Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy można wyjść z nerwicy bez leków.Chcę wyjść z tego sama


altman

Rekomendowane odpowiedzi

Tak czytam te wasze posty i naprawdę nie wiem co myśleć. Za kilka dni mam pierwszą wizytę u psychiatry. Teraz czuję się naprawdę okropnie, nie będę się rozpisywać. Zawsze miałam ogólnie problemy ze sobą, zawsze byłam nerwowa, ale teraz to wszystko jest naprawdę trudne do zniesienia i przeszkadza mi w wielu rzeczach coraz trudniej mi z tym walczyć. Nie wiem, nie chciałabym żeby psychiatra dawał mi jakieś leki, bo jak wielu ludzi się ich po prostu boję, ale z drugiej strony chcę zacząć normalnie żyć. Nie wiem, czy jeśli na tej wizycie będzie chciał mi coś wypisać, to czy się zgodzić? Chciałabym wyjść z tego sama, ale to bardzo trudne, wiem jedno potrzebuję się trochę uspokoić, a niestety metody relaksacyjne łącznie z treningiem autogennym jakoś słabo na mnie działają, tylko na chwilę..... i nie wiem co robić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

galazka_jabloni ja na Twoim miejscu zgodziłabym się na leki. Jestem w podobnej sytuacji, za parę dni mam pierwszą wizytę, a takich leków boję się jak ognia. Moja desperacja jest jednak już tak duża, że spróbuję wszystkiego, co mogłoby mi pomóc. Same leki nie pomogą, ale mogą bardzo pomóc. Ale możesz powiedzieć lekarzowi o swoich obawach. Jeśli bardzo się boisz możesz wziąć na początek najmniejszą dawkę (nawet wbrew woli lekarza), przekonaj się, że po leku nic Ci nie jest i następnego dnia weź tak jak zalecił psychiatra.

Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie chodzi o to, że ja się boję że coś mi się stanie po lekach, tylko nie chcę tak żyć, żeby moje życie od nich zależało, nie chcę też żeby ktokolwiek zobaczył, że ja coś takiego łykam, a mam bardzo wścibską rodzinę, ale z drugiej strony teraz też nie jest dobrze, ile można pić melisę, ile można palić, co i tak niewiele pomaga. Najpierw spróbuję porozmawiać z lekarzem, może on mi powie, czy w moim przypadku lepiej jest nie brać, czy brać. Tylko też czytałam różnie rzeczy, że psychiatrzy są raczej nastawieni na leki. Dziś miałam zaliczenie, zawsze jakoś przeżywałam to wszystko, zawsze to był stres, ale tak się trzęsłam i ogólnie tak jak się czułam, a jeszcze jak wyszła koleżanka i opowiedziała, to zwyczajnie zwiałam spod drzwi... zawsze uciekam, mam przez to warunki na studiach, ale szkoda przez to wszystko zaprzepaścić cztery lata studiów. nie wiem jak to określić to nie jest jakiś taki strach przed czymś fizycznym, ale taki lęk przed wszystkim: przed ludźmi, przed sobą, ogólnie przed życiem...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cię... A melisa i papierosy również mi towarzyszą. Melisy piję tyle, że czasem mnie mdli i robię się skołowana... Wiadomo, że lepiej wyjść samemu z "opresji", ale jeśli nie dajemy rady to trzeba próbować innej drogi. Masz rację, porozmawiaj najpierw z lekarzem, zobaczymy co on powie.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tematu.

Ja wykazałem nietolerancje na lek przepisany przez panią psycholog i było jeszcze gorzej.

staram się nie myśleć o tym wszystkim. być może mi jest łatwiej mówić bo pierwszy raz styczność z tym cholerstwem miałem 3 miesiące temu ale wiem że podstawy tego leżą o wiele wcześniej.

Myśle że pozytywne nastawienie i wsparcie bliskich osób bardzo pomaga.

w tygodniu mam zazwyczaj takie dni że nie myśle o tym wszystkim a mam takie dni że nic chce mi się wstawać z łożka i wydaje mi się że coś mi się zaraz może stać bo sobie wiele rzeczy wmawiam zwłaszcza przy gwałtownych zmianach pogody bo jestes meteopatą.

z dnia na dzień staram się walczyć z tymi myślami i wierzę że mi się uda !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wykazałem nietolerancje na lek przepisany przez panią psycholog i było jeszcze gorzej.

