Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Anka, mam dokladnie to samo. Boje sie, ze jak sie przestane bac to wlasnie sie okaze, ze mialam prawdziwy powod do strachu. Z jednej strony ciagle sobie powtarzam "popatrz, juz umieralas na A, B, C, D i tak do Z i sie okazalo, ze to wszystko byly urojenia" i wtedy zaraz mi ten perfidny glosik podpowiada, "no wlasnie, wtedy sie balas a sie okazalo, ze nic a jak sie nie boisz to jest juz inny scenariusz, co nie?"

To jest kolejna szczwana sztuczka hipochondrii. Dziala na tej samej zasadzie co argumentacja, ze watpliwosci co do istnienia czegos (najczesciej tutaj wystepuje jakas prawda religijna) sa wlasnie dowodem na istnienie tegoz (ostatnio sie natnelam w sieci na takie kuriozum). No jakby sie nie krecil dupa z tylu tak zwana :-) Psychologiczne perpetuum mobile panie.

A zastanawialas sie kiedys, ze skoro juz tak wierzyc w tego typu dyrdymaly (ze jak sie nie boisz to tym bardziej jest powod byc moze) to dlaczego nie wierzyc w teorie krakania (nie mysl/mow o czyms bo sobie wykraczesz)????????? Obie maja w sobie tyle samo prawdziwosci, ale z ta druga jakze by milej bylo zyc!

Serdecznie Ci polecam "Mozesz uzdrowic swoje zycie" Louise Hay. Czytalas juz? Mi ta ksiazka swojego czasu dala bardzo pozytywnego kopa. Do dzisiaj sie z nia przepraszam, jak mnie leki przycisna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chrupek dzieki, napewno sięgnę po tą książkę. Ogólnie jestem otwarta na wszystkie metody i sposoby zeby sobie pomóc bo tak przecież nie mozna funkcjonowac.

Jak tak sie zastanowie to niepamietam w swoim życiu dnia w którym bym sie czegos nie bała, nie martwiła, nie stresowała. Trace mnóstwo siły i energii na strach i lęki, i niepotrafie tego zwalczyc tak do konca.

Moja terapeutka powiedziała mi ze bycmoze ten lęk bedzie mi juz zawsze towarzyszył. Normalnie w tym momencie ręce mi opadły. To po cholere mi ta terapia?! Te jej słowa bardzo zapadły mi w pamięć. Kurcze przecież kiedyś nie czułam takich lęków, jeszcze pare lat temu moim życiem nie rządził stres. Ostatnio nawet boje sie wyjsc do sklepu bo nerwica powoduje u mnie zawroty głowy i zasłabnięcia. Morfologie mam idealną, a półtora roku temu miałam nawet robiony rezonans magnetyczny głowy i wszystko ok. Zmusiłam sie i poszłam na zakupy i mało co nie zemdlałam. W pewnym momencie oblał mnie pot i miałam ciemno przed oczami. Do domu wróciłam taksówką.

Szukam pracy ale tak naprawde niewiem czy bede w stanie do niej chodzic. Jestem młoda a czuje sie jak staruszka. Boje sie ze przez te stresy nie zajde w ciąże ( pomijając moje PCO)

 

-- 17 sie 2012, 14:39 --

 

