Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F


mała defetystka

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 14.04.2021 o 17:09, notapsycho napisał:

Cześć wszystkim,

Chciałabym się z Wami podzielić moimi wrażeniami z tego oddziału. Byłam na nim 1,5 miesiąca, zrezygnowałam. Odradzam udanie się tam w okresie pandemii, ponieważ jedyne wyjścia na zewnątrz to pół godziny dziennie spaceru z opiekunem i tylko w grupach, ponadto nie ma odwiedzin ani przepustek i większość zajęć jest odwołanych. Jedyne zajęcia jakie są to psychorysunek i dla chętnych biblioterapia, inne zajęcia pacjenci muszą sobie organizować sami, np. fitness, karaoke, oglądanie filmów, gotowanie. Zajęcia te prowadzą pacjenci. Na mnie izolacja i brak możliwości wychodzenia na spacer kiedy się chce była nie do zniesienia, myślałam że zwariuję i czułam się jak w więzieniu. Być może gdybym udała się tam w innym okresie niż teraz w pandemii to dałabym radę. Z minusów jeszcze - szybko odstawiają leki do zera. Brałam 3 leki i każdy był odstawiany po tygodniu. Od lat cierpię na bezsenność i bez leków nie śpię w ogóle. Odstawienie leków doprowadziło do tego, że nie spałam 5 nocy z rzędu i ledwo trzymałam się na nogach. Był to jeden z powodów mojej rezygnacji. Jeśli ktoś jest silnym introwertykiem lub ma fobię społeczną będzie miał problem, ponieważ personel na siłę zmusza do integracji. Wystarczy, że raz zobaczą Cię oglądającego film w pokoju lub czytającego książkę i każą Ci z niego wyjść i się integrować. Ja od pielęgniarki usłyszałam, że mam postawę wyższościową wobec innych i że wykazuję niechęć do innych, bo czytałam książkę ;) Ponadto personel się nie cacka, usłyszycie wiele brutalnych słów. Ja na jednej z rozmów z moją pielęgniarką usłyszałam np. słowa "w końcu stracimy do pani cierpliwość i się pożegnamy". Na samej kwalifikacji z panią ordynator usłyszałam, że się nad sobą użalam i że jak taka będę to nikt mnie nie będzie chciał. Potem zaczęła mnie przedrzeźniać mówiąc "ojejku jaka ja jestem biedna, nikt mnie nie kocha". Wyszłam stamtąd zaryczana. Natomiast po 1,5 miesiąca terapii po rezygnacji usłyszałam, że zmarnowałam ich czas i pieniądze podatników ;) Jeśli macie jakieś pytania chętnie odpowiem ;)

 

Witaj! 🙂

 

Słuchaj przeczytałem to wszystko i naprawdę mocno ci współczuję. Takie poczucie niedostosowania jest mega bolesne, rozumiem twoje cierpienie.

 

Ja z kolei obecnie chodziłem na terapię psychodynamiczną 2,5 roku indywidualną i w pewnym momencie zaczęła ze mnie na tej terapii wychodzić agresja. Terapeutka nie wiedziała co ze mną robić, ja powiedziałem, że już nie wytrzymuję tej terapii, więcej o tym napisałem w wątku "Wybór psychoterapeuty" jak coś...

 

Ja będę zaczynać terapię dzienną, bo mimo tej indywidualnej terapii dalej mam problemy z adaptacją, mam diagnozę Aspergera. Mało tego mam zaburzenia lękowo-depresyjne z objawami PTSD, często śnią mi się koszmary, mam dwie traumy - relacyjną i rozwojową. W ogóle ludzie mi mówią, że jestem nadwrażliwy i tak dalej, że też jak będę tak dramatyzować to nic nie osiągnę, że pójdę do domu opieki... w ogóle wszystko mi się od ostatnich miesięcy plącze w głowie strasznie. Ale na szczęście leki które biorę "składają" moje myśli, przynajmniej tyle. 

 

Ale tak patrząc na to wszystko zastanawiam się czy terapia jest dla mnie, bo zauważyłem że leki na mnie działają lepiej niż psychoterapia... nie chodzę na terapię od miesiąca i jakoś dziwnie się wszystko uspokoiło... chociaż ci wszyscy specjaliści od głowy gadają, że psychoterapia najważniejsza itd takie gadanie... nic już nie rozumiem, przepraszam za chaos jak coś...

 

A tak na marginesie to chcę ci powiedzieć z kolei, że ja byłem jeszcze w Tworkach i to na oddziale zamkniętym i tam jest jeszcze gorzej... Jakby ktoś ci to polecił proszę nie popełnij mojego błędu i nie daj się tam wsadzić. Jesteś normalną, trzeźwo myślącą osobą i nie powinno cię gorzej traktować. Pozdr 🙂

 

Tak więc zobaczę co będzie na tej dziennej, bo dziś miałem rozmowę kwalifikacyjną z psychiatrą. Jakaś dziwna była ta psychiatra, rozgrzebała mnie trochę, że aż wróciłem cały w nerwach do domu uhhh... Jeszcze mam w planach terapię traum, rozmawiałem już z niektórymi psychotraumatologami i oni dużo lepiej rozumieją moje problemy, niż jacyś zwykli psychoterapeuci czy nawet lekarze... 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście polecam terapię na dziennych oddziałach psychiatrycznych, byłam dwa razy w Poznaniu. Jeśli ktoś jest silnym introwertykiem jest to dobra opcja, ponieważ po południu wraca się do domu i można odetchnąć, a nie tak jak w przypadku np. OLZON-u w Krakowie jest się skazanym na ludzi 24 h na dobę i jeszcze zmuszają do integracji. Uważam, że w byciu introwertykiem nie ma nic złego i nie powinno się na siłę tego u kogoś zmieniać, a w Krakowie tak jest.

