Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

ja też moge przeprosić jak rodzine logika uraziłem...

ale dlaczego przedstawiał was w takim złym świetle???

znając go z forum on bardzo róźnie odbierał to co do niego sie pisze i może odnośnie

rodziny też miał swoje racje a było inaczej nie wiem nieznam sie nie umiem

w obliczu tragedii wyrazy zrozumienia dla rodziny bo my wiemy co to jest

cierpienie ,szpitale ,próby s itp

 

z wyrazami szacunku Przemek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też moge przeprosić jak rodzine logika uraziłem...

ale dlaczego przedstawiał was w takim złym świetle???

znając go z forum on bardzo róźnie odbierał to co do niego sie pisze i może odnośnie

rodziny też miał swoje racje a było inaczej nie wiem nieznam sie nie umiem

w obliczu tragedii wyrazy zrozumienia dla rodziny bo my wiemy co to jest

cierpienie ,szpitale ,próby s itp

 

z wyrazami szacunku Przemek

 

wystopuj, jak możesz zadawać teraz podobne pytania.. przeżyłam śmierć brata i pytanie w stylu: "ale dlaczego przedstawiał was w takim złym świetle???" jest w takiej sytuacji delikatnie mówiąc nie na miejscu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też moge przeprosić jak rodzine logika uraziłem...

ale dlaczego przedstawiał was w takim złym świetle???

znając go z forum on bardzo róźnie odbierał to co do niego sie pisze i może odnośnie

rodziny też miał swoje racje a było inaczej nie wiem nieznam sie nie umiem

w obliczu tragedii wyrazy zrozumienia dla rodziny bo my wiemy co to jest

cierpienie ,szpitale ,próby s itp

 

z wyrazami szacunku Przemek

 

wystopuj, jak możesz zadawać teraz podobne pytania.. przeżyłam śmierć brata i pytanie w stylu: "ale dlaczego przedstawiał was w takim złym świetle???" jest w takiej sytuacji delikatnie mówiąc nie na miejscu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie ponownie!

Myślę ze wyjaśniłem wam mniej więcej jak wszystko wyglądało z naszej perspektywy. Dziękuję za powyższe słowa szczególnie kolegów których cytowałem we wcześniejszym poście. Odpowiadajac na pytanie dlaczego przedstawiał nas w "takim" świetle myślę, że przede wszystkim zależało to od jego własnego samopoczucia. Raz gdy czuł się dobrze, leki działały pisał że nie było gorszego tylko równe traktowanie przez rodziców więc odrzucał w swojej chorobie czujniki środowiskowe. Innym razem gdy czuł się gorzej obwiniał za swoje samopoczucie nas. Nie była to moim zdaniem z jego strony trzeźwa i obiektywna opinia. Wyobraźcie sobie sytuację w której jak pisał nie miał siły ani ochoty wstać z łóżka a ktoś w domu mówił mu że musi przyjść na obiad czy udać się do rodziny z wizytą. W takim momencie z jego perspektywy to najbliżsi byli dla niego jakimiś wrogami ale czy tak było w rzeczywistości? Jak sam pisał od lat był introwertykiem i nawet jak się tak czuł nie mówił nam o tym. A czy to że się nim interesowalismy próbując go aktywizowac choćby po to żeby nie leżał cały czas w łóżku można nazwać nasza winą i wrogoscią mu? Nie sądzę. Nie jeden z was w tym wątku pisał mu że musi wychodzić do ludzi a nie spędzać tylko czasu w łóżku i przed komputerem. Nie mogliśmy jako rodzina wycofać się z życia społecznego czy rodzinnego bo Grzesiek nie ma ochoty ruszyć się sprzed komputera. Do tego dochodziła kwestia pilnowania go. Zawsze lepiej było zabrać go ze sobą niż zostawić go samego i martwić się czy nie będzie próbował skończyć ze sobą. Tak więc myślę że to co pisał zależało ściśle od jego aktualnego samopoczucia. A my zachęcając go do życia i podejmowania jakiekolwiek aktywności na pewno nie robiliśmy tego żeby mu zaszkodzić. Wynikało to z

