Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Ja czuję emocje, ale te negatywne niestety. Na przykład frustracja, lęk, niepokój, złość. Są one co prawda strasznie stępione, ale jednak są i od czasu do czasu wzmaga się ich intensywność. Z pozytywnymi emocjami to niestety jest tragedia. Pewnie dlatego, że nie ma symetrii w odczuwaniu uczuć, mam te epizody depresji. To są jednak przykłady odchylenia się od stanu stacjonarnego, bo sam stan stacjonarny , czyli ten w którym najczęściej tkwię to pustka, brak zainteresowań, brak aktywności, anhedonia itp.

A z tym przypływem sił no to nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu zaczęło mi się chcieć i myśl o ruszaniu się stała się żywa w mojej głowie, do tego zniknęła niemoc i fizycznie byłem bardziej energiczny. Wykorzystałem to i teraz mogę zbierać pozytywy tego , że się ruszałem.

Na cele terapii poznawczo-behawioralnej, mam oceniać każdy dzień w skali od 1 do 10. Skale ustawiłem sobie tak, że na 5 jest ten mój stan stacjonarny, 6 to samo tylko, że mogę podjąć aktywność, 7 lekkie odczucie spokoju, 8 spokój, satysfakcja i zdolność do podjęcia aktywności, 4 i niżej to coraz silniejsze objawy depresji. Przy czym 2 i 3 to już myśli samobójcze mocno nasilone. Punktów 9 i 10 oraz 1 jeszcze nigdy nie miałem , ale 9 to byłoby zadowolenie i poczucie szczęścia, 10 to to samo ale bardziej nasilone, a 1 to nie wiem , stan najtragiczniejszy z możliwych. Gdybym w tej skali miał średnią między 7 a 8 to myślę , że by mi wystarczyło, mieć chociażby ten spokój, i wtedy nie potrzebowałbym terapii.

Natomiast obecnie średnia z trzech ostatnich tygodni wynosi 5.3 , czyli bardzo blisko tego stanu stacjonarnego, a to w żaden sposób nie jest zadowalający wynik. Tylko raz czułem się na 8 w ciągu ostatnich 3 tygodni, więc to jest praktycznie nic.

Jedno dobre, że te punkty na skali się zmieniają, ale to dzięki temu , że mocno naciągnąłem punktację. Wcześniej na tej terapii miałem inną skalę to ciągle tylko między 2 a 3 się mieściłem. Mocno rozciągnąłem skalę i teraz średnia mieści się między 5 a 6, tylko że to mnie nie zadowala , bo 6 to też jest stan stacjonarny na dobrą sprawę, który nie pozwala normalnie żyć, dopiero od 7 czy 8 mogę jakoś w miarę się czuć i jakoś działać. Także terapia odniosła porażkę jakby na to nie patrzeć, bo powinna podnieść moją średnią do 7.5 co najmniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się zastanawiam nad tą Twoją skalą Korat i obawiam się, że moja średnia z ostatniego roku wynosiłaby jakieś 3,0. Poważnie.Byłam dziś u psycholożki i też wątpię, żeby mi ta terapia pomogła. Terapeutka wyjechała dziś do mnie z tekstem "no nie wierzę, ze podczas całego wyjazdu do IKEI nie poczuła pani nic do swojego byłego chłopaka". Myślalam, ze się załamię. Ja nie poczułam nic w ciągu ostatnich 2 lat. Zaczęłam jej od początku tłumaczyć, że ja naprawdę jedyne co czuję to pustka, cierpienie bez powodu, nuda. Myślałam, ze ona to kuma, że ja nie czuję. Wydaje mi się, że ona jest pełna entuzjazmu i przekonana, ze jestem kolejnym standardowym przypadkiem z depresją. Poza tym zdałam sobie sprawę, że mija 9 lat odkąd po raz pierwszy zgłosiłam się do psychiatry i zaczęłam leczyć. 9 lat ciągłego przewlekłego pogorszenia. Jak tu nie myśleć o schziofrenii prostej. Jak tu mieć nadzieję na wyzdrowienie. Przecież jak ktoś w psychiatrii choruje 9 lat to chyba juz nie ma szans na normalne życie. Poza tym psycholożka jawnie wyśmiała mój światopogląd, co mi się nie podoba. Wydaje mi sie to nieprofesjonalne. Poza tym moja mama chodzi po domu, zrzędzi i pokrzykuje. A ja naprawdę nie mam siły na zwykłe sprawy. Nie mam chęci żyć. I to zawiedzenie terapią i uzmysłowienie tych 9 lat jakoś jednak na mnie wpływa. Tak jak po poprzedniej terapii miałam trochę nadziei, tak teraz jej nie mam. Wydaje mi się, że lekarze się mylą, że ja jednak mam schizofrenię prostą i nie umiem sie pozbyć tej myśli, bo jestem co do tego przekonana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, z tego co mówisz to faktycznie byś była poziomie 3 mojej skali. U mnie objawy utrzymują się 8 lat, 8 lat ciągłej walki i wymyślania sposobów na obejście tych zniewalających objawów. Trochę już wypracowałem skutecznych metod i tak jak u ciebie, ja kiedyś byłbym w tej skali na 3 a tak to jestem na 5 średnio rzecz biorąc tylko, że terapia to tej skali nic nie ruszyła, więc niestety wyrzuciłem pieniądze i nie wiem czy więcej kiedykolwiek udam się na terapię. Z leków też wolałbym schodzić, bo myślę tak samo jak ty brak uczuć, że jak po 8 latach nic to nie pomaga, to znaczy że lekarze polegli.

