Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

no biorę Cital poza tym, tak "na stałe", Zomiren jest wspomagający, acz ja tego wspomagania potrzebuję prawie codziennie. Przyszły tydzień postaram się "jechać" bez Zomirenu i zobaczę, jakie jest działanie Citalu solo i wtedy ocenię ostatecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

 

To o czym piszecie jest mi niestety bardzo bliskie. Choć bardzo bym chciała żeby żadna z nas nie musiała nigdy przeżywać ataków związanych z emetofobią.

Zmagam się z tym od dzieciństwa. A dokładnie od 6 roku życia. Byłam wtedy na basenie na lekcji pływania wraz z innymi dziećmi. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze. Zgłosiłam to opiekunowi. Ten zbagatelizował sprawę i nie pozwolił mi wyjść z wody. Byłam posłuszna i mimo narastających mdłości nie byłam wstanie sprzeciwić się opiekunowi i wyjść z wody do łazienki. Dałam radę podpłynąć tylko do drabinki. Tam płacząc zwymiotowałam wprost na taflę wody. Do tej pory pamiętam śmiech moich kolegów ich docinki. Obrzydzenie jakie we wszystkich tym wywołałam, choć od tej sytuacji minęło wiele lat. Moi rodzice nigdy nie uważali tego mojego lęku za coś co wymaga pomocy. Wiecie przecież nikt nie lubi wymiotować, szczególnie małe wrażliwe dziewczynki, wyrośnie z tego itp. Miałam wzloty i upadki, ale jakoś panowałam nad tym. Kontrolę straciłam na początku liceum doszło do tego, że nie mogłam jeść, spać, zawalałam szkołę, bo trzeba było w klasie wysiedzieć /a co jeśli znów nie zdążę wyjść/ to samo w komunikacji miejskiej tam jeszcze z lęku, aż mdlałam. Stwierdzono u mnie uogólnione napady paniki. Bardzo nie chciałam brać leków, ale trafiłam na rozsądnego psychiatrę, który mnie do nich przekonał, a przede wszystkim dobrze dobrał. Po pół roku brania leków jakbym narodziła się na nowo wreszcie przestałam być niewolniczką własnych lęków. Jeśli zdarzały mi się napady to potrafiłam je zdusić w zarodku. Jadłam wszystko i wszędzie bez zastanawiania się, wyrzuciłam ze swojej torebki aviomarin, krople żołądkowe i foliową torebkę. Wyszłam do ludzi i czułam się silna. Idylla niestety skończyła się po roku. Od dwóch miesięcy mam nawrót. Przez pierwszy miesiąc myślałam, że to kryzys z którym sobie poradzę, ale było/ jest coraz gorzej. Mam powtórkę z rozrywki. Nieustanne mdłości kilka, napadów dziennie itp . Tylko tym razem mam mniej siły żeby walczyć. Wizytę u specjalisty mam dopiero na początku stycznia, nie mam pojęcia jak dotrwam.

ale się rozpisałam :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj :smile:

Dobrze trafiłaś, wszyscy przechodzimy przez to samo.

Ja też niedawno miałam ataki kilka razy dziennie, też czułam, że nie mam siły na walkę z tym, ale jakoś dałam radę, teraz jest dużo lepiej. Na pewno też sobie z tym poradzisz, przecież taki stan nie może trwać wiecznie ;)

Co robisz kiedy masz atak? Zajmujesz się czymś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci Mireille :*.

 

Teraz w zasadzie udało mi się zapanować nad atakami domowymi. Musi mi być naprawdę niedobrze, żebym spanikowała. Na szczęście pomimo refluksu i zespołu jelita wrażliwego (nabawiłam się przez nerwicę) takie akcja w domu teraz zdarzają mi się bardzo rzadko. Koszmar zaczyna się gdy coś ważnego mi się dzieje w życiu np. egzaminy. Wtedy mój żołądek napędzony nerwicą szaleje. I zaczyna się zgaga, mdłości, ból całego brzucha itp. W domu jakoś to ogarniam, ale w takim stanie nie jestem wstanie wyjść z domu nie mówiąc o podróży autobusem, tramwajem. W metrze ostatnio dostaję największej histerii, odkąd dwa miesiące temu spotkałam tam wymiotującą, pijaną 15- latkę.

 

Ale do rzeczy, bo pytałaś mnie co robię w trakcie ataków. Ostatnio moim najskuteczniejszym patentem na odwrócenie uwagi jest słuchanie radia i to najlepiej takiego gdzie dużo mówią np. tok fm. Bo na takiej audycji naprawdę trzeba się skoncentrować. Muzyka ostatnio mi nie pomaga, bo się wyłączam, nie jestem wstanie słuchać nawet tych ulubionych kawałków. Ale co dziwne pomaga mi muzyka klasyczna, której nigdy nie lubiłam, wycisza mnie trochę. Po za tym pomaga mi czytanie, ale w czasie ataku tylko jakieś błahe wywiadziki. Jeszcze pisanie smsów i rozmowy telefoniczne. Ale najlepszym sposobem na atak jest ostatnio moment w którym zaczynam zastanawiać się czy wyłączyłam gaz, żelazko, czy mi klucze, albo telefon nie wypadły z torby :-)

 

Jak Wy sobie radzicie szczególnie, poza domem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Zabela :papa:

 

Jak Wy sobie radzicie szczególnie, poza domem?

