Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś wydawało mi się, że samotność jest znośna chociaż było mi źle (momentami bardzo).

Na chwilę obecną, kiedy wiem, że przez własną głupotę straciłem dziewczynę, samotność wydaje mi się barierą nie do przebrnięcia.

Wieczorami płaczę. Zostałem totalnie sam pośród czterech ścian. Z rodziną nie umiem rozmawiać i dłużej z nimi przebywać, a wrzaski mojej chorej babci z drugiego pokoju dobijają mnie.

Do kumpli nawet nie mam śmiałości się odezwać, bo sam nie spotykałem się z nimi często. Jak byłem z moją dziewczyną to nie znajdowałem wiele czasu dla starych znajomych. Niewielu ich mam. Jeden z nich wyjechał do innego miasta. Reszcie nie chcę psuć humoru swoim.

Obecnie nie mam żadnych zajęć - nie mam pracy, na studia już nie chodzę.

Wiem, że sam doprowadziłem swoje życie do tego stanu. Co nie zmienia faktu, że czuję się samotny.

 

@Sabaidee powiedział ważną rzecz. Przynajmniej w moim przypadku, poczucie winy i rozpaczanie nie pozwalają mi na odezwanie się do kolegów. Nie chcę im marudzić, smęcić czy żalić się. Nie daj Boże jeszcze bym się tam im rozryczał. Już kiedyś była podobna sytuacja i czułem się z tym źle bo chyba zepsułem kumplom wieczór. Nie chcę tego powtarzać.

 

A najgorsze jest to, że w ten sposób koło się zamyka i nawet o tym wiedząc nie można go przerwać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poczucie winy i rozpaczanie nie pozwalają mi na odezwanie się do kolegów. Nie chcę im marudzić, smęcić czy żalić się. Nie daj Boże jeszcze bym się tam im rozryczał. Już kiedyś była podobna sytuacja i czułem się z tym źle bo chyba zepsułem kumplom wieczór.

Co to za kumple którzy nie chcą wesprzeć kolegi w trudnościach? takie rzeczy się zdarzają każdemu i normalne że czujesz się zdołowany... oni mieliby podobnie gdyby się rozstali z dziewczyną... być może nie jest to moment jakieś wspólne spotkanie towarzyskie, ale gdybyś się umówił z którymś z nich z osobna w 4 oczy to może byłoby łatwiej pogadać. W końcu jeżeli nie koledzy to do kogo miałbyś się zwrócić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, może tak naprawdę nawet nikt nie miałby mi tego za złe ale jakoś nie umiem. Nie potrafię się odezwać i pogadać o moich problemach. Mam wrażenie, że zawiodłem wszystkich moich kumpli bo często nie przychodziłem do nich jak mnie zapraszali. Nie chcę żeby postrzegali mnie przez pryzmat: "jak samotność to do kumpli".

 

Poza tym tutaj jest łatwiej coś napisać. Z kumplami boję się tak szczerze i otwarcie porozmawiać. Ponad dwa tygodnie temu byłem u kolegi w domu i nawet chciałem pogadać o tym wszystkim ale nie potrafiłem się zebrać. Oświadczyłem mu tylko, że rozstałem się z dziewczyną i w zasadzie tyle z mojej strony.

 

Wiem, że te bariery są we mnie (tak jak i wiele innych) ale na razie nie czuję się na siłach żeby się do kogoś odezwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SadSlav, myślę że jeżeli będziesz to dusił w sobie to raczej będzie ci trudno... a forum internetowe to tylko forum, nie zastąpi kontaktu z żywym człowiekiem... w sumie trochę kumpli zawiodłeś że się do nich nie odzywałeś, ale tak bywa jak się jest w związku że rozluźniają się inne więzi, tak mi się wydaje. Ty chcesz kontrolowac jak oni cię będą postrzegali, ale prawda jest prawdą i jeżeli im powiesz co i jak to - z jednej strony możesz się ośmieszyć że jesteś słaby i sobie nie radzisz, ale z drugiej strony oni wtedy będą mogli cię jakoś wesprzeć więc moim zdaniem zamykanie się w 4 ścianach nie jest rozwiązaniem. Może po prostu spędzaj z nimi więcej czasu i w naturalny sposób im kiedyś opowiesz co cię gryzie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że kontaktu z żywym człowiekiem nic nie zastąpi, zgadzam się z tym. Ale jakoś łatwiej tutaj zrzucić balast cierpień, wyżalić się, wiedząc, że robię to w odpowiednim miejscu.

