Skocz do zawartości
Nerwica.com

PAROKSETYNA (Arketis, ParoGen, Paroxetine Aurovitas, Paroxinor, Paxtin, Rexetin, Seroxat, Xetanor)


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

to juz zalezy od tego jak duze masz efekty odstawienne.Ja np mialem ostre dreszcze,co pol godziny chodzilem wymiotowac i czulem sie gorzej nizeli w trakcie grypyi wlasnie na dodatek powykrecalo mi miesnie.Ale przetrwalem te 3 dni i paroksetyna ulotnila sie z organizmu.Jak dasz rade to sprobuj juz odlozyc a jak nie to stopniowo.Dasz rade;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne że miną, wszystko co związane z tym lekiem dzieje się powolutku ale skutecznie.

Mam troszkę wrażenie, że za bardzo majtasz tym lekiem zaczęłaś brać, potem zadowolona że przychodzą pierwsze efekty zaczęłaś rzucać, potem nagle zaczęłaś brać...

 

Moim zdaniem minimalne leczenie to :

 

2 tygodnie po pół tabletki rano

potem co najmniej 8 miesięcy cała tabletka rano

potem miesiąc po pół tabletki rano

i jeszcze z tydzień do dwóch po ćwiarteczce tak aby łagodnie zakończyć przyjmowanie leku

 

i przechodzisz leczenie bez jakichś większych objawów (oczywiście poza początkowymi 2-3 tygodniowymi mękami po zaczęciu brania) testowałem na sobie i zadziałało w 100 % (a stosowałem już w życiu wiele kombinacji)

 

