Schizofrenia
-
Odkrycie dotyczące substancji psychoaktywnych i zdrowia psychicznego: Historia osobistego wyzwolenia Wstęp: Współczesna medycyna oraz psychiatria często koncentrują się na diagnozowaniu i leczeniu chorób psychicznych za pomocą leków, nie zawsze uwzględniając kontekst uzależnień i odstawienia substancji psychoaktywnych. Dla wielu osób, takich jak D., proces odstawienia może prowadzić do objawów, które są mylnie interpretowane jako poważne zaburzenia psychiczne. Historia D. stanowi przykład, jak złożone i trudne mogą być skutki uzależnień, zwłaszcza gdy zostają one błędnie zdiagnozowane. Odkrycie, którego dokonał D., może rzucić nowe światło na zrozumienie zdrowia psychicznego i skutków odstawienia substancji, dając nadzieję tym, którzy zmagają się z podobnymi problemami. W niniejszym eseju przyjrzymy się tej wyjątkowej historii wyzwolenia i odkrycia, które zmieniło jego życie. D., który przeszedł przez trudny proces uzależnienia i błędnych diagnoz, dokonał istotnego odkrycia: jego problemy psychiczne nie wynikały z choroby, lecz były skutkiem ubocznym stosowania substancji psychoaktywnych. To osobiste doświadczenie może rzucić nowe światło na powszechny problem – jak substancje zmieniające świadomość mogą prowadzić do błędnych diagnoz i długotrwałego cierpienia, gdy nie są właściwie rozpoznane. Droga do Odkrycia: Walka z uzależnieniem D. zaczął eksperymentować z marihuaną, aby złagodzić stres i lęk. Po odstawieniu tego narkotyku pojawiły się silne objawy lękowe, które nie ustępowały przez długi czas. W odpowiedzi sięgnął po alkohol, który początkowo przynosił ulgę, ale z czasem pogarszał jego stan. Po wielu nieudanych próbach zerwania z alkoholem, D. ostatecznie uwolnił się od uzależnienia, jednak nadal cierpiał na objawy odstawienia. Kluczowym momentem w jego życiu było uświadomienie sobie, że wszystkie jego problemy psychiczne, w tym chroniczny lęk, były wynikiem odstawienia substancji, a nie choroby psychicznej. To odkrycie stało się przełomowe i doprowadziło go na drogę do ostatecznego wyzdrowienia. Błędne Diagnozy i Ich Konsekwencje Najbardziej dramatycznym punktem w historii D. była błędna diagnoza schizofrenii paranoidalnej, postawiona w 2017 roku po odstawieniu benzodiazepin. Zamiast skupić się na skutkach odstawienia, lekarze uznali jego objawy za wynik poważnej choroby psychicznej. Leczenie polegało na podawaniu silnych leków przeciwpsychotycznych, które nie tylko nie pomogły, ale wręcz pogłębiły jego cierpienie, odbierając zdolność normalnego funkcjonowania i radości z życia. Po latach zmagań D. odkrył, że jego stan nie był efektem schizofrenii, lecz przedłużonymi skutkami odstawienia substancji. Kiedy całkowicie zrezygnował z leków i innych używek, jego objawy zaczęły zanikać. To odkrycie potwierdziło, że jego problemy były związane wyłącznie z uzależnieniem, a nie prawdziwą chorobą psychiczną. Szerszy Kontekst Diagnostyczny Odkrycie D. wskazuje na problem w systemie opieki zdrowotnej, szczególnie w Polsce, gdzie objawy wynikające z uzależnień i odstawienia często są mylnie interpretowane jako poważne zaburzenia psychiczne. Leczenie takich pacjentów silnymi lekami psychotropowymi, bez właściwego zrozumienia ich sytuacji, prowadzi do dodatkowych komplikacji. Historia D. pokazuje, jak istotne jest uwzględnienie pełnej historii pacjenta i zrozumienie wpływu substancji psychoaktywnych przed postawieniem diagnozy psychiatrycznej. Jego odkrycie daje nadzieję innym, którzy mogą znajdować się w podobnej sytuacji. Specjaliści ds. zdrowia psychicznego powinni dokładniej badać kontekst pacjenta, aby unikać pochopnych diagnoz opartych jedynie na obserwowanych objawach, które mogą być wynikiem odstawienia substancji. Wyzdrowienie: Siła Woli i Determinacja Po latach cierpienia D. postanowił całkowicie zerwać z używkami i wkroczył na trudną drogę do trzeźwości. Proces zdrowienia był długi i pełen wyzwań, jednak jego determinacja i siła woli pozwoliły mu odzyskać zdrowie psychiczne. Jego odkrycie, że pełne wyzdrowienie jest możliwe po odstawieniu substancji, ma ogromne znaczenie. Pokazuje, że nawet po długich latach uzależnień możliwe jest odbudowanie życia i powrót do zdrowia psychicznego. Podsumowanie Historia D. to przykład tego, jak osobiste odkrycie może odmienić życie. Jego walka z uzależnieniem i błędnymi diagnozami pokazuje, jak często problemy psychiczne są wynikiem uzależnień, a nie rzeczywistych chorób. Dla wielu osób jego doświadczenie może być źródłem nadziei i inspiracji, dowodząc, że pełne wyzdrowienie jest możliwe, nawet po długiej walce z uzależnieniem. Ważne jest, aby w procesie diagnozowania zdrowia psychicznego brać pod uwagę wpływ substancji psychoaktywnych oraz skutki ich odstawienia. D. K. N.
