Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".


Picasso

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Mam na imię Łukasz lat 23. Od ok.2 lat borykam się z agorafobią-podejrzewam,że to ta choroba ponieważ lęk nie pozwala mi udać się do żadnego lekarza. Choroba w moim przypadku objawia się następująco: nie ma mowy abym wyszedł z domu tzn. na podwórko jak najbardziej (mieszkam w domu jednorodzinnym), samochodem jako pasażer mogę pojechać praktycznie w każde miejsce,natomiast już do jakiegoś dużego sklepu nie wejdę,jedynie jakiś sklepik osiedlowy (dosłownie na minutę),przy którym musi być zaparkowany ww. samochód-moje

takie poczucie bezpieczeństwa.

Już nie wiem kogo mam prosić o pomoc,mam dwójkę dzieci,żonę i nawet nie mogę wyjść z nimi na spacer. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak napisałem,nie dam rady udać się do lekarza na jakąś terapie i siedzieć tam godzinę. Jest możliwość przepisania leków,abym się z tego wyleczył? Jedynie co to biorę krople (esencje kwiatowe) dr.bacha - miałem nadzieję,że mi pomogą,ale chyba nici z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SSRI powinny Ci stosunkowo szybko pomóc. Po nich dojdziesz do siebie i pójdziesz na psychoterpię. SSRI ułatawiają "uczenie się życia" w "krytycznych" sytuacjach takich jak ta, dodają pewności siebie. Jak się tak bardzo boisz iść, to zadzwoń po psychiatrę - mają wizyty domowe właśnie m.in. z takich powodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SSRI powinny Ci stosunkowo szybko pomóc. Po nich dojdziesz do siebie i pójdziesz na psychoterpię. SSRI ułatawiają "uczenie się życia" w "krytycznych" sytuacjach takich jak ta, dodają pewności siebie. Jak się tak bardzo boisz iść, to zadzwoń po psychiatrę - mają wizyty domowe właśnie m.in. z takich powodów.

Znalazłem trochę informacji na temat tego SSRI-w jego skład wchodzi kilka leków. Miałbym zażywać kilka czy tylko jakiś jeden? Jakbyś mógł/mogła to podaj konkretne nazwy ;) Mam możliwość kupna leków nie posiadając recepty,tylko czy to byłoby bezpieczne? Może jednak jakoś zmusić się na pójście do specjalisty,który przepisałby coś odpowiedniego?

Najlepiej byłoby wejść do apteki,kupić,zażywać (coś co pomoże i nie zaszkodzi) i wyjść z tego... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze powiem,że nie wierze aby "pogadanka" z psychoterapeutą coś dała,tym bardziej przez telefon,chociaż może... A jakiś lek, po którym mógłbym pójść na terapie? Obiecałem sobie,że jak mi jakiś lek pomoże to pójdę na terapie. Tak jak powiedziała Nati1001 strach nie pozwala aby się udać do lekarza. :( U mnie objawia się to takimi zawrotami głowy jakbym miał zaraz zemdleć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja brałem Citabax i Deprexolet - oba przerwałem po kilku miesiącach bez problemu (przyczynę przerwania pisałem kilka razy, więc pozwól, że nie będę pisał po raz kolejny). Sam nic sobie nie dobieraj. Idź do lekarza albo go zamów i zapisz dokładnie co Ci jest, bo często ze stresu można zapomnieć połowy spraw/dolegliwości.

 

Do uzależniających należą z pewnością benzodiazepiny (psychicznie/fizycznie) oraz psychicznie raczej te "nasenne" typu mianseryna czy mirtazapina - poczucie normalnego snu mimo złego samopoczucia, słabej kondycji psychicznej uzależnia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Sorry, że odświeżam temat, ale muszę się wygadać...

