Też wyglądam normalnie, nikt by nie pomyślał nawet, że mam problemy. Bardzo to ukrywam. Ja również rozmyślam o tym całymi dniami... A co do Twoich myśli na 10 piętrze, to wygląda na myśli natrętne. Miewałam takie... Różnica między takimi myślami, a paranoją jest taka, że nerwicowiec nie rzuci się z okna - on boi się, że mógłby się rzucić. Też zawsze momentalnie się pocę, serce wali jak młotem... Nie mogę się na niczym skoncentrować, jest mi ciągle smutno... To głupie, że "czekamy" na schizofrenię. pewnie, gdybyśmy ją mieli to nie zauważylibyśmy, że jesteśmy chorzy - po prostu byśmy byli. Kiedy mam epizody hipochondryczne, wiem, że są irracjonalne, chociaż są momenty, kiedy to do mnie nie dociera. Mój kolega schizofrenik ciągle narzeka, że lekarze wmawiają mu jakieś urojenia, a on wie, że to, co czuje jest prawdziwe... To jest ta różnica - my analizujemy swoje stany, utożsamiamy je z chorobą. Schizofrenicy nie czują się chorzy - widzą swoje problemy jako coś, co pochodzi z obiektywnej rzeczywistości. My zdajemy sobie sprawę, że to tkwi w nas.
W lipcu zaczynam terapię grupową na Orkana w Częstochowie... boję się, że się nasłucham i będzie jeszcze gorzej...