Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

moyraa, rozumiem. Też wielokrotnie odtrącałam znajomych/przyjaciół przez moje dziwactwa. Znacznie bezpieczniej jest ukryć się za myślami o (nie)jedzeniu, wagą, tabelką kalorii niż wykrzesać z siebie wysiłek i postarać się być po prostu sobą w kontakcie z innymi. Często wychodziłam z założenia, że muszę pokazać się jakaś. Bardziej inteligentna, elokwentna, zabawna, itp., bo myślałam, że takiej prawdziwej mnie (w moim mniemaniu pustej) nikt nie zaakceptuje. Gdy słyszę od ludzi, że mimo wszystko mnie lubią, że chcą mi pomóc, dziwię się, bo jak można lubić kogoś, kto sam siebie nienawidzi i odtrąca wszelkie inicjatywy do zbliżenia kontaktu? Zastanawiam się wtedy, co oni we mnie widzą, czego ja nie dostrzegam. Staram się zaufać pozytywnym słowom i nie doszukiwać się w nich jakiegoś haczyka.

Poza tym kiedyś chciałam wywołać w ludziach jakieś uczucia względem siebie, choćby to miała być tylko litość na mój widok. Było mi to potrzebne, bo inaczej czułam się nic nieznacząca, niewidzialna jak powietrze. Teraz wiem, że innym jest zupełnie obojętne to, jak wyglądam i litość jest uczuciem, którym absolutnie nie chciałabym być darzona. Mam natomiast przyjaźń, zaufanie, szacunek i zdecydowanie wolę to. ;)

 

nienormalna21, ja widziałam wcale niezbyt szczupłe osoby z ed. I nie widzę w tym nic dziwnego. To nie jest choroba ciała. Ono tylko (czasami) obrazuje stan psychiki.

Jeśli już masz się odchudzać, to zrób to racjonalnie. Głodówki sieją tylko spustoszenie i dla organizmu, i dla psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"tycie z powietrza"
tylko to czasami mnie odstrasza i sprawia, że próbuję normalnie jeść. Racjonalnie schudnąć. Ale zaraz włącza się trybik, że przecież głodzenie się to krótka droga do anoreksji, a anorektyczki są chude, więc może to wcale nie jest tak jak przedstawiają to inni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, to chcesz mieć anoreksję? :shock: Jak przedstawiają to inni? Znam osoby, które nie są chude a są chore na anoreksję. Tyle, że albo objawowo na tyle zaleczoną, albo z niedoczynnością tarczycy, będącą skutkiem długotrwałych głodówek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nube, z odczuwaniem siebie jako "pustą" tez mam tak samo. Najbardziej odczuwalne jest to chyba w kontaktach damsko-męskich, w bliższych relacjach (tzw. związkach...) już nie da się niczego przed sobą i drugą osobą ukryć. I tu dopiero się zaczyna. :? I szczerze, to dopiero w takiej sytuacji zdałam sobie sprawę, że cholernie sobie nie radzę z tym. Ale ok. Koniec rozpisywania się na tematy niezwiązane z jedzeniem, bo to w końcu o "zaburzeniach odżywiania" tutaj piszemy, a się zapędziłam :P.

 

NemesisDivine, jak się masz? Lepiej już się czujesz? ;)

Też sobie czasem do siebie gadam "weźź! piszesz wielkie rzeczy, bla bla bla, a sama sobie nie radzisz." Dużo rzeczy wydaje się prawdą, ale i nieprawdą. Plus do tego lęk przed tym, że za chwilę sama sobie zaprzeczę i wszyscy uznają mnie za głupią hipokrytkę. A pewnie inni by mnie nie oceniali aż tak surowo. Z Tobą pewnie jest tak samo! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, ale to właśnie o tematach niezwiązanych z jedzeniem należy rozmawiać. ;) To jest ważne. Tylko skupiając się na życiu i jego problemach/radościach da się pozbyć zaburzeń odżywiania, więc wcale nie odbiegasz od tematu. Co komu da napisanie o tym jak to strasznie jest nie jeść, wymiotować a do tego się przeczyszczać? Albo informacja o tym co się zjadło czy ile waży. To tak naprawdę nie ma znaczenia i tylko napędza inne osoby/daje przyzwolenie do chorowania.

Tak, u mnie też jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie sprawa wewnętrznej pustki daje się mocno we znaki. Jak mogę sprawić, że ktoś będzie się mną interesował skoro ja sama uważam się na nieinteresującą i wręcz pustą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nube, masz rację ;). A nawet tematy związane z relacjami właściwie są całkiem na miejscu, no bo... Jak by nie było - zaburzenia odżywiania to tylko część, objaw, reszta tyczy się innych sfer życia, z którymi ciężko sobie poradzić.

