Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Chłopaki i dziewczyno !!!

 

Pomyście o terapii.

Ja mam zespól depresyjno-lękowy, załamanie nerwowe- określila moja terapeutka.

 

Leki tylko mogą wspomóc leczenie objawowe, natomiast przyczyna dalej będzie w Was tkwiła ( w podświadomości).

Dlatego trzeba usunąć przyczynę-psychoterapią.

 

Mam inne objawy, rozumiem,że Wasze też Wam doskwierają. Ja mam problem z ciężkością w klatce piersiowej, z oddechem.

Leki biorę 7 tydzień, a na terapię psychodynamiczną chodzę prywatnie dwa razy w tygodniu. Mam za sobą dopiero 11 sesji. Jutro wlaśnie idę...tzn. dzisiaj.

Przemyście to proszę.

Pozdrawiam.

Monika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do mdlenia .... to wyobraźcie sobie, że choruje 6 lat .... i niby ok .... nigdy nie zemdlałam .... aż do minionej niedzieli :(

..... byłam w markecie przestałam widzieć i słyszeć, poczułam łomot młotem pneumatycznym w głowie ... cierpienie nie z tej ziemi .... i dalej to już nie wiem .... na szczęście mama była ze mną .......

czyli ja już nawet nie wierze w to, że się nie zemdleje .... bo teraz wiem, że nawet zemdleć można ....

Mama mi wmawia, że każdy może paść i nawet nie musi miec lęków ... tylko po prostu może zasłabnąć ...... ale co z tego ......

 

na terapie chodzę od roku, leki biorę od dwóch lat ..... także Moniko to wszystko o dupe rozbić

.... wiem może nie te leki ... albo zły terapeuta ...... ale to nie są moje pierwsze leki ... i nie pierwszy terapeuta .... także niestety tracę wiarę w cokolwiek ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bee84 - mama ma racje to ze mialas jeden taki incydent przez 6 lat o niczym nie swiadczy bo omdlenia dopadaja kazdego, bierzesz laki od dluzszego czasu i chodzisz na terapie-to dobrze, ale pamietaj leki i terapia tylko Cie wspomagaja w kuracji a wyleczyc mozesz sie jedynie sama, wiec zacznij walczyc!, nie poddawaj sie lękom! nie nakrecaj spirali leku bo tym sie karmi i rosnie w sile! jak Cie dopada to go ignoruj, smiej sie z niego, mozesz zrobic nawet wiecej zacisnij zeby i pozwol mu trwac (bo wiesz przeciez ze nic tak na prawde powaznego nie moze sie stac), bedzie to trudne ale jak wytrzymasz oslabisz go bardzo a po chwili sam zniknie i moze juz nie wroci w przyszlosci, to jedyna droga wydaje sie nieprawdopodobnie trudna ale tak naprawde jest latwa a rezultaty natychmiastowe i trwale:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Początkowe objawy były

 

Zawroty głowy

Zaburzenia równowagi

Ciemności przed oczami

Skoki ciśnienia

Szumy w uszach

Lęki , bałem się z domu wychodzić, właściwie lęk towarzyszył mi cały czas, w tym że z rożnym nasileniem.

Ucisk w głowie , jak bym miał obręcz na głowie

Zaciśnięte non stop gardło i krtań

Drętwienia twarzy języka ,ust , warg (Całej twarzy)

Sztywność karku

 

 

 

Mam te same objawy plus kilka innych z tym że z różnym nasileniem i nie zawsze, czasem mam długą przerwę, ale od kilku dni znowu żle sie czuje i też mam już dość. Lęk o którym piszesz to lęk wolnopłynący- zajebiście przykra sprawa, wiem po sobie. Wszystko co wypisałes to objawy nerwicy, a jak.

Moja rada? Walka ze sobą, pozytywne myślenie na siłę, dużo sportu, zioła, trening autogenny, dobre odżywianie się - to to co możesz zrobić sam. Resztę robi psychiatra- leki, i psycholog- terapia. Tak naprawdę jakiejś złotej rady nie mam, gdybym miała to bym nie wpadała w to gówno co rusz... A już tyle razy myślałam ze jestem zdrowa.