- 1 odpowiedź
-
- uzależnienie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dlaczego uzależnienie może wywoływać objawy psychotyczne: Zrozumienie mechanizmów neurobiologicznych Wstęp Uzależnienie od substancji psychoaktywnych, takich jak alkohol, narkotyki czy leki, często wiąże się z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi – zarówno fizycznymi, jak i psychicznymi. W niektórych przypadkach osoby przechodzące przez proces uzależnienia i odstawienia doświadczają objawów, które mogą przypominać psychozę, a nawet być błędnie zdiagnozowane jako schizofrenia. Mechanizmy leżące u podstaw tego zjawiska są złożone i wynikają głównie z wpływu substancji na chemię mózgu. W tym eseju postaram się wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje i jakie procesy neurobiologiczne za tym stoją. Działanie substancji psychoaktywnych na mózg Substancje uzależniające wpływają na neuroprzekaźniki w mózgu – substancje chemiczne odpowiedzialne za przekazywanie sygnałów między neuronami. Przykładem kluczowego neuroprzekaźnika, na który oddziałują substancje psychoaktywne, jest dopamina. Substancje takie jak alkohol, marihuana, kokaina, czy opioidy powodują gwałtowny wzrost poziomu dopaminy, co prowadzi do odczuwania euforii i przyjemności. Jednak nadmierne i długotrwałe stymulowanie układu nagrody prowadzi do poważnych zaburzeń równowagi w mózgu. Z czasem mózg przyzwyczaja się do sztucznie podwyższonych poziomów dopaminy, co skutkuje koniecznością zażywania coraz większych dawek substancji w celu uzyskania podobnego efektu. W momencie odstawienia, poziom dopaminy gwałtownie spada, co może prowadzić do uczucia głębokiego dyskomfortu, lęku, depresji, a w niektórych przypadkach do objawów psychotycznych, takich jak halucynacje i urojenia. Zmiany strukturalne i funkcjonalne mózgu w uzależnieniu Długotrwałe zażywanie substancji psychoaktywnych może prowadzić do trwałych zmian w strukturze i funkcjonowaniu mózgu. Na przykład, badania wykazują, że uzależnienie od alkoholu czy narkotyków może powodować uszkodzenia w obszarach mózgu odpowiedzialnych za kontrolę impulsów, pamięć, oraz regulację emocji. Osoby uzależnione często mają problemy z podejmowaniem racjonalnych decyzji i kontrolowaniem swojego zachowania, co wynika z dysfunkcji płata czołowego, kluczowego dla procesów poznawczych i emocjonalnych. Odstawienie substancji powoduje, że mózg zaczyna walczyć o powrót do równowagi. W tym okresie, który może trwać tygodnie, miesiące, a czasem lata, objawy psychotyczne mogą się pojawić lub nasilić. To wynik przeciążenia układu nerwowego, który w odpowiedzi na brak substancji działa w sposób chaotyczny. Objawy odstawienia i psychoza Objawy odstawienia mogą być bardzo zróżnicowane, w zależności od substancji, która była nadużywana, długości okresu uzależnienia oraz indywidualnej wrażliwości danej osoby. W przypadku niektórych substancji, takich jak benzodiazepiny, opioidy, czy alkohol, objawy odstawienia mogą obejmować ciężkie lęki, drgawki, dezorientację, a nawet psychozę. Mechanizm powstawania psychozy podczas odstawienia polega na gwałtownych zmianach chemicznych w mózgu, które wynikają z braku dostępu do substancji, do których organizm był przyzwyczajony. Układ nerwowy, pozbawiony sztucznej stymulacji, zaczyna nadmiernie reagować, co prowadzi do zjawisk takich jak halucynacje wzrokowe, słuchowe, a czasem