Skocz do zawartości
Nerwica.com

AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".


Picasso

Rekomendowane odpowiedzi

Witam współcierpiących

 

Witam, cierpię na agorafobię, zdiagnozowałam ją sama dopiero kilka dni temu. Miałam problemy od lat, ale nie przyznawałam się do nich. Były to kilkutygodniowe "napady" podczas których trudno mi było poruszać się na zewnątrz samej i/lub przebywać w niektórych miejscach jak np. niektóre sale w szkole, niezależnie od tego występowały napady poczucia odrealnienia (nie wiem, czy dobrze to określam, chodzi mi od poczucie nie bycia sobą). Po kilku tygodniach wszystko przechodziło i żyłam normalnie. Każdy napad był gorszy od poprzedniego. Źle zrobiłam, nie mówiąc o tym nikomu, bo teraz jest tak źle, że nie mogę wyjść z domu. Od lat nie opuszczałam lekcji w szkole, chodziłam tam nawet z gorączką, a teraz jestem w klasie maturalnej i nie mogę wyjść. Przy poprzednich napadach wychodziłam walcząc z lękiem, nawet dobrze mi szło, choć nie było łatwo. W ogóle pokonałam już w życiu kilka lęków. Teraz jednak sytuacja jest nie do przeskoczenia; nie mają znaczenia mój nastrój czy nastawienie. Wychodzę na zewnątrz z optymizmem, nie myśląc o niczym strasznym, i zaraz uderza mnie to "odrealnienie" i nie mogę iść. Nie boję się, że coś mi się stanie, że pomoc nie nadejdzie. Niczego się nie boję, nic strasznego mnie ostatnio nie spotkało - te uczucia są niezależne ode mnie. Wiem, że ten napad może przejść sam, tylko kiedy? Co robić? Inni są pomocni, ale nie potrafią zrozumieć uczuć towarzyszących tej chorobie. Boję się przyszłości, czuję się samotna w cierpieniu. Chcę żeby to się skończyło, poszłabym nawet do jakiegoś szpitala, byleby móc wrócić do życia.

Ten wstęp jest trochę za długi, wybaczcie, ale musiałam się wygadać; to naprawdę ciężki okres dla mnie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że dopiero parę dni temu uświadomiłam sobie, co się dzieje. Oczywiście, że zgłoszę się do psych-ologa/iatry, właśnie szukam kogoś takiego. Napisałam o sobie na tym forum, bo nigdy nie znałam nikogo z podobną chorobą, a ktoś, kto tego nie doświadczył, nie potrafi wyobrazić sobie jak to jest (widzę po moim otoczeniu). Pomyślałam więc, że dobrym pomysłem może być skorzystanie z jednego z forów i kontakt z kimś o podobnych problemach, czy po prostu "wygadanie się".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polecam genialny artykuł odnośnie m.in. agorafobii:

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,10743340,Panika_we_Wloszech.html

 

Sama lepiej nie byłabym w stanie tego opisać... Bo przecież to nie jest strach, jak się okazuje :) To atak paniki, nad którym nie jest się w stanie zapanować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich to czytających :D

Mam 22 lata a od 14 miesiecy mam Agorafobie..Z poczatku nie wiedziałam co to i ze to mam dopiero kolezanka poradziła mi bym poszła do psychologa :shock: pomyslałam ze nic mi przeciesz nie ma i wgl ale gdy zaczełam coraz czesciej nie wychodzic z domu nawet do sklepu postanowiłam isc :cry: okazało sie ze to nerwica powiazana z Agorafobia byłam u niej moze ze 3 razy potem poradziła psychiatre tez poszłamdał leki ale ich nie brałam :?Dzis znow byłam przepisała mi Elicea wziełam pol bo tak kazała z poczatq i szczerze sie czuje do d***;/... Nie ciesze sie juz zyciem tak jak kiedys;/ jak miałam w domu siedziec to wariowałam a teraz?? to moje"wiezienie"strasznie zle sie z tym czuje jestem bezsilna;/jesli juz wychodze to musi byc ze mna moj chłopak a tak bardzo chciała bym sie "usamodzielnic" :cry::cry::cry: Jesli juz gdzies ide to czuje ucisk w gardle i jak bym sie miała zaraz przewrocic;/ nie jest to miłe...Chciałabym sie dowiedziec czy mooze poza leaki jakos da sie to leczyc czy jakos samemu to pokonac??

