Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Korat, jeśli coś takiego czujesz, to znaczy, że coś realnego czujesz i ja Ci tego zazdroszczę. Ja nie czuję żadnych prawdziwych uczuć. Tylko pustkę i ogólnie pojęte cierpienie. Korat czy Tobie się też poprawia na solianie? TO dlaczego moja lekarka nie chce mi go zapisać?

Ja jutro mam iść do pracy. Jestem tym przerażona, tylko mi się nasiliły myśli samobójcze. Moje życie nie ma żadnego doczesnego sensu, tzn. ma, ale ja go nie czuję.Teraz tak bardzo żałuję, że nie próbowałam dalej z solianem mimo skutków ubocznych. Może bym już miała jakieś uczucia jak Topielica. Moja lekarka jesty bardzo ofiarna,ale nie chce mi zapisać tego solianu. A jak zapisze to pewnie w jakiejś małej dawce.Nie wytrzymałam i napisałam właśnie mojej lekarce smsa. Ale i tak przez najbliższe 3 tyg, Jej nie będzie, więc mi leku nie zmieni, tylko podnosi dawkę.

Co do Twojego pytania Magic, to moja lekarka mówiła, że solian ma też działanie przeciwdepresyjne i w USA jest szeroko stosowany na depresję.Aha, mówiła też, że ona sama ma pacjentów z depresją na solianie i dobrze działa. Tylko, że ja miałam te skutki uboczne ( nie mialam w ogóle potrzeby snu, za to traciłam świadomość i to także w dzień) i Ona się boi mi go zapisać póki co. W terapię to ja za bardzo osobiście nie wierzę, żeby w moim przypadku mia ła przywrócić uczucia. Cały czas myślę, że przyczyna jest bardziej biologiczna, bo tak to od początku odczuwam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie dziwi dlaczego wy tak bardzo wierzycie w lekarzy? po co? dlaczego? tyle lat dobierano mi leki i dupa. ja cos wymyslilem od razu wypalilo. szybciej sie sam wylecze niz jakikolwiek lekarz na ziemii. oni maja tak zatwardziale myslenie, ze szok. tu trzeba swiezej krwi, odwaznego, logicznego myslenia popartego mocnymi argumentami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, ciężko powiedzieć czy mi solian pomaga, bo mam po prostu lepsze i gorsze momentu, średnia z miesiąca pozostaje ta sama.

Brak uczuć, jak tam w pracy u ciebie?

Zakończyłem terapię, efektów brak i o tym wszystkim powiedziałem terapeutce. Spytałem się jej o to, że jak to jest że ja się tak bardzo starałem i wcielałem jej rady w życie, a terapia mi nie pomogła? Ona na to, że nie wie dlaczego. Gdy spytałem czy widzi szanse na to, że mi się znacznie poprawi, to też powiedziała że nie wie czy mi się kiedykolwiek poprawi. Jak spytałem ją o to jaką by ona mi diagnozę postawiła po tylu godzinach obserwacji, to powiedziała że zaburzenia schizotypowe, bo ta depresja u mnie za długo trwa by to była zwykła depresja.

Mam w planie chodzić do psychologa, ale na innych zasadach. Chcę by to były lekkie rozmowy, takie wspierające, by mnie trochę budowały i uświadamiały w tym że są też te dobre rzeczy. Na intensywną terapię póki co nie chcę iść, to za dużo wysiłku kosztuje, muszę odetchnąć po tej terapii.

zawilinski, zrozum że twoje rady odnośnie dawek można o kant dupy rozbić. Każdy jest inny i trzeba na sobie eksperymentować. Na mnie 300 mg w ogóle nie działa, to tak jakbym cukierki jadł. 400 mg tak samo, jakbym cukierki łykał. Być może dlatego że mam dużą masę, to muszę na większych dawkach jechać. Teraz zapewne przetestuję 600 mg, może to jakoś zaskoczy. Ten lek mnie nic nie aktywizuje jak dotąd w żadnej dawce, od najmniejszej 50mg do 400 mg, żadnych efektów nie ma po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja po 2 dniach pracy. Daję radę. Nawet nie czułam cierpienia i depresji. W zasadzie nic nie czułam, może momentami pustkę. To oczywiście nie jest dobrze i jest to bardzo przykre żeby nic nie czuć albo czuć pustkę, ale obawiam się, że może mi tak już zostać.W zasadzie powinnam się cieszyć, że daję radę w pracy. Pewnie dlatego, że pracę mam lekką. Największym problemem jest to, że nawet w tak lekkiej pracy mi się nic nie chce, nie mam naturalnego pędu do działania i do wszystkiego muszę się zmuszać. Ja raczej też podejrzewam u siebie coś w stylu zaburzeń schizotypowych (wolę już nie mysleć o tej schizofrenii prostej), bo u mnie też ta "depresja" przebiega długo i niestandardowo. Zresztą w 1 szpitalu dostałam taką diagnozę zaburzeń schizotypowych. Ciężki jest ten brak poczucia sensu i przyjemności z wykonywanych czynności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę dodać, że u mnie tak ogólnioe trochę lepiej po tej wenlafaksynie. Nie budzę się z lękiem. Trochę oglądam TV, ciut czytam. W zasadzie najwięklszym problemem z czytaniem jest brak zainteresowania. Ale jest lepiej niż było, gdy byłam zupełnie oderwana od świata. Dziś w pracy nawet poczytałam gazetę i nawet nie sprawiało mi to problemu, ale z drugiej strony też nie robiło na mnie wrażenia nawet gdy czytałam o pobiciu dziecka na śmierć.I dużo nudy czuję przez ten brak emocji. Chociaż nuda to też jakieś odczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam w planie chodzić do psychologa, ale na innych zasadach. Chcę by to były lekkie rozmowy, takie wspierające, by mnie trochę budowały i uświadamiały w tym że są też te dobre rzeczy. Na intensywną terapię póki co nie chcę iść, to za dużo wysiłku kosztuje, muszę odetchnąć po tej terapii.

