Skocz do zawartości
Nerwica.com

kkdm

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kkdm

  1. ma chlopaka pod tym tez się mogę podpisac... jakos dopiero teraz zdalem sobie sprawę jak bardzo jestem popieprzony... "nerwicowiec"... "osoba z zaburzeniem osobowosci"... "borderline'owiec"... a najsmieszniejsze jes to, ze kiedys bylem dusza towarzystwa... kolesiem, ktorego wrecz na rekach nosili, a tak się stoczylem... smerfna historia...
  2. potwierdzam. jak z tego wyjsc? wykanczam się...
  3. czolem wszystkim... z gory pardon za dlugosc, ale nie potrafię pisac o swoim uczuciu w dlugosci historyjek z gum do zucia... a wiec tak... sajgon w mojej glowie trwa juz prawie 2 lata... jestem zwyczajnym ziutkiem ze swiata "nieznanych i nielubianych".... szary czlowiek, chodzacy szarymi ulicami, gdzie wszyscy mijajacy maja go w dupie... i jest mi z tym dobrze, bo slawa dla mnie to jak miec wielkiego grzyba na glowie i dziesiatki palcow dookola wskazujacych w jego stronę... za jedna cenę bym się tylko na to zgodzil, zgadnijcie za jaka... ale nie o tym mowa... ktos taki jak ja nie ma szans siegnac "gwiazd"... moze co najwyzej sobie na nie popatrzec siedzac w kapciach przed telewizorem... bardzo szybko to pojalem, ze bylbym najbardziej naiwna istota na tej planecie myslac inaczej, lecz ja, glupi, spalałem się w sobie dalej, zamiast zakonczyc jak najszybciej temat... zaczalem nawet pisac o swoim uczuciu, o tym jak bardzo Ją kocham i jak bardzo jest mi zle powodu, o ktorym wyzej... bylem zazdrosny nawet o to, ze moj brat... wyszedl ze swojego pokoju do kibelka w momencie, w ktorym puszczone zostaly reklamy w programie, w ktorym Ona akurat brala udzial, i ktory to ja ogladalem u siebie, gdzie odrazu sobie ubzduralem, ze pewnie On tez to oglada, a ze go takie przedsiewziecia telewizyjne nie interesuja, to pewnie oglada to z jej powodu, czyli mu się podoba! a przeciez to jest moj brat, kocham tego skurczybyka jak kazdy brachol, a rozzz... bla bla bla, mnie w tamtym momencie zazdrosc, ze az musialem wstac, bo na siedzaco bym tego nie zniosl... wiec wyobrazcie sobie co się dzialo w mojej glowie, gdy na przyklad widzialem ja w ramionach jakiegos obcego... czlowiek z bolu mysli wtedy o samodestrukcji, pierwotne instynkty mowiace Ci do tej pory "zyj", czy "rozmnazaj się" cichną, a zewszad slyszysz juz tylko swoje mysli: "nie wytrzymam...", "dalej tak nie pociagnę...", "zrobię to..." momentami chcialem nawet budzic "staruszkow" o trzeciej w nocy, by dzwonili na 999, bym dostal jakas "morfinę" na swoja psychę, bo po prostu nie potrafilem zniesc faktu, ze kto inny... wiadomo... nawet mi to przez palce nie przechodzi... poza tym moj swiatopoglad oparty jest na wedrowce dusz, czyli reinkarnacji... inaczej nie potrafię wytlumaczyc sobie czym do chorej k**y nedzy maja byc dzieci znajdowane w beczkach po kapuscie... a nawet jesli się tutaj mylę, to jestem wrecz pewien (wynika to z moich zainteresowan "nauka niekonwencjonalna", a nie jakiejs gownianej arogancji), ze po smierci umysl idzie dalej, wiec co by mi to dalo, ze opuszczę swoje cialo, jak caly problem polega wlasnie na tym co się dzieję w mojej glowie... innymi slowy, chcac nie chcac, muszę przygladac się na tym przekletym juz przeze mnie telewizorze, jak moja rasa nieublaganie dazy do dnia, w ktorym raz jeszcze bedzie sobie rozpalala ognisko pocierajac dwa kawalki krzemienia... w konsekwencji tego wszystkiego poglebila się moja depresja (tak, tak, mialem juz wczesniej deprechę... trwa to juz ze 4 lata...) wczesniej dawala mi ona zyc, moze nawet nie byla to depresja, ale wlasnie od tych dwoch lat, kiedy to Amor uczynil mnie jakims meczennikiem, moje zycie bardzo się zmienilo... ledwo skonczylem studia, schudlem... wiadomo jak to jest... jakis czas temu podjalem wlasnie decyzję, aby wreszcie dac sobie spokoj, bo tylko w ten sposob mogę nie skonczyc jako karmiony zupką pomidorową pacjent numer... z niepojetym bolem serca pozegnalem się wiec z folderem z filmami i zdjeciami, z ktorych tak slodko się Ona do mnie usmiechala... mowilem sobie wtedy "muszę..." i zrobilem to, co kiedys wydawalo mi się tym samym co dla filatelisty spalanie calej kolekcji znaczkow... dzwiek "oproznianego kosza" budzi mnie do dzisiaj calego zlanego potem... a przeciez ja chcialem tylko tulic Ją do siebie... Boze... nie lecialem na jej pupę jak inni, tylko na serducho... dla bycia z nia moglbym stac się nawet