 

Co do mdlenia- zemdleć może każdy, nie zwalajcie tego na nerwicę, mi sie zdarzyło nie raz już w życiu zemdleć, a przyczyn moze być wiele- osłabienie, głód, zbyt duża temperatura otoczenia (supermarket+grube ubrania zimą)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już jestem po dwóch szpitalach na udziałach nerwic,razem 6 miesięcy ,nawet chodziłem na oddziały dzienne psychiatryczne , brałem hipnozy , akupunkturę , masaże , ściągałem zioła Ojca Klimuszki z PERU za 3 preparaty 700 zł :evil: , chodziłem do kręgarzy , masażystów , zrobiłem serie badań komputerowych jakie tylko istnieją w Polsce , w ciągu pół roku straciłem na lekarzy ,leki, badania ,17 tysięcy złotych.Zostałem przebadany w szerz i w wzdłuż i nic lekarze tylko kasę brali i nic, każdy chciał zarobić , a ja straciłem wszystko co miałem.

 

Brałem leki takie:

Anafranil

Depamide

Depakine

xANAX

Serotax

Rexetin

Hydroxyxyne

Tranxenne

Lorafen

Afobam

Oxezepam

Nitrozepam

Relanium

Paxtin

Atarax

Alprox

Piłem jakieś bromki lekarskie takli słone.

 

Wszystkie te leki tylko uspokojaly lekko , ale żadnych objawów nie likwidowały, wiec odstawiłem wszystko, po co wątrobę wykańczać bo takie chemiczne leki niszczą wątrobę strasznie.A jeżeli na leki nie można liczyć ani na nikogo , wtedy można liczyć tylko na siebie , przez to pozbyłem się tego lęku panicznego, ze umrę, zemdleje , czy stracę przytomność , teraz nawet autem jeżdżę. CO do omdlenia to moze sie zdarzyć każdemu , wszędzie i nie trzeba miec nerwicy

Ja kiedys se kupiolem cisnieniomierz pompowany do domu i zacząłem sobie mierzyć ciśnienie i pare razy miałem podwyższone i zacząłem sie wkurzać co jest i potem za kazdym razem jak mierzyłem czułem jak mi juz serce bije abym tylko nie mial podwyższone i znowu jeszcze wyzsze , wstałęm z łuzka a byl to ranek i mowie pojade szybko zmierzyć ciśnienie gdzieś indziej do apteki,oczyiscie pojechałem nna głodnego , w aptece kobieta zmierzyla mi cisnienie i mialem 220/180 i mnie sie pyta czy aj sie dobrze czuje , a ja mowie ze tak , aona mi mowi ze ja juz nie powinnienm chodzic, nastraszylem sie strasznie i popjehcalem szybko autem na pogotowie, lekarz mnie przyjął a ja ais stak nastraszyłem,ze masakra a byłem na głodnego , zalozłyl mi na reke rękwa cisnieniomierza a bzykkkkkkk zjechalem z kozetki straciłem przytomność , w tym czasie zmierzyli mi cisnienie i miałem chyba 60/30 ,i o co tu chodzi ? byłem głodny i wystraszony i sie stało , przypadek a jak sie ocknąłem lekarz powiedzial zeby se ten cisnieniomierz wsadzić w dupe ten elektroniczny na nadgarstek pojechałem do domu mierzyłem sowim nadal ale juz z innym podejściem i o dziwo cisnienie było 120/80 książkowe.W nerwicy lękowej , lek nakręca lęk , czym wiecej sie boisz tym mocniejszym objaw lub reakcja, jedyna metoda to pogodzic sie z lękiem podac mu sie wtedy sam szybko minie , walka z objawem nasili go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To że lęk nakręca lęk to mi powiedział psychiatra i ja to wiem sama od dawna. Nauczyłam sie panować nad atakami, wyłączyłam lęk wolnopłynący i wszystkie objawy somatyczne. I przedwczoraj wziumm taki atak, daleko od domu, znowu jest lęk wolnopłynący i reszta gówna.

Teraz jestem na etapie takim jak Ty- co dalej skoro nic nie pomaga?

Mam dosyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mialem kiedys mocne objawy sluchowe, pewnie zwiazane z samotnoscia, mieszkalem w londynie i kiedy zamkykaly sie dzwi w metrze wydawalo mi sie, ze dzwiek zabrzmial jak "wieslaw" czyli moje imie.

