Skocz do zawartości
Nerwica.com

robertina

Użytkownik
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

2 obserwujących

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia robertina

  1. 1. Mam swój pokój, ale telewizor i rozmowy w nim słychać, ostatnio właśnie wkładam słuchawki w takiej sytuacji, ale głośna muzyka mnie drażni i nie może potem wyjść z głowy, więc nie jest to dobre rozwiązanie. Podwórka nie mam, bo mieszkam na 5 piętrze w bloku i to za dużo schodzenia i wchodzenia, żeby przeczekiwać na dworze taką wizytę. 2. Mam terapię na NFZ, ale psycholog ma własną teorię na to co ja czuję i kłóci się ze mną, że nie mam prawa czuć inaczej, niż on chce. 3. Postaram się być lepsza dla Mamy. Wczoraj miałam mega potężne załamanie i wiem, że Ją bardzo skrzywdziłam i rozpaczliwie szukam sposobu wynagrodzenia Jej tego, ale nie wiem, co by to mogło być. Umówiliśmy się, że będę po prostu wychodzić, kiedy będzie włączała wiadomości. 3. Ja z nimi o tym nie rozmawiam. Ale, ponieważ obserwuję te osoby, widzę co udostępniają i wiem, jak u nich jest. To niemożliwe nie wiedzieć. 4. To nie do końca o to chodzi. Są informacje, które nie robią na mnie wrażenia a są takie, które są dla mnie wstrząsające kto by ich nie podał. Więc tutaj nie tyle chodzi o podanie ich w przystępnej formie ile o ograniczenie dostępu do tych, które wywołują ten stan. A na takim kanale znowu będzie wszystko. Stąd dla mnie lepsze byłoby odcięcie się całkowite na kilka miesięcy. 5. Na razie bezpośrednio staram się nie zakładać złego scenariusza, to tylko takie mimowolne strachy. Odcięłam się i, szczerze mówiąc, gdyby nie pojawił się nowy problem, odcięcie się działałoby świetnie. Mam tak, że rozmawianie o złych emocjach znacznie mi je wzmaga i utrudnia mi wyjście z nich a, jeśli je stłumię i przegonię - jest dobrze i jestem sobie w stanie dać radę. Dziękuję serdecznie za zrozumienie. Masz 100% racji. Może się odezwę Ja właśnie wczoraj miałam wielki atak lęków, psychosomatyki i natręctwa i wiem, że bardzo Mamę w nocy skrzywdziłam, ale nie umiem tego naprawić... wiem, że bardzo chciała mi pomóc, ale nie rozumiała nawet, co się dzieje i dlaczego a ja nie pomogłam... potem prawie dostała wylewu i nigdy sobie nie wybaczę tego, co zrobiłam... Powiedziałam już kilka razy, że mnie tam SKATOWANO!!! Podobno mam objawy traumy po tym pobycie i wolę już umrzeć, niż znowu spędzić kilka miesięcy przywiązana do łóżka i faszerowana tak, że nie jestem w stanie mówić i kontrolować czynności fizjologicznych. Odebrano mi tam godność i poniżono, okradziono z prawie wszystkiego, z czym przyszłam i odmawiano posiłków i zamykano w sali na klucz. jeśli domagałam się spotkania z lekarzem, lub psychologiem. Nie pozwalano mi się myć częściej niż raz na dwa tygodnie i przyklejono mi spodnie taśmą do ciała, żebym nie mogła skorzystać z toalety. Wymieniać więcej? Już wolę do piekła, bo to i tak było piekło. To są jednorazowe konsultacje a ja potrzebuję wielomiesięcznej, regularnej terapii. Nie ma sensu nawet jeden raz dzwonić. Szybką pomoc dostaję od Mamy w dostatecznej ilości.
