Skocz do zawartości
Nerwica.com

Estel86

Użytkownik
  • Postów

    188
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Estel86

  1. Buszujący, ile miesięcy/lat byłeś na terapii? U mnie teraz pojawiło się podejrzenie ze spektrum ChAD i z jednej strony to by wszystko tłumaczyło, z drugiej nie chcę być chora całe życie.
  2. Też zdarza mi się sądzić, że ozdrowiałam... A potem tylko rozczarowanie, że jestem słaba. Najgorsze jest to, że te niektóre schematy są tak głęboko wydrążone, że przy jakimś większym stresie wpadam w to i nie rozumiem jak po tylu latach terapii jest to w ogóle możliwe...
  3. [pogorszenie pod koniec terapii] Kochani, ilu z Was doznało pogorszenia na koniec terapii? Kończę terapię długoterminową. Był okres sporej stabilizacji, pomimo dużych problemów obiektywnych, życiowych. Mam wrażenie nawrotu. Miał ktoś tak? Sądzę, że to sabotaż taki na sobie, by nie "wyzdrowieć" i wciąz mieć korzyści z choroby, np. możliwość samo usprawiedliwiania się, opieki itp.
  4. Boże... ja zrobiłabym teraz wszystko, by nie musieć iść jutro do pracy. Wciąż mam wrażenie, że niewystarczająco się staram. I rzeczywiście - ankiety nie były powalające. Dopadł mnie taki kryzys, że czuję, że nie nadaję się do pracy, nie nadaję się na matkę ani na żonę. Wszystko robię po łebkach, nic nie jest wystarczająco dobre - pracę ograniczam dla rodziny, rodzinę dla pracy, a wszystko to dla bezproduktywnie spędzanego czasu przed kompem. Boję się, że jak pracę pracę to już totalnie się załamię.
  5. Jestem nauczycielką w liceum i gimnazjum oraz w szkole dla dorosłych. Kurczę, dlaczego jest tak, że nie doceniam pochwał, ale za to krytyka to normalnie dla mnie jak koniec świata. Zwłaszcza, że sądziłam, że idzie mi lepiej. A tu klapa...
  6. :( Dziewczyny, jak u Was z pracą? Ja mam od pięciu lat jedną pracę i jestem tam doceniana. Ale teraz znalazłam też dodatkową... i na koniec semestru słuchacze wypełniali ankiety o nas - prowadzących zajęcia. Większość ocen zdecydowanie dobra, nawet kilka szóstek dostałam. Ale kilka osób dało mi 3 i ktoś jeszcze napisał, że nie prowadzę zajęć interesująco. Pomimo, że większość twierdzi inaczej mnie w głowę wryły się te słowa krytyki I wciąż o tym myślę i martwię się, że nie jestem idealna, że nie nadaję się, że, że, że... "Czym zawiniłam? Co mogę poprawić? Co ze mną nie tak?" - i te myśli w kółko. Oczywiście mam ochotę teraz rzucić pracę z powodu "odrzucenia". Jak Wy sobie radzicie z krytyką?
  7. Za rok kończę 30 lat i marzę, by już nigdy nie wracało. Ukończyłam pięcioletnią terapię z fajnym rokowaniem i generalnie w bardzo dobrym stanie. Aż tu - bum! Wystarczyło, że nie uniosłam stresu związanego z pracą i mam powtórkę z rozrywki. Wprawdzie wszystko teraz dzieje się łagodniej, z większą samoświadomością, ale boję się, że już zawsze taka będę - niestabilna. Hej :) a dawno temu ukończyłaś tę terapię? I jak to rozumiesz? Moze nie chodzi tylko o pracę, ale i małe dziecko wywołuje trudne emocje? Nie wiedząc nic więcej mam tylko takie skojarzenie, że co jakiś czas większość zdrowych też ma kryzysy, załamki, i nie ma w tym nic dziwnego, o ile nie trwa to za długo i nie czyni totalnego spustoszenia. Moi zdrowi znajomi też czasem płaczą albo mają dość i uczucie zwątpienia - w pracę, związek, plany.. grunt aby mijało.. Co Ci się właściwie dzieje? Tniesz sie itp? Dzięki za odpowiedź. Terapię zakończyłam trzy miesiące temu. Trwała pięć lat. W jej trakcie wyszłam z anoreksji, dowiedziałam się o niepłodności po ciężkiej operacji, potem zaszłam w ciążę, urodziłam wcześniaka w krwotoku wewnętrznym, dziecko z problemami (ale lekkimi), depresja poporodowa, potem powrót do pracy (pracuję siedem dni w tygodniu). Pracuję jako ktoś na wzór opiekuna trudnej młodzieży (!) i mam podopiecznego z prawie identycznymi problemami jak jak w jego wieku (zaburzona tożsamość, samookaleczenia, depresja, fobia społeczna). Gdy go poznałam zobaczyłam swoje lustrzane odbicie - siebie ponad dziesięć lat temu i chyba ten "powrót" oraz natłok obowiązków sprawił, że zaczynam wariować. To nie jest normalny kryzys tak myślę - ja się cofam do wieku lat szesnastu. Schudłam 10 kilo, tracę czas w Internecie, nie umiem zająć się dzieckiem, pogłębiły się moje problemy z seksem (byłam w dzieciństwie molestowana i jestem praktycznie aseksualna teraz) - bo już było po terapii lepiej, umiałam otworzyć się na bliskość i znowu bum! Bo najgorzej, że zaczynam znowu definiować siebie poprzez kogoś - tym razem poprzez tego podopiecznego.
