Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

nie ma co dziekowac :) ale jesli nikt nie jest w stanie mi pomoc bo nikt nie rozumie tego co mi sie dzieje a sam sobie nie potrafie wytlumaczyc swoich wkretek no to gdzies musialem sie zglosic ale szczerze powiem ze wolalbym jednak zeby byla to nerwica bo mam dosc silna osobowosc i mysle ze poradzilbym sobie z nia ale jednak ten rak chodzi po glowie i oby tylko w przenosni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apropo tego dziwnego swiata mialem niedawno cos takiego ze siedzialem w domu i nagle naszla mnie mysl ze ten swiat jest dziwny jak by nie realny zaczalem sie tego tak panicznie bac ze gdyby nie moja dziewczyna i mama i pernazinum to chyba bym zwariowal do tego wydawalo mi sie ze wszechswiat sie zaraz skonczy i tyle bedzie , a jak bylem maly to tak kochalem kosmos itd a teraz jak mysle o jego wielkosci to mnie przeraza i zaczynam sie tego bac , do kolegi grzybka , tez w chuj cpalem ale mimo iz obaj spadlismy na dno to zawsze mozna znowu zaczac spinac sie na szczyt , pozdrowki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam tak zimne rece i stopy, ze ich sie wstydze pokazywac. są foletowe i takie ze widac na nich takie naczynka. ohyda. moze byc 40 stopni upalu a ja i tak mam zimne. choruje na nerwice od roku, ale ta dolegliwosc pojawila sie juz z dziesiec lat temu, ale powiem szczerze ze na tyle dolegliwosci z ktorymi sie wzmagam to to akurat jest pikus dla mnie chociaz czasem mam juz dosyc i tego.. podobno dobze jest smarowac rece jakimis masciami rozgrzewajacymi i zakladac bawelniane rekawiczki na noc, ale niewiem czy to dziala bo niesprawdzalam. pozdrawiam wszystkich serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do ćpania to nawet alkoholu nie pije, bo nie zabardzo lubie....

 

Macie racje na to nie trzeba zwracam uwagi. Ciągle to sobie powtarzam, ale czasami jest ciężko, dlatego pisząc o swoich dolegliwościach i czytając wasze odpowiedzi robi mi się znacznie lepiej na duchu:)

 

DZIĘKI !!!!

 

A co upadku na samo dno....zawsze po czymś takim czujemy się strasznie, ale zawsze jest wyjście. Trzeba mysleć "muszę się postarać, aby było lepiej". Nie znam twojej sytuacji, dlatego nie chce się wymądrzać i ci doradzać, bo to pewnie dla ciebie trudne, ale musisz wierzyć że będzie dobrze!!! Tego ci życzę :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sie wam pochwale ze odkad wczoraj tu wszedlem i przeczytalem kilka porad to juz czuje sie ok 5 razy lepiej NAPRAWDE :D Zauwazylem ze przynajmniej u mnie nerwice da sie zagluszyc. Najlepiej miec jakies dobre filmy czy fajna muzyke na czarna chwile i puscic kiedy sa juz objawy ataku i starac sie myslec tylko o tym co dobre. Tyle moge poradzic z wlasnegfo przykladu . Nie wiem jak Wam ale mi naprawde pomaga zagluszanie glupawki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! podobnie jak Szajbus poczułam się znacznie lepiej odkąd parę dni temu trafiłam na forum :smile: Jednak drogi Szajbusie nie polecam zagłuszać nerwicy. Ja zagłuszałam ją dobrych parę lat i wyszłam na tym jak...Jeżeli z nerwicą nic się nie robi, a w dodatku stara się ją zagłuszać to tak, jakby się ją hodowało-ona sobie gdzieś po cichu rośnie, rozwija się, możesz nawet nie odczuwać żadnych objawów, zapomnieć o niej, aż tu pewnego dnia...............Buuuummm! :shock: Zwala ci się na głowe coś, czegu już nie możesz podnieść! Nieciekawe to dosyć :( Pozdrawiam

