Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Chcialbym miec przyjaciol, wystarczyloby male grono, spotkanie raz czy dwa na tydzien i juz to zycie wygladaloby inaczej.

 

To prawda. Czasami zastanawiam się co bym zrobił gdyby coś mi się stało. Musiałbym prosić o pomoc kogoś z pracy. Wstyd.

Mnie jakby coś się stało, to w dalszej przyszłości pozostanie mi chyba zdychać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark, pisz tu, zbierzemy ludzi i wpadniemy pozdychać razem

 

tak swoją drogą, ostatnio odkryłam, że rowerzyści zbierają się na wspólne przejażdżki, ludzie przypadkowi. rower dla mnie to naturalniejsze niż spacer, myślę, żeby kiedyś przejechać się z taką grupą, może kogoś poznam albo chociaż będę miała z kim iść na rower

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie w większych miastach stoją rowery, instalujesz apkę na tel, subskrybujesz i możesz np. cały dzień jeździć potem odkładasz w podobne miejsce, tj. przypinasz rower z powrotem

 

aha tam gdzie wstawiłam "xD" to był żart :P taka chęć ucieczki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z zaburzeniami depresyjno-nerwicowymi walczę już kilka lat. Leki (ostatnio velafax) i terapia. Kończę teraz studium, nauka nie przychodzi mi łatwo. Ciężko się zmobilizować, brak mi motywacji do tego by siąść nad książkami.

I wogóle nic się nie chce. Nie chce się wyjść. Nie ma siły rano wstać. Każda czynność- choćby umycie się, jest jak wspinaczka górska. Nogi i ręce ważą tony.Grawitacja działa x6.

Wiem, wiem. To typowo depresyjne.

Zastanawia mnie jednak to, że są momenty kiedy chce mi się żyć. Chce mi się uczyć,zdobywać świat, poznawać ludzi, i mam wrażenie że jeszcze moge nadrobić stracone lata. To krótkie chwile.I kiedy te chwile się pojawiają? Zazwyczaj po rozmowie z osobą, która ma jakiś cel, do czegoś dąży. Lub po obejrzeniu filmu czy programu, który mnie pozytywnie nakręci do życia. Lub kiedy nagle wstępuje nadzieja że jakiś krok przeze mnie zrobiony może dać ukojenie.

np ostatnio po takiej rozmowie z dawno nie widzianą koleżanką szłam spowrotem niepamietając całkiem o tym że nie mam siły. W głowie były plany, co zrobić i jakie działanie podjąć by żyć podobnie jak ona ( fajne studia, praca), i było ok. Wystarczy że doszłam do mojej stancji, wszystko prysło.Znowu dół. I spać. To moja ucieczka.

Na stancji mieszkam z 4 dziewczynami. Dogaduje się z nimi dobrze, ale każda ma swoje życie, razem nigdzie nie wychodzimy, każda studiuje na innej uczelni, rozmowy są tylko przy przypadkowych spotkaniach w kuchni czy korytarzu.

Dobija mnie to. Czy ja nie potrafię żyć sama? W sumie niby człowiek jest stworzeniem stadnym...

Usłyszałam ostatnio że lekarstwem dla mnie była by miłość. Być może wtedy miałabym motywację by wstawać rano , dążyć do czegoś, chciałoby mi się ładnie ubrać , umalować, może świat by zakwitł, ale chyba ciężko było by znalesć kogoś kto zaakceptował by to że dwa razy leżałam w szpitalu na nerwicę, i to że musze byc na lekach bo bez nich to wogole nie da sie funkcjonować.

NAjgorsze jest to że nie jestem raczej osobą zamkniętą i smutną. Jeśli komuś ufam to naprawde potrafię sie otworzyć. Ale wszyscy jakoś mają swoje życie a ja cały czas zostaję sama. Rodzice ciągle kibicują mi żeby mi się udało, hmm może to jest dla mnie taka poprzeczka nie do przeskoczenia i tym sie przejmuje?

Chciałabym mieć grupkę przyjacioł. To jest to czego teraz najbardziej potrzebuje. TYlko jakoś tak sie nie uklada cały czas. Moze sobie jeszcze nie zapracowalam na przyjaźń.

Chciałam iść po studium na studia, chociaz mam 24 lata. Ale z moją siłą psychiczną i fizyczną, nie wiem nawet czy skoncze studium.

Czuję się samotna. Mimo miłości rodziców (którzy tak na marginesie sami się nienawidzą).

Uhhh.. Ulżyło mi jak to wszystko napisałam. Pozdrawiam.

Walcz o siebie nie poddawaj się Więcej wiary siły do walki . Trzymam kciuki za ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde też bym chętnie pojeździł na jowejku ale w zeszłe lato tak mnie deprecha ścieła, że ujechałem 3 km i ledwo miałem siłę wrócić do domu. W drodze powrotnej to rower mnie prowadził a nie odwrotnie. Myśle, że to dobry pomysł na nawiązanie nowych znajomości jest tylko trzeba mieć siłę na jazdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność czasami męczy. Głównie po to trafiłem na forum, aby poznać życiową partnerkę...

 

Jasne jasne, tutaj na pewno znajdziesz partnerkę;) Tylko żebyś później nie płakał... jak już ją znajdziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vorenus, szukaj wśród zdrowych, to moja rada... Jak będziesz szukał wśród chorych, zamiast zrozumienia, którego oczekujesz dostaniesz jego przeciwność.

 

Ja też kiedyś szukałem, desperacja popchnęła mnie dosyć daleko. Jednak teraz już jestem wolny, już nie szukam, nigdy więcej już nie będę szukał, będę tylko patrzał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vorenus, szukaj wśród zdrowych, to moja rada... Jak będziesz szukał wśród chorych, zamiast zrozumienia, którego oczekujesz dostaniesz jego przeciwność.