Mi to samo terapeutka mówiła o odczuwaniu, że na pewno czuję itd., ja podszedłem do tego jak eksperymentator i założyłem , że ok, że ma rację i tak sobie wkręcałem , że tak jest jak ona mówiła. Niestety ani o krztynę nie byłem z tego powodu szczęśliwszy i ani o krztynę nie poprawiło to mojego odczuwania, więc wróciłem do swojego poglądu, że brak u mnie pozytywnych emocji i są czasami te negatywne. Moja terapeutka prawdę mówiąc jest dla mnie przekreślona, nic nie słucham co do mnie gada, zresztą się powtarza i gada rzeczy na poziomie jak do dziecka. To tylko uwłacza mojej godności i dodatkowo mnie dobija, bo mam w pamięci, że w swoim życiu przeczytałem nie jedną książkę z psychologii na poziomie akademickim, ale z racji że nic z nich nie pamiętam, nie mogę z nią dyskutować na wyższym poziomie, więc jestem karmiony dziecinnymi rysunkami itd. Jakieś kółka emocji mi rysuje , taki banał że aż żal mnie bierze za co ja płacę. Gdybym tylko był w stanie skończyć studia z psychologii, to nawet ze schizofrenią prostą chyba byłbym w stanie taką pracę wykonywać i to jeszcze za 80 zł, za godzinę. Nie dziwię się , że ci terapeuci tak kipią optymizmem, nie narobią się, a kokosy zbijają. Jeszcze kilka wizyt i wreszcie będę mieć zaliczoną tą terapię i będę się chwalić lekarzom, że odbyłem w pełnym wymiarze terapię która mi nic nie dała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj Korat jak ja Ciebie rozuemiem. Ja z tym moim poziomem 3 mam za 2 tyg iść do pracy.Wydaje się to niewyknalne. Boję się, że będę się tak męczyć, że będę tylko o samobójhstwie mysleć. A jak nie pójde do pracy to skąd mam brać pieniądze? W ogóle nie widze wyjścia z tej choroby. Dla mnie to sa zaburzenia schizotypowe lub schziofrenia prosta. W każdym razie ciężka choroba, a rodzina podchodzi do tego jak do jakichś fochów. Korat co zrobiłeś, że udało Ci się wskoczyć na poziom 5?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie wiem od jak dawna pracujesz w tej pracy, ale zakładam że to nie jest obce ci środowisko, więc przynajmniej w tym cie będzie łatwiej, wiesz czego się tam od ciebie wymaga. Mimo wszystko pójdź do pracy, może to oderwanie od tego co było dotychczas na co dzień w domu, zaowocuje jakąś zmianą na lepsze, tak że podołasz.