  2. Ale ja już powiedziałam, że jesteśmy z Mamą bardzo blisko. Nie ma nieporozumień, niczego sobie nie sugerujemy, tylko mówimy wprost. Problem jest taki, że Mama nie ma nerwicy i potrzebuje wiedzieć, co się dzieje na świecie a ja nie zamierzam jej od tego odcinać, bo ją kocham. Zresztą wiem, że i tak by się na to nie zgodziła - co najwyżej czekałaby mnie dwugodzinna rozmowa z wyciąganiem wszystkiego, co mnie trapi, czyli przeżywaniem tych emocji znowu. Po prostu, Mama rozumie sytuację, jak człowiek bez nerwicy - jeśli jest problem, to trzeba go rozwiązać a nie o nim zapominać. Cały czas słyszę, że problem zamieciony pod dywan będzie dręczył w nieskończoność i jeśli np. zacznę dyskutować z hejterem, to zrobi mi się lepiej. W sumie, większość ludzi faktycznie tak ma. Ale nie ja. Mama się z tym pogodziła, ale i tak proponuje mi wsparcie i doradza, co zrobić. A o wojnie Mama tematu nie zaczyna z koleżankami sama - to zawsze powie któraś z nich. A ja serio, nie wyobrażam sobie podejść do kobiety, z którą moja znajomość ogranicza się do ''dzień dobry'' i nawet nie wie o mojej nerwicy - ''dzień dobry, przepraszam, ale ja mam nerwicę i odczuwam lęk, kiedy mówi pani o wojnie, proszę uprzejmie przestać'' - to jakaś karykaturalna sytuacja, serio. Mama robi co może w takich chwilach, żeby zmienić temat, ale kiedy inne kobiety to podłapią, to już się niestety nie da.
  3. Ja właśnie czytam i oglądam obsesyjnie w internecie, telewizor tylko przypomina mi o tym, że mam sprawdzać, nie oglądam go. A na płatne serwisy niestety nie mam możliwości sobie pozwolić - jeśli mam wybór, oglądać wiadomości, albo jeść, to niestety, wybiorę to drugie. A, co do wyjazdu na wycieczkę, nie jest to u mnie realne - ja nawet po własnym mieście nie jestem w stanie się poruszać przez kombinację emetofobia + choroba lokomocyjna. Jeśli miałabym wyjechać, to pociągiem przez trzy doby i już tam zostać. I tutaj trafiam na ścianę. Drgawki, uczucie rozsadzania od środka, duszności ból w klatce piersiowej i silna nadwrażliwość na dotyk i dźwięki, bywa, że i krzyk, kiedy nie jestem już w stanie wytrzymać. To mit, który się nam przekazuje, żeby ludzie ryzykowali i nie wyjeżdżali z kraju ze strachu - pisałam z wieloma osobami z Ukrainy i wcale nie jest tak różowo. Tam nie ma normalnego życia, na wschodzie całe miasto dwa lata żyje w metrze, tam śpią, tam dzieci się uczą a pomoc humanitarna dowozi im jedzenie i leki. Wiele bym mogła napisać na ten temat, ale nie chcę sobie przypominać. Wiele obrazków z tych restauracji w ogóle zostało mi oznaczonych przez ludzi stamtąd jako fałszywe; zrobione na rok przed wojną i np., taka kawiarnia już tam dawno nie istnieje, bo została zniszczona przez pocisk pół roku wcześniej. Ludzie tam wszyscy są na antydepresantach a niektórzy co wieczór żegnali się ze mną na zawsze bo mówili, że nie wiedzą, czy się jeszcze obudzą i ten stres je wykańcza. Tam każdy dzień może być ostatni. A ja, z tak zaawansowaną nerwicą, jaką mam po prostu sobie tego nie wyobrażam i mam wybór - albo w porę uciec w bezpieczne miejsce, albo zostać a, kiedy już się zacznie po prostu popełnić samobójstwo, bo nierealne jest dla mnie coś takiego psychicznie wytrzymać. Ja uważam, że każdy jest wolnym człowiekiem i Mama mi nie wybiera, co mam oglądać, więc ja jej też nie będę. Poza tym, nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy Mama spędza czas z grupą, powiedzmy, trojga znajomych, zaczynają rozmawiać o wojnie a ja wchodzę i mówię do kobiety, która temat zaczęła - ale przepraszam panią, w tym domu się na takie tematy nie rozmawia i proszę przestać bo zaraz dostanę duszności. Wiecie co - jakby to mnie spotkało, uznałabym to za żałosne i tym bardziej rozmawiała jeszcze więcej, żeby wkurzyć wariata i zobaczyć, co zrobi. Mama nie jest moją niewolnicą, żeby jej ograniczać wolności osobiste.