Jeśli chodzi o psychoterapię, podobno najlepiej zbadanym i najbardziej skutecznym nurtem jest terapia poznawczo-behawioralna. Nie ma dowodów na skuteczność psychoanalizy ale są dowody na to jak taka terapia może zaszkodzić, a w Krakowie w tym właśnie nurcie jest prowadzona terapia. Moja terapeutka w OLZON-ie twierdziła, że moja bezsenność jest spowodowana tym, że chcę zepsuć wszystkie inne miłe i dobre rzeczy, jak np. fajne święta wielkanocne na oddziale :D Interpretacje psychoanalityczne terapeuci wyciągają z d...py. Ostrożnie z tym nurtem. Polecam książki Witkowskiego "Zakazana psychologia" lub "Psychologia bez makijażu". Są tam opisane przypadki osób którym terapia zaszkodziła. Czasem leki są rzeczywiście lepszym wyjściem, zależy to od indywidualnego przypadku. Niestety w Krakowie wszystko odstawiają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze, że podczas mojego 1,5 miesięcznego pobytu na OLZON-ie oprócz mnie zrezygnowały jeszcze 4 inne osoby. To chyba o czymś świadczy...Ta terapia nie jest dla wszystkich. Moim zdaniem to wylęgarnia narcyzów. Sama terapia jest brutalna, jest tam jak w wojsku. Jeśli ktoś jest naprawdę słaby psychicznie może nie wytrzymać. Moja koleżanka wypisała się stamtąd po czym próbowała popełnić samobójstwo. Wyjście z tego oddziału przed ukończeniem terapii przypomina wychodzenie z sekty. Społeczność i p. ordynator wylewają na ciebie wiadro pomyj i próbują za wszelką cenę udowodnić, że tylko ten oddział jako jedyny w Polsce jest w stanie cię uleczyć, a bez tego jesteś niczym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, notapsycho napisał:

Sama terapia jest brutalna, jest tam jak w wojsku. Jeśli ktoś jest naprawdę słaby psychicznie może nie wytrzymać. Moja koleżanka wypisała się stamtąd po czym próbowała popełnić samobójstwo. Wyjście z tego oddziału przed ukończeniem terapii przypomina wychodzenie z sekty.

 

Weź nie strasz innych ja cię proszę...

 

Ze mną jest z kolei taki problem, ponieważ nie dość że będę chyba jedynym chłopakiem w tej grupie terapeutycznej do której idę, chociaż nie o to chodzi, to jeszcze mam stwierdzonego lekkiego Aspergera i w ogóle mam też objawy stresu pourazowego, stany derealizacji-depersonalizacji, przez co boję się nieco reakcji innych, mam dość złożone te zaburzenia, ale psychiatra bardzo miła, przyjęła mnie na oddział 🙂

 

Ale ja na szczęście jestem mocno przyzwyczajony do złego traktowania, mnie już chyba nic nie zdziwi, mam za sobą pobyt na oddziale zamkniętym i tam dopiero jest rzeźnia, ktoś był to wie o co mi chodzi... Byłem w Tworkach, kumacie??? Tam siedzicie zamknięci, jak dostajesz napadu paniki to pielęgniarki grożą ci pójściem w pasy i i izolatką zamiast uspokoić po ludzku itd... wszyscy są traktowani tak samo, większość przyjeżdża z policji do Tworek. Tu chociaż masz wieczór na odetchnięcie... 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam na oddziale 7f w 2017 roku, gdzieś około. Chciałam się odnieść co do leków. Prawdą jest, że chcą odstawiać leki żeby się skupić na leczeniu zaburzenia ale jak się absolutnie nie zgadzasz to ich nie odstawiają. Mogą Cię namawiać ale jak ktoś czuje, że nie może tego zrobić to ich nie odstawią. Ze mną tak było, ja się nie zgodziłam bo wiedziałam, że nie dam rady i mogłam je brać. Zatem można z personelem to uzgodnić. Jeśli uznasz po jakimś czasie, że możesz odstawić leki to to robisz a jak nie możesz to się nie zgadzasz. Mi na siłę nie odstawiali leków. Bez przesady. Personel chce odstawiać leki żeby widzieć lepiej zaburzenie, żeby skupić się przede wszystkim na terapii, chcą naprawdę dobrze, ja czułam, UCZCIWIE, że nie dam rady i dlatego je zostawiłam. Zapytajcie się dlaczego chcą odstawiać leki, jaki jest tego cel i czy dacie radę bez tego. I tyle. Pozdrawiam 

Edytowane przez SAMA1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jest takie miejsce jak to, postanowiłam, że napiszę też coś od siebie. To dla mnie przyjemność móc się wypowiedzieć. Już dawno to chciałam zrobić.

