Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Dziewczyny : ja myślę ,że to dobrze ,ze terapia budzi w Was tyle emocji. Wtedy jest szansa na jakieś zmiany, przepracowanie problemów itd. Dlatego powinnyście ją kontynuować. Nawet Wam zazdroszczę bo u mnie niewiele się działo, może dlatego raczej marne efekty przyniosła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiolu, a moze bardziej odpowiednia bylaby dla Ciebie terapia indywidualna? Tez mi sie wydaje, ze nie trafilas na odpowiedniego dla siebie terapeute.

 

Ode mnie wlasnie wyszla uczennica. Jestem w podlym nastroju psychicznym, ale potrafie sie przywrocic do pionu, byc pogodna, wesola... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, no dajcie spokój z tym rzucaniem terapii!!!

Napewno teraz jest taki ciężki okres czasu. W nawiązaniu nawet do końca roku.......coś się kończy, ale też coś nowego może się zacząć. Zawsze są zwątpienia. Ale to minie!

 

Asiu i tak zrobisz to, co będziesz uważała za słuszne. Pomysł z rzuceniem terapii chyba nie należy do najlepszych. Albo jesteś już tak silna,że jesteś w stanie poradzić sobie z rozłąką na zawsze, albo próbujesz sobie coś udowodnić poprzez złość, albo poprostu powielasz dlaje tensam schemat-opuszczasz zanim sama zostanesz opuszczona.

Myślę,że jutro powinnaś z terapeutką o tym porozmawiać. Nawet o tych emocjach, które ona w Tobie wyzwala, czyli o tym,że te emocje do niej są tak silne,że sobie nie radzisz.Ja uważam,że jest odwrotnie,że radzisz sobie. Chcesz to rzucić w cholerę bo , albo znasz juz ten schemat, albo terapeutka zaczyna nie pasować do Twojego nowego mechanizmu. I nie wiesz zbytnio co z tym zrobić.

Albo pojawiły się u Ciebie jakieś nowe przemyślenia, wstydzisz się o nich rozmawiać z terapeutką i wolisz odejść. I to wszystko dzieje się nieświadomie.

Asiu ...to są tylko moje domysly, które sobie snuję. Wcale tak nie musi być.

Rachel też uciekała. Pamiętasz? Ale wytrwała, nawet jeśli wydawało się jej,ze robi to wbrew sobie.

Ty nie jesteś Rachel.Jesteś Asią. Asią, która zastanowi się ile plusów do tej pory dała jej terapia.

Nie wierzę,żeby tych plusów było mniej niż minusów. Nawet myślę,że te minusy nie są minusami, mogą być tylko przez Ciebie Asiu postrzegane negatywnie. A tak naprawdę są plusami.

Asiu porozmawiaj na sesji o tej rozłące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się jakaś przyczopowana. Niby w normalnej sytuacji bym pewnie teraz dostawała świra, a ja siedzę spokojnie. Dziwnie mi jest... ;/ Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Mam wrażenie, że dobrze robię, nie działając impulsywnie, nie poddając się temu, co czuję i nie wykonując bezmyślnych ruchów. Siedzę i czuję się otępiała. Nawet nic nie czuję poza otępieniem. I czuję jakieś dziwne napięcie... Nie jest mi smutno, nie jestem zła, nie czuję, że wszystko nie ma sensu, nie mam potrzeby nic sobie robić. Czuję po prostu otępienie.

 

Ehhhhhh... Jak się tym nie truć?

 

Przestaję siebie rozumieć... Ja p**ole... karmię się uczuciami, które sprawiają mi ból!!!!!! AAAAA ;/;/;/

 

[Dodane po edycji:]

 