 

Stawiasz granice Korat. Czy Ty naprawdę nie widzisz u siebie pozytywnych zmian?

Odpoczniesz, a później możesz rozpoczącbardziej intensywne leczenie.

Terapeutka nie powiedziała,ze nie ma ratunku dla Ciebie. Wydaje mi się,ze tego typu zaburzenia leczy się poprostu dłużej.

NIe mozesz się poddać. Zrobiłeś już bardzo wielki krok w przód.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam w planie chodzić do psychologa, ale na innych zasadach. Chcę by to były lekkie rozmowy, takie wspierające, by mnie trochę budowały i uświadamiały w tym że są też te dobre rzeczy. Na intensywną terapię póki co nie chcę iść, to za dużo wysiłku kosztuje, muszę odetchnąć po tej terapii.

 

Stawiasz granice Korat. Czy Ty naprawdę nie widzisz u siebie pozytywnych zmian?

Odpoczniesz, a później możesz rozpoczącbardziej intensywne leczenie.

Terapeutka nie powiedziała,ze nie ma ratunku dla Ciebie. Wydaje mi się,ze tego typu zaburzenia leczy się poprostu dłużej.

NIe mozesz się poddać. Zrobiłeś już bardzo wielki krok w przód.

Pozdrawiam.

 

Wlasnie. Jak to przeczytalem to pomyslalem sobie: "Wow, kurde. Gosc wie czego chce. Obiera jakis kieruek w zyciu." Mi sie wydaje, ze to bardzo wazny krok, wiedziec czego sie chce i trzymac sie tego. To jest jakas kotwica w zyciu. Ciezko mi powiedziec, co mam na mysli, ale jesli to co napisales faktycznie plynelo z serca, to dobrze prognozuje. Ja tez chce wyzdrowiec, tez chce sie leczyc, ale bez przekonania, bo nie wiem czego potrzebuje. Jesli Ty to juz wiesz, to tak trzymac!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się intelektualnie martwię. Czuję, że tkwię w martwym punkcie. Moja lekarka chce brak uczuć leczyć psychoterapią. DLa mnie to bzdura, uważam, że przyczyna braku uczuć jest biologiczna. Ciągle żałuję, że zrezygnowałam z dr Rosia i solianu. Może bym już miała efekty jak Topielica. Na dodatek moja Mama mi grozi brakiem wsparcie jeśli wrócę do dr Rosia. No i te 300km odległości między mną i dr Rosiem. W przypadku tak poważnego leku gdzie są poważne skutki uboczne jak akatyzja potrzebuję kogoś na miejscu. Nie wiem co robić. Fakt jest faktem, że codzień od rana do wieczora czuję się źle, nie czuję się sobą. Zazdroszczę CI Topielica, że pojawiają Ci się uczucia.Naprawdę nie wiem co robić. Obawiam się, że tkwienie w tym stanie tylko utrwala ewentualne zmiany w neuroprzekaźnictwie i że im później zacznę je leczyć, tym gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

schizotopia z dystymia chyba ma silny związek i ta cała anhedonia i napewno łatwe to nie jest i leczeniu i życiu...ale musimy sie tu wspierać i dordzać w miare możliwości...zawsze będzie dziwnie...nigdy nie będzie rewelacyjnie ale chodzi o to żeby było w miare nie tragicznie moim zdaniem żeby nie cierpieć wmiare sie czuć i cos robić...i sie nie IZOLOWAĆ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kłuje mnie w klatce piersiowej, pewnie mnie zje.biecie ale mam nadzieję że to serce i że dostanę zawału.

Wczoraj albo przedwczoraj byłem z kolegą oglądać gwiazdy, tylko dodatkowo się załamałem, że nawet wszechświat nie robi na mnie wrażenia, dla mnie tak wygląda koniec wszystkiego. Mój koniec jest wtedy gdy nawet wszechświat mnie nie obchodzi, teraz bytuje tylko fizyczna część mnie, dusza umarła 8 lat temu.

