Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

New-Tenuis, wiola173, Monika1974, ja nie mam takiej pracy, którą można robić wtedy, kiedy się ma czas. Jak się trafia projekt, to trzeba być na 100% dyspozycyjnym. To jest duża praca zespołowa i nie mogę powiedzieć, że ja swoje zrobię popołudniu. Sytuacja w firmie jest kiepska teraz...

Postanowiłam się przyczaić na chwilę i zobaczyć, co będzie.

Zrozumcie, nie jest mi łatwo. Ja się trochę rozbestwiłam i cackam się trochę ze sobą, przyzwyczaiłam się, że miałam taką dużą wolność, że mogę tak po prostu sobie nie przyjść do pracy. Ale przekroczyłam już pewne granice. Powinnam była dawno to zrobić, te rozbite zwolnienia wykorzystać w jedno i iść na dzienny w październiku, wtedy kiedy byłam umówiona na rozmowę, ale zerwałam staw skokowy dzień wcześniej i nie poszłam.

Teraz nie jest to odpowiedni moment. Nie wiem, kiedy będzie, ale postaram się podejść terapeutycznie do pracy. Mieć tam taką terapię grupową. I nie mogę sobie tak bardzo pobłażać, jak to robiłam do tej pory. Zrobiłam się miękka i rozlazła. Nigdy taka nie byłam. Zawsze byłam silna i chcę znowu taka być.

 

Kasiu, moim zdaniem bardzo rozsądnie piszesz. Oczywiście nie chodzi mi o to, że masz zawsze być silna itd., ale podjęcie walki i chodzenie do pracy jest moim zdaniem jak najbardziej wskazane, a nawet może mieć działanie terapeutyczne tak jak piszesz. Nie trzeba być ciągle silnym w każdej sytuacji, ale też niedobrze jest przesadzać w drugą stronę, tak więc ja myślę, że podjęłaś bardzo słuszną decyzję. I szczerze Ci powiem, że ja na Twoim miejscu zrobiłabym tak samo. Leczenie to też nabywanie umiejętności radzenia sobie w normalnym świecie, życiu, a nie byciu od niego odizolowanym. Trzymam mocno kciuki i wierzę, że będzie dobrze. :*

 

-- 12 cze 2011, 10:57 --

 

brak uczuć, Bo Ty kochanie masz uczucia, tylko głęboko zakopane.

Cieszę się, naprawdę się cieszę,że coś pozytywnego zaczęło się u Ciebie dziać.

 

jestem dokładnie tego samego zdania.

i też się bardzo cieszę, brak uczuć, że jest u Ciebie choć odrobinkę bardziej pozytywnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, jetem drugi dzień u moich rodziców i trzyma się lepiej niż będąc sama ze swoją pustką...nic wielkiego, uczuć wyższych nie czuję, ale mimo wszystko jakoś to raźniej wśród ludzi...na dzień dzisiejszy najbardziej przeszkadza mi nie pustka i cierpienie, a lęk...właśnie niedawno po pdstawieniu wenlafaksyny zaczęłam odczuwać lęk...będę brała spamilan na to, żeby nie faszerowwac się benzo. Wczoraj siedzialam wieczorem z rodzicami i siostrą i było całkiem ok...co prawda przez moje wycofanie emocjonalne nie umiałam sie zaangażować i np. śmiać z ich żartów, inna sprawa, że oni pili wino i mieli głupawę, a ja nie mogłam ze względu na leki, ale było powiedzmy - ok. Zresztą prawie codzień wieczorem jest lepiej, co wg psychiatró dowodzi zaburzęń nastroju. Potem Tata mnie zawołał, puścił mi pieśń (hitlerowską!) z filmu "Cabaret" i była to pieśń bardzo podniosła i sielnakowa (o to chodzi w tym filmie, pokazane jest jak "niewinnie" rodzi się faszyzm") i powiem Wam - poczułam to. Normalnie już od 1,5 roku jestem zobojętniala na muzykę, ale ta melodia miała w sobie co ś i nawet we mnie wywołała podniosłe uczucia - oczywiście nie w stronę faszyzmu;). Wiecie jak się ucieszyłam. To dowodzi, że GDZIEŚ JAKIEŚ uczucia mam, tylko och nie potrafię na codzień odczuć. I widzę, że żadne ŚWIADOME dzialania jak rozmowa z psychologiem pozawczo-behawioralnym nie działają na to... a wystarczy ze pojechałam do rodziców i wyjątkowo nie rpawili mi kazań tylko po porstu siedzieliśmy i rozmawialiśmy ze sobą i to już na mnie jakoś pozytywnie podziałało...potem jeszcze moja siostra nie omieszkała mi "dosrać" ( to u niej codzienność) i też poczułam, że mnie to zabolało...nie tak dotkliwie jakbym to czuła jakiś czas temu, ale poczułam...niestety nie potrafię czuć uczuć co innych ani uczuć pozytywnych...i widzę że moja psychoterapeutka cho ć bardzo miła i rzeczowa - nei ma pomsyłu i warsztatu chyba na to...7 miesięcy intensywnego uczęszczania do niej i dawnia z siebie wszystkiego co mogę - nie przyniosło żadnych zmian. Podobnie jak pobyt w Krakowie...