Z tymi moimi metodami, to jest tak że szukam jakichś dróg do osiągania właściwych spontanicznych reakcji potrzebnych do działania i odczuwania. Specjalista pewnie by nazwał to zamianą niewłaściwych myśli automatycznych na te pożądane, jest w tym coś podobnego. Ciężko tu mówić o konkretach, bo przez te lata co szukałem rozwiązań, nabyłem jakichś intuicji i automatycznie reaguje do konkretnej sytuacji i myśli. Trzeba dobrze poznać siebie i mieć dużą zdolność do introspekcji żeby w końcu jakiś efekt osiągnąć. Tu o konkretach nie ma mowy żebym przytoczył, bo te reakcje i moja osoba stanowią jakby jedność, reakcje są dostosowane konkretnie do moich wewnętrznych konfliktów i niepokojów. W każdym bądź razie szukam sposobów by spontanicznie reagować aktywnością na postawione zadania i w ogóle stawiam sobie te zadania, są różne, małe i większe , ale mam coś do czego dążę. Ciężko tu o tym pisać , bo ta spontaniczność raczej na intuicjach się opiera, jakieś instynktowne sposoby ratowania siebie mam, ale tworzą one spójny w miarę system i jakby tak patrzeć na to okiem terapeuty to najbliżej temu do pracy z myślami automatycznymi, zastępowaniu złych myśli dobrymi i zmianie reakcji , czyli psychoterapia poznawczo- behawioralna, w takim osobistym wydaniu. Ciekawe, że jednak tylko jakoś mi moje metody pomagają, a terapia, która w założeniach jest dobra kompletnie odnosi porażkę. Stawiam, że jest tak dlatego z powodu że jestem mocno zamknięty na zewnętrzny świat i tylko własne przeżycia się dla mnie liczą, reszta jest w mojej głowie przekreślona, tak mi się przynajmniej wydaje. Moje sposoby też nie zawsze działają, ale kiedy pojawia się wola i myśl ich stosowania, to coś dają. Efektem jest radzenie sobie lepiej z depresją chociażby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam własnych sposobów radzenia sobie. Raczej kompletnie sobie nie radzę. Bardzo chcę iść do pracy i jednocześnie kompletnie sobie nie wyobrażam, żeby tak żyć do emerytury. Tak wielki wysiłek, zeby z tak wielką depresją/schizofrenią/zaburzeniami schizotypowymi/czymkolwiek chodzić do pracy można podejmować przez kilka tygodni, względnie miesięcy. Ja się obawiam, że ja nieraz byłam już w okolicach jedynki w Twojej skali...nie wiem, nie wiem, mam wrażenie, że mnie trawi jakiś proces przez który jest ze mną gorzej i gorzej i trudno nie mysleć o procesie schizofrenicznym. Ja nie wiem albo ja mam rację z tą schizofrenią i tak to w środku jest, a lekarze tego nie widzą, bo po mnie tego nie widać, albo naprawdę sobie to strasznie wmówiłam i od 1,5 roku moja podświadomość to realizuje. Niestety obawiam się, że bliższa prawdy jest ta pierwsza opcja, bogdy zaczęły mi zanikać emocje, to nie słyszałam nawet o schizofrenii prostej. Zastanawiam się czy jest możliwe żeby sobie coś tak bardzo wmówić.Ja sobie w zyciu wkręcałam rózne rzeczy i święcie w nie wierzyłam, więc teoretycznie jest możliwe, że sobie wkręciłam schiozofrenię prostą.Ale nawet gdy zakładam, że nie mam schizofrenii, to nic się we mnie nie odblokowuje za bardzo, a powinno jeśli to byłby wkręt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat ,w terapi nie chodzi o wiedzę tylko o Ciebie,to co TY czujesz a w tym Ci nie pomożę zdobyta przez Ciebie wiedza ;)

