Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

rebus, daj znać czy rzeczywiście Ci te leki pomogły

 

ja właśnie siedzę w domu (kolejny dzień), a powinnam szukać pracy...

z poprzedniej odeszłam po kilku miesiącach, bo robiłam z siebie idiotkę przed ludźmi

a praca była zajebista, z możliwością rozwoju zawodowego, w małej firmie, w bardzo sympatycznej atmosferze,

jeśil chodzi o samą pracę to byłam dobra, ale kontakt z ludźmi miałam taki sobie, ogólnie mówiąc wstydziłam się ich, bałam się cokolwiek mówić, bo przecież mój angielski nie jest perfekcyjny, bo nie rozumiem, o czym rozmawiają pomiędzy sobą na przerwach, bałam się/nie chciałam z nimi siedzieć na przerwach, bo po prostu stałam jak ten muł i się nie odzywałam, no może czasami, ale nie wystarczająco i było to raczej wymuszone niż na luzie

 

od kilku dobrych lat moje życie to tragedia, kiedyś bardzo siebie samą za to winiłam (bo fakt, kiedyś nie starałam się za bardzo), ale teraz chciałabym, staram się i nie wychodzi, wiem, że to wszystko przez fobię, przez zaniżone poczucie własnej wartości, którego sama w sobie nie wyrobiłam,

przez perfekcjonizm

ogólnie jest kiepsko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

 

Zagladam na to forum juz od kilku tygodni ale pierwszego posta postanowilem napisac dopiero teraz. Ostatnio troche czytalem o fobi spolecznej i zastanawia mnie dwie rzeczy , moze wy mi to powiecie. Czy mozliwe jest ze osoba ktora cierpi na ta fobie nie ma objawow somatycznych a jedynie odczuwa lek i unika sytulacji spolecznych. Niektorzy pisza tez o atakach paniki w roznych stytulacjach. Jaka forme przybieraja takie ataki ??

(ja np mam arachnofobie i wtedy jak zobacze pajaka to albo stoje jak glaz albo uciekam machajac rekami :) a w myslach mam strach jakbym mial zaraz zginac :P czy tak walnie wygladaj takie ataki ?? )

 

Mam podejzenia wzgledem samego siebie ze tez moge cierpiec na fobie spoleczna. Boje sie isc np do banku , do przychodni sie zarejstrowac , do fryzjera isc sie ostrzyc ale nie mam zadnych objawow somatycznych w tych sytulacjach. Jedyna rzecz ktora mnie poprostu dobija to jak mam wystapic publicznie :/ referat na studiach potrafi chodzic mi po glowie przez 3 miesiace odliczam dni ktore nieublagalnie przyblizaja mnie do tego koszmaru. Podczas prezentacji jestem caly czarwony , serce mi wali tak jakby mialo mi wyskoczyc z klatki piersiowej , ledwo co mowie i oddycham. To jedyna sytulacja w ktorej mam takie objawy.

Zawsze bylem niesmialy a o czyms takim jak fobia spoleczna dowiedzialem sie miesiac temu . Sam juz nie wiem moze proboje na sile u siebie znalezc obiawy :) Moze to lekka hipohondria :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

voyager, może tak być, że nie masz żadnych objawów somatycznych, żadnych duszności, czy bóli

ja mam tak jak ty, też się boję różnych ludzi, tylko że ja się nie boję obcych ludzi, tylko takich, których już kiedyś spotkałam lub którzy przypominają mi tych, z którymi mam niezbyt miłe wspomnienia, albo generalnie jeśli dana osoba jest ode mnie totalnie inna

 

mi się wydaje, że to lepiej, że nie masz objawów somatycznych

i pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, dlaczego masz fobię, czy nerwicę

ludzie z objawami somatycznymi nie wiedzą dlaczego

 

mam znajomego, który ma nerwicę żołądka no i czasami ataki bólu w klatce piersiowej, mi się wydaje, że on sam ukrywa swój problem bardzo bardzo głęboko i dlatego ma objawy somatyczne, nie dopuszcza do świadomości swoich problemów, nie chce lub boi się sobie uświadomić