Moja historia z nerwica zaczęła sie półtora roku temu, ale objawy były duzo wczesniej. Zaczęłam miec zawroty głowy, siedziałam w pracy i nagle robiło mi sie słabo a do tego miałam czasem problem z utrzymaniem równowagi, tzn czułam sie jak pijana, musiałam sie koncentrowac zeby isc prosto, jakby nogi niedokonca robiły to co ja chce. Poszłam najpierw do lekarza rodzinnego i dostałam skeirowanie na podstawowe badania krwi i moczu i do tego cukier, potas, magnez, żelazo i jeszcze inne tylko niepamietam. Wyniki wyszły ok i dalej trafiłam do neurologa. Powiedziałam jej o swoich objawach i babka kazała mi dotknąc palcem do nosa i takie tam różne rzeczy. Nic niepowiedziała tylko wypisała skierowanie na rezonans mózgu. W domu na skierowaniu przeczytałam:'' podejrzenie- stwardnienie rozsiane''. Nogi sie podemną ugieły, myślałam ze padne, załamałam sie totalnie, to był dla mnie wyrok. Na rezonans czekałam 2 tygodnie i to był koszmar, byłam zaledwie kilka miesięcy po ślubie i takie coś, płakałam codziennie, dostałam zwolnienie z pracy, zawroty sie nasilały do tego stopnia ze bałam sie chodzic po schodach i zostawac sama w domu. Wymiotowałam z nerwów, nie jadłam, nie spałam. W dzien rezonansu byłam ledwo żywa. Mąż zawiózł mnie do szpitala i czekał na korytarzu. Lekarz i pielegniarka byli bardzo mili, chyba widzieli moja panike. W tym szpitalu moja siostra jest sekretarką i rozmawiała z tym lekarzem ze ja bardzo to przezywam. Pamietam ja położyłam sie pod tą aparaturą, lekarz powiedział zebym sie nie ruszała, a ja sie tak trzęsłam ze myślałam ze badanie nie wyjdzie. Trwało to badanie jakies 20 minut, leżałam tam i sie modliłam zeby było ok ale sama w to niewierzyłam. Przecierz takie zawroty nie biora sie z niczego, myślałam ze jesli nie stwardnienie to pewnie jakis guz. Po badaniu podeszła do mnie pielęgnierka powiedziała ze juz koniec, po chwili wszedł lekarz i powiedział ze wszystko jest wporządku!!!! Nie mogłam w to uwierzyc. Powiedział ze jest ok tylko musze poczekac jakies 2 tygodnie na opis który robi radiolog i opisie tez wszystko było dobrze. Czułam wielką ulge ale cała ta sytuacja dała początek mojej hipochondrii. Później trafiłam z tym wynikiem do innego neurologa który nawet na niego nie spojrzał i odrazu stwierdził nerwice. Powiedział ze tamta lekarka powinna mi powiedziec ze to ze wpisuje w skierowaniu ''stwardnienie rozsiane'' to kompletnie o niczym nieświadczy. Po prostu musiała cos wpisac bo rezonansu nie robi ot tak po prostu.

Do tej pory czasem sie zastanawiam ze moze ten rezonans nie wykrył SM a ono sie u mnie rozwija. Ale przez półtora roku to bym chyba juz miała jakies nasilenie choroby czy cos?

Moja terapeutka ostro skrytykowała postepowanie tej pierwszej neurolog.

Drugi neurolog dał mi cos na uspokojenie i jakies leki na dotlenienie mózgu, brałam je jakis czas i pomogły. Juz nie mam az tak silnych zawrotów jak wtedy. Naciskał tez abym poszła na terapie i zwlekała z tym.

 

-- 17 sie 2012, 14:42 --

 

miało byc : nie zwlekała z tym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

od jakiegoś czasu moja mama "za bardzo" interesuje się swoim zdrowiem. Zaczyna wymyślać sobie różne choroby, co tydzień chodzi do jakiś lekarzy (zwłaszcza prywatnie mimo, że w domu się nie przelewa a taki lekarz trochę kosztuje), jeździ po bioenergoterapeutach, chińskich zielarzach itd.

 

Prawie wcale nie wychodzi na dwór po pracy, mówi, że źle się czuje jak jest ciepło i nie lubi słońca (wcześniej wszystko było w porządku). Jakiś miesiąc temu obudziła się nocą i powiedziała, że źle się czuje. Zmierzyła ciśnienie, było wszystko w porządku, tylko puls był wysoki (co jest normalne jeśli się ktoś denerwuje). Pojechaliśmy do szpitala, zrobili badania i.... tak jak przypuszczałem, wszystko było w normie. Od tamtego czasu mierzy ciśnienie kilka razy dziennie, co chwilę "źle się czuje" i leży.

 

Nie ma poważnych chorób które dawałyby takie objawy. Wg mnie, mojego taty, siostry i szwagra, mama wszystko sobie "wkręca". Po każdym posiłku jest jej niedobrze, prawie nic nie może już jeść. Rano gdy idzie do pracy, mówi nam, że pewnie wyląduje w szpitalu bo się źle czuje.

Zażywa teraz sporo leków homeopatycznych, ziół itp.

Jeżeli chodzi o problemy z żołądkiem - badania wykazały, że wszystko jest w porządku, nie ma żadnych chorób w tamtym rejonie :smile: .

 

Co mogę zrobić? Wg mnie problem tkwi w psychice, ciało jest zdrowe co potwierdzają badania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19_latku, ja juz tutaj wysmarowalam wypasnego posta z pomyslami jak bliscy moga pomoc hipochondrykowi (9 lipca 2012, strona 629 tego watku). Obawiam sie, ze na tym etapie pomoc wiele nie mozecie dopoki mama sama nie zrozumie, ze to sa leki nerwicowe. Troche jak z alkoholikiem - pomoc moze sobie wylacznie sam i to pod warunkiem, ze dotrze do niego, ze jest alkoholikiem. Dopoki sie tego wypiera, nic nie zdzialacie.