Wszystko fajnie, dopóki drobna sprawa nie zrobi mi siana z głowy, mętliku. Przestawałam w takich relacjach być. Jak teraz to sobie przypominam, to widzę, że ja tylko egzystowałam, cieleśnie byłam widoczna, czułam i panicznie bałam się, że za moment ten ktoś odejdzie, bo odkryje, że nie warto, że to była wielka pomyłka, że wieje pustką. I nie umiałam poskładać myśli, bo ich NIE BYŁO. Jeden wielki znak zapytania. Chciałam mówić co myślę, ale nie mogłam, bo byłam tylko przerażeniem, nie człowiekiem, sobą. Chciałabym tak tylko złapać tego kogoś za rękę, ale niech mi nie karze rozmawiać. Przytulić się, zasnąć, doznać ukojenia, które i tak nie nadejdzie, bo strach nie pozwala poczuć się bezpiecznie. Jedynie na chwilę jest się w niebie, lęk odchodzi, a potem od nowa... I gadanie "nie, nie boję się już!", żeby za chwilę poczuć, że to oszustwo. Aaaa! :hide:

I myślę, że dało się to odczuć, że mnie "nie ma"... Na początku jest ciekawie, bo można się maskować, maskować uczucie pustki i chować się za jakąś kolorową kurtyną, ale... Potem nadchodzi ten paniczny lęk i znikam. Samemu źle, ale bardziej stabilnie, a z kimś - jeszcze gorzej. Złość, że mi zależy. Złość, że mi nie zależy, bo powinno. Każda droga zła.

Wiem, że się rozpisuję strasznie, ale muszę to z siebie wyrzucić. Mam nadzieję, że nikt znajomy mnie tu nie znajdzie :P.

 

-- 19 mar 2013, 21:13 --

 

A co by nie smęcić za bardzo, to tak z pozytywów - w końcu gdzieś wyszłam i pojechałam na zakupy (oczywiście - takie jedzeniowe). A no i pewna ekspedientka sprawiła mi trochę radości. A moja czupryna jeszcze bardziej się ucieszyła! :mrgreen: Miło usłyszeć komplement na temat koloru włosów (choć farbowanym).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, bardzo dobrze, że o tym piszesz i zdajesz sobie sprawę z tak ważnych rzeczy. Rozmawiałaś już o tym na terapii? W ogóle, to od dawna już na nią chodzisz?

Cieszę się, że jednak odnalazłaś dziś jakieś pozytywy. Ach te komplementy, jak to niesamowicie parę słów potrafi poprawić humor. ;) Pochwalisz się kolorem włosów? Czyżby jakiś odcień rudego? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya, ciesze się, że ktoś się z tego cieszy. Serio :D .

Zwykle z takimi wyjściami nie mam problemu (chyba, że ze zmotywowaniem się i zobaczeniem sensu w tym wyjściu w ogóle). Grunt to zaangażować się w cokolwiek, żeby nie dopuszczać do poczucia pustki, choć na chwilę. Nie czułam się zbyt dobrze, ale przeżyłam to jakoś. :lol: Gorzej by się sprawa miała, gdybym miała wyjść z kimś poza moją mamą. Zwykle nie boję się wyjść, nie mam ochoty uciekać przed tym wyjściem, o ile nie czekają mnie kontakty z przyjaciółmi, czy innymi bliskimi osobami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powróciłam do żywych.. było, co było..a potem napad mojej starej, oj jak ja uwielbiam jej pustackie jęki :silence: Rzecz jasna, tu cytat- ona się odcina i ma w dupie moje rzyganie, niejedzenie i bmi.. tiaa, teoria teorią a w praktyce męczy duszę. Zaczyna mnie to bawić. Taki śmiech przez łzy. Mieszkam z durniem, co więcej ten dureń mi szkodzi, pomimo, że on mnie kocha i ja kocham jego...

 

Co do tego, co wcześniej pisałyście, to myślę sobie, fakt, że powinnyśmy jak najwięcej mówić o sprawach innych niż "dziś rzygałam", "dziś zjadłam"..takie coś nie ma głębszego sensu, to ślizganie się po powierzchni, po najbardziej płytkiej warstwie. Fizyczność to rezultat tego co w głowie. A to co w głowie, to procesy, to sytuacje z życia codziennego, to nasze reakcje na nie, to alchemia naszych umysłów.. Chociaż to może działać też jak w sesji terapeutycznej, konkretne zdarzenie np. incydent bulimiczny, głodówka etc. staje się przyczynkiem do konkretnej rozmowy na temat przyczyn..i tak od fizyczności do psychy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nube, postaram się jutro fotkę w świetle dziennym zrobić i wrzucić. Tak, rudy z lekkim kasztanem. :D Od sierpnia farbuję, ale ostatnio wróciłam do odcienia lekko wpadającego w bordo, bo całkiem rudy zbyt wypłowiały mi się wydawał :mrgreen: .

