Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Korba, popieram słowa Wioli. Jeśli nie pójdziesz teraz się leczyć to powiem wprost, że i tak stracisz pracę, bo nikt nie będzie trzymał pracownika chodzącego w kratkę. A tak posiedzisz na zwolnieniu, podleczysz się, przez ten czas będziesz spokojna finansowo. Nie ma nic cenniejszego od zdrowia .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, życie nie składa się tylko z pracy, a Ty się zachowujesz jakby to była jedyna rzecz na jakiej Ci zależy, dziewczyny mają rację trzeba się leczyć do skutku, zwłaszcza po takiej rozmowie, ciągnąć zwolnienie aż do wyleczenia.A potem? Nigdy nie wiadomo co będzie, może się będziesz śmiała ze swoich teraźniejszych obaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny, macie trochę racji, ale nie do końca

jeśli Kasia straci pracę to jak będzie żyć? co będzie jeść? będzie się wtedy z.o. przejmować?? popadnie w całkowitą depresję.......

bedzie łazić po terapiach... ile? miesięcy, lat? a potem co? co dalej...? to nie jest takie proste, jak się wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam się z Basią.

odpoczynek w domu odpada, pogrąży mnie tylko w depresji.

na razie muszę się spiąć, ustabilizować swoją sytuację w pracy i ewentualnie potem pomyśleć o oddziale dziennym.

niestety ja się sama utrzymuję, jak stracę pracę to będę w ciemnej dupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, a jak sobie wyobrażasz jej pracę w takim stanie? Mnie się wydaje,że ona już sięgnęła dna depresji. Co chwile chodzi na zwolnienie, szef się w końcu naprawdę wkurzy, bo ktoś za nią chyba musi wypełniać obowiązki jak jej nie ma.

 

Korba czy czujesz,ze dasz rady się spiąć? Ile razy próbowałaś?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic nie jest proste... ale jeśli Kasia nie podejmie leczenia to wydaje mi się że nie będzie lepiej... trzeba od czegoś zacząć... czasem kosztem innych rzeczy ale małymi kroczkami można dojść do celu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież zwolnienie można ciągnąć miesiącami a nawet latami. Oczywiście ,że nie ma się pełnej pensji, ale na przeżycie wystarczy. Wg mnie to lepsze rozwiązanie niż ciągniecie pracy za wszelką cenę. Kasiu Twój organizm od dawna się buntuje, masz tyle różnych dolegliwości, nie dasz rady pracować bez zwolnień. Czy utrzymanie pracy jest naprawdę tego warte? Czy nie lepiej zająć sie teraz intensywnie leczeniem, doprowadzić do dobrego stanu i potem szukać innej pracy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydaje,że ona już sięgnęła dna depresji.

 

człowiek jest w stanie znieść o wiele więcej niż nam się czasem wydaje, pytanie tylko jakie przyniesie to później skutki..

 

bądź co bądź, jeśli wisi się na włosku w pracy to lepiej pociągnąć zwolnienie..przecież tak długo jak będziesz się leczyć - nie mogą Cię zwolnić.. Korba lepsze chyba to niż zwolnienie z zaskoczenia (szef niby ostrzegł ale wynika z tego, że mogą powiedzieć goodbye z dnia na dzień).. idąc na zwolnienie masz szanse, że Twój stan się poprawi.. i może spokojnie zaczniesz szukać innej pracy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, niom, popieram Wiolę, posłuchaj głosu ludu na forum :smile: My patrzymy na Twoje zmagania obiektywnie, no i jesteśmy starsze (nie znaczy mądrzejsze). Wydaje mi się, ze dalsze próbowanie w Twoim przypadku nie ma najmniejszego sensu, lepiej brać pieniążki na zwolnieniu długim, niż zostać zwolnionym z dnia na dzień i zostać bez pracy i bez kasy.

 

Dodam, że jednak powinnaś pomyśleć o Krakowie, bo myślę,że Twoje wahania nastroju wymagają jednak czegoś stałego. A to będzie tak, na oddziale dziennym poddasz się euforii, po południu poczytasz forum i zaczniesz się wkręcać i znowu huśtawka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpoczynek w domu odpada, pogrąży mnie tylko w depresji.

na razie muszę się spiąć, ustabilizować swoją sytuację w pracy i ewentualnie potem pomyśleć o oddziale dziennym.

niestety ja się sama utrzymuję, jak stracę pracę to będę w ciemnej dupie.

No ja mam tak samo.

Ale ja do tego mam niezłe problemy z myśleniem.W ogóle byłam przed chwilą u mojego nowego lekarza i powiedział, że wszystko co ja wymieniam, to typowe objawy schizofrenii - brak uczuć, poczucie bycia za szybą, odizolowania od świata, nic nie robienie, kompletny zanik zainteresowań, uczucie pustki - wymieniałam mu to wszystko. Z drugiej strony on powiedział, że schizofrenii by przeczyło to, że wbrew temu, że nie odczuwam emocji, to się je u mnie wyczuwa - bo ja faktycznie reaguję jak panikara.To jest takie dziwne, w środku pustka, a na zewnątrz panika, lęk, przerażenie, rozpacz - ale ja w sercu nie czuję tych uczuć.Po drugie powiedział,że jest coś takiego jak Praecox Gafuehl