 

Ja czym prędzej biorę miętową gumę do żucia, siadam i głęboko oddycham. To ma najczęściej miejsce na przystankach autobusowych lub w autobusie. Nie ruszam się bez paczki gum. A oddycham głęboko, bo myślę, że jestem wtedy dotleniona i nie zemdleję ze stresu. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć natalia_ !

 

O Moim nieodłącznym towarzystwie gumy do żucia zapomniałam napisać. Ostatnio gdy zapomniałam ją :roll: wziąć, a akurat nie miałam kasy na zakup prawie dostałam ataku :roll:

 

Uważaj z tym oddychaniem, bo ja się tak dotleniałam, że aż się hiper wentylowałam, i w konsekwencji z przetlenowania mdlałam :brawo:

 

Ja teraz chciałam zacząć chodzić na jogę, bo rozluźnia, pomaga panować nad oddechem i ogólnie pomaga takim nerwuskom jak ja. Ale karnet do tanich nie należy, a ja na razie nie wyobrażam sobie podróży na te zajęcia i nie mogę się zmotywować żeby spróbować. :x

Teraz chyba przechodzę etap lęku przed napadem. hahah

 

Pozdrawiam was wszystkie i życzę dużo wytrwałości, bo po sobie odkrywam że w walce z tą chorobą to ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Zabela,

tak jak napisała Mireille wszyscy wiemy co przechodzisz. Ja w czasie ataków także staram się zająć czymś głowę. Ostatnio są to gry logiczne, na komputerze w domu czy na telefonie gdzieś poza nim. Czasami pomagają, czasami nie. Ogólnie coś miętowego koniecznie, niestety aviomarin w torebce (swoją drogą co jest w tym leku tak cudownego, że prawie zawsze pomaga?), próba skupienia myśli na czymś czego pragnę..

 

Miałam strasznie stresujący weekend, ale jakoś przetrwałam. Chyba mogę być z siebie zadowolona ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!:)

 

Jestem tu nowa, nie będę się rozpisywać na temat emetofobii, bo wszyscy wiemy o co chodzi. Jak czytam Wasze posty, to jedyne czego nie mam to ataków, napadów lęku tak po prostu w ciągu dnia, mam je tylko gry jest mi niedobrze. Ogólnie boję się samych wymiotów ale przede wszystkim reakcji ludzi. Generalnie od dziecka mam również problemy z układem pokarmowym, zapalenia żołądka dwunastnicy itp, kilka gastroskopii, i myślę, że od tego mogła powstać u mnie emetofobia.

 

Zarejestrowałam się tutaj bo mam pewien problem. Zacznę od tego, że mam możliwość wyjazdu w góry za miesiąc. Podróż autokarem będzie trwała ok.8 godzin a ja mam chorobę lokomocyjną. Dawno nie jechałam autokarem, tylko pociągami i w nich po aviomarinie raczej było ok. Powiedzcie mi, czy macie jakieś sprawdzone metody na chorobę lokomocyjną?

 

Waham się czy w ogóle jechać, oczywiście już mam wizję tej jazdy autokarem... ale z drugiej strony czemu mam się ograniczać się przez emet. i chorobę lokomocyjną...

 

Mam nadzieję, że za dużo się nie rozpisałam:P

 

Pozdrawiam Was wszystkie!!! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alex20, witaj ;)

 

Ja nie mam choroby lokomocyjnej, więc nie podam ci sprawdzonej metody. Wiem tylko, że na nudności dobry jest imbir, tutaj coś o tym napisali. Znalazłam też taki artykuł.

 

 

Też miałam atak w nocy, ale tym razem z własnej głupoty. Zjadłam pół pudełka czekoladek :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alex20,

 

Choć by nie wiem co nie rezygnuj ze swoich planów! Poddanie się lękowi będzie tylko pogłębiać problemy /wiem po sobie/, więc jedz koniecznie!

 

Nie mam choroby lokomocyjnej, więc trudno mi radzić. Jeśli boisz się, że może aviomarin jest za słaby pogadaj z gastrologiem. Jeżeli wcześniej się leczyłaś i teraz powiesz mu że masz mdłości może przepisze Ci coś silniejszego niż avio. Ja przy stanie zapalnym żołądka dostałam przeciwwymiotnie torecan pomagał, choć mdłości miałam głównie nerwicowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Afera,

Też przerabiam controloc , ipp , duspatalin retard, siemię lniane. Ten lek przeciwwymiotny trochę wyżebrałam od lekarza. Na początku jak przeczytałam w ulotce o jego sile działania na m. in układ nerwowy to odechciało mi się go brać. Ostatecznie stosowałam w podbramkowych sytuacjach i rzeczywiście zero mdłości, zawrotów głowy nawet ból brzucha był mniejszy. Teraz zastanawiam się czy nie była to w dużej mierze autosugestia - biorę silny lek więc muszę się czuć dobrze.

