Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Pain- terapia szokowa to chyba jedyna jaką stosują. Ale naprawdę aż tak bardzo Ci to przeszkadza w życiu? Węże raczej rzadko sie spotyka na codzień (ja je widuję tylko w cyrku albo na molo nadmorskim, a szkoda bo je lubię) a pająki są tylko jak jest ciepło- teraz żadnego nie uświadczysz. Czy Ciebie przeraża sama myśl o nich??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

 

Na dzień dzisiejszy nie mam stwierdzonej nerwicy lękowej. Męczę się z depresją, myślami samobójczymi, fobią społeczną i lekkimi stanami psychotycznymi. Jestem też w trakcie diagnozowania dalszych zaburzeń wraz z moją psycholog i psychiatrą. Jest mi naprawdę ciężko, głównie z racji swojej aspołeczności. Na studiach już od dawna jestem przegrana, ponieważ ludzie z roku wiedzą, że choruję i zaczęli traktować mnie jak pariasa. Wcześniej sama się tak czułam, teraz wiem już, że zasłużenie. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Rozmawiając, głupieję. Mam wrażenie, że nie znam poprawnej polszczyzny i pieprzę trzy po trzy, jakieś bzdury, które wstyd przytaczać. Czerwienię się i zapominam języka w gębie. Trzęsę się albo jestem nadpobudliwa i chodzę w miejscu jak jakaś idiotka. Boję się obcych ludzi. Nie chcę być oceniana, a wiem, że jestem. Kompleksy nie dają mi spokoju, wciąż powtarzam sobie, że jestem brzydka, gruba i beznadziejna. Zamykam się w domu, w pokoju, godzinami leżę w łóżku i gapię się w sufit. Mam tego serdecznie dosyć.

 

A to przecież nie wszystko. Mam mnóstwo lęków, które wylazły na teście diagnostycznym u psychologa. Wymienię większość z nich: pająki, węże + inne gady, pszczoły, osy, szerszenie + inne owady, wichury, burze z piorunami, woda, mosty, dźwigi, wiatraki, windy. Mam też lęk wysokości. Coraz bardziej boję się ciemności, bo właśnie wtedy mam napady psychozy i widzę bądź czuję rzeczy, których nie powinnam widzieć i czuć.

 

Tego jest po prostu za dużo, ja już sobie nie radzę. Jak sobie z tym radzicie? Jak udało Wam się podołać tylu dolegliwościom na raz i nie zwariować do reszty? Jak unikać myśli samobójczych, które dręczą mnie wraz z pogorszeniem nastroju? Błagam, pomóżcie mi...

 

Pain (droga Angie ;D) nie pisz o sobie, jako o zasłużonym pariasie... Ludzie z Twojej uczelni, no cóż niedomytki z Ciemnogrodu, wiem że to niewiele pomoże ale CH** im w dupę! W czym oni niby są od Ciebie lepsi?! W tym, że umieją komuś konkretnie doje***?! Angie nie raz rozmawiałyśmy i ja widzę wspaniałą dziewczynę, ale Ty niestety tego nie dostrzegasz... My nerwusy i fobicy w lustrze nie dostrzegamy siebie, tylko odbicie spektrum postrzegania nas przez innych. To co zasłyszeliśmy od innych zastąpiło nam własny obraz ja. W skrzywionym zwierciadle tak trudno jest zobaczyć siebie... (Ale mnie nawiedziło dzisiaj... hehe)

Co do objawów bardzo dobrze, że lekarka przepisała ci takie a nie inne leki. Uważam, że to nie żaden Twój wymysł, cyt. "bujna wyobraźnia" ( jak napisała jedna z przedmówczyń), tylko objaw chorobowy, który da się skutecznie leczyć, tak ażeby więcej nie powrócił. PAMIĘTAJ jesteś KIMŚ wyjątkowym, bez względu na to, czy inni wyleją na ciebie pomyje czy nie. Świnki przecież tak bardzo lubią zamaczać ryjki w pomyjach, ale należy pamiętać, że tymi pomyjami mogą się kiedyś zakrztusić... POZDRAWIAM I WIELKI BUZIAK ODE MNIE. :o:D

 

PS: W tym poście zabrzmiałam jak jakaś przedstawicielka sekty hehe ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdalenabmw, co z tego, że węży na co dzień nie spotykam, skoro spotykam w ogóle? Jeśli już mam się leczyć, to skrupulatnie, nie pomijając nawet takich fobii, których czynniki lękotwórcze pojawiają się niezwykle rzadko. Ja chcę być normalna...