Nie wiem od czego zacząć. Dużo powiedzieli moi poprzednicy. Niestety potwierdzam te złe rzeczy, o których wspomnieli.

 

Byłam na 7f w tamtym roku, przez 2,5 miesiąca, do czasu jak covid zaczął dawać się we znaki wszystkim pacjentom. Pojawił się nowy temat na społecznościach: nie wytrzymuję zamknięcia, nie wiem co mam ze sobą robić, martwię się o kogoś. Tak, zamknęli nas. Może wystarczyło zaopatrzyć nas w maseczki, nie wiem jak jest teraz szczerze mówiąc. Na ich usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że to były początki nowego wirusa i po prostu chcieli nas zostawić w „leczeniu” i chronić przed zarażeniem się od np… pani z pobliskiego kiosku.

 

Notapsycho, użyłaś trafnego określenia: sekta. To miejsce sprawia takie wrażenie – robią pacjentom takie pranie mózgu, że ci potrafią występować przeciwko sobie i dążyć do aprobaty pani ordynator. Ordynator  jest jak wyrocznia. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wzbudza postrach przez swoją oschłość, krytycyzm i totalny brak delikatności. Uśmiech raczej rezerwuje dla wąskiego grona osób. Myślę, że to ona nadaje ton narracji całego personelu. Wiele wyraża już to, że większość osób nie lubi czwartków, ponieważ w tym dniu w społeczności uczestniczy pani ordynator, a ona zawsze robi dym, wpędza w konsternację, przekonuje nas jakimi jesteśmy nędznymi ludźmi, że zachowujemy się jak dzieci, idioci etc. Także jest rozkosznie budująco!

 

Czy ktoś mógłby zaprzeczyć temu, że pacjenci są traktowani jako ci gorsi, bo zaburzeni? Na czas „terapii” oddajesz się pod skrzydła „specjalistów” z OLZON-u i musisz tańczyć jak ci zagrają. W innym wypadku zostaniesz zdegradowany słownie lub wydalony ze szpitala. Może też zostać przeciwko tobie nastawiona cała społeczność. Osobistego kontaktu z panią ordynator nie miałam (w sensie sam na sam), a szkoda.

 

Zgadzam się, że to oddział przeznaczony dla osób o mocnych nerwach,  silnej osobowości, nie stłamszonych przez silny lęk lub coś innego. Dla osób, które są asertywne i których stan nie jest bardzo zły. Mój stan psychiczny był na tamten czas wyjątkowo krytyczny. No mniejsza o to.

 

Nie byłam akurat tą napiętnowaną osobą, może dlatego nie mam aż takiej traumy z pobytu i myślenia o sobie, że jestem kimś bardzo fatalnym, bo tak wywnioskowałam ze zdań jakichś osób z oddziału. W centrum społeczności byłam dwa razy. Raz z powodu czegoś głupiego, a drugi raz, jak oświadczyłam, że chcę się wypisać. Na marginesie, sama chęć wypisania się nie wystarczy, to trzeba „omówić” na społeczności z innymi. Czyli wysłuchać jak inni ci mówią, że jak jest źle, to tym bardziej powinieneś w to iść, a nie „uciekać”. Co niby zamierzasz po wyjściu itp. W ogóle mottem tego oddziału powinno być: „im gorzej tym lepiej!”. Nawet dla głupich racji można znaleźć potwierdzenie i argumenty, byleby pacjent był wystarczająco słaby i nie miał siły  postawić się personelowi. Hm, w sumie raz mi się udało obronić, jak ordynator chciała zbić mój argument w kwestii wypisania się. Trzeba mieć jasny umysł…

Użyłam wcześniej słów „leczenie”, „terapia” i „specjaliści” w cudzysłowie, ponieważ to miejsce prezentuje sobą wyłącznie karykaturalne znaczenie tych słów. Czyli działa nie tylko na niby, ale wręcz na szkodę pacjentów. I nie obchodzi mnie, że w innych miastach Polski jest gorzej. Czy dlatego mam się dać szorować przez specjalistów z 7f? No way.

 

Teraz coś o samej terapii. Spędzanie czasu samemu jest niedozwolone. Kij z tym, że ci lekarze wracają sobie do domków, gdzie w samotności piją wino, bo właśnie tak odpoczywają po całym dniu przebywania z ciężkimi ludźmi. Oni, rzekomo niezaburzeni, bez stanów lękowych przynajmniej, więcej mogą znieść niż my, ale to my mamy ciągle być w czyimś towarzystwie. Borys Szyc ładnie powiedział, że „samotność jest higieną życia”. Obchodzi to kogoś? Do dziś pamiętam, jak pielęgniarka wkroczyła do jednego z pokojów dziewczyn i krzyknęła, że mają się brać do życia, bo akurat leżały, coś robiły same sobie. A jak się mierzy postęp w leczeniu osób nieśmiałych? Tym, że widzi się je często w świetlicy na przykład.