 

Tylko jak mam nie bazować na wiedzy skoro na emocjach grać nie mogę? Mnie się nie da zmotywować do niczego graniem na emocjach, zawsze to musi być wyrafinowane rozumowanie, które rozumowo mnie przekona, że warto coś zrobić, do tego ta myśl o tym musi być żywa, a to jeszcze inna bajka. Emocje to u mnie leżą totalnie, dlatego pewnie terapeutka przegrała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat ,jak długo chodzisz na terapię?

ja dopierą po kilku latach nauczyłam się rozpoznawać i nazywać w sobie emocje

 

a teraz wolałabym wrócić do tego co było,nie chcę wiedzieć co czuję bo to boli :why:

 

nie byłam na terapi ze 3m-cę- może dlatego tracę kontakt z samą sobą :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na krótkoterminowej poznawczo-behawioralnej, to już pół roku blisko i terapia dobiega końca. Obiecałem sobie nigdy więcej nie iść do terapeuty prywatnie, szkoda wyrzuconych pieniędzy. Nic mi kompletnie nie pomógł, nawet depresja wróciła, widocznie ucichła tylko na pewien czas. Ja już wolę sam sobie ze sobą radzić, przynajmniej nie miałbym tego poczucia, że jak chodzę po psychiatrach, to ludzie mnie będą gorzej traktować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasiątko, kiedyś byłem na gestalt i to była totalna porażka w moim przypadku. Jedyna sensowna terapia w moim przypadku to chyba poznawczo-behawioralna, szkoda że niestety ta obecna odnosi taką porażkę. Nawet terapeutka dzisiaj postanowiła zmienić metody i zaczynamy od nowa. Tylko, że zostało nam jeszcze tylko 3 spotkania, więc nie za bardzo to widzę.

brak uczuć, widzę że podobnie jak ty mam problem nawet z obejrzeniem filmu. Wczoraj próbowałem obejrzeć Avatara, ale w jednej trzeciej już nie dałem rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale z jakiego powodu Korat nie dałeś rady? Bo to ważne - nie wciągało Cię, męczyło, nie byłeś w stanie intelektualnie nadążyć za akcją czy co? Bo mnie zazwyczaj nie wciąga i męczy. Ja żyję w swoim świecie. W świecie pustki. Dziś byłam u lekarki i znów jej przedkładałam te wszystkie cechy, które moim zdaniem świadczą o schizofrenii lub zaburzeniach schizotypowych: brak uczuć, pustka, anhedonia, brak potrzeby na kontakty społeczne, brak zainteresowań, zmącone myślenie, problemy z czytaniem itd. ale ona powiedziała, że to wszystko za mało na schizofrenię. Zostala na razie na tej samej dawce wenlafaksyny i powiedziała, że póki do końca jej nie wypróbujemy, to nie ma mowy o innym leku jak np. solian:(. Powiedziała, że na razie biorę wenlafaksynę za krótko i dopiero od tygodnia w dawce 150mg.. że to trzeba 4-6 tygodni i że jednak jakaś poprawa jest skoro zaczęłam się z ludźmi spotykać. No powiedzmy. Ci "ludzie" to moja babcia, ciocia i mój ex. W piątek mam zamiar odwiedzić koleżankę, ale chorą psychicznie. Ze zdrową koleżanką boję się spotkać, nie miałabym tematów. Czym mogę Was pocieszyć, to że moja lekarka ponownie powiedziała, że nie jestem jedynym jej pacjentem z brakiem uczuć, że takich osób jest więcej niż mi się wydaje, że nie jest to jakiś wyjątkowy problem i że na pewno uczucia po jakimś czasie wrócą. Mi raczej trudno uwierzyć,że wrócą bez solianu. Ja wierzę tylko w solian ze względu na przypadek Topielicy.

