Skocz do zawartości
Nerwica.com

belinda

Użytkownik
  • Postów

    43
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez belinda

  1. powtórzę za Tobą marmarc, ludzie nie wycofujcie się, ucieczka jest latwiejsza, jak dobrze to rozumiem, ale za jaka cenę?
  2. belinda

    Książki

    Zachęcam do przeczytania "Potęgi teraźniejszości" Eckharta Tolla. http://czytelnia.onet.pl/0,4015,0,1,nowosci.html A oto fragment recenzji: "Przez dwa lata mały człowiek przesiadywał na ławce w parku. Ludzi mijali go, pogrążeni we własnych myślach. Pewnego dnia ktoś zadał mu pytanie. W następnych tygdniach coraz więcej ludzi przychodziło i zadawało mu pytania. Po pewnym czsie rozniosła sie wieść, że ten człowiek jest kimś niezwykłym, kimś, kto odkrył coś, co sprawia,że życie nabiera sensu, staje się pełnią. Ta historia wydarzyła się naprawdę, a jej bohater nazywa się Eckhart Tolle. Jego pierwsza książka, Potęga teraźniejszości, uczyniła go sławnym na całym świecie. Książka w krótkim czasie została przetłumaczona na 17 języków, stając się międzynarodowym bestsellerem. Bez wątpienia jest to jedna z najważniejszych książek ostatnich lat! Autorem polskiego przekładu jest znakomity tłumacz, Michał Kłobukowski." Posiadam książkę w wersji elektronicznej, więc jeśli ktoś byłby zainteresowany niech napisze do mnie na pw:)
  3. Ja z checia Od rana ten dzien przytlacza mnie swoja bezsensownoscia, beznadzieja i bezksztaltem, nie umiem sie wybic z tego zakletego kola ciemnych mysli, nie mam czego sie chwycic zeby wyciagnac sie na wierzch. Pozostaje mi wierzyc, ze Wam idzie lepiej.
  4. Ja takze nie potrafilam otworzyc sie przed psycholozka, czulam sie smieszna i zalosna, na trzecim spotkaniu powiedzialam, ze nie widze sensu dalszych wizyt. Nie przekonala mnie zebym dalej przychodzila, troche sie zalamalam. Wiem, ze moze powinnam sobie poszukac kogos innego, ale stracilam przekonanie. Moze za jakis czas.
  5. Bethi kochana, przesylam Ci duzo sily i ciepla.
  6. Wydaje mi sie, ze jestem w punkcie, w ktorym musze zdecydowac co dalej. Czuje, ze to jest ten moment. Jestem w takiej sytuacji, kiedy chce zmian, wprost wyczekuje ich ze zniecierpliwieniem, ale jeszcze nie czuje sie stosunkowo silna, zeby postawic wszystko na jedna karte. Patrze juz w przyszlosc optymistyczniej, choc wydaje sie ona mi bardzo odlegla i mglista. Mam takie wrazenie, ze jesli uda mi zrobic ten jeden "maly" krok, ten krok, w ktorym powiem sobie, ze juz dosc, ze juz nie bede obracac sie za siebie, wtedy zmiany przyjda same, kazda bedzie pociagac za siebie nastepna, a ta nastepna kolejna, a kiedy przyjda chwile zalamania bede umiala przejsc obok nie dotykajac ich glebiej i czuc ze zyje, przyjmujac zycie w calosci, nie odrzucajac niczego i niczego nie oczekujac, a przynajmniej starajac sie nie oczekiwac za wiele. A moze wlasnie o to w zyciu chodzi, zeby nie oczekiwac za wiele?
  7. Wyglada na to, ze sa. Moze zbyt rzadko ich dostrzegamy?
  8. Bylam niedawno u psychiatry, przepisal mi leki i skierowal do psychologa na terapie, pierwsza wizyte mam w czwartek. Nie pojechalabym tam bez pomocy osoby, ktora uwazalam jedynie za kolezanke. Trzeba przyznac, ze uparta z niej baba, bo choc ja wyganialam i tak wracala Bez jej wsparcia nie wiem czy odwazylabym sie w ogole, a juz na pewno nie tak szybko.
