Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

boję się mężczyzn i swojej sexualności, może boję to trochę niewłaściwe słowo - raczej brzydzę. a mój popęd sexualny napawa mnie wstrętem i cieszę się, że znowu zniknął.

 

Smutne jest to, że przez różne zranienia i przykre doświadczenia życiowe, akt, który tworzy nowego człowieka, nową duszę, napawa niektórych z nas wstrętem, bólem, przygnębieniem... bo przecież bez seksu nie ma ludzi, nie ma nowych duszyczek. Przez ten fakt seks jest czymś doniosłym, ważnym i cudownym i jaka to ogromna strata i niesprawiedliwość, że tak nas okaleczono, że mamy trudności, aby to poczuć...

 

Ciekawe, czy te rany mogą się zagoić... czy są realne szanse...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciebie w efekcie tak silne zamrożenie uczuć. Ale jeśli nie zaczniesz o tym mówić w terapii to wróżę Ci cierpienie na wieki, a być może postęp choroby. No i musisz trafić na kogoś, przy kim będziesz chciała się otworzyć.

Swoją drogą, może w Tobie jest takie podświadomie przekonanie, że zasługujesz na uwagę i współczucie-ciepło tylko wtedy, gdy cierpisz najgorzej(w swoim przekonaniu), a twoja sytuacja jest tragiczna?

No właśnie tylko że ja jestem otwarta....powiedziałam terapeutce o wszystkim, jako, że nie odczuwam uczucia wstydu, nie było to trudne...powiedziałam każdą najmniejszą rzecz i jakby nic z tego nie wynika

A nie wydaje mi się, żebym zasługiwała na współczucie czy ciepło tylko wtedy gdy cierpię - to by było głupie. Przecież zanim zaczęły mi "zanikać" emocje, byłam bardzo wrażliwą dziewczyną, ale pełną życia, wiary we własne możliwości, lubiłam siebie i miałam przekonanie, że zasługuję na różne fajne rzeczy tak po prostu jak każdy człowiek...

No ale z psychiką się mogą dziać różne rzeczy - miałam wielki stres związany z wyprowadzką z domu zanim to się zaczęło, a potem jak zauważyłam pierwsze symptomy zaniku uczuć ( nie odczuwanie miłości i więzi z ludźmi) to sam ten fakt stał się traumatycznym stresem, bo nie wiedziałam co w tej sytuacji zrobić z Moim facetem...zmuszałam się do związku wiele miesięcy ( bo racjonalnie bardzo chciałam odzyskać miłość do Niego)...

Pewnie skoro można oślepnąć ze stresu, to można też stracić uczucia ze stresu.. tylko, że u mnie ten proces potem się pogłębiał...np nie odczuwam w ogóle nastrojów...tak bym chciała czuć znowu to "coś" gdy np. idę na wycieczkę do lasu, gdy są Święta, gdy wyjeżdżam na wakacje...jakiś inny nastrój...jakieś podniecenie, emocje...a u mnie null, dzień w dzień to samo, nie licząc tego, że jak wspomniałam raz na kilka miesięcy robi mi się "przebłysk" tak ja w tę sobotę gdy poczułam coś w kościele i potem jak mi tata piosenkę puścił...

 

-- 15 cze 2011, 10:33 --

 

Asiu, nigdy bym nie myślała, że borelioza to taka poważna choroba:( Mama zawsze od dziecka po każdej wycieczce w pole czy do lasu kazała " się obejrzeć" czy kleszcza nie mamy, ale ja to zawsze olewałam...raz tylko zauważyłam kleszcza...w pępku, a może miałam parę innych, ale nie słuchałam mamy..ale w toku wielu badań, które przeszłam, zrobiłam sobie także test na boreliozę i nic nie wyszło...choć czytałam, że te testy nie są stuprocentowe... Czy na tę boreliozę bierzesz jakieś leki? Jakie są jeszcze inne objawy prócz problemów emocjonalno-depresyjnych?

A ja wzięłam sobie zalecaną dawkę bromergonu i znów poczułam się lepiej...nabrałam chęci coś robić (czyli muszą się za tym kryć jakieś drobne emocje)...i jak tu nie myśleć, że mam coś z dopaminą, skoro bromergon to agonista dopaminy i tak samo przez 1,4 roku działał na mnie akineton - przywracał emocje...