Korat, a Ty zanim Ci zniknęły uczucia, to jaką miałeś osobowość? Byleś raczej zamkniety w sobie czy emocjonalny? Bo ja - i chyba Topilica tez, z tego co sobie przypominam - byłam szaleńczo emocjonalna. Ta zmiana w ogóle nie pasuje do mojej poprzedniej osobowoci. Mówię poprzedniej, bo teraz to ja jestem jak inny człowiek. Zimny, racjonalny, smutny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć poczekaj ba działanie wenflaksyny ufaj lekarce i nie porównuj sie aż tak do top lici...jezeli bedzie ci dane dostaniesz ten solian i już...trzymaj sie obecnego leku,lekarz DECYDUJE a nie TY... albo z nim wspópracujesz albo nie sugerowac mozesz ALE ON MA OSTATECZNE ZDANIE NIE PODOBA SIE ZMIEŃ LEKARZA...to tyle

 

korat cóż ja też poznawczą cche spróbować ale optymizem twój przypadek nie napawa...moze mi pomoże...tylko ze ja nfz bo nie wyobrażam sobie płacić za coś co nie pomozę chyba że kaucja ,a na konicec leczenia jak jest poprawa reszta ,tzn wyleczenie w jais sposób a tak nie ma werfyfikacji tej BRANŻY tak jak ktos kiedyś fajnie napisał jest to jedyne leczenie za któe sie płaci a nie ma weryfikacje efektów i po wieloetnim leczeniu i inwestowaniu niby w leczenie w zdrowie erapeuta mozę ci powiedziec ze nei pomoze ze pan sie nei starał ze jest pan trudny przypadek...

NIE DZIĘKUJE ja sie na to nie pisze...chyba ze bede zarabiał w miare normalną pensje i wtedy

 

 

tobie korat rodzice płacą za terapie???jak tak to masz w sumie luksus...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, widzisz jacy są lekarze? dadzą ci lek i mówią, czekaj! Jak tu czekać z takim czymś? Zresztą ile mam czekać? Czekam już 8 lat i dzisiaj po wizycie u terapeutki na którą ledwo dotarłem to od 10 do 16 leżałem odwłokiem w łóżku i tylko od czasu do czasu atakował mnie niepokój i chęć nie istnienia. Ja nie mogę już czekać, gdyby była tylko dostępna łatwo eutanazja to marzyłbym o niej.

Mi ta terapia gestalt nie pomagała, bo terapeutka mało mówiła, a ja sam z siebie wtedy też mało mówię, nie podsuwała żadnych tematów o czym mógłbym jej mówić, więc to była tragedia i poza tym ciągle powtarzała, że mam się skupić na tu i teraz, aż mnie mózg od tego bolał i to nic nie dawało.

Zanim miałem te problemy, to byłem bardzo wrażliwy i byłem przy tym introwertykiem. Bardziej byłbym skory powiedzieć wtedy, że jeśli kiedykolwiek będę mieć zaburzenia, to będzie to osobowość unikająca, a tu proszę odmienny biegun totalnie. Po tym jak mi się te zaburzenia zaczęły, to stałem się jak robot bez serca i tylko potrafiłem się realizować w dziedzinach typowo ścisłych gdzie żadnych uczuć nie potrzeba, a że głupi nie jestem to nawet z tymi problemami co mam dałem radę na studiach technicznych dojść do inżynierki, jeszcze obrona mi została. Przed tymi zaburzeniami w życiu bym nie pomyślał o pójściu na taki kierunek.

 

magic, sam płacę za terapię. Mam oszczędności.