 

może się mylę, ale tak właśnie myślę; ci, co mają objawy somatyczne nie zdają sobie (lub nie chcą zdawać) sprawy z prawdziwych przyczyn nerwicy czy fobii, mają je gdzieś głęboko ukryte w podświadomości, lub mogą sobie zdawać sprawę jedynie częściowo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mintchocolate bardzo ciekawa koncepcja ale jak sie ma do rzeczywistosci tego nie wiem. Szczerze to nie mam pojecia dlaczego mogl bym miec fobie spoleczna , nawet nie mam pewnosci czy ja mam bo nie bylem jeszcze u specialisty zadnego. Moze to niesmialosc i zahamowania doprowadzily do tego poprzez mnejszenie poczucia wlasnej wartosci.

 

Wiesz kiedy stwierdzilem ze cos jest nie tak ze mna i ze moje zachowanie jest kompletnie bezsensowne. Gdy zaczalem jezdzic na uczelnie dluzsza droga i wybieralem takie polaczenia zeby tylko nikogo nie spotkac w autobusie :P a najgorszym moim koszmarem bylo spotkanie kogos na przystanku. Moze to glupie ale wtedy specialnie podchodzilem i zaczynalem rozmaiwac o takich pierdolach ze glowa boli :) tylko po to zeby sobie ktos nie pomyslal o mnie niczego zlego ( bo przeciez zazwyczaj jak sie z kims chodzi do grupy to wypada zamienic slowo czekajac na autobus przynajmiej takie sa zwyczaje). Pozniej nastepowala analiza calego toku rozmowy zeby zlokalizowac bledy podczas niej popelnione :D

 

Jak o tym teraz mysle to wydaje mi sie to strasznie glupie i smieszne ;p ale jutro znowu jade na uczelnie i oby nikogo tylko nie bylo na tym przystanku :)

 

Tez macie podobne zachowania ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dokładnie tak samo. A właściwie miałam, jak jeździłam do szkoły.

Zrezygnowałam z nauki w dziennym liceum, ze względu na moje dziwne zachowanie.

Ja po prostu nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Nie potrafiłam zgrać się z klasą. Od pierwszej klasy byłam klasowym odludkiem. Praktycznie z nikim nie rozmawiałam, zawsze trzymałam się z daleka od ludzi.

Zrezygnowałam z nauki w klasie maturalnej. Fakt, głupota. Ale czułam się okropnie.

Jeżdżąc autobusami, miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, że mnie obgadują. Gdy ktoś się zaśmiał, od razu miałam wrażenie, że śmieje się ze mnie.

Nie potrafię normalnie wyjść z domu. Może to dziwne, ale w pewnym sensie boję się ludzi. o_O I nienawidzę rozmawiać przez telefon. Gdy tylko biorę słuchawkę do ręki, strasznie się stresuję.

Mam strasznie mało znajomych. Praktycznie z nikim się nie spotykam. Chciałabym normalnie żyć. Ale nie potrafię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dokładnie tak samo. A właściwie miałam, jak jeździłam do szkoły.

Zrezygnowałam z nauki w dziennym liceum, ze względu na moje dziwne zachowanie.

Ja po prostu nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Nie potrafiłam zgrać się z klasą. Od pierwszej klasy byłam klasowym odludkiem. Praktycznie z nikim nie rozmawiałam, zawsze trzymałam się z daleka od ludzi.

Zrezygnowałam z nauki w klasie maturalnej. Fakt, głupota. Ale czułam się okropnie.

Jeżdżąc autobusami, miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, że mnie obgadują. Gdy ktoś się zaśmiał, od razu miałam wrażenie, że śmieje się ze mnie.

