Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Wyciągnęłąm sobie nóż z brzucha.

Mój ewentualny przyszly narzeczony przy rozbieraniu mnie musial by sie natykać na różne piękne niespodzianki.

Ale koniec z tym.

W sumie i tak to z kobietą bylam najszczesliwsza,w każdym razie kocha mnie nieprzerwanie od lat 8.

I wracam do tego.Koniec z facetami.Chcę miec dziewczynę (KAsia nie boj sie,Ty jestes dla mnie sacrum jako siostra )

 

 

 

 

 

 

 

:mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Ostatnio olśniło mnie, że każde moje cięcie czy inne dowalenie sobie, czyli agresja na siebie, to ochrona tej osoby, która mnie kiedyś raniła. Jako dziecko musiałam całą złość przerzucać na siebie, aby tylko nie poczuć i nie pomyśleć, że ta osoba, od której zależy całe moje istnienie, jest agresorem. Więc winę musiałam brać na siebie - to ja jestem zła, niedobra, niegodna miłości, skoro ona, nawet ona, mnie tak traktuje... I każdy przejaw mojej autoagresji w dorosłości to, cholera, echa tamtej relacji. I, ku..wa, coraz bardziej oburza mnie to. Dlaczego ja mam walić w samą siebie, a nie w "oprawcę"? Tylko po to, aby ciągle mieć iluzję, że ona mnie kocha/kochała..? Ta "ona" z głowy, już w tym momencie... (choć nie tylko).

 

Ten kat w głowie, który się pojawia tuż przez sięgnięciem po żyletkę to z grubsza rzecz biorąc ta osoba, jej słowa lub zachowanie pełne pogardy lub agresji w stosunku do mnie, albo moje myślenie atakowanego dziecka "to ja jestem taka beznadziejna, zła, widocznie zasługuję na takie traktowanie, na karę, nienawidzę siebie (nie ją...)...". Kozioł ofiarny. Jako mała dziewczynka musiałam to robić, aby przetrwać, a teraz w dorosłości to jest bezużyteczne męczennictwo na dobrą sprawę...

 

Oszukuję się, że odporność na ból wzmacnia psychicznie, że im głębiej i mocniej tym staję się silniejsza - ale przecież siła nie tkwi w uodparnianiu się na ból i uczucia, tak robię z siebie nieżywy manekin, który coraz mniej czuje, a ty samym coraz bardziej nie wie, kim jest, rozmyta osobowość...

 

Nie wiem, hmmm, może macie podobne odczucia...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TYlko kiedy,nie można zatamowac krwawienia,przerwaly się ścięgna,albo widzę wlasne żyły-i tylko wtedy kiedy ktos jest w domu albo nagle wrocil-nie chce robic kabaretow,jade sama.

 

jak widzę dziurę do mięsa,ale nie uciążliwą,dającą nadzieję-to radze sobie wlasnymi sposobami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:o:( aż nieprzyjemnie o tym czytać. Próbowałyście autoagresję przenieść na coś innego, wysiłek fizyczny kiedy dopada chęć zadania sobie bólu, może warto kupić bieżnię i wybiegać złe emocje, nie wiem, worek treningowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bieżnia to wydatek rzędu kilku tysięcy. Nie każdego stać na takie luksusy. Natomiast pomysł z aktywnością fizyczną jest niezły, tylko żeby to się nie przerodziło w ćwiczenie po 4 godz. non-stop, bo to też by była forma autoagresji.

 

Odnośnie worka treningowego to były kiedyś takie badania; jedną grupę zestresowanych ludzi brali na relaksację, a drugą kierowali na ćwiczenia z workiem treningowym. Przebadali owe grupy i mimo że obie odreagowały nagromadzony stres to druga grupa, w kolejnych próbach, wykazywała większą skłonność do agresji.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też się kiedyś cięłam, później zamieniłam to na kolczyki. Gdy mocno się czymś zdenerwowałam szłam sobie przybić gdzieś ucho lub co innego, ostatnio myślałam o tym i w pewnym sensie takie zachowanie przynosiło mi ulgę. Teraz jestem już starsza i nie mogła bym sobie na to pozwolić ze względu na moją pracę (choć nie ukrywam, że czasem miała bym ochotę to zrobić). Co do tatuaży to mam podzielone zdanie, mam już ich kilka i sama nie wiem do końca czym się bardziej kierowałam robiąc je, z jednej strony kocham taki rodzaj sztuki na ciele ale z drugiej lubię to uczucie gdy igła delikatnie wbija mi się w skórę. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bieżnia to wydatek rzędu kilku tysięcy. Nie każdego stać na takie luksusy. Natomiast pomysł z aktywnością fizyczną jest niezły, tylko żeby to się nie przerodziło w ćwiczenie po 4 godz. non-stop, bo to też by była forma autoagresji.
Teraz dostaniesz już za trochę ponad tysiaka całkiem przyzwoitą bieżnię. Wysiłek fizyczny to tylko półśrodek w walce z autoagresją, ale dobre i to. Lepsze niż pocięte ścięgna i żyły. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no a propo wysiłku fizycznego - wczoraj byłam bardzo na siebie wkurwiona i chciałam się pociąć

zamiast tego wzięłam ze sobą mp4 i poszłam na huśtawkę.

hustałam się tak długo, że jak zeszłam w końcu z huśtawki to ledwo szłam, a zakwasy mam dzisiaj takie, że olaboga :hide:

i już mi się odechciało.

 

chociaż często marzę o widoku upuszczanej krwi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chociaż często marzę o widoku upuszczanej krwi...
Obejżyj sobie wywiad z wampirem, albo Twilight. ;)

A wysiłek dobra rzecz, jak przyjdzie wam ochota na brzytwę, zrobić 20 pompek, 20 przysiadów i 20 brzuszków. Jak nie pomoże, procedurę powtórzyć, aż do skutku. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:o:( aż nieprzyjemnie o tym czytać. Próbowałyście autoagresję przenieść na coś innego, wysiłek fizyczny kiedy dopada chęć zadania sobie bólu, może warto kupić bieżnię i wybiegać złe emocje, nie wiem, worek treningowy.

 

łatwo się mówi.

to niestety nie jest takie proste. bieganie po bieżni nie jest zdrowe, więc jest przeciwieństwem robienia sobie krzywdy, a właśnie o to nam chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twilight?

więcej akcji i krwi jest kiedy mam okres

:D Nie wiem, bo nie oglądałem, wiem, że jest o wampirach, a jak wampiry to i upuszczanie krwi powinno być. :smile:

 

-- 13 kwi 2011, 18:32 --

 

łatwo się mówi.

to niestety nie jest takie proste.

Tak, łatwo się mówi, wiem, jak trudno radzić sobie ze swoimi destrukcyjnymi nawykami, ale może komuś kto przeczyta choć odrobinę pomoże, :bezradny: a jeśli nie to też dobrze, mam w nawyku odpowiadać na wszystkie posty, które mnie poruszą :smile: nawet jeśli nie mam recepty.
bieganie po bieżni nie jest zdrowe, więc jest przeciwieństwem robienia sobie krzywdy, a właśnie o to nam chodzi.
Czy naprawdę chodzi o destrukcję? Może jednak o ulgę, a krzywdzenie siebie jest tylko środkiem do celu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×