Mózg musi się powolutku do leku przystosować , a na końcu powolutku od leku odzwyczaić. Mówiąc powolutku nie mam na myśly tydzień i bach. To tak nie działa. A ciągłe zmiany dawek, zaprzestanie brania, zaczynanie od nowa kompletnie mózg ogłupiają i potem są zawroty i inne dolegliwości.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też pomału schodzę z paroksetyny. brałam 40 mg przez 7 miesiecy, teraz biorę 20 mg 4 miesiąc, niebawem schodzę na polówkę z 20 mg, czyli pół tabletki. jak cos zaobserwuje to napiszę, bo narazie wpsomagam sie od 5 miesięcy fluanxolem i nie widzę żadnej różnicy, odkąd schodzę z dawki 40mg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rexetin był moim pierwszym psychotropem (potem Xetanor i Paromerk, wszystko to paroksetyna i nie robiło mi różnicy), brałam go regularnie przez jakiś rok, potem pół roku mniej regularnie, a ostatnie półtora roku łykam go sobie raz na jakiś czas ;) Też bałam się objawów ubocznych i odstawiennych, ale w porównaniu do mojego wyobrażenia o tychże objawach na podstawie przeczytanej ulotki i opinii forumowiczów w internecie, rzeczywistość wypadła beztrosko ;) Zaczynałam od 10 mg, pamiętam jak po 1 godzinie od połknięcia pierwszej tabletki nagle zaczęło mi strasznie szumieć w głowie i się bardzo przestraszyłam, nawet się rozpłakałam, spanikowana chciałam zaraz dzwonić do psychiatry "co mi pan kurde przepisał? żeby pan wiedział co mi się teraz robi!", ale się powstrzymałam ;) Szybko jednak oswoiłam się z lekiem i chyba już następnego dnia, albo trzeciego, przeszłam na dawkę 20 mg (psychiatra sugerował żebym przeszła na tą dawkę w ciągu tygodnia, jak poczuję się pewnie na tej mniejszej). Przez jakieś dwa pierwsze tygodnie odczuwałam ciągle senność, stale ziewałam, mimo, że naprawdę nie chciało mi się spać. Na początku, nie pamiętam czy przez pierwszy tydzień czy dwa, miałam problemy ze snem, nie mogłam spać, męczące to były 2 tygodnie ale przetrzymałam. Niepokoiły mnie ogromne źrenice, i szeroko otwarte oczy, pamiętam miny ludzi widzących mnie pierwszy raz na psychotropie w pracy, pamiętam szok w oczach kolegi, ale nic nie powiedział, nie musiał.. ;) A tak poza tym byłam zachwycona działaniem leku, zaczął działać na mnie już w pierwszym tygodniu brania, pamiętam, że okres kiedy właśnie upływał drugi tydzień wspominałam jako najfajniejszy. Potem jakoś średnio się zrobiło, ale generalnie lek ten bardzo wpłynął na moje zachowanie i samopoczucie, jak najbardziej w pozytywnym sensie :) Po tych 2 tygodniach, kiedy myślałam, że jest mi najlepiej, potem przyszły jeszcze lepsze chwile, lek zaczął działać "głębiej", nie tylko poprawiał samopoczucie, ale jakoś tak ogólnie pewniej się czułam, ograniczyły się też moje przykre natręctwa myślowe. Po jakimś roku brania paroksetyny zostałam pochwalona w pracy przez szefa i parę innych osób, że nabrałam pewności siebie, stałam się bardziej zdecydowana i konkretna :) Potem jakoś weszłam na dawkę 30 mg. Niestety po mniej więcej roku stosowania lek jakby przestał działać. Jedno, za co paroksetynie chwała, to że zlikwidowała u mnie tak dokuczliwe lęki społeczne i nawet jak stwierdziłam, że już nie działa, lęk nie wrócił, tyle, że jakoś działanie antydepresyjne znacznie osłabło, a nawet bym powiedziała, że go już nie było. No i o czym warto jeszcze wspomnieć, na paroksetynie to miałam dopiero myśli samobójcze, przechodzące niekiedy w konkretne plany, to co było przed lekami, to było nic.. W drugim roku brania przestałam brać lek systematycznie, stało się to niechcący a weszło mi w nawyk. Zaczęłam sobie sama lek odstawiać na kilka dni, tydzień, aż w końcu doszło do tego, że więcej nie brałam niż brałam. Czułam się już dobrze, nawet lepiej bez leku, więc przestałam go brać. Potem wracałam do niego od czasu do czasu, pokurowałam się kilka dni i znów w odstawkę, czego nie polecam. Ja to chyba jestem jakimś osobliwym przypadkiem, łykam sobie psychotropy jak landrynki i na nic się szczególnego nie uskarżam. Choć pamiętam, że jak mi brakło leku w pierwszym roku brania, lęk dał o sobie znać i tak się przeraziłam, że czym prędzej leciałam po receptę. Jak było później już opisałam. Pewnie przez w sumie ok 1,5 roku regularnego brania, poziom serotoniny na tyle sie ustabilizowal ze nawet nagle odstawienia nic mi nie robiły, a nawet odczuwalam lekka euforie, w dodatku bez tego sztucznego efektu SSRi, wiec spodobalo mi sie i dlatego bralam coraz rzadziej lek. Było jakiś rok dobrze, ale jednak stopniowo subtelnie coraz gorzej. Wprawdzie lęków takich jak miałam przed 3 laty nie mam nadal, mimo że w sumie już nic nie biorę teraz, ale czuję cały czas stopniowy spadek pewności siebie i już znów mam powoli problemy ze spojrzeniem w oczy pani kasjerce w sklepie itp. W moich oczach znów gości przerazenie. Ale nie jest jeszcze tak zle, narazie radze sobie bez lekow. Jeżeli radzeniem sobie mozna nazwac bezczynne siedzenie w domu w wieku 27 lat, ze wzgledu na strach przed pojsciem znow do pracy.. Aha, jeszcze jedno, przy przechodzeniu z dawki 20 mg na 30, pamiętam, że strasznie bolała mnie głowa przez jakiś tydzień, już myslałam, że po prostu zarzucę to, że taka dawka widac nie dla mnie, ale przetrzymalam i przeszlo, tyle, że potem zaczely sie problemy z oczami, bolały mnie nieznosnie, jakby cisnienie mi je rozsadzalo od srodka, nie pomagalo mruzenie oczu i wtedy tez zaczelam odstawiac lek na jakis czas, wtedy bol oczu przechodzil, przy powrocie do leku wracal. Co do dawek, bralam jeszcze pozniej 40 i 60 mg przez krotki czas, przy zwiekszaniu dawki lek jakby zwiekszal swoja skutecznosc, ale to i tak juz nie bylo to co na poczatku. W tym roku probowalam jeszcze z citabaxem, to chyba tez paroksetyna o ile dobrze sie orientuje. Po roku przebimbanym na rexetinie, a wlasciwie na paromerku, na zasadzie jak jest zle to biore, a potem kilka tygodni nie biore, sięgnęłam po ten citabax i po zazyciu dostałam lęku, rozczarowana odstawilam cholerstwo i wrocilam na krotki czas do paromerku. Potem jednak postanowilam dac citabaxowi jeszczew jedna szanse i tym razem okazalo sie ok, dzialanie przyjemnie antydepresyjne, lagodniejsze duzo niz ma rexetin/ paromerk/ xetanor, lek lagodniejszy, nie narzucajacy tej sztucznosci jak wyzej wymienione leki, ale niestety po jakims tygodniu zazywania lęki delikatne co prawda, ale niestety, daly o sobie znac, to juz lepiej bylo pod tym wzgledem nic nie brac. Co do tycia po paroksetynie, strasznie sie tego balam, bo mam sklonnosci do niekontrolowanego podjadania i problemy z wagą mam od zawsze, bałam się że dużo przytyje, ale przytylam nie wiecej niz przed lekami (od ilus lat mam swoje regularne tempo tycia ;)) Tak czytam co napisałam i wygląda to jak pamiętnik narkomanki :P ale pozno juz i nie chce mi sie myslec nad nadaniem tekstwoi odpowiedniej formy, chcialm przekazac o paroksetynie wszystkie moje spostrzezenia. Mam nadzieję ze nikomu nie przyjdzie do glowy nasladowac moje eksperymentowanie z lekami. Ja naprawde chce wyzdrowiec. Jesli ktos ma obiekcje z tym zwiazane, prosze usunac ten post, bo nie chce mi sie wymieniac z myslnika efektow ubczonych itp., wolałam opisac wszystko jak to u mnie wygladalo, nie tylko efekty ub. ale moje zachowania, sposob dawkowania, bo przeciez jedno na drugie wplywa.