 

Kiedys jechalem motocyklem i nagle jabym wsrod dzwiekow uslyszal "wieslaw" wolane glosem mojego ojca.

 

Za kazdym razem wlos mi sie jezyl.

 

Wieslaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic nie pomaga bo może tak naprawde tego nie chcecie? Może dobrze czujecie się z tym lekiem? Człowiek jak się do czegos przyzwyczai to czuje się w tym bezpiecznie. Zajmijcie się czyms (szkola, praca, nauka, hobby, cokolwiek) rozmyślanie jedynie o tym co mi się aktualnie dzieje albo co za chwile dziac się może nic nie da, nie myslcie w ogole o leku i tych wszystkich doznaniach, jak przychodzi atak ignorowac go, a tak nie zaprzątać sobie głowy tym tematem w ogole. Słuchajcie nie szkoda Wam zycia?, tych najlepszych młodych lat, wolicie włóczyć się nieustannie po lekarzach brac nastepne kolejne cudowne lekarstwa a efekt jak wiecie mizerny. Skończcie z tym sami! macie wiedze, wiecie jak, wiec zrobcie to bo jest to w waszej mocy a jak nie chcecie nic z tym zrobic to nie narzekajcie, mnie wizja takiego zycia nie odpowiadala wiec z tego wyszedłem a wcale nie byłem w lepszej sytuacj od Was, wiec jak się chce to się da

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic nie pomaga bo może tak naprawde tego nie chcecie? Może dobrze czujecie się z tym lekiem? Człowiek jak się do czegos przyzwyczai to czuje się w tym bezpiecznie. Zajmijcie się czyms (szkola, praca, nauka, hobby, cokolwiek) rozmyślanie jedynie o tym co mi się aktualnie dzieje albo co za chwile dziac się może nic nie da, nie myslcie w ogole o leku i tych wszystkich doznaniach, jak przychodzi atak ignorowac go, a tak nie zaprzątać sobie głowy tym tematem w ogole. Słuchajcie nie szkoda Wam zycia?, tych najlepszych młodych lat, wolicie włóczyć się nieustannie po lekarzach brac nastepne kolejne cudowne lekarstwa a efekt jak wiecie mizerny. Skończcie z tym sami! macie wiedze, wiecie jak, wiec zrobcie to bo jest to w waszej mocy a jak nie chcecie nic z tym zrobic to nie narzekajcie, mnie wizja takiego zycia nie odpowiadala wiec z tego wyszedłem a wcale nie byłem w lepszej sytuacj od Was, wiec jak się chce to się da

 

 

 

Ręce mi opadły. Kto je podniesie ?

 

Maxyncius- zachowuję sie w życiu dokładnie tak jak napisałeś, ogólnie nerwica mi nie przeszkadzała w życiu, był ciężki czas ale po nim wciągnełam sie w szkołę, pracę itd i faktycznie żyło mi sie normalnie. W leki nigdy nie wierzyłam. Nauczyłam sie panwoać nad sobą, nad atakami. Ale przedwczoraj miałam silny atak i żle sie czuje. I moje pozytywne myślenie, silna wola i chęć gówno mi daje bo mój mózg coś sobie ubzdurał, obkleił sie czymś dziwnym i nie chce odpuścić. Nie słucha sie mnie skubany....

Skoro sam 'miałeś' nerwicę to powinieneś wiedzieć jak te zaburzenie wykańcza, że człowiek nie jest często w stanie zatrzymać tego bo to chemia, mózg, a nie nasze widzimisie. A mogę wiedzieć od jak dawna nie masz żadnych objawów nerwicy? Bo wiesz, można nie mieć ich kilka ładnych lat a potem łup atak i wszystko wraca, te zaburzenie (bo to nie choroba) jest bardzo podstępne, jak bumerang.