i urojenia. To może sprawiać wrażenie, że osoba cierpi na schizofrenię, co bywa mylnie interpretowane przez niektórych lekarzy, zwłaszcza jeśli nie są oni zaznajomieni z pełnym kontekstem historii pacjenta. Indywidualna wrażliwość i czynniki ryzyka Nie wszyscy uzależnieni doświadczają psychozy. Indywidualna wrażliwość na substancje oraz historia osobistych doświadczeń psychicznych odgrywają kluczową rolę. Osoby, które miały wcześniej epizody psychotyczne, traumatyczne doświadczenia lub są genetycznie predysponowane do zaburzeń psychicznych, mogą być bardziej narażone na rozwój psychozy związanej z uzależnieniem i odstawieniem. Stres, brak wsparcia społecznego, a także ogólny stan zdrowia psychicznego również mogą wpłynąć na to, jak dana osoba reaguje na odstawienie substancji. Wnioski Uzależnienie nie jest schizofrenią, ale może prowadzić do objawów psychotycznych, które przypominają schizofrenię. Mechanizmy neurobiologiczne związane z działaniem substancji psychoaktywnych na mózg oraz procesy odstawienia są głównymi przyczynami takich objawów. Zrozumienie tych mechanizmów jest kluczowe, aby unikać błędnych diagnoz i zapewnić odpowiednią opiekę osobom wychodzącym z uzależnienia. Ważne jest, aby osoby doświadczające takich objawów były traktowane w sposób holistyczny, z uwzględnieniem ich pełnej historii zdrowotnej i doświadczeń związanych z substancjami, a nie tylko na podstawie chwilowych objawów psychicznych. D. K. N.
-
- uzależnienie
-
(i 21 więcej)
Oznaczone tagami:
- uzależnienie
- psychoza
- objawy psychotyczne
- schizofrenia
- odstawienie
- neurobiologia
- dopamina
- alkohol
- narkotyki
- benzodiazepiny
- zmiany w mózgu
- zdrowie psychiczne
- objawy odstawienia
- halucynacje
- urojenia
- leczenie uzależnień
- zaburzenia psychiczne
- zaburzenia lękowe
- wsparcie terapeutyczne
- uzależnienie od leków
- mózg
- neuroprzekaźniki
-
W sidłach Clonazepamu i fałszywej diagnozy – moja walka o przetrwanie
xadrianoxxx opublikował(a) temat w Schizofrenia
17 marca 2017 pojechałem do szpitala w celu odstawienia Clonazepamu. Bardzo zaufałem lekarzom, że mogą mi tam pomóc. O jak bardzo się pomyliłem... Postawili mi błędną diagnozę schizofrenii paranoidalnej. Dostawałem leki na schizofrenię, po których miałem schizy. Cierpiałem katusze. Wpadłem w depresję i załamałem się psychicznie. Od momentu usłyszenia tej diagnozy, straciłem całkowicie zapał do życia. Dr Bobrowski wpajał mi to, że mam schizofrenię i muszę to zaakceptować. Każde zgłaszane mu, że czuję się, jak upośledzony po lekach, kończył on słowami "tak ma być". Nie pomagało żadne tłumaczenie, że to nadal Clonazepam ze mnie schodzi. Jego odpowiedzią było to, że Clonazepam już dawno ze mnie zszedł i mam urojenia. Wmawiał mi, że to żaden Clonazepam, tylko uaktywniła się moja choroba sprzed brania Clonazepamu i próbował mnie leczyć. Próbował... Podawano mi m.in. Trittico CR do 150mg, Olanzapina 10mg/d max, Depakine Chrono 600mg/d max, Chlorproti xen, Ketrel, Promazin. Dr Bobrowski chciał spowolnić mój umysł, bo jak to on sam stwierdził, że za szybko myślę i stąd pojawiły się moje problemy z lękami. Był on święcie przekonany, iż leki, które przepisywał pomagają mi, a on sam widzi poprawę. Wydawało mu się, że mnie leczy. Przez 2 miesiące czułem, że jestem w jakimś przerażającym koszmarze z którego nigdy już się nie wybudzę, ale "tak miało być!". Myślałem wtedy