Po pierwsze moim zdaniem mama najpierw powinna sie zdiagnozowac u psychiatry. To jest pierwszy krok. Bo na razie to ona uwaza, ze jest autentycznie chora a Wy podejrzewacie, ze to wkretki (z tego co piszesz).

Jezeli macie racje to ja na ten moment ucinalabym krotko wszystkie narzekania i rozmowy o zdrowiu na zasadzie "mysle, ze jestes zdrowa a Twoje objawy sa wylacznie wegetatywne, mozesz liczyc na moje wsparcie w zmaganiach z nerwica" (ale nie z wyimaginowana choroba). W zadnym wypadku nie dac sie wciagnac w niekonczace sie dywagacje co jej moze byc, co kto jej powiedzial, co slyszala o takim przypadku w poczekalni u fryzjerki, co przeczytala, etc. To tylko napedza hipochondrie. Poza tym starac sie zyc normalnie.

Jesli mama kategorycznie twierdzi, ze to na 100% realne choroby to obawiam sie, ze nie ma sposobu zeby ja przekonac, ze jest inaczej. Po prostu musi uplynac iles czasu, iles objawow, iles dni, w ktorych miala zostac zabrana przez pogotowie na intensywna terapie, ilus lekarzy, ktorzy pomimo tytulow i wysokich honorariow to nic nie wiedzace konowaly, etc. zanim sama sie dopatrzy, ze po prostu w tej materii sama sobie nie moze wierzyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i się do czekałam mojej choroby...GRUCZOLAK(nowotwór łagodny) Nie dajcie wmówić sobie tak od razu od początku leczenia że macie nerwice serca, depresję i hipochondrię... zróbcie najpierw wszystkie badania...Jak już kiedyś opisywałam moje akcje -zaczeło się ponad dwa lata temu od kołatania serca, duszności, płaczu,guli w gardle, okropnego zmęczenia i nic nie robienia...Jakiego bym lekarza nie odwiedziła wszyscy mówili że to nerwica itp miałam badania na serce echo i holter które wyszły ok więc kardiolog stwierdził że to nerwica serca, więc ok zaczełam w to wierzyć... dostałam tabletki, dolegliwości w ogule nie ustępowały, chodziłam płakałam i się zadręczałam i tak minoł następny rok... i jakiś miesiąc temu wyczułam powiększone węzły, poszłam do lekarza oczywiście mnie olała że to tylko moja hipochondria... a ja oczywiście po wyczytaniu wszystkiego w necie postanowiłam pujść na Usg prywatnie piersi i szyji... Gruczolak na szyji i 6 węzłów + 2 węzły pod pachą... jestem załamana... powyższe dolegliwości nerwicy (serce,zmęczenie, nic nie robienie itp) dają takie same objawy przy raku tarczycy, mam skierowanie na biopsję... ja już prawie umarłam...Kochani, tak bardzo bym dalej chciała żyć z tą hipochondrią a nie rakiem...Całuję Was kazdą/ każdego z osobna,moje dni są już policzone, a mam tylko 21 lat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karolcia, spokojnie, pomalu. Na razie to (z tego co zrozumialam z Twojego wpisu) masz podejrzenie gruczolaka na szyji. O raku nie ma mowy poki co. Istnienie wezlow na szyji czy pod pachami jest norma. Nic wielkiego Ci nie bedzie. Nawet jesli masz tego gruczolaka to na pewno jest on 100% wyleczalny (jak to nowotwor lagodny). Jesli o mnie chodzi to tym wpisem tylko potwierdzilas, ze masz nerwice hipochondryczna. Byc moze cos tam jeszcze tez ze zdrowiem nie tak. Ludzi 100%owo zdrowych nie ma, sa najwyzej nieprzebadani wiec jak sie szuka to sie znajdzie. Ja np. mam autentyczna toksoplazmoze oczna (i tym tez sie moja hipo karmi).