Gdyby terapeuci musieli zwracać pieniądze za brak efektów terapii, to zaprawdę powiadam wam że żaden psycholog nie dałby rady wyżyć z tego zawodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiało pesymizmem, ale ja jednak będę się powoływać na przypadek Topielicy, bo Jej coś, a konkretnie solian - pomaga. Też się obawiam, że to ejst takie gadanie mojej lekarki "trzeba czekać, czekać, czekać", ale w sumie miałam dziś przyzwoity nastrój, a po przejem bardestczytaniu Twego posta Korat się zdołowałam trochę...ja jestem mocno sugestywna. Co do czekania, to zarówno Mama i lekarka mi powtarzają, ze jestem niecierpliwa, a ja się pytam jak niecierpliwa, skoro męczę się już 9 lat?. Widzę przy tym, że nawet nie licząc depresji jestem inna niż reszta ludzi, bo mi się nic nie chce, nawet jak nie czuję depresji. To narastało latami, ale 2 lata temu było jeszcze w granicach normy...teraz NIC nie sprawia mi przyjemności, jak w osobowości schizoidalnej, ale takiej mi nikt nigdy nie stwierdził. Przypuszczam, że brak ochoty na cokolwiek wynika braku bezpośrednio z braku uczuć, bo brak tych impulsów, które kiedyś były "mam ochotę na to/ na tamto". Ja na nic nie mam ochoty. Muszę sobie rozumem wymyślać co robić. Za 2 tyg wracam do pracy. Lekarka i terapeutka namawiają mnie, wręcz zalecają, żebym przestała mieszkać z rodzicami i wróciła do siebie. A ja nie wiem czy mnie na to stać...samej z pustką, z brakiem zainteresowań i z myślami samobójczymi...choć wydaje mi się, że jakieś efekty wenlafaksyny/terapii są, choć maciupkie, ale jestem jakoś tam w stanie spotkac sie z ludźmi i porozmawiać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mogę. Jedno co mi zostało to zrobić prezentację na obronę. Przy dobrym skupieniu to jest jeden dzień pracy, a ja nie mogę się za to wziąć, po prostu nie mogę. Taka apatia i jakiś brak myśli mnie ogarnia, że nie mogę. Jedyne co mi wychodzi, to próżnowanie. Staram się myśleć o zrobieniu tej prezentacji i mam szereg argumentów za tym by to zrobić, ale te myśli tylko dryfują w mojej głowie i nie robią na mnie żadnego wrażenia. Są martwe i puste. Powiedzcie mi , czy jest jakaś praca dla takich ludzi jak my, gdzie nie trzeba sobie wypruwać flaków by przeżyć jeden dzień? Co z rentą, dostał ktoś na to rentę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja lekarka i psycholożna zaleciły mi wrócenie do własnego mieszkania...na razie wróciłam na 1 dzień, bo mam kolędę...siedzę spięta przed telewizorem i oglądam telewizję...nie wiem jak mam mieszkać z tą pustką. Nie wiem czy to się uda. Boję się, że każda godzina będzie mi się dłużyć i będę czekać na śmierć tylko. Ale może przesadzam. Jak na razie aż tak źle nie jest. Mój problem polega na tym, że nic mnie nie interesuje specjalnie, więc nie wiem co robić.Za 2 tyg mam wrócić do pracy, ale to też kosmos. Największy problem będzie rano, żeby wstać z łóżka, żeby się do tego zmotywować, żeby wstać, bo mi wstawanie zajmuje 2 - 3 h. Budzę się i tak leżę bez ruchu przez 2-3 h. Czy też tak macie? No i ta anhodonia. Żadne zajęcie nie sprawia mi przyjemności, więc tak siedzę bez sensu. Trudno mi wypobrazić sobie przyszłość...czy dam radę mieszkać sama? Czy dam radę chodzić do pracy...czy kiedykolwiek wrócą mi uczucia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już terapeutce powiedziałem żebyśmy dali sobie spokój z tymi uczuciami, bo to i tak nic nie daje, ale żebyśmy chociaż mogli jakoś popracować nad tym bym miał motywację. Ona mnie nie rozumiała w tej kwestii, bo ja mówię jej , że rozumowo mogę znaleźć szereg argumentów przemawiających za podjęciem aktywność, ale one są jakby martwe i puste i w efekcie i tak nie podejmuję aktywności, a ona że mam starać się znaleźć coś co mnie zmotywuje. Robię to ciągle i ciągle mam ten sam problem , że informacje które mają mnie motywować są w mojej głowie puste. Co ja mam robić, bo już nie wyrabiam z tym?