  4. Nie ma opcji. Mama od rana je ogląda a ja już miałam cztery ataki paniki. Nie powiem jej o tym, bo to by było wredne - jak można decydować, co druga osoba ma oglądać? Mama mi nie wybiera tego, czym się zajmuję a oglądanie wiadomości jest ważne. A lekarza nie mam możliwości zmienić - mam emetofobię i chorobę lokomocyjną na raz, więc nigdzie nie dojadę a prywatnie mnie nie stać, bo nie jestem w stanie pracować - utrzymuje nas Mama z głodowej emerytury i po zrobieniu opłat i wykupieniu leków, zostaję nam kilkaset złotych na jedzenie. Jestem skazana na tego lekarza. Mylisz się. Mam bardzo bliski i ciepły kontakt z Mamą i zawsze mogę poprosić o pomoc i opowiedzieć, co czuję. Z tym, że ja z własnej woli tego nie robię, bo mówienie o negatywnych emocjach tak podkręcą moją nadwrażliwość, że jedyne ci to daj to dłuższe przeżywanie tych emocj a Mama jeszcze ze mnie wyciąga że szczegółami co się stało. Bez wsparcia negatywne emocje odczuwam 15 - 30 min a ze wspaciem nawet dwie godziny. Wiem, że jeślibym powiedziała, jak mi ciężko otrzymałabym dwugodzinną dyskusję z wypytywaniem co mnie gryzie, czego się boję, jak mi pomóc, czy ktoś mi coś napisał, co dokładnie czytałam, uspokajanie mnie, opisywanie co ona czytała itd. Czyli jedyne, co otrzymam, to przeżywanie tych emocji jeszcze raz a nie chcę wybuchnąć przy Mamie, bo będzie jej przykro. Dlatego nie chcę mówić. Dziękuję za życzliwość. Zawsze zostaje palnięcie sobie w łeb, ale to ostateczność, kiedy już wybuchnie ta wojna. Na razie chyba muszę się pogodzić, że mam 15 ataków paniki dziennie a moim jedynym hobby są portale informacyjne. Można to zrobić za darmo? Bo ja nie pracuję - nie jestem w stanie - i utrzymuje mnie Mama z emerytury 2300 zł. My nawet jeść musimy oszczędnie, więc płacenie za lekarza nie jest już możliwe. A przez emetofobię nie pojadę do innego.
  5. Nie wiem co ja robię źle, że nawet tutaj nie dostaję porady i pomocy. Zawsze i wszędzie tak jest, że ludzie myślą, że mam inne intencje, niż mam w rzeczywistości. A ja naprawdę, po prostu szukam pomocy. Udało mi się odciąć dzisiaj, do południa, ale potem mama włączyła telewizor na najwyższą głośność i tam o tym mówili tak, że nie byłam w stanie tego nie słyszeć i się zaczęło - dostałam ataku paniki, lęku, że coś przegapię a teraz już prawie godzinę siedzę i wpisuję w google najbardziej dramatyczne hasła i nie mogę przestać. Ja się nie odetnę od mamy. Odcięcie od internetu się nie uda, bo brak informacji = atak paniki. Nie mam już siły...