A dni to rzeczywiscie masz policzone. Ja szacuje na jakies 21900 (czyli 60 lat).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karolcia, potwierdzam słowa chrupka, coco - jumbo i do przodu, bo jak sama napisałaś to nie jest nowotwór złośliwy :yeah: nie mozesz mysliec tak pesymistycznie ( to też nerwica ), trzymam kciuki :great: napewno bedzie dobrze:)

 

-- 20 sie 2012, 20:10 --

 

zapomniałam dodac, że również te objawy (serce, nic nie robienie, zmeczenie itd.) świadczą o nadczynności bądź niedoczynności tarczycy. Moja mama ma nadczynność i miała kołatania serca, była nerwowa, drżały jej dłonie, była zmęczona, a ja przy niedoczynności wiecznie bym spała, szybko się denerwowałam itp. także nic nie jest przesądzone i głowa do góry:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję,że ktoś się zainteresował moim wpisem i go przeczytał... bo w domu, wokół przyjaciół i rodziny nie mam na kogo liczyć, nikogo nie obchodze, mój związek też się rozpada, mój narzeczony ma już mnie dość, cały czas tylko choroba i choroba, stwierdził że ja już przechodziłam wszystkie raki, białaczki jakie tylko mogą być... wkurwiam go , wiem o tym, co to za życie z osobą która,cały czas płacze, nie ma na nic ochoty, a jej jedyne wyjście z domu to tylko lekarz... rozumiem go...Nawet teraz, gdy wyszedł mi na Usg ten gruczolak, mam skierowanie na biopsję to i tak ma mnie każdy daleko w d.... nie, nie szukam pocieszenia, nie chcę by się nademną litowali, poprostu chce trochę miłości, czasu i uczucia... ehh ja już żyję tylko chwilą... Wydaję multum pieniędzy na lekarzy, badania...Od tamtego tygodnia wydałam 200 zł na Usg szyji, piersi i na dzisiejsze badania tarczycy( jutro ma być wynik tarczycy) może to i nie dużo dla was a dla mnie to majątek, bo jestem bezrobotna i żyję z pieniędzy J.

Przepraszam ten mój wpis trochę chaotyczny, ale chciałam się wygadać... Dziękuję, że jesteście...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

druhna, jak wyniki?

Na pocieszenie powiem Ci, że ja mam spory guz w prawej piersi od jedenastu lat. Kiedy byłam w ciąży na pierwszej wizycie, znalazł mi go lekarz.. Wyszłam z gabinetu chora i dobita. Do tego byłam w tzw. wpadkowej ciąży, z którą nie mogłam się pogodzić. Miałam przed oczami raka i śmierć... Stwierdził, że to włókniak.. i żebym poszła na USG. NA USG ze strachu nie poszłam, bo należę do tej grupy hipochondryków, którzy chorują na choroby śmiertelne, ale do lekarzy nie chodzą z panicznego strachu.. I jakoś ciągle żyję z coraz to nowymi chorobami.

Mój guz znam na pamięć. Jest długi na jakieś 5 cm, miękki, przesuwa się.. Doskonale znam jego wielkość bo miewam takie okresy, kiedy (przepraszam za szczerość) macam go codziennie kilka razy, powodując podrażnienie wewnętrznych tkanek i w konsekwencji ciągły ból. Nie muszę Wam pisać co się dzieje w mojej głowie gdy cały czas czuję ból w jednej piersi :why: .. Rak i gwarantowane przerzuty :why: Najgorzej jest przed miesiączką, bo wtedy generalnie piersi potrafią być obolałe i guz jest wówczas jakby większy, twardszy i bardziej bolesny.. Najlepiej jest po miesiączce, bo piersi są wtedy miękkie. No ale guz jest wyczuwalny :why: . Najbardziej czuję go gdy jestem w kąpieli namydlona, bo wtedy jest "poślizg"..

I tak żyję z tym guzem tyle lat. Najbardziej się boję, że jak przyjdzie jakiś wiek przekwitania, to mi zezłośliwieje z przyczyn hormonalnych. Albo już tak się stało..

Odkąd lęki i nerwica wróciły, na USG nigdy nie pójdę. Chyba że zrobią mi je pod narkozą bez mojej wiedzy :bezradny: , bo najbardziej boję się się słów: "proszę pani, nie wygląda to dobrze, nie mam dobrych wiadomości, guz jest złośliwy.." Bo wówczas będę miała poczucie winy, że gdyby mi lekarz może dziesięć lat temu zalecił jego wycięcie, to bym była zdrowa, a teraz jest już za późno.. :why:

 

I też jak czytam tego swojego posta, to nie mogę uwierzyć, że to ja piszę.. Z jednej strony czuję wstyd, z drugiej chce mi się śmiać do rozpuku, że taka ze mnie idiotka i że pewnie inni forumowicze też mają niezłą zabawę, a dodatkowo dobija mnie smutek, depresja i bezsilność, bo terapie niewiele pomogły.

