Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

logik zmień leki może ci przejdzie :)chyba za rzadko zmieniasz bo nic ci nie pomaga...

 

nie no urząd pracy i przedstawienie sytuacji że jest sie chorym pychicznie dobre naprawde jaja se logik

robisz na tym forum...

stopien masz a to ci ma pomóc znaleźć prace po to został stworzony przede wszystkim reszta to

dodatki...

 

ciekawe co zrobisz jak cie wyrejestrują i nie będziesz miał składki wtedy już jest DNO...

 

ale co ciebie to obchodzi może dupsko po wniosek na rente wtedy ruszysz a tak po co

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

logik zmień leki może ci przejdzie :)chyba za rzadko zmieniasz bo nic ci nie pomaga...

 

nie no urząd pracy i przedstawienie sytuacji że jest sie chorym pychicznie dobre naprawde jaja se logik

robisz na tym forum...

stopien masz a to ci ma pomóc znaleźć prace po to został stworzony przede wszystkim reszta to

dodatki...

 

ciekawe co zrobisz jak cie wyrejestrują i nie będziesz miał składki wtedy już jest DNO...

 

ale co ciebie to obchodzi może dupsko po wniosek na rente wtedy ruszysz a tak po co

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lek starej generacji pomógł ale na krótko mi bynajmniej ale to z chwiejnością związane...

 

w klinice miałem podawany kiedyś też go brałem ambulatoryjnie...

dawka terapeutyczna 300-600 mg pomógł mi na lęki i depresje

ale ma skutki uboczne podnosi ciśnienie i ma tą tyramine czy tyrozyne która w chodzi w interakcje

np piwo lub ser pleśniowy niewiedziałem ale przekonałemsie na włąsnej skórze

ja jeszcze miałem go łączonego z ssri a NIE WOLNO

ale profesor pewnej kliniki zdecydował inaczej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lek starej generacji pomógł ale na krótko mi bynajmniej ale to z chwiejnością związane...

 

w klinice miałem podawany kiedyś też go brałem ambulatoryjnie...

dawka terapeutyczna 300-600 mg pomógł mi na lęki i depresje

ale ma skutki uboczne podnosi ciśnienie i ma tą tyramine czy tyrozyne która w chodzi w interakcje

np piwo lub ser pleśniowy niewiedziałem ale przekonałemsie na włąsnej skórze

ja jeszcze miałem go łączonego z ssri a NIE WOLNO

ale profesor pewnej kliniki zdecydował inaczej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Zastanawiałem się czy napisać coś na tym forum. Ale zdecydowałem, że napiszę.

Zastanawiałem się czy stworzyć osonbny temat, ale chyba opisanie sprawy tutaj trafi do osób, które są "w temacie".

 

Otóż znany wam z tego wątku logik a wcześniej zawilinski popełnił samobójstwo.

Jestem osobą z jego rodziny. Na to forum trafiłem przeglądając komputer w poszukiwaniu listu pożegnalnego czy jakichś informacji. Wiem, że z kilkoma osobami z tego forum i wątku "logik" wymienił parę prywatnych wiadomości na tematy z wiązane z tym wątkiem.

 

Piszę do was, żebyście wiedzieli co się stało. Trochę ku przestrodze. Tak na prawdę nikt z nas nie wie, co doprowadziło go do tego ostatecznego kroku. Mieszanie lekami, choroba, brak pracy, lęk przed przyszłością bez środków do życia? Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.

 

"Logik" powiesił się w zeszłym tygodniu. 3 dni po napisaniu ostatniego postu tutaj.

 

Stanowiliście dla siebie w pewien sposób wzajemną grupę wsparcia. Choć jak czytam posty w tym temacie (nie przeczytałem jeszcze tych 400 stron w całości) to nie rozumiem wszystkiego bo zdrowa osoba nie jest w stanie zrozumieć odczuć osoby chorej, ze stanami lękowymi itd.

 

Nie wiem czy wam dziękować, że byliście dla niego w pewien sposób wsparciem, którego od nas zdrowych, najbliższych z rodziny nie dostawał? Był osobą skrytą i tak jak pisał bał się bliskich kontatków z ludźmi a o zwierzeniach napisanych na tym forum, można zapomnieć całkowicie. Cóż, dziękuję, że byliście dla niego pomocą. Przestrzegam was jednak przed takim wachlowaniem lekami bo pewnie było to jeden z wielu czynników, które doprowadziły go do tego ostatecznego kroku.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Zastanawiałem się czy napisać coś na tym forum. Ale zdecydowałem, że napiszę.

Zastanawiałem się czy stworzyć osonbny temat, ale chyba opisanie sprawy tutaj trafi do osób, które są "w temacie".

 

Otóż znany wam z tego wątku logik a wcześniej zawilinski popełnił samobójstwo.

Jestem osobą z jego rodziny. Na to forum trafiłem przeglądając komputer w poszukiwaniu listu pożegnalnego czy jakichś informacji. Wiem, że z kilkoma osobami z tego forum i wątku "logik" wymienił parę prywatnych wiadomości na tematy z wiązane z tym wątkiem.