 

-- 22 lis 2012, 23:10 --

 

Hej, hej!

 

Jak dziś u was? U mnie całkiem spokojnie. Ale na myśl o jutrze (godzinna podróż autobusem) już mnie ściska w żołądku. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sie od zawsze balem wymiotowania. Panicznie. Jako dziecko wymiotowalem oczywiscie co jakis czas, dzieci czesto mieszaja rozne rzeczy naraz, zapominaja moze umyc rak - i o rezultat nietrudno. Pamietam ze w wieku 11 lat po jakiejs nieprzespanej nocy i porannym zwracaniu dostalem takiej nerwicy na tym punkcie, ze pierwsza odpowiedzia na kazdym posilku bylo: "Nie zjem, bo moze mi zaszkodzic i bede znowu wymiotowac". To bylo przerazajace. Czasami musialem wychodzic z lekcji czy z kosciola, poniewaz mialem wrazenie, ze w kazdym momencie moge zwymiotowac. I tak bylo chyba do 18 roku zycia. Przy stole wybuchaly klotnie, ze wmawiam sobie choroby - a ja po prostu sie balem. W koncu doszlo do tego, ze jadlem - ale przed kazdym posilkiem bralem "na wszelki wypadek" Metoclopramidum albo Torecan.

 

Mimo ze teraz nie przykladam wagi do tego, jak jem i co jem, wymiotowanie nadal budzi moje negatywne skojarzenia, jakkolwiek juz nie w takim stopniu jak kiedys. Ostatni raz wymiotowalem 6 lat temu i to na wlasne zyczenie, po przedawkowaniu lekarstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam zły dzień :( Przeziębiłam się, mam podwyższoną temperaturę i wyobraźnia pracuje... Do tego rano się zdenerwowałam. Kazali mi jechać na izbę przyjęć, bo miały być wolne miejsca. Pojechałam i niestety okazało się, że jednak nie zwolnią się 3 tylko 2, więc dla mnie nie wystarczy :(

 

Ostatnio znowu mam gorszy okres, często mnie mdli. Wczoraj rozmawiałam z psychiatrą, zamierzałam zapytać co mogę z tym zrobić, ale nie zdążyłam. Muszę poczekać do przyszłego tygodnia :-|

 

Czasami musialem wychodzic z lekcji czy z kosciola, poniewaz mialem wrazenie, ze w kazdym momencie moge zwymiotowac.

 

Ja teraz przez to przechodzę. Walczę z tym i już jest coraz lepiej, ale nadal za często uciekam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta fobia nie daje mi żyć. Nie mogę wysiedzieć w autobusie z obaw, że ktoś zwymiotuje albo ja mimo, że nie mam choroby lokomocyjnej. Przez to naprawdę robi mi się niedobrze :silence: Unikam wszelkiego rodzaju jedzenia ze skórką a także zaproszeń od znajomych. Jakiś czas temu musieli wynosić mnie z sali ; o Zawsze w autobusie wydaje mi się, że jak ktoś zwymiotuje siedząc rząd bądź kilka z tyłu mnie to mnie obrzyga :shock: Ostatnio jak jechałam autobusem jakiś dzieciak miał chorobę lokomocyjną, siedział ze trzy rzędy ode mnie, ale po drugiej stronie...to był jakiś koszmar myślałam, że oszaleję...nigdy więcej autobusów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Disarry,

 

doskonale Cię rozumiem. Ja wysiadłam z autobusu jak jakaś kobieta 2 drugim końcu wymiotowała. Nie mogłam wytrzymać. I jeszcze w myślach miałam pretensje do tej kobiety :oops: . Że mogła by brać aviomarin jak ma taki problem, albo wysiąść z autobusu i jechać taksówką. Byłam wściekła na siebie, że wysiadłam i było mi wstyd, że tak o tej kobiecie myślałam, ale to było silniejsze.

 

Teraz z lęku w ogóle nie mogę wysiedzieć w autobusach. Mam takie poczucie, że muszę wysiąść, bo zaraz zwymiotuje i nie daj boże kogoś obrzygam, albo ktoś mnie obrzyga. Nigdy w życiu nie wymiotowałam do torebki i chyba sobie tego nie wyobrażam.

 

 

Mireille,

beznadziejna sprawa z tym szpitalem. Trzymaj się jakoś :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też miałam podwyższoną temp ostatnio, mdło mi było i miałam rozwolnienie... A mdło do tego stopnia, że w autobusie cofało mi sie tak, że żuliłam o torebkę od jakiejś kobity, także tego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×