  8. Za rok kończę 30 lat i marzę, by już nigdy nie wracało. Ukończyłam pięcioletnią terapię z fajnym rokowaniem i generalnie w bardzo dobrym stanie. Aż tu - bum! Wystarczyło, że nie uniosłam stresu związanego z pracą i mam powtórkę z rozrywki. Wprawdzie wszystko teraz dzieje się łagodniej, z większą samoświadomością, ale boję się, że już zawsze taka będę - niestabilna. A sporo już przeszłam i zawsze dawałam radę... teraz czuję, że znowu się pogrążam. A stara kobita już jestem - nie pasują mi już emocje dziecka, zwłaszcza, że mam swoje maleństwo i chcę być odpowiedzialna.
  9. Kochani, słyszałam, że BPD łagodnieje po 30 roku życia. Prawda to?
  10. Kochani, jestem tutaj od... stu lat. Najpierw jako Apatia (chyba rok 2006). W roku 2010 duży nawrót, ale pięć lat terapii i serio moja osobowość się ukształtowała. Z siedmiu diagnoz, gdzie najgorszą było BPD nie zostało nic... Aż do teraz chyba. Moja życie to już inne życie - rodzina, praca. Sporo przeszłam - ciąża zagrożona, bardzo poważna choroba (niestety nieuleczalna - endometrioza), ale dawałam radę. Teraz jednak znowu coś się dzieje. Dopadają mnie stany depresyjne... i tan lęk, że się cofam. Że to była tylko iluzja to moje wyleczenie, że zawsze taka będę, że osobie trzydziestoletniej "nie wypada" być emocjonalnym dzieckiem. Jak Wy radzicie sobie z nawrotami? Bo ja ukończyłam terapię regularną - teraz chodzę tylko w kryzysie i jest plan to skończyć. A ja znowu sobie nie radzę. Pewnie to reakcja na zakończenie terapii, ale... ale nie wiem. Może zawsze będę taka. Pocieszcie jakoś
  11. Kochani, pomocy! Mam ślub w sobotę, swój własny! Tak jak od dawna nie miałam ataków tak teraz po kilka razy dziennie. Boję się, że zemdleję i zrobię z siebie idiotkę przed tymi wszystkimi ludźmi. A wesele? Trzeba trzymać fason, jest się w końcu atrakcją wieczoru. To dopiero będzie atrakcja jak fiknę! Ale myślę sobie tak - chociaż zawsze wydaje mi się, że mdleję to jeszcze nigdy nie zemdlałam, to ma być mój dzień i mojego ukochanego, wiem, że on mnie wspiera i nawet jak się coś stanie to jego miłość jest najważniejsza.
  12. Dawno mnie tu nie było... kilka lat. A ostatnio znowu mam nogi z waty, zimne poty i nie mogę samodzielnie przejść kilku metrów. Jestem jak kaleka - uzależniona od taksówek, narzeczonego... U mnie główny objaw to lęk przed zasłabnięciem... Kiedy mam atak czuję się zagubiona, mam ochotę biec, moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Nie radzę sobie.
  13. Nie jest dobrze, tzn. tak myślę. Było już wszystko - lęki, niska samoocena, myśli samobójcze, stan, kiedy nie da już się płakać... Ból, bezsenność itd. Ale teraz jestem obojętna, nie wiem, co czuję, w sumie to nie czuję nic szczególnego. Nie umiem się już smucić, nie umiem się jeszcze cieszyć. Funkcjonuję bez satysfakcji. Co zrobić? Terapeutka mówi, że zablokowałam emocje, ale ja nie mam pojęcia jak do nich dotrzeć... Czy Wam udało się wyrwać z tego... i coś poczuć?
  14. U mnie krwi ostatnio w ogóle nie ma, za to wymyśliłam inny sposób. Mam trochę za małe buty i bardzo mocno uciskam palce. Kiedy czuję się dziwnie, kiedy mam derealizację muszę poczuć ten ból, by wrócić do rzeczywistości... Ale kicha...