 

Dziewczyny doradźcie. Chciałam jechać do prof. Rybakowskiego, bo on słynie właśnie z "biologicznego"podejścia do psychiatrii i jest spejcalistą od CHADU i schizofrenii...ale moi rodzice mi powiedzieli, że moja była lekarka ponoć powiedziała, że on co drugiemu stwierdza schizofrenię i faszeruje neuroleptykami...mi kiedyś też osobiście jedna pani psycholog powiedziała, że prof. Rybakowski to lubi dać neuroleptyk i jeśli jest lepiej, to stwierdza schizofrenię...więc nie wiem czy jechać...moi rodzice i tak nie uwierzą w diagnozę ( moja mama powiedziała, że ona z góry wie, że on mi stwierdzi schizofrenię, ale nic to dla niej nie znaczy) a ja się załamię do reszty... chyba nie ma to sensu, co? Tylko głupio, bo pisałam do Niego maile, powoływałam się na moją krewną...na pewno zauważyłyście, że jestem zagubiona co dalej...

Mam jeszcze opcję pojechać do tego Lublina na zupełnie niezależną diagnozę...bo jak to ujął lekarz u którego ostatnio byłam z mojej historii choroby wynika ciągłe wahanie między schizofrenią a zaburzeniami osobowości..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, ja naprawdę nie wiedziałam...czytałam przez jakiś czas ten wątek, potem przestałam i kilka dni temu powróciłam..naprawdę bardzo przepraszam za to niezręczne pytanie...bardzo przepraszam

 

nic się nie stało, naprawdę. skąd mogłaś wiedzieć. mój ojciec zmarł jak miałam 13 lat, a mama 4 lata temu po ciężkiej chorobie nowotworowej.

moja historia nie jest na tyle ciekawa, by o niej pamiętać ;)

 

 

Kasiu, a rozważałaś możliwość dwóch sesji w tygodniu? jesteś w takim stanie, że przydałyby Ci się moim zdaniem częstsze spotkania z terapeutką... raz w tygodniu to niewiele przy Twojej obecnej sytuacji... tak mi się wydaje... a skoro teraz nie możesz pójść na dzienny..

 

tak, zastanawiam się nad tym. pozostaje kwestia finansowa, bo to jest nietanie.

 

 

Korba, PRZYTULAM CIĘ MOCNO!!!!!!!!!!! :*****

Ciągle mam nadzieję, że spotkamy się na 7f....

Musisz czuć się tak potwornie samotna i opuszczona... a skoro "chcesz" umrzeć i tak, więc co Ci szkodzi? Chodź do ludzi, na 7f, przynajmniej popłaczemy RAZEM, pogadamy, nie umieraj jeszcze.

 

naranja, dziękuję Ci bardzo. wspominałam pewnie, że mam siostrę, ale nie mam od niej żadnego wsparcia, ona nie akceptuje mojego zaburzenia, ignoruje mnie, nawet nie rozmawiamy o moim samopoczuciu. pierwsza i ostatnia nasza rozmowa o borderze skończyła się okropną awanturą. wczoraj przeglądałam ulotkę leku, który biorę i pisało w niej, że pojawiają się myśli s. i nadmierna nerwowość i warto uprzedzić o tym bliskich, no cóż, a kogóż to ja mam uprzedzić.. strasznie przykro mi się zrobiło.

 

miałam wczoraj koszmarne popołudnie i wieczór, wręcz psychotyczny nastrój, nastawiony na skrzywdzenie siebie we wszelkie możliwe sposoby. nie wiem jak udało mi się to powstrzymać, bo byłam w istnym szale, ale w końcu odstawiłam używki i zrobiłam herbaty zielonej, położyłam się i zasnęłam. ostatnio bardzo dużo śpię. wyłączam się i zasypiam na wiele godzin, nawet o 19.00 wieczorem.

jestem załamana swoim stanem, oczywiście dziś czuję ogromną słabość, ból, znowu siedzę i odliczam godziny w pracy. chcę do domu, chcę się położyć.

 

 

poza tym anoreksja może być też czymś, dzięki czemu nie jestem/nie będę sama jak już skończę studia i moja terapeutka pójdzie na urlop. za każdym razem wpadałam w anoreksję jak kończył się jakiś edukacyjny etap w moim życiu, bo traciłam cel, którym żyłam, tuż przed jego osiągnięciem nie widziałam niczego poza nim, jadłam coraz mniej, koncentrowałam się tylko na nim, tak jakby nic innego nie było ważne.

