Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

sama se zglosilas? wstydze sie powiedziec komukolwiek ze moge miec problem, bo tak na prawde to nie wiem czy na 100% jestem chora...ciagle sobie tlumacze ze to jest niemozliwe...jak mozna miec cos takiego i byc tego tak bardzo swiadomym...a może sobie to wmawiam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IzaMia, mam dokładnie tak samo. też się zastanawiam czy to jest w ogóle możliwe, że jednocześnie jestem chora i o tym doskonale wiem, sama próbuję temu zapobiec ale widzę, że nie daję rady. nie wiem czy to już jest choroba czy tak zwana cisza przed burzą, bo może mi się wydawać, że to ogarniam a tak naprawdę jak zostawię to bez żadnej pomocy terapeuty to za chwilę będzie juz tragedia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

juz nie mogę... mam serio dość.

 

jak to jest że nikt nic nie widzi? przebywam z rodziną na okrągło, a nikt nic nie podejrzewa, nawet składając mi życzenia świąteczne chcieli żebym miala większy apetyt...serio?? jeszcze wiekszy?

czasem klęcząc nad tym kiblem błagam żeby ktokolwiek usłyszał, przeżyje juz ten nieszczęsny opierdziel, ale potem żeby mi ktoś pomógł... ale nie. mogę sobie jeść, pochłaniać żarcie, rozmawiać z nimi z pełnymi ustami i widzę jak sie cieszą, że jem, ta radość w oczach. ich oczach oczywiście. nikomu nie przeszkadza ze siedze potem jakąś godzinę w kiblu, bo wyznaje zasade "do zera", całkowicie opróżnić ten przeklęty wór...

tak. to jedna strona...

z drugiej znów nie wyobrażam sobie żeby rodzice/rodzeństwo się o tym dowiedziało... po pierwsze: marnujesz tyle jedzenia, po drugie:ten wstyd, miec taka porobiona córeczkę, jaki ja daje wzor młodszej siostrze, w tak podatnym wieku (ma 14 lat) trzecie: smutek, jak mogli do tego dopuścić, nie zauważyć, czwarte: robisz sobie krzywdę...idź się leczyć... no i na samym końcu ja: zawiodłam rodziców... i... to by oznaczało koniec ze zwracaniem, czyli (w mojej głowie) kalorie, kalorie, tłuszcz, kilogramy, świnia, grubas, słoń. i ta ciągła kontrola, nieufność... chociaz teraz juz też schizuje...za każdym razem jak ktos po mnie wchodzi so łazienki, czy nie czuć, czy wszystko dobrze splukalam, posprzatalam za soba itp. no i jak rozmawiam z kims...czy nie wale rzygami, czy mi ręce nie śmierdzą, czy nie mam opuchnietej widocznie twarzy

 

właściwie nie wiem po co to wszystko tu pisze, bo raczej w żaden sposób mi to nie pomoże. chyba zwyczajnie nie chcę z tym zostać tak całkowicie sama. obwiniam często innych i jestem do nich niemiła o to że nic nie widzą, czuję się w pewnym sensie olewana, ale też nie chcę nic z tym robić, a jak już ktoś ma się dowiedzieć to niech sam coś zauważy. dzis na przykład przeklinałam (w myślach oczywiście) na babkę w aptece, poszłam kupić ziółka na przczyszczenie i miałam jej za źle że się mnie nie zapytała czy mam jakieś problemy z odżywianiem... zdaje sobie sprawe tego że to głupie, bo nawet jakby się tym zainteresowała to pewnie bez zająknięcia bym się wyparła, a jeszcze przy okazji biedna kobieta mogłaby usłyszeć niezłą wiązankę. podobnie było z księdzem (jestem osobą wierzącą). liczylam w konfesjonale na jakąś pogadanke, skarcenie, a ten nie poruszył nawet tego tematu, tak jakby nie słyszał. po tej sytuacji postanowiłam z tym nie walczyć, wręcz przeciwnie, rzygac więcej i w tan sposób zrobić na złość...tylko ciekawe komu...

 

przytaczając te sytuacje chciałam zobrazować jak to wszystko wpływa na moje zachowanie. idiotyczne zachowanie. wiem że ciężko ze mna wytrzymać, czasami sama mam z tym problem, dosłownie sama mam siebie dosyć (wtedy myślę że chciałabym zdechnać, jestem tym zmęczona, zmęczona sobą). dziwie się jak mój chłopak jeszcze ze mną wytrzymuje... te humorki, fochy, dziwactwa różne, podejrzenia, że mnie sprawdza, śledzi, kontroluje no i....że nie daję sie dotknąć, nie lubię się już całować (mam wrażenie że smierdze) i kompletny brak seksu, a kiedyś można mnie było podejrzewać o nimfomanie... powiedziałam mu ze zwracam jedzenie, oczywiście nie wie ze tak czesto, aktualnie mysli że juz tego nie robie... jak sie dowiedział to poprosil tylko zebym przestała, że mi ufa (a nie powinien) i ze wierzy ze dam sobie rade(tez nie powinien, bo ja sama w to nie wierzę). źle mi z tym, ze go oszukuje, wiem ze źle robię, ale i tak mi nie może pomóc, więc po co go martwić dodatkowo, wystarczy że znosi mnie i moje zachowanie... boję się o mój związek bo wiem że poza nim nie mam nikogo innego...nigdy nie byłam dobra w utrzymywaniu kontaktu z innymi, a odchudzajac się odizolowałam się od świata całkowicie... kiedyś piwko, winko albo coś mocniejszego w parku, teraz nie bo alkohol tuczy, nie wychodze bo będzie jedzenie...właściwie to nawet jakbym wyszla to nie wiem o czym rozmawiać z ludźmi, ja myślę tylko o jedzeniu, kaloriach, kilogramach, chyba już nie umiem rozmawiać o normalnych rzeczach, nic innego mnie nie interesuje, to jest mój świat...