Nie potrafię normalnie wyjść z domu. Może to dziwne, ale w pewnym sensie boję się ludzi. o_O I nienawidzę rozmawiać przez telefon. Gdy tylko biorę słuchawkę do ręki, strasznie się stresuję.

Mam strasznie mało znajomych. Praktycznie z nikim się nie spotykam. Chciałabym normalnie żyć. Ale nie potrafię.

 

No dobra, devi, ty mówisz, że dziwne, że bez sensu - a mi się to wszystko łączy w jedną całość. To nie jest bez sensu. Telefon też nie jest bez sensu. Nic nie jest, cholera, bez sensu, po prostu fobia społeczna, ot co...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dokładnie tak samo. A właściwie miałam, jak jeździłam do szkoły.

Zrezygnowałam z nauki w dziennym liceum, ze względu na moje dziwne zachowanie.

Ja po prostu nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Nie potrafiłam zgrać się z klasą. Od pierwszej klasy byłam klasowym odludkiem. Praktycznie z nikim nie rozmawiałam, zawsze trzymałam się z daleka od ludzi.

Zrezygnowałam z nauki w klasie maturalnej. Fakt, głupota. Ale czułam się okropnie.

Jeżdżąc autobusami, miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, że mnie obgadują. Gdy ktoś się zaśmiał, od razu miałam wrażenie, że śmieje się ze mnie.

Nie potrafię normalnie wyjść z domu. Może to dziwne, ale w pewnym sensie boję się ludzi. o_O I nienawidzę rozmawiać przez telefon. Gdy tylko biorę słuchawkę do ręki, strasznie się stresuję.

Mam strasznie mało znajomych. Praktycznie z nikim się nie spotykam. Chciałabym normalnie żyć. Ale nie potrafię.

 

W liceum miałem to samo :( z tym że u mnie pojawiały się jeszcze objawy nerwicy o których wspominałem wcześniej. Ja jakoś skończyłem choć nie bez problemów, w klasie maturalnej poznałem też moją obecną dziewczynę, w sumie to ona mnie poderwała mnie a nie ja ją :) teraz jest lepiej jeśli chodzi o kontakty z ludźmi i to dzięki niej wszystko :) ale oczywiście nie jest tak jakbym chciał niestety :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra, devi, ty mówisz, że dziwne, że bez sensu - a mi się to wszystko łączy w jedną całość. To nie jest bez sensu. Telefon też nie jest bez sensu. Nic nie jest, cholera, bez sensu, po prostu fobia społeczna, ot co...

 

Jest bez sensu, bo nie mogę normalnie funkcjonować. Najdziwniejsze jest to, że tak się dzieje od pewnego czasu. Kiedyś nie miałam takich problemów.

Nawet tutaj, na forum, nie potrafię się swobodnie wypowiedzieć.

Chyba się wybiorę do psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mogę normalnie funkcjonować. Najdziwniejsze jest to, że tak się dzieje od pewnego czasu. Kiedyś nie miałam takich problemów

Ja tak patrząc z perspektywy czasu zawsze bałem sięludzi i do dziś jeszcze się boje i też mam malo znajomuych a własciwie to nawet 0 znajomych.I teżmam cośtakiego że jak ktośsieśmieje to wydaje mi sięze chodzi o mnie,problemy z telefonem też mam,nigdy nie potrafiłem funkcjonować w klasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam tak ze jak ktos sie smieje to wydaje mi sie ze ze mnie :( Od jakiegos czasu olewam znajomych ktorzy pytaja czy wyjde z nimi gdziekolwiek bo zawsze wyadje mi sie ze oni sie ze mnie smieja :( czesto jest tak ze zle odczytuje intencje i zaczynam sie wkurzac na maxa a pozniej okazuje sie ze to bylo nieporozumienie i poprostu nie zrozumialem bo bylem zaslepiony przez egocentryzm. To mnie poprostu dobija !!!