 

Asiu, a nie myślałaś o pójściu na terapię na oddział dzienny na czas wakacji? co o tym sądzisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, no jak widzisz u mnie jest wiele przyczyn, dla których coś mnie pchnie do anoreksji... ale chyba najważniejszym powodem jest lęk przed brakiem kontroli nad tym, co się dzieje z moim ciałem, bo borelioza wszystko mi rozregulowuje, co mnie doprowadza do szewskiej pasji!!! więc przynajmniej jedzenie i wagę mogę kontrolować, a to mi daje poczucie bezpieczeństwa, panowania nad swoim ciałem. nie mogę skończyć tak jak mój dziadek, jedyny mężczyzna w mojej rodzinie. zmarł na raka żołądka. wykryto go u niego zbyt późno, męczył się „tylko” 3 miesiące. miałam wtedy 7 lat. pamiętam tylko jak rano babcia robiła mu lewatywy, a ja się odwracałam, bo się bałam (spaliśmy w jednym pokoju). był przeraźliwie chudy. gdy trafił do szpitala to lekarz nie chciał go już nawet operować, nic nie dało się zrobić. dlatego tak chcę kontrolować każdy kawałeczek mojego ciała – żeby nic mnie nie zaskoczyło. panicznie boję się niezdrowych produktów. miałam dwa lata temu podobne objawy do mojego dziadka – straszne zaśluzowanie organizmu, rzężenie, odksztuszanie wciąż dziwnej wydzieliny. wcześniej mówiono o tym katar żołądka, ale to głupie gadanie, to po prostu było silne zaśluzowanie i grzybica, a nie na darmo mówi się o poszczególnych stadiach grzybicy, że jak się jej nie leczy to zjada człowieka i robi się najpierw biały rak, a potem czarny rak, i w końcu następuje śmierć.

wariuję, gdy nie mam wpływu na to, co się ze mną dzieje, z moim ciałem. nie dopuszczę do sytuacji, że będzie już za późno, że mnie to zaskoczy. wolę wiedzieć wszystko. jeśli mam umrzeć to chcę mieć to pod kontrolą. może stąd moje anorektyczne zapędy.

nienawidzę niewiedzy i niepewności, wciąż się doszukuję, co jeszcze może być przyczyną mojego stanu. chcę wiedzieć wszystko. nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu. nie będzie ze mną jak z dziadkiem - nagle i z niewiadomego powodu.

zdrowe odżywianie i kontrolowanie jedzenia, wagi dają mi namiastkę kontrolowania tego, co się dzieje z moim ciałem, a borelioza wywróciła mi wszystko do góry nogami.

nienawidzę szpitali. traktuję je jak miejsce, z którego już się nie wychodzi. tak samo lekarzy, którzy nie potrafią pomóc.

po śmierci dziadka wyparłam go z pamięci. jakby nic się nie wydarzyło. zaczęłam się tylko bardzo bać zmarłych, cmentarzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie tak - jeśli przesadzisz z anoreksją to ona może zawiesić terapię i wylądujesz w szpitalu. Chyba więc lepiej zacząć mówić o tym, co jest POD objawami...

podpisuję się pod tym, co napisała naranja

 

to nie chodzi tylko o to, że boję się, że mnie terapeutka zostawi, ale o jej urlop

Asiu, ale nie zostajesz sama na całe wakacje, tylko na 3 tygodnie. wiesz, że to szybciutko zleci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, to niektóre objawy:

 

