Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pani Julia

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Pani Julia

  1. Dzięki za wsparcie :) Zapamiętam, że ci na końcu kościoła to moi pobratymcy Może dzisiaj będę spała spokojniej, ale na pewno jeszcze tu wrócę!
  2. Czemu się boję? Bo moi rodzice (chyba niechcący) wychowali małą socjopatkę Mieli zwyczaj zawstydzać mnie przy ludziach, albo wpychać mnie na siłę w sytuacje publiczne (np. pierwsza szkoła - spóźnili się z zapisaniem mnie o miesiąc i wepchnęli mnie do sali pełnej dzieci, które już się znały i powiedzieli, że tu zostaję, blokując mi wyjście jak chciałam uciec bardzo subtelnie.) No i mimo, że z tym walczę (całe życie) i większość moich znajomych nie uwierzyła by mi, że mam problemy z kontaktem z ludźmi to cały czas boję się kompromitacji. To chyba jedna z przyczyn. Zamieszkałam wśród łąk i lasów, bo po łąkach i lasach chodzę sobie swobodnie, po wsi dużo mniej swobodnie, po mieście nie jestem w stanie się przechadzać wcale Ostatnio udało mi się nawet oswoić Biedronkę, bo wiem co gdzie leży, ale Biedronka w miasteczku obok to już całkiem inna historia Ale pod Biedronkę muszę zostać podwieziona i od wyjścia z samochodu, po wejście do Biedronki czuję się jakbym była pod wpływem jakiegoś halucynogenu i miała ciężkie problemy z równowagą (i na 100% bezpośrednio wywołuje to u mnie obecność ludzi). A im wyższa zabudowa i większa betonowa przestrzeń tym gorzej. Wielkie kościoły niestety mają do siebie strzelistość i spore przestrzenie z polbruku wszędzie dookoła Mogłabym przemknąć przesuwając się po ścianie, ale chyba już wolałabym przewrócić się wszem i wobec niż elegancko ubrana i uczesana udawać dziwnego pająka. Co mi zagraża? Mogę zemdleć przy wszystkich i zrobić z siebie wspomnienie ze ślubu na całe życie (ale to jest w sumie dziwna sprawa, bo choruję na to od + - 10 lat i cały czas boję się zemdleć, a jeszcze nigdy nawet nie zrobiło mi się ciemno przed oczami). Mogę wywalić się na schodach (jak w pierwszy dzień w liceum, przy całej szkole...), mogę nagle dostać lęków już w środku i co wtedy? Zacznę się nagle pchać do wyjścia? Od miesiąca suplementuję sobie magnez, od roku uczę się oddychać na nowo (to mi bardzo dużo dało), wiem, że jeszcze powinnam pozwolić lękowi trwać i spróbować go oswoić, ale jakoś nie mogę się przemóc. Wolę unikać stresogennych sytuacji, im dłużej mi się udaje, tym lepiej zaczynam funkcjonować. No ale wiem, że to niegłupi pomysł, żeby przetrwać to świadomie od początku do końca i nie walczyć z tym, żeby się przekonać, że tak czy siak - nie umrę od tego. A tak swoją drogą to chyba szczyt egocentryzmu uważać, że będzie się w centrum uwagi nie na swoim ślubie.
  3. Witam Was serdecznie i bez zbędnego rozwodzenia się nad przebiegiem mojej choroby proszę o pomoc - podpowiedzcie mi jak mam sobie do cholery poradzić na ślubie i weselu brata mojego faceta? Impreza jest za 2 tygodnie, a ja od pół roku dostaję mdłości na samą myśl o niej. Mój facet jest cudowny i o wszystkim wie i na pewno będzie się bardzo starał być przy mnie, ale nawet on nie będzie w stanie zatrzymać tego co nieuniknione. Mam tam poznać całą rodzinę i nie chcę żeby zapamiętali mnie jako tą co z przyczyn tajemniczych padła jak mucha przed kościołem. Chcę tam być, nie chcę żeby lęki zatrzymały mnie przemocą w domu. Kupiłam sukienki i buty, będę wyglądać jak gwiazda , ale w głowie mam taki burdel, że nie wiem jak to ogarnać. A! No i wszystko urasta do jeszcze większych rozmiarów z tej przyczyny, że nigdy wcześniej nie byłam na ślubie (w moim poprzednim środowisku nie było to popularne) i mam na ten temat dzikie fantazje. Jak widać na załączonym obrazku - spać nie mogę, bo nasuwają mi się na myśl wszystkie możliwe kompromitacje w jakich mogę wystąpić na tym iwencie. Najgorszy z tego jest ślub, bo na weselu szybko walnę sobie kilka lampek wina i mi przejdzie Niestety to z kolei wiąże się z porankiem na kacu, co zwykle kończy się silnym niepokojem (osłabienie ogólnie wywołuje u mnie lęki). No i jeszcze na dodatek nie będziemy sami w pokoju (tak przynajmniej miałabym malutką comfort zone gdzieś w okolicy). W kryzysowych sytuacjach zazwyczaj pomaga mi Xanax, ale wątpię, żeby dał sobie radę z takimi fajerwerkami Ustaliliśmy z moim chłopakiem, że ostatecznie zostanę w domu, ale ja naprawdę bardzo nie chcę. S.O.S. Jak mam sobie z tym poradzić?
×