 

Kasiu, a powiedz mi czy zauważyłaś, że fluanksol jakoś pogłębił Twoje uczucia czy w ogóle na nie jakoś wpłynął? Bo moje psycholożka jest za tym, zebym brała ten lek...(swoją droga dziwne, że psycholog mówi lekarzowi jaki lek mam brać)...

A dzis nie jest aż tak źle...robię z mamą placek, trochę się zmuszam, bo tak sama z siebie to ja chęci nie mam i lek czułam taki, że musiałam clonazepam wziąć, ale ogólnie jest znośnie...nawet wymysliłam, że pojedziemy z moja mamą i moim byłym do lasu i nad rzekę...co rpawda nie odczuwam przyjemnosci i radosci, ale nie opdczuwam też tego potwornego cierpienia...tylko niepokój taki, lęk, obniżenie nastroju, ale da się zyć

 

http://www.youtube.com/watch?v=bs5bnVoZK4Q

No normalnie jestem cała w ciarach jak tego słucham...czyli moja podświadomość przynajmniej reaguje ...

Swoją drogą mój Tata mówi, że Cabaret to świetny film, wart objerzenia...no i nie sposób słuchając tego nie myśleć o paranoiczności tego systemu i o naszych chłopcach, kwiecie polskiej młodzieży,zwłaszcza warszawskiej, tak tragicznie poległej za takich świrów:/

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_ chyba chodzi o miłość, radość, przyjemność (choć to wydaje mi się bardzo prostym uczuciem - jeśli takie określenie istnieje)

 

a może chodzi Ci, brak uczuć po prostu o pozytywne uczucia?

 

a może wcale nie jest tak, że nie odczuwasz tych wyższych/pozytywnych uczuć, tylko tych złych emocji jest tak dużo, że to one nie dają dojść do głosu tym dobrym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

into the void, no ale to nie są wyższe uczucia tylko przyjemne. jeśli ktoś ich nie odczuwa to znaczy, że po prostu jest w życiu nieszczęśliwy, z powodu swojej życiowej sytuacji. :bezradny: i to jest dla mnie normalne, nie ma w tym nic dziwnego...

albo tak jak piszesz - tych uczuć trudnych, nieprzyjemnych, ciężkich jest tak dużo, że przytłaczają one całkowicie te przyjemne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i już lepszy natsrój minął...juz jest pustka i szarość...zasgtnawiam się czy to faktycznie bromergon tak nie działa... bo tak samo kiedys na mnie działał akineton, który chyba tez jest agonistą dopaminy, ze przez 2,5 h po zazyciu trochę czułam...

 

Uczucia wyższe: miłość, przyjaźń, empatia, radośćm, smutek, przykrość, zachwyt, podziw, szczęście, współczucie, uczucia estetyczne, religijne, żal, żałoba... nie czuję takich rzeczy, które są związanez uczuciami do innych ludzi i uczuć przyjemnych

 

Ech, ja sie obawiam, że prof. Rybakowski za tydzień potwierdzi schizofrenię prostą...to będzie wyrok...następne kilkadziesiąt lat w takim cierpieniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, moim zdaniem bardzo rozsądnie piszesz. Oczywiście nie chodzi mi o to, że masz zawsze być silna itd., ale podjęcie walki i chodzenie do pracy jest moim zdaniem jak najbardziej wskazane, a nawet może mieć działanie terapeutyczne tak jak piszesz. Nie trzeba być ciągle silnym w każdej sytuacji, ale też niedobrze jest przesadzać w drugą stronę, tak więc ja myślę, że podjęłaś bardzo słuszną decyzję. I szczerze Ci powiem, że ja na Twoim miejscu zrobiłabym tak samo. Leczenie to też nabywanie umiejętności radzenia sobie w normalnym świecie, życiu, a nie byciu od niego odizolowanym. Trzymam mocno kciuki i wierzę, że będzie dobrze. :*