Następujące objawy wiąże się z przebiegiem przewlekłej boreliozy:gorączka, poty, dreszcze, fale gorąca z nieznanych powodów,

zmiana masy ciała (przybranie lub utrata),

zmęczenie (napadowe lub stałe), ociężałość, słaba wytrzymałość fizyczna,

bezsenność, płytki sen,

bezdech nocny,

wypadanie włosów z nieznanych powodów,

drętwienie kończyn lub tylko palców, budzące ze snu (czasem bardzo zmienne),

drętwienie języka, zwłaszcza jego czubka lub warg, zaburzenia smaku,

bóle gardła,

bóle jąder,

bóle bioder,

bóle i kurcze mięśni,

tiki mięśni twarzy lub innych mięśni,

bóle głowy, zwykle części potylicznej,

bóle i obrzmienia stawów, często zmienne i wędrujące,

sztywność stawów i kręgosłupa szyjnego, trzeszczenie szyi,

bóle zębów (bez wyraźnych powodów stomatologicznych),

nieregularność menstruacji z nieznanych powodów,

nieoczekiwana laktacja, bóle piersi,

podrażniony pęcherz lub zakłócenie działania pęcherza moczowego,

utrata sprawności seksualnej lub libido,

bóle i podrażnienie żołądka,

refluks żołądkowo-przełykowy,

zmiana rytmu wypróżnień (zaparcia lub biegunka),

bóle w klatce piersiowej i w żebrach,

przeszywające bóle,

krótki oddech, kaszel, zadyszka,

skoki pulsu i ciśnienia krwi,

bloki serca lub inne arytmie (zwykle zmienne i oporne na leczenie), szmery w sercu,

kardiomiopatia przerostowa,

kłucia, mrowienie o zmiennym charakterze, utrata czucia jak w polineuropatii, palenie skóry,

zapalenie nerwu trójdzielnego,

paraliż twarzy (paraliż Bella),

zaburzenia widzenia: podwójne rozmyte widzenie, czarne plamy w polu widzenia, nadwrażliwość na światło (zwykle badanie okulistyczne nie wykazuje zmian),

zaburzenia słuchu: dzwonienie w uszach, bóle uszu, nadwrażliwość na dźwięk,

nasilona choroba lokomocyjna, zawroty głowy, utrata równowagi,

zła tolerancja alkoholu i nasilanie się objawów po alkoholu,

zaburzenia koncentracji i otępienie: trudności w znalezieniu potrzebnego słowa, problemy z rozumieniem tekstu czytanego, wzmożona ilość błędów ortograficznych, trudności w rozumieniu dłuższych zdań lub szybkich dialogów, liczne wypadki 'z nieuwagi', zapominalstwo, luki pamięciowe, dezorientacja, uczucie 'odrealnienia',

zmiany nastroju, drażliwość, depresja,

'parkinsonowskie' drżenia rąk i innych części ciała,

objawy dystonii, atetozy

czterotygodniowa cykliczność symptomów: dwa tygodnie lepiej, dwa tygodnie gorzej,

nadwrażliwość skóry, bolesność na dotyk,

idiopatyczne zapalenie prostaty,

nadwrażliwość na chemikalia i zapachy,

nietypowe ataki padaczkowe,

zapalenie wątroby,

porażenia nerwów obwodowych.

 

na boreliozę leczę się tzw. protokołem Buhnera, to silne zioła, alternatywa dla kombinacji antybiotyków...

żeby było śmieszniej w ogóle nie pamiętam kleszcza w życiu. :mrgreen:

 

-- 15 cze 2011, 10:21 --

 

Kasiu, jestem z Ciebie bardzo dumna, że wczoraj dałaś radę.... :****

jeśli będziesz mogła sobie pozwolić na to finansowo to może chociaż co drugi tydzień miej sesję 2 razy w tygodniu? nie możesz być sama z tym wszystkim, potrzebna Ci fachowa pomoc!

 

jeśli chodzi o dzienny to może i bym się wybrała, ale jak skoro przy tych ziołach ledwo wyjdę na spacer? :( a w wakacje zamierzam jeszcze dowalić borelii innymi specyfikami. mam nadzieję, że sama się przy tym nie przekręcę. :mrgreen::pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, a widzisz tą głęboką sprzeczność w tym, co piszesz? Tak bardzo dbasz o zdrowie, boisz się niezdrowych produktów, dbasz o jakość diety, leczysz się, chodzisz na badania, a z drugiej strony się wyniszczasz, czyli doprowadzasz się do tego, przed czym się najbardziej bronisz. Asiu, wiesz, że anoreksja, to jest tylko pozorna kontrola? To nie Ty masz kontrolę, to ona ma kontrolę nad Tobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie tylko że ja jestem otwarta....

 

Emocjonalnie...?

 

powiedziałam terapeutce o wszystkim, jako, że nie odczuwam uczucia wstydu, nie było to trudne...powiedziałam każdą najmniejszą rzecz i jakby nic z tego nie wynika

 

A co ma wynikać z samego gadania?