naszego zainteresowania nim. Myślę że czytając jego posty tutaj na forum samemu z łatwością można wyciągnąć takie wnioski. Świadczyć może tez o tym fakt że ponad wszystko wolał żyć w domu ze swoją rodzina a nie w jakimś szpitalu. Dodając czy jak byśmy się nie interesowali jego losem czy uważacie że byłaby wola i chęć z naszej strony dowiedzieć się stąd o nim więcej i pisać tutaj posty i wyjaśniać jak wszystko wyglądało? Mogliśmy go po prostu pochować i zamknąć temat. Ale tak nie jest bo po tym wszystkim powstała pustka której nic nigdy już nie wypełni. Zadajemy sobie wiele pytań "co by było gdyby...?" ale nic już nie zmieni decyzji ostatecznej. Było wiele rozmów jednak jak się okazuje wszystkiego nie widzieliśmy. Zrobiliśmy jednak wszystko co w naszej mocy żeby mu pomóc. Za kilka tygodni święta i jak na razie jakoś nie potrafię sobie ich wyobrazić. Zdaję sobie sprawę, że wy też macie swoje problemy, choroby i pisząc posty na forum nie jest naszą intencją obciążać was naszymi problemami. Jednak wątek ma swoich kilku aktywnych użytkowników od kilku lat i było naszą dobrą wolą poinformowanie was o zaistniałej sytuacji. Forum czytamy żeby lepiej zrozumieć Grześka bo jednoznacznej odpowiedzi już nie uzyskamy. Ostrzegaliscie Grześka o potencjalnym niebezpieństwie jakie niesie za sobą dobieranie leków i dawek na własną rękę. Robiliśmy to my. Niestety nie posłuchal ani nas ani was ani swojego zdrowego rozsądku. Niech będzie to przestroga dla was. I może po przeczytaniu postów w tym wątku ktoś zastanowi się jeszcze raz dokonując pewnych wyborów. Pozdrawiam i dbajcie o siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie ponownie!

Myślę ze wyjaśniłem wam mniej więcej jak wszystko wyglądało z naszej perspektywy. Dziękuję za powyższe słowa szczególnie kolegów których cytowałem we wcześniejszym poście. Odpowiadajac na pytanie dlaczego przedstawiał nas w "takim" świetle myślę, że przede wszystkim zależało to od jego własnego samopoczucia. Raz gdy czuł się dobrze, leki działały pisał że nie było gorszego tylko równe traktowanie przez rodziców więc odrzucał w swojej chorobie czujniki środowiskowe. Innym razem gdy czuł się gorzej obwiniał za swoje samopoczucie nas. Nie była to moim zdaniem z jego strony trzeźwa i obiektywna opinia. Wyobraźcie sobie sytuację w której jak pisał nie miał siły ani ochoty wstać z łóżka a ktoś w domu mówił mu że musi przyjść na obiad czy udać się do rodziny z wizytą. W takim momencie z jego perspektywy to najbliżsi byli dla niego jakimiś wrogami ale czy tak było w rzeczywistości? Jak sam pisał od lat był introwertykiem i nawet jak się tak czuł nie mówił nam o tym. A czy to że się nim interesowalismy próbując go aktywizowac choćby po to żeby nie leżał cały czas w łóżku można nazwać nasza winą i wrogoscią mu? Nie sądzę. Nie jeden z was w tym wątku pisał mu że musi wychodzić do ludzi a nie spędzać tylko czasu w łóżku i przed komputerem. Nie mogliśmy jako rodzina wycofać się z życia społecznego czy rodzinnego bo Grzesiek nie ma ochoty ruszyć się sprzed komputera. Do tego dochodziła kwestia pilnowania go. Zawsze lepiej było zabrać go ze sobą niż zostawić go samego i martwić się czy nie będzie próbował skończyć ze sobą. Tak więc myślę że to co pisał zależało ściśle od jego aktualnego samopoczucia. A my zachęcając go do życia i podejmowania jakiekolwiek aktywności na pewno nie robiliśmy tego żeby mu zaszkodzić. Wynikało to z

