Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Trzy razy dzis wracałam do Twojego tematu i za każdym razem sie wycofywałam,byc może dlatego że dzis jestem w nienajlepszym nastroju(ale to nieważne).Analizowałam sobie Twój(swój???)problem kilka godzin praktycznie zanim postanowiłam cos napisac.Przepraszam z góry jeśli nie bedzie w tym" składu i ładu",ale dzis naprawde nie jestem w najlepszej formie.

Zacznę może tak:Nie akceptujesz siebie-uwierz,ja podświadomie jeszcze troszke też,ale to już nie to co bylo kiedys(a uwierz mi -też nie należę do osób szczupłych) i kiedyś był to dla mnie wielki dramat,ale nie mozna mówic o sobie i myslec w tych kategoriach.Napewno posiadasz wspaniałe wnętrze,potrafisz kochac,mówisz o tym głosno-to dużo,naprawdę.

Widzę też że TY z kolei czujesz się samotna,niekochana...etc..

Wiesz dlaczego to piszę?Ponieważ mam podobny problem,ale dopiero ostatnio doszłam do tego, dlaczego tak jest(a w zasadzie uswiadomiła mi to psycholog),ale po kolei..

Czy to Twój mąż jest osobą mało wylewną???

Pytam ,ponieważ tak jest u mnie...też "na kazdym kroku" chciałabym okazywania uczuc,i nie tylko je dawac ale również dostawac.

Niestety, wiem że do tego nigdy nie dojdzie ponieważ to już taki charakter ,i teraz wiem że to iż nie wszyscy potrafią okazywac uczucia,nie jest ich winą i nie od każdego możemy tego wymagac.Ja już z tym sie pogodziłam i nie zadręczam sie myslami typu"dlaczego ON mnie nie przutula".Na koniec tego co tutaj napiszę polecę Ci książkę ,która właśnie pozwoliła mi myślec w sposób inny niż dotychczas.

Jesteśmy rówiesniczkami ,tyle tylko że ja jestm po ślubie lat 9,i powiem Ci że dwa lata to naprawdę jest jeszcze okres "docierania się".

 

Może Twój mąż ma jakieś problemy o których Ci nie mówi.

Tu maiev może miec rację,to samo ja usłyszałam od psychologa i wiesz?Tak naprawdę było.Nie chciał mnie tylko martwic.

 

Rozmowa? Nie dość,że to jesttakie trudne, to jeszcze zawsze mam wrażenie dejavu

Tak,rozmowa,przede wszystkim,z tego co piszesz wnioskuję że potraficie rozmawiac,a przynajmniej to robicie.To bardzo wiele,to bardzo ważne.

Dla mnie z kolei rozmowa ,czasem pójście na kompromis(bo niestety małżeństwo wymaga ich wielu),jest wszystkim co możemy zrobic by by z soba i czerpac z tego radośc.Tyle tylko że mój mąż nie potrafi rozmawiac ,a jeśli już to napewno nie na takie tematy.Twój jeśli chce to robic,to myślę że kazdy problem można rozwiązac.

Trzeba tylko mówi otwarcie co "chcemy" zmienic w Naszym życiu.

Wierzę że nie jest źle--typowy kryzusik,pogadajcie a TY--uwierz w siebie!!!Zobaczysz, to wszystko zmieni :P

Polecam ksiażkę o której pisałam:Louise L.HAY~"Mozesz uzdrowic swoje życie"

Przekierowuje myslenie,naprawde warto przeczytac.

Trzymam za Ciebie kciuki,zobaczysz,bedzie dobrze.