Wiesz, ja jak jestem odcięta od emocji to też mogę powiedzieć o WSZYSTKIM.

Ale bez przeżywania nie będzie zmiany w samopoczuciu.

 

Musisz chyba znaleźć taką osobę przy której poczujesz, że chcesz się otworzyć, poczuć coś.

Chyba najpierw warto byłoby popracować nad tym, co podtrzymuje Twoją emocjonalną blokadę, bo przecież ona z jakichś powodów jest. Dobry terapeuta może Ci pomóc w tym. Nie dziwię Ci się, że chłodny niezaangażowany analityk z 7f Ci w tym nie pomógł, Tobie chyba jest potrzebna bardziej dynamiczna metoda, z osobą bardziej aktywną i empatyczną. Zastanów się może przy jakich osobach-terapeutach masz najsilniejszą, a przy jakich najmniejszą blokadę. No i zastanów się, czy jesteś gotowa na większe cierpienie niż teraz - bo gdy odmrozisz emocje to najprawdopodobniej zetkniesz się z bardzo trudnymi i bolesnymi uczuciami. Tak widzę to Twoje zamrożenie, choć oczywiście mogę się mylić...

 

Mam też wrażenie, że paradoksalnie nie chcesz się - z jednej strony- pozbyć tego "braku uczuć", być może właśnie ze względu na to, że ta znieczulica broni Ci przed trudnymi emocjami? Ty się wręcz identyfikujesz z tym swoim objawem, nawet Twój nick to "Brak uczuć" - może aby (podświadomie!) pokazać ludziom, że Ciebie niczym nie można zranić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, a widzisz tą głęboką sprzeczność w tym, co piszesz? Tak bardzo dbasz o zdrowie, boisz się niezdrowych produktów, dbasz o jakość diety, leczysz się, chodzisz na badania, a z drugiej strony się wyniszczasz, czyli doprowadzasz się do tego, przed czym się najbardziej bronisz. Asiu, wiesz, że anoreksja, to jest tylko pozorna kontrola? To nie Ty masz kontrolę, to ona ma kontrolę nad Tobą.

 

Kasiu, widzę. :roll: ale... wiem, że to chore myślenie..., ale mimo leczenia nie wierzę, że z tego wyjdę, no i nie znoszę tej niepewności, więc tak jakbym chciała zdecydować, że skoro mam umrzeć to będę mieć przynajmniej to pod kontrolą, właśnie przez powolne wyniszczanie się. nie wiem jak to wyjaśnić. wolę umrzeć mając świadomość, że sama się do tego przyczyniam, kontroluję to niż że borelioza mnie powoli dobija a ja nie mam na to żadnego wpływu. właśnie ten brak wpływu doprowadza mnie do szaleństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, PRZYTULAM CIĘ MOCNO!!!!!!!!!!! :*****

Ciągle mam nadzieję, że spotkamy się na 7f....

Musisz czuć się tak potwornie samotna i opuszczona... a skoro "chcesz" umrzeć i tak, więc co Ci szkodzi? Chodź do ludzi, na 7f, przynajmniej popłaczemy RAZEM, pogadamy, nie umieraj jeszcze.

naranja, dziękuję Ci bardzo. wspominałam pewnie, że mam siostrę, ale nie mam od niej żadnego wsparcia, ona nie akceptuje mojego zaburzenia, ignoruje mnie, nawet nie rozmawiamy o moim samopoczuciu. pierwsza i ostatnia nasza rozmowa o borderze skończyła się okropną awanturą. wczoraj przeglądałam ulotkę leku, który biorę i pisało w niej, że pojawiają się myśli s. i nadmierna nerwowość i warto uprzedzić o tym bliskich, no cóż, a kogóż to ja mam uprzedzić.. strasznie przykro mi się zrobiło.