naszego zainteresowania nim. Myślę że czytając jego posty tutaj na forum samemu z łatwością można wyciągnąć takie wnioski. Świadczyć może tez o tym fakt że ponad wszystko wolał żyć w domu ze swoją rodzina a nie w jakimś szpitalu. Dodając czy jak byśmy się nie interesowali jego losem czy uważacie że byłaby wola i chęć z naszej strony dowiedzieć się stąd o nim więcej i pisać tutaj posty i wyjaśniać jak wszystko wyglądało? Mogliśmy go po prostu pochować i zamknąć temat. Ale tak nie jest bo po tym wszystkim powstała pustka której nic nigdy już nie wypełni. Zadajemy sobie wiele pytań "co by było gdyby...?" ale nic już nie zmieni decyzji ostatecznej. Było wiele rozmów jednak jak się okazuje wszystkiego nie widzieliśmy. Zrobiliśmy jednak wszystko co w naszej mocy żeby mu pomóc. Za kilka tygodni święta i jak na razie jakoś nie potrafię sobie ich wyobrazić. Zdaję sobie sprawę, że wy też macie swoje problemy, choroby i pisząc posty na forum nie jest naszą intencją obciążać was naszymi problemami. Jednak wątek ma swoich kilku aktywnych użytkowników od kilku lat i było naszą dobrą wolą poinformowanie was o zaistniałej sytuacji. Forum czytamy żeby lepiej zrozumieć Grześka bo jednoznacznej odpowiedzi już nie uzyskamy. Ostrzegaliscie Grześka o potencjalnym niebezpieństwie jakie niesie za sobą dobieranie leków i dawek na własną rękę. Robiliśmy to my. Niestety nie posłuchal ani nas ani was ani swojego zdrowego rozsądku. Niech będzie to przestroga dla was. I może po przeczytaniu postów w tym wątku ktoś zastanowi się jeszcze raz dokonując pewnych wyborów. Pozdrawiam i dbajcie o siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś wszyscy zamilkli.Rozumiem powagę tematu,lecz czy można jeszcze poprosić tu o wsparcie?

Obwiniam się za swój stan,wiem ,że nie mogłąam jemu zapobiec,lecz się obwiniam.Jestem jak roślina.Oddycham,jem,piję.Nie mam uczuć,empatii,marzeń.Nie bardzo mam z kim rozmawiać,bo mnie nie rozumieją.Nie rozumieją,ze ja już nie chcę zyć. Do tego ja nie daję wsparcia,więc pewnie i oni tego nei wytrzymają i koło się zamyka.Ja potrzebuje wsparcia,sam nie daje bo mam pusto(z czego dać0 to oni mogą przestać

dawać i się odzywać.

Może ktoś tak miał,że nic nie robił a żył.i się za to nie obwiniał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś wszyscy zamilkli.Rozumiem powagę tematu,lecz czy można jeszcze poprosić tu o wsparcie?

Obwiniam się za swój stan,wiem ,że nie mogłąam jemu zapobiec,lecz się obwiniam.Jestem jak roślina.Oddycham,jem,piję.Nie mam uczuć,empatii,marzeń.Nie bardzo mam z kim rozmawiać,bo mnie nie rozumieją.Nie rozumieją,ze ja już nie chcę zyć. Do tego ja nie daję wsparcia,więc pewnie i oni tego nei wytrzymają i koło się zamyka.Ja potrzebuje wsparcia,sam nie daje bo mam pusto(z czego dać0 to oni mogą przestać

dawać i się odzywać.

Może ktoś tak miał,że nic nie robił a żył.i się za to nie obwiniał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ktoś tak miał,że nic nie robił a żył.i się za to nie obwiniał?

 

Nie wiem czy to w ogóle możliwe, mi się nie udało. Taki stan, o jakim piszemy w tym wątku, jest ciężki. Z jednej strony nie widać na zewnątrz przeszkód, żeby ktoś wykazywał aktywność, coś robił, taka osoba ma zdrowe ręce, nogi, w dodatku myśli logicznie i wydaje się nawet, że może się na czymś skupić, pracować "rozumowo", nie mówiąc o innych, prostszych rzeczach jak mycie garów czy spacer. Z drugiej strony brakuje czegoś w środku, sprężyny, która daje motywację do życia, siłę do każdej czynności. Bo emocje są taką sprężyną i jeśli coś z nimi działa inaczej, to wszystko się sypie, powstaje bezwład, niemoc i nie jest to zawinione. Patrząc z zewnątrz może wyglądać na to, że komuś się nie chce, że się poddał, że przesadza z pesymizmem, albo że jest egocentryczny, bo życie to nie przyjemności, innym, zdrowym też jest nieraz ciężko, a jednak robią swoje. Pamiętam, że myślałam czasem w tym stanie, że wolałabym mieć jakieś widoczne kalectwo, na przykład oślepnąć, żeby tylko otocznie zaczęło mnie rozumieć i pozwoliło się "poddać". To tylko przykład depresyjnych myśli, jakie mogą się pojawić.