Na agorafobię choruję od ponad roku, leczę się od stycznia 2011. Zaczęło się niewinnie - rzucił mnie facet + zasłabłem w tramwaju. Od tamtej pory nie chciałem mieć kontaktu z ludźmi większego niż muszę (w pracy i na studiach), bo wmawiałem sobie, że nikt mnie wtedy nie zrani. Zacząłem unikać zatłoczonych miejsc, tramwajów, autobusów, kin itp. bojąc się, że znowu mogę zasłabnąć. Zacząłem chodzić do pracy na pieszo. Wstawałem trzy godziny wcześniej i przemierzałem wzdłuż Wrocław, żeby dostać się do pracy. Agorafobie ujawniała się tylko w dużym mieście, w małym miasteczku, gdzie mieszkają moi rodzice nie. Z czasem rzuciłem pracę, studia i wróciłem do małej mieściny, bo nie miałem już siły wychodzić codziennie z domu ze strachem. Na moje nieszczęście lęki przeniosły się ze mną. Teraz boję się wychodzić nawet u mnie w małej mieścinie. Siedzę całymi dniami w domu, moje wyjścia uzależniam od moich znajomych - jeśli pójdą ze mną do sklepu to idę, jeśli nie to zostaję w domu, bo mogę obejść się bez tego, co chciałem kupić. Chore.

Jak wspomniałem leczę się od stycznia 2011. Psychiatra zdiagnozował u mnie agorafobię, ale o bardzo lekkim nasileniu i powiedział, że szybko się wyleczę. 0,5 tabletki Asertinu 50. Po miesiącu - nic. Jedna tabletka - nic. Półtorej - nic. Dwie - niby poprawa ale nadal nie wychodzę z domu bez lęku. Jest czerwiec, biorę po dwie dziennie i nie widzę dużej poprawy. Od października chcę wznowić studia we Wrocławiu, ale jeśli się nie wyleczę to będzie to bez sensu, bo i tak wrócę do mojego miasteczka.

Jest ktoś jeszcze, kto ma podobne problemy? Jak Wy się leczycie? Kiedyś byłem szalonym, uśmiechniętym, towarzyskim chłopakiem, pomagałem ludziom, udzielałem się w wolontariacie. Nadal chcę to robić, chcę pomagać innym ale nie mogę, bo boję się wyjść z domu, a co dopiero przebywać z obcymi osobami. I moje życie... uzależnione od rodziny i znajomych. Mam dość. Mam nawet myśli samobójcze, bo... co to za życie, kiedy nie można żyć jego pełnią?

Pomóżcie... błagam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agorafobia, chyba mój największy problem przy tej całej NL. Mieszkam w bloku i jeśli przychodzi mi do opuszczenia mieszkania, by wyrzucic śmieci do zsypu lub, by zejść do piwnicy - nie ma problemu. Wszystko zaczyna się, gdy opuszczam klatkę i wychodzę przed blok. Im dalej znajduję się od klatki - tym gorzej. Serce wali tak, że mam wrażenie, że zaraz wyskoczy z piersi. Puls przyspiesza, nogi jak z waty, zawroty głowy, całe dłonie mi sie trzęsą. Przez tę fobię kompletnie odciąłem się od świata zewnętrznego, praktycznie nie wychodzę, a jak już to tak, by wiedzieć, że mam zapewniony szybki powrót do domu.

Wczoraj się przełamałem i pojechałem do lekarki taksówką, sam. Na miejscu czekała na mnie matka, ale i tak uważam to za nielada wyczyn, bo gdy odjeżdżałem sprzed klatki momentalnie dostałem ataku paniki i już myślałem, by poprosić kierowce, by zawrócił. Mimo to wytrzymałem, zamknąłem oczy, założyłem słuchawki z lecącą muzyką i powtarzałem sobie, że w razie czego może zawieźć mnie do szpitala, gdyby coś się stało. Tak dojechałem na miejsce, z usiedzeniem w poczekalnie i z powrotem do domu nie było najmniejszych problemów. Myślę, by zrobić dalsze kroki, czyli jakieś spacery w okół bloku, ale... boję się. No ale kiedyś muszę sie przełamać, bo chyba o to chodzi, by walczyć ze swoimi lękami, a ja chcę przynajmniej móc normalnie wyjść bez tego strachu, że dopadnie mnie ten paraliżujący strach. Chociażby na godzinę, dwie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkołę ukończyłem, do pracy na razie nie mam jak iść, niestety, a bardzo bym chciał.