 

miałam wczoraj koszmarne popołudnie i wieczór, wręcz psychotyczny nastrój, nastawiony na skrzywdzenie siebie we wszelkie możliwe sposoby. nie wiem jak udało mi się to powstrzymać, bo byłam w istnym szale

 

Korba, heloł, nie odpowiedziałaś mi o 7f. Za to napisałaś dużo o tym, że chcesz siebie skrzywdzić. Jak będziesz na oddziale to chociażby uprzedzisz lekarza albo mnie i inne osoby. Ja rozumiem Twój dylemat, ale... to co robisz to jest moim zdaniem straszny paradoks! Ty romansujesz ze śmiercią, jesteś w samobójczym szale, a jednocześnie trzymasz się swojej pracy jak rzep psiego ogona. Czy wiesz, że jak zrobisz sobie krzywdę na śmierć to zarazem stracisz tę pracę? ;) Piszę to w taki sposób, bo nie umiem chyba inaczej przekazać Ci, jak się martwię tym, co robisz. Pomyśl, skoro tak, jak żyjesz teraz, jesteś w takim stanie, że możesz się zabić to co Ci szkodzi zaryzykować?? Więcej niż życia już się stracić nie da.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olaboga, Asiu...no to naprawdę przykra choroba... co do tego czy nie piszesz o niej za dużo, to jeśli o mnie chodzi możesz pisać tyle, ile czujesz potrzeby...to zawsze coś daje, takie "wygadanie się"...nawet mi z moimi osłabionymi emocjami... poza tym ja się dopiero niedawno włączyłam w forum, nie znam Waszych historii, więc możesz jeśli o mnie chodzi pisać o boreliozie ile chcesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, boisz się, bo jednak masz sporo do stracenia, choćby pracę. boisz się co powie siostra, siostrzeńcy. no i to dla Ciebie bardzo duża zmiana, choćby z powodu ciągłego obcowania ludźmi, bycia nie w swoim domu, który jest dla Ciebie azylem, wszystko tam (7f) jest dla Ciebie obce...

to całkowicie normalne, że się boisz i zapierasz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, a jeśli mogę spytać - bo może też pisałaś, ale zanim ja dołączyłam - czym spowodowana jest Twoja depresja? Bo rozumiem, że ma jakiś główny powód? Na przykład moja wynika z pustki, mam automatyczną depresję z tego powodu, że nie odczuwam dobrych i głębszych uczuć...a u Ciebie od czego to się zaczęło? Jak długo już masz tę depresję? Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha...czyli tak po prostu masz, tak? Bez jakiegoś szczególnego powodu? Nie to, że się czymś strasznie martwisz i dlatego, tylko tak Ci się ta depresja ciągnie latami raz jest lepiej a raz gorzej? Bo jak tak, to ja mam podobnie, tylko z biegiem lat było coraz gorzej. Tylko, że u mnie to wszystko się zaczęło jak miałam 22 lata i mnie były facet zastraszał, że kogoś zabije...wtedy wpadłam chyba w PTSD, nie otrzymałam fachowej pomocy, bo moja ciotka psychiatra myślała, że mam chorobę psychiczną i że sobie to wymyśliałam...więc ja z 1,5 roku żyłam w traumatycznym leku o życie swoje i bliskich...i miałam depresję spowodowaną poczuciem winy za ten związek...ciotka mi najpierw leki na schizofrenię zapisała :evil: oczywiście czułam się po nich fatalnie...no i potem sama wpadłam na pomysł seroxatu, przez który stanęłam na nogi...ale ciotka mi to latami zapisywała, a ja myślałam, że tak trzeba...razem go brałam 7 lat...myślę, że to znacznie obniżyło możliwości mojego mózgu w zakresie radzenia sobie SAMEMU i działania fizjologicznie....a do tego były ciągłe awantury w domu....potem mi się zrobiła bezsenność, zaczęłam spać tylko na neuroleptykach, bo nic innego (prócz oczywiście benzodiazepin) na mnie nie działało...zrobiła mi się nerwica natręctw na tle spania...i tak już 6 rok śpię tylko na lekach...odkąd zaczęłam stosować neurolpetyki w ogóle na nic nie miałam siły, byłam wiecznie potwornie zmulona i zmęczona i niewyspana, bo musiałabym spać chyba z 13 h dziennie, a na to nie było czasu...przez to znużenie poneuroleptyczne nie miałam na nic siły..wycofałam się z życia...robiłam 1/10 tego co innni...potem poznałam faceta, myślałam, że los się do mnie uśmiechnął, tylko, ze przez ten seroxat miałam juz spłycone uczucia...ale miałam duże libido i w ogóle było fajnie i radośnie i byłam przeszczęśliwa...zamieszkaliśmy razem, mi pozamieniali leki, straciłam libdio, przez ciągłe niewyspanie i depresję nie dawałam sobie rady w obowiazakch domowych, potem po kolejnej zmieni leku uzmysłowiłam sobie, że nie odczuwam miłosci, a potem, że w ogóle więzi z ludźmi i głębszych uczuć nie czuję...a potem kolejne szpitale...długo by mówić...