 

Mogę tylko napisać, że ten stan jest odwracalny - przynajmniej u większości - i nie można tracić tej nadziei. Oczywiście nie można go zmienić siłą woli i powrót jest procesem, drogą, ale można ją przebyć i znowu czuć smak życia.

 

Przykro mi z powodu śmierci Grześka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ktoś tak miał,że nic nie robił a żył.i się za to nie obwiniał?

 

Nie wiem czy to w ogóle możliwe, mi się nie udało. Taki stan, o jakim piszemy w tym wątku, jest ciężki. Z jednej strony nie widać na zewnątrz przeszkód, żeby ktoś wykazywał aktywność, coś robił, taka osoba ma zdrowe ręce, nogi, w dodatku myśli logicznie i wydaje się nawet, że może się na czymś skupić, pracować "rozumowo", nie mówiąc o innych, prostszych rzeczach jak mycie garów czy spacer. Z drugiej strony brakuje czegoś w środku, sprężyny, która daje motywację do życia, siłę do każdej czynności. Bo emocje są taką sprężyną i jeśli coś z nimi działa inaczej, to wszystko się sypie, powstaje bezwład, niemoc i nie jest to zawinione. Patrząc z zewnątrz może wyglądać na to, że komuś się nie chce, że się poddał, że przesadza z pesymizmem, albo że jest egocentryczny, bo życie to nie przyjemności, innym, zdrowym też jest nieraz ciężko, a jednak robią swoje. Pamiętam, że myślałam czasem w tym stanie, że wolałabym mieć jakieś widoczne kalectwo, na przykład oślepnąć, żeby tylko otocznie zaczęło mnie rozumieć i pozwoliło się "poddać". To tylko przykład depresyjnych myśli, jakie mogą się pojawić.

 

Mogę tylko napisać, że ten stan jest odwracalny - przynajmniej u większości - i nie można tracić tej nadziei. Oczywiście nie można go zmienić siłą woli i powrót jest procesem, drogą, ale można ją przebyć i znowu czuć smak życia.

 

Przykro mi z powodu śmierci Grześka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to całkowita prawda co piszesz. Problem w tym, że niektórym z nas nie da się pomóc, pomimo uporczywego leczenia czy to farmaceutykami czy psychoterapią jak widać część z nas nie wytrzymuje i postanawia ukrócić ostatecznie to cierpienie.

Tak jak piszesz, zdrowi narzekają, ale działają, nie załamują się - u nas jest odwrotnie. Niby z zewnątrz nic nie widać a w środku pustka i ciepienie. Też nieraz w chwilach najgorszego załamania miałem takie myśli, że wolałbym być ślepcem, lub kaleką na wózku, żeby tylko otoczenie miało fizyczny obraz niemocy, bo ten mentalo - psychiczny nie jest tak bardzo obrazowy.

 

Grzesiek niby obca dla mnie osoba, ale nie ukrywam, że jego ostateczny krok wywołał we mnie poruszenie.

Mocno wierzę, że już nie cierpi ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to całkowita prawda co piszesz. Problem w tym, że niektórym z nas nie da się pomóc, pomimo uporczywego leczenia czy to farmaceutykami czy psychoterapią jak widać część z nas nie wytrzymuje i postanawia ukrócić ostatecznie to cierpienie.

Tak jak piszesz, zdrowi narzekają, ale działają, nie załamują się - u nas jest odwrotnie. Niby z zewnątrz nic nie widać a w środku pustka i ciepienie. Też nieraz w chwilach najgorszego załamania miałem takie myśli, że wolałbym być ślepcem, lub kaleką na wózku, żeby tylko otoczenie miało fizyczny obraz niemocy, bo ten mentalo - psychiczny nie jest tak bardzo obrazowy.

 

Grzesiek niby obca dla mnie osoba, ale nie ukrywam, że jego ostateczny krok wywołał we mnie poruszenie.

Mocno wierzę, że już nie cierpi ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że niektórym z nas nie da się pomóc, pomimo uporczywego leczenia czy to farmaceutykami czy psychoterapią jak widać część z nas nie wytrzymuje i postanawia ukrócić ostatecznie to cierpienie.

 

Nie wiadomo,czy nie cierpi.

 

Nie wiadomo też, czy nie da się pomóc.