 

Terapia psychodynamiczna i psychoanalityczna faktycznie nie mają potwierdzonej skuteczności. Ciekawe, że ciągle się je prowadzi. Moja terapeutka nie była najgorsza… Dziewczyna z mojego pokoju miała spotkania z terapeutką, która przez całą sesję praktycznie się nie odzywała. Cholera wie, czy to słucha czy nie słucha. Bez kitu. Przychodzisz i możesz gadać od rzeczy. A jak powiesz coś nie tak, to dowiesz się na społeczności lub „połówce”. Jednak jest jakieś „ale”. Pamiętam, jak na jednej sesji terapeutka zdeprecjonowała pewne moje traumatyczne doświadczenie. Zbiła mnie tym z tropu. A że wtedy nie byłam w formie oraz nie miałam obecnych zasobów, nie powiedziałam jej, że jest chyba popierniczona, że mówi pacjentowi coś takiego. Możliwe, że była to jakaś prowokacja. Oni bardzo lubią prowokować. Często pacjenci są potulni, więc się nie bronią, a przynajmniej nie atakują, nie mają więc siły przebicia. Innym razem na sesji zostałam dosłownie obrażona ze względu na moją wiarę. Przede wszystkim terapeuta nie powinien wnikać w tę sferę i OCENIAĆ (słowo klucz). Zapewne mądre i słuszne jest tylko to, co wyznaje terapeuta i jego współpracownicy.

 

Moja nowa terapeutka oduczała mnie oceniania siebie i innych. To szkodliwe. Jak oceniasz innych, to znaczy, że z tobą jest coś nie tak. Na OLZON-ie nie ma czegoś takiego jak troska, wyrozumiałość; szacunek jest w małym stopniu. Nie ma atmosfery wsparcia. Jest atmosfera drapieżności, naskakiwania na siebie.

 

A społeczności to jakaś kpina (podobnie jak coffee brejki) – pacjenci podpowiedzą ci więcej niż wykształceni specjaliści. Te ich certyfikaciki są nic nie warte wobec takiego nieprofesjonalizmu, chamstwa i braku talentu do tego typu pracy. Na jednych z zajęć podrapałam się, bo nie mogłam wytrzymać swoistego napięcia… Postanowiłam o tym porozmawiać z pielęgniarką. Jak mnie wsparła? Jak mnie wzmocniła? Zrobiła teatr. Zaczęła mnie przedrzeźniać, tak, że zgłupiałam i zaczęłam się faktycznie śmiać, ale to mi w niczym nie pomogło, skoro dalej nie wiedziałam jak mam sobie radzić z moimi dolegliwościami. Tam nie dostaniesz żadnych narzędzi i zasobów. Wchodzisz z patologią do patologii. Totalna paranoja.

 

Coffee brejki są nieobowiązkowe, ale zdarzyło się, że pani ordynator zrobiła obchód i wyganiała z pokojów do świetlicy. Bez gadania!

 

Co ciekawe, pacjenci wychodzą ze szpitala z diagnozą (sic!), ale nie ozdrowieni. Zostają rozkopani wewnętrznie, przeżuci, a potem wypluci za drzwi. Niewiele się u nich zmienia, albo jest gorzej niż przed pobytem. Jaki sens w traceniu miesięcy na taki pobyt? Lepiej iść na prywatną psychoterapię i sukcesywnie wychodzić na prostą. W wypisach zwykle odnotowują, że masz narcyza. Tak, przyszłam z inną diagnozą, olali ją i wpisali narcyza. Ich świat, ich kredki. Nawet jeśli mam jakiś ułamek z narcyzmu, to nie jest mój główny problem, który zakłóca życie. A narcyzmowi zaprzeczali moi terapeuci, więc to kolejny argument dowodzący krótkowzroczności „specjalistów” olzonowskich.

 

Ogólnie nie polecam psychiatryków. Może poznasz tam kogoś fajnego, nawet bratnią duszę, kto wie. Ale będziesz też mieć kontakt z ludźmi agresywnymi, humorzastymi, nieuprzejmymi, które wywalają swoje trudne emocje na innych. Możesz się ciągle z kimś zderzać...  Jak jesteś w stanie to unieść, to zapisz się na 7f.

 

❤️ trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałam dodać, że po wyjściu ze szpitala przez pół roku byłam bez psychoterapii, bo straciłam zaufanie do terapeutów i zwątpiłam w skuteczność tej formy współpracy. W końcu jednak byłam w tak trudnym stanie, że kogoś znalazłam i wciąż mam z tą osobą terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zielona Mewa, zgadam się z tobą w 100% i podpisuję pod tym co napisałaś obiema rękami! 

 

Pomocnymi cechami osobowości w radzeniu sobie z grupą pacjentów z Z.O są: entuzjazm, elastyczność, samokrytycyzm, otwartość, kreatywność, pewność siebie, cierpliwość, spokój, empatia, opiekuńczość, umiejętność słuchania, uczciwość, profesjonalizm.

 

Niestety personel na 7F nie odznacza się takimi cechami. Na szczęście gdzie indziej można znaleźć terapeutów spełniających te kryteria.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.05.2021 o 18:07, Zielona Mewa napisał:

Skoro jest takie miejsce jak to, postanowiłam, że napiszę też coś od siebie. To dla mnie przyjemność móc się wypowiedzieć. Już dawno to chciałam zrobić.