Jestem wściekła, zła, jakbym miała worek do boksowania, to bym go chyba rozwaliła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, zadziwia mnie Twoja doglebnosc w dociekaniu przyczyn danej sytuacji, Twoj spokoj i upor. Mi jest teraz bardzo potrzebna umiejetnosc trzezwego myslenia, a nie kierowania sie jedynie emocjami. Bez watpienia terapia dala mi do tej pory bardzo duzo. Sek w tym, ze uwiklalam sie w uczucie do terapeutki, bardzo silne. I jestem wsciekla, bo nie moge przy tej okazji powtarzac starego schematu jak to w przeszlosci bylo w przypadku innych bliskich mi osob (przede wszystkim w zwiazkach) – czyli odchodzenia i czekania az ktos za mna pobiegnie, bedzie przekonywac I zapewniac, ze jestem calym jego swiatem I blagac, zebym wrocila, zadania zeby ten ktos byl na kazde moje zawolanie, teraz, zaraz, gdy tylko go potrzebuje, bym byla calym zyciem dla tego kogos, najwazniejsza. By ten ktos byl skupiony tylko na uczuciu do mnie. Bo ja tak wlasnie robie, gdy kocham – nic innego sie nie liczy. W przypadku relacji z terapeutka tak nie jest i byc nigdy nie moze. Dlatego nie moge juz zniesc tej sytuacji, miotam sie jak ryba, chce sie z tego wyplatac, bo kosztuje mnie to zbyt wiele skrajnych emocji, z ktorymi sobie w ogole juz nie radze. I chce zrezygnowac z terapii, by choc cierpiac doznac jednak w koncu spokoju I ulgi, ukolysac zszargane nerwy. Bo nie mmam sily!!!! Mam dosyc tej sytuacji.

 

[Dodane po edycji:]

 

Agnieszko, chyba jednak nie czujesz otepienia, czujesz jakies intensywne emocje... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, więc dlatego moze to być dla Ciebie nowe doświadczenie, w którym powinnaś wytrwać. Zdajesz sobie sprawę,że ona biegnąć za Tobą nie będzie, co nie oznacza ,że Jej na Tobie nie zależy.Każdy lubi , gdy druga osoba zabiega.

A co byś zrobiła, gdyby Ona odegrała przed Tobą scenę jak z melodramatu, kładąc się przed Tobą krzyżem, błagając ze łzami w oczach o to,żebyś została? jak byś zareagowała? Czy napewno byłabyś zadowolona? Wydaje mi się,że nie.

Asiu.....mi sie wydaje,że swoje relacje z innymi będziesz budowała w przyszłosci w oparciu o ten właśnie związek z terapeutką.Dlatego powinnaś zostać. Bo on dojrzewa, a Ty chcesz uciec. I dlatego powinnaś zostać, poprzyglądać się jak to wszystko będzie dalej się rozwijało. Myślisz,ze nie wiem jakie to dla Ciebie może być trudne? Ale właśnie na tym polega terapia. Pokazuje nasze słabości, z którymi sobie nie dajemy rady. Ty je widzisz, a chcesz przerwać.

Myslisz,że ja co poniedziałek idę z uśmiechem na buzi na sesję? Biegnę jak na skrzydłach? Lecę jak odrzutowiec ciesząc się jak dziecko,że ją zobaczę?Że będe wywalać na stół swoje sprawy , z którymi sobie nie radzę? Najchętniej bym nie chodziła, ale perspektywa wyzdrowienia się dla mnie liczy najbardziej. I też mam chwile zwątpienia, ostatnio coraz bardziej. Nawet Wam o tym tu nie piszę.

Monika...która namawia wszystkich,żeby chodzili, walczyli o siebie............

Asiu nie przerywaj tego procesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ktoś chodzi na terapię behawioralno-poznawczą? Ja właśnie dostałam skierowanie na taką terapię. Już nie zamierzam świrować, pytam poważnie o tą terapię czy ktoś coś wie, ma jakieś doświadczenia z tą terapią etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, masz bardzo duzo racji. Rany, juz nic calkiem nie wiem. :( Czuje, ze jutrzejsza sesja bedzie decydujaca – albo woz, albo przewoz. To prawda, nie jestem pewna czy bylabym tak do konca zadowolona. :( I sama nie wiem jakbym reaagowala. Nic juz nie wiem. Bo ta relacja jest bardzo specyficzna, inna niz poprzednie. Rowniez w zadnej poprzedniej relacji nie wytrwalam tak dlugo bez odchodzenia biorac pod uwage rozlake, rozne przejawy opuszczenia, odtracenia, natlok uczuc, rozne zajscia. … A moze dlatego, ze wiedzialam, ze to bylby koniec, bo terapeutka by za mna nie pobiegla, nie prosila, zebm wrocila, i tak naprawde nie chcialam odchodzic tylko poczuc, ze jej na mnie zalezy... Mam straszny metlik w glowie i w ogole juz nie wiem co teraz czuje. I autentycznie nie wiem co mam robic. Wiem, co mi powie terapeutka - ze to moja decyzja. Nie bedzie mnie zatrzymywac ani namawiac na zostanie.