Acha, czy ja dobrze czuję sie z lękiem? No zajebiście, muszę przyznać że nigdy nie czułam sie lepiej! :mrgreen: ..................................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem jak takie doświadczenia wykańczają bo oczywiście mnie dalej czasami ataki dopadaja choc bardzo rzadko i sa łagodne, a dlaczego łagodne bo jak były kiedys mocne to je przezwycięzyłem i teraz mam spokój:), piszesz ze Twój mozg cos sobie ubzdural, pamiętaj ze Twój mozg to Ty i akurat przy tego typu zaburzeniach na pewno masz nad tym wladze (nie doszukuj sie usprawiedliwien ze to chemia itp), uwierz ze dobrze Ci radze aby nie poddawaj się nigdy, walcz, nie dopuszczaj do sytuacji ze lek trwa godziny, dni, zwalcz go jak najszybciej i nie mysl o tym co się przydażyło, nie czekaj na kolejne etapy ani nie poddawaj się wrazeniu ze teraz masz lek ciągły - ignoruj to, zyj dalej jakby nigdy nic się nie stalo, smiej się z tego, bo przeciez jest z czego jakby nie patrzec boimy się wszyscy jakis wyimaginowanych rzeczy, gorzej niż dzieci:), to jest na prawde wykonalne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, do przedwczoraj myślałam tak samo jak Ty. I nadal staram sie myśleć, ale mi ciężko. Zawsze jak miałam ataki to były one słabe bo je zatrzymywałam na starcie, a jak sama już sobie nie radziłam to łykałam xanax i słam spać. Wstawałam i zapominałam o ataku, zero lęku, zero. Nie możesz powiedzieć o sobie że jesteś zdrowy skoro ciągle zdarzają Ci sie ataki czy napady lekkiego chociaż lęku.

Przedwczoraj miałam cieżki atak ale w kilka minut doszłam do siebie, popracowałam godzinę i atak wrócił silniejszy... a byłam już na Zomirenie. Zanim dojechałam do domu aby iść spać mineła godzina, przez ten czas mój mózg aktywował w sobie swoje stare lęki, przypomniał sobie o tym co kiedyś przeżywał jak miałam ataki nerwicy 20 razy na dobę...

Coś mi przeskoczyło. Oczywiście nie myślę o tym, zjamuję myśli wszystkim co wciągające i liczę na to że przejdzie samo tak jak zawsze przechodziło jeszcze przed czasem kiedy nauczyłam sie to olewac i żyć z tym na luzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok rozumiem, tylko spokojnie:) pamietaj ze nic takiego sie przeciez nie stalo atak jak atak, musisz to wykorzystac a nie tylko przetrzymac ten okres drzac na kazdym kroku, bo tym razem jak zwyciezysz (co jest dla nas obydwojga oczywiste) to wyjdziesz z tego o wieeele silniejsza, moze na tyle ze taka sytuacja juz nigdy sie nie powtorzy, wiec podejdz do tego w ten sposob ze moze i dobrze ze tak sie stalo bo bedziesz mogla wykorzystac cala wiedze i doswiadczenia ktore do tej pory zdobylas i raz na zawsze pozbyc sie tego gowna, pokaz kto tu rzadzi!:) i dobrze wiem ze dasz rade bo na taka mi wygladasz:), temat nerwicy w Twoim przypadku dobiega konca jestem tego pewny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam taką nadzieję, ale sam pewnie wiesz jak jest trudno jak człowiek czuł, że ma 5 metrów do mety a nagle jedna sekunda zmienia te 5 metrów w 5 kilometrów. Ale postaram sie nie poddać, po raz kolejny. Wierzę w to, ze nerwica jest wyleczalna. Dzięki za wsparcie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam..

piszę tutaj z nadzieją, że ktoś mnie 'wysłucha' i zrozumie..

powoli nie mogę sobie dać już z tym rady...

opiszę to w takim większym skrócie...

otóż wszystko się zaczęło (chyba?) od tego, że mój były kumpel zaczął kręcić i okłamywać mnie.

niesamowicie mnie to wkurzyło i zresztą moją kumpelę też. a że nietylko my z nim miałyśmy 'na pieńku', tylko jeszcze inne dziewczyny z naszej klasy to po prostu wspólnie go obgadywałyśmy i też dowiadywałyśmy się nowych, super rzeczy, które ponoć mówił kiedyś naszej koleżance.

więc ta nasza złość na niego się pogłębiała. pech chciał, że ta koleżanka prawdopodobnie już wtedy zaczęła z nim pisać na nowo, nie przyznając nam się do tego i podejrzewam, że napisała mu wiele rzeczy, które ja mówiłam na jego temat.