  15. Ja chyba też na za dużo sobie pozwoliłam w pracy i ponoszę tego konsekwencje... Rany, żeby tak umieć nie czuć zbyt mocno... [Dodane po edycji:] No, ja genetycznie przyciągnęłam sąsiada. Moje wonne geny mówiły mu, żeby mnie dotykał. Miałam sześc lat a już byłam genetycznie rozpustna :/
  16. Lubisz się pogrążać widzę, w sensie pogłębiać w takie stany. Mogę odpowiedzieć na to słowami piosenki: "Mam tak samo jak Ty". Ja z kolei nie mogę powstrzymać się przed przyczajaniem opisów gg... Dziś przez te niewygodne emocje miałam ochotę coś rozwalić albo iść do lasu i pokrzyczeć. Wiem ,że są destrukcyjne, sprzeczne z tym, co moralne i dobre... I bardzo mnie bolą. Ps. ładny ten mężczyzna.
  17. magic, najgorsze jest to, że od 10 lat zgłaszałam się z obawami psującymi do tych wszystkich diagnoz... Dwie wyniosłam z Oddziału nawet...Moja psychiatra twierdz wprost, że już nie wie co mi wpisać ostatecznie, bo mam za dużo płaszczyzn zaburzonych. Jeszcze się nie powiesiłam - Alleluja!!
  18. Otóż to. Nie wiem ,które emocje są moje tak naprawdę, a które to objaw choroby.
  19. ashes, cudowny ten Twój nihilizm w stosunku do terapii, cudowniejszy niż mój. Zastanów się po co piszesz takie rzeczy ludziom, którzy walczą? Chcesz odebrać nam ostatnią broń? Może wolimy wierzyć, że będzie lepiej? Wiesz, gdyby nie terapia to ja ważyłabym teraz 10 kilo i leżała w grobie razem z moim bratem. Nawet jeśli terapia nie leczy (w co nie wierzę) to jest przynajmniej wspomagająca. Bez terapii do pracy to ja bym nawet nie poszła, nie poświęcałabym się hobby. Najpierw trzeba zrozumieć siebie, by móc w pełni oddać się innym rzeczom i czerpać z nich radość. Dziewczyny, nigdy cholera nie wygrałam w bingo, tylko kupę kasy na bilety straciłam... bleh, fuj! Mam ukochanego, ale moje myśli odbiegają czasem w zakazane rejony, nie mogę sobie z tym poradzić.
  20. Gadałam z moją terapeutką i powiedziałam jej, że mam w karcie siedem diagnoz. Poprosiła bym je wszystkie wymieniła. No to lecę z litaniją: depresyjno-lekowe, odżywiania atypowe, zespół natręctw, depresja endogenna, zaburzenia adaptacyjne, zaburzenie osobowości, lęk uogólniony. A ona mi na to, że są wszystkim i tym samym - znakami, że byłam kiedyś i nadal jestem nieszczęśliwa. I że zrobimy wszystko by scalić mnie w jednego dobrze funkcjonującego człowieka. No i oczywiście wszystko można podpiąć pod z.o. tak ogólnie. Jak myślicie, wyjdziemy z tego?
  21. Paranoja, bo to tak właśnie jest... lokujemy emocje w zakazanych rejonach. Podświadomie nie chcemy się do nikogo zbliżyć. Fajnie jest, gdy jest to pierwsze zauroczenie, a gdy przychodzi realny związek bierzemy nogi za pas. Mam tak jak Ty - potrafię cały dzień myśleć, myśleć, marzyć... bo szukam emocji, tych niezdrowych, tych, które do niczego nie doprowadzą. Musze je czuć, by nie być pustą, by czuć, że istnieję. Od narzeczonego uciekałam średni raz na miesiąc, bo był zbyt realny, bo mnie zbyt kochał, bo oprócz tego zauroczenia przyszło coś jeszcze, czego nie mogłam ogarnąć - miłość. Bałam się, że mnie to wchłonie. Dzięki terapii potrafię budować związek. Na niektóre emocje nauczyłam się patrzeć z góry.
  22. Czy ktoś z was oprócz zaburzenia osobowości ma stwierdzone inne? Ja oprócz F60 mam mnóstwo rożnych kodów w karcie. Jakie choroby współistnieją z waszym z.o.?
  23. Tak regularnie i na maksa leczę się od zeszłego roku. W październiku 2009 skończyłam terapię na Oddziale, teraz chodzę na indywidualną. Od ośmiu lat jestem co jakiś czas na lekach. dwa miesiące temu odstawiłam, ale znowu czuje się gorzej... Pracuję w szkole... Uczę jak żyć (hahahahahahahahha, niezłe co?)
  24. Monika1974, mam tak samo co do chorób. Miałam stan przedrakowy (czerniak) i od tej pory normalnie szaleję... Co ja mówię, wcześniej też szalałam. Średni oraz w miesiącu mam jakiegoś raka... I również wolę towarzystwo młodszych, którzy mnie nie niańczą... Pracuję z nastolatkami, a raczej ja i moje wewnętrzne dziecko. Ależ ironia! W pracy jestem świetna, można rzec - podejmuję dojrzałe decyzje, ale emocjonalnie mam ochotę się zabić. Wracam do domu i płaczę, bo nie wiem kim jestem, która ja jest ta prawdziwą.
×