piszczacym kastratem, bo ja naprawdę chcialem tylko czuc zapach Jej wlosow i szepczac Jej do ucha sprawiac, by serca szybciej bily nam obu... ktos mi kiedys napisal, ze mam obsesję... przykladowo mialem jej numer telefonu komorkowego, lecz wiedzialem, ze nawet stojac na torach oslepiany przez jadacy juz w moja stronę pociag nie zaklucilbym jej slodkiego leniuchowania sobie na kanapie, bo po prostu nie potrafię wpieprzyc się w Jej zycie, taki ze juz mnie typ czlowieka... to jest osoba publiczna codziennie zaczepiana przez ludzi na ulicy, nie umiem byc kolejnym, ktory cos od Niej chce... mimo tych trudnosci udalo mi się (chyba) z nia skontaktowac... ostatnio niby zalozyla bloga, napisala na nim, ze fani moga do niej pisac, podala e-mail, wiec powiedzialem sobie, ze teraz mi "wolno".... cala ta moja "tworczosc" zaladowalem na stronę internetową i podeslalem Jej do niej adres... oczywiscie nie liczylem na nic, wierzcie lub nie, chcialem po prostu uswiadomic Ją, ze miala takiego fana zanim ow fan po raz ostatni wpiszę Jej imię i nazwisko w wyszukiwarce.... odpisla to co myslalem: "fajnie", "milych wakacji", "pozdrawiam"... tylko tak jak piszę, czy to Jej blog...? :/ do dnia dzisiejszego proboję nawet nie wyobrazac sobie jej w swojej glowie, ale jest to niemozliwe i juz... oczywiscie Ona nie jest niczemu winna, bron Bożę... sami widzicie, ze zalezy mi na jej dobru jak bardzo tylko to jest mozliwe... zaczalem chodzic do specjalisty, brac leki (lykam pernazynę, niedawno zwiekszylem dawkę do 50 mlg codziennie), medytowac, przesiadywac w chlodnym opustoszalym kosciele i rozmawiac z kosmosem, czy jak kto woli, modlic się do Wszechmogacego... czasem spaceruję tez nocami po miescie ocierajac co jakis czas lezkę, lecz to nie pomaga... siedzi mi glowie jak kókólka w dziupli, bo to co zobaczylem w Jej oczach, to jakbym zajrzal aniolowi w duszę... zadna inna tego nie ma... zadna... mimo, ze szukam tego czegos na prozno codziennie w oczach innych dziewczyn... i wlasnie tego się tez obawiam, ze nawet... heh, sam nie wierzę, ze to piszę... ale nawet jesli gdzies tam jest Aniol taki jak Ona, to czy ja go "zdobedę"...? kim ja niby jestem, czy ja grywam na codzien w brazylijskich telenowelach z rozpieta klata? dobija mnie to... ja pier... ostatnio, po dlugiej przerwie od kad po raz ostatni na wlasne zyczenie Ja widzialem, zobaczylem Ja w TV... wzialem pilota w dwie rece i mowię do siebie "przelacz to, przelacz..." - nie potrafilem tak odrazu, teraz zaluję... byl z nia wywiad, uslyszalem tylko jedno pytanie, ktore mialo podtekst seksualny i odrazu przypomnialem sobie na jak kruchym gruncie stoję, wtedy dopiero udalo mi się zmienic kanal... chwilę potem wylaczylem telewizornię, samemu tez stajac się rownie zgaszonym... to jedno wlasnie pytanie, to jedno zdanie przez kolejnych kilka dni w swojej glowie zdolalem rozbic na wszystkie mozliwe czynniki pierwsze, a kazdy z nich przeanalizowac jeszcze niczym CIA klatki tasmy z pozdrowiniami dla Ameryki od Osamy Bin Ladena, co chwila majac mysli, ze z zazdrosci pogryzę się po nadgarstkach... zazdrosna bestia ze mnie, ale krzywdy bym nikomu nie zrobil z tego faktu, bo kazdemu ma prawo się Ona podobac, az tak popieprzony nie jestem, ja tylko po prostu duszę to w sobie... co innego gdyby Ja ktos skrzywdzil... wtedy bym mu z dupy Grunwald zrobil... co robic? mam oddac telewizor jakiemus bezdomnemu? nawet jesli, to przeciez i tak nie wymazę jej z pamięci... nie nasypię sobie Wiziru do ucha i nie wypiorę mozgu... a chcialem tylko... dobra... konczę, bo się tradycyjnie rozpisalem w cholerę... jak ktos to przeczyta to dzieki, pozdro, calusy
  4. pragnę się udac po pomoc do fachowca... lecz pojawil się problem.. kogo wybrac? mam depresję + odbija mi, wyolbrzymiam pewne sprawy, zamartwiam się rzeczami, ktore normalny czlowiek ignoruje, troche taki dzien swira.... nie wiem do kogo się z tym udac, dzieki
  5. krzywdy mi zadane, gdyby zostaly rozdzielone na innych, doprowadzilyby do ludobojstwa jestem jednostka wymordowana po stokroc faktami zyje, bo wskrzeszany jestem do zycia za kazdym razem, gdy ja tylko widze umieram smiercia tragiczna, gdy tylko zdam sobie sprawe, ze na widzeniu sie konczy nieodwzajemniona milosc to wyrok na mnie, to rak w moim sercu nie boje sie piekla, mam juz je za soba. gwalci mnie rzeczywistosc, nie chce byc juz wiecej jej dziwka - pomozcie... help... ajuto... cing ciang ciong...