realnie o samobójstwie, było to niekończące się piekło rodem z najbardziej przerażających filmów grozy, ale na moje nieszczęście to wszystko działo się naprawdę. W wypisie dr Bobrowski napisał: "pacjent urojeniowo czasem sprzecznie interpretujący swój stan - anankastyczny, hipochondryczny, dziwacznie opisujący swój stan psychiczny", a ja mu tylko mówiłem, jak się czułem i nikt tego nie rozumiał. I co ja mogłem zrobić? Chyba to jest logiczne, że dziś ten lekarz wszystkiego by się wyparł, zacząłby się wybielać z całych sił, jak to tylko możliwe. W końcu to jest uczony człowiek z dyplomem, a ja jestem tylko chorym umysłowo pacjentem, którego nikt nie będzie słuchał. Co ja mogę? A co, jeśli jestem zdrowy? - Nic. Nic to nie zmieni. Stawiają Ci diagnozę. Im bardziej zaprzeczasz, tym bardziej potwierdzasz ich słowa. Jak Cię uznają za chorego umysłowo, każdy Twój czyn staje się dowodem obłędu. Protesty nazywają - wyparciem, a lęk paranoją. Najczęściej pacjenci trafiają do lekarzy, którzy nie mają fachowego przeszkolenia z zakresu benzodiazepin i potrafią formułować diagnozy na podstawie swojej niewiedzy. Po postawionej diagnozie nie ma już powrotu do normalności. To jest wyrok na całe życie. Osoby chorej nikt nie będzie słuchał, bo każde jej słowo jest traktowane, jako urojenia. Koniec i kropka. Lekarza widziałem co środę i tylko wtedy mogłem liczyć na ewentualną zmianę leków. Po zgłoszeniu swoich dolegliwości zostawałem sam na sali z tym wszystkim aż do następnej środy. Nikogo za bardzo nie obchodziło to, co się ze mną dzieję, a co dopiero to, co ja myślę i co czuję. W tamtym momencie dla lekarza to było tak bardzo istotne, jak zeszłoroczny śnieg. Lekarz w szpitalu przychodził do roboty, jak każdy inny człowiek i aby tylko odpękać. Byłem u innych lekarzy i co Ci inni lekarze na to? Mówili, że wystarczy brać leki i może Pan iść do pracy, a to, że po lekach nie czuję poprawy, to jest całkowicie nieistotne, ponieważ w odpowiedzi słyszałem - "to proszę brać inne leki, w końcu jakieś leki muszą działać, a skoro Pan nie chce brać leków, to znaczy, że Pan nie chce się leczyć - nic na to nie poradzimy". Nie dało się wyjść od lekarza bez recepty na leki. Lekarze odstawiają jedne leki, zastępując je drugimi, a kolejne następnymi... Jednak prawda jest taka, że firmy farmaceutyczne nie chcą Waszego zdrowia, bo wtedy by nie istniały. Tutaj nie chodzi o to, by wyleczyć, ale o to, by leczyć. Prawda jest taka, że gdybym sam nie podjął działań, byłbym chory do końca życia i do śmierci przyjmował leki, które mnie nie leczyły, tylko lekarzom tak się wydawało. Gdy prosiłem lekarzy o możliwość rzucenia wszystkiego, odpowiedzią zawsze było: "Panie ..., ale Pan musi coś brać". Będąc pod wpływem leków na depresję cały czas planowałem, jak odebrać sobie życie bezboleśnie i szybko. Za każdym razem leki tak na mnie działały, że nie widziałem innej opcji, jak tylko perspektywa odebrania sobie życia. To był jakiś dziwny stan psychotyczny, który ciężko jest mi opisać. Praktycznie wszystkie leki działające na OUN wywoływały myśli samobójcze, ale żaden lekarz nie chciał tego słuchać. Nie przyjmował takiej informacji do swojej świadomości i absolutnie każdy lek zamieniano na inny. Nie dało się wyjść od lekarza bez recepty na leki. Nie było takiej możliwości. Dopiero całkowite, samodzielne odstawienie wszystkiego i życie na czysto poprawiło