  6. Ja nie piszę na komunikatorach w telefonie, bo mam wadę wzroku i pisanie na takiej małej klawiaturze sprawia mi trudność. Z tego też powodu, jeśli chcę do kogoś coś napisać, muszę włączyć komputer. Ja w ogóle wcześniej miałam pasek wiadomości na pulpicie i wyświetlał mi powiadomienie o każdej nowej, ale kilka dni temu to usunęłam, bo już nie mogłam. Z tym, że martwię się że nawet pozbycie się tej karty nie pomoże, bo i tak będę wpisywać w google no i nie odetnę się od mamy, która ciągle o tym rozmawia ze znajomymi. Przede wszystkim, ja powinnam przestać o tym myśleć, ale nie umiem, bo to jest realna rzeczywistość tym razem a nie moje wyobrażenie. No właśnie. Obawiam się, że nawet jak to zmienię będzie tak samo - tj. będę wyszukiwać w google po najbardziej depresyjnych hasłach. A jak odchodzę od komputera to tylko o tym myślę i mówię. Ja nawet w nocy od tego nie odpoczywam, bo mi się to śni. Nie wiem, czy jest jakiś sposób, żeby się od tego uwolnić zanim będzie po wszystkim... chyba po prostu będę musiała to wytrzymać aż się skończy.
  7. Ja mam wrażenie, że w każdym temacie, jaki założę tutaj, otrzymuję odpowiedzi, że neguję każdą radę. Nie mam pojęcia dlaczego, bo wcale tego nie robię. Ale, już się przyzwyczaiłam, że moje wypowiedzi są odczytywane na opak (dlatego też tak ciężko mi znaleźć znajomych) i wiem, że problem jest we mnie. Niestety, nie umiem tego zmienić, bo ludzie koncentrują się na swoim złym odbiorze moich wypowiedzi, zamiast mi doradzić, jak mam jasno przekazywać myśli. Czyli mam rozumieć, że nikt poza mną, używający przeglądarki Edge nie ma w pierwszej karcie listy wiadomości i nie musi przez nią przejść, żeby cokolwiek wyszukać? Mogę zrobić screena, albo nawet nagrać, że ja tak mam. Z tego też tytułu, nie mam opcji odcięcia się od informacji, zachowując jednocześnie kontakt ze znajomymi, bo przecież muszę messenger wyszukać, prawda? Wyłącznie to miałam na myśli i prosiłam o radę co w takiej sytuacji zrobić. Niczego nie negowałam.
  8. Kiedy piszecie, że nie będzie, wywołujecie u mnie przekonanie, że tak. UTWIERDZACIE mnie w tym. U mnie działa ten mechanizm na odwrót - to samo mam przy hipochondrii. Im bardziej ktoś mi próbuje wmówić, że jestem zdrowa i czegoś nie będzie, tym mocniej ja w to wierzę i coraz trudniej mi jest przyjąć, że jest inaczej. Proszę, przestańcie to robić, bo wasze uspokajanie kosztowało mnie już dwa ataki paniki a nigdy w życiu ich dotąd nie miałam. Panu podziękuje, bo umie pan tylko straszyć. Ja nie jestem w stanie nigdzie dojechać z powodu emetofobii i nie studiowałam lata temu właśnie przez to. Poza tym, nie potrafię komunikować się z ludźmi i gdzie się nie znajdę po krótkim czasie nikt mnie nie lubi chociaż nie robię nic złego. W związku z tym jakieś studia to dla mnie rzecz nierealna a kontakt z ludźmi to ogromny stres, który znacznie pogarsza moje samopoczucie. Wyjścia na dwór też nie jestem w stanie zaplanować przez chorobę przewlekłą, która mocno mi ogranicza mobilność. A, kiedy tylko uruchamiam przeglądarkę, żeby z kimś popisać, mam wiadomości na pierwszej karcie i nie jestem w stanie ich nie zobaczyć, zanim nie wpiszę w google hasła ''messenger'' a jak już widzę to czytam. Więc nie mam możliwości zostawić sobie komputera ''tylko'' do kontaktu z ludźmi. Dlatego przyszłam po radę bo czuję, że sytuacja jest bez wyjścia. W rodzinie mojej mamy nikt w czasie wojny nie zginął. Nie mieli nawet jakichś szczególnie ciężkich przeżyć, poza jedną osobą wywiezioną na roboty przymusowe. A w rodzinie ojca nie mam pojęcia, bo rozwiódł się z mamą tuż po moim urodzeniu i nigdy mnie nie wychowywał, ale to nie ma znaczenia, bo i tak nie utrzymuję z nim kontaktu. Prawdopodobnie może to wynikać z tego, że interesuję się historią i przeczytałam bardzo wiele wspomnień z II Wojny Światowej, więc wiem czego po takiej wojnie się spodziewać.