Dzisiaj byłem u kolegi oglądać skoki, jak zwykle zacząłem smęcić jak mi beznadziejnie. Wszędzie wokół gdzie się nie pojawię tylko wnoszę aurę pesymizmu i nieszczęścia, powinienem zamilknąć na wieki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaczynam dostrzegac w sobie pewien problem, ale nie wiem co z czego wynika. Czy jest on efektem, czy przyczyna. Tak jak powiedziales izoluje sie - nie fizycznie, ale psychicznie. Jestem z kims, jestem w stanie z nim normaline rozmawiac, wynajduje rozne tematy itd., a tak naprawde jestem jak za szyba. Ten JA, ktory np. pisze to co teraz, tylko obserwuje, co moje dzialajace JA wyprawia. Jestem wiec odizolowany psychicznie od swiata, a rzeczywistosci rzucam jakis ochlap, falszywego siebie. Nie wiem sam... to taka moja interpretacja. Bardzo chce pokazac sie z tej strony, ktora ukrywam, ale czuje, ze nie ma ona nic do zaprezentowania, dlatego pozwalam sie niesc tej drugiej sile. Oczywiscie to co tutaj pisze to tylko metafory, nie mam zadnego rozdwojenia jazni, jestem swiadomy tego stanu, ale nie kontroluje go.

 

Dzisiaj ogladalem ponownie pierwszy sezon Dextera. Widzialem juz wczesniej wszystkie odcinki i zawsze czulem wiez z tytulowym bohaterem, ale dopiero teraz uderzylo mnie, jak bardzo jestem do niego podobny (z wyjatkiem faktu, ze moja matka nie zostala zamordowana :P). Czyzby ksiazke/scenariusz pisal psychopata? :)

 

A z innej beczki, to wlasnie wrocilem z 'Jak zostac krolem' i film poruszyl we mnie jakies czule nutki z dziecinstwa. Przypomnialem sobie sytuacje jak bylem w kinie jako dzieciak na 'Stalowym Gigancie' i jak bardzo wzruszyl mnie ten film i te emocje na chwile do mnie wrocily. O ile przez wiekszosc czasu buzuje mi w glowie od mysli, to teraz bylem spokojny, poczulem sie czescia otaczajacego swiata (zazwyczaj mam do niego wrogie nastawienie podszyte zazdroscia) i w ogole jakis taki nastawiony na 'do' a nie 'od'. Trwalo tylko chwile, ale Boooozeee, jaka piekna chwila. Dostalem motywacje, chce teraz cos zrobic. Juz nie wierze w Boga, ale cokolwiek rzadzi tym swiatem, niech to bedzie nawet przypadek, chce temu okazac wdziecznosc.

 

brak uczuc, ja jestem jak choragiewka na wietrze, wiec nie musisz mnie sluchac, ale OBECNIE wedlug mnie pierwszym krokiem do sukcesu powinno byc wyrwanie sie z tego blednego kola mysli o swoim stanie. Niemozliwe jest otwarcie sie na zycie, kiedy caly czas prowadzisz ten sam dialog ze soba. Kurde, latwo mi mowic, sam chcialbym, zeby to bylo takie proste. Ale moze warto sprobowac w tym kierunku? Moze jakies techniki relaksacyjne, zeby nie tylko nie czuc nic, ale tez o niczym nie myslec. Troche sobie mysle na glos tutaj.

 

-- 31 sty 2011, 00:47 --

 

O matko, faktycznie jestem jak choragiewka na wietrze. Napisalem to wszystko zaledwie godzine temu, a teraz czuje sie jak totalne gowno. Znowu nakrecam te spirale mysli. Mysle, ze nigdy nie bede normalny i nigdy nie bylem i ze mam juz tego wszystkiego dosc. Na dodatek czuje taka OGROMNA, miazdzaca samotnosc, jak nigdy wczesniej. Czuje, ze nikt nigdy nie bedzie mnie w stanie zrozumiec i chce mi sie wyc z tego powodu! Nie mam juz na to wszystko sily, boje sie sam siebie, swojej chorej glowy. Boze, ile bym zrobil, zeby to zniknelo. Naprawde, zrobilbym wszystko, zeby pozbyc sie tego cierpienia... Jestem wykonczony psychicznie, a jest tyle rzeczy, ktorymi trzeba sie zajac. Swiadomosc tego wszystkiego mnie dobijaaa. W tym momencie gdyby ktos do mnie podszedl i zaoferowal, ze wyczysci mi cala pamiec i zostane warzywem to bym sie zgodzil.

 

Dziekuje ze moge chociaz z wami sie tym wszystkim podzielic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja biore solian 300mg z rana. i czuje sie najlepiej niz kiedykolwiek od 4,5 roku mojej zakichanej choroby. mowie tu o objawach negatywnych. czuje naturalne zmeczenie, zdrowe zmeczenie. nie jakies tam zamulenie, ktore powoduje zmeczenie jakbym byl na szychcie 24 godziny a nic takiego zem nie robil. wyspalem sie zdrowo, naturalny regenerujacy sen. ludzie. jest teraz 5 dzien brania solianu 300mg z rana i zobaczymy jak bedzie dalej. na razie gicior. sen dobry, apetyt, stolec dobry, smaki, zapachy dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×