Ty Moniko inaczej budujesz relacje ze swoja terapeutka, na innej zasadzie, jesli wiesz o co mi chodzi. Ale wiem, ze tez nie jest Ci lekko. Martwi mnie, ze piszesz, ze masz coraz wiecej momentow zwatpienia, ale sie tym nie dzielisz, trzymasz to w sobie... Co sie dzieje? No wlasnie, wszystkich motywujesz, a co sie dzieeje u Ciebie..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, możliwe, że rację mają wszyscy, którzy namawiają Cię, żebyś została. Pewnie ją mają. Mnie coś nie pasuje w tym, co piszesz o swojej relacji z terapeutką. Wydaje się, że jest dla Ciebie najważniejszą osobą, najbardziej dzielisz się przeżyciami z nią związanymi. Dla mnie zawsze ważniejsze od psychologa/psychiatry były osoby ze studiów, ze szkoły, ludzie, z którymi mogę sobie zbudować relację potencjalnie, mogę być z nimi w związku, mogę się przyjaźnić.

 

Rozumiem Cię doskonale, dlatego opisałam sytuację z tą kobietą, która mnie uczy, bo ona jest dla mnie bardzo ważna, od kiedy się pojawiła na horyzoncie, a wiem doskonale, że wszystko, co mnie ewentualnie będzie z nią łączyło to oficjalny kontakt na studiach i mnie to boli. Poza tym są te wszystkie granice - różnica pokoleń, relacja student - wykładowca itp. Ja na przykład nie wiem, co do niej czuję, czego od niej chcę, a nie wiem tego, bo wiem, że nie powinnam tak się na niej koncentrować. Lepiej jest się koncentrować na czymś, co może się ziścić.

 

Asiu, nie rań się dłużej. Między Tobą a psycholożką nie będzie przyjaźni. Taka jest zasada, to nawet nie jest wina tej pani. Przepraszam, że tak brutalnie Ci napisałam, ale moje (ale tylko moje, nie, żebym Cię do czegoś namawiała na siłę) zdanie jest takie, że ta kobieta powinna Ci zejść z pola widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Moje relacje z terapeutką są takie: Ona mnie trzyma na dystans w sensie zero spoufaleń osobistych, pamiętam jak jej pochwaliłam kolor paznokci, , lakier, dała odczuć,że to nie temat na sesję. Dzisiaj np. wyszłam od terapeutki, wiedząc,że to moje spotkanie ostatnie już przed świętami. Nie wiedziałam jak się zachować. Wstałam, zapłaciłam za sesję, powiedzialam "wesołych świąt", ona odparła"wesołych świąt pani Moniko". Mam mieszane odczucia bo nie wiem czy miałam robic to cieplej, ale z drugiej strony...to nie moja kolezanka, to nie moja przyjaciólka, to nie matka, siostra. To jest terapeutka, która odgrywa znaczącą rolę w procesie, który ma mnie doprowadzić do sytuacji, po której nie będę jej już potrzebowała. Zaakceptowałam taki układ między nami. I dobrze. Bo nie o dupie Marynie mamy rozmawiać tylko o konkretnych sytuacjach, w których omawiam moje trudnosci i emocje z tym związane.

Fakt,że ponad rok temu, na początku terapii bardzo chciałam kontaktu znią,nawet nie z jej osobą, chodziło mi tylko o to,żeby czuć,że już się leczę. Chodzilam na terapię 2 razy w tygodniu na początku. MOmet redukcji sesji do jednej w tygodniu wywołał u mnie oburzenie,że jak to? Raz w tygodniu,ze co ja zrobię,że nie dam rady. Jakoś się z tym pogodziłam, radziłam sobie. POtem jej urlop, o którym mnie uprzedzała. Nie było jej miesiąc. Też to przetrzymałam.......ten chwilowy brak pomocy z jej strony. A na dzień dzisiejszy myśle tylko o tym,jakby tu wykorzystac sesję maksymalnie. Normalnie licytuję w sobie moje problemy. Zastanawiam się, o których powiedzieć, o których nie ... w sensie tych dla mnie istotnych. Czyli wartościuję. Oczywiście ona o tym wie. Miewam z tego powodu dylematy. Bo sobie myślę,że może te dla mnie nieistotne są istotne? Mówie Tobie Asiu..........drobne kawałeczki ze mnie zostały. Nie czuję,zeby to był juz koniec terapii. Bo jestem tak rozpierdzielona,że odczuwam potrzebę dalszego układania tego tego.