  9. chcialabym Bethi zebys miala racje... czasami wolalabym nie miec na ziemi nikogo albo byc przez wszystkich znienawidzona, wtedy moglabym bez wyrzutow zejsc z tego swiata..
  10. Bethi tylko, ze ja zostawilam moja kochana babcie sama, zostawilam ja sama, nieszczesliwa, z rownie nieszczesliwym synem, ktory przegral swoje zycie. Nigdy nie znalam babci tak dobrze. Okazala sie wspanialym czlowiekim, stala sie moim autorytetem. Mieszkalam u niej ok 2 lata kiedy studiowalam, bardzo sie z nia zzylam. A potem zostawilam ja sama, az do teraz. Nie moge o tym myslec, nie moge myslec jak bardzo jej zle, bo rozdziera mi serce. Jej syn jest alkoholikiem, kazdego wieczoru siedzialysmy przepelnione lekiem czy znow wroci pijany, nie moglam parzec jak babcia sie tym meczy, tym ze jej dziecko jest takie nieszczesliwe, mi samej bylo go niezmiernie zal, tym bardziej ze nidgy kiedy weracal pijany nie byl agresywny, a jego zycie to jedna tragedia. Chcialam im jakos pomoc tylko, ze nie umialam. Kazdy dzien byl lekiem, bedac na uczelni nieustannie martwilam sie o babcie, czasem nawet dzwonilam do niej bo wydawalo mi sie, ze dzieje sie cos zlego. Calymi dniami chodzilam przemeczona i w leku, budzilam sie w nocy i sprawdzalam czy babcia oddycha, czasem w przerazeniu, az do momentu kiedy okazalo sie, ze wszystko jest dobrze. Potem zaczelam stamtad uciekac. Od nowego roku studiow przeprowadzilam sie na stancje, takze dlatego, ze nie dawalam rady juz z dojezdzaniem na uczelnie, bylam wykoczona po kazdym dniu. Ale mialam ogromne wyrzuty sumienia, kazdy telefon do babci to byl ogromny bol. Potem zalamalam sie kompletnie i do teraz nie umiem sie podniesc, nie umiem poradzic sobie z tym bolem, bardzo chcialbym pomoc mojej babci, ale nie umiem, nie umiem nawet sama wyjsc z domu. Zawiodlam wiele osob w zyciu, ale najgorsze, ze robie to nadal, bo bardzo bym chciala, ale nie mam sily,
  11. Nie umiem sie odnalezc. Naprawde czuje sie strasznie pogubiona i bezsilna. Wciaz sie obwiniam o to, ze nie daje innym tego czego ode mnie oczekuja, koncentrujac sie tylko na sobie i na tym jak sie czuje. Placze nad swoja bezsilnoscia, bo nie moge, nie daje rady, nie mam sily, za malo sie staram. Stalam sie okropnym czlowiekiem, uciekam od widoku cierpienia i bolu, wciaz uciekam, ale wrzeczywistosci zapadam sie coraz glebiej, zeby tylko nie czuc i nie myslec, tylko ze nie umiem zebrac sie w sobie, to ponad moje sily, jestem "malym" czlowiekiem, gardze soba.