 

Piszę do was, żebyście wiedzieli co się stało. Trochę ku przestrodze. Tak na prawdę nikt z nas nie wie, co doprowadziło go do tego ostatecznego kroku. Mieszanie lekami, choroba, brak pracy, lęk przed przyszłością bez środków do życia? Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.

 

"Logik" powiesił się w zeszłym tygodniu. 3 dni po napisaniu ostatniego postu tutaj.

 

Stanowiliście dla siebie w pewien sposób wzajemną grupę wsparcia. Choć jak czytam posty w tym temacie (nie przeczytałem jeszcze tych 400 stron w całości) to nie rozumiem wszystkiego bo zdrowa osoba nie jest w stanie zrozumieć odczuć osoby chorej, ze stanami lękowymi itd.

 

Nie wiem czy wam dziękować, że byliście dla niego w pewien sposób wsparciem, którego od nas zdrowych, najbliższych z rodziny nie dostawał? Był osobą skrytą i tak jak pisał bał się bliskich kontatków z ludźmi a o zwierzeniach napisanych na tym forum, można zapomnieć całkowicie. Cóż, dziękuję, że byliście dla niego pomocą. Przestrzegam was jednak przed takim wachlowaniem lekami bo pewnie było to jeden z wielu czynników, które doprowadziły go do tego ostatecznego kroku.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam szczerze, ze jestem wstrząśnięty tym co przeczytałem w poście użytkownika user1.

 

Bardzo mi przykro, że się poddał,ale może rzeczywiście to mieszanie w lekach było jedną z przyczyn ale też być może, a może nawet przede wszystkim brak zrozumienia powagi sprawy przez osoby mu najbliższe czyli rodzinę. Przeżywając to co on przechodził przy braku zrozumienia i wsparcia najbliższych oraz małej skuteczności leków jak najbardziej może stać się przyczyną samobójstwa. W końcu każdy ma swoje granice cierpienia. Wierzę, że teraz już nie cierpi ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam szczerze, ze jestem wstrząśnięty tym co przeczytałem w poście użytkownika user1.

 

Bardzo mi przykro, że się poddał,ale może rzeczywiście to mieszanie w lekach było jedną z przyczyn ale też być może, a może nawet przede wszystkim brak zrozumienia powagi sprawy przez osoby mu najbliższe czyli rodzinę. Przeżywając to co on przechodził przy braku zrozumienia i wsparcia najbliższych oraz małej skuteczności leków jak najbardziej może stać się przyczyną samobójstwa. W końcu każdy ma swoje granice cierpienia. Wierzę, że teraz już nie cierpi ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O Jezu. Czlowieka nie znalem a takie zrobilo to na mnie wrazenie. Moze temu, ze sledzilem przez bardzo dlugi czas jego wypowiedzi. Pomimo ze niektorzy tak na niego najezdzali to jednak chlopak staral sie, róbil co mógł. Był taki a nie inny wiec stad jego decyzje o zmianie lekow itp. Po prostu nie umial znalesc pomocy. Szkoda ale mam nadzieje ze istnieje cos takiego jak reinkarnacja i ze w nowym zyciu bedzie mogl zaznac szczescia a teraz przestal cierpiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O Jezu. Czlowieka nie znalem a takie zrobilo to na mnie wrazenie. Moze temu, ze sledzilem przez bardzo dlugi czas jego wypowiedzi. Pomimo ze niektorzy tak na niego najezdzali to jednak chlopak staral sie, róbil co mógł. Był taki a nie inny wiec stad jego decyzje o zmianie lekow itp. Po prostu nie umial znalesc pomocy. Szkoda ale mam nadzieje ze istnieje cos takiego jak reinkarnacja i ze w nowym zyciu bedzie mogl zaznac szczescia a teraz przestal cierpiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Zastanawiałem się czy napisać coś na tym forum. Ale zdecydowałem, że napiszę.

Zastanawiałem się czy stworzyć osonbny temat, ale chyba opisanie sprawy tutaj trafi do osób, które są "w temacie".

 

Otóż znany wam z tego wątku logik a wcześniej zawilinski popełnił samobójstwo.

Jestem osobą z jego rodziny. Na to forum trafiłem przeglądając komputer w poszukiwaniu listu pożegnalnego czy jakichś informacji. Wiem, że z kilkoma osobami z tego forum i wątku "logik" wymienił parę prywatnych wiadomości na tematy z wiązane z tym wątkiem.

 

Piszę do was, żebyście wiedzieli co się stało. Trochę ku przestrodze. Tak na prawdę nikt z nas nie wie, co doprowadziło go do tego ostatecznego kroku. Mieszanie lekami, choroba, brak pracy, lęk przed przyszłością bez środków do życia? Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.

 

"Logik" powiesił się w zeszłym tygodniu. 3 dni po napisaniu ostatniego postu tutaj.

 

Stanowiliście dla siebie w pewien sposób wzajemną grupę wsparcia. Choć jak czytam posty w tym temacie (nie przeczytałem jeszcze tych 400 stron w całości) to nie rozumiem wszystkiego bo zdrowa osoba nie jest w stanie zrozumieć odczuć osoby chorej, ze stanami lękowymi itd.