Ja nawet zastanawiałam się co tu zrobić,że ...może zapisać się na grupową terapię,żeby szybciej dojść do ładu.Ale racjonalizacja moja, o ile to tak mogę nazwać wzięła górę......pomyślałam,że jednak nie....,że będę trwała. Ale i tu pojawia się myśl,że może ja się zmuszam?

Ostatnio odnoszę wrażenie,że tematy na sesji krążą wokół tego samego. Tylko ja i ja.Ja i moje problemy w relacjach w pracy. Oczywiscie nikt nie wie,że ja mam jakieś problemy. Chodzi raczej omoje emocje, które odczuwam gdy podejmuję taką i taką decyzję. Ciągle jej mówię o tym jak sięczuląm, jakiemyśli mi przychodzily do głowy, jakie odnosiłam wrażenie co myślałam,dlaczego itp. Ona wyłapywała to co jej sie nasuwało ........tłuaczyła, wnioskowała, przedstawiałajasno mechanizmy, nawet jeśli ja czułam,że takie mogą być. Tak, jakbym jakiegoś potwierdzenia potrzebowała,że tak właśnie jest. I onaciągle mówimi "Pani MOniko, pani dużo pracuje, pani już to robi......."

A ja sobie myślę i jej mówię,ze tak....tylko dlaczego nie czuję się dobrze sama ze sobą.

Ostatnio przerabiamy niby mój perfekcjonizm. Asiu, ja nawet po tych kilku sesjach o tym perfekcjonizmie nie wiem, czy to jest perfekcjonizm. Dzisiaj się dowiedziałam też,że to moze być identyczny mechanizm mojej matki. Więc już nawet nie mam sił,żeby się tym denerwować. Trudno. Tłumaczę to sobie tak,że dobrze,że od matki, a nie od sąsiada..........Tylko co zrobić,żeby z tym mechanizmem się dobrze czuć? Albo jak go zmienić w inny?

Mówię Ci.....ochujeję niedługo.

Ciągłe dylematy, ciągła niepewność, ciągła obserwacja siebie i odczucie,że jestem nieszczęśliwa.

 

NIe piszę tu o swoich dylematach......bo co mam pisać? Że dzisiaj jestem zła.......bo to i to spotkało mnie w pracy, przyszła nauczycielka, powiedziała to i tamto, ja jej odpowiedziałam to i to....a potem miałam takie i takie mysli?Czasem wolę przemilczeć. Wy wszyscy tu chcecie pomóc, z czego się bardzo cieszę.Ja to odbieram ostatnio tak,że znowu się pytam,radzę....bo sama nie umiem podjąć decyzji. A tu chodzi też o to,ze ją mam podjąć i nauczyc się życia z jej konsekwencjami, ktore wywołują różne emocje. Sama mam znaleść złoty środek.

Czasem sama wolę coś doradzić.Najgorzej i najtrudniej doradzać samemu sobie.

 

Asiutrochę się opisałam.

Przeczytałam,że masz teraz dylemat,mętlik w głowie. To chyba dobrze.Bo widzisz....nie jesteś pewna na 100% decyzji o porzuceniu terapii.

Musisz to przewartościować.

Mam pewność,że Ty nie tyle masz dość tych emocji co się ich poprostu obawiasz. I może to trzeba wałkować?

 

[Dodane po edycji:]

 

Vi., Krzysiunciu....poprostu jestem smutna,że tak długo trwa to wszystko. A ja już bym chciała być szczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wystarczy że usłyszę od ojca raz,że jestem głupia, tępa i nic nie robię i już w to wierzę - jestem głupia i tępa. i chooy.

:roll: poryczałam się i mam ochotę siebie zniszczyć..po co komuś taka tępa i głupia ku*wa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, jesteś cudowna! Nie myśl tak. Aczkolwiek wiem, że to trudne. Matka też mi wmawia, że jestem głupia, tępa, że się kurwię (mimo, iż od dawna mam jednego chłopaka) i wierzę jej w to. Basiu, jesteś bardzo inteligentna! Uwierz w to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×