Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

mi ordynatorka na dziennym mówiła też, że moje samookaleczanie się to taka TAJEMNICA.

coś otoczonego niewiadomym, mgłą, mistycyzmem.

robię to i się ukrywam (przed bliskimi) -po to, żeby dodatkowo cierpieć w ukryciu. "ja wiem, a oni nie".

żeby dodatkowo sobie dowalić. nie tylko fizycznie, a już psychicznie.

bo to boli i chciałabym o tym KRZYCZEĆ - ale niestety.. dopiero się tego uczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wszelkie autodestrukcyjne zachowania miały zawsze przynosić odrobinę zapomnienia, ulgę, to działało, ale tylko chwilowo, problem wciąż istniał, kiedy wracała mi normalna (nienormalna) świadomość czułem się gorzej niż przed. Szkoda, że nie istnieją łatwe sposoby na zaburzenia w sferze psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja unikam jak tylko mogę obmywania ran, innym razem zaś polewam spirytusem żeby dodatkowo piekło i się tym jaram

nieźle mam najebane :roll:

 

wiecie o czym ostatnio marzę?

żeby M. tego nie widział, albo żeby mu to nie przeszkadzało i żebym mogła się poszatkować jak szynkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem bardzo ciekawa jak z samookaleczeniami radzi sobie terapia behawioralno-poznawcza. Jak jesteś fobikiem społecznym - powolutku wysyłają Cię do ludzi, jak masz napady paniki- każą Ci robić sobie hiperwentylację, żeby oswoić się z objawami jej towarzyszącymi w ciepełku gabinetu, a jak samookaleczasz się - ...? Ktoś uczestniczył w terapii behawioralno-poznawczej pod tym kątem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku próby zamieniania impulsów autodestrukcyjnych w np. sport (bieganie, przysiady) są nieskuteczne.

 

Bo tu nie chodzi o niwelowanie napięcia i agresji. Cięcie się jako samokaranie daje jakieś (chore, bo chore, ale jednak...) poczucie bezpieczeństwa i "mocy": to ja sama jestem katem wobec siebie, ja sama zadaję sobie rany, jestem losem dla samej siebie. I taka próba udowodnienia sobie (i innym - w głowie, albo w realu): "Zobaczcie. Ja się nie boję zranienia! Tak właściwe to ja lubię ból i rany - także możecie mi... Także nie myślcie sobie, że mnie pogrążycie dowalając mi...". Ból kontrolowany.

 

Parę z Was napisało, że jak sobie samemu zadać ból to jest ok, a inne skaleczenia (takie niezależne ode mnie) bolą. Miałam tak samo, bo mechanizm jest logiczny: jak ja mam kontrolę, poczucie sprawstwa, "mocy" - to jest ok (właśnie o to mi chodzi - o przywrócenie poczucia, że to ja mam kontrolę nad zranieniami - wtedy, gdy jakaś osoba mnie zawodzi... No nic, ona mnie zraniła, na to nie mam wpływu, ale za to mam wpływ na to, że ja mogę ranić, siebie...

 

Moim zdaniem ulga po pocięciu się to nie tylko ulga spowodowana upustem emocji i napięcia, ale tym, że mam kontrolę... JA... zabijam w sobie poczucie bezradności - temu służy cięcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, :nono:

 

ja natomiast marzę, aby mieć kogoś, dla kogo mogłabym z tym walczyć i przestać to robić.

 

ja zawsze polewam perfumami. uwielbiam jak pieni się, piecze i pachnie jednocześnie.... jestem wtedy jak na chaju.... :?

 

to wcale nie jest takie proste. ktoś cię hamuje. a wiesz, jak bardzo chcesz zrobić coś, czego nie możesz zrobić...?

ja nie mogę przestać o tym myśleć... od paru dni mam tylko to w głowie i obmyślam GDZIE, żeby M. nie widział... :-|

już ze sobą nie wytrzymuję, naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może kogoś zainteresuje:

 