Pozdrawiam gusia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj gosiu.

nie bardzo wiem dlaczego napisalas chory zwiazek?bylo az tak zle?jesli tak to przezyj to rozstanie i nie roztrzasaj niczego co bylo,choc sama nie wierze ze to mowie ale wierz mi lepiej cierpiec z powodu rozstania i zapomniec niz cierpiec z powodu trwania w chorym zwiazku,bo ja jestem ofiara chorego zwiazku i nie moge sobie wybaczyc ze go nie zostawilam,ze nie odeszlam ze doprowadzil mnie do calkowitego wyczerpania umyslowego-chora milosc ....trwalam w czyms co juz dawno umarlo...Gosia-daj rade!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki gusia za wsparcie i za szczerość. Mój mąż nie ma problemów w pracy, nie jest też zdystansowany i chłodny. Przynajmniej nie był. Zalicza (ł) się raczej do kategorii przylep. Zupełnie inaczej niż jego rodzice. Dlatego przeżywam szok. Bo skoro nie jestem obleśna, nie znudziłam mu się po kilku latach, kocha mnie nadal, to o co chodzi? Mówi, że jest zmęczony. Można być tak zmęczonym, żeby nie mieć siły przytulić zony i powiedzieć, że się ją kocha i że jest najcudowniejszą osobą na świecie a on najszczęśliwszym facetem pod słońcem.? Hm? Yh! To wszystko wina tych babć, naczytały się nam książek, naopowiadały bajek o księciach, a nie powiedziały, co z księcia zostaje po ślubie :-) I stąd takie oczekiwania. Może to dlatego, że jesteśmy oboje skoncentrowanii na sobie a nie na drugiej osobie? Może, to też przez to, że ciągle myslę: ja jestem sama, ja jestem smutna, mnie brakuje tego, tamtego... itd. Egoistka? Ale staram się. Obiadki, kolacyjki, rozpieszczanki dzienne, nocne (jeśli jest w ogóle zainteresowany), a przy tym pracuję, ciągle się uczę języków też, robie tysiąc rzeczy, żeby miał w domu milutko, ale się mnie nie wstydził pokazać i może trochę był dumny. Marudzę strasznie. Ale to, że mili ludzie odpowiadają na mój post, pozwala mi się bardziej otworzyć i wyrzucić to z siebie. Naprawdę KOCHANI JESTEŚCIE, dziękuję Wam za otuchę i rady. To bardzo pomaga. Pozdrawiam cieplutko. Trzymajcie się też mocno. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam cos od siebie.u mnie w zwiazku jest podobny problem,tylko ,ze jest na odwrot.Moj problem polega na tym,ze ja odpycham partnera.Nie przestal byc dla mnie atrakcyjnym mezczyza ale nie chce zeby mnie dotykal,przytulal.Unikam,wykrecam sie od lezenia z nim.Jestem swiadoma tego ze to moj problem,niewiem skad to sie wzielo i niewiem kiedy sie to zaczelo.Teraz kiedy ma wrocic z Oslo po 3 miesiecznej przerwie powinnam czuc potrzebe zeby mnie mocno przytulil ale jestem wrecz rozzalona ze przyjezdza,ze bede musiala sie zmuszac do okazywania czulosci.

Ontop,wlasnie jemu sie wydaje ze czuje do niego wstret ale naprawde tak nie jest.Staram sie mu to tlumaczyc,ze to nie on jest przyczyna mojego zachowania lecz ja.Niestety sam sobie tlumaczy to na swoj sposob,bo jak inaczej moze myslec.Ze albo mam kogos innego albo czuje do niego obrzydzenie.Pewnie na jego miejscu pomyslala bym tak samo.Skad to sie u mnie wzielo,przeciez jeszcze jakis czas temu kleilam sie do niego kiedy tylko moglam a co sie teraz ze mna dzieje i gdzie albo w czym szukac przyczyny.I to ja niestety zabijam nasza milosc.Moja psycholog tlumaczyla mi to na wiele sposobow ale nie trafila w przyczyne.Zrobilam sie zimna jak lod a mam dopiero 29lat.Co bedzie dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sie dzisiaj zebralo na rozmowe przy kawie ze znajomymi na tamat depresji,jeden z tematow mowi czy ludzie nie wkrecaja sobie depresji bo taka jest teraz moda?wniosek wyszedl z tego ze depresja jest tylko choroba wkrecona przez nas samych to my ja sobie tworzymy w naszych glowkach!niema depresji nie wkreconych!to jest tak jak z miloscia jesli mozesz uwiezyc w milosc to mozesz uwiezyc w depresje ,dlatego my depresanci jestesmy tak kochliwi tak wrazliwi bo uwielbiamy nasz maly swiat ktorym sie potrafimy zachwycac,i tylko jakies male niepowodzenie ktore sie wkrada moze ten swiat zbuzyc?wydaje mi sie ze tak samo jest z pania wanda pratnickaon naprawde pomaga ona jesli wmowisz sobie ze masz ducha i ona go potrafi wypedzic i czujesz sie wyleczony czemu nie?

