będziesz mial lapka i net?

 

-- 15 cze 2011, 20:22 --

 

Mój tata się właśnie zszokował. W końcu zrozumiał co Mu mówię od roku, że mi się w ogóle nastrój nie zmienia. Spytał czy przed pójściem do pracy czuję się tak samo jak po przyjsciu do domu albo czy w piątek gdy zaczyna się weekend tak samo się czuję. Odpowiedź brzmi TAK. Identycznie. Przede wszystkim ja nie czuję siebie za bardzo. Tak jakbym jaźni nie miała. Tylko pustkę...Tata się skonsternował

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naranja, a będziesz nam pisać z Krakowa jak jest? Będziesz mial lapka i net?

 

No właśnie tu jest problem. Bo laptopa mam i pewnie, że go wezmę, ale nie mam internetu. Tutaj w domu mam na kabel. W moim laptopie jest wi-fi, ale na 7f nie ma bezprzewodowego. Nie stać mnie też na opłacanie internetu (w domu korzystam z internetu mamy). Hmm... słyszałam od kogoś, że mogę bodajże w Orange mieć internet na kartę i doładowywać tak, jak telefon, ale taka impreza pewnie też nietanio kosztuje - bo najpierw trzeba zapłacić za tę wkładkę (czy jak to się nazywa) - chociaż to jest myśl, jakąś kasę w sumie mam... Widziałam, że na 7f kilka osób ma internet, ale nie zamierzam robić za sępa. Na pewno raz-dwa można poprosić, czy ktoś mi da na chwilę skorzystać, ale przecież nie może to być rutyna.

 

-- 15 cze 2011, 20:30 --

 

Kochana przestań...bo się będziesz zamartwiać jak ja. Lepiej od razu utnij temat.

 

Za późno, już się nakręciłam. W porównaniu do ludzi z 7f to ja psychotyczką jestem - normalnie brakuje mi tylko stada kotów (jeden jest) w tym zamknięciu i odludziu, no to już 100% byłby ze mnie dziwak :-| Wszędzie po pokoju walają się pozapisywane kartki, tak jak, kurwa, w "Pięknym umyśle" - z tą różnicą, że ja nie bazgrolę o żadnych spiskach i wielkich teoriach - zaraz zresztą sprawdzę, bo nie jestem pewna ;):roll: No i syf w pokoju, brudne ciuchy, talerze - jak u lumpa. Jedyne, co mnie jakoś trzyma w tym, że nie jest najgorzej ze mną, to wspomnienia ciężkich przypadków ze szpitala - no takich lotów to ja nie mam. JESZCZE?? :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest czucie się kimś obcym dla samego siebie.

Albo jakby się przejęło czyjąś osobowość.

Tak, jakby się miało wszczepioną jakąś inną psychikę.

Takie uczucie "nie halo".

Nie wie się, tzn. nie czuje, kim się jest.

Robotem.

Brak kontaktu ze swoimi emocjami.

Brak poczucia, że ma się osobowość - własną albo w ogóle.

Poczucie obcości swojego ciała też chyba pod to podchodzi.

U mnie to jest stan chroniczny ale bywa to też napadowo - że nagle tak się robi a potem mija.

To chyba skutek wyrzeczenia się siebie, prawdziwego ja, bycia w niezgodzie ze sobą, wypierania uczuć, coś sztucznego - samooszukiwanie, wmawianie sobie czegoś, rezygnowanie z siebie prowadzi do depersonalizacji. Persona - osoba. De - od. Odczłowieczenie? Od-osobnienie?

Takie moje refleksje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest czucie się kimś obcym dla samego siebie.

Albo jakby się przejęło czyjąś osobowość.

Tak, jakby się miało wszczepioną jakąś inną psychikę.

Takie uczucie "nie halo".

Nie wie się, tzn. nie czuje, kim się jest.

Robotem.

Brak kontaktu ze swoimi emocjami.

Brak poczucia, że ma się osobowość - własną albo w ogóle.

Poczucie obcości swojego ciała też chyba pod to podchodzi.