Justyna[/i]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aloha krewniacy ;)

U psychologa oczywiście byłem sam, tylko mama musiała odegrać taką rolę że pojechała tam ze mną, bo sam bym uciekł spod drzwi gabinetu ;) To nawet nie jest problem otworzenia się przy niej ale w moim przypadku o pewnych rzeczach najzyczajniej NIE WOLNO mi mówić w jej obecności. Tak jak pisałem, tylko za pierwszym razem u psychiatry z nią byłem (sam bym zreszta chyba nie wszedł :oops: ) teraz już oczywiście wiem że to nic strasznego i nie mam zamiaru chodzić z nią za rączkę :D

Jeśli chodzi o studia to nie kombinuję na razie, nawet lekarz mi odradził bo to za dużo stresu. Nawet uczyłem się z siostrą na próbę. Dołowałem się, kiedy ona, nie do końca rozumiejąc stan rzeczy, mówiła mi że to wszystko przez moje lenistwo. Pewnie chciała dobrze ale nie rozumie do końca. Przeszkadz mi też sytuacja w domu, rodzice znowu pokłócili się o jakąś głupią rzecz a ja przez to nie mógłbym się uczyć. Muszę się najpierw na to uodpornić, jeśli się w ogóle da (Telimenka, wiesz coś o tym? można się nauczyć olewać tą sytuację?)

Co prawda, teraz sytuacja wygląda tak że będę musiał mieszkać rok dłużej z rodzicami, ale już nic na to nie poradzę. Nie mogę wymagać od siebie zbyt wiele.

 

A tak poza tym to więcej samoakceptacji i odwagi w życiu bo wydaje mi się że ich brakuje... Pozdro !!

 

żebyś wiedział, święte słowa :(

 

Pozdrawiam ludziki :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z nerwicą już tak to jest; przychodzi niezapowiadana i nieproszona. Wiem jedno- trzeba stawiać jej czoła; nie można na siłe zagłuszać dużą ilością leków czy alkoholem. To nic nie daje! Znajoma lekarka uświadomiła mi, że nie należy bać się gorszego samopoczucia- bo ono spowodowane jest skumulowanymi lękami, które trzeba w końcu "przetrawić". Wiem, że strasznie bolesne są skoki nerwicy, ale nie wolno się poddawać. Jestem wdzięczna Bogu, że mam wspaniałych ludzi obok siebie. Mój przyjaciel twierdzi, że mogę być z siebie dumna, bo przeszłam wiele bolesnych momentów- a ponad wszystko działam i trwam. Wiem, że nerwica boli, a każdy jej nawrót jest bardzo bolesny. Mam jednak wiarę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mono, radzę Ci, żebyś nie unikał zwykłych, codizennych kontaktów z ojcem. Rozumiem, jest Ci ciężko... Ale pamietaj, że mieszkasz z nim pod jednym dachem a takie bawienie sie w kotka i myszkę moze tylko pogorszyć atmosferę. Spróbuj zachować sie wobec niego normalnie, jak zawsze. Strach trzeba starać się oswajać-stanie się on z czasme mniejszy. Z rozmową raczej poczekaj. Tak jeszcze 'na świeżo' może ona wyjść na waszą niekorzyść...

 

piszę, bo wiem cos o tym... też nie mam najlepszych kontaktów z ojcem.

 

Mama się o Ciebie troszczy. Też się bardzo martwi-dlatego powiedziała o tym Twojemu ojcu.. Myślę, że po prostu szuka wsparcia, rady... Dobrze, że zarała Cie do lekarza.

 

i nie stawiaj sobie sam diagnozy-tylko się nakręcisz. od stawiania dniagnozy jest lekarz-my mozemy wydedukować coś błędnie.

 

Aha i pamiętaj, że z tego można się wyleczyć. Dasz radę-a pierwszy krok już zrobiłeś. Dobrze, że nie unikasz lekarza. Nie poddajesz się. Na dobry początek wyjścia na prostą.