tak sobie myslelismy, ze najlepiej sobie jest ta depresje odosobnic od nas , od tego co chcemy by bylo dla nas realne,tak jak np milosc!!jesli kazdyz nas wezmie swoje leki za takiego ducha zlego ktory w nas siedzi ,to pamietajcie dobro musi zwyciezyc!!niewiem to sa moje przemyslenia moze wiekszosc juz dawno o tym wie, chcial bym sie dowiedziec jak wy na to patrzycie! depresja-smutek milosc -radosc !czy to jest tylko nasz wybor

tylko jak ta milosc znalesc i spokoj? :roll: [/u]

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę, że wszystko zalezy od tego co kto rozumie pod słowem "depresja".

Jakieś tylko obniżenie nastroju, poczucie smutku pewnie można sobie wmówić. Ale ciężki stan to jest chyba jak dajmy na to - ból zęba - nie zależy od tego co się o tym myśli - po prostu jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co wydaje mi sie ze juz lapie sie wszystkiego zeby sobie tlumaczyc moj stan! ciagle nie moge uwiezyc ze to mnie moglo spotkac!! przez ten caly czas czuje sie jak bym umarl i teraz jestem duchem !!JA osoba o milionie pomyslow na minute. rozumie kiedys mialem depreche po rozstaniu z kims ale zeby miec ot tak!!! i ten czepek na glowie ktory mi o tym wszystkim ciagle przypomina!!!zeby byc tak wysoko i ...zowu na dnie!!to jest jakas paranoja!!!! jeszcze nigdy nie mialem takiego burdelu w glowie!!dobrze ze jest to forum to chociaz moge wam pisac a wy i tak mnie nie znacie to mi wisi wszystko, co mozecie o mnie pomyslec!zalezy mi na waszych opiniach ale nieboje sie pisac i mowic co czuje!!! :(

 

[ Dodano: Czw Gru 07, 2006 5:23 pm ]

poszeldlem do pracy dzisiaj pierwszy raz,mialem kupe roboty, wsztytko w biegu przez caly czas , juz zaczelo sie od jazdy metrem pelno ludzi leci gdzies wpedzaja cie w ten wir gonitwy za czyms a ty nawet sobie sprawy nie zdajesz ,podczas pracy nagle sie zatrzymuje lapie mysli, az nie moge uwiezyc ile ich sie zebralo w mojej glowie!stop, stop, cisza musialem odetchnac bo juz sam nie nadozalem....... za soba!!

