Skocz do zawartości
Nerwica.com

niepewna siebie

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez niepewna siebie

  1. Z góry zaznaczam, że faceta na forum nie szukam. Ale chciałam napisać autorowi, że mężczyźni po 30stce są zwykle bardzo pociągający i trudno od nich wzrok odwrócić. Jesteś w kwiecie wieku, szalej! (tak wiem, łatwo radzić...). Sama mam nerwicę i mimo, iż nie jestem aseksualna, to nie wyobrażam sobie obecnie uprawiania miłości. Po prostu nie i koniec, nie z taką samooceną, brakiem pewności siebie czy nawet wstrętem do własnej osoby. Ale faktem jest, że panowie bardzo mi się podobają, zwłaszcza w Twoim wieku albo i starsi. A swoją drogą - czemu kobiety nie chcą faceta z rentą?
  2. Czy ktoś na nią cierpi? Czy tylko ja czerwienię się jak buraczek na uśmiechy mężczyzn, podczas rozmów zarówno z najbliższymi, jak i nieznajomymi, załatwiając coś na mieście, odpowiadając na uczelni? Jeśli są tu takie osoby, to piszcie proszę jak sobie z tym radzicie. Wiele już przeszłam w swoim życiu i czuję się naprawdę nieźle, gdyby nie ten paskudny "rak" Byłam dziś na wizycie u pani psycholog, która jednak nie mogła mnie przyjąć i znów miesiąc czekania... Poza tym nie wiem czy jest sens zawracać głowę swoim czerwienieniem się, podczas gdy inni mają trudności w wykonaniu telefonu czy wyjściu z domu. Mój problem jest błahy dla ogółu, ale dla mnie dość dotkliwy, unikam przez to ludzi w ciągu dnia - natomiast wieczorami mogę rozmawiać godzinami. Albo po alkoholu.
  3. Salvador Dali miał podobnie. Myślę, że można się czasem zatopić w świecie marzeń, intrygują mnie tacy ludzie jak Ty... Póki nie utrudnia to faktycznie funkcjonowania, to nie widzę problemu. Ja też kiedyś robiłam wiele rzeczy w swoim wyimaginowanym świecie, aż w końcu porwał mnie ktoś realny i okazał się nawet ciekawszy od świata moich wizji. Swoją drogą - ciekawe na jak długo. Jasne, można to skonsultować ze specjalistą, ale czy jesteś pewien, że chcesz się pozbywać ten interesującej cząstki siebie?
  4. Mam ten sam problem, na zajęciach na uczelni często dostaję histerycznego, nerwowego śmiechu.
  5. Zgadzam się z osobą powyżej. Poza tym nie wierzę w zakończenie prawdziwej miłości po miesiącu, więc może nie trafiłeś jeszcze na właściwą osobę i w tym tkwi problem. A książki zawsze można poczytać, ja uwielbiam "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" John'a Gray'a. Mnie wiele rozjaśniła i nie przypomina głupawych poradników "jak poderwać kobietę"
  6. Nie będę się wtrącać do dyskusji, chciałam tylko skomentować tytułową książkę. Jest dość bzdurna, ale jeśli komuś ma pomóc - niech czyta. Kilka nauk można z niej zaczerpnąć, zwłaszcza o mocy pozytywnego myślenia, natomiast wiara w Wielki Sekret... hm, powiedzmy, że podchodzę sceptycznie.
  7. Słońce, śpiew ptaków, uśmiechy nieznajomych na ulicy, piosenka "wiersz o płaczu".
  8. Słuchaj, przede wszystkim gratuluję dotrwania do 5 roku! Ja jestem na 2, a już panicznie się boję gdy myślę o obronie pracy licencjackiej. Jak na osobę z nerwicą naprawdę świetnie sobie radzisz! Dodatkowo z jednego kierunku już zdążyłam zrezygnować, bo podobnie jak Ty czułam, że jest do dupy, że nie dam rady, nie nadaję się na studia etc. Dlatego-polecam cieszyć się tym, że doszedłeś tak daleko i na pewno nie rezygnować na skraju obranej drogi. Poza tym-gdyby Twój temat był kiepski, to chyba Twój promotor by Cię o tym poinformował, zaproponował zmianę? Zresztą ludzie z nerwicami czy innymi zaburzeniami zawsze czują się gorsi i wydaje im się, że ich pomysły są z natury idiotyczne-bynajmniej ja tak mam na każdym kroku, każdego dnia. Pora przywyknąć. Nie mnie oceniać czy to depresja sezonowa, ale ja raczej zwalałabym na zmniejszenie dawki leku. Pogadaj z psychiatrą, zobaczymy co on na to. Ja studia rzuciłam po tym, jak zaczęłam odkładać Deprexolet, bo niestety leki nie leczą przyczyny, lecz objaw, więc nigdy nas całkowicie nie wyleczą, a jedynie po ich odłożeniu/zmniejszeniu dawki nasilą się objawy. Trzymam kciuki z Ciebie. :)
  9. Ja staram się właśnie traktować innych tak, jak sama chciałabym być traktowana i na tym polega chyba moje bycie dobrym człowiekiem. Poza tym uwielbiam się uśmiechać do ludzi.
  10. Może to śmieszne, ale mnie pomagają zwykłe ziołowe tabletki typu Relamax czy Spox. Trzy dziennie, po posiłku. Naprawdę warto spróbować. Ps. Sama herbatka melisa nie pomogła, a te leki-owszem.
  11. Ja byłabym w stanie przyjechać do Katowic na spotkanie. :)
  12. Polecam wychodzenie z choroby bez leków, bo po ich odłożeniu i tak wszystko wraca i to ze zdwojoną siłą. Psychoterapia + wiara w siebie, a będzie lepiej. Leki w ciężkich stanach, gdy nie można nad daną osobą zapanować.
  13. Myślę, że można. Obojętność to chyba objaw najcięższej depresji, bo smutek odczuwają zwykle ludzie, którym jeszcze na czymś zależy, a depresja uniemożliwia im funkcjonowanie. Obojętność jest znacznie gorsza... Polecam wizytę u psychologa.
  14. niepewna siebie