Czuję się również samotna ze swoimi chorobami i troskami.. Mój mąż mnie nie rozumie. Jest zdrowy, chociaż boję się, że może mieć jakiegoś raka albo wylew, albo zawał... Nawet kiedy mu mówię o swoich chorobach i śmierci, to niby słucha, ale potem się nie odzywa. Zazwyczaj coś ogląda albo czyta. Nie pamięta o czym mu mówiłam wcześniej. Udaje, że słucha dla świętego spokoju. Dlatego ostatnio już nic mu nie mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie narazie nie jest żle pod tym względem... i oby jak najdłużej... dziewczyny nigdy nasi mezowie czy inne bliskie nam osoby nie beda z nami rozmawiac na takie tematy i wysluchiwac, bo oni nie rozumieja co my czujemy... musimy sie nauczyc z tym zyc i radzic sobie same..dobrze ze jest takie forum gdzie mozna sie wygadac :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tsh - 3,17 wiec masz w górnej normie bo jest od 0,4 do 4, ft4 - 1,23 - norma, i ft3 - 3,70 - norma gornej granicy... ja mam podobne wyniki tarczycy wiec sugeruje się moimi, na każdym wydruku z wynikami masz napisana normę więc porównaj czy się w niej mieścisz... możesz mieć lekką niedoczynność, ale ze mnie taki lekarz że poczekaj spokojnie na wizyte i się nie stresuj bo nie jest żle patrzac na moje normy na wydruku:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karolcia, jesli chodzi o wyniki to ja wiem tyle co jeraha.

 

Ja uwazam, ze to bardzo dobrze, ze bliscy nie chca z nami rozmawiac o naszych lekach. Gdyby chcieli byloby tylko gorzej bo to sie nakreca.

A poza tym dla normalnego czlowieka opcje sa 2: albo choroba jest urojona i nie ma co na to zwracac uwagi albo jest prawdziwa i jest to powod do zmartwienia. W pierwszym przypadku slusznie a drugiego przeciez nie chcemy (co to, to nie!!!!!!).

Zastanowcie sie dobrze, bardzo dobrze czy aby na pewno chcecie zeby bliska osoba autentycznie uwierzyla w Wasza wyimaginowana chorobe. Zapewniam Was, ze nie. Moj maz nigdy w zyciu nie zrozumie takich nieracjonalnych mysli i zachowan jak u hipochondryka. Jak sobie wkrecalam raka zoladka to sie autentycznie przestraszyl, ze moge go miec. I wtedy wlasnie osiagnelam szczyt mojego leku. Moja choroba stala sie przez to 10 razy bardziej realna. I jeszcze na dokladke musialam sie martwic o meza (ze sie o mnie martwi). Moj maz sobie nieswiadomie zalatwil zwolnienie od wszelkiego mojego trucia o objawach. Otoz na moje mdlosci i bole w piersiach powiedzial "tata tez tak mial" (rok wczesniej zmarl na raka zoladka). To byl moj gwozdz do trumny. To bylo tak straszne, ze nie umiem tego opisac. Od tamtej pory swoje objawy zachowuje dla siebie. Jest jeszcze kilka innych powodow, ale nie chce sie znowu rozpisywac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja staram sie sama sobie pomóc...osobiście uważam, że hipochondrie także można sobie wmówić, najważniejsze to nie tracić zdrowego rozsądku, a to czego nam brakuje to możliwości wygadania się..

mnie pomogła pewna wypowiedź, że niestety ale hipo wynika z innych naszych problemów i trzeba je w sobie znaleść i stawić im czoła:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hipochondrykiem był mój ojciec. Ja tą chorobę odziedziczyłam po nim.

Ojciec chorował całe życie jak ja pamiętam umarł na niewydolność serca ( palił do końca 2 paczki) mając 84 lata. Pamiętam jak dziś jak dzień przed śmiercią pytał mnie "Czy ja na pewno nie mam raka" Cały czas zapewniałam go , że raka niema . Umarł w spokoju. Jak umarł był 2000 rok. Jak zaczął chorować był jeszcze bardzo bardzo młody. (tak mówi mama ). Wtedy nikt nie wiedział, że istnieje taka choroba jak hipochondria.

Życie z ojcem było ciężkie wiecznie w łóżku lub w szpitalu. Uwielbiał być w szpitalu. Tam czół się bezpiecznie.