U mnie to jest stan chroniczny ale bywa to też napadowo - że nagle tak się robi a potem mija.

To chyba skutek wyrzeczenia się siebie, prawdziwego ja, bycia w niezgodzie ze sobą, wypierania uczuć, coś sztucznego - samooszukiwanie, wmawianie sobie czegoś, rezygnowanie z siebie prowadzi do depersonalizacji. Persona - osoba. De - od. Odczłowieczenie? Od-osobnienie?

Takie moje refleksje...

Z tych co napisałeś to tylko te pogrubione mam :great: Czy jestem normalny ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tych co napisałeś to tylko te pogrubione mam :great: Czy jestem normalny ?

 

No to chyba nie do końca :twisted:

Normalniejszy ode mnie, ale mniej normalny od normalnych.

Bo normalni chyba czują, kim są - tak bardzo, że się nad tym nawet nie zastanawiają specjalnie, bo uczucia, które są wyznacznikiem poczucia tożsamości to jest jak puls, coś tak naturalnego. DLA NICH.

Ale dla mnie tzw. normalni to gatunek obcy i dziwny, niewiele więcej mogę powiedzieć.

 

Poznałam pewne osoby z tym problemem, które po terapii powiedziały:

"Dzisiaj popłakałam się z takiego poruszenia, że jest coś takiego, jak JA. Po trzech latach terapii śmiało mogę powiedzieć, że nigdy w życiu lepiej się ze sobą nie czułam".

"Kiedyś nie czułam, że mam osobowość... byłam jakaś rozmyta, płaczliwa... ale teraz czuję siebie konkretnie. Wcześniej byłam sobą tylko teoretycznie, a jednak nie byłam to prawdziwa ja".

"Miałem poczucie, że rozpadam się na kawałki, poczucie wręcz nieistnienia... a teraz jestem zupełnie innym człowiekiem".

"Dopiero teraz czuję się prawdziwie, mam poczucie adekwatności".

 

Pozazdrościć i pożyczyć sobie podobnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, to co napisałaś powyzej ,zdrowej osobie nie towarzyszy każdego dnia, dopiero psychoterapeutka mi uzmysłowiła ze "nie muszę" czuć się świetnie i w formie kazdego dnia, można sobie czasem dać "odpocząć" i nic nie robic bez wyrzutów sumienia.

asiu, jak czytam Twoje posty to aż mnie dreszcze przechodzą...uważam ze pomimo Twojego negatywnego nastawienia do farmakoterapii powinnaś spróbować, marnujesz sobie życie, każdy dzień to dla Ciebie walka i wyzwanie, to zbyt ciezkie .

 

Wiecie, zaczełam czytac /pisać na tym forum nie ze względu na siebie ( ja tez mam depreche ,ale leczę sie i mysle ze z całkiem dobrym skutkiem, bo funkcjonuje na codzień i potrafie sie cieszyc i martiwić i szczerze śmiac i płakac ;) ) ale ze względu na syna, zeby "zobaczyc " co czują młode osoby podobne do niego i ...jestem w szoku, nie zdawałam sobie sprawy jaki ogrom cierpienia jest udziałem młodych ludzi...bardzo mi pomagacie zrozumiec syna , wspieracie radą, dziękuję Wam bardzo za to. Dziękuję tym bardziej że Wy równiez potrzebujecie pomocy a jednocześnie zaoferowaliscie ją mi,

No i może to kompletnie nie konstruktywne ale ja zwyczajnie "ryczę" jak czytam Wasze posty, tak bardzo Wam współczuje i czuję sie bezradna ze nie potrafię pomóc :-| , nie rozumiem Waszych rodzin ...nie rozumiem ludzi wśród których żyjecie :roll::evil:

 

asiu, wspomniałaś ze wakacje ,czas wolny jest dla Ciebie duzo ciężyszy niz "roboczy" ,wiem co masz na mysli. :why:

 