 

A jesteście spowolniałe z powodu tej depresji? Bo ja strasznie. Ogólnie psychorychowo. Tylko bym siedziała. A Ty Naranjo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nic nie jest tak po prostu... u mnie w domu od kiedy ojciec zmarł wszystko się popaprało. byłam bardzo zaniedbywanym emocjonalnie dzieckiem. byłam wiecznie sama z obowiązkami przerastającymi każde wystraszone nastoletnie dziecko. od tamtego czasu ja jestem ciągle sama. do tego musiałam opiekować się babcią chorą na parkinsona, wtedy mój wieloletni związek się rozpadł, bo również wtedy miałam nasilone objawy bpd, których nikt nie zauważał, a ja myślałam, że to mój wredny charakter. śmierć babci też była dla mnie traumatycznym przeżyciem. potem moja mama, która spędziła 15 lat w rpa wróciła, miała raka i w męczarniach zmarła. od tego czasu - od 4 lat wszystko się u mnie z roku na rok pogarsza. jestem od ok 10 lat z przerwami na lekach, od kilku lat nie śpię bez środków nasennych, mam za sobą 2 próby samobójcze, liczne zachowania autoagresywne, fobię społeczną, nerwicę - których wcześniej nie miałam i nawracające epizody depresyjne. i tak jest coraz gorzej i gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i tak jest coraz gorzej i gorzej
:( skąd ja to znam

czyli wydaje mi się coraz bardziej prawdopodobna diagnoza dr Rosia, który powiedział, że ze stresu zareagowałam objawami schizofrenicznymi...

tylko on to kazał leczyć dawką 600mg solianu albo 12 mg fluanksolu...podobno to odblokowuje uczucia...tylko który człowiek to zniesie...ja czytałam nawet wpis osoby naprawdę chorej na schizofrenię, która przy 9mg fluanksolu czuła się jak trup...ja reagowałam wzmożonym niepokojem nawet na 0,5-1 mg....bo u mnie jest ten problem, że równocześnie mam zahamowaną aktywność, siedzę jak człowiek mega chory psychicznie i nic nie robię, a z drugiej strony mam wysoki poziom niepokoju i trudno mi dobrać leki...jest to wręcz niemożliwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

równocześnie mam zahamowaną aktywność, siedzę jak człowiek mega chory psychicznie i nic nie robię, a z drugiej strony mam wysoki poziom niepokoju

 

u mnie jest podobnie, blokada, paraliż przed aktywnością, zmęczenie, a w środku rozedrganie, niepokój, lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a do pracy to ja się nie nadaję.... siedzę w niej, żeby się nie czepiali, ale cierpię tu straszliwe męki.

o Jezu, skąd ja to znam...tylko że ja tak któryś rok...z licznymi przerwami na pobyty w szpitalach:(

Kasiu, jeśli czujesz, że Cie to może uratować to powiem tak: wypieprzaj na ten oddział dzienny...może gdybym ja w porę gdzieś pojechała gdy już miałam dość, to może by mi nie zanikły uczucia

 

A słuchajcie jest możliwe, żeby zab. osob. wyszły DOPIERO w dorosłym zyciu? Bo mi jako dziecku i nastolatce poza okresowymi objawami nerwicowymi to nic nie było...parłam do przodu jak czołg

 

-- 15 cze 2011, 14:30 --

 

Kasiu - a jakbyś wzięła 2 tyg. urlopu i wyjechała sobie gdzieś? Poczułabyś przyjemność i relaks? Mogło by to być jakieś specjalne miejsce: SPA, klasztor kamedułów albo coś co akurat Tobie by przypasiło..

U mnie takie rozwiązanie niestety nie wchodzi w grę, bo ja z tej pustki mam 100% anhedonię i nic mi nie sprawia przyjemności, w ogóle mnie nawet nie angażuje...ja chodzę do pracy, żeby mieć jakieś zajęcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×