 

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagadzam się z Evą.

 

Poza tym takie dołki potrafia wzmacniać-zobacz, juz nieraz dałaś radę! Ważne jest jednak, aby znac granicę-nie pozwolić zza bardzo strawić się temu dołowi. I nie nakręcać się jeszcze bardziej. "Wykrzyczeć" ból by iść dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio, mimo, że nie muszę wstawać tak wcześnie jak zazwyczaj, rano czuję się najgorzej. Czuję się spuchnięta, w ogóle. Nie wiem czemu tak jest. Potem to nieco przechodzi. Może wpływ pogody? ;)

 

Co do szkoły, pracy-to może być przemęczenie... Warto, w miarę możliwości, w weekend spróbować odprężyć myśli, odpocząć. Zająć sie czymś, co sprawia przyjemność, w czym jest się dobrym. Jazda konna, gra na gitarze? Cokolwiek :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i nie stawiaj sobie sam diagnozy-tylko się nakręcisz. od stawiania dniagnozy jest lekarz-my mozemy wydedukować coś błędnie.

 

No właśnie mi się wydaje że byłbym spokojniejszy gdybym wiedział konkretnie co mi jest. Być może masz rację. Ani psycholog ani lekarz nie postawili rzeczowej diagnozy (poza deprechą, rzecz jasna) , pewnie to celowo. Tak czy tak będę myślał o tym co mi jest bo nie umiem odciągnąć od tego myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamko kochana.... naprawde szczerze ci wspulczuje. wiem jak to jest, nerwica to naprawde paskudne chorobsko, czasem juz jestem tak zrezygnowana ze wolalabym miec naprawde tego cholernego raka!! przynajmniej bym wiedziala na czym stoje, a tak to tez wątpie czy to rzeczywiscie nerwica, bo jak tak boli serce i jak sa takie okropne objawy to trudno sobie przetlumaczyc ze to "tylko" nerwica. caly czas musze trzymac reke na pulsie przy szyi, i wsluchuje sie jak ta idiotka czy bije serce czy nie. a jak czasem zle uloze palce i niewyczuje to od glowy do stup mnie przeszywa i tak jakbym miala zemdlec, naprawde makabra. ale kamko, czy ty sie leczysz? bierzesz jakies leki? bo ja niemoge powiedziec ze dzieje mi sie to non stop odkad biore leki i chodze na psychoterapie to zdaza mi sie to rzadziej. pozdrawiam cie goraco trzymaj sie i napisz jeszcze jak sie czujesz,,,,,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SŁUCHAJTA :) ;p !!!!!! Wiem, że długo , ale naprawde zależy mi na tym temacie!!! Przeczytajcie proszę...

jako NOWA w zacnym gronie chciałabym się przyłązyć do syskujsji i troszkę sie powymądrzac;)

myślę, że temat jest wręcz priorytetem - czy nerwica jest mną? ja jestem nerwicą? my stworzyliśmy nerwicę? kto kim steruje? my nerwicą? nerwica nami? co nerwica nam daje? co my dajemy nerwicy? dajemy nerwicy siebie...a ona w nas rośnie, narasta. najpierw cichutko drży ręka..zimno..aha myśli nerwica to jest dobry grunt. i panoszy się a my ją pielęgnujemy bo nam...pomaga...

I dlaczego tak mało jest dyskusji na ten temat na tym forum?!!?!!!

Jestem na początku terapii. Byłam u dwóch psychologów, u Pań, które uważnie mnie słuchały, przytakiwały, kazały otwierać i zamykać drzwi, żeby przełamac sie, mówiły aha taka tak, i nic poza tym. Do trzech razy sztuka- trafiłam do człowieka, który wytłumaczył mi mechanizm powstawania nerwicy. I własnie on wydaje mi sie tłmaczy bardzo wiele.