Mama na początku mu współczuła . Jak wzywane było pogotowie , które pędziło na syrenie pod dom zabierało ojca (pamiętam jak ja i moje rodzeństwo byliśmy wystraszeni) , a za dwie godziny ojciec wracał na nogach sam. Prosił mamę aby nie mówiła sąsiadom ,że on wrócił. W domu nie można było głośno się śmiać bo ojciec chory. Moi rodzice byli rolnikami więc mama sama pracowała z nami. a tata leżał.

Po 20 latach się rozeszli . Nie można było tego znieść. Ona mówiła ,że on udaje bo leń . a tata szukał współczucia. Ja wtedy miałam 15 lat teraz mam 47. Pomieszkiwał u rodziny , na końcu był w zakładzie opieki.

Jak by w tym czasie zgłosił się do psychiatry i leczył stany lękowe . To życie jego było by inne. Ja już jestem mądrzejsza i staram sobie radzi . Chodzę po lekarzach , ale staram się obciążać rodziny oczywiście wiedzą, że ja mam nerwicę. Muszę kończyć bo nie mam czasu. Wieczorem napisze więcej pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karolciu, sciskam!!!

 

dobrze, ze jestescie :) moj mąż juz nie może mnie słuchac. mowi, ze naparwde w końcu bedzie tak, ze gdy naparwde cos mi bedzie to on to zlekcewazy myslac ze to kolejna moja wyimaginowana choroba. ale kiedy ja sie martwie :( on nie potrafi tego zzrozumiec, mimo ze wiem ze sie stara.

 

dzis mam faze na sm. przedwczoraj sie potwornie strulismy, wczoraj mialam goraczke i towarzyszący jej okropny bol głowy. dziś jest o niebo lepiej, ale przy ruchach bocznych bolą mnie oczy. nie muszę chyba Wam mówić, co sie ze mna od kilku godzin, od momentu jak przeczytalam w sieci czego to moze byc objaw, dzieje... do tego na wakacjach na południu zaczela mi dretwiec skora pod jednym okiem, wiec juz sobie dorabiam teorie dalej. poproszę o dobre slowo :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzis mam faze na sm. przedwczoraj sie potwornie strulismy, wczoraj mialam goraczke i towarzyszący jej okropny bol głowy. dziś jest o niebo lepiej, ale przy ruchach bocznych bolą mnie oczy. nie muszę chyba Wam mówić, co sie ze mna od kilku godzin, od momentu jak przeczytalam w sieci czego to moze byc objaw, dzieje... do tego na wakacjach na południu zaczela mi dretwiec skora pod jednym okiem, wiec juz sobie dorabiam teorie dalej. poproszę o dobre slowo :(

 

 

Kurde - nie czytaj - ja wiem, że łatwo się pisze, ale ja staram sir nie czytać już - bo kiedyś coś mnie zabolało, i juz miałąm raka, wylew, tętniaka, półpasiećc, traciłam wzrok, słuch, miałam amnezję, splątenie, padaczkę, chroniczne biegunki, jelito nadwrażliwe, sm, wyrostek, zapalnie jajkników, przydatków, ciąże pozamaciczną i maciczną :) i inne gówna, o których NIESTETY naczytałam się w necie!!!!!

Kiedyś przygryzłam sobie sliniankę jakimś cudem, i wkręciłąm sobie ze mam raka...masakra - stwierdzam, że im mniej wiesz tym lepiej żyjesz: dla relaxu polecam filmik bardzo mądry - moje ulubione zdanie - 99 % rzeczy którymi się martwisz nigdy się nie wydarzy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takeyourmeds,

są dni lepsze i gorsze nie zawsze jest tak "lekko, łatwo i przyjemnie" ale ja doskonale wiem jak to jest jak zasiskasz się w sobie i myślisz ze umierasz, myśli napędzają emocje, te napędzają lęk i zaklęty krąg tworzy się wokół nas. Postanowiałam własnymi siłami to przerwać, często płączę i zamartwiam się a jak mija - myslę...kurcze czy to byłam ja wczoraj, czy to ja tak się bałam, że na milion procent śmiertelnie choruję. Myślę, że trzeba czasem trochę dystansu.