  9. Czy ja tutaj jestem żeby od nowa przeżywać wszystko, co przeczytałam, szukając każdego artykułu z osobna i kończąc na ataku paniki na dobranoc i kolejnych koszmarach, czy żeby znaleźć sposób, jak się z tego błędnego koła uwolnić? Bo już sama nie wiem. Ale bardzo cię proszę, daj mi spokój, bo nie pomagasz a szkodzisz. Znowu się zaczynają natrętne myśli.
  10. Nie znam cię i nie wiem jakie masz intencje, ale mnie wcale nie uspokajasz a zmuszasz, żebym jeszcze intensywniej o tym myślała. Nie uważam też, żeby zwykły hobbysta mógł porównywać się do człowieka, który ukończył dane studia i spędził dekady w zawodzie. Ja interesuję się historią i czasem piszę opowiadania historyczne, które wymagają dużego researchu i wiedzy ale mądrzejszą od historyka się nie czuję. Przepraszam, ale to do mnie nie przemawia.
  11. Dla mnie wszystko, co produkują osoby nieznające się na wojskowości i niezajmujące się profesjonalnie analityką wojskową to są zwykłe fake newsy. Nawet nie będę tego czytać. Chciałabym tylko skromnie zaznaczyć, że 31 sierpnia 1939 roku ukazał się W GAZECIE artykuł obszernie wyjaśniający powody, dla których Niemcy nie zaatakują. Sądząc po tym, czego uczyli mnie w szkole, chyba jednak zaatakowali. Takie wypowiedzi tylko potwierdzają mi, że trzeba pakować manatki. I, kiedy coś takiego czytam, myślę, że jednak niektórym ludziom przydałby się ten atak i kubeł zimnej wody. Osiągnąłeś odwrotny skutek. Rozmowę na tym ucinam.
  12. TO SAMO mówili wszyscy dookoła mnie dokładnie na dzień przed tym, jak stało się sam wiesz co. Ja nie słucham obcych ludzi w internecie, tylko analityków, którzy mają jakąś wiedzę. Oni twierdzą, że tak będzie, ja im wierzę.
  13. Ja mam takie. Pisałam o tym już tutaj niejeden raz, możesz sprawdzić. W szpitalu, w którym byłam tak właśnie było. Nie kłamię. Z tym, że dla mnie w tej chwili rezygnacja z internetu = całkowite odcięcie się od ludzi i świata zewnętrznego, bo lęki nie pozwalają mi się z nimi spotykać w realnym życiu. W takim wypadku zostałabym sama z potężnym lękiem, że coś przegapię, prowadzącym do kolejnego ataku paniki. W tej chwili to, że piszą jest dla mnie jeszcze ostatnią odskocznią. Poza tym, nie odetnę się od mamy, która z kolei nie odetnie się od swoich znajomych, z którymi o tym codziennie rozmawia.
  14. Ale oni mi tam nie pomogą. Jedyne, co potrafią to bić i łamać człowieka. Terapii tam nie miałam ŻADNEJ. Tylko leki, które spowodowały, że robiłam pod siebie i nie byłam w stanie rozmawiać. NIE POMOGLI mi w najmniejszym stopniu a leczenie miałam dopiero po wyjściu z tego piekła. Mama chciała ich pozwać do sądu za to, co robili, nie zrobiła tego tylko dlatego, że błagałam ją, że nie chcę znowu tych katów oglądać. To tak, jakbyś kazała komuś wrócić do obozu koncentracyjnego, bo tam ''fajnie schudł'' a teraz jest za gruby.
  15. Ja nigdy w życiu do szpitala nie wrócę. Znęcano się tam nade mną. Byłam bita, głodzona i wiązana i po tym pobycie leczyłam traumę i silny nawrót nerwicy przez dwa lata, miałam mutyzm i nie kontrolowałam potrzeb fizjologicznych. Wolę już rzeczywiście umrzeć.
×