Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

ja nie zasluguje na tych ludzi, ktorzy mnie otaczaja, nie zasluguje na tyle szczescia i milosci bo nie potrafie tego docenic i cieszyc sie ze mam tak wiele, naprawde wiele dobrego

 

Wiesz, też tak kiedyś myślałam. I w ten sam sposób podchodziłam do sprawy. Ale nauczyłam się, że życie nie po to jest, by czekać na upadek, lecz po to aby cieszyć się każdą chwilą. Ktoś mi wiecznie stara się udowodnić, że jestem wartościową osobą i zasługuję na to wszystko jak najbardziej - i ma napewno rację - skoro potrafimy kochać, przyciągać do siebie pięknych, wartościowych ludzi, potrafimy kreować szczęście - to nie ma mocnych - wartość jakąś posiadać musimy...

...a skoro jesteśmy wartościowi - zasługujemy na to, co nam daje życie pięknego ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...a skoro jesteśmy wartościowi - zasługujemy na to, co nam daje życie pięknego

 

jesteś niesamowita. W sumie mogłoby to służyć jako myśl przewodnia forum ;)

 

Mój dzisiejszy dzień znów przebiega w zawieszeniu. Ale mam wspaniałego terapeutę 8) Pewnie mnie znów postawi na nogi, jak zwykle :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżu.

 

Ale beznadziejna pustka ;(

Czuję sie osamotniona, obecność żadnego czlowieka nie daje mi żadnej radości i denerwuje mnie (miałam nawiać wkurwia, ale zapomniałam, że tak grzmotliwych wariacji nie da sie wyrzucać a szkoda, swoja drogą wszystko byłoby zakurwione, bo tu same nerwy i żale przeważnie)

 

no i oczywiscie zaczynam wątpić, że bedzie tak jak byc powinno, bla bla.

 

była kiedyś tutaj taka osoba, co miała siostrę i znajomych, oni sie rozeszli i została z dołem, powiedzcie, która to??

 

Piotrek- Jak tam Twoje studia? wszystko już okej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś mnie wkurzyl dzisiaj jedna taka wmieszała się zrobila ze mnie jakiegoś pasozyta a rozmowa dotyczyla leczenia a nie niecheci do pracy. Po za tym przeciez robie do diabła co mogę !!!! pracowałam sama nie odeszłam chciałąm zostać zatruwało mi babsko zycie ale chciałam zostać dziś byłam na kolejnej rozmowie ledwo tam dojechalam zmarznieta i co usłysząłam kiedy wkładała moje CV w stertę innych? zadzwonimy do pani chciała bym mieć jakis punkt zaczepienia ale nie mam powiedziec że to co ja zrobie ze swoim zyciem czy się lecze czy nie to wyłacznie moja sprawa!!! jesli xchodzi o prace to kompletnie mnie to zdruzgotalo skąd taki osąd nade mną??????? ktoś się wciął nawciskał mi i mysli że ma racje ktoś inny pwiedział że dobrze mi tak że choruje ja juz mam dośc chcialam odejsć z forum ale z jednego juz odeszłam cala ta sprawa zaczęła się od pytania eghhh a teraz ci z dolu zamknęli się na klucz moze czują się winni???? im bardziej będa atakowac mnie tym skuteczniej bede się bronić :twisted: uwazam ze nikomu nic do tego czy ja się wybiore do lekarza czy nie :evil: nikt mi nie będzie mowil co mam robić sama zadecyduję o sobie :evil: po za tym nie zycze sobie rozkłądania mnie na drobne zwłaszcza przez osoby wredne i niekompetentne :twisted:

 

Bethi ratuj !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i co usłysząłam kiedy wkładała moje CV w stertę innych? zadzwonimy do pani

Skarbie - tak robią w większości przypadków. Szukałam już nie raz pracy i najeżdziłam się po różnych firmach. Zawsze uzyskiwałam taką odpowiedź - i na 20 firm (czasem więcej) jedna oddzwaniała z zaproszeniem do pracy. Nie przejmuj się tak proszę wynikami poszukiwań - nie warto - a prędzej czy później znajdziesz pracę.