mój komfort psychiczny. Bez leków zachciało mi się żyć. Musiałem walczyć o to, by nie brać leków, bo nikt nie chciał mnie słuchać. Wysokie ego lekarza nie pozwalało mu na przyznanie się do błędu. On miał zawsze rację i on najlepiej wiedział, jak ja się czuję. To wyglądało tak, mówię lekarzowi, że źle się czuję, a on odpiera - "dobrze się Pan czuje". Lekarz zawsze wiedział lepiej ode mnie, jak ja się czuję. Każde zgłaszanie negatywnych objawów po lekach jest wyolbrzymianiem. Teraz po takim doświadczeniu z lekami i lekarzami, którzy nie mają żadnego pojęcia, co przepisują, to ja się wcale nie dziwię, że wielu pacjentów po wyjściu ze szpitala odbiera sobie życie. Ja doskonale ich rozumiem, bo też tak się czułem. Ja to wszystko przeżyłem. W szpitalu były takie warunki, że jak obok sali jakiegoś chłopaka pasami związali i krzyczał całą noc, że się dusi, to pielęgniarki do niego "zamknij się, nie udawaj" - a rano go wynosili w czarnym worku na zwłoki, bo był już sztywny. Nikt za to nie odpowiadał, bo takie rzeczy się zdarzają. Młody chłopak był chory umysłowo i pod wpływem źle dobranych leków psychotropowych zachowywał się agresywnie, dlatego został związany pasami, i całkiem sam zamknięty w izolatce przechodził piekielne cierpienie, i to istotnie jest usprawiedliwieniem na wszystko. Dziś już nikt nie pamięta. Wyszedłem ze szpitala z zespołem odstawiennym po Clonazepamie. Po wyjściu ze szpitala wróciłem do Clonazepamu, do tego zacząłem brać amfetaminę, metamfetaminę, mefedron, MDMA, kokainę i popijałem to ogromnymi ilościami alkoholu, i czasami paliłem marihuanę, ponieważ Clonazepam nie działał już tak samo, jak kiedyś. Myślałem wtedy, że skoro mam schizofrenię, to i tak nie mam nic do stracenia, a nielegalne substancje psychoaktywne przynosiły mi ulgę na krótki czas i przez pewien czas mogłem poczuć się normalnie, czyli jak zdrowy. Po wyjściu ze szpitala przestało mi już zależeć na życiu, bardzo chciałem umrzeć, lecz bałem się odebrać sobie życie. Miałem ogromną nadzieję, że kiedyś umrę od nadużywania narkotyków i alkoholu, lecz na moje nieszczęście tak się nie stało. Niestety to wszystko przeżyłem. Pewnego dnia zdarzyło się jednak coś, co na zawsze odmieniło moje życie... Wziąłem życie w swoje ręce, podjąłem się ogromnego wysiłku psychicznego i 8 września 2023 zacząłem odstawiać Clonazepam redukując dawkę o 125 tysięcznych co tydzień. Nadszedł ten dzień - 16 grudnia 2023, pierwszy dzień w moim życiu bez Clonazepamu! W 4 miesiące rzuciłem całkowicie Clonazepam i byłem przeszczęśliwy, że to już koniec... Koniec? O jak bardzo się pomyliłem. Nigdy nie ciesz się zbyt szybko z wygranej, bo możesz ją jeszcze stracić. Nie zdawałem sobie sprawy, że prawdziwe piekło ma dopiero nadejść... Dopiero po dwóch tygodniach od całkowitego odstawienia Clonazepamu doznałem wszystkich reakcji paradoksalnych. Przez blisko kolejne dwa miesiące od odstawienia Clonazepamu miałem taki zjazd psychiczny oraz głód narkotykowy, że latałem po ścianach i wychodziłem z ciała. Przeszedłem przez istne piekło Dantego... Odstawienie leku wyzwoliło w moim wnętrzu ból, którego intensywność przekraczała granice ludzkiej wyobraźni. Każdy moment był jak tortura, a moje myśli tonęły w oceanie cierpienia. Cierpiałem katusze przez wydawało się nigdy niekończące 2 miesiące czasu. Przeżyłem taki ból, jakbym był poddany niewyobrażalnym torturom. Ból