A więc nerwica...jest częścią nas. Jest naszym systemem, sposobem zachowania, który my sami wykształciliśmy w sobie. Próbujemy z nią walczyć, tak jak tu wyżej, ty cholero, ty małpo wynoś sie ze mnie!!

Ale jak to? to tak jak bysmy wyrzucali własną nerkę...niby chcemy sie jej pozbyć bo coś z nią nie tak, ale przeciez czujemy w środku, że jest częscią nas. więc wyrzućmy tą nerkę, ale bez nerki nie da się życ. sposob? wstawić nową. Wyobraźmy sobie, że ja ty -jako człowiek-jesteśmy wielką firmą. mamy do załatwienia masę spraw, wstawanie rano, wyjazdy, szkolenia, ciągłe douczanie się, do tego telefony, faksy, faktury, wszystko na naszej głowie. w pewnym momencie problemy zaczynają nas przerastać...szukamy rozwiązania AHA! zatrudnię sekretarkę! ona sie zajmie większością spraw, z którymi sobie nie radzę! będzie odbierała telefony, wysyłała listy, przynosiła kawę, umawiała, pilnowała terminów, będzie nas wyręczać...I TU WAŻNY MOMENT (sekretarka=nerwica, bez żadnych złośliwości dla sekretarek jako takich ;) jest nam bardzo pomocna. Kiedy ją zatrudniamy czujemy ulgę. Jest moment (ktory ja sama próbóję znaleźć w swoim życiorysie) w którym popadanie w sekretarkę, było dla mnie świetnym rozwiązaniem. było dla mnie wygodne wyręczanie się nią. była moim przyjacielem. jednak jak to sekretarka, ma własne życie (w naszej firmie:) zaczyna przejmować nad nami kontrolę. nie zauważamy nawet kiedy to ona staje sie mózgiem biura...ona decyduje kiedy się z kim spotkamy..kiedy wyjdziemy...ustala nam grafik dnia ;) !!! wtyka nos w nie swoje sprawy, podsłuchuje ;) a jakby tego było mało żąda podwyżki i rozszerzenia zakresu działalności ;) wtedy zaczynamy się orientować, że to nie jest dobre rozwiązanie, czujemy się nieswojo z TĄ KOBIETĄ ZA ŚCIANĄ (zaczynamy biegać po lekarzach, serce, głowa, guz, krążenie, arytmia, wada serca, ekg usg rentgeny, echo serca, rezonans magnetyczny, pogotowi, anemia, astma co jeszcze? cos pominęłam ;)?) ZWOLNIĆ JĄ! ale zaraz...nie tak hop siup. Sekretarka też ma swoje prawa. Zacznie się buntować, powoływać i będzie jeszcze gorzej. Przecież pomaga nam a my chcemy ją wyrzucić?? Ale postanawiamy -NERWICY STOP! i wyrzucamy sekretarkę. Tylko teraz...cała firma znów na naszej głowie. Wszystko się sypie...tak nie może być. I w tym momencie pojawia sie psychoterapia. Czyli stopniowe zawężanie działalności nerwicy...ehmm przepraszam sekretarki ;) i jednoczesne kombinowanie, jak to zrobić, żeby prowadzić firmę (żyć) i radzić sobie. Planować i upewniać sie, że sobie poradzimy bez niej. Że potrafimy sami. Że jesteśmy samowystarczalni i nie musimy kryć się za dłuuuugimy pazurami sekretarki!!! bo tak naprawdę chcemy sami układać sobie życie...tylko coś gdzieś nam nie poszło

Może nie powinnam rozpowszechniać teorii tego Pana, ale chcę bardzo się z Wami tym podzielić!! Z tymi, którzy tak pieczołowicie pielęgnują i zapisują objawy działalności naszej sekreterki. Którzy sa na początku drogi tak jak ja i nie wiedzą co się dzieje, są zdezorientowani i nie panują nad sobą, nad swoim życiem. Czują, że coś, ktoś nimi zawładnął...nie daje spać;(

Myślę, że to dobry sposob, odkąd ja tak myślę jest mi o wiele łatwiej. Nie wiem co wam mówia, jak was prowadzą terapeuci, ale wiem, że trudno jest trafić do odpowiedniej osoby.

