Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

no i co teraz, skoro mamy to bingo? :bezradny:

Nic.............dowiadywać się wiecej o sobie, poprzez terapię. Przecież pracujemy nad sobą, myślimy,że nie, ale jednak to czynimy.

 

Nie mozemy się załamywać , chociaż nie jest ciekawie. Nie leżymy brzuchem do góry.Robimy coś dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wręcz odwrotnie. Mam wrażenie, że moje uczucia są za silne. I czasami takie, że muszę je racjonalizmem hamować. Np. znam niektóre osoby z forum tylko z forum. I już na widok nicka mnie złość bierze*. A inne wprost KOCHAM! Mam wrażenie, że emocje u mnie są w zbyt dużej amplitudzie. Przejmuje się niesamowicie pierdołami. Cokolwiek na + i - może mnie wytrącić na dzień z równowagi (to już nie odwrotnie a tak samo). Ech...

 

 

*) Nie obawiajcie się. Z jednym z takich przypadków co się strasznie tu kłóciliśmy to byliśmy potem razem na terapii i to bardzo fajny gość się okazał na żywo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tracicie energie na terapie podczas gdy borderline jest zaburzeniem genetycznym i w USA juz nawet maja badania swiadczace o dysfunkcji chromosomu 9 u osob z tym zaburzeniem. Ta energie ktora tracicie na terapie lepiej jest inaczej spozytkowac np. na prace czy tez nauke, a bpd po prostu zaakceptowac. Tak bedzie lepiej mowie wam. Psychoanaliza to jest sciema i emocje wcale nie pojawiaja sie z takich powodow jak wam je podaja. Czlowiek ma ograniczony zasob energii. Gdyby nie ten fakt to nie musialby np. spac, nie bylby nigdy zmeczony. Tracac energie na terapie macie jej mniej na prace i hobby czyli normalne zycie. Nalezy zaakceptowac prawde ze bpd jest dysfunkcja genetyczna i cieszyc sie ze macie tylko bpd a nie np. uposledzenie umyslowe. Ot co, cala prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ashes, w sumie obaliłeś/aś całą ideę psychoterapii, bo wg Ciebie to ściema :lol:

Borderline NIE JEST chorobą genetyczną.

w ogóle, jakieś dowody, poparcie Twoich słów, cokolwiek? Bo napisać, że depresja jest genetyczna i ch*j w terapię to ja też potrafię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ashes, cudowny ten Twój nihilizm w stosunku do terapii, cudowniejszy niż mój. Zastanów się po co piszesz takie rzeczy ludziom, którzy walczą? Chcesz odebrać nam ostatnią broń? Może wolimy wierzyć, że będzie lepiej? Wiesz, gdyby nie terapia to ja ważyłabym teraz 10 kilo i leżała w grobie razem z moim bratem. Nawet jeśli terapia nie leczy (w co nie wierzę) to jest przynajmniej wspomagająca. Bez terapii do pracy to ja bym nawet nie poszła, nie poświęcałabym się hobby. Najpierw trzeba zrozumieć siebie, by móc w pełni oddać się innym rzeczom i czerpać z nich radość.

 

Dziewczyny, nigdy cholera nie wygrałam w bingo, tylko kupę kasy na bilety straciłam... bleh, fuj!

Mam ukochanego, ale moje myśli odbiegają czasem w zakazane rejony, nie mogę sobie z tym poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, a jesli się nie da? a jeśli do końca życia będziemy tacy emocjonalnie niepełnosprawni?

 

ja nie czuje nic, nie czuje miłości, nie czuję pociągu, i nic.

 

myślę, że emocjonalni inaczej będziemy zawsze....

ja czuję bardzo dużo, ale nie wiem, co jest prawdziwe, a co fałszywe.

poza tym nie wiem, co się z tymi uczuciami robi.

nie mogę nikomu ufać, nie potrafię interpretować intencji innych, nie mogę ufać też sobie.

po prostu taka egzystencja wydaje mi sie gówniana.