to co mówiła moja kumpela nie, ale to co JA już tak. przynajmniej to są moje podejrzenia. przestaliśmy się odzywać.

w końcu on nagadał jakichś głupot i kłamstw, tym dwóm dziewczynom, chyba z zemsty i mnie z nimi skłócił.

nie rozumiem też tego czemu tak jak mu nie wierzyły w nic na początku, to nagle zaczęły mu ufać, ale to już pozostawię może bez odzewu...

zrobiła się straszna atmosfera, nie do przyjęcia dla mnie. po prostu nie umiem sobie dać rady z takimi sprawami.

najgorsze jest to, że one mu chyba całkowicie ufają, mnie w ogóle (w sumie się nie dziwię, bo naprawdę dużo było tych bajek wszelkiego rodzaju).

do tego co chwilę jakaś nowa sprawa wypływa, co chwile jakaś plota totalnie przekręcona albo wymyślona i sporo historii z dawnych, odległych czasów.

ja już kiedyś im tłumaczyłam, że było między nami różnie, że je obgadywałam ale to było kiedyś. tylko do nich znowu dochodzą informacje, że to się dzieje TERAZ...

i już nawet sama nie wiem czy tylko on coś im gada, ale na pewno ma w tym duuży udział. co chwilę ktoś do mnie o to ma pretensje, a ja już nie wiem jak się bronić, nawet gdy próbuję to to i tak nic nie daje.

mam wrażenie, że wszyscy są przeciwko mnie. moja przyjaciółka powiedzmy, że też się ode mnie odwróciła, chyba też sobie nie dawała już rady z tymi atakami na mnie, a do tego wiele osób miało jej za złe to, że się ze mną kumpluje.

więc teraz nasze kontakty uległy zmniejszeniu. raczej nie ma nic do mnie, ale woli się 'nie wychylać', takie wrażenie odniosłam. mam do niej żal o to, ale nie o tym chciałam tu pisać...

boję się, boję się po prostu pójścia do szkoły, narazie dość długo mnie nie było, chorowałam, wcześniej zaczęłam wagarować, powodem była również ta sprawa.

siedzę w domu, a i tak już zdążyłam doświadczyć nowych pretensji o nowe historyjki, które wyszły...

boję się też, że moja dość zaleczona nerwica wróci. czuję w sobie straszny lęk, niepokój, który nie mam już gdzie mieścić.

nie wiem co mam robić, dla mnie ta sprawa jest jak narazie bez wyjścia, bo one mi po prostu nie wierzą, a cały czas jakieś nowe sprawy wypływają.

a moim zdaniem ja najmniej w tym wszystkim zawiniłam. nie, nie uważam, że jestem święta i na nikogo nigdy złego słowa nie powiedziałam. lecz to było kiedyś, a to, czego one się teraz dowiadują w dużej mierze odbiega od prawdy, albo jest całkowicie wymyślone. popełniłam błąd, że mu kiedykolwiek ufałam, wiem, ale co zrobić. i on też popełnia błąd, że im w 100% ufa, tak samo jak one jemu. mam wrażenie, że się nawzajem nakręcają i dlatego tego się nie da uciąć. rozmawiam o tym z bliskimi, chodzę do psychologa, nietylko z tym problemem. ale i tak nie potrafię sobie z tym dać rady, po prostu nie potrafię. przerasta mnie to. ten 'problem' może się wydawać dla kogoś śmieszny, ale gwarantuję, że nikt nie chciałby być w takiej sytuacji. nie ma kto za bardzo się za mną wstawić, za to oni wszyscy nawzajem się wspierają i śmieją się, obgadują. nie wiem kiedy się to skończy. mam nadzieję, że w końcu on się na nich przekona, albo one na nim, bo jedna i druga strona to są niezłe ziółka.