Nie wiem od czego zacząć. Dużo powiedzieli moi poprzednicy. Niestety potwierdzam te złe rzeczy, o których wspomnieli.

 

Byłam na 7f w tamtym roku, przez 2,5 miesiąca, do czasu jak covid zaczął dawać się we znaki wszystkim pacjentom. Pojawił się nowy temat na społecznościach: nie wytrzymuję zamknięcia, nie wiem co mam ze sobą robić, martwię się o kogoś. Tak, zamknęli nas. Może wystarczyło zaopatrzyć nas w maseczki, nie wiem jak jest teraz szczerze mówiąc. Na ich usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że to były początki nowego wirusa i po prostu chcieli nas zostawić w „leczeniu” i chronić przed zarażeniem się od np… pani z pobliskiego kiosku.

 

Notapsycho, użyłaś trafnego określenia: sekta. To miejsce sprawia takie wrażenie – robią pacjentom takie pranie mózgu, że ci potrafią występować przeciwko sobie i dążyć do aprobaty pani ordynator. Ordynator  jest jak wyrocznia. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wzbudza postrach przez swoją oschłość, krytycyzm i totalny brak delikatności. Uśmiech raczej rezerwuje dla wąskiego grona osób. Myślę, że to ona nadaje ton narracji całego personelu. Wiele wyraża już to, że większość osób nie lubi czwartków, ponieważ w tym dniu w społeczności uczestniczy pani ordynator, a ona zawsze robi dym, wpędza w konsternację, przekonuje nas jakimi jesteśmy nędznymi ludźmi, że zachowujemy się jak dzieci, idioci etc. Także jest rozkosznie budująco!

 

Czy ktoś mógłby zaprzeczyć temu, że pacjenci są traktowani jako ci gorsi, bo zaburzeni? Na czas „terapii” oddajesz się pod skrzydła „specjalistów” z OLZON-u i musisz tańczyć jak ci zagrają. W innym wypadku zostaniesz zdegradowany słownie lub wydalony ze szpitala. Może też zostać przeciwko tobie nastawiona cała społeczność. Osobistego kontaktu z panią ordynator nie miałam (w sensie sam na sam), a szkoda.

 

Zgadzam się, że to oddział przeznaczony dla osób o mocnych nerwach,  silnej osobowości, nie stłamszonych przez silny lęk lub coś innego. Dla osób, które są asertywne i których stan nie jest bardzo zły. Mój stan psychiczny był na tamten czas wyjątkowo krytyczny. No mniejsza o to.

 

Nie byłam akurat tą napiętnowaną osobą, może dlatego nie mam aż takiej traumy z pobytu i myślenia o sobie, że jestem kimś bardzo fatalnym, bo tak wywnioskowałam ze zdań jakichś osób z oddziału. W centrum społeczności byłam dwa razy. Raz z powodu czegoś głupiego, a drugi raz, jak oświadczyłam, że chcę się wypisać. Na marginesie, sama chęć wypisania się nie wystarczy, to trzeba „omówić” na społeczności z innymi. Czyli wysłuchać jak inni ci mówią, że jak jest źle, to tym bardziej powinieneś w to iść, a nie „uciekać”. Co niby zamierzasz po wyjściu itp. W ogóle mottem tego oddziału powinno być: „im gorzej tym lepiej!”. Nawet dla głupich racji można znaleźć potwierdzenie i argumenty, byleby pacjent był wystarczająco słaby i nie miał siły  postawić się personelowi. Hm, w sumie raz mi się udało obronić, jak ordynator chciała zbić mój argument w kwestii wypisania się. Trzeba mieć jasny umysł…

Użyłam wcześniej słów „leczenie”, „terapia” i „specjaliści” w cudzysłowie, ponieważ to miejsce prezentuje sobą wyłącznie karykaturalne znaczenie tych słów. Czyli działa nie tylko na niby, ale wręcz na szkodę pacjentów. I nie obchodzi mnie, że w innych miastach Polski jest gorzej. Czy dlatego mam się dać szorować przez specjalistów z 7f? No way.

 

Teraz coś o samej terapii. Spędzanie czasu samemu jest niedozwolone. Kij z tym, że ci lekarze wracają sobie do domków, gdzie w samotności piją wino, bo właśnie tak odpoczywają po całym dniu przebywania z ciężkimi ludźmi. Oni, rzekomo niezaburzeni, bez stanów lękowych przynajmniej, więcej mogą znieść niż my, ale to my mamy ciągle być w czyimś towarzystwie. Borys Szyc ładnie powiedział, że „samotność jest higieną życia”. Obchodzi to kogoś? Do dziś pamiętam, jak pielęgniarka wkroczyła do jednego z pokojów dziewczyn i krzyknęła, że mają się brać do życia, bo akurat leżały, coś robiły same sobie. A jak się mierzy postęp w leczeniu osób nieśmiałych? Tym, że widzi się je często w świetlicy na przykład.