Analizując charakter zachowań autoagresywnych Favazza dokonał podziału samouszkodzeń o charakterze dewiacyjnym na kolejne trzy podkategorie: samouszkodzenia wielkie, stereotypowe oraz umiarkowane. Samouszkodzenia wielkie występują rzadko i związane są z poważnymi i często rozległymi uszkodzeniami ciała. Przykładami zachowań takich są m.in. dokonywanie autokastracji, amputacje palców lub kończyn, wykłuwanie oczu, powodowanie rozległych i głębokich oparzeń, inne. Często związane są one ze współwystępującą chorobą psychiczną bądź intoksykacją substancjami psychoaktywnymi. Samouszkodzenia stereotypowe natomiast cechują się powtarzalnymi wzorcami zachowania przyjmującego często formę symboliczną bądź rytualną. Najbardziej powszechnymi przykładami są uderzanie głową w ścianę, wyłamywanie palców lub wbijanie sobie palców do oczu. Znacznie częściej niż pozostałe formy autoagresji współwystępują z zaburzeniami o charakterze organicznym w szczególności z zaburzeniami z kręgu autyzmu oraz upośledzeniem umysłowym. Ostatnią podkategorią są samouszkodzenia umiarkowane. Występują one najczęściej i dotyczą pojedynczych lub powtarzających się zachowań w formie dokonywania płytkich nacięć ostrymi narzędziami, przypalania skóry, rozdrapywania ran, zadawaniu sobie ciosów czy wyrywaniu włosów. Są to samouszkodzenia stwarzające relatywnie niewielkie zagrożenie dla powstania poważnych obrażeń ciała, często występują jednak przewlekle.

 

Kategoria samouszkodzeń kompulsywnych dotyczy zachowań, które polegać będą na wielokrotnym, powtarzającym się i występującym codziennie lub niemal codziennie wyrywaniu włosów (trichotillomania), rozdrapywaniu skóry oraz powstałych ran czy też wyciskaniu skóry. Przyjmują one formę działań zrytualizowanych lub zautomatyzowanych, podejmowanych zwykle bez większej refleksji w sposób nawykowy, nawracający. Samouszkodzenia kompulsywne, mające u podłoża rozładowanie lub obniżenie napięcia czy też ochronę przed zagrażającymi z punktu widzenia jednostki wydarzeniami, podejmowane są często jako wyuczona, przymusowa reakcja organizmu na stresory dnia codziennego. Jednostka angażująca się w tego typu działania nie ma pełnej kontroli nad ich inicjacją oraz przebiegiem, a ich nie wykonanie rodzi uczucie lęku i niepewności stając się dodatkowym źródłem napięcia wewnętrznego. Wyróżniającą cechą wydaje się więc samonapędzający charakter tej formy autoagresji. Zablokowanie czynności lub nawet próba powstrzymania się wzmaga napięcie wzmacniając przymus dokonania aktu autoagresji. Samouszkodzenia kompulsywne współwystępują często z zaburzeniami obsesyjno - kompulsywnymi.

 

Przeciwnie, samouszkodzenia impulsywne dokonywane są na skutek zadziałania określonego bodźca lub bodźców, mogących przyjmować często charakter stresowy. Nie obserwuje się tu jednak przymusowego i automatycznego przebiegu zachowania. W dużo większym stopniu działania te są świadomie i celowo inicjowane przez jednostkę, ma ona również większą kontrolę nad podejmowanymi czynnościami. W zależności od formy jaką przyjmują samouszkodzenia impulsywne, dzieli się je na zachowania epizodyczne, jednorazowe, specyficzne dla konkretnej sytuacji oraz nawracające, w których wyodrębnić można pewien schemat działania, sekwencje czynności etc. Niejednokrotnie epizody, pojawiając się coraz częściej, przeradzają się w ukształtowany wzorzec zachowania zmieniając swoją postać na nawracającą, chroniczną. Najbardziej niebezpiecznym zjawiskiem towarzyszącym samouszkodzeniom nawracającym jest swoiste wpisanie tych zachowań w tożsamość jednostki, w jej naturalne działanie. Postrzega ona wtedy akty autoagresji jako oczywisty i skuteczny sposób na walkę z napotykanymi trudnościami, który dodatkowo zinternalizowała i w pełni zaakceptowała. Warto zaznaczyć, iż osoba dokonująca samouszkodzeń epizodycznych, nie postrzega siebie jako "agresora" wobec samej siebie. Dopiero samouszkodzenia nawracające związane są z uzyskaniem przez jednostkę wglądu w podejmowane działania i identyfikację siebie jako osoby autoagresywnej. Do przejawów samouszkodzeń impulsywnych zalicza się na przykład płytkie przecinanie skóry ostrymi narzędziami, przypalanie, bicie się lub zadawanie ciosów.