Z gory dzieki za kazda mozliwa pomoc czy porade...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. mam podobny problem jak wy, to bardzo przykre.. Zyłam i męczylam się z tym bardzo długo nie wiedząc co mi jest bo jakies począki tego objawiały sie juz w podstawowce jednak nie chcialam nawet wiedziec co mi jest wiec nikomu nic nie mowilam. trudnieszych sytuacji staralam sie unikac a często zaciskalam zęby i mimo objawów chodziłam tam gdzie musialam robilam co trzeba ale zawsze unikalam wyjazdow. Najbardziej wkurzajacy objaw to to drżenie ciała;/;/ jest irytujące bo czasem nawet juz uspokoje sie psychicznie wytłumacze sobie spokojnie nic sie nie dzieje juz przestaje sie bac ale te drgawki nie chca ustapic i musze z nimi mocno walczyc czasem ktos mnie pytal co sie tak trzęsiesz to mowialm ze mi zimno, strasznie tez wkurza mnie to zasychanie w ustach to bardzo nie przyjemne;/ macie tez takie objawy?? Kiedy bylam w gimnazjum to balam sie co bedzie kiedy trzeba bedzie zmienic szkole jestem z malej miejscowosci no nazywajac rzeczy po imieniu ze wsi :) i do liceum muszze dojedzac do miasta to ok, 15 minut drogi samochodem autobusem troche dluzje. Ale bardzo pozytywnie sama siebie zaskoczylam gydz szkole zmienilam bez problemu:) sama nie wiem jak to sie stalo nie bylo zadnej paniki bylam spkojna opanowana(przygotowywalam siee na to psychicznie juz okolo 2 lat- tyle sie zamartwialam jak to bedzie jak zmienie szkole) nie mowie zebym czula sie dobrze bez mdłosci suchosci w gadrdle i wogole ale bylam tam wrocialm przezylam.. potem wytrzymalam 1 tydzien na lekcjach i wgole nawet jadlam w szkole. oczywiscie uznalam ze skoro to mi sie udalo to moze jednak jestem zdrowa i o niczym nie musze mowic mamie nikomu bo sobie sama poradze. mialam akurat farta ze rodzicie wracali z pracy okło 15 wiec przez pierwszy miesiac z nimi wracalam, oczywiscie pojawila sie panika gdy skonczylam wczesniej lekjce o matko co robic rodziecie dopiero np. za 3 godziny co ja zrobie i nie do wiary ale udawalo mi sie normalnie wracac busem lub autobusem. z czasem zaczelam dojezdzac i wracac ze szkoly normalnie autobusem, busem tylko jesli musze( nie znosze jechac w takiej ciasnocie) czasem nawet wole wybrac autobus ktory bedzie jechal 15 minut pozniej jesli mam pewnosc ze tam bedzie mniej ludzi. no i oto same sukcesy az do czasu.. kiedy pewnego dnia przyszla nauczycielkai powiedziala ze mamy obowiazkwoy wyjazd do jakiejs uczelni na wyklady i tak ogolnie zeby sobie obejrzec to odrazu posepnialam zaczyely sie nerwy zrozumialam ze musze powiedziec mamie o problemie. dobra moze udalo by mi sie z tego jakos wymigac ale co dalej? za rok klasa maturalna- wiadomo matury, egzaminy, studniowka poznej chcialbym normalnie isc na studia ale obawiam sie ze to nie bedzie tak szybko mozliwe. Na szczescie moja mama wszystko dokladnie zrozumiala dokladnei wie o co mi chodzi rozumie bez slow bo mi ciezko to okreslic. hmm czego sie boje? nie wiem moze tego ze bede sie bac i co wtedy? moge sie zle poczuc zrobi mi sie niedobrze inni obcy wokol mnie to zobacza no i tak sobie mowie i co z tego? przeciez to nic strasznego?ale dalej sie boje;/ jest owiele lepiej niz bylo wczesniej i sama do tego doszlam. moja mama wie od niedawna, jakies 2 tyg. i teraz zaczynamy poszukiwac jakeiejs pomocy bylam na 1 wizycie u pani psycholog ale..;/ ona jeszcze do tego nie doszla ze to agorafobia mimo ze jej to probowalam nasunac myslie ze ona mi nie pomoze ale pojde jeszcze na 1 wizyte dam jej szanse, nawazniejesze to sie nie poddawac :) żaluje ze wczesniej nie powidzialam mamie ale ja sie po prostu wstydzialam tego dziwactwa, i nie moge sie otworzyc przed psychologiem bo kretynsko sie czuje mowiac np. ze panikuje przed wycieczka klasawa,to brzmi zalosnie ;/ ale pocieszylo mnie ze tyle osob ma taki problem i jest mi lepeiej jak czytam wpisy. Udalo sie komus z tego wyleczyc???? sorry rozpisalam sie zbyt (baardzo zbyt) obszernie :lol: ale tyle lat dusilam to w sobie ze musialam sie wygadac:) niestety w zyciu realnym nie mam komu:( mam duzo kolezanek ale one sa jeszcze zbyt mlode plytkie zeby zrozumiec nie chce ryzykowac, wole jak nikt nie wiem i jestem traktowana rowno jak wszyscy, boje sie niezrozumienia, przykro mi ze nie mam przyjaciolki z ktora moglabym pogadac ale na szczescie moja mam wszystko ogarnia i bardzo mi to pomaga,czuje sie z tym mniej samotna i to forum tez bardzo podnosi na duchuu moglabym gadac jeszczie wieeele wielee wieceej ale nie wiem czy ktos to wogole przeczyta wiec paa powodzenia i nie poddawac sie! trzęść sie pocic sie, płakac zaciskac pięsci ale do przoduu do przoduu!!! :P