(http://pl.wikipedia.org/wiki/Praecox-Gef%C3%BChl) - kiedy pasychiatra "wyczuwa" schizofrenię u pacjenta, a u mnie się tego nie wyczuwa. To samo słyszałam już dosłownie od 10 innych lekarzy - że z jednej strony moje objawy są schizofreniczne, a z drugiej oni tego " nie wyczuwają". I ten lekarz powiedział, że nie dziwi się mojemu zamieszaniu, bo leczenie schizofrenii jest skrajnie sprzeczne z leczeniem zaburzeń osobowości. Ach i widział mnie 3 raz i powiedział, że zaburzeń osobowości on u mnie też nie widzi. Że widzi objawy nerwicowe i depresyjne. Potem się czułam już jak w rozmowie ze ślepym o kolorach, bo ja mu cały czas, że mam taką pustkę, że nic nie robię, że nie mogę nawet TV obejrzeć ani książki przeczytać, że nie jestem w stanie się zmusić do sprzątania - nie dlatego żebym miała taka depresję, tylko po prostu tak patologicznie mam wstręt do wszelkiej aktywności...że siedzę sobie całymi dniami otępiała i nic nie robię, nie odczuwam żadnych bodźców. On powiedział, że jak chodzę 7 miesięcy na terapię i nic to nie dało, to nie ma sensu chodzić. Niestety podczas całej tej rozmowy znów miałam skojarzenie ze schizofrenią prostą, która chyba idealnie mnie opisuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hm.. a dla mnie to głęboka depresja.. przecież Ty brak uczuć wiesz jakich emocji Ci brakuje, jakie one były, z czym się wiązały, kiedy je czułaś.. znasz nie tylko ich nazwy ale ich znaczenie.. mam też trochę wrażenie jakbyś sama w jakimś niewiadomym, nie znanym może nawet przez siebie, celu to wszystko nakręcała. Nie piszę tego złośliwie i nie jest to żaden zarzut.. ale tak odczuwam Twoje wypowiedzi trochę.

 

 

I wpadłam jeszcze na taki pomysł.. kup może sobie pieska.. zwierzęta potrafią czynić cuda podczas różnych terapii.. myślę też, że taka istota, która by Cię pokochała bezinteresownie i ze strony której nie zaznałabyś cierpienia.. mogłaby okazać się pomocna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aleksytymia to chyba nieumiejętność nazwania uczuć? Nie miałam nigdy z tym problemu i nikt nigdy tego u mnie nie podejrzewał...ten lęk i przerażenie to ja jakoś czuję, zdaję sobie sprawę ze swojego stanu, ale odczuwam to bardziej cieleśnie np. ściskiem żołądka niż emocjonalnie...w sensie emocjonalnie mam na myśli uczucia "w sercu" a tych w ogóle nie odczuwam...czy mi wierzycie czy nie...ale mam zachowana zdolność ( w niepełnym stopniu, ale mam) reagowania emocjonalnego i otoczenie widzi głównie to...nawet Wy to widzicie, że w moich postach są emocje...ale dominuje tak oklepane przeze mnie cierpienie i rozpacz i niepokój...czy ktoś wyczuł z moich postów radość?miłość? zadowolenie? (nie wspomnę nawet o szczęściu) jakiś zachwyt? jakieś zainteresowanie czymś innym niż swoim stanem psychicznym? No przyznacie, że raczej nie.A w ogóle nadrzędna jest pustka.

 

PS Basia = Paradoksy? A Ty byłaś w Krakowie wtedy co ja? ( ja byłam koniec września - koniec listopada 2010).

I wpadłam jeszcze na taki pomysł.. kup może sobie pieska.. zwierzęta potrafią czynić cuda podczas różnych terapii.. myślę też, że taka istota, która by Cię pokochała bezinteresownie i ze strony której nie zaznałabyś cierpienia.. mogłaby okazać się pomocna...

W najbliższym czasie będę mieć kota...już mu kupiłam asortyment...ale często się zastnawiam czy ten kot nie będzie cierpiał, bo ja raczej nie będę miała potrzeby przytulania go, głaskania.

Jeśli chodzi o nie-schizofreniczne diagnozy, to trochę to by do mnie pasowało:

 

Zespół depersonalizacji-derealizacji

Rzadkie zaburzenie wyrażające się w spontanicznych skargach pacjenta na to, że czynności psychiczne, ciało lub otoczenie zmieniły się jakościowo, że są nierealne, odległe lub zautomatyzowane. Do innych częstych przejawów tego zespołu należą skargi na utratę uczuć oraz poczucie obcości lub dystansu wobec własnych myśli, ciała czy otaczającego świata. Pomimo dramatycznej natury tych przeżyć pacjent jest świadomy, że zmiany te nie odpowiadają rzeczywistości. Postrzeganie zmysłowe jest normalne i nienaruszona jest możliwość ekspresji emocjonalnej. Objawy depersonalizacji -derealizacji mogą towa

yszyć zespołom zaburzeń schizofrenicznych, depresyjnych, fobicznych czy anankastycznych. w takich przypadkach koduje się rozpoznanie podstawowego zaburzenia.

No właśnie - ale to może wynikać ze wszystkiego i o to chodzi z czego to wynika?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×