 

Sylwetka osoby autoagresywnej:

Conterio pisze, iż najczęściej jest to kobieta pomiędzy 20 a 30 rokiem życia, posiadająca pewną, kilkuletnią już historię tego typu zachowań, należąca do klasy średniej lub wyższej, najczęściej inteligentna oraz wykształcona. Prawdopodobnie jest to osoba, która w dzieciństwie doświadczyła ze strony swojego otoczenia fizycznej bądź seksualnej przemocy, wielokrotnie była świadkiem nadużywania alkoholu, zaniedbywana wychowawczo. Ponadto często jako dziecko chorowała, być może była hospitalizowana oraz poddawana różnym interwencjom medycznym. Charakterystyczne wydaje się również, iż osoba taka bywa i/lub bywała niezadowolona z siebie, miała trudności w kontroli emocji oraz ich adekwatnej ekspresji. Co ważne, wśród osób autoagresywnych zazwyczaj występuje dość wysokie podobieństwo profilu osobowości przyjmującego cechy histeryczne, socjopatyczne oraz elementy osobowości z pogranicza. Pomimo jednak, iż autoagresja częściej obserwowana jest u kobiet - 60-97% osób autoagresywnych to kobiety - nie należy zapominać, że dotyczy również mężczyzn. Wśród tej części populacji znacznie częściej samouszkodzenia występują wśród więźniów, gdzie czynniki subkulturowe związane z gloryfikacją odporności na ból, "męskością" wywierają ogromny wpływ na osadzonych mężczyzn. Występowanie samouszkodzeń wśród więźniów związane jest też z próbami manipulowania personelem penitencjarnym oraz długością i trybem odbywania kary pozbawienia wolności. Ponadto warto zwrócić uwagę, iż chociaż u mężczyzn autoagresja pojawia się rzadziej niż u kobiet, przyjmuje w ich przypadku znacznie poważniejsze formy a obrażenia, jakie sobie oni zadają cechują się zazwyczaj stwarzaniem wyższego poziomu zagrożenia dla zdrowia jednostki.

 

źródło: http://www.psychiatriapolska.pl/uploads/images/PiPWiosna2010t6n1/PiPt6n1s19s30MChodak1.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to wg tego pana dokonuję i samouszkodzeń kompulsywnych i impulsywnych.

sylwetka osoby autoagresywnej - nie jestem z pogranicza, ani socjopatką. nikt mnie nie gwałcił.

nikt mnie nie kochał.... nikt nie był ze mnie zadowolony. a ja sama z siebie- tym bardziej.

 

popłakałam się czytając to i pisząc te bzdety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sobie siedzę z nożem w brzuchu i placze.

też mnie nikt nie chcial,nikt nie byl ze mnie dumny..jedynie obcy ludzie.

 

Shadowmere, piszesz o swoim ojcu często "Tatuś" (tak miło, przyjaźnie), a nóż do brzucha wkładasz sobie :( Dlaczego?

 

Przecież to on Twoje cierpienie i próby szukania ratunku dla siebie nazwał "fanaberiami". To jest bezczelne i lekceważące z jego strony. Już pomijając to, że Twoje zaburzenia zapewne nie wzięły się z powietrza, a on zamiast się czuć odpowiedzialny to jeszcze Cię, swoją córkę, bagatelizuje. Dlaczego więc jesteś agresywna wobec siebie, skoro to nie Ty przewiniłaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, bo od kilku tygodni nie moge wyjsc ze śmietnika.Tak sie nie da żyć.

A mi się tak nieszczesliwie zlozylo,ża pragnę czegos prawdziwego,mam dosc wydurniania się,śmiania,mam dosc tego,że ludzie mnie oszukują,prowukują ,karmią słowami,ktorych w ogole nie kumają,czuję się jak wsrod analfabetow,ktorzy nic nie widzą,a jak już widza to nie kumają.Boli,kazdego wieczora coraz bardziej.Jestem znudzona,nie umiem grac w gierki i chcialabym trafiac na może nieco bardziej świadome istoty.