  12. Samobojstwo... bardzo pragnelam je popelnic, ale ostatecznie nie doszlo do tego, myslalam o nim nieustannie, przygotowujac sie na ta ostateczna chwile gdy bede juz na skraju. To bylo przerazajace, wydawalo mi sie, ze nie ma innej drogi. Zarzucalam sobie, ze nie potrafie zebrac sie na odwage, ze nawet tego nie potrafie zrobic. Teraz mysle juz inaczej. W zasadzie nie wiem jak to sie stalo, ze kroczek po kroczku wyszlam z tego stanu, trwalo to naprawde dlugo. Choc musze sie przyznac, ze czasem mysle, ze moje zycie i tak zakoczy sie smiercia samobojcza, ale wcale nie uwazam jej za wzniosla czy lepsza od innych smierci. Uwazam, ze nie powinno sie oceniac ludzi, ktorzy popelnili samobojstwo. Owszem mozemy powiedziec, ze taka smierc nie jest dobrym wyjsciem, ze to ucieczka, ale trzeba pamietac, o tym ze kazdego moze to spotkac. Mysle, ze nie mozna oceniac kogos takiego, a jedynie to co zrobil, pamietajac o tym, ze wszyscy jestesmy podobni i wszystko to, co zle w czlowieku, wszystkie slabosci siedza takze i w nas samych. Nie ma ludzi gorszych i lepszych, sa tylko czyny ludzkie, ktore mozna ujmowac w takich kategoriach.
  13. Im bardziej zastanawiam sie czym jest zycie, tym wiekszy metlik mam w glowie. Czasem zdaje mi sie, ze juz juz prawie uchywycilam to co zwa sensem istnienia i radosc wypelnia mi serce, a w oczach czuje lzy...czyzbym nareszcie znalazla odpowiedz??...Nie, mowie sobie, taka wiedza nie jest ci dana i nigdy nie bedzie, naucz sie zyc po prostu, zyc jak inni zyja. Ale to tak boli-odpowiadam-jestem ucilesnieniem pustki!!! -Kiedy nauczysz sie zyc nie oczekujac od zycia odpowiedzi wtedy zaczniesz zyc naprawde, zyciem ktore samo w sobie jest radoscia... ... Czuje sie taka niepotrzebna i samotna....i bezradna.. Zycie nie moze byc oszustwem... nie przestawajcie szukac... jestem z Wami
  14. Rzeczywiscie troche niezrozumiale napisalam. Mialam na mysli kontakt slowny i wzrokowy, np. kiedy idzie o podejscie do kasy w sklepie czy o rozmowe z urzednikiem, czy chociazby o sytuacje w ktorej ktos pytalby sie mnie o droge. Jest tak, ze dopoki nie jestem zmuszona do takiego kontaktu to czuje sie wzglednie bezpiecznie, czuje sie taka troche niewidzialna. Kazdy kontakt z ludzmi kosztuje mnie sporo nerwow i nasuwa obawe, ze zostane w jakis sposob skrytykowana.
  15. Dla mnie obecnosc w takich sytuacjach innych osob, ale tylko tych do ktorych mam zaufanie, jest bardzo pomocna, czuje sie wtedy bezpieczniej. Niemniej lek odczuwam zawsze, gdy w gre wchodza obcy mi ludzie, a szczegolnie gdy chodzi o bezposredni kontakt.
  16. tom23 mysle, ze zmiana podejscia do problemu braku zwiazku duzy by Ci dala. Nie patrz na to jak na koniec swiata, zastanow sie co daje Ci takie podejscie, ono tylko poglebia Twoj zly stan. Mam te same problemy co Ty i wiem co to oznacza, negacja wszystkiego prowadzi jedynie do depresji, musisz nauczyc sie od nowa podejscia do ludzi i do siebie, podchodzic do wlasnej osoby z wiekszym dystansem. Wiem latwiej powiedziec, trudniej wykonac, od zrozumienia do realizacji dluga i mozolna droga, ja wciaz potykam sie o kamienie i wstaje zeby dalej isc.