 

Nie wiem czy wam dziękować, że byliście dla niego w pewien sposób wsparciem, którego od nas zdrowych, najbliższych z rodziny nie dostawał? Był osobą skrytą i tak jak pisał bał się bliskich kontatków z ludźmi a o zwierzeniach napisanych na tym forum, można zapomnieć całkowicie. Cóż, dziękuję, że byliście dla niego pomocą. Przestrzegam was jednak przed takim wachlowaniem lekami bo pewnie było to jeden z wielu czynników, które doprowadziły go do tego ostatecznego kroku.

 

Pozdrawiam!

 

czuję się zdruzgotana...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Zastanawiałem się czy napisać coś na tym forum. Ale zdecydowałem, że napiszę.

Zastanawiałem się czy stworzyć osonbny temat, ale chyba opisanie sprawy tutaj trafi do osób, które są "w temacie".

 

Otóż znany wam z tego wątku logik a wcześniej zawilinski popełnił samobójstwo.

Jestem osobą z jego rodziny. Na to forum trafiłem przeglądając komputer w poszukiwaniu listu pożegnalnego czy jakichś informacji. Wiem, że z kilkoma osobami z tego forum i wątku "logik" wymienił parę prywatnych wiadomości na tematy z wiązane z tym wątkiem.

 

Piszę do was, żebyście wiedzieli co się stało. Trochę ku przestrodze. Tak na prawdę nikt z nas nie wie, co doprowadziło go do tego ostatecznego kroku. Mieszanie lekami, choroba, brak pracy, lęk przed przyszłością bez środków do życia? Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.

 

"Logik" powiesił się w zeszłym tygodniu. 3 dni po napisaniu ostatniego postu tutaj.

 

Stanowiliście dla siebie w pewien sposób wzajemną grupę wsparcia. Choć jak czytam posty w tym temacie (nie przeczytałem jeszcze tych 400 stron w całości) to nie rozumiem wszystkiego bo zdrowa osoba nie jest w stanie zrozumieć odczuć osoby chorej, ze stanami lękowymi itd.

 

Nie wiem czy wam dziękować, że byliście dla niego w pewien sposób wsparciem, którego od nas zdrowych, najbliższych z rodziny nie dostawał? Był osobą skrytą i tak jak pisał bał się bliskich kontatków z ludźmi a o zwierzeniach napisanych na tym forum, można zapomnieć całkowicie. Cóż, dziękuję, że byliście dla niego pomocą. Przestrzegam was jednak przed takim wachlowaniem lekami bo pewnie było to jeden z wielu czynników, które doprowadziły go do tego ostatecznego kroku.

 

Pozdrawiam!

 

czuję się zdruzgotana...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patrze na ten post cały dzień ale niewiedziałem co napisać

choć nie miałem z nim dobrych relacji jak dobrze wiecie

można powiedzieć że po nim nieraz jechałem niepotrzebnie

bo nie potrafiłem go zroumieć

cóż jak to przeczytałem w południe lekki szok

temat ucichł dziwnie ucichł na długo a to była cisza przed........właśnie tragedią

 

choć możemy sie zastanawiać czy nie lepiej że już sie nie męczy itp

to te rozważania dziś nie mają sensu

 

:( z wyrazami współczucia dla rodziny nie ważne jaka była do niego i w jakim

środowisku żył odszedł człowiek i ten temat nigdy nie będzie już taki sam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patrze na ten post cały dzień ale niewiedziałem co napisać

choć nie miałem z nim dobrych relacji jak dobrze wiecie

można powiedzieć że po nim nieraz jechałem niepotrzebnie

bo nie potrafiłem go zroumieć

cóż jak to przeczytałem w południe lekki szok

temat ucichł dziwnie ucichł na długo a to była cisza przed........właśnie tragedią

 

choć możemy sie zastanawiać czy nie lepiej że już sie nie męczy itp

to te rozważania dziś nie mają sensu

 

:( z wyrazami współczucia dla rodziny nie ważne jaka była do niego i w jakim

środowisku żył odszedł człowiek i ten temat nigdy nie będzie już taki sam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Zastanawiałem się czy napisać coś na tym forum. Ale zdecydowałem, że napiszę.

Zastanawiałem się czy stworzyć osonbny temat, ale chyba opisanie sprawy tutaj trafi do osób, które są "w temacie".

 

Otóż znany wam z tego wątku logik a wcześniej zawilinski popełnił samobójstwo.

Jestem osobą z jego rodziny. Na to forum trafiłem przeglądając komputer w poszukiwaniu listu pożegnalnego czy jakichś informacji. Wiem, że z kilkoma osobami z tego forum i wątku "logik" wymienił parę prywatnych wiadomości na tematy z wiązane z tym wątkiem.

 

Piszę do was, żebyście wiedzieli co się stało. Trochę ku przestrodze. Tak na prawdę nikt z nas nie wie, co doprowadziło go do tego ostatecznego kroku. Mieszanie lekami, choroba, brak pracy, lęk przed przyszłością bez środków do życia? Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.

 

"Logik" powiesił się w zeszłym tygodniu. 3 dni po napisaniu ostatniego postu tutaj.

 

Stanowiliście dla siebie w pewien sposób wzajemną grupę wsparcia. Choć jak czytam posty w tym temacie (nie przeczytałem jeszcze tych 400 stron w całości) to nie rozumiem wszystkiego bo zdrowa osoba nie jest w stanie zrozumieć odczuć osoby chorej, ze stanami lękowymi itd.