Psycholog nie ma prawa przepisywać leków. Leki przepisuje psychiatra, i jeśli jeden nie pasuje to sprawdza się następny aż w końcu trafi się na ten który pomaga. Jełsi ktoś już po pierwszym rezygnuje jak widać, nie jest w aż tak złym stanie - i może poradzić sobie i bez tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przepraszam mój błąd. Faktycznie przez psychiatre z rozpędu napisałem że przez psychologa.

u mnie sprawa wygląda tak że szybko u mnie zdiagnozowano to i staram się z tym radzić sam przy wsparciu bliskich, wyznaczam sobie pewne cele. Czeka mnie spotkanie z psychologiem. ale musze powiedzieć że samemu można dać sobie z pewnością rade pod warunkiem że czas w którym w "tym" siedzimy jest dość krótki. Mam chwile zwątpienia itd. ale staram się oddalać od tych myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich/każdy kto sie znalazl na tym forum szuka w jakiś sposób pomocy i ja dzisiaj wpadłam bo odstawiam lek Zoloft i poczułam sie nieciekawie a w takich momentach przypominam sobie ze mam rozne problemy (depresyjne nerwicowe itp) i wtedy czytam/porady sa przeróżne i czesto skrajne bo jak sobie posiedzę w necie to już nie wiem czy dobrze żę biorę leki psychotropowe czy nie no ale po prostu jak mi "nerwy siadły"to żadne moje gadanie że poradzę sobie sama niestety nie pomogło/no ale do rzeczy pomyslałam że się podzielę radami które mi pomagają,a zmiania mojego myślenia zaczęła się od spotkania z bioenergoterapeutą mistrzem reiki, nie będę opisywać szczegołowo tylko powiem co z tego wynikło:

1. jeżeli chce sie cos zmienic,cos osiagnac to trzeba miec obraz tego w głowie (laczy sie to z hipnoza,joga i roznymi filozofiami),czyli np. wyobrazmy sobie chlopaka ktory ma ojca alkoholika, i chlopak ten ciagle powtarza ze NIE chce byc taki jak jego ojciec,i gdy wymawia to zdanie,to co on ma przed oczami?oczywiscie swojego ojca!bo nasza podswiadomosc "nie rozumie" slowa NIE,czyli z takim obrazem w głowie bardzo mozliwe ze chlopak moze skonczyc tak samo,czyli co powinien zrobic?!powinien znalezc sobie obraz ,przyklad kogos jaki chcialby byc, czyli na przyklad chlopak podziwia jakas osobe w swoim zyciu, dobrze by bylo gdyby np. mial zdjecie tej osoby/

np. osoba ktora chce zaczac sie odchudzac powinna przed przystapieniem do diety lub cwiczen usiasc i zrobic cos w stylu medytacji i wyobrazic sobie siebie jako szczuplejsza, ZDROWSZA (usmiechnietą, zrelaksowana, spokojna)a uwierzcie mi ze to jest bardzo trudny etap , bo czasem czujemy sie tak zle ze wyobrazenie sobie siebie jako zdrowej osoby az boli/a bez tego wyobrazenie nie ma sensu zadna dieta itp bo za chwile sie poddamy

 

czyli ja na przyklad wykorzystuje sobie takie WMAWIANIE DOBRYCH RZECZY UMYSŁOWI nie mowie ze dziala to cuda ale na pewno w jakims stopniu pomaga i nie pozwala nam trwac w postaci ofiary (czemu to mnie spotyka itp)

czyli ide sobie do pracy i mowie w mysli "z kazdym dniem w pracy jestem bardziej i bardziej zrelaksowana" -pierwsze powtorzenia wydaja sie glupie i nie do przyjecia ale potem skupiam sie tylko na slowie zrelaksowana i moje cialo to odbiera, bo gdybym szla i mowila sobie "nie jestem zestresowana, nie jestem zestresowana" to co moj umysl by odebral? oczywiscie slowo "zestresowana"/

mozna sobie to przelozyc na wszystkie inne sytuacje ale uzywajac tylko pozytywnych zwrotow bez slowa nie, np. ludzie są mi przyjaźni (chociaż w myslach od razu pojawia sie" jasne ze nie"), moje rece sa czyste, zapach mojego ciala jest przyjemny, moj kaloryfer jest bezpieczny itp itd

 

czekam na odzew co o tym myslicie czy mam sie wypchac z moimi "filozofiami" czy moze jednak komus sie przydadza:) :yeah:

pozdrwaiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho-logic, Do mnie był ten komentarz?