 

może ktoś przeczyta te moje wypociny, starałam się za bardzo nie zamotać tego, nie wiem jak to wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć czytam te Wasze wypowiedzi i powiem tak, każdy z Was ma rację. Niby mamy tylko ataki, powinniśmy się do nich przyzwyczaić odbierać je jako coś rzeczywistego, codziennego. Niestety ja tak nie umiem. Nie mam na szczęście takich problemów i objawów jak anonim. Nie brałem tylu lekarstw. Moim największym i praktycznie jedynym odczuciem jest uczucie że zemdleję, robi mi się przy tym słabo, muszę się czegoś lub kogoś chwycić gdyż czuję, że zraz padnę. Wiem, nie mam na szczęście żadnych objawów typu duszenie, ucisk, kołatania serca itp. Czasami odczuwam drętwienie kończyn ale mimo tych niewielkich objawów i tak nie potrafię sobie z tym dać radę .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nascar - sprobuj nastepnym razem kiedy pojawi sie lek ze zaraz zemdlejesz dopuscic go do siebie, nie walczyc z nim, pomysl sobie dobra najwyzej zemdleje i tyle, zachowaj przy tym spokoj(wiem ze to trudne) i jakby nic czekaj co dalej sie bedzie dzialo, tylko nie mozesz byc wtedy przerazony wrecz przeciwnie zachowuj sie tak zeby dac mu do zrozumienia ze wygral, niech robi z Toba co chce a Ty sie tym w ogole nie przjmujesz (masz to gleboko w dupi..:) i nie walczysz z nim ani w zaden sposob nie reagujesz tylko spokojnie czekasz na co faktycznie go stac i co takiego z Toba zrobi, jezeli Ci sie uda zachowac spokoj i go zignorowac to bedziesz milo zaskoczony, bo nie zemdlejesz a lek odpusci szybciej niz myslisz a jak wroci bedzie mocno oslabiony przy kolejnym ataku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też czasami nie daję rady z tymi objawami, np.wczoraj byłam na zakupach i w pewnym momencie tak mi się zaczęło kręcić w głowie, zachwiałam się, gorąco, uciski w głowie, że myślałam, ze juz po mnie, że zemdleję, szybko skończyłam robienie zakupów ... no i tyle.

Potem było jakby ok, tyle, że uciskało mnie w głowie, mrowiło w pewnym punkcie w głowie.

Ale jak już jest dużo ludzi w sklepie to zaczynam się bardzo źle czuć i boję się, że stracę przytomność, albo coś w tym stylu.

Czasami nawet pozytywne myślenie już nie pomaga.

 

Ale My nerwicowi ludzie musimy się jakoś trzymać.

 

Kiedyś brałam Zomiren, teraz sporadycznie Persen, Magnefar B6, jak gdzieś wychodze to Zomiren biore koniecznie

 

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nascar - sprobuj nastepnym razem kiedy pojawi sie lek ze zaraz zemdlejesz dopuscic go do siebie, nie walczyc z nim, pomysl sobie dobra najwyzej zemdleje i tyle, zachowaj przy tym spokoj(wiem ze to trudne) i jakby nic czekaj co dalej sie bedzie dzialo, tylko nie mozesz byc wtedy przerazony wrecz przeciwnie zachowuj sie tak zeby dac mu do zrozumienia ze wygral, niech robi z Toba co chce a Ty sie tym w ogole nie przjmujesz (masz to gleboko w dupi..:) i nie walczysz z nim ani w zaden sposob nie reagujesz tylko spokojnie czekasz na co faktycznie go stac i co takiego z Toba zrobi, jezeli Ci sie uda zachowac spokoj i go zignorowac to bedziesz milo zaskoczony, bo nie zemdlejesz a lek odpusci szybciej niz myslisz a jak wroci bedzie mocno oslabiony przy kolejnym ataku

 

Dzięki wypróbuję to , przynajmniej się postaram i mam nadzieję, że nie wpadnę w panikę. Podoba mi sie Twój opis, abym dał mu do zrozumienia, że wygrał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie to choróbsko też już zaczyna wkur...nie mogę sobie dać rady,tak bardzo bym chciała wrzucić na luz, wciąż w mojej świadomości jest ,,TO", ciągłe sprawdzanie kontrolowanie,analizowanie dookoła mnie czy to real czy już schizy, wszystko o czym pomyśle jest związane z choroba psychiczną nie potrafię na dłuższą metę przestać myśleć o chorobie, czy tak będzie zawsze?te myśli o chorobie zabierają mi całą radość z życia i całą energię, chciała bym zajść w ciążę ale się boję,biorę leki terapie skończyłam ale nigdy już nie będzie tak jak przed pierwszym epizodem 2 lata temu od tego momentu wszystko się zmieniło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×