Wyobraźmy sobie, że nerwica jest taką kuleczką, zwierzakiem, pilotem, czymkolwiek, co mieści się w nas. Co się w nas rozwinęło za naszą NIEŚWIADOMĄ! zgodą. Umieśćmy ją, zlokalizujmy w naszym ciele. Obojętnie gdzie, w kolanie, w tyłku ;) czy w sercu....Niech przybierze formę, skoro jest już, nie da się zaprzeczyć w nas, istnieje. Niech ma imię, pinda, małpa, stworek, stefan, jakiekolwiek które do niej pasuje;) niech ma kolor i formę. Niech nie będzie zestawem objawów, tylko istotą którą w sobie wyhodowaliśmy. I nie możemy od razu wyrzucić bo będziemy czuć pustkę. Więc jest. Wiemy już jak wygląda i czym się zajmuje ;) a zajmuje się ograniczaniem nas ;)

Teraz wychodzimy na dwór i czujemy...że pojawia się...ale nie tylko kołatanie serca, duszności cokolwiek. Wyobraźmy sobie, że odzywa się ten stworek, widzimy go i możemy z niim pogadać. zapytać co się nie podoba? Czego się boi? moze wynegocjowac 5 minut dla siebie, na spacer. moze poprosic zeby poczekala chwilę aż kupimy mleko a jak wrocimy do domu niech nami potrzęsie? ale najpierw my. My i nasze sprawy są na pierwszym miejscu, potem ona...a później uczmy się zastępować ją własnymi mechanizmami obronymi...ale to już kolejna bajka

CO O TYM MYśLICIE??!!!

pozdrawiam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiatm Wszystkich bardzo serdecznie. Brak mi słów by Wam podziękować za wszystko co dla mnie robicie. O Panie! Za ten - DEKALOG - / zachowam go w pamięci i będę się starala nim posługiwać na forum . Natomiast niektóre punkty postanawiam wykorzystać w życiu codziennym. Nazwe je ,,moja droga życia" . Jednocześnie bardzo dziękuję za szczere uśmiechy skierowane do mnie. Nie zrozumcie mnie żle, nie jestem egoistyczną osobą i samolubną. Doskonale sobie zdaje sprawę że na forum jest ogromna ilość osób potrzebujących wsparcie i zrozumienie od drugiej osoby bylam przygotowana że nikt nie napisze. Bo silą rzeczy nie jest to możliwe. Ja to rozumiem.Dlatego też przez kilka dni wiele rozmyślalam ,zadawając sobie wiele pytań i poszukując na nie wlaściwych odpowiedzi .Dlaczego? Odpowiedzi byly różne. Zdawalam sobie sprawę że nie mam prawa oczekiwać pomocy od innych ludzi jeśli sama nic nie będę robila. Ot, tak na gotowca. Gdyż to nie tędy droga, a efektów żadnych. Muszę pocierpieć a czas zagoi rany. Mam blizny, to nic .

Wejście na forum bylo silniejsze odemnie, bezwzględu co zastanę, pomyślalam sobie to nic, wejdę będę śledzila posty osób / nie ukrywam są również te szczegolnie bliskie mi, o których się martwię by im się udalo a sloneczko rozpromienilo ich buzie / którzy mają różne problemy i im się udaje. Podziwiam ich, bo warto mają coś w sobie....Walczą ...i mają odwagę . No i jestem i w najśmielszych ocekiwaniach ,, przyjechalo do mnie pogotowie na sygnale" Szybka reanimacja to wasza obecność szybko leczy a zamieszczone mądre cytaty ,glęboko je przemyślałam " - znikają blizny. dzisiaj simiem twierdzć , że w najgorszej chwili nie jestem sama. Podaliście dloń tonącemy. O Panie. Wyszłam na brzeg a przdemną droda na której puki co brak powalonych drzew, czysta i równa . No to idę dalej .................... :lol: Pozdrawiam serdecznie Wszystkich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też już nie mam siły od dwóch miesięcy non stop czuje się źle, mam bóle w sercu, bóle głowy, drętwienie rąk, szumy w uszach, zawroty głowy, bóle w piersiach, kulkę w gardle, brak powietrza, a dzisiaj w nocy to miałam wrażenie że się gotuję od środka.