 

MOje stwierdzeni,ze dziewczyna przeczytała być moze tą ksiażkę jest w trybie przypuszczającym. Nie wyraziłam opinii co do książki. Skąd wiesz jakie mam zdanie na jej temat?

NIe przypominam sobie,żebym z Tobą rozmawiała na temat Secret'u.

 

Z taką perspektywą to Ty daleko nie zajdziesz dziewczyno ale zawsze możesz spełnić się w zawodzie krytyka z tym, że dobrze mieć jednak jakies argumenty.

 

Wróżbita? Jasnowidz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psycho-logic,

 

Nie przepraszaj.

 

Na jednych ksiażki w takim stylu działają pozytywnie, innym szkodzą i wywołują frustrację.

Natomiast fajnie jest, gdy ktoś potrafi w swej chorobie wyciągać pozytywne aspekty i wykorzystywać je. To jest rozwojowe.

Secret mam, czytałam parę razy. To nie jest ksiązka moim zdaniem dla niecierpliwych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich w tym temacie, jestem nowa na forum. Odpowiadając na pytanie w tytule tematu, myślę, że da się wyleczyć z nerwicy i/lub depresji bez pomocy specjalisty, bez leków (lecz z pomocą książek i mądrych ludzi - np takich, którzy te książki piszą). Ja jeszcze nigdy nie byłam u żadnego specjalisty, nigdy nie brałam żadnych leków (oprócz deprimu przez miesiąc, ale nie wiem czy można to nazwać lekiem, jest ziołowy bez recepty - i tak nic nie dał). Zwykle, gdy już wpadałam w taki dół, że ból istnienia był za wielki zaczynałam zagłuszać go czytaniem różnych tekstów, książek na temat depresji. 99% z tego to była jedna wielka niepomagająca beznadzieja. Ale zawsze znalazło się coś, co do mnie przemówiło. Pewnie zależy to od "gustu", pewne podejścia do tematu przemawiają do jednych, a do innych zupełnie inne. Mi kiedyś pomogło programowanie neurolingwistyczne na dość długo, chyba aż 3 lata. Potem blog chłopaka w moim wieku, który stawiał w życiu na zdobywanie i wygrywanie. Jego podejście, determinacja, jednokierunkowość (na wygrywanie wszystkiego), to tak mnie zaraziło, że stałam się na jakiś czas taka jak on pod tym względem, ale wtedy weszłam z kimś w związek i zaczęły się problemy, bo nie mogłam tego znieść, a jednocześnie chciałam być w tym związku. Depresji już nie mam. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam stany depresyjne, w stylu życzenia śmierci, bo nic nie ma sensu. Depresja przeminęła mi chyba podczas studiów, z czasem słabła coraz bardziej. Pojedyncze ataki lęku także wtedy przeminęły. Pozostała, a raczej pojawiła się w zamian ta cała nerwica (a może cały czas była, tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy), może to właśnie pozostałość po tych młodzieńczych depresjach i lękach. I ten wszędobylski stres. Nienawidzę się stresować. Teraz to muszę jakoś zwalczyć i mam nadzieję, że pisanie na tym forum mi pomoże. Właściwie wczoraj już trochę pomogło, wiec dzisiaj to kontynuuje. Wiem, że prawie nikt nie zwraca tu na mnie uwagi, ale samo pisanie bez otrzymywania odpowiedzi też bardzo pomaga, choć wiadomo lepiej zobaczyć się także z perspektywy innych... Pozdrawiam w każdym razie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noise, Obojętnie jak dalece masz posunięte zaburzenia nerwicowe...życzę Ci dobrze, ale muszę powiedzieć,że nie słyszałam jeszcze o kimś, kto bez pomocy terapii wyszedł z jakiegokolwiek zaburzenia.

Nawet gdybyśskończyła studia psychologiczne, byłabyś psychologiem (psycholodzy też chorują) ciężko byłoby Tobie wyjść z choroby. Dlatego,że nieświadomość jest wielka. Ty na siebie nie jesteś w stanie spojrzeć obiektywnie, ocenić sytuacji , sama sobie terapii nie poprowadzisz.