 

[Dodane po edycji:]

 

*) Nie obawiajcie się. Z jednym z takich przypadków co się strasznie tu kłóciliśmy to byliśmy potem razem na terapii i to bardzo fajny gość się okazał na żywo :)

 

Masz z nim nadal kontakt? Do mnie się dawno nie odzywał, ale ostatnio wspominał, że ma dość poważne problemy zdrowotne..., choć specyficzny humor go nie opuszcza..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

myślę, że emocjonalni inaczej będziemy zawsze....

ja czuję bardzo dużo, ale nie wiem, co jest prawdziwe, a co fałszywe.

poza tym nie wiem, co się z tymi uczuciami robi.

nie mogę nikomu ufać, nie potrafię interpretować intencji innych, nie mogę ufać też sobie.

po prostu taka egzystencja wydaje mi sie gówniana.

 

 

Otóż to. Nie wiem ,które emocje są moje tak naprawdę, a które to objaw choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tracicie energie na terapie podczas gdy borderline jest zaburzeniem genetycznym i w USA juz nawet maja badania swiadczace o dysfunkcji chromosomu 9 u osob z tym zaburzeniem. Ta energie ktora tracicie na terapie lepiej jest inaczej spozytkowac np. na prace czy tez nauke, a bpd po prostu zaakceptowac. Tak bedzie lepiej mowie wam. Psychoanaliza to jest sciema i emocje wcale nie pojawiaja sie z takich powodow jak wam je podaja. Czlowiek ma ograniczony zasob energii. Gdyby nie ten fakt to nie musialby np. spac, nie bylby nigdy zmeczony. Tracac energie na terapie macie jej mniej na prace i hobby czyli normalne zycie. Nalezy zaakceptowac prawde ze bpd jest dysfunkcja genetyczna i cieszyc sie ze macie tylko bpd a nie np. uposledzenie umyslowe. Ot co, cala prawda.

 

Daj sobie na luz człowieku, bzdury totalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dałam sobie na tapetę tego "kolegę" z warszawy co ma dziecko i żonę i normalnie co spojrzę na telefon to mi nogi się uginają. Ale ja jestem głupia.

 

Lubisz się pogrążać widzę, w sensie pogłębiać w takie stany. Mogę odpowiedzieć na to słowami piosenki: "Mam tak samo jak Ty". Ja z kolei nie mogę powstrzymać się przed przyczajaniem opisów gg...

Dziś przez te niewygodne emocje miałam ochotę coś rozwalić albo iść do lasu i pokrzyczeć. Wiem ,że są destrukcyjne, sprzeczne z tym, co moralne i dobre... I bardzo mnie bolą.

 

Ps. ładny ten mężczyzna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubisz się pogrążać widzę, w sensie pogłębiać w takie stany. Mogę odpowiedzieć na to słowami piosenki: "Mam tak samo jak Ty".

 

i ja... skopiowalam sobie z NK zdjecia mojego bylego ze swoja obecna dziewczyna i czesto na nie patrze. Cholera wie po co, przeciez mnie to dobija. Moze wlasnie dlatego... :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubisz się pogrążać widzę, w sensie pogłębiać w takie stany. Mogę odpowiedzieć na to słowami piosenki: "Mam tak samo jak Ty".

 

i ja... skopiowalam sobie z NK zdjecia mojego bylego ze swoja obecna dziewczyna i czesto na nie patrze. Cholera wie po co, przeciez mnie to dobija. Moze wlasnie dlatego... :pirate:

coś, co Cię dobija (autoagresja) i coś, czego nie możesz mieć. A że patrzysz ŚWIADOMIE na to, czego nie możesz mieć i CHCESZ tego to też jest forma autoagresji.

I to wieczne dążenie do nieosiągalnego...