 

-- 22 mar 2012, 14:44 --

 

u mnie największym problemem w momencie ataku paniki jest: ból brzucha, nudności, duszność. no i najgorzej jeśli nie ma w tym momencie łazienki w pobliżu, a tak z reguły jest w czasie podróży ;) jeśli jedziesz samochodem, to czasem po prostu nie można się zatrzymać (autostrada), i ewentualnie możesz wymiotować do siatki (ale co jeśli musisz za inną potrzebą? ;) ). w pociągu toalety są tak odrażające, że samo wejście do nich powoduje traumę. z kolei w autobusie dalekobieżnym mało osób korzysta z toalety, i jak już musisz iść, to cały autobus na ciebie patrzy, bo dlaczego ten ludek idzie do toalety? no i najgorzej jak obleje Cię w międzyczasie zimny pot. tylko wziąć i umrzeć na miejscu ;) to są moje największe schizy związane z podróżowaniem. dom jest blisko i jest bezpieczny, i jest tam kochana własna łazieneczka, i możesz jeśli chcesz rozebrać się do naga i położyć na płytkach w łazience, jeśli akurat to ci pomoże przezwyciężyć atak paniki ;)

 

:P:P no mam tez cos wlasnie podobnego do ciebie. a myslalam ze tylko ja wymyslilam ten idiotyzm z siatka ktora zawsze mam przy sobie kiedy czyms jade: Kurde to takie idiotyczne ciagle trzeba sie z tym kryc, bo jak bym komus cos takiego powiedziala to w jaki sposob ja tej osobie potem wytlumacze ze ja naprawde jestem normalna i zrownowazona tylko to jest fobia ludzka rzecz.. nic na to nie poradzem ach.. ciekzie to zycie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie zbliżają się następne święta...niestety. Musze jechać jakieś 400km, siedze i obmyślam plan jak niby mam to zrobić?. Wziąć leki na uspokojenie? Strzelić kilicha, żeby nie pamiętać że jade/odpada, nie pije. oczywiście po głowie już mi sie kołacze wymyślenie, że jestem chora :? aby tylko nie wychodzić, nie jechać...

Jak mam się zmusić..

a'propos wpisów wyżej, oprócz reklamówki obowiązkowo w torebce musze mieć wode. Mąż się śmieje że jak pogrzebie głebiej to wyjmie z niej i kowadło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja także przez długi czas musiałam mieć wodę przy sobie, potem zamieniłam to na cukierki miętowe, a potem jakoś zapomniałam i przestałam mieć taką potrzebę. Współczuje tej podróży, bo sama 400km nie ma mowy żebym gdzieś pojechała, nawet sama na zakupy nie chodzę, ale Tobie może pomoże jakaś dobra książka, mp3 ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie się zaopatrzam w e booki, może jakiś film. Ja o zakupach też mogę zapomnieć, nie wejdę nawet do sklepu, ale ostatnio proszę męża żeby mnie woził po mieście, zupełnie bez celu, w sumie sama wychodzę tylko z psem.