Wzięłam się na sposób, pojechałam kiedys ze znajomymi na oknkologię do umierającej osoby, zobaczyłam na włąsne oczy jak tam cierpią ludzie na serio cieżko chorzy, dzieci młodzież..... i wtedy uświadomiłam sobie - że sama siebie zabijam na wlasne życzenie zamartwiahjąc się i stresując zupełnie bez powodu....a tymczasem inni stoją nad przepaścią a mają więcej pozytywnego nastawienia i dobrych fluidów niż ja zdrowa i skupiona na sobie...

 

Natchnęła mnie ta wizyta również do czytania pewnego BLOGA - TAKŻE POLECAM, za każdym razem jak czytam z czym zmaga się ta dzielna,maga:

niesamowicie pozytywna i odważna kobieta wstydzę się. Wstydzę się za siebie i swoją chorą wyobraźnie... wstydzę się, że wyolbrzymiam temperaturę 37 stopni i myślę że to sepsa. Wstydzę się, że tak nie szanuję siebie i swojego zdrowia!!!

Mam nadzieję, głeboko wierzę, że moje wpisy pomogą choć jednej osobie. Trzymajcie się kochani!!!!

http://chustka.blogspot.com/2010/04/poczatek.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie. Był jakis czas spokój. Kupilismy z mężem mieszkanie i byłam pochłonięta załatwianiem wszystkiego. Ale od wczoraj mam kolejnego ''raka''. zaczął mnie troszke pobolewac sutek przy dotyku i zaczęło sie macanie. Od zawsze moje sutki były różne, tzn jeden jest taki bardziej luźny, miękki i rozlazły a drugi bardziej zwarty, twardszy. Mają troche inną konsystencje. W obu sutkach mozna wyczuc takie podłużne zgrubienia jak sie mocno ścisnie. To są podobno przwody mleczne i tkanka gruczołowa. W jednym sutku mam takie podłużne wyczuwalne zgrubienie w drugim w tym samym miejscu tego nie wyczuwam, albo jest duzo mniejsze. Mam tak odkąd pamiętam, ale dopiero teraz zaczęłam sie martwic. Macam sie cały czas, zaczynam wariowac. Boje sie ze to rak.

Jakies 8 miesięcy temu miałam robione usg piersi, a 2 miesiące temu mój

ginekolog badał mi piersi i wszystko było ok. A mysle ze juz wtedy miałam takie zgrubienie. Myślicie ze nie powinnam sie tym przejmowac?! Ja juz snuje czarne wizje. Mam wielka ochote zeby isc i zrobic usg, ale wiem ze to raczej nie jest dobry pomysł. Mój gin powiedział ze w moim wieku powinnam robic usg piersi co 2 lata.

Juz tyle razy leciałam w panice do lekarza z guzem w piersi i zawsze sie okazywało ze to co wyczuwam to zwykła tkanka gruczołowa. Raz nawet tak sie gniotłam ze wyczułam żebro i myślałam ze to jakis guz. Lekarz patrzył na mnie jak na wariatke i miałam wrażenie ze zaraz zadzwoni po psychiatre.

Męczy mnie to strasznie....bardzo potrzebuje pomocy. Wiem ze jesli pójde na usg to dalej bede brnęła w hipochondrie. Nie chce sie jej poddawac.

Cholera jak nie pieprzyki to teraz to. Jest tak ze jesli cos sobie wytłumacze, np martwi mnie pieprzyk, chodze struta, dręczy mnie to i jakos sobie z tym poradze ( choc jest bardzo ciężko) to praktycznie odrazu pojawia sie kolejny problem. Nie mam chwili wytchnienia.

Co ja mam robic z tym sutkiem???!!! Juz mnie boli od tego macania. Jestem w drugiej fazie cyklu, wiec to tez nie jest odpowiedni moment na badanie piersi

 

-- 27 sie 2012, 10:04 --

 

A pozatym wydałam juz tyle kasy na różne badania ze mąż juz na mnie krzywo patrzy. Nie mamy oszczędności bo wszystko poszło na najróżniejsze usg, badania krwi i wizyty u specjalistów , których w ciągu ostatniego roku wykonałam mnóstwo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie podobnie.. też był spokój, a od wczoraj znowu myśle o moim gardle i chrypce:( nie stac mnie juz tez na wizyty u lekarzy..a z drugiej strony życie w stresie nie ma sensu także:(( ja juz nie wiem co mam robic i myslec :why: ja juz mam dosc tych stresów, nie potrafie sie cieszyc z niczego, boje sie jutra, nie umiem juz patrzec w przyszlosc bo sie jej boje;(( jestem zalamana:(( nie mam z kim nawet na ten temat porozmawiac bo mi wstyd, na psychologów też już nie mam kasy, jak narazie wegetuje, nie chodze do doktorow, z gardłem byłam u rodzinnego tylko..