 

Ostatnio mam pustostan - nic z siebie nie daję na terapii. Tzn. daję, ale innym, a nie sobie, nad sobą nie pracuję. Jestem teraz tak skupiona na objawach somatyzacyjnych że nie jestem w stanie zastanawiać się nad resztą. Nie mam siły babrać się w przeszłości, bo to boli. Jestem już na półmetku terapii, a czuję że mam jeszcze tyle tego do omówienia - jednak są jeszcze inni i nie chcę zabierać im czasu, poza tym moje problemy przy ich wydają się maluczkie. Więc jaki jest sens?

Dzisiaj dwie osoby siedzące obok mnie się przekrzykiwały, ja czułam się jak na środku pola bitwy i miałam ochotę się poryczeć i wyjść, bo przypomniała mi się agresja ojca.

 

A przed chwilą dzwonił szef, czy sobie w kulki lecę, że nie przyszlam do placówki. Chciałam zrobić w domu, to co mogę w placówce.

Wzmaga to we mnie poczucie mojej beznadziejności i bezużyteczności. Wiem, że samo się nie zrobi i muszę to robić, a jednocześnie NIE CHCE MI SIĘ i popadam znowu w stany depresyjne. Cyklicznie. Dostanę zjebę - pracuję wydajniej, potem powoli moja cała motywacja idzie w ciemny las i mamy powrót do punktu wyjścia - znowu stan depresyjny. Ciężko mnie z niego wyciągnąć, bo skoro wszystko jest do d... To po co pracować, starać się, po co żyć?

Przepraszam, że się tak rozpisałam. Nie radzę sobie. Mimo, że chodzę na terapię nie radzę sobie. Przychodzę do mieszkania i zamiast iść do pokoju obok i z kimś pogadać to gadam ze szczurkami. Świat zewnętrzny mógłby dla mnie nie istnieć. Pieniądze mogłyby rosnąć na drzewach a ja bym sobie tak leżała na łóżku i patrzyła się w sufit, trwałabym sobie tak w tym maraźmie, aż w końcu te wszystkie myśli by mnie zabiły. High life...

 

Łyknęłam sobie benzo żeby jakoś dać radę teraz, bo mam wrażenie, że zaraz zsunę się z krzesła i dostanę zawału. A przecież jestem całkowicie zdrowa :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś, co Cię dobija (autoagresja) i coś, czego nie możesz mieć. A że patrzysz ŚWIADOMIE na to, czego nie możesz mieć i CHCESZ tego to też jest forma autoagresji.

I to wieczne dążenie do nieosiągalnego...

 

całe życie tak robiłam, całe życie.... ale teraz już miarka się przebrała i powiedziałam sobie NO MORE

 

paradoksy, Basia, terapia to ciężki orzech do zgryzienia. Ja chodzę raz w tygodniu i nie radzę sobie z emocjami, z tym, co terapia ze mną robi. Ty masz to codziennie. To co przechodzisz to naprawdę wielka rzecz. Bądź dla siebie łagodna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

taaak, łagodna... - praca się sama nie zrobi, chociaż jestem zmęczona. nikt też mnie nie zmuszał, żebym szła na terapię- sama tego chciałam. masz babo placek.. teraz sobie z nim radź.

moja bezmyślność mnie rozwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naprawdę są stany, które nie pozwalają nie być bezmyślnym....

 

ja nie chodzę na oddział dzienny, a wiesz jak sie opuściłam w pracy?

 

z 4 dni na 5 przychodzę do pracy na 10.00. NIKT tak u mnie nie robi.

mało tego. dąsam się o byle co, a dzisiaj doprowadziłam do ostrej awantury i kogoś do, cytuję, "rozdygotania".

mało tego. z tych emocji zadzwoniłam do mojego szefa i dość intensywnie wyrażałam swoje zdanie na temat całej sytuacji.

przecież on mógł w ogóle tego nie wysłuchać i powiedzieć mi, że histeryzuje i przeginam.

ale nie, wysłuchał, porozmawiał, doradził, uspokoił.... (jestem tym zachwycona. tak, wiem, bo jak tatuś... ble)

 

od dłuższego czasu przemykam się tylko po firmie, najchętniej prowokując kogoś, sama niewiele robiąc.

ja - która byłam encyklopedycznym przykładem ambicji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny!

Nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio. Ryczę o byle co, z byle błachego powodu........

W pracy popłakałam się. Wiecie dlaczego? Nanosiłam dzisiaj poprawki do planu finansowego, starałam się robić to uważnie,żeby się nie pomylić.

 

Budżet placówki to ważna sprawa.Raz.......brak koncentracji, dwa....co chwilę ktoś mi wchodził do kancelarii, w koncu wstałam, potargałam cały plan ze złości. Mało tego....zrobiłam to na oczach sekretarki i intendentki. Wyszłam, wzięłam papierosa i poszłam zapalić. Przybiegła za mna intendentka...a ja ze łzami w oczach mówię o niej,że już nie daję rady,że ja tego nie powinnam robić-tych planów,że nie mam kiedy zając się sprawami dydaktycznymi,że robota mi rośnie, a ja robię to...co powinna zrobić sekretarka.

Sekretarka jest na 3/4 etatu, nie wyrabia się.Nie wiem czy ją usprawiedliwiam czy nie. Sekrtetarka jest trochę młodsza od mojej mamy.

I teraz .........wiem,że powinnam jej to powiedziec-tej sekretarce,że ona ma się zajmować planami finansowymi. Ale co z tego...skoro ja i tak za wszystko odpowiadam.

Zamiast powiedzieć to sekretarce...to powiedziałam to intendentce.Intendentka jest starsza ode mnie o 6 lat.

Intendentka powiedziała do mnie,ze zrobimy to razem w poniedziałek,że mam się uspokoić.

Jak wyszła......ja dalej paliłam. Wyłam z bezsilności i poczucia beznadziejności. Płakałam bo pomyslałam sobie,ze byle pieroła mnie wyprowadza ze stanu równowagi. Że ja nieadekwatnie reaguję. Dlaczego jestem rozchwiana tak mocno? O byle co płaczę?

 

Wzięłam te dokumenty do domu na weekend, mam zamiar zrobić ten plan sama.

 

Po pracy umówiłam się z siostrą i siostrzeńcem,że pojedziemy do Auchan. Poszłyśmy do Orsay'a poprzymierzać ciuchy, mały biegał. Minęła prawie godzina gdy wyszłyśmy. Po drodze siostra spotkała swoją była nauczycielkę forepianu, gadała i gadała, ja stałam obok, mały krzyczłał,że chce frytki, siostra nie słyszała tego krzyku, rozmawiał, rozmawiała, mały wrzeszczał juz na cały sklep. Wzięłam małego i poszliśmy po frytki, siostra dalej konwersowała. Już zaczęłam ja wołać z daleka.Mały jadl frytki, a siostra dalej gadała. W końcu podeszłam i powiedziałam do siostry,że przepraszam,ale juz nie mam czasu, Przyszła za momencik, a ja obrażona wzięłam z koszyka swoje zakupy i poszłam na zewnątrz, czekałam na nią. Znów się poryczałam przed sklepem. Mam tyle złosci w sobie. O byle co, byle z jakiego powodu. Zachowuję się w takim szale gorzej od mojego 3-letniego siostrzeńca.I mam tego świadomość. Dlaczego? Bo mnie siostra wyprowadziła z równowagi, bo w pracy pomyliłam się.

Dlaczego tak reaguję?

 

Mam poczucie,ze nikt sie ze mną nie liczy. Że każdy załatwia swoje sprawy moimi rękami. Ze każdy wyciąga gady za pomocą mnie.Mam na mysli pracę. W pracy jestem najmłodsza.