Coraz czesciej mysle o tym zeby udac sie do jakiegos specialisty po porade :) ale pewnie wybranie sie do niego zabieze mi z rok :P bo do fryzjera nie moge sie wybrac od miesiaca :) a co rano wstaje i mowie sobie "cel dzisiejszej misji : fryzjer " :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm.... skad ja to znam... Mi ta fobia społeczna ciąży niczym balast lub jakis pasożyt, który wysysa ze mnie siły i wiarę w siebie...

Niemożnośc wytrzymania na wykładach, w kościele, czytanie lub mówienie przed ludźmi... Ostatnio zaczęłam krępować się jeść przy ludziach gdzies w lokalu czy na ulicy - w moim gardle robi sie supeł i koniec. Amba fatima. Mogę paść z głodu.

Zdaję sobie sprawę z tego, że duzo zależy od nastawienia, ale to wymaga pracy nad sobą. Niestety przez obowiazki dnia codziennego przewaznie nie mam czasu lub sily, żeby sobie w spokoju pomyslec, pójsc na spacer czy.. cokolwiek. Chyba muszę zainwestować w spowalniacz czasu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żałuję że kiedykolwiek poszłam do psychologa, od tego czasu wszystkie fobijne objawy stopniowo się nasilały, a teraz sięgnęły zenitu. Przestałam w ogóle wychodzić z domu, rzuciłam szkołę, nie chciałam ale fobia wygrała. Czasem wyjdę tylko żeby kupić jedzenie i zapłacić rachunki - wszystkie za jednym zamachem, część po terminach. Wszystkie zalecenia psychologów i lekarzy można rozczaść o kant dupy.

Kurde! Kiedyś rekompensowałam sobie tekstowo fakt całkowitego nieodzywania się i nagle ta umiejętność gdzieś znikła! Czuję jak z dnia na dzień tępieję, głupieję, gniję... Niech ta stara satelita czyni swoją powinność i w końcu spada na mój dom. Nie mogę się tego doczekac!

 

Jeśli cierpicie na fobię społeczną, olejcie psychologów, omijajcie psychiatrów! Leczcie się sami, bo skończycie jak ja!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotniczka - właśnie we wtorek wybieram się do psychologa i mam pietra jak nie wiem co. mam nadzieję ze jednak nie będzie tak źle. MAM NADZIEJĘ - ja!!! :) to samo w sobie jest dziwne :P

Myślę że nie można tak powiedzieć żeby omijać psychiatrów i psychologów. ja wreszcie trafiłam na dobrą panią psychiatrę - po każdej wizycie u niej czuję się dobrze i jakoś tak lżej mi i łatwiej wierzyć że coś mi się uda. Nie ogranicza się tylko do wypisania recepty i sio...Ale fakt że lek mi też dobrała ok. oczywiście nie od razu. nie wiem jak będzie z psychologiem. samo to że to facet to ....straszne...ale cóż. Nie mam wielkiego wyboru.

No coż - fobii nie tak łatwo się pozbyć - ale powoli się da. Tak sobie tłumaczę. wirek - biegiem do promotora. ja z moją fobią obroniłam pracę magisterską - całe studia jakoś przetrwałam. Nie było łatwo ale ...jakos poszło ...oczywiście mogło być lepiej. Powodzenia!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dokładnie tak samo. A właściwie miałam, jak jeździłam do szkoły.

Zrezygnowałam z nauki w dziennym liceum, ze względu na moje dziwne zachowanie.

Ja po prostu nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Nie potrafiłam zgrać się z klasą. Od pierwszej klasy byłam klasowym odludkiem. Praktycznie z nikim nie rozmawiałam, zawsze trzymałam się z daleka od ludzi.

Zrezygnowałam z nauki w klasie maturalnej. Fakt, głupota. Ale czułam się okropnie.