 

Ja też kiedyś szukałem, desperacja popchnęła mnie dosyć daleko. Jednak teraz już jestem wolny, już nie szukam, nigdy więcej już nie będę szukał, będę tylko patrzał...

 

 

Nie skorzystam z Twojej rady.

Szukałem przez wiele lat i to był największy błąd w moim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba jednak jesteśmy skazani na samotność, ,niby chcemy kogos poznać bo myslimy, ze ktos nas zrozumie i może przy jego pomocy wyjdziemy z choroby a tak naprawdę jest to nierealne bo problem tkwi w nas samych. Związek z chorym jest bardzo trudny dla zdrowego a co dopiero jak dwoje choruje. Dlatego rzadko takie coś się udaje. Luźne relacje w jakiejś grupie wsparcia czy znajomości między chorymi są jak najbardziej wskazane sam przez to przechodziłem z korzyścią dla obu stron ale nie związki. Związek to już poważna sprawa a co tu można planować jak nasze choroby są nieprzewidywalne. Lepsze są luźne znajomości albo bliskie ale bez zobowiązań najlepiej przyjacielskie kontakty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę odwrotnie, że nikt mnie nie zrozumie. O związku to nawet nie marzę, a znajomości mi nie wychodzą. Jakiś czas temu poznałam fajną osobę, niby rozmawiamy, spędzamy czas, ale nie umiem rozwinąć tej znajomości ponad takie płytkie rozmówki na jakieś śmieszkowe tematy czy o sprawach, które nas łączą z uwagi na miejsce, w którym się poznałyśmy. Niby bym chciała, ale z drugiej strony jakoś mnie to przeraża, że miałabym się otworzyć przed kolejną osobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mam taki problem. Poznam kobietę, która mi odpowiada, chcę się spotykać, przełamie lęki i pojawia się pytania.

Kiedy mam jej powiedzieć o mojej chorobie? Na pierwszym spotkaniu? Po pierwszym pocałunku? Po pierwszym seksie? Po ślubie? Nie można kogoś krzywdzić tając tak ważnej rzeczy. A mówiąc to na dzień dobry, często ta druga strona ucieka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz nerwicę, to nie jest nic takiego abyś miał informować na początku, niech Cię pozna i zdecyduje czy chce z Tobą być, jeśli tak to chce z być z Tobą znerwicowanym, bo przecież nie zostawiałeś w domu nerwicy jak szedłeś na spotkania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu poznałam fajną osobę, niby rozmawiamy, spędzamy czas, ale nie umiem rozwinąć tej znajomości ponad takie płytkie rozmówki na jakieś śmieszkowe tematy czy o sprawach, które nas łączą z uwagi na miejsce, w którym się poznałyśmy

Mam dokładnie tak samo. Kilka miesięcy temu poznałam dość otwartą dziewczynę, która wręcz nalegała na to, bym też była bardziej otwarta i niestety w końcu straciła do mnie cierpliwość i mnie olała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większość ludzi ma jakiś bagaż, mówić o nim trzeba, ja wolę jak najszybciej, niepewność i kombinowanie mnie dobija. Z drugiej strony często nie mówię bo poznając czyjeś poglądy wiem, że mojego bagażu nie zaakceptuje.

Fajnie byłoby z kimś być czy coś ale ja się tak zastanawiam... czy to normalne wymagać od partnera wsparcia? Słyszałam kiedyś (nie w stosunku do siebie), że ktoś wymaga od partnera tego co powinien mu dawać przyjaciel i to nie jest ok. Jak jest według was? Od kiedy zaczęłam unikać toksyczności w związkach jestem sama, już kupę lat :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arahja7,

 

Jest to normalne i całkowicie naturalne.

Wygórowanym oczekiwaniem kobiet (niektórych) od facetów jest to, że poradzą sobie z każdą sytuacją, że nie mają prawa do chwil słabości itp.

Takim kobietom ciągle trzeba coś udowadniać, ciągle jest to poczucie, napięcie, że bardzo łatwo można u nich stracić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po to jest partner żeby wspierał w trudnych chwilach, przyjaciel nie musi ale może. Po to ludzie łączą się w pary, żeby sobie w nieszczęściu pomagać (przynajmniej tak powinno być). Niestety teraz ludzie traktują partnerstwo w ten sposób, żeby żyć sobie wygodnie kosztem drugiej osoby. Dlatego większość związków jest nieudanych i to dotyczy też ludzi w 100 proc. zdrowych. Trudno teraz znaleźć kogoś, kto ma chociaż odrobinę empatii, kto zrobi choćby małą rzecz bezinteresownie nie mówiąc już żeby się poświęcił dla najbliższej osoby a co dopiero dla drugiego człowieka. Nie mówię, że takich osób nie ma ale jest ich już bardzo mało. Każdy chce sie dobrze bawić, mieć wygodne życie ale broń boże jak ma coś dać od siebie albo komuś pomóc. Chociaż nie jestem religijny ale z tego co pamiętam to tak właśnie miały wyglądać czasy ostateczne, ludzie zapatrzeni tylko w siebie goniący za przyjemnościami i egoistyczni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Holik, jest coś takiego, że mężczyzna to dla kobiety poczucie bezpieczeństwa. Ja to rozumiem w ten sposób, że jeśli on się załamie to będę w stanie pomóc mu wrócić do normy i/lub przejąć jego obowiązki na jakiś czas. Każdy czasem nie daje rady dlatego wspieranie się i posiadanie wpływu na drugą osobę wydają się ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×