Mój syn w ciągu tygodnia jakos funkcjonuje,ale w sobotę-niedzielę , poddaje sie kompletnie :( , ze strachem myslę o wakacjach.Zawsze wakacje i lato kojarzyło mi się pozytywnie, do czasu choroby syna ( trwa to spokojnie kilka lat).Teraz kojarzy mi sie z codzienną walką z jego chorobą -walką o to aby wstał, aby coś zjadł itp. Syn każdego wolnego dnia pyta po co ma wstawać, co ma robić....mówię Wam, jest to nie do wytrzymania dla mnie, nie daję juz rady, wypalam sie ...On wie ze jestem przy nim, znim , znie mnie nie bulwersuje jego zachowania, ze zależy mi na tym aby sie podniósł psychicznie i był szczęśliwy i...w swojej inteligencji to wykorzystuje :evil:

Koniec roku szkolnego w środę a mój syn ,dzis rano ,przed wyjsćiem do szkoły "dał " mi polecenie: "wymyśl mamo coś na najblizsze dni zebym sie nie nudził ". A wiecie co to oznacza? Mam mu zaproponować "coś" co go zadowoli ,sprawi przyjemnosc np. wypad 2-4 dniowy w góry ( z naszego miasta około 610 km!), wypad do ZOO w Berlinie ( bylismy juz tam ale on chciałby jersze raz, wejsciówka 36 EUR + dojazd ) i temu podobne "coś". Syn nie przyjmuje do wiadomosci ze musimy z mężem pracować, on ma wakacje 2 miesiace wiec ,jego zdaniem , my powinniśmy zapewnic mu cały czas rozrywki. Do ZOO oczywiscie chce jechać w dzień powszedni ( nasza praca go nie obchodzi) bo w weckend są ludzie ,a on woli zoo i ogrody botaniczne bez ludzi. Co roku,cały rok oszczędzamy na aktywne wakacje zagraniczne ( no bo dla mojego syna polskie morze to żadna atrakcja :lol: ,nudyyyy), no ale tylko 2 tygodnie ( bywały lata ze 4 !) a to zbyt mało ,bo wakacje to aż 8 tygodni ! Nie myślcie że mój syn na takim wyjeżdzie jest szczęsliwy, o nie :nono: Kazdego dnia męczy nas abyśmy robili wycieczki ( oczywiscie robimy ,ale co drugi dzień :smile: ), w wybrane przez niego miejsca ( wymysli np poszukiwanie traszek 300 km od miejsca naszego pobytu :lol: , mąż mu tłumaczy ze to zadaleko itd ale on "nie słyszy tego" - robi awantury, obraża sie itp. No wogóle duzo by pisać .... :mhm: Boszczzzzzzzzzzz, jak ja nienawidzę wakacji :why: Boszczzzzzzzzzz,jak jestem bezradana :bezradny:

 

Próbowałam juz "przeczekać, dac sobie na luz i nie budzic syna, efekt był wręcz przeciwny , wstawał o 20 -tej wkurw....ze spał cały dzien i zaczynał nocne zycie z napieprzaniem drzwiami itp.

 

Może macie dla mnie jakis pomysł? :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest czucie się kimś obcym dla samego siebie.

Albo jakby się przejęło czyjąś osobowość.

Tak, jakby się miało wszczepioną jakąś inną psychikę.

Takie uczucie "nie halo".

Nie wie się, tzn. nie czuje, kim się jest.

Robotem.

Brak kontaktu ze swoimi emocjami.

Brak poczucia, że ma się osobowość - własną albo w ogóle.

Poczucie obcości swojego ciała też chyba pod to podchodzi.

U mnie to jest stan chroniczny ale bywa to też napadowo - że nagle tak się robi a potem mija.

To chyba skutek wyrzeczenia się siebie, prawdziwego ja, bycia w niezgodzie ze sobą, wypierania uczuć, coś sztucznego - samooszukiwanie, wmawianie sobie czegoś, rezygnowanie z siebie prowadzi do depersonalizacji. Persona - osoba. De - od. Odczłowieczenie? Od-osobnienie?

Takie moje refleksje...

 

No tak właśnie mam.