 

Ewka, wiem, że Ty i Kasia uważacie mnie za fajną dziewczynę. Cieszę się, że Was znam, bo mogę z Wami pogadać i nie wyzwiecie mnie od idiotek, kiedy powiem, że nie mam siły wstać z łóżka (co natychmiast usłyszałabym od kogoś 'normalnego'). Też uważam, że to nie jest moja wyobraźnia. Gdybym miała sobie coś wyobrażać, byłoby to coś dobrego, a to co mnie spotyka, dobre nie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pain, ja też się panicznie boję pająków - jak byłam w irlandii to prawie coddziennie wpadałam na jakiegoś (a tam są pająki -giganty;)) ) nie wiem jakim cudem przetrwałam. Dla mnie nie istnieje lekarstwo na tą fobię - siatki w oknach mam owszem, ale mimo to znalazłam w domu pająka, działaja nie powiem ,ale nie powiedziałabym ,ze w 100% - zawsze cossie prześlizgnie. Oprócz pająków boję sie wysokości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moją najgorszą fobią też są pająki. I to nieprawda, że w zimie ich nie ma. Siedzą gdzieś w kącie i raz na jakiś czas wyłażą, wywołując u mnie traumę. Boję się do nich podchodzić, kiedy na przykład chcę je zabić kapciem. Mam wrażenie, że cholerstwo się na mnie rzuci. Wiem, że nigdy się tego nie pozbędę, bo na sam widok pająka dostaję szału. Wystarczy obrazek albo coś podobnego do pająka i już kawał gotowy. Tylko mnie do śmiechu nie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem to bo też panicznie boję się pająków, obrazek z nimi działa na mnie lękowo a ich widok na żywo, nawet z odległości kilku metrów kończy sie moją histerią, płaczem, krzykiem i skakaniem w miejscu, a raz nawet straciłam przytomność ! O lęku wysokości też zapomniałam, ale nie jest on jakiś wybitny więc nie ma co sie użalać nad sobą. Po prostu nie włażę nigdzie wysoko i tyle. Też sie boje tych kilku rzeczy-pająków i wody w jeziorze/rzecze panicznie -ale nauczyłam sie z tym żyć, przecież nie mogę pozwolić na to aby taki mały pająk mi życie zniszczył ! Raz na jakiś czas go spotkam, przeżyję traumę...i idę dalej, przecież sie nie potne bo zobaczyłam pająka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pain, heh ja też sie boję do tego stopnie ,ze boje sie nawet zabić pakąka - zawsze proszę męża lub siostrę (ona też sie boi ,ale ja bardziej ;) ), raz tylko zabiłam pająka łapciem - ale byłam lekko podchmielona ;) a drugi raz wciągnęłam odkurzaczem - po czym nie ruszyłam go przez pól dnia- jak ciepłam tak leżał ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cloranxen to ogólnie nie jest silne benzo, na mnie np słabo działał, ale już Xanax w wypadkach krytycznych lepiej.

Z tym że takimi lekami nie zaleczysz nerwicy one uspokajają silniejsze ataki i poziom strachu, przynajmniej powinny. Możliwe że po tym choróbsku które padło ci na oskrzela, wytworzył się ten lęk.

Jeżeli bardzo cię niepokoi to że nie miałeś jakiś badań zrobionych to możesz je wykonać, bo jeżeli wszystko jest oki, to teraz będziesz się dołował tym, że nie zostało to potwierdzone przez badanko i nasilał swój strach.

A jaką dawkę masz tego cloranxenu?? I czy wcześniej przed tym łapały cię czasem jakieś małe lęki czy coś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobia, wiesz co jest najgorsze? Kiedy pojawia się jakaś zmora na ścianie, idę prosić matkę lub ojca o zabicie, a oni mówią, że sama mam to zrobić! Proszę drugi raz, to ojciec pomarudzi i zabije, a matka jeszcze mnie tym badziewiem postraszy. Ech, nie ma to jak rodzina, która wspiera chorego :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

My nerwusy i fobicy w lustrze nie dostrzegamy siebie, tylko odbicie spektrum postrzegania nas przez innych. To co zasłyszeliśmy od innych zastąpiło nam własny obraz ja. W skrzywionym zwierciadle tak trudno jest zobaczyć siebie... (Ale mnie nawiedziło dzisiaj... hehe)