Jeżdżąc autobusami, miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, że mnie obgadują. Gdy ktoś się zaśmiał, od razu miałam wrażenie, że śmieje się ze mnie.

Nie potrafię normalnie wyjść z domu. Może to dziwne, ale w pewnym sensie boję się ludzi. o_O I nienawidzę rozmawiać przez telefon. Gdy tylko biorę słuchawkę do ręki, strasznie się stresuję.

Mam strasznie mało znajomych. Praktycznie z nikim się nie spotykam. Chciałabym normalnie żyć. Ale nie potrafię.

Czytam twój post i nie mogę uwierzyć. Jakbym widział siebie,- naprawdę. Masz identyczne objawy co ja.

Dobra rada od weterana :) Idź czym prędzej do psychologa a najlepiej od razu do psychiatry. Ja nie mogę ścierpieć swojej głupoty że z tą decyzją zwlekałem tyle czasu... licząc w latach, latach zmarnowanych.

Nie chce Cię straszyć ani negatywnie nastrajać, póki twoja fobia ma jeszcze jako tako łagodną postać, zmobilizuj się jak tylko możesz i szukaj pomocy. Bo bez leczenia będzie tylko gorzej. Uwierz wiem to z autopsji.

 

 

Żałuję że kiedykolwiek poszłam do psychologa, od tego czasu wszystkie fobijne objawy stopniowo się nasilały, a teraz sięgnęły zenitu. Przestałam w ogóle wychodzić z domu, rzuciłam szkołę, nie chciałam ale fobia wygrała. Czasem wyjdę tylko żeby kupić jedzenie i zapłacić rachunki - wszystkie za jednym zamachem, część po terminach. Wszystkie zalecenia psychologów i lekarzy można rozczaść o kant dupy.

Kurde! Kiedyś rekompensowałam sobie tekstowo fakt całkowitego nieodzywania się i nagle ta umiejętność gdzieś znikła! Czuję jak z dnia na dzień tępieję, głupieję, gniję... Niech ta stara satelita czyni swoją powinność i w końcu spada na mój dom. Nie mogę się tego doczekac!

 

Jeśli cierpicie na fobię społeczną, olejcie psychologów, omijajcie psychiatrów! Leczcie się sami, bo skończycie jak ja!

Powidz mi droga samotniczko, jak chcesz wyleczyć fobię/nerwicę bez pomocy psychiatrów/terapeutów. No chyba że sama masz wiedzę i zdolności co wspomnieni lekarze.

Po prostu źle trafiłaś, i nie potrzebnie się zniechęciłaś. Z fobią czy nerwicą nie wybieraj się do psychologa bo on nie posiada wystarczającej wiedzy żeby Ci pomóc. Do psychologa możesz iść ale po skierowanie do psychiatry.

Poszukaj w necie, popytaj za dobrym psychiatrą, wybierz się na jedno spotkanie, szczerze porozmawiaj i szybko zmienisz swoje poglądy.

Co do tej satelity to śmieszna sytuacja :) Też przez głowę przeleciała mi taka myśl jak Tobie :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Offtopic najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jestem po terapii, w dodatku grupowej, u psychiatry też byłam i miałam to szczęście że trafiłam na całkiem dobrą psychiatrę tylko psycholodzy byli jacyś tacy niewydarzeni, wiec to co pisze to nie mżonki zawiedzionej histeryczki. Przestałam chodzić bo musze dojechać z dziury zabitej dechami, a w autobus już wsiaść nie jestem w stanie. Byłam w swoim żałosnym życiu "zaledwie" u kilku psychologów i za każdym razem mam wrażenie, że wpychają jeszcze bardziej w to bagno, może brzmi to niedorzecznie ale tak jest - potrafią tylko dołować. Mogłabym iść do szpitala, ale to absolutna ostateczność i rozwiazanie nie dla mnie, wg mnie fobia to za lekkie schorzenie na psychiatryk (pomijam fakt że panicznie boję się szpitali). Istnieją ludzie którym im dłużej grzebie się w psychice i rozdrapuje rany, tym są gorsi i bardziej chorzy, stają się niebezpieczni dla innych i/lub siebie. Chyba do nich należę.