 

Nie wiem czy wam dziękować, że byliście dla niego w pewien sposób wsparciem, którego od nas zdrowych, najbliższych z rodziny nie dostawał? Był osobą skrytą i tak jak pisał bał się bliskich kontatków z ludźmi a o zwierzeniach napisanych na tym forum, można zapomnieć całkowicie. Cóż, dziękuję, że byliście dla niego pomocą. Przestrzegam was jednak przed takim wachlowaniem lekami bo pewnie było to jeden z wielu czynników, które doprowadziły go do tego ostatecznego kroku.

 

Pozdrawiam!

Jezu, to straszne. Mój brat się powiesił , więc wiem co czuje rodzina w takiej sytuacji. Nieprawdopodobny ból. I to straszne pytanie: dlaczego? Brat zostawił mały liścik: "Nie wytrzymam dłużej, przepraszam". Ryczeć mi się chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Zastanawiałem się czy napisać coś na tym forum. Ale zdecydowałem, że napiszę.

Zastanawiałem się czy stworzyć osonbny temat, ale chyba opisanie sprawy tutaj trafi do osób, które są "w temacie".

 

Otóż znany wam z tego wątku logik a wcześniej zawilinski popełnił samobójstwo.

Jestem osobą z jego rodziny. Na to forum trafiłem przeglądając komputer w poszukiwaniu listu pożegnalnego czy jakichś informacji. Wiem, że z kilkoma osobami z tego forum i wątku "logik" wymienił parę prywatnych wiadomości na tematy z wiązane z tym wątkiem.

 

Piszę do was, żebyście wiedzieli co się stało. Trochę ku przestrodze. Tak na prawdę nikt z nas nie wie, co doprowadziło go do tego ostatecznego kroku. Mieszanie lekami, choroba, brak pracy, lęk przed przyszłością bez środków do życia? Pewnie każda z tych rzeczy po trochę.

 

"Logik" powiesił się w zeszłym tygodniu. 3 dni po napisaniu ostatniego postu tutaj.

 

Stanowiliście dla siebie w pewien sposób wzajemną grupę wsparcia. Choć jak czytam posty w tym temacie (nie przeczytałem jeszcze tych 400 stron w całości) to nie rozumiem wszystkiego bo zdrowa osoba nie jest w stanie zrozumieć odczuć osoby chorej, ze stanami lękowymi itd.

 

Nie wiem czy wam dziękować, że byliście dla niego w pewien sposób wsparciem, którego od nas zdrowych, najbliższych z rodziny nie dostawał? Był osobą skrytą i tak jak pisał bał się bliskich kontatków z ludźmi a o zwierzeniach napisanych na tym forum, można zapomnieć całkowicie. Cóż, dziękuję, że byliście dla niego pomocą. Przestrzegam was jednak przed takim wachlowaniem lekami bo pewnie było to jeden z wielu czynników, które doprowadziły go do tego ostatecznego kroku.

 

Pozdrawiam!

Jezu, to straszne. Mój brat się powiesił , więc wiem co czuje rodzina w takiej sytuacji. Nieprawdopodobny ból. I to straszne pytanie: dlaczego? Brat zostawił mały liścik: "Nie wytrzymam dłużej, przepraszam". Ryczeć mi się chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie drodzy forumowicze ponownie!

Czytam wasze posty i włos się na głowie jeży!

Pozwólcie, że zacytuję.

 

 

a może nawet przede wszystkim brak zrozumienia powagi sprawy

przez osoby mu najbliższe czyli rodzinę. Przeżywając to co on przechodził przy

braku zrozumienia i wsparcia najbliższych

:( z wyrazami współczucia dla rodziny nie ważne jaka była do niego

Robicie sobie żarty? Napisałem wam o śmierci usera, którego znaliście z

anonimowych postów. A wy uważacie, że macie prawo pisać w takiej chwili o braku

zrozumienia u rodziny? Coś wam więc napiszę.

Logik pierwszą próbę samobójczą miał w 2007 roku. Jednak zanim to się stało

trafił wcześniej w 2006 roku do szpitala. Do szpitala trafił po tym jak napisał

list do swoich rodziców o tym, co się z nim dzieje. List napisał bo łatwiej było

mu wyrazić swoje myśli na kartce papieru niż słowami - taki był. Był więc pewien

czas w szpitalu w którym go po raz pierwszy diagnozowano i zaczęto leczyć.

Kila tygodni po powrocie podczas pobytu wszystkich domowników w domu zawiązał

sobie na szyi szalik i miał próbę samobójczą. Jednak jego mama (coś ją tknęło)

zeszła na dół i znalazła go paręnaście sekund po "powieszeniu" wiszącego. Został

błyskawicznie odcięty, zdjęty z "pętli". Bała policja, karetka i expresowy

kolejny tym razem nie planowany wyjazd do szpitala psychiatrycznego.

Skracając historię rodzice zabierali go po przymusowym pobycie w szpitalu po

próbie samobójczej do kilku innych szpitali na konsultacje, badania i leczenie.