depresja jest choroba cywilizacji , naga prawda my ciagle za czyms pedzimy najgorsze jest ta perfekcja !!boje sie ze w tym biegu znowu zapomne sie zatrzymac!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choruję 7 lat na nerwicę.Jestem po terapii, jest lepiej niż kiedyś, tzn.nie ma tylu objawów co kiedyś.Od ponad pół roku mam niechęć ogólnie do wszystkiego.Wydaje mi się że wymagam za dużo od męża , chcę żeby ze mną rozmawiał , zeby mnie zrozumiał a on tego nie potrafi.Mąż jest wesołym człowiekiem lubi się śmiać , przebywać wśród ludzi , chodzić na imprezy, do znajomych a mi się nie chce .Nie chce mi się z ludźmi rozmawiac , przebywać , jestem zła że się śmieją , jestem zła że mąż. np. dobrze się bawi a ja sie np.źle czuję bo mam akurat jeden ze swoich objawów.Często się ze sobą kłócimy właśnie z tego powodu, mąż nie rozumie mojego stanu ja nie wiem jak mu to udowodnić .Obwinia mnie o to że znajomi się od nas odsuwają przeze mnie, że wiecznie na wszystko narzekam , że nic mi się nie podoba, często nawet czepiam się córki o byle co.Czuje że rozsypuje się nasz związek.Poradźcie co robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Iwka.Jesli masz lekarza to sprobuj terapii rodzinnej to jedyne rozwiazanie jesli kochasz swego meza i chcesz ratowac to co sie zaczyna walic.Wiem co czujesz kiedy musisz gdzies wychodzic i kiedy ludzie bawia sie a Ty sie wtedy zalamujesz coraz bardziej bo czujesz ze nie jestes taka jak oni i ze nie mozesz nic poradzic by spowrotem wrocic do tego swiata,swiata zywych wesolych ludzi.Wiem jak bol rozrywa serce gdy ktos sie cieszy a Ty czujesz ze zaraz oszalejesz bo nie potrafia Cie zrozumiec co jest nie tak,tym bardziej kiedy juz najblizsza osoba nie moze Cie pojac.Naprawde Ci wspolczuje i mam nadzieje ze moze wlasnie lekarz pomoze mezowi zrozumiec co sie z Toba dzieje.Wiedz tez ze jemu jest strasznie ciezko bo on wciaz jest zdrowy,chce zyc-nie mozesz jemu zabraniac chodzic do znajomych bo wtedy to juz wogole bedzie klapa.Ale tez powiem Ci szczerze ze szczescie ze maz Ciebie wyciaga gdziekolwiek bo jak juz sie zamkniesz w domu to kaplica.Porozmawiaj z nim ze sie strasznie meczysz w towarzystwie jesli to nie pomoze to tak jak napisalam-terapia-sprobuj,mysle ze poskutkuje.Pozdrawiam Cie naprawde cieplo i zycze jak najlepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku miesięcy jakoś zapadam się w sobie... ostatni tydzień to blaszka... czuję, że nie czuję, nie mam na nic ochoty, całymi dniami siedze sama w domu oczekując powrotu narzeczonego z pracy... w ostatnim miesiącu moje zaufanie do niego spadło do minimum... Innych znajomych nie mam ponieważ jako bardzo młoda dziewczyna odstawiłam przyjaciół, bo miałam Jego i nikt więcej nie był mi potrzebny, nie pomyślałam jednak o tym co będzie jesli On zawiedzie... zdaje się nie zauważać teo co się dzieje, a nawet czasami jest oburzony, że życie ze mnie uszło i zachowuje się ostentacyjnie-dziwi mnie to ponieważ zawsze uważałam Go za inteligentnego, czułego faceta... Dziś podałam mu śniadanie, stwierdził, że jest obrzydliwe (tak powiedział) i poszedł do kuchni, łaziłam wokół niego oczekując, że sie odezwie, porozmawia ze mną... pokazałam mu, że skrzywił moje okulary (nie wiem jak to zrobił) a on wzruszył ramionami i powiedział "straszne" z takim mętnym, obojętnym wzrokiem... poszłam do sypialni, rozpłakałam się... On wszedł po coś, nie zwrócił na mnie uwagi, gdy usłyszałam jak zamykają się drzwi wyjściowe zaczęłam wrzeszczeć... nie mam już siły, jestem zmęczona, siedzę tu sama od kilku miesięcy i odchodze od zmysłów... zeszłam do kuchni po nóż, nie wiedziałam tak właściwie po co... usiadłam na łóżku i płakałam długo... w końcu rozprułam poduszke, wywaliłam z niej pióra, zdemolowałam sypialnie... teraz jestem po długiej kąpieli, gorąca woda mnie uśpiła i nieco uspokoiła... zastanawiam się czy sprzątać sypialnie, nie chce tam wchodzić... nie mam ochoty... dopiero niespełna 11.30, On wraca około 17.30-18.00 znowu siedzę sama... to jest straszne uczucie, gdy nie wiadomo co zrobić ze sobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu Aaricia ,jak mozna doprowadzic sie do takiego stanu? Wogole nie wychodzisz z domu? Co mam ci doradzic,nie wiem,az tak mocno go kochasz,ze ta milosc przeslonila ci swiat? az tak jestes uzalezniona?prosze cie,musisz zaczac cos robic dla siebie,cokolwiek,tak przeciez nie mozna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gina ma rację.Facet też zacznie inaczej(tzn.lepiej)cie traktować,jak zaczniesz wychodzić i nie bedziesz sprawiac wrażenia tak totalnie uzależnionej od niego.Faceci tacy już są.Wszyscy chca miec słaba delikatna krucha kobietkę,która bedzie silna,niezalezna i wojownicza ;) Umów się chocby z grupą ludzi z forum albo na poczatek zacznij wychodzic na spacery sama.Tylko nie mów mu gdzie idziesz i że sama.Zrób sie tajemnicza,to go zaintryguje i obudzi w nim zazdrość.Dobrze mu to zrobi,zaczniesz być interesująca. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z nim jestem już 6.5 roku... i nigdy nie mieliśmy takich problemów, ostatnio dzieje sie coś złego... jak wszystko jest ok, to ja nawet nie mam ochoty siedzieć w domu-dobry nastrój zachęca do wychodzenia. z reszta ja często chadzam wtedy ze swoim pieskiem nad rzekę, która jest nie daleko... to, że siedze w domu jest raczej spowodowane moim podłym nastrojem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leczę depresję od grudnia, mimo leków jest mi cholernie źle, nie cały czas tylko to tak nachodzi mnie, od 3 lat jestem w związku, pierwszy poważny.. tylko ja nie wiem czy to nie jest toksyczny zwiazek, czuje, sie nieszczesliwa, ciagle czegoś mi brakuje, mam pretensje do partnera, wystarczy, ze nie odzywa sie do mnie przez kilka godzin a ja wpadam w zly humor, odreagowuje to na nim i na sobie, kocham.. Boze kocham ale ja sama sie z tym mecze