 

Terapia psychodynamiczna i psychoanalityczna faktycznie nie mają potwierdzonej skuteczności. Ciekawe, że ciągle się je prowadzi. Moja terapeutka nie była najgorsza… Dziewczyna z mojego pokoju miała spotkania z terapeutką, która przez całą sesję praktycznie się nie odzywała. Cholera wie, czy to słucha czy nie słucha. Bez kitu. Przychodzisz i możesz gadać od rzeczy. A jak powiesz coś nie tak, to dowiesz się na społeczności lub „połówce”. Jednak jest jakieś „ale”. Pamiętam, jak na jednej sesji terapeutka zdeprecjonowała pewne moje traumatyczne doświadczenie. Zbiła mnie tym z tropu. A że wtedy nie byłam w formie oraz nie miałam obecnych zasobów, nie powiedziałam jej, że jest chyba popierniczona, że mówi pacjentowi coś takiego. Możliwe, że była to jakaś prowokacja. Oni bardzo lubią prowokować. Często pacjenci są potulni, więc się nie bronią, a przynajmniej nie atakują, nie mają więc siły przebicia. Innym razem na sesji zostałam dosłownie obrażona ze względu na moją wiarę. Przede wszystkim terapeuta nie powinien wnikać w tę sferę i OCENIAĆ (słowo klucz). Zapewne mądre i słuszne jest tylko to, co wyznaje terapeuta i jego współpracownicy.

 

Moja nowa terapeutka oduczała mnie oceniania siebie i innych. To szkodliwe. Jak oceniasz innych, to znaczy, że z tobą jest coś nie tak. Na OLZON-ie nie ma czegoś takiego jak troska, wyrozumiałość; szacunek jest w małym stopniu. Nie ma atmosfery wsparcia. Jest atmosfera drapieżności, naskakiwania na siebie.

 

A społeczności to jakaś kpina (podobnie jak coffee brejki) – pacjenci podpowiedzą ci więcej niż wykształceni specjaliści. Te ich certyfikaciki są nic nie warte wobec takiego nieprofesjonalizmu, chamstwa i braku talentu do tego typu pracy. Na jednych z zajęć podrapałam się, bo nie mogłam wytrzymać swoistego napięcia… Postanowiłam o tym porozmawiać z pielęgniarką. Jak mnie wsparła? Jak mnie wzmocniła? Zrobiła teatr. Zaczęła mnie przedrzeźniać, tak, że zgłupiałam i zaczęłam się faktycznie śmiać, ale to mi w niczym nie pomogło, skoro dalej nie wiedziałam jak mam sobie radzić z moimi dolegliwościami. Tam nie dostaniesz żadnych narzędzi i zasobów. Wchodzisz z patologią do patologii. Totalna paranoja.

 

Coffee brejki są nieobowiązkowe, ale zdarzyło się, że pani ordynator zrobiła obchód i wyganiała z pokojów do świetlicy. Bez gadania!

 

Co ciekawe, pacjenci wychodzą ze szpitala z diagnozą (sic!), ale nie ozdrowieni. Zostają rozkopani wewnętrznie, przeżuci, a potem wypluci za drzwi. Niewiele się u nich zmienia, albo jest gorzej niż przed pobytem. Jaki sens w traceniu miesięcy na taki pobyt? Lepiej iść na prywatną psychoterapię i sukcesywnie wychodzić na prostą. W wypisach zwykle odnotowują, że masz narcyza. Tak, przyszłam z inną diagnozą, olali ją i wpisali narcyza. Ich świat, ich kredki. Nawet jeśli mam jakiś ułamek z narcyzmu, to nie jest mój główny problem, który zakłóca życie. A narcyzmowi zaprzeczali moi terapeuci, więc to kolejny argument dowodzący krótkowzroczności „specjalistów” olzonowskich.

 

Ogólnie nie polecam psychiatryków. Może poznasz tam kogoś fajnego, nawet bratnią duszę, kto wie. Ale będziesz też mieć kontakt z ludźmi agresywnymi, humorzastymi, nieuprzejmymi, które wywalają swoje trudne emocje na innych. Możesz się ciągle z kimś zderzać...  Jak jesteś w stanie to unieść, to zapisz się na 7f.

 

❤️ trzymajcie się.

Dawno tu nie wchodziłem bo myślę że nie warto poświęcać uwagę tym "specjalistom" ale jakoś tak mnie naszło, i muszę Ci podziękować za ten komentarz. Kiedy widzi się że są ludzie którzy mają podobnie, jest trochę łatwiej. Życzę Ci dużo zdrówka.

 

Ps. Myślę że Ewa Niezgoda to klasyczny przykład starej nieszczęśliwej panny z kotami :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Kacper, wzajemnie.