Cukierki też noszę, od czasu jak wiem że mam nagłe spadki cukru, ale miętowych jakoś nie mogę, dziwnie słabo mi po nich.

sylwiha leki Ci nie pomagają żeby wychodzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ! Postaram napisac w wielkim skrócie...nerwicę mam praktycznie od malutkiego dziecka,z wiekiem było tylko coraz gorzej,ale były lepsze i gorsze okresy...trafiłam do psychiatry i na terapię,od ok 10 lat jestem na antydepresantach,praktycznie bez przerwy,z atakami paniki sobie jakoś poradziłam,tzn,nie mam ich często,jedyne co mi zostało to agorafobia,od lat nie wychodzę dalej niż za blok,nawet z kimś,chyba że jadę z mężem samochodem,mam straszne objawy somatyczne,jak tylko znika mi z widoczności blok w którym mieszkam lub samochód zaraz zaczynam się dusić,dostaję drgawek,zawrotu głowy,palpitacje serca-czyli klasyka,mam już dość takiego życia,dzieci na tym cierpią bo nie mogą normalnie wyjść z matka na spacer,małżeństwo mi się sypie...czuję że popadam w stan zupełnej beznadziei,CO ROBIĆ ???? CO ROBIĆ ???? Proszę o pomoc !!!!!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sweety, rozumiem. W takim razie na razie chyba nie pozostaje Ci nic innego jak samej pracować wykorzystując to czego nauczyłaś się na terapii..rozumiem, że miałaś terapię behawioralno-poznawczą?

Bardzo dobrze Cię rozumiem, bo jeszcze w listopadzie, nie wychlałam nosa zza kołdry, nie mogłam jeść ze stresu, nie poszłabym pod blok z psem na 5 min, ani do sklepu pod blokiem, nie mówiąc już o jakimś spożywczym..bałam się jechać samochodem w okół bloku. Tak samo nie byłam w stanie jechać do psychologa.

Założyłam sobie bloga,żeby monitorować swoje postępy. I zaczęłam małymi krokami, bardzo, bardzo małymi, a to na chwilę przed klatkę, a to wstać umyć się. Potem stopniowo wejść do sklepu i wyjść, potem kupić coś mając odliczone pieniądze byle jak najszybciej.

Teraz jest już ze mną lepiej, nadal jest źle, ale już nie tragicznie..i tak pomału dalej brnę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety też mam to gówno :((( chciałabym już normalnie żyć,boję się coraz bardziej,że do końca życia z tego nie wyjdę bo jest coraz gorzej... zaczęło się gdy chodziłam do liceum,bałam się szkoły.Potem były lęki przed pójściem do kościoła i do pracy.Teraz galerie i hipermarkety powodują u mnie mega duszności,zawroty głowy ogólnie panikę,unikam tych miejsc.Odkąd mam prawo jazdy ,prowadzenie samochodu było jedyną rzeczą która mnie mega odstresowywała...do czasu.Miesiąc temu zrobiło mi się słabo za kółkiem i teraz mam lęki także w samochodzie.Nie wiem co mam robić ,jak dalej żyć.Nie chcę brać psychotropów,ale sobie już nie radzę z moją nerwicą :((( błagam pomóżcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam u dwóch...i stewierdziłam że prędzej sobie sama poradzę.Totalnie mnie olała ta pierwsza,a druga przepisała mi leki ,których nie wykupiłam i kazała mi zapisać się na psychoterapię... ale ja w to nie wierzę :( co mi to da? wygadanie się ludziom? rozmiawiałam o tym z mamą,psycholog z koleżankami i co?i nic! psychoterapia to to samo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asiia89, terapeuta , na pewno wytłumaczy ci na czym polega cały mechanizm lęku , który tworzy błędne koło nerwicowe. Tak naprawdę objawy somatyczne takie jak duszność czy kołatanie serca to obronna reakcja organizmu na lęk , silne emocje bądż stres . Dobrze by było , żebyś zapamiętała o czym myślisz przed atakiem , dlatego że zaczyna się od myśli , następnie pojawia się lęk , po nim objawy , a gdy lęk przybiera na sile , pojawia się ich coraz więcej . Terapia też pomoże znależć konflikty wewnętrzne w twoim życiu , być może są jakieś zdarzenia , które żlę na ciebie wpłynęły , może sobie z czymś nie radzisz albo nie zaspokajasz swoich potrzeb . Jeśli miałbym ci doradzić jakiś nurt psychoterapii , to albo terapia psychodynamiczna tylko tu musisz się nastawić na to , że trochę to potrwa , ponieważ będzie trzeba trochę pogrzebać w przeszłość i znależć konflikty wewnętrzne , które wpływają na twój stan zdrowia . Może to być terapia behawioralno-poznawacza która ma na celu , zmienić twoje błędne przekonania , poglądy i złą interpretacje wydarzeń , następnie wytłumaczy ci na czym polega to błędne koło i nauczysz się kontrolować swoje objawy. Z tym że behawioralna trwa krócej ( od 6 do 12 sesji , zależy od pacjenta) przynosi szybkie rezultaty i ma dużo skuteczność . Z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć , że pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×