    Książki

    Rozumiem, że tutaj polecamy książki psychologiczne, które nam pomogły, a nie ulubione powieści? Polecam: 1. Pokochać siebie (bodajże Anna Dodziuk) 2. Potęga optymizmu (A.L.McGinnis) 3. Zamknij się, przestań narzekać i zacznij żyć (Larry Winget) 4. Rozwinąć skrzydła (ks. Grzegorz Polok) Było jeszcze wiele książek, które mi pomogły, ale jak na razie te wzmocniły mnie najbardziej. A tak z przymrużeniem oka - polecam kobietom książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zoły", jest świetna!
  15. Koncert zespołu z czasów mojej młodości
  16. niepewna siebie

    [Żory, Rybnik]

    Witajcie, ja również z Rybnika. Z ogromną chęcią spotkałabym się z ludźmi z mojego miasta lub okolic!
  17. Ja też ostatnio byłam u dentysty! A też się tego boję, ale wiem, że dla zdrowych zębów i pięknego uśmiechu-warto. Co do mnie: ze swoją fobią społeczną, która ostatnio mocno daje się we znaki... odważyłam się na pracę w komisjach wyborczych, wczoraj byłam na wstępnym spotkaniu. :)
  18. -miłość i niezwykły mężczyzna w życiu -świadomość walki ze słabością -studia i ambitne plany na przyszłość -wiara w Boga -przyjaciele, część rodziny, bliscy ludzie wokół Właściwie to wszystko. Kocham życie, nawet pomimo lęków i stanów depresyjnych, które mi czasem towarzyszą.
  19. paradoksy to forum istnieje głównie dlatego, że wkręcamy sobie pewne rzeczy, nie potrafimy "przestawić" negatywnego myślenia na pozytywne. Całości o tym Brunie nie przeczytałam, w gazecie zapowiadało się ciekawie. Dziś może doczytam i ocenię. A swoją drogą chodziło mi głównie o to by wskazać, że wiara może być czynnikiem prowadzącym do uzdrowienia. Moc pozytywnego myślenia, modlitwa, wiara, że może być lepiej i każdą chorobę można wyleczyć. Mnie dzięki takim prostym zmianom nastawienia udało się dużo zdziałać. Pozdrawiam wszystkich sceptycznych.
  20. Radosna muzyka + głośne śpiewanie (najlepiej, gdy nikogo nie ma w domu ) Podobno naprzemienny prysznic z ciepłą i zimną wodą, ale nie próbowałam jeszcze Obecność drugiego człowieka! Chodzi o ludzi, którzy obdarzają nas ciepłem, w których towarzystwie czujemy się dobrze. Paskudni pesymiści to niedobre towarzystwo Modlitwa. Dla niewierzących może medytacja bądź inny sposób na wyciszenie się Zjedzenie/wypicie czegoś dobrego (nie praktykować zbyt często, jeśli ma się tendencje do tycia:D) Czasem po prostu pójście spać, by obudzić się w lepszym nastroju :) Spacer bądź inny wysiłek fizyczny, chociaż osobiście z tego często rezygnuję gdy nie mam towarzystwa - nie znoszę samotnych wycieczek!
  21. Witajcie kochani! Przed chwilą w jakiejś wegetariańskiej gazecie przeczytałam ciekawy artykuł na temat Bruna Gröninga. Wklejam tutaj dwa ciekawe linki i naprawdę polecam to przeczytać - dla mnie to bardzo interesujące, a przede wszystkim daje nadzieję. Nie praktykowałam, więc na razie nie pytajcie o efekty :) Polecam zacząć od tego artykułu: http://astromaria.wordpress.com/2008/12/03/bruno-groning/ A tu strona Koła Przyjaciół Bruna: http://www.bruno-groening.org/polska/default.htm