TO co napisałaś, że ludzie po terapii z tego wyszli, to pocieszające, ale ja już nie wiem gdzie mam chodzić/jechać na terapię jak każdy terapeuta rozbija się o mur tego, że ja naprawdę nie czuję nic poza pustką i cierpieniem i lękiem (okresowo)

Jeśli Tobie pomoże f7, to uderzę tam jeszcze raz, będę prosić i błagać, żeby mnie przyjęli jeszcze raz, żeby mi dali tego samego terapeutę co Tobie...nie wiem

Malibu, ja tu jestem dość nowa w tym wątku, domyślam się, że prócz zwykłej depresji Twój syn ma zdiagnozowane zab. osobowości, tak?

Nie wiem, ale uleganie każdej jego zachciance wydaje mi się mało terapeutyczne...jak czytałam co napisałaś, to kojarzyło mi się trochę z szantażem ze strony syna...ile On ma lat? Dlaczego nie spędza czasu z kolegami? Czy chodzi na terapię? Z drugiej strony to dobrze, że cokolwiek Go interesuje chociażby oddalnone o 300km traszki...mnie nie interesuje nic i nic mi nie sprawia przyjemności, relaksu, ulgi...jakbym mogła, to bym całą dobę spała, żeby się nie męczyć, ale nie zasnę bez tabletki...

Uznaliśmy z rodzicami, że jednak pojedziemy do prof. Rybakowskiego, chociaż wszyscy uważamy, że diagnoza schizofrenii prostej więcej niż pewna...Boże jak ja nie chcę żyć...żeby ten koszmar się skończył...jak myślę o moim życiu sprzed 2 lat to mam właśnie uczucie jakbym o obcej osobie myślała...tak mi się to wydaje nieprawdopodobne, że ŻYŁAM, ciągle coś robiłam, zmieniał mi się nastrój, wychodziłam z domu dalej niż do sklepu, miałam inicjatywy, marzenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, to co napisałaś powyzej ,zdrowej osobie nie towarzyszy każdego dnia, dopiero psychoterapeutka mi uzmysłowiła ze "nie muszę" czuć się świetnie i w formie kazdego dnia, można sobie czasem dać "odpocząć" i nic nie robic bez wyrzutów sumienia.

 

Tzn. to, co jest w cytatach czy kryteria depersonalizacji?

Jasne, że zdrowi nie czują się świetnie każdego dnia. Ale to "nie czuję się świetnie" u zdrowego nie oznacza objawów patologicznych, czyli: depresji, poczucia bezsensu życia, depersonalizacji, myśli samobójczych, lęków nerwicowych, braku siły do zadbania o potrzeby fizjologiczne, etc. Bo w takim razie to nie jest do końca zdrowa osoba. Dla zdrowego to "źle" to przygnębienie, zmęczenie czymś konkretnym, wkurw na coś, przepracowanie, smutek, no i zmartwienia i zdenerwowanie życiowymi problemami tj. choroba bliskiej osoby, mało kasy, a dużo wydatków, spięcia z mężem od czasu do czasu, etc. No ale nie lądują z tych powodów w szpitalach psychiatrycznych. Tak to można żyć! (nie ujmując tym problemom!)

 

W każdym razie jak miałam kiedyś kiedyś gorsze dni jako powiedzmy osoba zdrowa (chociaż jakoś zaburzona zawsze byłam i już wcześniej miewałam lekkie depresje) to te gorsze dni NIE MIAŁY ABSOLUTNIE NIC WSPÓLNEGO Z TYM, CO MAM TERAZ. Cierpienie w borderline, depresji, depersonalizacji, dekompensacji, anoreksji, to zupełnie inny wymiar.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu, jak ja bym się chciała zabić...jak ja bym chciała eutanazji...naprawdę...ja już nie mogę...od 1,5 roku nie miałam dobrego dnia ...przez 1,5 roku czułam się trochę lepiej najwyżej przez parę godzin raz na jakiś czas...ale to trochę lepiej i tak było dalekie od normalności...ostatni raz byłam sobą 2,5 roku temu:( siedzę w pracy i gdybym była w stanie płakać, to bym wyła, że nikt z otaczających mnie kolegów nie doświadcza nawet skrawka moich problemów...po co ja żyję...z lęku przez piekłem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[qute]Malibu, ja tu jestem dość nowa w tym wątku, domyślam się, że prócz zwykłej depresji Twój syn ma zdiagnozowane zab. osobowości, tak?