Możesz medytować, relaksować sie przy muzyce, tańczyc, malować........oczywiscie,że tak bo to jest bardzo rozwojowe. Ale jeśli zaczęłaś chorowaćtzn.,że masz konflikty w sobie. Konfliktów raczej sama nie rozwiążesz, musiałabyś w oparciu o związek terapeutyczny przepracować wszystkie traumatyczne wydarzenia, sytuacje, emocje z tym związane. Tylko w taki sposób można wolnymi krokami przezwyciężyć i wygrać z chorobą. Tylko terapia , ciężka praca nad sobą rozwiązuje konflikty, czyli przyczynę.

Lekami można się podpierac bo łagodzą objawy, natomiast przyczyny nie usuną i nie ma się co oszukiwać. W nerwicach i depresjach wskazana jest przede wszystkim terapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsza jest wiara w siebie, bez tego wiadomo, że nikt nie zajdzie daleko. Więc chcę wierzyć w siebie. W moim przypadku terapia odpada - zagranica, brak kasy, ogólna niechęć do lekarzy, brak wiary w ich kompetencje, brak wiary w skuteczność psychoterapii wykonywanej przez jakiegoś idiotę z papierem, na którym jest napisane, że ukończył studia psychologiczne. Papier to tylko papier, nie znaczy, że ktoś potrafi wykonywać dany zawód i jest dobry w tym co robi. Sama piszesz, że psycholodzy też chorują. Ludzie są ogólnie ułomni, śmieszne i bezsensowne wydaje mi się to, że ktoś wcale nie lepszy ode mnie miałby mnie leczyć. Równie dobrze mogę się sama wyleczyć, wystarczy odpowiednia wiedza, którą zawsze mogę zdobyć. I wiara w siebie. Nie jestem w stanie spojrzeć na siebie obiektywnie - to prawda, dlatego między innymi weszłam na to forum. Piszesz, że mam szukać przyczyny.. Ja dobrze wiem, jaka jest przyczyna moich zaburzeń. Beznadziejne, spieprzone dzieciństwo, brak ciepła, miłości, opieki rodziców, akceptacji, ciągłe pretensje, krzyczenie, lanie przez ojca, niedocenianie, krytykowanie zamiast chwalenia, za duże wymagania, samotność, brak przyjaciół, alienacja i wiele, wiele innych... Nie muszę, a nawet nie chcę omawiać tych ani innych przyczyn z jakimś doktorkiem, bo przerabiałam je już w kółko spisując na blogach, w pamiętnikach, w sumie nawet jednej osobie opowiadałam o tym, gdy jeszcze była mi bliska. Analiza, analiza i w kółko analiza. Mam dość analizy. Jako przykład pomocy, jaką udziela sama wiedza, dam to, że gdy zaczęłam jakiś czas temu czytać, co to takiego zaburzenie borderline, dość sporo moich problematycznych zachowań i reakcji stało się nagle wytłumaczalne. I przestałam zamartwiać się tym, czy mam jakiś rozpad osobowości, czy co mi właściwie jest. Teraz czuję się silna i wiem, że jak ten stan się utrzyma, to będzie tylko lepiej. Czasami czuję się jak nic i jestem w stanie tylko leżeć jak jakiś flak na łóżku czekając aż przejdzie. Gdy przejdzie po paru dniach (czasami godzinach) znowu czuję się tak jak teraz. Jeszcze przed wczoraj w innym temacie biadoliłam, że nie mogę wytrzymać zdenerwowania i napięcia, a teraz znowu w jakiś dziwny sposób zrobiłam się nagle silna i każę samej sobie olewać zmartwienia, bo właściwie to nie są zmartwienia. Pewnie wielu ludzi chciałoby takie mieć. Znowu się rozpisałam pewnie trochę za bardzo, ale dzięki za słowa poddające w zwątpienie moje poglądy, Monika1974. Zawsze to okazja do zanalizowania ich na nowo i poszukania w nich jakichś dziur. I znowu ta analiza..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dodam swój wpis jeszcze w tym wątku (wcześniej dałam w obajwach nerwicy):

 

przygoda z moją nerwicą zaczęła się 6 lat temu od napadu kołatania serca

zrobiłam wszystkie badania, wiadomo EKG krew mocz USG serca holter itp itd oczywiście nic nie wykazało-diagnoza-nerwica.