  22. Gratulacje Bartku :) 1 terapia trwała rok, druga kilka miesięcy (chyba 5), trzecia również rok. Po prostu na tą trzecią w pewnym momencie przestałam uczęszczać i teraz głupio mi się zjawić po trzech miesiącach nieobecności jak gdyby nigdy nic... Strasznie tego żałuję, bo naprawdę mi pomagała, a w swoich lękach o chłopaka (ostatnio nasilonych) dostrzegam coś na wzór nerwicy natręctw. Głupia ja, głupia!
  23. Choruję na agorafobię z elementami fobii społecznej i depresji. Podobno, bo pierwszy terapeuta nazywał moją chorobę po prostu nerwicą lękową. Moim błędem jest to, że żadnej terapii nie dokończyłam. Mam tendencje do rezygnacji, gdy zaczyna być lepiej olewam pracę nad sobą i potem znów wszystko wraca. Nie wiem o jakim nurcie mówisz. 1 mój terapeuta okazał się moim najlepszym przyjacielem,związaliśmy się emocjonalnie i musieliśmy przerwać terapię, bo gdy komuś zaczyna zależeć i włącza do tego swoje emocje - terapia chyba przestaje być terapią. Utrzymujemy po prostu kontakty przyjacielskie. Druga to było wychodzenie z kryzysu i pomoc w dobraniu leku, gdyż dostałam się na studia, na które musiałam wstawać codziennie o 4 rano i całkowicie przestałam sypiać. Cierpiałam na bezsenność totalną, dopiero po około półtorej tygodnia-tygodniu padałam z wycieńczenia. Trzecią wspominam najlepiej. To było już po rezygnacji z tych koszmarnych studiów i w sumie to ona pomogła mi najbardziej. Ale nie wiem o jaki nurt chodzi. To była terapia indywidualna, nie grupowa. I to właśnie ta Pani uznała, że mam agorafobię z elementami o których pisałam wyżej. :)
  24. Wg mnie leki uzależniają. Wszystkie. Nawet te, na których napisano coś całkiem innego. Zbyt wiele mam przykładów wokół siebie ludzi uzależnionych od leków. Połowa mojej rodziny bierze psychotropy i już nikt nie potrafi funkcjonować bez nich. Ja brałam Deprexolet, Seroxat, Fevarin i kilka innych świństw-zawsze to samo. Trudności z odstawieniem, nawrót lęków po odłożeniu, chociaż na ulotkach zwykle jest napisane, że te leki leczą i po ich odłożeniu będzie lepiej. BZDURA! Być może działa na ludzi, którzy w to wierzą-wiecie, siła autosugestii. Leki działają na objaw, nie przyczynę. Nigdy nie zlikwidują przyczyny, więc objawy po odłożeniu zawsze będą powracać. Straszne są też skutki uboczne, które chyba dobrze znacie. Miałam kiedyś dwie piękne koleżanki - dziś obie są grube jak balony i mają wiecznie "naćpane" oczy, a wszystko przez psychotropy. I naprawdę nie piszę o lekach starej generacji, tylko tych nowych, lepszych. A wizyta u psychiatry zawsze kończy się przepisaniem leku. Ja bynajmniej innej nie miałam. Pamiętam jedną z rozmów: "Jest Pani ostatnio bardziej smutna?" "Taaak..." "Dobrze, niech będzie Seroxat" Wybieram życie bez chemii, zupełnie na trzeźwo. Trudniejsze, ale piękniejsze. :)
×