Logik pozostawał w stałym kontakcie ze swoją psychiatrą i psychologiem. Swoją

drogą rodzice "po wszystkim" kontaktowali się z owymi psychologiem i psychiatrą

i byli wstrząśnięci wiadomością o śmierci "logika". Jak mówili nie było żadnych

przesłanek świadczących o zamiarach odebrania sobie życia.

Logik mieszkał ze swoimi rodzicami. Pisaliście co niektórzy powyżej o rodzinie

jaką miał. Chciałem wam coś teraz napisać o tej właśnie rodzinie opłakującej

tragiczną smierć jej członka, syna, brata, szwagra. Robiliśmy wszystko,

dosłownie wszystko, co możemy, żeby mu pomóc. I nie piszę tego tutaj anonimowo

na forum bo zdaję sobie sprawę z tego, że nikt z was mnie nie zna. Piszę to bo

każdy z nas ze spokojem może i stanął od tej śmierci przed lustrem nie raz

mówiąc na głos "zrobiłem WSZYSTKO żeby mu pomóc i nie dopuścić do śmierci".

Grzesiek bo tak miał na imię logik cały czas był pod opieką rodziców. Choć moim

zdaniem nie licząc introwertycznego charakteru Grześka, niechęci w poznawaniu

nowych ludzi czy choćby niezabierania głosu przy rodzinnym stole przy okazji

różnych świąt czy innych zdarzeń nikt nie powiedziałby, że Grzesiek jest chory.

Funkcjonował normalnie. O ile można ocenić to, co się widzi na zewnątrz.

Niestety żadne z nas nie ma wykształcenia z zakresu psychologii czy psychiatrii.

Jednak doświadczeni pierwszą próbą samobójczą Grześka każdy z nas wiedział o

tym, że mimo jego pozornego dobrego funkcjonowania w głowie mogą pojawiać się

myśli o których nas nie informował i nie eksponował na zewnątrz. Jednak wbrew

temu co dwie osoby napisały powyżej nie mieliśmy na to wpływu!

Z postów, które Grzesiek pisał tutaj i na innym forum wynika, że miał wcześniej

drugą próbę samobójczą o której nie wiedział nikt poza forumowiczami. Połknął on

z tego co pisał 60 tabletek jakiegoś specyfiku (nie pamiętam nazwy ale nie o

nazwę tutaj chodzi).

Posta tego piszę bo bardzo zabolało mnie o tym, co napisaliście na temat rodziny

bo uważam, że nie mieliście do tego prawa. Każdy z nas wiedział, że może nadejść

dzień w którym coś takiego się wydarzy/powtórzy (po pierwszej próbie). Robiliśmy

wszystko, żeby mu pomóc. Wiedzieliśmy jednak, że z całą stanowczością nie chciał

on kolejnego "szpitalnego" leczenia. Potwierdzenie tego można wyczytać również

na innym forum na którym pisywał korzystając ze swojego pierwszego nicku tutaj.

Nie ma co ukrywać, że dzisiejsza opieka psychiatryczna często pozostawia wiele

do życzenia. Mamy grono niewykwalifikowanych lekarzy, którzy nie wiedzieć czemu

wybierają takie a nie inne specjalizacje nie pomagając potem swoim pacjentom.

Moim zdaniem psychiatria jak i inne gałęzie medycyny cały czas się rozwija i tak

było po trosze w przypadku Grześka, że czasem przegrywa walkę z chorobą.

Grzesiek miał od nas wszelką pomoc. Jednak żadne z nas nie było w stanie

poradzić nic na to, że nie chciał on lub nie potrafił rozmawiać z nami do końca

szczerze. Nikt z nas zdrowych nie byłby w stanie zrozumieć mąk naszego członka

rodziny ale absolutnie nie oznaczało to, że nie otrzymywał od nas wszelkiej

pomocy w leczeniu czy codziennym funkcjonowaniu. Grzesiek był na utrzymaniu

rodziców. Ze względu na swój stan zdrowia nie pracował ale nikt nie robił mu z

tego powodu problemów. Nikt go do niczego nie zmuszał. Grzesiek regularnie

odwiedzał Panią psychiatrę i psycholog, które nie dowiedziały się od niego o

myślach samobójczych. Uważacie więc dalej, że my jako niewyedukowana w tej

dyscyplinie naukowej wiedzieliśmy, co dzieje się w głowie Grześka?

Jak patrzę na wasze posty tutaj to zastanawiam się, który z was rozmawia ze

swoimi bliskimi tak jak pisze tutaj na forum. Obawiam się, że nikt. Jedziecie

tutaj na jednym wózku niedoli zwanym chorobą psychiczną. Wylewając jedynie tutaj

swoje myśli nie pomagacie sobie w prawdziwym życiu, tak jak nie pomagał sobie

Grzesiek. Nie dzieląc się tak do końca swoimi odczuciami ani z nami ani z

lekarzami.

Zastanówcie się jeszcze raz czy macie prawo pisać nam po ponad 6 latach walki o

życie Grześka w chorobie, że jesteśmy taką a nie inną rodziną. Zastanówcie się

czy zamiast pisać tutaj o swoich myślach czy planach samobójczych na forum (są

tutaj takie posty do cholery nie tylko Grześka!!!) nie lepiej porozmawiać ze

swoimi najbliższymi z lekarzem. Tutaj możecie sobie jedynie wysłać prywatną

wiadomość pisząc komuś, że jest DEBILEM. Jednak to żadna pomoc. A pisanie potem

rodzinie, że się nie interesowała pisząc samemu wcześniej takie czy inne

prywatne wiadomości pozostawię bez komentarza.