 

Dziękuję Asieńko :*

Zaczęłam myśleć, że robię błąd, nawet miałam poczucie winy, ale nie mogę postąpić inaczej, po prostu nie umiem.

 

Kasiu, a powiedz mi czy zauważyłaś, że fluanksol jakoś pogłębił Twoje uczucia czy w ogóle na nie jakoś wpłynął? Bo moje psycholożka jest za tym, zebym brała ten lek...(swoją droga dziwne, że psycholog mówi lekarzowi jaki lek mam brać)...

 

brak uczuć , nie wiem czy pogłębił uczucia, ale dodał mi energii do działania i pozwolił odczuwać z tego zadowolenie. ja bym na Twoim miejscu spróbowała z fluaxolem, powinien Cię trochę pobudzić i wyrwać z niemocy. z tego co piszesz widzę, że są w Tobie emocje, może z jakiegoś powodu boisz się ich i w akcie samoobrony je ukrywasz. ja tak miałam przez kilka lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strasznie się nad sobą rozczulasz, jak mało kto

Ty sobie współczujesz, więc nie gadaj że nie czujesz uczuć wyższych... a radość, miłość, przykrość itd. to uczucia, które moga być na co dzień, ale nie muszą.. nie musisz kogoś kochać, co w tym dziwnego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurka, okazało się, że moja mama od dawna czyta moje posty. Wczoraj ja na tym nakryłam, a teraz w dodatku poddała cenzurze to com piszę...z jednej strony to miłe, że się interesuje, z drugiej.... mam poczucie, że jestem poddana cenzurze...moja mama jest bardzo despotyczna...raz jak napisałam własną historię choroby do szpitala, to mi ją pokreśliła i wyszydziła. Teraz jak mamy jechać do prof. Rybakowskiego to moja mama cudownie zapomniała jak juz źle funkcvjonowałam od 2005 roku (bo to by mogło potwierdzić schizofrenię). Twierdzi, że NIC NIE PAMIĘTA. Typowy mechanizm wyparcia jak przypuszczam. I obawiam się, że u profesora też będzie mówić nieprawdę, byleby wyszło na jej. Strasznie zmienia rzeczywistośc, mówi nieprawdę, byleby tylko potwierdziła się Jej diagnoza, że mam zaburzenia os. a nie schizofrenię. Tylko ja bym chciała wiedziec niby jakie zab. osob. mam. W jakich jest taka pustka i brak zainteresowań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strasznie się nad sobą rozczulasz, jak mało kto

Ty sobie współczujesz, więc nie gadaj że nie czujesz uczuć wyższych... a radość, miłość, przykrość itd. to uczucia, które moga być na co dzień, ale nie muszą.. nie musisz kogoś kochać, co w tym dziwnego?

Zgadzam się z Tobą, Basiu.

 

Brak uczuć, obejrzyj koniecznie "Cabaret", bo to jest naprawdę rewelacyjny film. A scena, z której jest ta piosenka, jest przerażająca, bo ten młody człowiek, który śpiewa opowiada się za nazizmem i wszyscy wpadają w taki jakby trans, że aż główni bohaterowie są zmuszeni do wyjścia, bo zaczyna się robić nieprzyjemnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, A po co Ci mama u profesora? Będzie Cię trzymała za raczkę?

Wybacz, ale ja nie brałabym Jej na Twoim miejscu.

Też zawsze obok mnie wszędzie stała moja mama. Czułam Jej oddech na moich plecach.

Nie wiedziałam,że to źle.