 

Też się cieszę, że jestem świadoma wielu rzeczy, bo choć trudno żyć z takimi emocjami, to pozwala mi to nie zwalać już winy na to, że to jakieś osoby są "be", a dostrzec, że to moja głowa mi podpowiada dziwne rzeczy i nikt nie byłby "tym". Tylko jak tu ufać intuicji? Nie bardzo się da, skoro jest to zmienne. Także właściwie, to jej nie ma i nie wiadomo na czym polegać. Chyba tu tkwi problem, bo nie wiadomo do czego się odwołać, skoro uczucia zawodzą.

Na terapii narazie byłam u jednej terapuetki 4 razy, u terapeuty tez 4 (nie liczę psycholog wcześniejszej), ale postanowiłam wrócić do terapeutki, bo zaznałam u niej więcej zrozumienia, empatii (choć na zimno, jak to w gabinecie. wiadomo. tak w końcu ma być). Dotąd bardzo powierzchownie omawiałyśmy temat i wyszło na to, że w obawie przed odrzuceniem doszukuję się wad, w głowie odrzucam, w związku z czym czuję się źle. Tak z mojej perspektywy - próbowałam to potem ukryć i zmusić się, żeby mi przeszło. No bo co? Mam wałkować z kimś takie głupoty i ma ze mną jak z dzieckiem gadać? Musiałabym w tej relacji ciągle tylko tkwić w rozmowach o emocjach, a tak się nie da.

Wracam do gabinetu empatycznej pani psychoterapeutki ( :mrgreen: ) w czwartek. Tylko nie bardzo wiem od czego zacząć, bo trochę się tego nazbierało. Pewnie będę gadała o 15 rzeczach na jednej sesji :P.

A jak to u Ciebie wygląda, jeśli mogę zapytać? ;) Chodzisz na terapię? Wybacz, jeśli coś przeoczyłam, nie doczytałam w wątku. :D

 

-- 19 mar 2013, 22:12 --

 

I wracając do tematu jedzenia - zapomniałam dodać, że odrzucając tę osobę, czując wstręt (którego nie czułam, dopóki ktoś był daleko, a tak to różnie bywało), dowalałam sobie za karę obżerając się i wymiotując. Więc motywy takich działań mogą być różne. To wszystko wydaje się tak idiotyczne, a jednak nie da się tego przeskoczyć, choć by sobie tłumaczyć wszystko logicznie - pod względem emocjonalnym narazie tego pułapu przeskoczyć się nie da. Ale wierzę (dzisiaj), że to wszystko da się naprawić i kiedyś jeszcze zaznam normalnych, zdrowych relacji. Bliskich relacji.

 

-- 19 mar 2013, 22:16 --

 

NemesisDivine, pewnie jeszcze straszniej się robi, jak bliskie osoby tak reagują... Ale w sumie - co mają wiedzieć na ten temat? Może i dobrze, że nie wiedzą. Lepiej, niż mieliby mieć ten sam problem. Rozśmieszył mnie ten "uśmiech przez łzy". Próbuję nie raz tuszować taki uśmiech. Bo co w tym zabawnego, że człowiek się niszczy, a ktoś jest tym przerażony? Ale chcąc nie chcąc ten cholerny uśmiech się pojawia, jakiś ironiczny :roll: . Nie wiem co się za tym kryje. Jak bym to właśnie mamie chciała tym dokopać, a nie sobie i coś pt. "jest! udało mi się!"? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, wspaniale, że wracasz na terapię! Super. :D Spokojnie, na pewno będzie trudno poruszyć wszystkie tematy na jednej wizycie, ale nie od razu Rzym zbudowano. Nie spiesz się, wszystko w swoim czasie. Zacznij od tego, co trapi Cię najbardziej i jak sobie radziłaś podczas przerwy.

Właśnie najtrudniejsze to być dobrym przewodnikiem dla siebie i zaufać sobie, polegać na własnych sądach i intuicji. Hmm, ale wierzę, że da się tego nauczyć.

 

Co do relacji z osobami bliskimi i choroby, to warto się zastanowić za co chciałoby się ukarać bliską osobę. Stąd ten ironiczny uśmiech i "a masz za swoje, też możesz cierpieć". Bardzo trudno jest się przyznać, że występuję chęć skrzywdzenia bliskiej nam osoby (matki) i szukania sposobu by to zrobić. Natomiast dużo ulgi daje dotarcie do przyczyn takiego zachowania.