Co do leków jakie brał Grzesiek i ich dawek nie wiedzieliśmy wszystkiego.

Grzesiek miał wyższe wykształcenie, w szkole stypendium naukowe. Był

inteligentną osobą. Dużo czytał na temat leków ich działania. Wiem, że wpływał w

taki czy inny sposób na swoją lekarkę, żeby przepisywała mu konkretne leki.

Potem sam dobierał sobie dawkę (posty na forum o tym świadczą) mieszał lekami. W

pewnym momencie doszedł do miejsca, w którym na spanie brał jakiś lek, rano aby

się obudzić co innego i w ciągu dnia aby funkcjonować jecze coś. Wszelkie próby

perswazji, że tak nie można bo nie jest lekarzem i nie zna całokształtu

interakcji jednych leków z innymi kończyły się fiaskiem. Co byście zrobili na naszym miejscu? Przywiązali go do łóżka, nawozili i podlewali jak roślinkę? Myślicie, że to by pomogło? Pewnie byłoby to jakieś rozwiązanie ale nie takie, które mogła mu zafundować współczująca i kochająca rodzina. Napiszecie, że możnaby wysłać go przecież do szpitala. Ja odpowiem wam, że on nienawidził szpitali i jak z nich wracał to czuł się jeszcze gorzej. Tylko pobyt w domu dawał mu jaki taki komfort psychiczny i spokój (piszę jaki taki bo w tej chorobie do końca komfortowo chyba czuć się nie można?).

Grzesiek nie zostawił żadnego liściku, pożegnania itd. Po przeczytaniu wielu postów na tym i innym forum oraz oczywiście z codziennego współżycia z Grześkiem wiemy, że bardzo chciał sobie pomóc wyleczyć się. Jednak brak kompleksowej wiedzy na temat leków na pewno mu nie pomógł. Czy tutaj ktoś jest winny? Ludzie robili to, robią i będą robić. Czasem choroba jest tak ciężka i bolesna, że ani najlepszy lekarz, leki czy kochająca rodzina nie jest w stanie pomóc. Naszym zdaniem Grzesiek nie miał już siły na walkę z chorobą, kolejne dawki oraz miksy leków też nie skutkowały w oczekiwany przez niego sposób i poddał się. Niestety musimy z tym jakoś żyć dalej.

 

Prosiłbym was tutaj o uszanowanie uczuć opłakującej go rodziny i nie oskarżanie

nas o brak empatii. Żaden z nas zdrowych nie jest w stanie ze względów oczywistych odczuwać stanów jakie odczuwa osoba chora będąc do tego pod wpływem leków jednak nie oznacza to absolutnie, że nie chcieliśmy i nie pomagaliśmy każdym możliwym sposobem. Nie mogliśmy jednak zrobić z niego więźnia by pilnować go i kontrolować każdy jego ruch w 100% bo moim zdaniem w niczym bo to nie pomogło o komforcie psychicznym nie wspominając.

Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia i jeszcze raz proszę nie ranić naszych uczuć oskarżając nas o brak zainteresowania, współczucia czy pomocy. Zastanówcie się też ile wy sami wysyłacie sygnałów swoim bliskim, żeby wiedzieli w jakim jesteście stanie.

Pozdrawiam!

 

-- 10 mar 2013, 12:30 --

 

519087Grzesiek.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie drodzy forumowicze ponownie!

Czytam wasze posty i włos się na głowie jeży!

Pozwólcie, że zacytuję.

 

 

a może nawet przede wszystkim brak zrozumienia powagi sprawy

przez osoby mu najbliższe czyli rodzinę. Przeżywając to co on przechodził przy

braku zrozumienia i wsparcia najbliższych

:( z wyrazami współczucia dla rodziny nie ważne jaka była do niego

Robicie sobie żarty? Napisałem wam o śmierci usera, którego znaliście z

anonimowych postów. A wy uważacie, że macie prawo pisać w takiej chwili o braku

zrozumienia u rodziny? Coś wam więc napiszę.

Logik pierwszą próbę samobójczą miał w 2007 roku. Jednak zanim to się stało

trafił wcześniej w 2006 roku do szpitala. Do szpitala trafił po tym jak napisał

list do swoich rodziców o tym, co się z nim dzieje. List napisał bo łatwiej było

mu wyrazić swoje myśli na kartce papieru niż słowami - taki był. Był więc pewien

czas w szpitalu w którym go po raz pierwszy diagnozowano i zaczęto leczyć.

Kila tygodni po powrocie podczas pobytu wszystkich domowników w domu zawiązał

sobie na szyi szalik i miał próbę samobójczą. Jednak jego mama (coś ją tknęło)

zeszła na dół i znalazła go paręnaście sekund po "powieszeniu" wiszącego. Został

błyskawicznie odcięty, zdjęty z "pętli". Bała policja, karetka i expresowy

kolejny tym razem nie planowany wyjazd do szpitala psychiatrycznego.