Wiele się mówi, że ważne jest aby nie izolować się od świata zewnętrznego i od ludzi. Tylko że ja nie mam się od kogo odizolowywać bo nikogo nie znam, zero normalnych znajomości, zero jakiegokolwiek dialogu. Nieudolne próby nawiązania jakichś znajomości kończyły się potężnym dołem i deprechą. Mimo chęci po prostu nie potrafię się z nikim komunikować i to od zawsze. Powód? Aspołeczność! A gdy jedynym żywym kontaktem z bliźnim jest kontakt z psychologiem/psychiatrą to człowiek zaczyna już świrować i to nie na żarty.

 

Maiev jak udała się wizyta u psychologa? Jest godny polecenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Offtopic najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jestem po terapii, w dodatku grupowej, u psychiatry też byłam i miałam to szczęście że trafiłam na całkiem dobrą psychiatrę tylko psycholodzy byli jacyś tacy niewydarzeni, wiec to co pisze to nie mżonki zawiedzionej histeryczki. Przestałam chodzić bo musze dojechać z dziury zabitej dechami, a w autobus już wsiaść nie jestem w stanie. Byłam w swoim żałosnym życiu "zaledwie" u kilku psychologów i za każdym razem mam wrażenie, że wpychają jeszcze bardziej w to bagno, może brzmi to niedorzecznie ale tak jest - potrafią tylko dołować. Mogłabym iść do szpitala, ale to absolutna ostateczność i rozwiazanie nie dla mnie, wg mnie fobia to za lekkie schorzenie na psychiatryk (pomijam fakt że panicznie boję się szpitali). Istnieją ludzie którym im dłużej grzebie się w psychice i rozdrapuje rany, tym są gorsi i bardziej chorzy, stają się niebezpieczni dla innych i/lub siebie. Chyba do nich należę.

Wiele się mówi, że ważne jest aby nie izolować się od świata zewnętrznego i od ludzi. Tylko że ja nie mam się od kogo odizolowywać bo nikogo nie znam, zero normalnych znajomości, zero jakiegokolwiek dialogu. Nieudolne próby nawiązania jakichś znajomości kończyły się potężnym dołem i deprechą. Mimo chęci po prostu nie potrafię się z nikim komunikować i to od zawsze. Powód? Aspołeczność! A gdy jedynym żywym kontaktem z bliźnim jest kontakt z psychologiem/psychiatrą to człowiek zaczyna już świrować i to nie na żarty.

 

Maiev jak udała się wizyta u psychologa? Jest godny polecenia?

Ja u psychologa byłem raz może dwa, od razu uderzałem do psychiatry.

Na terapię grupową również chodziłem, i co Cię może zdziwi miałem identyczną sytuację, również przestałem chodzić ( w 8 tygodniu) ze względu na prawie 40 kilometrowe dojazdy autobusem z zabitej dechami dziury :P

Tak w ogóle to u mnie wszystko zaczęło sie od fobii szkolnej, której nikt nie zauważył więc męczyłem się z nią przez kilka ładnych lat, potem doszła ostra fobia społeczna, tutaj podobna sytuacja sam nikomu nie powiedziałem o swoich problemach, a że zawsze umiałem dobrze udawać to nikt się nie dowiedział. I tak tkwiłem sobie kilka lat, nie leczony, do momentu aż dojrzałem i sam zacząłem szukać informacji w internecie. Potem kiedy utwierdziłem się w przekonaniu że mam baardzo ostrą fobię społeczną dopiero pierwszy raz poszedłem do psychiatry. Minął kolejny rok nic się nie zmieniało, mimo brania leków, i zapisałem się na terapię o której pisałem na samym początku. Tyle że przez ten cały czas choroba czy jak to nazwałaś schorzenie cały czas się rozwijało, ja nie izolowałem się od otoczenia, wręcz na siłę wychodziłem do ludzi co skutkowało licznymi niepowodzeniami ,wpadkami które pogłębiały mój stan na coraz to gorszy....