 

a się rozpisalam...pewnie bez ładu i składu za co przepraszam, jeśli ktoś to będzie czytał. to dla odmiany taki "emocjonalny paw" prosto z serca (raczej głowy/myśli :-P )

 

na dzień dzisiejszy bardzo mnocno postanowiłam sobie przestać zwracać, co wiąże się z ograniczaniem jedzenia (małe głodzonko), bo od kilku dni mam problemy z żuchwą...boli mnie, nie wiem czy pewnego razu nie zrobiłam sobie krzywdy przy muszli klozetowej, chcę jej dac odpocząć robiąc sobie przerwę... oby się udało. no i mam nadzieję że ból przejdzie.

 

;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też. Helvetti, cieszę sie , gratuluje i oby tak dalej

to dziwne, ale przez to dzień zupełnie inaczej wyglądał, więcej czasu, lepszy humor, mniej stresu, w końcu zrobilam coś pożytecznego...

tylko brak tej lekkości (psychicznej i fizycznej)... boje się wejść na wagę za te kilka godzin, boje się ze to co tam zobacze rozpierdzieli wszystko. "wszystko" - jeden dzień, ale i tak ciesze sie jak dziecko, ze mam go za sobą, że mogę powiedziec ze był ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od pierwszego dnia świąt - przerwa. Dziś - znowu to samo... Nie jeden raz, a dwa.

Dochodzę już do takich momentów, że czuję, że mogę albo przestać zupełnie jeść, albo skończę z sobą... Czuję się fatalnie z sobą. :( Chcę znów być chuda... Nie wiem nawet jak to wszystko wyrazić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś beznadziejnie mi poszło :(

 

-- 31 gru 2013, 02:30 --

 

Kurwa, nie mogę uwierzyć że to sobie zrobiłam. Jeszcze półtora roku temu jadłam normalnie, a jedyne co związane z jedzeniem czym się przejmowałam to pieniądze. A teraz? Nie potrafię... Nienawidzę siebie za to jeszcze bardziej niż wcześniej

Mam wrażenie że jestem grubsza niż przed odchudzaniem. To sprzeczne, wiem. Ale widzę tłuszcz wszędzie...wszędzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też poległam... i nie wiem dlaczego, bo dzien byl jak najbardziej na plus... kupilam 2 sukienki, musialam wysyłać siostre z szatni po mniejsze rozmiary, więc powinnam byt z siebie zadowolona...a ja przyszlam i zaczelam sie opychac...i do kibla...gdzie tu jest sens??

 

najgorsze jest to, że przed spaniem znów się nawpierdalalam, więc moje rzyganie i tak nic nie dało...

 

ta...wspaniale jest się przebudzic o 4 w nocy z myślą: "no i co suko? co ty kurwa najlepszego zrobilas smierdzacy grubasie??!!"

 

miły początek dnia, ślinianka napierdala, brzuch jak balon...

 

ale przynajmniej wiem, że dobrze (o ile tak mozna powiedzieć) rzyga się po senesie (figura 1)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie..u mnie podobnie jak u nazywam się niewarto, to nie chodzi chyba tylko o święta, chociaż fakt, więcej czasu wolnego, więcej jedzenia w domu, człowiek nie ma ze soba co zrobic to potem go kusi...u mnie jeszcze dochodzi stres związany z zaliczeniami, zbliżającą sie sesja, pisaniem pracy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm. Ja w okresie świątecznym, zdaje się, jadłam mniej niż zwykle. Także - nie miało to wpływu na to, co się dzieje.

Wiem, że muszę się ogarnąć, bo jak tak dłużej pójdzie to zacznę mieć żółte zęby. A i inne dolegliwości zaczynają się uaktywniać... Nie wiem już nawet jakie.

Dzisiaj zjadłam grzecznie zdrowe śniadanie. Zobaczę co będzie dalej... Moje jedzenie to przez ostatnie miesiące kompletny chaos, a to z kolei może mieć wpływ na to, że nie mogąc uciec w świat jedzenia zaczynam pogrążać się coraz bardziej w swoich wizjach na temat świata. I coraz bardziej mnie to pociąga, choć to chodzenie po niebezpiecznie cienkiej linii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja na zmianę, raz wpycham w siebie ile wlezie, czasem zdarza sie kilka razy dziennie, a raz jem bardzo mało, albo nic...dzis np jestem bez śniadania bo wczoraj przegielam i mam wyrzuty sumienia....tylko to jest niebezpieczne w moim przypadku, bo moze byc tak że wyjde za chwilę z pokoju i wyszyszcze lodówkę na amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdzie nie chodze, z nikim o tym nie rozmawiam, dusze to w sobie, bo ja chyba jeszcze nie jestem gotowa... owszem mam dni, że bardzo chce z tym wszystkim skonczyc i żyć normalnie, ale jak tylko sobie pomyśle, że przytyje, że będę gruba.... ciągle mam nadzieję, że jakoś się ogarne i poradze sobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×