przy tym był tak nieznośny, aż w pewnym momencie mój mózg włączył mechanizmy obronne, przedtem kojarzone jedynie ze śmiercią kliniczną. Niestety po Clonazepamie było zupełnie identycznie. Wyszedłem z ciała i widziałem swoje martwe ciało bez duszy, jak leży na łóżku, ale mnie nie było już w środku. Modliłem się wtedy do Pana Boga, żeby mnie już zabrał z tego świata, czułem niewyobrażalny ból i cierpienie. Ból był tak intensywny i nieznośny, że wręcz oczy wykręcały mi się na drugą stronę, a skóra na mojej głowie zdawałaby się żywcem zdzierać z mojej czaszki. Ten ból był tak prawdziwy, jak fakt, że teraz o tym piszę. I to wszystko bez żadnego znieczulenia. Nie mam pojęcia, jak to dokładniej opisać. To był tak straszliwy ból, że błagałem o zabicie mnie, żeby tylko się już przestać męczyć. Pragnąłem już tylko śmierci, lecz jak na ironię bałem się odebrać sobie życie. Wytrzymałem to... Dosłownie tylko jakimś cudem, ale wytrzymałem. Po około dwóch miesiącach makabrycznego bólu, nastąpiła jakaś zmiana. To wszystko minęło... Leki mnie puściły, a ja czuję spokój. Widocznie miałem żyć z jakiegoś powodu, więc jestem tutaj... Czuję się, jakbym przeżył własną śmierć... Ogólnie rzecz biorąc, przez te wszystkie miesiące zerwałem z alkoholem, papierosami i Clonazepamem, od których całe moje życie było uzależnione. Dosłownie zrezygnowałem ze wszystkiego, co podnosi dopaminę. Teraz wstaję rano i nie muszę sięgać nawet po kofeinę. Wystarcza mi butelka wody. Uwolniłem się! To naprawdę możliwe! Można żyć, nie potrzebując niczego! Minęło 7 lat od czasu diagnozy i gdy tylko rzuciłem Clonazepam, to nagle każdy lekarz stwierdził, że nie mam żadnej schizofrenii, to tylko zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania spowodowane przyjmowaniem substancji nasennych i uspakajających. Z tego całego cierpienia, które przeżyłem, dziś znów na nowo zrodziła się we mnie jakaś nadzieja, że mogę być jeszcze zdrowy. Znowu mam marzenia, które wcześniej zderzyły się ze ścianą. A to wszystko tylko przez jedną małą diagnozę, która wywróciła cały mój świat do góry nogami, a niewinne słowa jednego doktora przyczyniły się do myślenia o odebraniu sobie życia. Po tym wszystkim, co ja przeżyłem już dawno przestałem bać się śmierci, ponieważ bardziej boję się życia na ziemi i ludzi, którzy potrafią zgotować prawdziwe piekło na niej! Dziś żyję absolutnie bez żadnych leków - napisałem całą autobiografię, jeżdżę motocyklem i biegam na zawodach, a to tylko dlatego, bo nie bałem się wziąć swojego życia w swoje ręce.- 9 odpowiedzi
-
- clonazepam
-
(i 11 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć, chciałbym zapytać was o jedną rzecz, otóż to od roku leszcze się na schizofrenię paranoidalną, leżałem w szpitalu psychiatrycznym 1 raz, reakcja po neuroleptykach po raz pierwszy była w miarę ciężka, i niedostatecznie wymagana, dopiero po wielu miesiącach brania rispoleptu i leków antydepresyjnych (Sertralina krka), zacząłem czuć się dobrze gdy zmieniłem je na inne, teraz biorę olanzapine samą, wszystko jest git oprócz tego że jestem mega śpiący po lekach i nie mogę się skoncentrować, kawa nie pomaga, kwasy tłuszczowe omega 3 w tranie też nie, więc moje pytanie jest takie czy mogę brać Metylofenidat ( na przykład medikinet), czy coś się może stać? Chciałbym bardzo brać ten lek bo ma wiele pozytywnych opinii z góry dziękuję za odpowiedź.