PS: W tym poście zabrzmiałam jak jakaś przedstawicielka sekty hehe ;D

Bardzo ladnie powiedziane! Dokladnie tak! Ja do tego dorzuce jeszcze wszelkie deprechy, bulimie, anoreksje. I bynajmniej nie jest to glos sekty, tylko zwiezly opis wlasnego krytycyzmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

od kilku miesięcy borykam się ze stanami tragicznego wręcz samopoczucia, tj. maksymalne obniżenie nastroju, jakieś lęki, ale to co przeżywam teraz bije tamto na głowę. Od jakiegoś czasu po prostu nie mogę ze sobą wytrzymać, czuję takie wewnętrzne tarcie, taki rodzaj "ciśnienia" w sobie, że nie pozwala mi się to na niczym skupić, a o zrelaksowaniu się przy jakimś filmie czy książce nie ma w ogóle mowy. Przed tym wszystkim miałem szerokie zainteresowania, fascynował mnie świat, kultura, życie, a teraz? Wszystkie pasje i to co uwielbiałem robić przestało dla mnie cokolwiek znaczyć, zaszyłem się w czterech ścianach by tylko one były świadkami mojej wszechogarniającej rozpaczy i beznadziei. Cały czas walczę z natrętnymi myślami które generuje mój umysł, jakby sam chciał robić mi na złość. To jest w tym najgorsze, bo jeszcze niedawno ceniłem swoją inteligencję, sposób myślenia i przeżywania rzeczywistości, a teraz to się ze mną kłóci i tak jakby ciągnie mnie na samo dno. Ciężko to opisać, ale jest to uczucie jakby zaraz miało się totalnie postradać zmysły i na koniec wyskoczyć z okna. Cały czas powracam do przeszłości, bo jeszcze w te lato czułem się zupełnie inaczej. W ogóle to był dla mnie b.dobry rok, gdyby nie wydarzenia ostatnich miesięcy. Czuję się jak w złym śnie, co noc modlę się by to wreszcie się skończyło, bo szumi mi od tego wszystkiego w głowie. Jeśli tak wygląda prawdziwa depresja, to ja się nie dziwię że ludzie mogą targać się na swoje życie, bo to stan NIE DO ZNIESIENIA! Cały czas patrzę na innych i zazdroszczę im ich życia, podejścia do niego, oraz tego że mogą normalnie ŻYĆ, cieszyć się nim. Mam poczucie że sam z tego nie wyjdę, a perspektywa siebie zażywającego (kontrowersyjne) antydepresanty byle tylko móc się rano obudzić i być zdolnym do najprostszych czynności, wielce mnie przeraża. Coraz częściej mam poczucie osaczenia, stania pod ścianą, spod której nie ma już ucieczki... Czarna dziura.... Możecie mi coś poradzić, albo spróbować "zdiagnozować" mnie jakoś? Dodam też że paniczny lęk na skraju histerii przed chorobą psychiczną nie jest mi obcy.

Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkim Wesołych Świąt, które nigdy nie były mi tak obojętne jak teraz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fiss, sama doświadczyłam już takich stanów... Poczucie, że stoi się na krawędzi deski, a na dole głęboka woda, krążące stado rekinów, czekające na deserek z żywych zwłok... Co do leków, bez nich się nie obejdzie. Ja też na początku miałam takie podejście, ale cóż dzięki tym prochom mam ochotę do podjęcia jakiegokolwiek działania, a dla mnie to już bardzo dużo. Natrętne myśli... niszczące, autodestrukcyjne też mnie nawiedzają. Podobnie do ciebie, bałam się panicznie schizofrenii, paranoi czy chad. Podobno z tymi myślami jest tak, że dają nam one poczucie bezpieczeństwa (no, wiem dziwnie to brzmi, ale cóż). Pozwalają na zamknięcie się przed światem, realnymi wyzwaniami i zagrożeniami... itd...itd. Co ci radzę - idź do lekarza psychiatry, do psychologa i zażywaj leki, które zostaną ci przepisane. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pain, moi rodzice też średnio się zbierali do zabijania wskazanego przezemnie "potwora" ,na szczęście mnie tym nie straszyli bo bym zeszła chyba ;/ na szczęście znalazłam sobie męża ,którego często wyrywałam z głębokiego snu a on grzecznie szedł unieszkodliwić "potwora".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam poczucie że sam z tego nie wyjdę, a perspektywa siebie zażywającego (kontrowersyjne) antydepresanty byle tylko móc się rano obudzić i być zdolnym do najprostszych czynności, wielce mnie przeraża. Coraz częściej mam poczucie osaczenia, stania pod ścianą, spod której nie ma już ucieczki... Czarna dziura.... Możecie mi coś poradzić, albo spróbować "zdiagnozować" mnie jakoś? Dodam też że paniczny lęk na skraju histerii przed chorobą psychiczną nie jest mi obcy.

Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkim Wesołych Świąt, które nigdy nie były mi tak obojętne jak teraz...

 

Hej hej :)

Skoro sie przelamales i rozmawiasz ze świrami to juz jest jakis krok do przodu. Rok temu pewnie bys nawet nie pomyslal, ze bedziesz szukal kontaktu z "wariatami", prawda? Ale do rzeczy: po pierwsze - faktycznie tak (lub mniej wiecej tak) wyglada deprecha, witaj w klubie :P A po drugie - dlaczego uwazasz, ze perspektywa bycia chorym psychicznie jest tak paskudna? Po trzecie - dlaczego uwazasz, ze branie "kontrowersyjnych" (?? cokolwiek by to nie znaczylo) lekow antydepresyjnych budzi w Tobie taka niechęć?

Jesli nam tu nie odpowiesz (w sumie bardziej sobie niz nam) na te proste pytania to do przodu sie nie posuniesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci bardzo za dobre słowa, Solipseo.

To rzeczywiście brzmi paradoksalnie, że te najczarniejsze myśli mogą być swoistymi "kołami ratunkowymi" przed prawdziwymi zagrożeniami, ale kto wie, być może właśnie tak jest. Tak czy siak trochę podniosłaś mnie na duchu, albo na jego resztkach postrzępionych jak jego strój z prześcieradła na Halloween ;) Również pozdrawiam i życzę rychłego powrotu do zdrowia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fiss witamy na forum.

 

Niestety ale tutaj na forum diagnozy Tobie nikt nie postawi - od tego sa lekarze. Czujesz sie zle sam ze soba, wiec dlaczego zwlekasz jeszcze z wizyta u lekarza. ? Nie ma co sie meczyc, sa lekarstwa dzieki ktorym staniesz na nogi.

 

ja w marcu byłm w takiej samej sytuacji jak ty, dokładnie w Czarnej dziurze, choć czasami jest ciężko mam wrażenie że idę do przodu.

I to dzieki lekarstwom, wątpie żeby rozmowy z psyhologiem na które uczęszczalam coś mi dały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster, Donkey - dzięki za odpowiedzi.

Dokładnie jest tak jak mówisz Majstrze: rok temu ubierałem choinkę i cieszyłem się ze świątecznej przerwy w obowiązkach. A za "wariatów" wcale Was nie uważam i nigdy nie uważałem, bo gorszym wariatem jest dla mnie ktoś "normalny", kto tonie np. w patologiach i nie przyznaje się do tego. Napisałem że leki są kontrowersyjne dlatego, iż wystarczy poczytać trochę te forum w odpowiednim dziale by przekonać się, jak podzielone odnośnie ich są opinie piszących tu ludzi. Jedni polecają, przekonują że leki są w stanie "uratować" człowieka, a drudzy mówią że jest po nich jeszcze gorzej. I to jest dla mnie właśnie ta kontrowersja.

Ja podobne jak Donkey sądze, że jeśli się już leczyć to tylko farmakologią, bo nie rozumiem jak w konfliktach podświadomości często rozumianych tylko dla chorego może nam pomóc zupełnie obcy człowiek, korzystający ze sztywnych norm nauk psychologicznych, które często opierają się na ogólnych, czysto teoretycznych założeniach.

Pozdrawiam Was serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...I to dzieki lekarstwom, wątpie żeby rozmowy z psyhologiem na które uczęszczalam coś mi dały.