Skracając historię rodzice zabierali go po przymusowym pobycie w szpitalu po

próbie samobójczej do kilku innych szpitali na konsultacje, badania i leczenie.

Logik pozostawał w stałym kontakcie ze swoją psychiatrą i psychologiem. Swoją

drogą rodzice "po wszystkim" kontaktowali się z owymi psychologiem i psychiatrą

i byli wstrząśnięci wiadomością o śmierci "logika". Jak mówili nie było żadnych

przesłanek świadczących o zamiarach odebrania sobie życia.

Logik mieszkał ze swoimi rodzicami. Pisaliście co niektórzy powyżej o rodzinie

jaką miał. Chciałem wam coś teraz napisać o tej właśnie rodzinie opłakującej

tragiczną smierć jej członka, syna, brata, szwagra. Robiliśmy wszystko,

dosłownie wszystko, co możemy, żeby mu pomóc. I nie piszę tego tutaj anonimowo

na forum bo zdaję sobie sprawę z tego, że nikt z was mnie nie zna. Piszę to bo

każdy z nas ze spokojem może i stanął od tej śmierci przed lustrem nie raz

mówiąc na głos "zrobiłem WSZYSTKO żeby mu pomóc i nie dopuścić do śmierci".

Grzesiek bo tak miał na imię logik cały czas był pod opieką rodziców. Choć moim

zdaniem nie licząc introwertycznego charakteru Grześka, niechęci w poznawaniu

nowych ludzi czy choćby niezabierania głosu przy rodzinnym stole przy okazji

różnych świąt czy innych zdarzeń nikt nie powiedziałby, że Grzesiek jest chory.

Funkcjonował normalnie. O ile można ocenić to, co się widzi na zewnątrz.

Niestety żadne z nas nie ma wykształcenia z zakresu psychologii czy psychiatrii.

Jednak doświadczeni pierwszą próbą samobójczą Grześka każdy z nas wiedział o

tym, że mimo jego pozornego dobrego funkcjonowania w głowie mogą pojawiać się

myśli o których nas nie informował i nie eksponował na zewnątrz. Jednak wbrew

temu co dwie osoby napisały powyżej nie mieliśmy na to wpływu!

Z postów, które Grzesiek pisał tutaj i na innym forum wynika, że miał wcześniej

drugą próbę samobójczą o której nie wiedział nikt poza forumowiczami. Połknął on

z tego co pisał 60 tabletek jakiegoś specyfiku (nie pamiętam nazwy ale nie o

nazwę tutaj chodzi).

Posta tego piszę bo bardzo zabolało mnie o tym, co napisaliście na temat rodziny

bo uważam, że nie mieliście do tego prawa. Każdy z nas wiedział, że może nadejść

dzień w którym coś takiego się wydarzy/powtórzy (po pierwszej próbie). Robiliśmy

wszystko, żeby mu pomóc. Wiedzieliśmy jednak, że z całą stanowczością nie chciał

on kolejnego "szpitalnego" leczenia. Potwierdzenie tego można wyczytać również

na innym forum na którym pisywał korzystając ze swojego pierwszego nicku tutaj.

Nie ma co ukrywać, że dzisiejsza opieka psychiatryczna często pozostawia wiele

do życzenia. Mamy grono niewykwalifikowanych lekarzy, którzy nie wiedzieć czemu

wybierają takie a nie inne specjalizacje nie pomagając potem swoim pacjentom.

Moim zdaniem psychiatria jak i inne gałęzie medycyny cały czas się rozwija i tak

było po trosze w przypadku Grześka, że czasem przegrywa walkę z chorobą.

Grzesiek miał od nas wszelką pomoc. Jednak żadne z nas nie było w stanie

poradzić nic na to, że nie chciał on lub nie potrafił rozmawiać z nami do końca

szczerze. Nikt z nas zdrowych nie byłby w stanie zrozumieć mąk naszego członka

rodziny ale absolutnie nie oznaczało to, że nie otrzymywał od nas wszelkiej

pomocy w leczeniu czy codziennym funkcjonowaniu. Grzesiek był na utrzymaniu

rodziców. Ze względu na swój stan zdrowia nie pracował ale nikt nie robił mu z

tego powodu problemów. Nikt go do niczego nie zmuszał. Grzesiek regularnie

odwiedzał Panią psychiatrę i psycholog, które nie dowiedziały się od niego o

myślach samobójczych. Uważacie więc dalej, że my jako niewyedukowana w tej

dyscyplinie naukowej wiedzieliśmy, co dzieje się w głowie Grześka?

Jak patrzę na wasze posty tutaj to zastanawiam się, który z was rozmawia ze

swoimi bliskimi tak jak pisze tutaj na forum. Obawiam się, że nikt. Jedziecie

tutaj na jednym wózku niedoli zwanym chorobą psychiczną. Wylewając jedynie tutaj

swoje myśli nie pomagacie sobie w prawdziwym życiu, tak jak nie pomagał sobie

Grzesiek. Nie dzieląc się tak do końca swoimi odczuciami ani z nami ani z

lekarzami.