- 1 odpowiedź
-
- schizofrenia
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mam 24 lata i zaburzenia schizoafektywne. 2 mieś. w szpitalu, a teraz od 3,5 roku zero objawów pozytywnych. Jestem na Risperydonie i Abilify. Byłam na Latudzie i Lamotyginie i byłoby świetnie (brak tycia/spania), gdybym po Lamotryginie nie miała napadów sprawdzania przez 12h w nocy kabli pod kątem pożaru itp. (OCD) Teraz jestem na diecie podobnej do keto, żeby nie tyć 0,5 kg na dzień (tak było). Zrobił mi się piasek w nerkach, co grozi kamicą nerkową. Poza tym, mam lekkie uczucie akatyzji prawie cały czas. Moja nowa lekarka rozumie to. Być może zgodzi się na Abilify + Zypsila albo samą Latudę (ma właściwości stabilizowania w obie strony, mimo że piszą że tylko depresja). Do tego stosowałabym dietę Dr Brogan, która polepszała choroby psychiczne u pacjentów. Mój ojciec nakrzyczał na mnie i powiedział, że wyrzuci mnie z domu jeśli zmienię leki. Bo wkurzały go noce kiedy nie spałam i sprawdzałam rzeczy. Ale to było od Lamotryginy! Nie dałabym rady mieszkać sama. Proszę doradźcie.
- 1 odpowiedź
-
- schizofrenia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam, chciałabym się podzielić z wami tutaj moim problemem. Otóż od niedawna (2 lub 3 miesięcy) zaczęłam chorować na nerwicę i ataki paniki spowodowane zażywaniem marihuany. Od tygodnia albo dwóch zaczęłam wkręcać sobie że mogę mieć schizofrenię. W ciągu dnia boję się być sama w ciszy, więc włączam radio. Czasami usłyszę pojedyńcze dźwięki jak np klucze na korytarzu, jakieś szmeranie itd, i tylko wtedy kiedy od razu pomyślę sobie o schizofrenii, w innym wypadku objawy nie występują albo ich nie rejestruję bo jestem zajęta czymś innym, o schizofrenii myślę tylko wtedy jak nie mam nic do roboty. Często zapatrzam się też w jeden punkt, omamów wzrokowych chyba raczej nie mam, ale za to dzisiaj (bo o 4 rano poszłam spać) jak zasypiałam zaczęłam słyszeć wyraźne głosy/dźwięki w mojej głowie. Najpierw usłyszałam płacz kobiety, wtedy głos mojej przyjaciółki zwracający się bezpośrednio do mnie. Wtedy głos mężczyzny lecz nie pamiętam co mówił, nie było to bynajmniej skierowane do mnie. Wtedy usłyszałam śmiech kobiety i chrząknięcie faceta. Ale wiem że to wszystko było w mojej głowie a nie na zewnątrz. Czy to może być schizofrenia? Szukam na moją nerwicę psychoterapeutów ale jak narazie co zadzwonię to każdy mówi że nie ma miejsca. Dodam też że biorę tabletki na moje ataki paniki, ale to raczej nie one wywołują te omamy. Co powinnam zrobić? Dodam też, że w ciągu dnia zdarza mi się taki dialog w mojej głowie jak "Muszę zrobić to to i to" albo dialog ze samą sobą typu "Muszę zrobić to to i to ale mi się nie chce" po czym odpowiadam samej sobie "Zrób to, musisz to zrobić" i to wszystko dzieje się w mojej głowie. Albo jakieś postacie wymyślone przezemnie rozmawiają między sobą. Aco do omamów wzrokowych może występuje czasami tylko takie coś jak widzenie wyraźniej kolorów. często też czuję stan odrealnienia odkąd mam nerwicę, mam taką myśl jak "To jest prawdziwe życie czy to tylko sen na jawie".