Ale nie chodzi nam przeciez o podwazanie wiary w sens pracy psychologa, prawda? Tobie moze nie daly, ale dziesieciu innym daly, w tym mi :)

fiss - praca terapeuty nie polega na tym, zeby wsluchiwac sie w Twoje wywnetrznianie. Tu bardziej chodzi o to zeby odpowiednimi pytaniami Ci wykazac, co w twoim rozumieniu świata wypaczonegą pryzmatem deprechy jest wadliwe i wlasciwie to naprostowac. To takie troche jak resetowanie padnietego dysku twardego (ja tak wlasnie to widzialem) i instalowanie na nowo systemu, to jak dobieranie okularow u optyka/okulisty dzieki ktorym odzyskamy ostrosc widzenia. Tak mniej wiecej wyglada indywidualna terapia, w zbiorowej (grupowej) role teapeutow w pewnym sensie pelnia inni pacjenci ktorzy tez maja podobny problem, ale i tak terapeuta prowadzacy jest lokomotywą spotkania. Po udanej psychoterapii odkryjesz w sobie wlasciwa przyczyne swojej choroby i mozesz sprobowac z nia zawalczyc. Leki natomiast w pewnym sensie pomagaja otworzyc na to wszystko oczy i poprawiaja kondycje fizyczna/psychiczna: skoro wyspisz sie, odpoczniesz nieco to i nie bedziesz juz sie tak pzrejmowal tymi malymi gorzkimi pigulkami w Twojej porannej kawie :) Powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja do psychologów się strasznie zraziłam - spotykałam się z pewna Pania raz na tydzien - przeciętnie na 20 minut. Przynosiłan wydrukowane kartki pt co to jest lęk? Jak sobier radzić z nim? Rodzaje lęku. I czytała z kartek , dorzucając czasami słowo od siebie. Typowo encyklopedyczna wiedze.

Teraz zmienilam psychologa i bylam u innej kobietki . Na razie jedno spotkanie za mna.

po przejsciach z ta pierwsza ciezko mi uwierzyc ze to mnie wyleczy.

 

Ale jeszcze troche poczytam opinii ludzi ktorym psychologowie pomogli i moze na nowo uwierze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Przynosiłan wydrukowane kartki pt co to jest lęk? Jak sobier radzić z nim? Rodzaje lęku. I czytała z kartek , dorzucając czasami słowo od siebie...

No to sie nie dziwie ze masz takie nastawienie. Kontakt z psychologiem musi byc twarza w twarz, pacjent musi czuc, ze psycholog go slucha, ze stara sie zrozumiec a nie ze krzyzowki w trakcie rozwiazuje. Tez bym zmienil terapeute.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kiedy jadę do miasta lub mam z kimś spotkanie to bardzo stresuje się zaraz mnie łapie do ubikacji że aż czuję czasem ściskanie właśnie w żołądku. Robiłam różne badania wszystko jest w porządku. A gdy jestem gdzieś sama to czuje się spokojna bez objaw. Mam różne przeżycia od dzieciństwa różne choroby stałam się bardzo samolubną i rodzinną przez te objawy wiem że pewnie powinnam iść do psychologa czy psychiatry nie wiem ale jakoś daje sama radę po prostu wstydzę się wybrać. Myślicie że to może być nerwica lękowa?? Czasem mam depresje smutne dni ale o tym nikt nie wiem bo wszystko w sobie duszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo. Identyko. I u mnie to jest jeden z objawów nerwicy lękowej. Zresztą bardzo uciążliwy. A jak jestem sama to jest spoko. Wybierz sie do psychiatry- tylko on może postawić diagnozę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytanie z kartek??? :shock: Jestem szczerze zdziwiona i wzburzona, dobrze, że zmieniłaś tego psychologa!!! Jest wielu świetnych psychoterapeutów, którzy mogą bardzo pomóc nam nerwicowcom. Ale nie przez przekazywanie wiedzy encyklopedycznej!!! :evil: (normalnie aż się wkurzyłam :P )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może rzeczywiście trzeba było by wybrać do tego lekarza ale jakoś tak po tajemnie by nikt nie wiedział o tym dopóki nie dowiem się co mi dolega.Ale to już w nowym roku załatwię lekarza nie przed świętami. Bo naprawdę lęk staje się uciążliwy bo nawet gdy jestem gdzieś z rodzicami czy z siostrami to mam to samo strasznie denerwuje się. Ale co mi da lekarz wyleczy mnie z tego?? To już trwa kawał czasu z kilka lat .....dlatego zastawiam się czy lekarz coś w tym pomoże czy nie zobaczymy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz moze dac Ci leki i skierowac na psychoterapie od Ciebie zalezy jaka decyzje podejmiesz, ztego co opisujesz nie masz objawow psychosomatycznych tylko lęk przed spotkaniami, wiec raczej mozesz miec fobie spoleczna. DLatego tez lepsza bedzie psychoterapia, przynajmniej ja to tak widze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×