Próbuję z tym walczyć, bo jednak nie chcę się całkowicie zamknąć w czterech ścianach, ale jak wiadomo - momentami ten strach jest silniejszy i mnie po prostu paraliżuje.

Terapię dopiero rozpoczynam, tak samo zażywanie leków przede mną, musze tylko się przemóc, bo mam też lęki z nimi bezpośrednio związane (zapaść, przedawkowanie, strata przytomności). Zacząłem sie leczyć stosunkowo niedawno, bo problem tej agorafobii pojawił się również niedawno. Wcześniej go nie było więc myslałem, że dam jakoś radę, ale jak widać - wróciło z podwójną siła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludziska będzie dobrze:) AKCEPTACJA to podstawa sukcesu, próbuj poprostu przeżyc atak, ale naprawde go przeżyć, całkowicie mu się oddać, wycchodzisz z domu zalewa Cie pot, robi Ci się słabo, niedobrze, pierwsza myśl UCIEKAC! ale po co? przed czym? przecież atak nas nie zabije:)))) z atakami sie nie walczy, najlepiej je olewać:) na mnie działa;) jade autobusem, mam atak i co i myślę wtedy: to jest atak, mam NL to normalne przy tej chorobie, ale jestem bezpieczna on za chwilę minie. nie walczę z nim nie staram się go opanować...niech pływnie....ataki są coraz słabsze i coraz rzadsze:) oczywiście są chwile strsujące, że coś rzuca mnie na twarz i wszystko wraca jak bumerang, ale przecież wiem, że to tylko atak:) najgorsze co można starać się nad tym zapanować, bo to powoduje że urasta do monstrualnych rozmiarów, nigdy nad tym nie zapanujemy.....dlatego nerwuski nie walczcie z nimi i nie przywiązujcie do nich aż takiej wagi, są i tyle....a poza tym ludzie starają sie zapanować nad atakami po to by inni tego nie widzieli, wiec wyobraźcie sobie sytuację, jaka mnie nie dawno spotkała: byłam w sklepie z ciuchami, nagle podchodzi do mnie jakaś kobieta i podaje mi kartkę z napisem: proszę o pomoc, jestem chora na nerwicę; ogłupiałam, pomogłam jej trafić do drzwi usiadłyśmy na ławeczce, atak minął....zaczeła mnie przepraszać, że jest jej wstyd, że powinna zamknąć się w domu, że wszyscy to widzieli itd. zgłupiałam :P co ona gada, widziałam ją w sklepie zachowywała się normalnie, ogladała ciuchy, wcześniej coś mierzyła, ktoś co najwyżej mógłby stwierdzić, że zrobiło sie jej słabo i poprosiła o pomoc...ludziska tego naprawde nie widać co dzieje sie w nas....jakbyście mnie poznali to w życiu nikt z was niepowiedziałby że mam NL, w życiu byście się nie skapli kiedy mam atak:P postarajcie się już nie przywiązywać takiej wagi do lęku i do tej myśli: ojojojo co to będzie jak będe miec atak:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim największym problemem też jest agorafobia. opanowywała mnie powoli przez kilka lat aż dopadła mnie i zamknęła w domu. teraz wychodzę już tylko do pracy, ale wozi mnie do niej mąż a wracam taksówką. w domu jest ok. w budynku też ale poza nim masakra. od roku jest dramat. próbowałam różnych antydepresantów, psychotropy nawet ale jest jeszcze gorzej. na psychoterapię nie mogę chodzić (próbowałam rok) ale to wywlekanie z siebie tego wszystkiego wpędza mnie w jeszcze gorszy stan. szczerze mówiąc nie wiem co robić ... najchętniej pożegnałabym się z tym światem bo to nie jest życie, to jest jakaś makabryczna wegetacja :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×