Na marginesie, gdybym posłużyła się słowem "sekta" w szpitalu, uznano by, że to moje dodatkowe zaburzenie się odzywa - paranoidalne np. W szpitalu najlepiej kogoś przygwoździć stwierdzeniem, że ma jakieś zaburzenia i dlatego źle (bo inaczej niż ktoś) postrzega jakieś sytuacje. Pff.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, myślicie że na tym oddziale dziennym pozwolą mi brać leki, które mam przepisywane przez swojego psychiatrę z zewnątrz? Mam na myśli leki Ludiomil 75mg i Ketrel 100mg. No ten Ludiomi 75mg nie chciałbym odstawiać, bo potem bym musiał znowu wchodzić na jakiś inny shit, tylko ten Ketrel 100mg to taki wyciszający, tutaj to rozumiem, że mogą się czepiać, bo prowadzenie psychoterapii przy dużym uspokojeniu i opanowaniu chyba średnio ma sens... czy to działa tak na tej terapii dziennej, że będą chcieli tobie otworzyć te wszystkie lęki, złe przeżycia, trudne emocje itd? Bo nie ukrywam, że kiedy tłamszą mnie dawne urazy, to jestem przesiąknięty lękiem i depresyjnymi myślami i myślę o samobójstwie bardzo mocno... ten Ketrel 100mg bardzo ładnie mi redukuje te myśli... jak myślicie? Pozwolą mi z takim zestawem leków uczestniczyć w psychoterapii? 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@MarekWawka01 przecież nikt Ci leków nie odstawi z dnia na dzień nagle....  Ty idziesz na oddział dzienny a nie całodobowy.... jak mają tam psychiatrę na oddziale to on ewentualnie może zaproponować zmiany w leczeniu, ale też Ty nie musisz się na nie zgadzać. 

Nawet na całodobowych takich szopek nie odstawiają z lekami a co dopiero na dziennym. A czemu mieliby się czepiać Ketrelu wg Ciebie to już w ogóle nie rozumiem 🤷‍♀️ bierzesz go zapewne jako stabilizator także w ogóle nie wiem w czym on rzekomo miałby przeszkadzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, acherontia styx napisał:

@MarekWawka01 przecież nikt Ci leków nie odstawi z dnia na dzień nagle....  Ty idziesz na oddział dzienny a nie całodobowy.... jak mają tam psychiatrę na oddziale to on ewentualnie może zaproponować zmiany w leczeniu, ale też Ty nie musisz się na nie zgadzać. 

Nawet na całodobowych takich szopek nie odstawiają z lekami a co dopiero na dziennym. A czemu mieliby się czepiać Ketrelu wg Ciebie to już w ogóle nie rozumiem 🤷‍♀️ bierzesz go zapewne jako stabilizator także w ogóle nie wiem w czym on rzekomo miałby przeszkadzać.

 

No tak pytam, bo wiesz leki ogółem tłumią pewne przykre myśli i emocje. Ja akurat bez leków byłem raz tak tłamszony przez te lęki, że nie dawałem rady prowadzić psychoterapii, siedziałem z pochyloną głową całe sesje i nic nie mogłem opowiedzieć. Bo też odstawiają czasem leki żeby właśnie lepiej uwidocznić zaburzenie, by móc się z nim w całości skonfrontować... ale ja nie czuję, że mógłbym stawić czoła temu bez wyciszenia lekami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.06.2021 o 14:58, KarolinaP85 napisał:

Hej 

ja jutro mam mieć pierwsza rozmowę na F7 ale tak czytając Wasze odpowiedzi na ten temat to się przerażam i zastanawiam czy warto iść wogole i zawracać sobie głowę…

 

Możesz powiedzieć czego oczekujesz od tego miejsca, to powiem Ci czy tam to dostaniesz.

 

Ogólnie nie polecam. Serio. Jedyne wg mnie pozytywne co może być to spotkanie fajnych, ciekawych ludzi. Tyle. Możesz sobie z nimi spędzać czas, rozmawiać, grać i inne. 

Personel znajdzie Twój słaby punkt i może to obrócić przeciwko Tobie.

 

Jeśli masz wykształconą asertywność i umiejętność wyrażania swojego zdania, próbuj, ale po co. Będziesz się albo zderzać z personelem albo zyskasz szacunek (o ile nie będziesz przeciwko im).

 

Na taką masę ludzi, która się tam przewija.. nie wiem czy ktoś zrobi takie postępy (z czego jak nie dostajesz zasobów?), że ugruntuje się w sobie i będzie lepiej z jego psychiką.

 

Ja tam byłam, bo nie widziałam wcześniej opinii, wtedy pewnie bym się nie zdecydowała, szukałabym gdzie indziej. Przecierpialam w tym miejscu, straciłam zaufanie do psychoterapeutów, przez ponad pol roku byłam bez wsparcia, popadłam w jeszcze gorszy stan niż wcześniej. Taki pożytek. Jedyne co dobre, że spotkałam kogoś fajnego z kim mam kontakt.

 

Oblicz koszta dziewczyno. Gdzieś może być dobrze, tu tylko cudem.. nigdy chyba nie zapomnę jak tam traktują ludzi. Nawet miłosierdzia w nich nie ma do słabszych psychicznie. 

 

Szukaj tego co Cię wzmocni. Dobrze, że czytasz opinie. Są inne szpitale, w Radomiu podobno jest świetny, spróbuj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie czego oczekuje 

Po rozmowie okazało się ze skierowali mnie na oddział ogólny 7a ponieważ mam taka depresje ze 7f póki co nie jest dla mnie 

jutro rano mam tam pójść ze skierowniem co mam …

ale się mega boje i nie umiem podjąć decyzje 

obawiam się ze nafaszeruja mnie tam lekami i tyle i będę się męczyć 3-4 tygodnie …. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.06.2021 o 22:53, KarolinaP85 napisał:

W sumie nie czego oczekuje 

Po rozmowie okazało się ze skierowali mnie na oddział ogólny 7a ponieważ mam taka depresje ze 7f póki co nie jest dla mnie 

jutro rano mam tam pójść ze skierowniem co mam …

ale się mega boje i nie umiem podjąć decyzje 

obawiam się ze nafaszeruja mnie tam lekami i tyle i będę się męczyć 3-4 tygodnie …. 