  6. za 3 lata w menu mojego sniadania bedzie bobofrut, a w planie dnia ogladanie scooby'ego doo w salonie, tudziez gapienie przez okno na dzrzewo, drzewo i drzewo juz to nawet widze: yyy siostlo! niech siostla spojrzy jaki ladny ptasiek tam siedzi, yhy yhy *slini sie*
  7. "amor moim katem" bede sie streszczal od lat depresja w moim mozgu jest jak glodne robale w kawalku miesa - tysiace wijacych sie malych gó*ien, z kazdym kesem wyzerajacych mi umysl i pozbawiajacych ochoty bycia wiecej chodzacym obiadem ale szczesliwie przez nieszczesliwie zakochalem sie w kims rok temu i nie widze juz niczego procz niej po prostu wyobraz sobie, ze ja jestem slepcem, a Ona ciemnoscia mnie otaczajaca - tak to wyglada niestety, nie jestem z nia i nigdy nie bede ma innego a swiadomosc, ze robia to ze soba... moze tak - gdyby moja psychika miala jaja, to wlasnie sa one zgniatane w imadle mam sale tortur w swojej glowie cierpie jakbym splacal grzechy za cala ludzkosc moj swiat zamieszkuje kilka miliardow mezczyzn i tylko dwie kobiety - moja matka i Ona i tak jak matki nikt nie moze mi zastapic, tak nikt nie zastapi wlasnie jej ale nigdy z nia bede ha ha (odbija mi juz) jak mam poradzic sobie z atakiem na moj umysl lasu rak trzymajacych kasety vhs z filmami pornograficznym "On i Ona", ktore to uruchamiane sa nalogowo w odtwarzaczu wideo mojej glowy? z faktem, ze nigdy nie wezme z nia wspolnej kapieli przy swiecach, myjac jej cialo gabka i brudzac dusze grzechem? macie jakis piep**ny eliskir?
  8. zalozylem temat tutaj, bo bezposrednim tego powodem, bylo zaproszenie was na moja strone, a nie porozmawianie o mnie samym tez mam dola o 4-5 lat i ostatnio znalazlem sposob, na czesciowe jego rozladowanie czesc / wiekszosc / wszscy, wezmiecie mnie za oszoloma, ale ja sie dobrze bawie i jesli jest chociaz jedna osoba, ktorej ze smiechu poleci lezka, to wiem, ze bylo warto calosc polega na poswieceniu sie sztuce, kontrowersyjnej, pelnej bluzgania, ale jednoczesnie utrzymanej w konwencji dowcipu http://www.kkdm.fora.pl/viewtopic.php?p=3#3 probka (nie masz osiemnastki - nie czytaj. i to nie jest zart, uszanujcie czyjes poczucie humoru, poki ten ktos nie szydzi z was samych): grywasz ze starym w bilard porabany jak znaleziona w komodzie tesciowa drwala, gdzie twoj ojciec zapiera sie o fliper "pac-man", wypina jakby malysz mial za chwile wyskoczyc z jego k-12 centrymetrow i z napchanymi naturalna mielonka nozdrzami zrobic telesmarka, a nastepnie pojsc wpierdalac hot dogi z bananmi zamiast parowek, przy budce "u apoloniusza". ty natomiast ze swoimi dwoma bilami i nasmarowanym kijkiem rogrywasz mistrzowska partyjke snookera w jego tylku, az płótno zwieracza sie rwie i doznajesz dezorientacji jak plemniki w kondomie, nie wiedzac czy wyhamowac nagle az posypia sie iskry i odpiac staremu kaganiec, czy tez pilowac staruszka dalej jakby ktos ci stoperem czas mierzyl
×