 

Jestem znudzona(tak!),wplatywaniem sie w nieistotnosci,w totalne pierdoły.Kur*wa-zastanawiam sie czasem-czy jestem jedyną istotą na swiecie,ktora jest odpowiedzialna za swoje slowa,ktora uważa,że jeżeli już sie wypowie to na serio.Im jestem starsza tymbardziej oszalamia mnie ta mialkosc,to że dzis jest okay,lecz och,jutro już nas nie ma.

Przypomina mi sie okres jak mialam 16-18 lat-moglam wszystko,na żywo czy przez telefon.Tylko w ten sposob ślicznie sie wyuczylam swojej roli.A teraz już nie chce mi sie powoli,krygując się,udając i wciagac kogos w pajeczyne,żeby go potem wywalic jako wyżartą łupinę.Zmienilam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się już nie będę ciąć.

zeszpecę się samoistnie.

 

że co, Kasiu? jak to samoistnie, bo nie rozumiem???

ja też się już nie będę ciąć. po wtorku czuję do siebie niesamowite obrzydzenie, że znów to zrobiłam. no i nie chcę więcej blizn, idzie lato... :roll:

 

kolagenozy mają wpływ na skórę, zniekształcenia kości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, bo od kilku tygodni nie moge wyjsc ze śmietnika.Tak sie nie da żyć.

 

Czaję. Też nie wiem, jak z tego wyjść (tak w praktyce). Jak myślisz, co konkretnie byłoby tym wyjściem??? Tzn. nie chodzi mi, że zmiana, terapia, ale tak konkretnie...

 

Ja już sama nie wiem.

Wiesz co dla mnie jest najgorsze ostatnio? Że mimo to, że to ja jestem zaburzona (a jestem - mam problem z emocjami spory, lekko mówiąc) - to mam poczucie, że w relacjach z ludźmi zachowuję się całkiem fair, w każdym razie od dłuższego czasu, a to Ci zdrowi wobec mnie nie w porządku. Ja nikogo nie oszukuję, staram się nie oceniać, potrafię przeprosić, gdy nawalę. A to ja mam depresję itd. Ze strony tych tzw. zdrowych spotyka mnie zapomnienie, zbagatelizowanie, wyśmianie, zlekceważenie, nieakceptowanie takiej, jaką jestem (w sensie jak czuję np. smutek to każą się uśmiechać - nosz kur.wa), etc. Aha, i okłamanie mnie przez kogoś też mnie ostatnio spotkało.

 

Myślę, co jest rozwiązaniem??

 

Może ograniczyć grono znajomych do takich, którzy szanują. Mogą to być tylko 2-3 osoby, ale w porządku, zamiast 100 grona tzw."fajnych", którzy naprawdę to mają w dupie i zlewają?? A z innymi ludźmi, z którymi się musi być (ludzie z roku, z pracy) ułożyć tak stosunki, aby przynajmniej reagować, gdy krzywdzą i nauczyć się nie dowalać przez to sobie??

 

Jak myślisz, dlaczego tak jest, że jak ktoś nas oszuka, krzywdzi, zrani to nie przestajemy na silnej złości na nich, tylko część agresji wyładowujemy na sobie??? To chyba jest to wyjście ze śmietnika. PRZESTAĆ wyżywać się na sobie, gdy to ktoś krzywdzi nas - bo niby za co mamy siebie nienawidzić?

 

A przyjaciela i świadomą istotę, jak to ujmujesz, to można mieć jednego lub dwóch i dbać o te więzi i na nich się skoncentrować. A przecież, z tego, co czytam, masz chociażby przyjaźń Korby.

 

Potrafiłabyś przestać się spotykać z tymi znajomymi, przy których "musisz" się męczyć i uśmiechać, udawać, itd?

 

Ciesz się, że masz kumpla, który może Cię zawieźć na 7f. To BARDZO DUŻO. Ja nie mam ani jednej takiej osoby, której by się chciało zawieźć mnie albo by miała czas. Na nikogo z rodziny liczyć nie mogłam. A też mam daleko, choć nie aż tak, jak Ty (Sopot to chyba tylko Hel by pobił ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×