 

-- 17 mar 2013, 00:01 --

 

Natrętek, problem w tym, że terapia jest działaniem przemawiającym do rozumienia, myślenia. Nawet jeśli się zajmuje emocjami, to prowadzi do tego, żeby je lepiej rozumieć, poznać ich źródła i zmienić reagowanie w różnych sytuacjach. Ale nie działa bezpośrednio na odczuwanie, nie wzbudza uczuć (to znaczy normalnie wzbudza jakieś, tak jak inne rzeczy w życiu, można płakać na terapii albo się śmiać, ale nie o to nam teraz chodzi). Bezpośrednio na to możemy zadziałać tylko my. Problem w tym, że jak się jest zablokowanym, to mimo prób - się nie czuje, zawodzą drogi standardowe. Ale trzeba szukać klucza do siebie, naprawdę wierzę, że można go znaleźć. Lekarz nie może tego dokonać bezpośrednio, bo musiał by wejść do nas do środka. A nawet jakby wszedł, to też by był zdezorientowany - wszystko działa inaczej niż to, do czego przywykł :) Bo to nie jest kwestia teorii, nauki - one nie sprawią, że uczucia, których pragniemy się pojawią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że niektórym z nas nie da się pomóc, pomimo uporczywego leczenia czy to farmaceutykami czy psychoterapią jak widać część z nas nie wytrzymuje i postanawia ukrócić ostatecznie to cierpienie.

 

Nie wiadomo,czy nie cierpi.

 

Nie wiadomo też, czy nie da się pomóc.

 

-- 17 mar 2013, 00:01 --

 

Natrętek, problem w tym, że terapia jest działaniem przemawiającym do rozumienia, myślenia. Nawet jeśli się zajmuje emocjami, to prowadzi do tego, żeby je lepiej rozumieć, poznać ich źródła i zmienić reagowanie w różnych sytuacjach. Ale nie działa bezpośrednio na odczuwanie, nie wzbudza uczuć (to znaczy normalnie wzbudza jakieś, tak jak inne rzeczy w życiu, można płakać na terapii albo się śmiać, ale nie o to nam teraz chodzi). Bezpośrednio na to możemy zadziałać tylko my. Problem w tym, że jak się jest zablokowanym, to mimo prób - się nie czuje, zawodzą drogi standardowe. Ale trzeba szukać klucza do siebie, naprawdę wierzę, że można go znaleźć. Lekarz nie może tego dokonać bezpośrednio, bo musiał by wejść do nas do środka. A nawet jakby wszedł, to też by był zdezorientowany - wszystko działa inaczej niż to, do czego przywykł :) Bo to nie jest kwestia teorii, nauki - one nie sprawią, że uczucia, których pragniemy się pojawią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu modlm sie za Grzeska. jak ktos ma duzo kasy (haha) i pracuje to moze zdolalaby w kilka osob zamowic Msze sw gregorianskie?

PS dla niewtajemniczonych - w ten sposob jesli grzes jest w Czyscu to za 30 dni bylby w Niebie...

 

 

Refren a jak dlugo u ciebie trwalo nieczucie? I jak z tego wyszlas?

 

-- 24 mar 2013, 16:23 --

 

Co do Grzeska, to ja mysle - tak wynika z jego postow, ze on bardzo bal sie co sie stanie jak zabraknie jego rodzicow.On czul sie samotny. Pisal o tym do mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie ponownie. Przykro mi, że odszedł jeden z nas, ale czas wrócić do tematu. Otóż, odnalazłem na zagranicznym forum (być może ktoś z was już go czytał) temat bardzo podobny do tego, co jest tutaj, różniący się tym, że jego użytkownicy wypowiadający się w nim mają większą wiedzę w tym zakresie. U nich prawdopodobnie jest to bardziej powszechne niż u nas i nie ma takiego zaciemnienia w psychiatrii jak u nas, więc posty są tam dosyć rzeczowe. Zresztą, jeżeli ktoś jest obeznany z j. angielskim, to zachęcam do przeczytania kilku postów. Naprawdę jest nadzieja. Jeżeli ktoś zechcę, mogę kilka konkretnych postów przetłumaczyć. :P

Link: http://www.depressionforums.org/forums/topic/55125-anhedonia-treatment/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niekoniecznie od leków takie coś się robi. ale ludzie co biorą leki/brali to dobrze tu piszą. w ogóle dobrze, że tu piszą, bo ktoś skuma, że leki to czasem do d,..py sprawa. boże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×