 

Ja choruję od jakichś 9 lat, leczę się od 5. Miałam kilka terapeutek, ale dopiero parę miesięcy temu trafiłam na tę właściwą osobę i czuję/widzę po sobie poprawę. Tylko trochę mnie denerwują sesje w niedziele, ale czego się nie robi dla zdrowia. ;)

 

moyraa, o, to musisz mieć bardzo ładny ten kolorek! 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, z tymi związkami to chyba każdy trochę tak ma... Ja chwilowo (na praktykach) mieszkam u chłopaka, jestem z nim już prawie dwa lata, a codziennie próbuję 'wykręcić' coś, żeby zrozumiał że nie jestem dla Niego dobra. Tak jakbym wiesz, próbowała postawić granicę przy okazji sprawdzając jego wytrzymałość... Czasem mi się zdarza powiedzieć na głos 'nie chcesz ze mną być, nie nadaje się żeby być z tobą, jakbym odeszła to byś znalazł kogoś dużo lepszego, jestem za brzydka, nie mogę ci się podobać' itd. itp. Mówię to coraz rzadziej, wiem jak go to drażni, ale w głowie? Słyszę takie myśli bez przerwy.. To chyba taka nasza 'domena', odstraszanie strachem. Tak bardzo boimy się odrzucenia, że same odrzucamy. Ale czy o to tutaj chodzi? Czy to ma sens w taki sposób? Nie, nie, nie! Musimy uwierzyć w to nie, postawić swojemu choremu umysłowi granice i to przezwyciężać... Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale to jest tego warte. Budzenie się koło kogoś kto kocha i to taką jaką jesteś (wyłączając myśli, bo przecież, na zdrowy rozsądek to nierealne...) Trzeba podejmować takie próby, trzeba zmieniać swoje myślenie, żeby życie było prostsze...

 

 

Ja panikuję. Życiowo-uczelnianie. Wczoraj weszłam na wagę i opętała mnie złość i natrętne myśli. Nie dlatego że przytyłam, dlatego że NIE schudłam. Wiecie jak to jest. Od pół roku mam tą samą wagę, ale wcześniej przytyłam (przestałam tak wymiotować, przestałam 'bawić' się w chore diety i głodówki) no i to wszystko zaoowocowało kilkoma porządnymi kilogramami. I teraz dieta, ćwiczenia - nic.. stoi w miejscu i ani drgnie. A mi jest tak strasznie źle ze sobą.

Do tego za dwa tygodnie muszą oddać całą, kompletną pracę licencjacką a mam jak na razie jeden rozdział. Nie umiem się do tego zabrać. Strach przed tym że nie dam rady, że nie zdążę, tak mnie paraliżuje, że śni mi się to, a jak wstaję to z walącym sercem i przerażeniem, przez które wszystko idzie jeszcze gorzej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bretta, żeby to było takie proste, kiedy emocje szaleją i brak jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa w sobie. Ale wierzę, że terapia zrobi swoje i lepiej będę sobie z tym radziła. Poza tym próbowałam wtedy uciec od tego, że mam w ogóle jakiś problem. Chciałam sobie udowadniać, że w ogóle go nie mam i świetnie sobie poradzę. A chyba ni eo to chodzi, żeby się tego wypierać, a zaakceptować. I albo ktoś mnie bierze razem z tym, albo do widzenia. Nie stanę się nagle dziewczyną, która ma piękne życie, jest z niego zadowolona i brak jej większych problemów ze sobą.

 

Dasz radę! Ja w Ciebie wierzę :D. Ale rozumiem Twoją panikę, bo ja przez taki lęk często uciekałam od sprawdzianów w chorobę. A to "tylko" sprawdzian.

 

Ja się boję mojego nieopanowania w jedzeniu... Obym szybko dostała termin do psychiatry, bo w ogóle sobie z tym nie radzę. A tabletki w końcu mogą pomóc w opanowaniu żarłoczności. A może przyjdzie w końcu jakiś "pstryk!" i przestanę... Wcześniej wręcz obsesyjnie chciałam się wszystkim podobać, a teraz zaczyna mi być wszystko jedno, co wcale nie jest lepszą opcją... Bo wiem, że wcale wszystko jedno mi nie jest i ukrywam to najwidoczniej sama przed sobą. A jak się obudzę, to może być kiepsko.

 

-- 20 mar 2013, 14:39 --

 

nube, pewnie, że mam czas. Ale ja wszystko chce od razu. Nie wiem co to są małe kroki. I tak dobrze, że nie jest tak jak przez lato, kiedy numerem jeden w mojej głowie był temat "co jeszcze powiedzieć psycholog?". I tak w kółko analizowałam, pisałam. Ale jak już tam byłam - nie wiedziałam o czym gadać.

 

A co do ironicznego uśmiechu - pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że może brać się z tego, że jestem z siebie dumna, że ktoś się martwi... Że do tego doprowadziłam. Może to mylne spostrzeżenie, nie wiem. Opcji może być więcej.

 

A kolor taki mam,o (tylko mniej rudawy, trochę bardziej wpadający w czerwony niż na tym zdjęciu) :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×