 

-- 27 sie 2012, 12:31 --

 

dla swietego spokoju idz,ale ppotem znajdziesz cos nowego...ja narazie nie ide i powstrzymuje sie od tego sila ale nie wiem jak to dlugo potrwa..

zazdroszcze ludziom, moim kolezanka ktore mowia o sobie "jestem młoda i zdrowa", ja chcialabym tak powiedzieć z przekonaniem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Ja też dawno nie pisałam czytałam wnikliwie, ale nie pisałam nie chciałam zapeszyć. No i popłynęłam. Zaczął mnie boleć lewy migdał , jestem nosicielem gronkowca i mam go w gardle więc laryngolog powiedział że migdały są ropne, byłam u niego miesiąc temu. Wtedy przyjęłam do wiadomości gronkowca i było ok, ale od wczoraj uzmysłowiłam sobie że co jakiś czas strzela mi w prawym uchu, i mnie to ucho pobolewa potem boli mnie prawa częć głowy. No i wyczytałam na wikipedii, że jak pulsuje w jednym uchu to jest podejrzenie guza. I koniec. MAm guza. Co z tego, że lakarz stwierdził przed miesiącem, że to nerwoból i że nie mamm robić żadnych badań. A te bóle prawego ucha mam jakieś 5 miesięcy. Oczywiście jak nie dolega mi coś innegi, czyli jak nie mam innego raka. PAranoja. MAluszek przyjdzie na świat za około miesiąc może wtedy uwolnię się od tych bredni. Psycholog uważa że nie mam brać leków, ale na całe nieszczęście wyjechała na wakacje. Więc muszę walczyć sama. Na dodatek Maleństwo jest coraz cięższe i trudniej mi się chodzi.

Aniu ja też od zawsze mam mnóstwo zgrubień w piersiach nie dotykaj i nie myśl o tym. JAk zaczniesz znowu się badać to nie skończysz, wiem coś o tym. Ty zresztą też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[...] Ale od wczoraj mam kolejnego ''raka''. zaczął mnie troszke pobolewac sutek przy dotyku i zaczęło sie macanie.

Co ja mam robic z tym sutkiem???!!! Juz mnie boli od tego macania. Jestem w drugiej fazie cyklu, wiec to tez nie jest odpowiedni moment na badanie piersi

 

-- 27 sie 2012, 10:04 --

 

A pozatym wydałam juz tyle kasy na różne badania ze mąż juz na mnie krzywo patrzy. Nie mamy oszczędności bo wszystko poszło na najróżniejsze usg, badania krwi i wizyty u specjalistów , których w ciągu ostatniego roku wykonałam mnóstwo

 

anka00, rozumiem to co robisz... Nie wiem czy to jest pocieszenie dla Ciebie. Przeczytaj sobie mój wpis (kilka wcześniej).. Ja mam stwierdzonego guza w prawej piersi i umieram od jedenastu lat. Też mam takie etapy, że ciągle się "macam" :hide: , od kilku do kilkunastu razy dziennie i zwłaszcza w okresie przed miesiączką.. Wtedy normalny hormonalnie ból piersi połączony z podrażnioną od ciągłego macania wewnętrzną tkanką, dają prawdziwą bombę bólu.. Też znam na pamięć kształ swojego guza od ciągłego macania..

 

za to ja od kilku dni choruję na raka jajnika :great: . Śmieję się pisząc to, bo z jednej strony wywołuje to we mnie autoironię a z drugiej strony płaczę po nocach. Wszystko zaczęło się od czwartku, kiedy to w dwunastym dniu cyklu ujrzałam brązową krew, miałam strasznie bolące piersi jak przed miesiączką i pobolewania brzucha. Wujek google wyrzucił mi, że oprócz różnych innych dolegliwości, może to być rak jajnika. A ja, nie wiedzieć czemu, "wybrałam" sobie właśnie raka. I zaczęło się..

Bo teraz mam prawdziwe objawy czegoś..

 

Z nikim nie rozmawiam na ten temat. Nikt mnie nie rozumie. Moi bliscy kiedyś ryknęli ze śmiechu jak im o jakiejś "chorobie" wspomniałam. Poczułam się upodlona. Więcej na ten temat nie rozmawiam. Cierpię sama.

 

Tyle mojego, że popiszę tutaj i przynajmniej ktoś mnie zrozumie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×