Teraz zmagam się nie tyle co z fobią społeczną a z silną nerwicą lękową, do tego depresją i Bóg nie wie czym jeszcze pamiętam czasy kiedy to w domu czułem się dobrze, a lęki towarzyszyły mi tylko w sytuacjach społecznych....

Tak więc przez ponad 5 lat mimo największych chęci, licznych prób, nie dość że się sam nie wyleczyłem to narobiłem sobie więcej problemów.

Gdyby ktoś zauważył te 6 lat temu tą fobię szkolną, zaprowadził mnie do psychologa, to jestem przekonany że teraz byłem zdrowym normalnym człowiekiem... To samo tyczy się analogicznie fobii społecznej...

Nie rozwiązane problemy tylko rosną w siłę i się kumulują. Przynajmniej ja tak to widzę na swoim przypadku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maiev jak udała się wizyta u psychologa? Jest godny polecenia?

jeszcze nie wiem czy godny polecenia bo ciężko tak polecać po jednej wizycie, ale odczucia mam bardzo pozytywne. troszkę mnie wkurzał pewnymi wypowiedziami, ale to u mnie normalne (mnie każdy wkurza) . Na razie nie grzebiemy w przeszłości i to mi pasuje. Mam wrażenie że angażuje się w pracę z pacjentem - to mi się podoba. Poprosił o nr do mojej psychiatry i grzecznie spytał czy może się z nią skontaktować i porozmawiać o mnie, żeby na następnej wizycie był lepiej przygotowany. Zgodziłam się a teraz mam pietra. :? We wtorek idę znowu. Zobaczę jak pójdzie. pozdrawiam!

 

Mogłabym iść do szpitala, ale to absolutna ostateczność i rozwiazanie nie dla mnie, wg mnie fobia to za lekkie schorzenie na psychiatryk (pomijam fakt że panicznie boję się szpitali)

mam to samo. Miałam iść do szpitala ale mnie odrzuca na samą myśl - pewnie uciekłabym stamtąd zaraz. Nie znoszę szpitali. blee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aprpos tych szpitali czasami lekarze to takie konowaly ze az zal :evil: jak raz dostalam ataku nerwicy wystraszylam sie oczywiscie ze umieram i wogole zoladek to mi chcial wyskoczyc gardlem poszlam do lekarza domowego i mowie co mi jest i jak a ona '' no to na leczenie do wariatkowa'' :shock: i co byscie na to powiedzieli :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aprpos tych szpitali czasami lekarze to takie konowaly ze az zal :evil: jak raz dostalam ataku nerwicy wystraszylam sie oczywiscie ze umieram i wogole zoladek to mi chcial wyskoczyc gardlem poszlam do lekarza domowego i mowie co mi jest i jak a ona '' no to na leczenie do wariatkowa'' :shock: i co byscie na to powiedzieli :?:

Szkoda słów :x

Ja u lekarza rodzinnego byłem tylko raz,skończyły mi się leki i przy okazji wizyty z przeziębieniem wspomniałem czy by mi nie przepisała recepty. Jak zobaczyłem jak sie na mnie popatrzyła to od razu zrobiło mi się gorąco.

Bałem się tylko żeby nie powiedziała o tym nikomu na żadnych plotkach( bo to też było możliwe). Jeszcze by mi tylko brakowało gdyby wieść o mojej chorobie się rozniosła.

W sumie dalej nie jestem pewien czy nikomu nie powiedziała, lekarkę znają wszyscy, każdy sąsiad etc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×