Dałem radę dzisiaj 5 minut czytać, zaiste niewiarygodny wyczyn. Obrona się zbliża wielkimi krokami , a ja tej rąbanej prezentacji nie mogę przygotować i tak jest z każdą konstruktywną działalnością, co za żenada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ja też mam ten problem, że teoretycznie mogłabym rysować lub uczyć się angielskiego lub czytać coś rozwijającego, ale na myśl o tym nie czuję żadnych pozytywnych emocji, tylko pustkę no i w efekcie nic mi się nie chce robić, bo wszystko wydaje się puste i bezsenowne... teraz siedzę sama w swoim mieszkaniu i nie wiem co ze sobą zrobić, przerzucam programy bez sensu i tak siedzę. Wymyśliłam, że mogłabym się uczyć angola, co dawniej było moją pasją i pójść w końcu na drugie studia - tym razem właśnie na anglitsykę, co było moim marzeniem od lat, ale teraz to marzenie jest tak puste jakby umarło...w ogóle nie czuję tego....w ogóle siedzę dziś i nie czuję dosłownie nic, jak Topielica przed solianem. Ani pustki ani cierpienia ani nudy, ani depresjii, w ogóle nic, tak mi się przynajmniej wydaje. Jutro idę znów na terapię. Cały czas wydaje mi się, że diagnoza depresji jest takim samym nieporozumieniem jak zaburzeń osobowości, ale może się mylę, w końcu nie jestem jednak lekarzem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już terapeutce powiedziałem żebyśmy dali sobie spokój z tymi uczuciami, bo to i tak nic nie daje, ale żebyśmy chociaż mogli jakoś popracować nad tym bym miał motywację. Ona mnie nie rozumiała w tej kwestii, bo ja mówię jej , że rozumowo mogę znaleźć szereg argumentów przemawiających za podjęciem aktywność, ale one są jakby martwe i puste i w efekcie i tak nie podejmuję aktywności, a ona że mam starać się znaleźć coś co mnie zmotywuje. Robię to ciągle i ciągle mam ten sam problem , że informacje które mają mnie motywować są w mojej głowie puste. Co ja mam robić, bo już nie wyrabiam z tym?

Dałem radę dzisiaj 5 minut czytać, zaiste niewiarygodny wyczyn. Obrona się zbliża wielkimi krokami , a ja tej rąbanej prezentacji nie mogę przygotować i tak jest z każdą konstruktywną działalnością, co za żenada.

 

Te argumenty są dla ciebie puste bo brak ci emocji. Logicznie nie ma powodu żeby cokolwiek robić, ani żeby żyć, wszystko sprowadza się do emocji. Nie możesz sobie aksjomatycznie założyć, że czegoś chcesz, bez emocji to założenie to będzie dla ciebie tylko martwymi słowami. To emocje stanowią aksjomaty dla człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, ja dziś wieczorem coś poczułam. Siedzę tu sama w mieszkaniu całe pół dnia i nie czułam NIC jak kiedyś Topielica...ale potem to się zaczęło przekształcać w poczucie pustki, ale nie takiej pustki, którą dop tej pory miałam. Do tej pory miałam taką pustkę, w której nie ma nic, a dziś poczułam taką pustkę - jak to sama nazwałam - depresyjną, w której jest brak czegoś, tęsknota za czymś...jest mi nieprzyjemnie, że jestem sama czyli zmieniła mi się nastrój i kilka razy przeszła mi przez myśl śmierć Rodziców i robiło mi się wtedy nieprzyjemnie...te uczucia są bardzo subtelne, trudno je wychwycić i łatwo zdusić, ale jednak pomyślałam, że warto o tym napisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×