- 1 odpowiedź
-
- schizofrenia
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Od najmłodszych lat mam zaburzenia lękowe na tle ogólnym, typ osoby unikającej, introwertycznej, DDA. W moim życiu zadziało się wiele rzeczy które wpłynęły na to kim teraz jestem. Zdaję sobie sprawę z tego jak ciężko jest każdego dnia obudzić się i poczuć zapętlający się świat w którym nic nie widać poza pustką. W wieku około 20 lat popadłem w uzależnienie od narkotyków, leków przeciwbólowych i uspokajających. Dzięki temu większość lęków odeszłą, ponieważ obojętność i znieczulenie owymi środkami spowodowało u mnie zobojętnienie. Każdy poranek zaczyna się od zastanawiania się nad tym czy to co odczuwam to ból fizyczny, przeplatany z Psychicznym, czy doszedłem już do wnętrza cierpienia. Mam problem ze związkami, ponieważ szukam przeważnie kobiet ekstrawaganckich, które lubią patrzeć na życie przez pryzmat wyobraźni, interesują się sztuką, Filozofią, Psychologią i wyrastają ponad kanon rutyny, Niestety, ale i te osoby też często przechodzą przez wewnętrzne cierpienie. Wszystko staje się przyjemne i klarowne dopiero wtedy kiedy zaczynam odczuwać miłość, zauroczenie, zachwyt kobietą i tym że jestem w stanie poczuć jej ciało, jego ciepło i splątane ręce w okół naszych ciał. Niestety, ale ciągle mi mało(z pewnością tak jak każdej osobie). Samotność to najgorsza rzecz dla osoby która potrzebuje realizować takie pragnienia jak bliskość, czułość, dotyk i smak drugiej osoby obok siebie. Tak mało tego na co dzień...
- 4 odpowiedzi
-
- depresja
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Moja emocjonalność na gwałt na własnej matce czy siostrze zareagowałaby raczej, gdybym jej nie kontrolował, pobudzeniem, radością czy śmiechem. Oczywiście (także ze względów religijnych) nie chciałbym, aby moja siostra czy matka zostały zgwałcone (w ogóle nie chcę, aby ktokolwiek został zgwałcony). Spytałem się dwóch osób z diagnozą schizofrenii, jak zareagowałyby na gwałt na siostrze i raczej byłyby zdenerwowane, może nawet bardzo. Czy to jest objaw psychopatii? Czy mam antyspołeczne zaburzenie osobowości? A może to objawy jakiejś postaci schizofrenii (np. rodzaj rozszczepienia osobowości) czy pewnego rodzaju autyzmu, jakiejś formy zespołu Aspergera, całościowych zaburzeń rozwoju? Napisałem na pewnym forum o zaburzeniach autystycznych wątek o cieszeniu się z gwałtu na własnej matce czy siostrze, ale dzisiaj już go nie było. Pojawiła się informacja "You are not authorised to read this forum." Była tam ankieta dotycząca reakcji na taki gwałt i zapamiętałem trzy odpowiedzi, osoby (być może z ASD) czułyby raczej smutek i (lub) gniew. Podobnie radością, pobudzeniem, śmiechem mógłbym zareagować na śmierć moich rodziców i rodzeństwa w wypadku samochodowym. Nie smutkiem, rozpaczą, tylko pozytywnymi emocjami, np. bo coś się stało. Nie chciałbym żadnych wypadków komunikacyjnych. Wulgaryzmy sprawiają mi radość i dość nierzadko wywołują u mnie śmiech. Nie wzbudzają oburzenia moralnego. Nie chcę ich używać, czytałem, że ich używanie to coś grzesznego. W ogóle nie chcę używania wulgaryzmów, nie tylko przeze mnie. Gdyby nagle meteoryt spadł na jakieś wielkie miasto i zmarłyby wskutek tego miliony ludzi, to moja psychika mogłaby się cieszyć, że coś się stało, mógłbym być pobudzony. Nie chciałbym, żeby coś takiego miało miejsce, oczywiście. Tak samo mógłbym czuć radość, dumę, gdyby w mojej niewielkiej miejscowości zderzyły się dwa autobusy pełne ludzi i wszyscy ich pasażerowie by zginęli. Mogło bawić mnie to, że w mojej miejscowości stało się coś wielkiego, o czym dowie się cały kraj i zapewne byłaby ogłoszona żałoba narodowa. Nigdy nie wstydziłem się za czyjeś zachowanie. Mama mogła się nieraz za mnie wstydzić. Na pewne sytuacje, w których inni reagują wstydem, ja mogę reagować śmiechem.
- 3 odpowiedzi
-
- psychopatia
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: