Skocz do zawartości
Nerwica.com

obrażanie Boga w myślach przez nerwicę?


znerwicowana92

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem pewna, że szanujesz mękę Chrystusa, ale nie jesteś maszyną, nie musi być tak, że za każdym razem, jak o tym pomyślisz, włączy Ci się współczucie - jako żywe uczucie. Ta męka, to jest pewien fakt dla Ciebie abstrakcyjny (nie byłaś przy tym), który staje się żywszy, jak obejrzysz na przykład o tym film czy się wczujesz, skupisz, ale to nie jest automatyczne - że zawsze musisz to czuć na zawołanie. Ważne, żeby to szanować - a to jest postawa. Z pewnością z Twoją wrażliwością jest wszystko ok.

Mamy w swojej psychice różne przekorne, paradoksalne mechanizmy. Kiedyś często dostawałam śmiechawki z mamą w kościele - chciałyśmy być poważne - no i nie wychodziło. Może za bardzo chciałyśmy, a nakręcałyśmy się nawzajem do chichrania.

Nie jesteś automatem - nie wszystkie Twoje reakcje, uczucia, muszą być stosowne. Ważne, żeby ogólnie zachowywać godną postawę i wrażliwość - ale w każdej sekundzie życia się nie da. Nie można mieć aż takiej samokontroli.

Sama zresztą piszesz, że to Ci się nasila pod wpływem lęku - tak działa nerwica. Również tak, że zdanie innych nie jest Cię w stanie do końca uspokoić. Uspokajasz się na chwilę i znowu masz wątpliwości. W którymś momencie musisz sobie powiedzieć dość, przestać ze sobą dyskutować, zakończyć roztrząsanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli oprócz nerwicy wszystko ze mną w porządku? Wygląda na to, że cały czas muszę się czymś nakręcać. A to bólem żołądka, a to nudnościami, a to stanem podgorączkowym-w efekcie czułam te dolegliwości. Nakręcałam się, że dostanę ataku paniki-dostawałam go. Rok temu nakręcałam się, że nie zdam matury, a 3miesiące temu, że nie zdam egzaminów. Gdy już się uspokoiłam, nadeszły te myśli. Spróbuję się czymś zająć, by się nie nakręcać. Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Życzę zdrowia i spokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, miałam dokładnie to samo, od dawna mam juz z tym spokój. Najgorsze jest to, ze czlowiek juz sam wierzy, ze rzeczywiście tak mysli, ze nienawidzi Boga itp.Ja przyjęlam taką taktykę: to nie są moje mysli, wiem ze tak nie jest i nie walczyłam z nimi na siłe (wtedy tm bardziej przyjdą) tylko je lekcewazyłam, czyli byłam spokojna jak przychodzily, bo przeciez to TYLKO nerwica, nie zajmowałam sie nimi, nie analizowałam, strałam sie przeczekac i sobie odchodziły, w koncu znudziło je to, ze sie nimi nie interesuje i nie przychodzą wcale. Ale wierz mi ze miałam koszmar z tym i nie wiedziałam jak sie spowiadac z tego, i wogole jak powedziec na spowiedzi ze niby w miare porządna osoba a tu takie najgorsze bluźnierstwa. Na szczęscie moj ksiądz od razu sie zorientował ze to nerwica, co bardzo juz mi pomogło. NAwet zastanwaiałam sie czy nie jestem opętana albo cos. Miałam przez lata problem, a teraz w ogóle o tym nie mysle. Zastanów sie: boisz sie tych mysli, dlatego przychodzą w postaci bardzo natrętnej, a to z kolei dlatego ze prawda jest przeciwna, znaczy ze kochasz Boga no bo inaczej przeceiz byłoby Ci obojętne ze Go obrazasz, proste. I staraj sie nie skupiac na nich uwagi, niebój sie tego ze jest tak jak w tych myslach, nie musisz sobie co chwile powtarzac ze to nieprawda. Wbij to w swiadomosc: kocham Boga, bez względu na to jakie mysli chore mi do głowy przychodzą. Iniech sobie przychodzą ile chcą, zlekcewaz je, to sobie pojdą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Babilon-jak długo miałaś ten problem? Myśli przeszły Ci przez samo lekceważenie? I jak szybko minęło Ci to po zmianie nastawienia? Bo ja już nie mam siły. Niby wiem, że to nie moje myśli, ale też boję się i zastanawiam ''A może ja tak naprawdę myślę albo zacznę myśleć?''. Cały czas czuję napięcie, stres, strach. Nie umiem zająć myśli niczym innym. Nawet jeżeli mi się to uda, to i tak cały czas czuję niepokój, bo wiem że myśl może nadejść w każdej chwili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, Podstawową obserwacją przy nerwicy jest ich bezzasadność. Jednak kiedy tą myśl się sukcesywnie ignoruje, a nawet wprost powie że "nie będę się wami zajmować" lęk osiągnie apogeum i zacznie powoli ustępować.

Żeby to można było jakoś odnosić do Boga to musiałaby być jakaś twoja postawa z całą świadomością i przy pełnej wolności. Ale wtedy nie miałabyś skrupułów.

Dobrze jakbyś znalazła jakiegoś księdza (najlepiej z jakim przygotowaniem terapeutycznym), który by cię przekonał że możesz z tym walczyć jako z "czystymi" natręctwami. Bóg naprawdę potrafi zrozumieć że to są natręctwa. Możesz spokojnie odrzucić myśli czy "trochę" ich nie chciałaś.

Możesz znaleźć odpowiedzi na wiele podobnych pytań na portalu http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/ cytując z niej

"Myśli niechciane, natrętne, przywiązania i nałogi, zachowania wynikające z zaburzeń psychicznych, zachowania kompulsywne itp..., nigdy nie są grzechami ciężkimi. Myśli natrętne zwykle są manifestacją ukrytych napięć psychicznych"

Tylko nie wpadnij w przymus sprawdzania czegoś tam i szukania odpowiedzi.

 

Te myśli mogą przejść, albo przestać być takie dokuczliwe jak przestaniesz się nimi przejmować. Takie poradzenie sobie z nimi może cię nawet trochę podbudować. Ale bywa różnie z natręctwami. Może po prostu zmienić się ich obiekt.

Spotkania co 5 miesięcy to bardzo rzadko. Nie masz możliwości znalezienia terapii gdzieś indziej? Znajdujesz się może niedaleko Warszawy?

Nie bój się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To proste... to jest Twój schemat - przypatrz sie:

Myśl -> wiara w nią –> identyfikacja z nią –> emocja –> uruchomienie motoryki -> zachowanie

Według Twojej wiary myślami można obrazić Boga. Wiara w to przekonanie (że obrażasz Go myślami) sprawia że czujesz się winny. Nie chcesz tych mysli i uciekasz od nich lub je wypierasz. To jednak nie prowadzi do niczego dobrego.

Moja propozycja to popracuj nad zmiana przekonania.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na serio myslisz ze Bog ktory stworzyl cos tak pieknego jak wszechswiat - obrazi sie na Twoje mysli ???

poza tym podejrzewam ze i w tobie jak echo rozbrzmiewa taka fajna modlitwa z dziecinstwa wryta w psychike

 

Spowiadam sie Bogu..... ze bardzo zgrzeszyłem myśla.....

a poźniej jest juz hardcore

moja wina, moja wina, moja baaardzo wielka wina...

i bicie sie w piersi

czyz nie?????

 

Czy na prawde Bog ktory kocha ma radoche z tego ze sie Go boimy ????

 

ksiazka ''fałszywe obrazy Boga'' swietnie to opisuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi-już w całym swoim życiu miałam natręctwa. Najpierw bałam się burzy(obsesyjnie obserwowałam chmury), później dolegliwości fizycznych, teraz myśli przeciwko Bogu. A miałam jeszcze sporo mniejszych natrętnych myśli, więc mam nadzieję, że jeżeli się z nimi nie uporam, to chociaż zmienią swój obiekt zainteresowanie. Jeżeli chodzi o terapię, to nie wiem czy da się chodzić do innych poradni. Wcześniej byłam już w 2 innych, które do najfajniejszych nie należą. Mieszkam w Łodzi.

Viii-W jaki sposób mam zmienić swoje przekonanie? Nie zrozumiałam dokładnie.

sadi31-Jeżeli te myśli wynikałyby na 100% z mojej głowy, to w przypadku śmierci zostałabym potępiona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, wiesz to nie jest tak, że nie nawidzisz Boga. Twoje natrętne myśli tak się skumulowały, że zasłoniły to co naprawdę myślisz. Poza tym nerwica polega na tym, że pojawiają się myśli całkowicie przeciwne do tego co myślimy na codzień.

 

Wiesz powinnaś tym myślom dać przejść. Zrób sobie taką chwile wyciszenia :). Połóż się na łóżku i staraj się dać przejść wszelkim myślom. Nie odpędzaj ich i nie wzywaj ich. Po prostu czekaj cierpliwie aż sobie przejdą. Wsłuchaj się w cisze, albo szum wiatru. Kiedy umysł jest już czysty przychodzi takie miłe uczucie trochę jakbyś się przebudziła. Ja czasem jak przez dłuższy czas się wyciszałem odkrywwałem (dostawałem taki jakby przebłysk XD) odkrywałem co jest przyczyną moich natręctw i co powoduje ten chaos w głowie.

 

Dlatego połóż się na uszku, daj przejść wszelkim myślom. Nie odrzucaj ich, nie odpędzaj ich, nie wzywaj ich. To chwile potrwa ale jak będziesz tak je ignorować to w końcu odejdą no i umysł będzie wolny :D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rikuhod-boję się, że jeżeli dam przejść tym myślom to tak jakbym je akceptowała. Będę sobie wmawiać, że to moje myśli i będzie jeszcze gorzej. Poza tym nie wiem czy dam radę się wyciszyć. Co do tego uczucia ''nienawiści'' to raczej jest tak jak mówisz. Dzisiaj się na tym złapałam, że poczułam większe uczucie sympatii do czegoś, za czym nie przepadałam, a do tego, co lubiłam poczułam jakieś nieprzyjemne uczucie. Nie dotyczy to wiary, ale i tak jestem zaskoczona moją reakcją i trochę przestraszona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, Ale chyba już wiesz jak ocenić te myśli. Czy można mieć 100% pewności i dobrowolności i mieć wątpliwości? Właśnie masz dać przejść tym myślom. W przeciwnym wypadku mogą cię zalać i rzeczywiście będziesz miała dość, to będzie rodzić ukrytą złość której nie możesz wypowiedzieć (ani nawet pomyśleć) i tworzy się błędne koło.

Jeżeli te myśli wynikałyby na 100% z mojej głowy, to w przypadku śmierci zostałabym potępiona.
Skąd wiesz? Czytałaś słowa (słowa a nie myśli) proroków do Boga w Starym Testamencie? Przecież sama doskonale wiesz że nie ma u ciebie takiej postawy że chcesz obrażać Boga i specjalnie będziesz to teraz robić w myślach bo masz na to ochotę. A nawet wtedy nie wiemy co się stanie z człowiekiem po śmierci (chyba że jest kanonizowany).

Liczy się postawa, intencja. Wiem że tłumaczenia ci aż tak bardzo nie pomogą, ale nie chciałbym żebyś odchodziła w stronę własnego rygoryzmu i nie zaczęła go traktować jako "trochę obiektywny", bo natręctwa myślowe potrafią się przerodzić w kompulsje (czynności przymusowe).

Jeśli nie masz możliwości terapii to znajdź jakiegoś księdza (polecam zakonników) i z nim o tym porozmawiaj. Już pomijając to że nie są duszpasterze z przygotowaniem terapeutycznym, to nawet zwykła rozmowa może cię uspokoić. Ewentualnie jeśli masz jakiegoś stałego spowiednika (a nawet jak nie masz) to też możesz to wszystko poruszyć na spowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rikuhod-boję się, że jeżeli dam przejść tym myślom to tak jakbym je akceptowała.

 

To są dwie różne rzeczy.

Akceptacja czegoś to postawa. Fakt pojawienia się myśli nie znaczy, że ją akceptujesz. Samo pojawienie się jakiejś myśli nie jest dobre ani złe. Tak jak patrzenie na coś nie jest dobre ani złe - masz wzrok i widzisz różne rzeczy, nie możesz zawsze przewidzieć tego, co zobaczysz i z góry zamknąć oczu. Poza tym nie miałoby to sensu.

Próby powstrzymania tych myśli będą tylko zaostrzać nerwicę. Nie można kontrolować swoich myśli, możesz dobrowolnie o czymś myśleć, rozmyślać, skupić się nad czymś. Ale to nie znaczy, że nad wszystkimi myślami możesz mieć kontrolę. Myśli płyną bez ustanku, cały czas, w każdej sekundzie coś myślisz i nie kontrolujesz tego procesu. To jak oddychanie.

Myśli natrętne są wywołane lękiem przed nimi i pojawiają się w sposób mechaniczny. Żeby się wyleczyć, trzeba się pozbyć lęku przed nimi, który je powoduje. Próby Powstrzymywania myśli działają na odwrót- zwiększają lęk przed nimi i jest tych myśli więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy normalne jest wrażenie, że ''może ja chciałam tak pomyśleć? może ja tak naprawdę pomyślałam? może miałam nad tym kontrolę?''.

Poza tym mam jeszcze jeden problem. Wczoraj byłam u spowiedzi, powiedziałam księdzu o tych myślach, odpowiedział mi, że jeżeli te myśli nie wynikały z mojej woli, to nie mam grzechu. Musiałam też wyspowiadać się z masturbacji(już wiem, że więcej tego nie powtórzę) i z fantazji erotycznych. Najgorsze jest to, że już wczoraj wieczorem czułam ochotę na seks lub przynajmniej fantazje(zwykłe fantazje usuwają moją potrzebę seksualną). Próbowałam się zająć czymś innym, ale nagle miałam fantazję erotyczną z krzyżem. Byłam tym przerażona, bo to nie były moje myśli. Najgorsze jest to, że gdy próbowałam to odsunąć nie za bardzo mi to wychodziło i nadeszła mi myśl: ''A może ja tego chciałam? Tak, chciałam tego'' chociaż wiedziałam, że tego nie chciałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy normalne jest wrażenie, że ''może ja chciałam tak pomyśleć? może ja tak naprawdę pomyślałam? może miałam nad tym kontrolę?''.

 

"Normalne" w nerwicy natręctw.

 

Cały czas piszesz w tym wątku, że nie chcesz tych myśli i to z powodu nich cierpisz. To wszystko mówi dobitnie, że to nie jest Twoja postawa. Stwierdzasz to pisząc to wszystko. To nie ma znaczenia, jakie miałaś wrażenia i myśli. Tamto wszystko jest przelotne, chwiejne.

 

Chyba musisz poluzować z wymaganiami względem siebie. Wiara to nie jest koncentracja na tym, żeby uniknąć grzechu. Musisz zacząć myśleć o rzeczach pozytywnych, do których dążysz, a nie o tych, których masz unikać. To drugie nie jest rozwijające. Nie pozbędziesz się ochoty na seks. Nie jesteś aniołem tylko człowiekiem i pewnie nieraz jeszcze zgrzeszysz, ale to nie znaczy, że jesteś dla Boga kimś gorszym. Każdy w jakiś sposób grzeszy, dopóki żyje.

 

-- 15 kwi 2013, 12:19 --

 

"Grzech nie jest wart tego, żeby się na nim koncentrować"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A te okropne fantazje z krzyżem? To też przez nerwicę?

Co do ochoty na seks-wiem, że się jej nie pozbędę, ale boję się, że nie dam rady nie fantazjować, więc jak mam się spowiadać i przystępować do komunii? I znowu się tym stresuję, że zacznę mieć fantazję. Poza tym naczytałam się, że przez masturbację i seks poza i przedmałżeński można idzie się do piekła(jeżeli nie zdąży się tego żałować przed śmiercią). Nie wiem jak mam przerwać to błędne koło. Z dolegliwościami fizycznymi i atakami paniki było łatwiej. W końcu nauczyłam się je ignorować, myśli? Nie wiem, czy mi się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fantazje erotyczne nie muszą być grzechem. To jest rzecz, która jest potrzebna do zdrowego funkcjonowania - masz się przecież w kimś zakochać, wyjść za mąż i uprawiać seks. Więc potrzebujesz też tej cząstki siebie. Chodzi o to, żeby być w tym w zgodzie z sobą - żeby Twoje fantazje erotyczne się nie oddzieliły od serca. Mają wspierać Twoją zdolność do miłości, a nie jej przeszkadzać.

Myślę, że robisz sobie za duży zamordyzm i przez to jesteś niestabilna. Z granicami jest tak, jak z prowadzeniem samochodu - nie można jeździć od krawężnika do krawężnika, bo stwarza się zagrożenie. Trzeba jechać środkiem.

Do piekła, wydaje mi się, nie trafia się za żaden grzech, tylko za miłość do swoich grzechów, gdy staje się ona silniejsza niż miłość do Boga i z tego powodu Go wyrzucasz ze swojego życia.

 

-- 15 kwi 2013, 13:15 --

 

W dodatku musisz trwać w tej postawie do końca życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fantazje erotyczne podobno są grzechem. To znaczy kościół katolicki tak mówi, a w Biblii nie jest napisane, że są, bo w ogóle nie ma nic o fantazjach(są grzechem gdy przynajmniej jedna osoba jest w związku małżeńskim). A fantazje z krzyżem już tym bardziej. Chociaż z drugiej strony one nie były moje(mam taką nadzieję).

Co do piekła to przed chwilą czytałam, że to sam człowiek podejmuje decyzję, czy chce zostać potępiony(odrzucając Boga) czy chce zostać zbawionym(przyjmując miłość Boga). Wychodzi na to, że ostateczną decyzję podejmuje się w momencie śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mi się tak wydaje, że ostateczną decyzję się podejmuje w momencie śmierci. Chodzi o to, żeby nie być zatwardziałym wobec Boga, bo wtedy nawet w momencie śmierci można go odrzucić.

Co do fantazji - a w którym miejscu Kk tak mówi? Spróbuj porozmawiać o tym z jakimś księdzem, może Cię to uspokoi. Kiedyś przerabiałam takie rozmowy i pomogły, choć się ich bałam. Najlepiej znaleźć jakiegoś, który będzie mądry i będzie trafiał do Twojej wrażliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że ja boję się, że za życia odrzucę Boga, że za mało Go kocham. Nerwica nieźle pomieszała mi w głowie.

O fantazjach erotycznych czytałam na wielu stronach internetowych. Tam wszyscy księża i zakonnicy pisali, że fantazje erotyczne są grzechem, jeżeli się je podtrzymuje i tworzy do nich dalsze obrazy. Jeżeli fantazje i myśli o seksie same przyjdą do głowy i zaraz się je odrzuci, to już nie grzech.

Co więcej nie wiem, czy liczy się całkowicie moja spowiedź, bo powiedziałam tylko ''Miałam fantazje erotyczne''. Zapytałam, czy mam opowiedzieć jakie, ale ksiądz odpowiedział krótko ''nie''. Tylko, że były to też świadome fantazje z żonatymi(raczej ze znanymi), homoseksualne(jestem heteroseksualna, ale zdarzyły mi się takie), oralne. Więc nie wiem czy spowiedź się liczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że fantazje erotyczne to sprawa, którą ciężko ująć w regułki, bo dotyczy czegoś wewnętrznego, subiektywnego i nikt nie prześwietli Twojej wrażliwości. Każdy wie w swoim sumieniu, kiedy robi coś nie tak - z tym że w nerwicy może to być rozchwiane. Ale nadal masz w sobie oprócz nerwicy zdrową cząstkę, zdrowe sumienie, które potrafi Ci powiedzieć, kiedy robisz źle, a kiedy nie.

 

Tylko, że ja boję się, że za życia odrzucę Boga, że za mało Go kocham.

 

Kolejny lęk. Można tak bez końca. Każde wyjaśnienie wzbudzi w Tobie kolejne wątpliwości. Jest w Tobie tendencja, żeby sobie zupełnie nie ufać.

 

Co do spowiedzi - ksiądz powiedział nie - to znaczy nie. Wziął odpowiedzialność za to. To jego kompetencje, nie Twoje. Grzech to grzech, szczegóły nie są ważne. Miejmy litość nad księżmi - po co mają tego słuchać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sadi31-Zdaję sobie sprawę, że ludzie często spostrzegają Boga w sposób demoniczny i nieprawdziwy, a w rzeczywistości jest pełen miłosierdzia. Tylko, że z drugiej strony istnieje też piekło.

refren-Też tak myślę, że raczej nie muszę dokładnie przedstawiać swoich fantazji jeżeli ksiądz nie chciał ich słyszeć. Ja byłam gotowa je opowiedzieć. A z tym brakiem zaufania do siebie to prawda. Mam różne wątpliwości-czy na pewno dobrze zrozumiałam? czy na pewno dobrze przekazałam informacje? czy na pewno dobrze to zrobiłam? ja właściwie to lubię, czy nie lubię? czy ja na pewno myślę w ten sposób? czy ja mam takie poglądy? I wiele innych wątpliwości. Nawet dzisiaj doszłam do wniosku, że już nie mam własnego zdania na żaden temat. Tylko ciekawe dlaczego miesiąc temu jeszcze miałam. Może nerwica przerzuciła się na moje myśli i uczucia, bo jeszcze niedawno wiedziałam co lubię, a czego nie, co chcę a czego nie chcę. Teraz wszystko wydaje mi się obojętne i jednakowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×