 

czy to moja choroba moze wplywac na relacje w zwiazku ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"amor moim katem"

 

 

bede sie streszczal

 

od lat depresja w moim mozgu jest jak glodne robale w kawalku miesa - tysiace wijacych sie malych gó*ien, z kazdym kesem wyzerajacych mi umysl i pozbawiajacych ochoty bycia wiecej chodzacym obiadem

 

ale szczesliwie przez nieszczesliwie zakochalem sie w kims rok temu i nie widze juz niczego procz niej

 

po prostu wyobraz sobie, ze ja jestem slepcem, a Ona ciemnoscia mnie otaczajaca - tak to wyglada

 

niestety, nie jestem z nia i nigdy nie bede

 

ma innego

 

a swiadomosc, ze robia to ze soba...

 

moze tak - gdyby moja psychika miala jaja, to wlasnie sa one zgniatane w imadle

 

mam sale tortur w swojej glowie

 

cierpie jakbym splacal grzechy za cala ludzkosc

 

moj swiat zamieszkuje kilka miliardow mezczyzn i tylko dwie kobiety - moja matka i Ona

 

i tak jak matki nikt nie moze mi zastapic, tak nikt nie zastapi wlasnie jej

 

ale nigdy z nia bede

 

ha ha

 

(odbija mi juz)

 

jak mam poradzic sobie z atakiem na moj umysl lasu rak trzymajacych kasety vhs z filmami pornograficznym "On i Ona", ktore to uruchamiane sa nalogowo w odtwarzaczu wideo mojej glowy?

 

z faktem, ze nigdy nie wezme z nia wspolnej kapieli przy swiecach, myjac jej cialo gabka i brudzac dusze grzechem?

 

macie jakis piep**ny eliskir?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj kkdm.Sam stwarzasz sobie sale tortur we własnej głowie.Analizujesz coś czego już nie ma, skupiasz się na czymś co minęło zamiast iść do przodu.Wiem jak ci trudno i wiem jak trudno zapomnieć, szczególnie gdy zostaje się zranionym. Ból, cierpienie i zranienie najmocniej wiąrzą nas z innymi ludzmi.Paradoks... Ja wierze że wreszcie zrozumiesz, że to nie ma sensu a wtedy poczujesz się wolny i bedziesz mógł budować coś nowego, trwałego i bardziej dojrzałego, bo będziesz bogadszy w doświadczenia z przeszłości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×