Wczoraj oznajmiłam nauczycielkom,że od półrocza wprowadzam regulamin gdzie dodatek motywacyjny będzie zróżnicowany wyskosciowo, nie każdy po równo jak do tej pory. Bo nie każdy pracuje tak ja powinien. Nie powiem-kosztowało mnie to wiele emocji. A najchetniej...to powiedziałabym wszystkim,ze wszystkich zwalniam.Nie satysfakconuje mnie ich praca.Serio. Mam poczucie,ze wszystkie panie pracują bo muszą, nic od siebie.

Teraz sie zastanawiam czy nie odreagowywuję tego co powiedziałam wczoraj nauczycielkom i przedkładam to na wszystkie sytuacje płacząc , złoszczac się. Ale z drugiej strony.......żeby tak reagować?

 

Będąc w sklepie...dostałam sms-a od mojego G., zapytał czy moze do mnie dzisiaj przyjechać.NIe odpisalam. Odpisałam Mu: "Gdzie jestes?" jak przyjechałam do domu. Zadzwonił i powiedział,ze czekał na wiadomość ode mnie.Że siedzi w domu,że czekał co odpiszę. Jestem zła na siebie,ze z premedytacją Mu nie odpisałam,a chciałam,żeby do mnie przyjechał.

Wiem,że On nie jest świętym,żeby się domyślić i czytać na odległość z moich myśli. To też mnie u mie denerwuje.

Ja juz nie wyrabiam ze sobą. Ja juz nie mam siły do siebie. Jestem niedojrzała emocjonalnie.Jestem nienormalna. Jestem powalona. Jestem złośnicą i obrażalską. Z byle pierdoły i błahostki dostaję szału.Nie ogarniam tego, co się ze mną dzieje. Nie panuję nad sobą i swoimi emocjami. Nie nawidzę swoich stanów i przez te stany nie nawidzę siebie. Ja siebie nie rozumiem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz w sobie dużo urazy-o czym swiadczy ta podatność na urazę właśnie...Ona z Ciebie wylazi przy każdej możliwej okazji.

Dlaczego?Kto Cię zignorowal,zbagatelizowal,umniejszyl Twoją istotność?

 

Mialam to samo.Chodzilam wtedy do bardzo zimnej i zachowawczej terapeutki,z rozdrażnienia i urazy prawie wydrapalam jej oczy.

Ja wiem skad wzielo sie to u mnie.A u Ciebie?

 

[Dodane po edycji:]

 

Tracicie energie na terapie podczas gdy borderline jest zaburzeniem genetycznym i w USA juz nawet maja badania swiadczace o dysfunkcji chromosomu 9 u osob z tym zaburzeniem. Ta energie ktora tracicie na terapie lepiej jest inaczej spozytkowac np. na prace czy tez nauke, a bpd po prostu zaakceptowac. Tak bedzie lepiej mowie wam. Psychoanaliza to jest sciema i emocje wcale nie pojawiaja sie z takich powodow jak wam je podaja. Czlowiek ma ograniczony zasob energii. Gdyby nie ten fakt to nie musialby np. spac, nie bylby nigdy zmeczony. Tracac energie na terapie macie jej mniej na prace i hobby czyli normalne zycie. Nalezy zaakceptowac prawde ze bpd jest dysfunkcja genetyczna i cieszyc sie ze macie tylko bpd a nie np. uposledzenie umyslowe. Ot co, cala prawda.

 

Daj sobie na luz człowieku, bzdury totalne.

 

 

ahahahhahhahhahhhahhhahhahhha

buahahahhahhhahhahhahhhahhahhhahhha :mrgreen:

 

Ale mądralinski od siedmiu bolesci.

Bardzo to ciekawe.Tylko czemu 70 proc kobiet cierpiacych na borderline bylo molestowanych seksualnie?

"Genetycznie" dostaly starych pedofili? :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×