Zastanówcie się jeszcze raz czy macie prawo pisać nam po ponad 6 latach walki o

życie Grześka w chorobie, że jesteśmy taką a nie inną rodziną. Zastanówcie się

czy zamiast pisać tutaj o swoich myślach czy planach samobójczych na forum (są

tutaj takie posty do cholery nie tylko Grześka!!!) nie lepiej porozmawiać ze

swoimi najbliższymi z lekarzem. Tutaj możecie sobie jedynie wysłać prywatną

wiadomość pisząc komuś, że jest DEBILEM. Jednak to żadna pomoc. A pisanie potem

rodzinie, że się nie interesowała pisząc samemu wcześniej takie czy inne

prywatne wiadomości pozostawię bez komentarza.

Co do leków jakie brał Grzesiek i ich dawek nie wiedzieliśmy wszystkiego.

Grzesiek miał wyższe wykształcenie, w szkole stypendium naukowe. Był

inteligentną osobą. Dużo czytał na temat leków ich działania. Wiem, że wpływał w

taki czy inny sposób na swoją lekarkę, żeby przepisywała mu konkretne leki.

Potem sam dobierał sobie dawkę (posty na forum o tym świadczą) mieszał lekami. W

pewnym momencie doszedł do miejsca, w którym na spanie brał jakiś lek, rano aby

się obudzić co innego i w ciągu dnia aby funkcjonować jecze coś. Wszelkie próby

perswazji, że tak nie można bo nie jest lekarzem i nie zna całokształtu

interakcji jednych leków z innymi kończyły się fiaskiem. Co byście zrobili na naszym miejscu? Przywiązali go do łóżka, nawozili i podlewali jak roślinkę? Myślicie, że to by pomogło? Pewnie byłoby to jakieś rozwiązanie ale nie takie, które mogła mu zafundować współczująca i kochająca rodzina. Napiszecie, że możnaby wysłać go przecież do szpitala. Ja odpowiem wam, że on nienawidził szpitali i jak z nich wracał to czuł się jeszcze gorzej. Tylko pobyt w domu dawał mu jaki taki komfort psychiczny i spokój (piszę jaki taki bo w tej chorobie do końca komfortowo chyba czuć się nie można?).

Grzesiek nie zostawił żadnego liściku, pożegnania itd. Po przeczytaniu wielu postów na tym i innym forum oraz oczywiście z codziennego współżycia z Grześkiem wiemy, że bardzo chciał sobie pomóc wyleczyć się. Jednak brak kompleksowej wiedzy na temat leków na pewno mu nie pomógł. Czy tutaj ktoś jest winny? Ludzie robili to, robią i będą robić. Czasem choroba jest tak ciężka i bolesna, że ani najlepszy lekarz, leki czy kochająca rodzina nie jest w stanie pomóc. Naszym zdaniem Grzesiek nie miał już siły na walkę z chorobą, kolejne dawki oraz miksy leków też nie skutkowały w oczekiwany przez niego sposób i poddał się. Niestety musimy z tym jakoś żyć dalej.

 

Prosiłbym was tutaj o uszanowanie uczuć opłakującej go rodziny i nie oskarżanie

nas o brak empatii. Żaden z nas zdrowych nie jest w stanie ze względów oczywistych odczuwać stanów jakie odczuwa osoba chora będąc do tego pod wpływem leków jednak nie oznacza to absolutnie, że nie chcieliśmy i nie pomagaliśmy każdym możliwym sposobem. Nie mogliśmy jednak zrobić z niego więźnia by pilnować go i kontrolować każdy jego ruch w 100% bo moim zdaniem w niczym bo to nie pomogło o komforcie psychicznym nie wspominając.

Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia i jeszcze raz proszę nie ranić naszych uczuć oskarżając nas o brak zainteresowania, współczucia czy pomocy. Zastanówcie się też ile wy sami wysyłacie sygnałów swoim bliskim, żeby wiedzieli w jakim jesteście stanie.

Pozdrawiam!

 

-- 10 mar 2013, 12:30 --

 

519087Grzesiek.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że wyciągnąłem wnioski na temat postawy rodziny wobec Grześka na podstawie wyłącznie tego co on pisał. Z jego postów wyłaniał się obraz samotności i niezrozumienia dla tego co przeżywa ze strony najbliższych. Rzeczywiście nie znając rodziny nie miałem prawa pisać, że z ich strony nie było wystarczającej opieki i wsparcia. Raz jeszcze przepraszam.

 

Z wyrazami współczucia,

Tomek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że wyciągnąłem wnioski na temat postawy rodziny wobec Grześka na podstawie wyłącznie tego co on pisał. Z jego postów wyłaniał się obraz samotności i niezrozumienia dla tego co przeżywa ze strony najbliższych. Rzeczywiście nie znając rodziny nie miałem prawa pisać, że z ich strony nie było wystarczającej opieki i wsparcia. Raz jeszcze przepraszam.

 

Z wyrazami współczucia,

Tomek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też moge przeprosić jak rodzine logika uraziłem...

ale dlaczego przedstawiał was w takim złym świetle???

znając go z forum on bardzo róźnie odbierał to co do niego sie pisze i może odnośnie

rodziny też miał swoje racje a było inaczej nie wiem nieznam sie nie umiem

w obliczu tragedii wyrazy zrozumienia dla rodziny bo my wiemy co to jest

cierpienie ,szpitale ,próby s itp

 

z wyrazami szacunku Przemek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×