Uff, napisalam, pozdrawiam! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

P.S. Jeśli chodzi o objawy uboczne paroksetyny, to zapomniałam wspomnieć o suchości w ustach (po kilku miesiącach brania), a potem nawet suchości oczu. Stosowanie sztucznych nawilżaczy niestety prawie nic nie daje.

 

P.P.S. Citabax to oczywiście nie paroksetyna, ale też SSRI, stąd moja pomyłka.

 

P.P.P.S. No i o problemach w sferze seksualnej, czyli brak "chcenia się" warto wspomnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja np mam dziwna sytuacje i to bardzo...po miesiacu brania nie potrafie odlozyc rexetinu...mija juz tydzien od odstawienia i ciagle mam na przemian napady zimna i dreszczy ..sztywnienie mi kark.Wlasciwie to nie wiem czy to efekty odstawienne czy po prostu tak potężne leki.Chcialbym jeszcze dodac ze w zyciu juz 2 razy przyjmowalem paroksetyne w okresach rownych 9-10 miesiecy i odstawienie nie stwarzalo zadnego problemu...:( .Tak naprawde to mam obawy ze jestem wiezniem tego leku aczkolwiek poczekam jeszcze do konca nastepnego tygodnia..

 

 

Pewnie zapytacie czemu teraz przerwalem rexetin skoro wczesniej okres przyjmowania byl tak dlugi.Powod jest jasny-> nie toleruje juz tego typu lekow.Mam dosyc skrjanego pobudzenia i tej chorej niezdrowej manii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej,

mam od miesiąca straszne lęki związane z moim zdrowiem, miałam już chyba wszytskie choroby, mrowią mi rece i nogi , jestem drażliwe i jak przeczytam o czyms natychmiast mam wszystkie objawy. Byłam u neurolga bo myslalam ze mam stwardnienie, ide do kardiologa bo raz myslalam ze mam zawał, mimo ze lekarz mowi oki ja nadal nie wierze..masakra:(

wczoraj bylam u psychologa, przepisal mi ten lek , ale mam mega obawy po tym co czytam, myslecie ze przez samo nastawienie samemu da się radę wyjsc z takich stanów?

proszę o radę...

Chętnie porozmawiam na Priv. Jestem zrozpaczona:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×