Dzisiaj chyba już nie wysiedzę w pracy, codziennie rano jak wstaję to już jestem zmęczona i zastanawiam się jak mam dalej żyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olivia! Tak naprawde obojętnie co kto powie- bedziesz sie źle czuła dopóki nie zaczniesz panować nad swoimi lękami. To jest strasznie i ohydne, wiem, jak bolesna bywa nerwica. Wiem jednak także, że można ją łagodzić. Nerwicowiec myśli o swoich problemach 24/7, wydaje mu się, że nikt nie jest bardziej nieszczęśliwy niż on (znam to z autopsji:). Ja walcze z nerwicą z całych sił każdego dnia. Staram się pomimo wszystko przełamywać lęki i nie dawać się. Ważne jest, aby mieć kogoś komu możesz powiedzieć o swoich lękach. Trzeba również ciągle powtarzać sobie, że będzie dobrze i przestać ciągle wsłuchiwać się w siebie!!!! Stosuję metody relaksacyjne i staram się ciągle coś robić, aby nie dawać się niepokojom. Oczywiście bywają gorsze dni, nieprzespane noce czy nagły lęk, ale taka jest właśnie nerwica. Wiem jedno- najgorsze co można zrobić to poddać się i panikować. Mam ogromną nadzieje, że sobie poradzisz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no coz.....moja terapeutka podobnie twierdzila.. ale moja nerwica niechce ze mna gadac, moze jest obrazona czy cos? siedzi we mnie ale niepotrafie do niej bezposrednio dotszec, czuje ją codziennie, ale nieumie przeistoczyc ja w jakas forme, niewiem moze czas przyniesie ze sie tego naucze , a czuje ze w pewnym stopniu rozwiazalo by to sprawe... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak moze masz racje niteczko ale.....tak naprawde ta teoria o ktorej mowilas dla mnie jest jakas dziwaczna z jednej strony..... moja psycholog mowila mniej wiecej to samo,chodz musze przyznac ,ze ty to ujelas w prosciejszy sposob.... tyle tylko ze odnalezienie nerwicy i "rozmowa" z nia czyli to o czym wspomnialas, ja niewiem ale czuje sie jak chora psychicznie.. wiem ze nerwica to nie choroba, to nasze emocje, ktore jakby sie skoncentrowalyi przybraly postac nerwicy. te wszystkie posty, ktore czytalam na tym forrum, pisza ludzie naprawde inteligentni, czesto po studiach lub w trakcie studiowania, niemoge wiec zrozumiec jednego, czemu niemozna zapanowac, nad "czyms takim" i czemu musimy stosowac tak radykalne, a nawet niebalabym sie okreslic glupich metod, no bo czy normalne jest gadanie na ulicy .. z kim? no samemu ze sobą.. bo gdy wlasnie na ulicy nerwica mnie zaatakuje to ja mam stanąc i powiedziec :"hej poczekaj teraz zalatwie swoje sprawy, a pozniej w domu mozesz robic ze mną co chcesz" czyli wychodzi na to ze mam robic z siebie chora psychicznie w momencie kiedy wszem i wobec jestem informowana ze nerwica to nie choroba psychiczna. jak dla mnie wniosek nasuwa sie sam , nerwica nas opusci jak bedziemy udawac glupszych od niej... niewiem moze sie pogubilam w tym wszystkim , ale jesli to mialby byc jedyny skuteczny sposob pozbycia sie jej moge udawac nawet napoleona zeby tylko poczuc na nowo WOLNOSC pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×