  17. Dziekuje, to bardzo milo z Twojej strony:)
  18. jestem pewna, ze jest tak jak mowisz, sama czuje, ze to pozwoliloby mi sie przelamac. Nie pozostaje mi nic innego jak po prostu tak zrobic. Bardzo tego chce, wiec musi sie udac
  19. October - nie wiedzialam, ze to wszytko moze byc takie proste, a ja glupia wciskam sobie jakies zaburzenia jedzenia, ktore maja podloze psychiczne, zamiast zwyczajnie patrzec na to co w siebie wpycham kazdego dnia
  20. marmac wiesz mam oczywiscie rodzine, tylko ze ten problem lezy wylacznie we mnie, bronie sie przed wyjsciem jak moge i w rezultacie to bledne kolko sie zamyka, powracaja stany depresyjne, obojetnosc i zwatpienie, nasila sie lek, ktory i tak trzesie mna w srodku kazdego dnia. Stalam sie tak nieporadna, ze trudno mi podjac jakas stanowcza decyzje, poddaje sie juz na wstepie, bo wiem, ze i tak nie podolam. Zazwyczaj po dniu pelnym euforii, ze teraz nareszcie sie uda, ze pokonam to raz na zawsze i chce nadrobic caly ten zmarnowany czas, ogarnac i naprawic wszystko co do tej pory zepsulam, moja motywacja gasnie jak plomien zapalki na silnym wietrze i ciezko mi znow ja odzyskac. Staram sie z tego wyjsc, sama juz czasem nie wiem czy nie za malo.
  21. Aniesia mi tez dawali odczuc, ze jestem grubsza, pamietam ze juz w podstawowce. Patrzac na to teraz to mialam raczej normalna wage, ale te slowa wzielam sobie do serca. Estreva mysle, ze jednak podswiadomie porownujesz swoj wyglad, inaczej nie byloby to dla Ciebie takim problemem, przeciez anoreksja bierze sie z wlasnie nieakceptacji siebie i swojego wygladu przez porownania do "idealu" piekna. anyway mam dokladnie tak samo jak Ty. Tez wstydze sie, ze koncentruje sie tylko na swoim wygladzie. Jak mozna byc takim zapatrzonym tylko na siebie, nie widzac ludzi dookola, ktorzy tez cierpia. Nie jestem wierzaca, ale ciazy to na moim sumieniu jak kamien i czasem czuje potrzebe karania sie za te mysli, mam ochote sie pociac, czy wbijam mocno paznokcie, kiedy sie glodzilam takze czulam jakas chora satysfakcje z tego , ze cierpie, czulam ze wlasnie tak powinno byc.
  22. Mam juz dosc tego blednego kola, z ktorego nie moge wyjsc dzieki fobii spolecznej! nie jestem w stanie wyjsc z domu, a tym samym zaczac sie leczyc, chcialabym wreszcie zaczac zyc, mam przeciez juz swoje lata. Tak bardzo mi wstyd, ze nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, a jednoczesnie nie jestem w stanie nic zmienic, jestem jak dziecko, takie dorosle dziecko, niedojrzala emocjonalnie, leniwa, po prostu niezdara zyciowa. Tak to najlepsze okreslenie. Zawsze obawialm sie czy poradze sobie w doroslym zyciu i jak widac dobrze myslalam, oczywiscie zadzialal tu takze mechanizm samospelniajacej sie przepowiedni, jestem przeciez pesymistka. Jakis czas bylo juz lepiej, przestalam myslec o ocenie innych ludzi, a teraz wyjscie chociazby za dom stwarza mi trudnosci, tzn musze sie przelamac zeby wyjsc i np rozwiesic pranie, nawet jak nikogo nie widze wydaje mi sie, tzn wiem, ze to absurd, ale mam wrazenie, ze jestem obserwowana z gory, wiecie.. z satelity. Smieszne prawda, ja sama sie z tego smieje ale tylko do momentu. Tak czy inaczej napisalam to bo mam juz dosyc, jedyna rada na to jest po prostu przelamanie tego leku, choc nie wiem kiedy to nastapi, moze jeszcze posiedze sobie pare lat w domu i moze zrozumiem, ze to nic nie daje, ze trzeba sie ruszyc, choc jezt ciezko... Sweety bardzo wspolczuje i Tobie i Twojej coreczce. Zycze Ci duzo sily.
×