objawy były nadal i są do dzisiaj, z tym,że mniejsze (biorę codziennie magnez) ale przestałam się tym przejmować, nie biorę żadnych leków, nadmienię że uprawiam dość intensywnie sport i w zasadzie to mi pomaga przezwyciężyć lęki związane z zawałem i nagłym zatrzymanie krążenia:)

to tyle jeśli chodzi o serce

jakiś czas temu zaczęły się inne objawy, czyli ból karku, pleców, derealizacja trwająca pół dnia, uczucie słabości, lęk przed utratą świadomości i przytomności, straszny lęk przed śmiercią, uczucie jakby się było za szybą, jakbym się miała zaraz przewrócić, zawroty głowy przy skrętach głowy, ogólne uczucie niezborności, do tego smutek, wieczne marudzenie, szybkie wpadanie w złość, płaczliwość i stały lęk. Dodam jeszcze że jestem straszną hipochondryczką, każdy nawet najmniejszy objaw traktowałam jako poważny itd, do tego bałam się lekarzy że coś wykryją.Dni, w których było lepiej mogłach policzyć na palcach jednej dłoni. I tak przyczyn zaczęłam szukać w głowie. Zrobiłam RTG kręgosłupa szyjnego i RM głowy (czysty). W RTG wyszło mi zniesienie lordozy szyjnej i tyle, nic więcej, poza tym zdrowa. Zaczęłam ćwiczyć, poszłam na rehabilitację i jest lepiej

wydaje mi się,że te wszystkie objawy mogą być właśnie od kręgosłupa, tak czytałam w internecie dlatego wszystkim którzy mają podobne objawy radzę sprawdzić kręgosłup szyjny. poza tym zauważyłam,że w ciepłe słoneczne dni czuję się lepiej (słońce robi swoje) więc zaczęłam często korzystac ze słońca a w pochmurne dni biorę wit a+d bo czytałam że depresja i nerwice mogą powstawać właśnie z niedoboru tej witaminy. I faktycznie czuję się lepiej. Bywają gorsze dni ale zdecydownie teraz je mogę liczyc na palcach jednej dłoni. Dlatego zanim zaczniecie brać leki psychotropowe, udacie się do psychiatry itp spróbujcie może brać magnez i wit d albo dużo przebywac na powietrzu na słońcu.. nie wiem czy to pomoże ale to zawsze lepsze niz faszrowanie się chemią. sprawdzenie kręgołupa szyjnego też chyba ma znaczenie, bo u mnie objawy są od niego właśnie a raczej z braku fizjologicznej lordozy. Do tego wszystkiego polecam sport sport i jescze raz sport dużo ruchu na powietrzu a nie ciągłe ślęczenie nad komputerem.

serce czasami mi dokucza, czasami mam zawroty głowy derealizację i uczucie słabości, lęki i lekkie napady paniki rówież ale musze stawierdzić że jest zdecydowanie lepiej

mi pomogły: codzienny sport po pracy+ćwiczenia na kręgosłup+rehabilitacja+ codzienny magnez+ witamina d3 ze słońca a jeśli jest pochmurno to uzupełnianie w kapsułkach.To lepsze niż przyjmowanie leków. spróbujcie.pozdrawiam

 

 

 

a i dodam jeszcze,że bardzo długo z nerwów zaciskałam szczęki i zgrzytałam zębami w nocy (bóle głowy, napięcie mięsni twarzy) i rozwiązałam ten problem silikonową wkładką dentystyczną (koszt ok 250 pln, wycisk zrobiony u stomatologa), w której śpię. Jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałem problem ze stawami skroniowo-żuchwowymi i też miałem taką silikownową wkładkę;

w moim przypadku akurat nic nie pomogła, a objawy zniknęły dopiero po zamknięciu błednego koła, czy zaprzestania zwracania uwagi na broblem żuchwy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Antosia-jezeli psychiatra mowi ze dasz rade bez leków, to raczej zaufaj mu;to, co wywalczysz podczas terapii bez leków ma jeszcze większą szansę na utrzymanie się niż z lekami;ale z drugiej strony leki to nic strasznego i często pomogą "odbic sie"tak jak pisze Pomianowska plus same tez maja efekt leczniczy, bo latwiej odwrocic z nimi uwage od objawow, takze jezeli w przeciagu nastepnych tyg caly czas bedzie zle, to przedyskutuj to jeszcze z nim mocno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też tak myślałam że dam radę bez, dwa tyg, temu znów zaczęły się natręctwa dostałam setaloft, ale jeszcze walczyłam myślałam że wygram, ale poległam objawy się nasiliły, więc jednak muszę zacząć brać leki, a tak się booooję leków, może jak by była terapia obyło by się bez....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×