Słyszałam, że na ogólnym jest patologia. Ludzie się tną, krzyczą, wariują na maksa.. nie wiem czy jest tam terapia w ogóle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wrocilem po kilkuletniej emigracji, kolejny dom, kolejny zwiazek przestal istniec.

tak jest za kazdym razem, nie wiem jak do tego doszlo, ale wiem przez co - przez moje emocje, ktore z jakiegos powodu wyniszczaja mnie i moje zycie, jak fale ognia. Rania mnie i najblizszych, i powoduja, ze oni - rania mnie. 

do czego wrocilem? do kogo? Do najblizszych, ktorych nadal bede ranic. A oni mnie.

Czy musi tak byc? Co moge zrobic? 

co moge zrobic z diagnoza chwiejnosc emocjonalna typu borderline?

 

czytalem opinie na temat OLZON - i stwierdzam, ze wszystkie sa albo negatywne, albo bardzo negatywne.

 

Nie chce nikogo ranic, ani nie chce byc raniony, nie chce rozpadu zwiazku, utraty domu.

 

Kto moglby pomoc mi pomoc sobie?

 

Gdzie szukac pomocy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, borderschwein napisał:

Czy musi tak byc? Co moge zrobic?

Chcesz sobie pomóc? To się rozwijaj, a nie stój w miejscu.

Elementarzem, który każdy powinien przerobić jest książka "Inteligencja emocjonalna" D. Golemana. To jest podstawa. Jak się nauczysz czym są emocje,co jest Ci potrzebne, żeby je ogarnąć, i zmienisz sposób myślenia i działania, wtedy przyjdą zmiany. Brak Ci inteligencji emocjonalnej z tego co mówisz.

Po drugie - potrzebujesz dobrej terapii. Polecam Gestalt, albo najlepiej nurt integratywny.

Szpital odradzam, pobedziesz sobie tam i nic więcej.

Skup się na tym co możesz robić i działaj. Zawsze jest rozwiązanie, wybór.

Musisz mieć wysoką samoświadomość. Pytanie czy się rozwijasz czy tylko psujesz sobie życie?

Edytowane przez Zielona Mewa
Literówka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem na terapii w IPiN, ale dołożyła mi wiele innych problemów (pochłaniam emocje innych, nawet jeżeli tego nie pokazuję i mogę z zewnątrz wydawać się obojętnym, tak, że od wyjścia nie mogłem spać, co noc płakałem, w związku z innymi osobami, ich krzywdami, moją bezsilnością bo nie potrafię im pomóc, a bardzo bym chciał), zaostrzyła kwestie związane z odrzuceniem, opuszczeniem, COVID dołożył swoje. Zastanawiałem się nad OLZON, ale jestem w stanie krytycznym, mam bardzo silne traumy, nie potrafię odzyskać bezpieczeństwa, domu. Objawy są tak silne, że doprowadziły mnie do zapaści z utratą świadomości, do tego mam kompletnie teraz rozłożone zdrowie i funkcjonuję w zamrożeniu, cały roztrzęsiony. Czuję się tak, jakbym potrzebował kompleksowego wsparcia, przede wszystkim pracy nad traumami (od wyjścia objawy niemal na skraju psychotycznym, przy nasileniu, jestem roztrzęsiony 24/7, jakbym miał biegać po ulicy i krzyczeć - pomocy, ratujcie!, a przy każdym kontakcie wewnątrz pojawia się dialog - błagam pomóż mi), odzyskania bezpieczeństwa, tego bazowego, inaczej nie mam materiału na dalszą pracę, a nacisk tylko nasila objawy, nie pomaga w dopuszczaniu emocji. Zapewne mam też ADHD i niezdiagnozowanego Aspergera. Nastawiałem się na terapię indywidualną, z silnym naciskiem na traumy, ale wszystko tak kompletnie się posypało... nie wiem, co robić, nie wierzę w to, co się dzieje, i gdzie jestem.

Chociaż sam teraz nie wiem, czy bardziej nie pomogłyby mi leki psychiatryczne w tym stanie.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, DelRey25 napisał:

Jeśli kojarzycie Julie Wróblewska to dzisiaj zakomunikowała, że wybiera sie na 6 miesieczna terapie BPD w Krakowie 🙂 Swoja droga to jej współczuje. Bedzie miała prze*ebane. 

I chce zdawać relację z pobytu w internecie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja absolutnie nie kwestionuję jej diagnozy, bo w końcu postawił ją psychiatra, ale założę się, że dostanie tam narcyza 🙂 Życzę jej jak najlepiej, ale obawiam się, że ten pobyt nie potrwa zbyt długo. No i z tym relacjowaniem to uuuuuuu, Niezgoda by chyba stanęła w płomieniach 😂😂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×