Nie wiem, ale uleganie każdej jego zachciance wydaje mi się mało terapeutyczne...jak czytałam co napisałaś, to kojarzyło mi się trochę z szantażem ze strony syna...ile On ma lat? Dlaczego nie spędza czasu z kolegami? Czy chodzi na terapię? Z drugiej strony to dobrze, że cokolwiek Go interesuje chociażby oddalnone o 300km traszki..[/qute]

brak uczuc, syn ma 17 lat a "siedzi w domu" z tego samego powdu co Wy ...nie ma znajomych, kolegów, nigdzie nie wychodzi ...

Nie chodzi na terapie, nie potrafi si eprzemóc...wczoraj poraz pierwszy podstępem dotarł na wizyte do psychiatry :roll: i wiecie co ...pomyliłam teraminy :shock: , mielismy wizyte dzien wczesniej :oops: , zapadłam sie ...

naranja, to co w cytatach...tez bym chciała byc "zdrową" osobą, wiele lat sie łudziłam ze to własnie przepracowanie, zmęczenie itp a to nieprawda, walczyłam wiele lat sama ze sobą , w samotności , bez leków i terapii ,żałuję tego czasu :hide:

Tak rozumiem Cie, pamietam jak czułam sie w depresji cięzkiej...jak ważyłam 38 kg i nie mogłam przełknąc łyka wody, jak miałam atak serca z wycieńczenia w wieku 22lat ...echhh, tulam Cie mocno

 

...no ale wyszłam z tego choc nie chciałam ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć, dlaczego nie chcesz wyzdrowieć?

Jasne, że bym chciała...ale po postu chyba w to nie wierzę...choć ostatnio jak dzwoniłam na telefon zaufania dla samobójców ( robię to nagminnie) to zwrócono mi słusznie uwagę, że ja w głębi ducha bardzo chcę wyzdrowieć i chyba jednak jakaś iskierka się we mnie tli, inaczej bym nie szukała pomocy w tylu miejscach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest czucie się kimś obcym dla samego siebie.

Albo jakby się przejęło czyjąś osobowość.

Tak, jakby się miało wszczepioną jakąś inną psychikę.

Takie uczucie "nie halo".

Nie wie się, tzn. nie czuje, kim się jest.

Robotem.

Brak kontaktu ze swoimi emocjami.

Brak poczucia, że ma się osobowość - własną albo w ogóle.

Poczucie obcości swojego ciała też chyba pod to podchodzi.

 

to ja żyję tak permanentnie od dwóch lat, dokładnie tak, jak napisałaś - odkąd nastąpił rzut borelii. nastąpiło to nagle, znikąd. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, ale przecież Ty masz emocje chyba...przecież piszesz, że czujesz przywiązanie do terapeutki?