Tulę - i nie przejmuj się tym, co mówią inni - jeśli mówiąc ranią - nie wiedzą co robią.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:52 pm ]

Wiecie co, dziś mam dość wszystkiego i samej siebie, mam ochotę się zalać . Znów.

To tylko zły dzień - on minie - postaraj się pomyśleć o czymś dobrym - jeśli nie teraz to przed snem - sen Cię uspokoi - i z nowymi siłami rozpoczniesz dzień - łatwiej jest jak rozpoczyna się dzień z dobrym nastawieniem i na przekór wszystkiemu to nastawienie stara się człowiek utrzymać - ja przynajmniej tak mam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tornado dziękuję Ci bo dziś mi naprawde dopiekli zrobiło mi się przykro i oczywiscie jak to ja w nerwach posłałam pare takich i owakich bo nie mogłam znieść gnębienia mnie bez powodu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że tak wcinam się w dyskusję, ale nie wiem już co mam robić.

Tak przy okazji jestem nowy na forum i chciałem wszystkich pozdrowić. Ale do rzeczy.

Od dwóch lat chodzę na terapię. Ostatnio uczestniczę w terapii grupowej. Nie mam zdiagnozowanej żadnej choroby, bo nie byłem u psychiatry, ale sam diagnozuję u siebie każdą. Mam chyba wszystkie rodzaje nerwicy, do tego dochodzi jakaś depresja (stawiam na sezonową), a ostatnio moje życie to po prostu katorga. Nie wiem od czego zacząć. Ostatnio wracając do domu miałem spotkanie z psem. Wstrętny mały włochaty jamnik ugryzł mnie w nogę, a w zasadzie w spodnie. Przedziurawił je na wylot, ale na nodze nie mam nawet śladu po ugryzieniu. Od razu poszedłem do właściciela i poprosiłem o książeczkę szczepień psa (o spodniach nawet nie wspomniałem, byłem zbyt przestraszony widmem wścieklizny). Gość przyniósł mi ją i pokazał. Nie wiem co prawda jak wygląda naklejka szczepienia na wściekliznę, ale było tam kilka różnych szczepień, więc zakładam, że i to było zrobione. Nie sprawdziłem niestety, czy to na pewno książeczka owego psa, czy może drugiego, którego ma mój sąsiad. Data szczepienia to grudzień 2006, czyli jeszcze było ważne. Po przyjściu do domu umyłem nogę pięć razy wodą z mydłem i dokładnie przeszukałem kończynę, ale nie znalazłem choćby zadrapania. Mimo to wciąż boję się, że jestem chory na wściekliznę. Szukam wspomnianego psa idąc po ulicy, czy jeszcze żyje, bo czytałem, że zarażać może dopiero 10 dni przed śmiercią. Niefortunnie, pies jest chyba domowy, bo nie mogę go zlokalizować na podwórzu. Od razu mam mnóstwo scenariuszy. Że pies zmarł, a właściciel nie chce mi o tym powiedzieć, bo się boi konsekwencji i takie tam. Do tego dochodzi reszta moich hipochondrii. Tydzień temu zrobiłem sobie morfologię, którą zleciła mi lekarka, bo narzekałem na ból gardła i podejrzewała migdałki. Wyniki niby w normie, ale niektóre są dość blisko (jak na mój niewykształcony rozum) granicy. Jeden wskaźnik jest za wysoki: MCHC, ale to chyba nic poważnego, bo nie znalazłem informacji, które mówiły, że jest on odpowiedzialny za coś ważnego. Umieram na myśl o ziarnicy i chłoniaku. To tak gwoli wyjaśnienia. Boję się też czerniaka, więc ostatnio rozdrapałem sobie strupki przy paznokciu, bo myślałem, że to początek nowotworu. Bolą mnie stawy. Mam uczucie "ciężkiej głowy", która ma tendencje do opadania. Cały czas jest mi gorąco w twarz, mam też zimne nogi i ręce. Drżę na myśl o sepsie, mimo, że zdaję sobie sprawę, że to wszystko wina mediów rozdmuchujących każdy przypadek. Nie mogę zasnąć. Moja ulubiona pora dnia to wschód słońca, ale nie ma rady, żeby na niego wstał, więc zwykle ze wschodem zasypiam. Dzisiaj nie zasnąłem w ogóle bo musiałem wcześnie wstać na zajęcia. To wszytko razem powoduje, że jestem załamany. Życie mnie dobija. Nic mi się nie udaje, nie mogę zrobić niczego, co sobie założę. Posprzątam dziś pokój! Okej! I siedzę do rana przy komputerze. Pouczę się! I czytam książkę. Boję się napadów paniki, które to lęki ciągną się ładnych parę lat. Jutro mam kolejną wizytę na terapii, ale odkąd przestałem chodzić na indywidualną nie mogę dojść do głosu i nie mówię na niej o swoich problemach. Wybaczcie, że się wam tutaj żalę, ale jestem kompletnie załamany... Jak mawiał Woody Allen: "Mam ochotę popełnić samobójstwo, ale to nic nie da – mam zbyt wiele problemów." No może to przesada - o samobójstwie nie myślę i nie mam zamiaru, ale problemy.. ech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Makanti Wyjdzie z tego nie martw się ;) we wczesnym stadium choroby są ogromne szanse na całkowite wyzdrowienie i tej mysli się trzymajcie ;)

 

Polinko sprobuj narazie tak ja Ci radzą moze to pomoze szpital zostaw na poźniej bo wierze ze wyjdziesz z tego i bez pobytu w szpitalu.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pyzia1 napisał:

mam dość wszystkiego i samej siebie, mam ochotę się zalać . Znów.

 

 

to chyba nie najlepsze rozwiązanie. Dużo doświadczyłam w tym temacie i odradzam sie w to ładować. Urzadzisz swoim bliskim piekiełko, a sama zniszczysz sobie zdrowie.

Potwierdzam... to szybko wciąga - takie odstresowywanie się... koszmarnie szybko. Jak nie wyczujesz odpowiedniego momentu żeby powiedzieć STOP to przepadniesz. Nie warto ryzykować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mija drugi tydzień od rozstania. Radze sobie dobrze, ale coraz bardziej mnie martwi mój Ex. Tak ciężko mi się odcinać, ale wiem, że to jedyny sposób na pomoc jemu w ułożeniu sobie życia beze mnie. Ciągle nie dotarło do niego, że nie będziemy już razem. Często zastanawiam się, jak sobie radzi, jak się czuje, ale na te pytania mogę sobie sama odpowiedzieć - wiem, że jest mu ciężko. Przykro mi, że tak pomiędzy nami wyszło, że się nam nie udało i ta jego ciągła walka o mnie mnie dołuje. Co jeszcze mogę zrobić?

Praca mnie męczy. Za dużo obowiązków na mnie nakładają. A ja uświadomiłam sobie, że pomimo iż kocham moją pracę nie chcę się jej całkowicie poświęcić. Uznałam, że w życiu są ważniejsze sprawy. Ciężko się mi jednak wyplątać z tego wiru spraw zawodowych, które tak zawładnęły moim życiem. Jednak pewne postępy już zrobiłam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mija drugi tydzień od rozstania. Radze sobie dobrze, ale coraz bardziej mnie martwi mój Ex. Tak ciężko mi się odcinać, ale wiem, że to jedyny sposób na pomoc jemu w ułożeniu sobie życia beze mnie. Ciągle nie dotarło do niego, że nie będziemy już razem. Często zastanawiam się, jak sobie radzi, jak się czuje, ale na te pytania mogę sobie sama odpowiedzieć - wiem, że jest mu ciężko. Przykro mi, że tak pomiędzy nami wyszło, że się nam nie udało i ta jego ciągła walka o mnie mnie dołuje. Co jeszcze mogę zrobić?

wspołczuje ze tak sie jednak ułozyło chociaz jak uwolniło Cie to, to chyba dobrze... Coż mogę powiedziec staraj się zyć i pamiętac że praca to fakt nie wszystko trzymaj się Bethuś Twoje zdrowie i samopoczucie dobre samopoczucie jest wazne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Co myślicie o samotnym spędzaniu Sylwestra? Bo własnie taki mnie czeka... zresztą jak co roku. Jak sobie pomyśle o tym że znów bede siedział sam to dosłownie płakać mi sie chce:( Zanjomi już mają plany, a ja nie chce sie wpraszać do nich na siłe. Trudno, kupie sobie kilka browarów, poprawie wódą i jakoś czas zleci...

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×