W pewnym wieku, to naprawdę źle. Zwłaszcza, że nie wspiera tylko dowala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzę do lekarza z matką:) ale tym razem chcę, żeby Ona usłyszała jakie jest zdanie Profesora...bo jakby nie patrzeć mój stan jest na tyle poważny, że chcąc nie chcąć bez pomocy moich rodziców nie istnieję....nie chodzi o żadne rozcuzlanie się, raczej jest to coś w rodzaju sytuacji, którą ma zdaje się Naranja - choćby chciała, to nie jest w stanie egzystować w pełni samodzielnie...i bardzo mi zależy żeby moja mama USŁYSZAŁA na własne uszy diagnozę Profesroa, jaka by ona nie była ( a ciągle mam nadzieję, że to depresja, a nie schiza prosta), bo moja mama jest bardzo apodyktyczna i jak ja Jej powótrzę, to to podważy tysiąc razy, mam wręcz obawy, żeby się z Profesorem nie zaczęła kłócić, albo wyszydzać mnie jakby On powiedział, że to może być schizofrenia, bo juz takie historie były...

Nie rozumiem kwestii mojej pustki emocjonalnej, czasami - raz na kilka miesięcy coś się odblokuje tak jak wczopraj po poludniu...biorę pod uwagę wszystkie opcje od schizofrenii prostej po jakąś dziwną formę histerii czy dosocjacji czy zaburzeń konwersyjnycn w ramach których przestałam odczuwac uczucia... sytuację za takim nerwiocym interpretowaniem zjawiska nieczucia komplikuem fakt, że u mnie było płynne przejście od coraz więklszej depresji do stopniowego zaniku uczuć, przy czym najpierw wygasł mi nagle na citalopramie pociąg płciowy i nigdy nie wrócił ( a przedtem byłam bardzo namiętna) potem przestałam odczuwać miłość, potem w ogóle więź z ludżmi i uczucia względem innych, stopniowo włączała się anhedonia aż w końcu przestałam w ogóle odczuwać przyjemność i przestałam cokolwiek przezywać w secu...ten proces zaniku uczuć zajął jakieś 1,5 roku, to nie było jakieś nagłe zjawisko pod wyem jakiegoś wydarzenia...aczokliek przez ten czas cały czas miałam wieli stres z powodu przymuszanie się mimo wszystko do związku z chłopakiem, a potem z powodu ciągłego myślenia o schizofreii prostej...tak zamotałam swoją sytuację, że doprawdy nie wiem czy od dawna narastała mi choroba psychiczna, czy w miarę stresu i nakręcania się było coraz gorzej...a może jedno i drugie...

z tego co piszesz widzę, że są w Tobie emocje, może z jakiegoś powodu boisz się ich i w akcie samoobrony je ukrywasz. ja tak miałam przez kilka lat.

Ale jak? Że chciałaś czuć, a nie czułaś czy wolałaś nie czuć, bo to było zbyt bolesne?

 

-- 12 cze 2011, 20:54 --

 

Brak uczuć, obejrzyj koniecznie "Cabaret", bo to jest naprawdę rewelacyjny film. A scena, z której jest ta piosenka, jest przerażająca, bo ten młody człowiek, który śpiewa opowiada się za nazizmem i wszyscy wpadają w taki jakby trans, że aż główni bohaterowie są zmuszeni do wyjścia, bo zaczyna się robić nieprzyjemnie.

No tak się zorientoałam po tym fragmencie z piosenką..ale na youtube chyba nie ma w częściach...czy gdzies go mozna zobaczyc w necie? bo ja sciągac p2p nie umiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak? Że chciałaś czuć, a nie czułaś czy wolałaś nie czuć, bo to było zbyt bolesne?

 

Nie zastanawiałam się nad tym. Miałam za dużo przeżyć i w samoobronie przestałam czuć. Pewnie po to, by nie cierpieć. Ale to było całkowicie niekontrolowane i nieuświadomione. Na kilka lat zmieniłam się w robota. Do dziś terapeuci zarzucają mi, że mam problemy z odczuwaniem i tym bardziej przeżywaniem emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o której masz dzisiaj terapię?

 

terapię mam o 20.30, Kasiu. powiem Ci, że jakoś się odzwyczaiłam po tej przerwie... a przyzwyczaiłam do marazmu, braku intensywnych emocji, pustki i apatii.

 

-- 13 cze 2011, 10:54 --

 

A ja dziś nie mam terapii.

Mam przełożoną na środę.

Terapeutka dzwoniła. Dziś w Rybniku jest koncert Bryana Adamsa i mogłabym nie dojechać na czas, pewnie będą utrudnienia.

 

Bryan Adams... :105: chciałabym być na jego koncercie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×