Pewnie odezwę się do któregoś kumpla. Może rzeczywiście muszę 'dojrzeć' do pogadania o tym z kolegami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anielica, jak ja jestem w rozpaczy to wolę przebywać z kimś, ciagnie mnie wtedy do kogoś. Jednych ciągnie w rozpaczy samotnosć, a mnie pobycie z kimś,bo jak jestem sama to sie jeszcze gorzej czuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umarłam...w domu pełnym ludzi dokończyłam wewnętrzny żywot.

Oszukiwana, tłamszona, osamotniona.

Praca-dom, praca-dom.

W domu pustka.

Nikogo, kto przytuli, pomarzy wspólnie, porozmawia.

Nie ma mnie już, zostały tylko zwłoki wypełnione treścią do poruszania się.

Miotałam się w tej klatce beznadziejności, szarpałam z nią, walczyłam za wszelką cenę.

Oddałam wszystko, a to zostało wyrzucone, zdeptane.

Z nożem w plecach broczyłam na około, lecz tylko ja poległam splamiona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedzieć Wam coś optymistycznego? :mrgreen: to mówię. na tym-tutaj-właśnie forum poznałem kogoś fajnego. Zieloną Panią Witoldę ze szczurem na głowie. zakochałem się. jesteśmy razem. wprawdzie rozciapciani jak ciepłe, rozgotowane kluchy z tej miłości, ale szczęśliwsi. a może właśnie dlatego.. nigdy, nikogo tak nie kochałem. no dobrze.. chciałem Wam jeszcze powiedzieć żebyście nie tracili nadziei, bo nawet na forum dla wariatów można się zakochać, stracić 90% mózgu i być happy jak skwiercząca skwarka na patelni. mimo choroby i tysiąca wżynających się w dupę problemów. żeby nie było - średnio wierzyłem w takie scenariusze, mimo bycia Roman Tycznym. Zielona Pani aka Zimna Suka tym bardziej. chyba z powodu swojego kryptonimu. nieaktualnego w tej chwili.

 

tak więc rozmawiajcie. poznawajcie się. spotykajcie. a Wy, dziewczyny, pamiętajcie, że szczur na głowie to świetny wabik na faceta! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...marzyłam kiedyś o zakochaniu, marzyłam, żeby moje zakochanie nie było złudzeniem i strawą dla naiwności

wmawiałam sobie na siłę, że ono do mnie wraca...tylko ja tego nie czuję, że on nie jest taki wylewny jak ja...

wracam do domu i jestem SAMA, złudzenia minęły to obcy człowiek

obcy, wróg...odebrał wszystko, okłamał, zniszczył

nie potrafię przeżywać radości, z niczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skipper, wszystkim samotnym od razu poprawiłeś humory :great::P

 

Ja tak sobie myślę, że gdy jestem wśród ludzi to potrzebuję samotności, jak już jestem sam to jest bardzo przyjemnie do czasu, gdy tęsknie za nimi znowu. Wychodzę więc do ludzi i po chwili znów czuję się wśród nich samotny i wolę być sam ze sobą, a nie z nimi.

I przyszło mi na myśl, że jedynym rozwiązaniem byłoby mieć kilku niewolników. Zależnie od humoru wybierałbym sobie z kim mam ochotę się widzieć i jak długo.

Myślicie, że to miało by sens?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×