Mi kiedyś jeden chłopak z naszego forum też sugerował boreliozę, bo on miał boreliozę i też przestał odczuwać uczucia...no ale zrobiłam sobie test i nic nie wyszło, choć gdzieś czytałam, że te testy nie są 100%.... a Tobie Asiu w teście wyszło? Czy jak się o tym dowiedziałaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Koniec roku szkolnego w środę a mój syn ,dzis rano ,przed wyjsćiem do szkoły "dał " mi polecenie: "wymyśl mamo coś na najblizsze dni zebym sie nie nudził ". A wiecie co to oznacza? Mam mu zaproponować "coś" co go zadowoli ,sprawi przyjemnosc np. wypad 2-4 dniowy w góry ( z naszego miasta około 610 km!), wypad do ZOO w Berlinie ( bylismy juz tam ale on chciałby jersze raz, wejsciówka 36 EUR + dojazd ) i temu podobne "coś". Syn nie przyjmuje do wiadomosci ze musimy z mężem pracować, on ma wakacje 2 miesiace wiec ,jego zdaniem , my powinniśmy zapewnic mu cały czas rozrywki. Do ZOO oczywiscie chce jechać w dzień powszedni ( nasza praca go nie obchodzi) bo w weckend są ludzie ,a on woli zoo i ogrody botaniczne bez ludzi. Co roku,cały rok oszczędzamy na aktywne wakacje zagraniczne ( no bo dla mojego syna polskie morze to żadna atrakcja :lol: ,nudyyyy), no ale tylko 2 tygodnie ( bywały lata ze 4 !) a to zbyt mało ,bo wakacje to aż 8 tygodni ! Nie myślcie że mój syn na takim wyjeżdzie jest szczęsliwy, o nie :nono: Kazdego dnia męczy nas abyśmy robili wycieczki ( oczywiscie robimy ,ale co drugi dzień :smile: ), w wybrane przez niego miejsca ( wymysli np poszukiwanie traszek 300 km od miejsca naszego pobytu :lol: , mąż mu tłumaczy ze to zadaleko itd ale on "nie słyszy tego" - robi awantury, obraża sie itp. No wogóle duzo by pisać .... :mhm: Boszczzzzzzzzzzz, jak ja nienawidzę wakacji :why: Boszczzzzzzzzzz,jak jestem bezradana :bezradny:

 

Próbowałam juz "przeczekać, dac sobie na luz i nie budzic syna, efekt był wręcz przeciwny , wstawał o 20 -tej wkurw....ze spał cały dzien i zaczynał nocne zycie z napieprzaniem drzwiami itp.

 

Może macie dla mnie jakis pomysł? :uklon:

 

malibu, widać, że bardzo się troszczysz o syna. widać też, że on jest wymagający w stosunku do Was, może źle to zabrzmi, ale z tego co opisałaś to on swoją depresję jednak potrafi wykorzystać.... żebyście zrobili to, na co on ma ochotę... nie prosi a żąda, wie, że dostanie, zrobicie to co chce.

nie myślałaś, żeby czasem po prostu zostawić go w spokoju, pozwolić pocierpieć, jak nie chce to niech nie wstaje, niech śpi, a potem chodzi wku*wiony? piszesz, że próbowałaś to przeczekać. raz się nie udało - może spróbuj jeszcze raz? na początku może być gorzej, bo on jest przyzwyczajony, że dostaje co chce, więc to będzie naturalna reakcja, duża zmiana dla niego.

jak się domaga wycieczek, szczególnych atrakcji to zapewnić go, że się go bardzo kocha i powiedzieć, że niestety pewnych rzeczy nie jesteście w stanie zrobić. z Twojego postu odniosłam wrażenie, że on trochę Wami manipuluje i wywiera na Was presję. On jest chory, więc macie przy nim skakać i robić wszystko, by go zadowolić. moim zdaniem nie tędy droga, robicie mu tylko jeszcze większą krzywdę. pokazuj mu, że nie tylko on cierpi, ale również Ty, Wasza rodzina.

przepraszam, nie gniewaj się za te moje konkluzje... ale naprawdę wydaje mi się, że on ze swojego cierpienia potrafi zrobić niezły użytek. :roll:

 

-- 16 cze 2011, 09:40 --

 

Asiu, ale przecież Ty masz emocje chyba...przecież piszesz, że czujesz przywiązanie do terapeutki?

Mi kiedyś jeden chłopak z naszego forum też sugerował boreliozę, bo on miał boreliozę i też przestał odczuwać uczucia...no ale zrobiłam sobie test i nic nie wyszło, choć gdzieś czytałam, że te testy nie są 100%.... a Tobie Asiu w teście wyszło? Czy jak się o tym dowiedziałaś?

 

brak uczuć, raczej uwiązanie, straszne uzależnienie emocjonalne. :pirate:

ja nie wiem jak to jest z moimi emocjami, stałam się zupełnie inną osobą, nie czuję ich tak jak wcześniej. wciąż czuję się za szybą i jakbym nie była sobą, za mgłą, poza światem zewnętrznym, otępiona, robię wszystko mechanicznie...

w teście Western Blot wyszło mi zakażenie przewlekłe wynik dodatni.

a jaki Ty robiłaś test?

 

-- 16 cze 2011, 09:43 --

 

asiu,ale boreliza w pewnym sensie tłumaczy Twoje samopoczucie...Cały czas masz ją niezaleczoną? Tak by nie dawała objawów..

 

niestety, a teraz w czasie leczenia czuję się dużo gorzej, po prostu jakbym się cała sypała i w ogóle prawie nie kontaktuję z rzeczywistością. zaczęłam mieć też silne lęki. to ciekawe, bo jedna osoba na forum o boreliozie pisała mi, że jak zaczęła leczenie tymi ziołami to też pojawiły jej się właśnie lęki przed wyjściem z domu, przed światem, przed czymkolwiek, a wcześniej na antybiotykach tego nie miała, te zioła bardzo silnie działają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam o boreliozie i zaczęłam się zastanawiać. Bo mi się też wiele objawów zgadza... przeczytałam, że jeden test daje wiarygodność na poziomie 70&, inny 95% a inny jeszcze więcej...a ja nie wiem jaki test miałam robiony... w sumie gdy nastąpił u mnie zanik uczuć i zmiana osobowości i cały ten koszmar, to ciągle chodziłam po krzakach... to były akurat takie wyjątkowe miesiące w moim życiu...chodziliśmy po chaszczach, lasach, leżeliśmy w krzakach gdzie popadnie ( wiecie, byłam zakochana) itd. z moim byłym facetem przynajmniej raz na tydzień...Mama zawsze mnie prosiła, żeby uważała na kleszcze, żeby "się obejrzeć na ciele", ale ja to uważałam za ględzenie i kompletnie olewałam...nie robiłam tego nigdy.

Jak już wspomniałam poznałam chłopaka z forum, który wpadł w depresję, stracił uczucia, miał podejrzenia o schizofrenię prostą i okazało się, że też ma boreliozę...ale nie wiem czy ta borelioza była przyczyna jego dolegliwości psychicznych czy to się nałożyło...fakt, że ja zaburzenia psychiczne miałam już wiele lat prędzej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asia, nie przepraszaj, ja tez to tak widzę ale rozumiesz ze jestem w tym i nie bardzo wiem którą drogą iść , tak czuję sie szantażowana,manipulowana :why: ...nie tylko raz podejmowałam próbę "dania sobie na luz",zawsze kończyło się tak samo czyli jego mega złością=agresją w stosunku do nas, pogorszeniem nastroju i odmową leczenia - brania leków. :pirate: Tłumaczę, tłumaczę ...duzo z nim rozmawiam ale on to traktuje w kategoriach zlewania go, jego potrzeb ... Nie wiem co on chce osiągnąc ...przeciez nie możemy wiecznie traktowac go jak kaprysnego dziecka :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wciąż czuję się za szybą i jakbym nie była sobą, za mgłą, poza światem zewnętrznym, otępiona, robię wszystko mechanicznie...

Hmmm...mi od tego się zaczął zanik uczuć...tak "za szybą" czułam z rok czasu...tak jakby te uczucia gdzieś były za szybą, za taflą lodu, za ścianą,a ja nie mogłabym ich dosięgnąć,dotknąć, złapać, poczuć.. potem mi zupełnie jakby zanikły i przestał się zmieniać nastrój

Może sobie zrobię jeszcze raz ten test, o którym pisałaś...ten na boreliozę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, a nie myślałaś, żeby się zbadać jeszcze teraz w tym kierunku? borelioza daje koszmarne objawy psychiczne, sama wiem po sobie, bo ja jestem zupełnie inna niż 2 lata temu, a nic się wtedy w moim życiu takiego nie wydarzyło!!!!!!!! borelioza niszczy nie tylko moje ciało, ale i umysł, emocje, duszę... :(

znajdź na tej stronie artykuł "Borelioza - umysł w kleszczach": http://www.borelioza.org/artykuly.htm

włosy Ci dęba staną jak przeczytasz co borelia zrobiła z psychiką tej kobiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×