Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zabela

Użytkownik
  • Postów

    64
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zabela

  1. Dziewczyny, muszę się wyżalić. Ostatnio było naprawdę dobrze. Prawie, że zapomniałam o fobii, ataków brak. Niestety wniosek z tego, że wszystko co dobre szybko się kończy . Jutro mam bardzo ważny egzamin - wiadomo stres ogromny. Jakby tego było mało jestem tuż przed okresem. Co u mnie zwyczajowo wiąże się z mdłościami, które stres chyba jeszcze podbił. Cała się trzęsę, jestem blada jak ściana, boli mnie głowa, brzuch, wszystko podchodzi mi do gardła. Oczywiście wmawiam sobie, że po tylu latach to już muszę zwymiotować, że nie dam rady tego kolejny raz uniknąć . Nie wiem jak jutro dam radę. Boję się, że zwymiotuje na uczelni, albo w ogóle w trakcie egzaminu
  2. Z własnego doświadczenie radzę, byle tylko nie odstawiać na własną rękę i z dnia na dzień.
  3. Cześć, ale się ruch tutaj zrobił :-). U mnie jak na razie dobrze i to bez leków. Chociaż awaryjnie mam cały czas przy sobie hydroxizinę. Najgorzej jest przed okresem, bo hormony mi warują i mdłości mam nieziemskie, ale jakoś udaje mi się nad tym panować. Ostatnio nawet na luzie wytrzymałam 4 godziny podróży busem :-). Psychotropka , jak czytam twoje wpisy to sama do siebie się uśmiecham, bo pamiętam, że jak pojawiłam się się na forum byłaś w kiepskim stanie, bałaś się rozpocząć leczenie. A teraz? Wspaniale!
  4. Xandra, rozumiem Cię doskonale. Ja zwymiotowałam na basenie w czasie zajęć z innymi dziećmi. Miałam wtedy 6 lat. Trener, mimo że zgłaszałam mu złe samopoczucie nie chciał mnie wypuścić z wody, a ja bałam się mu sprzeciwić. Zwymiotowałam przy samym wyjściu z basenu na taflę wody. Do tej pory pamiętam szyderstwa i obrzydzenie dzieci, a także z trudem ukrywaną złość trenera. Od tego czasu moja fobia ma rożne nasilenie, teraz w miarę nad nią panuję / od pukać /, ale najtrudniej mi zapanować nad sobą w miejscach, z których trudno jest wyjść: autobus, metro, wykłady, a nawet teatr czy kino .
  5. Dziękuję Ci Xandra . Pytałam, bo myślę, że moje ataki poza lękiem przed samym wymiotowaniem nakręca jeszcze strach przed reakcją ludzi, w przypadku miejsca publicznego. Wyobrażam, sobie co musiałaś wtedy przeżyć. Całe szczęście, że tata mógł po ciebie wyjechać.
  6. Witaj Xandra :-) , u mnie emetofobia też zaczęła się od publicznego zymiotowania . Miałam wtedy 6 lat i tak to się z różnym nasileniem ciągnie do teraz, czyli 16 lat . Pewnie wyda Ci się to dziwne, ale czy mogłabyś mi powiedzieć, jak ludzie reagowali kiedy zwymiotowałaś przy nich?
  7. Witaj agatka001 Doskonale Cię rozumiem, bo ja też najgorsze ataki miałam/ mam w autobusach i w ogóle miejscach, z których trudno jest wyjść (sala wykładowa ,teatr). Doszło u mnie do tego, że przejechanie 1 przystanku (dosłownie 4 minuty) było dla mnie niemożliwe. Czułam, że muszę wyjść natychmiast, bo zaraz zwymiotuje. Miękkie nogi, drżenie całego ciała ucisk w klatce piersiowej, a potem zmęczenie jak po 8 godzinnym dniu pracy - bardzo dobrze to znam. Kiedy już doszło do tego, że w ogóle nie mogłam podróżować poszłam do psychiatry. Przez ok. pół roku brałam faxigen. Stopniowo było lepiej. Lęk nie zniknął, ale łatwiej było mi go racjonalizować. Powoli, powoli po 1, 2 przystankach przyzwyczajałam się, że podróż autobusem nie musi wiązać się z lękiem. Teraz po około 2 latach od odstawienia leków bywa różnie, ale nigdy jeszcze (od pukać) nie zdarzyła mi się powtórka z przewlekłego lęku przed jazdą. Co mi pomaga doraźnie: * siadanie w autobusie w takim miejscu, w którym mam wrażenie nikt mnie nie widzi. * miętowa guma/ cukierki *awaryjnie aviomarin w torebce / sama świadomość, że w razie dużych mdłości możesz go wziąć pomaga./ * słuchanie muzyki, ale jeszcze lepiej działa na mnie słuchanie audiobooków/ lepiej niż muzyka odwracają uwagę od leków/ * czytanie książki * ogólnie też bardzo pomaga mi ćwiczenie jogi. rozluźnia ciało, a w tym nasz emetofobików wiecznie ściśnięty żołądek :-)
  8. Mireille, ann_bijoch, Bardzo się cieszę, że u was dobrze . Ja też się mam lepiej, ale muszę się przyznać, że z lekkim strachem myślę o październiku. Wreszcie zaczynam studia, ale boję się, że emetofobia pokrzyżuje mi plany :-/
  9. Mireille, mam nadzieję, że dziś lepiej z Twoim żołądkiem. Trzymaj się!
  10. Mireille, przykro mi, że spotkałaś się z takim niezrozumieniem. Brak wsparcia czasem jest tak samo trudny jak nasze napada niestety. Jak się teraz masz, w ogóle jak się wszyscy macie. Ja w miarę ok, chociaż w maju miałam 3 bardzo silne napady. W czasie, których z przerażaniem odkryłam, że mam nowy objaw, gdy jest mi bardzo nie dobrze zaczynam mieć ogromne problemy z oddychaniem, gardło zaciska mi się tak że ledwo przełykam ślinę, gdybym w tym stanie miała zwymiotowć to przecież bym się udusiła . Nigdy nie miałam tego na taką skalę Przy jednym z ostatnich ataków było mi trochę ciężko na żołądku, ale postanowiłam to zignorować/wiadomo to tylko fobia/ i przysnęłam. Obudziłam się, kiedy ktoś z domowników przechodził koło mojego pokoju do łazienki i uświadomiłam sobie, że jest mi bardzo nie dobrze. Byłam jak zwykle pewna, że zaraz zwymiotuje. Myślałam, że zwariuje. Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Potem zacisnęłam sobie twarz rękami i tak siedziałam cała napięta. W końcu poczułam, że wszystko zbiera mi się w gardle. Coraz ciężej mi się oddychało. Nie byłam wstanie iść do łazienki. Obudziłam rodziców. Oboje byli bardzo zmęczeni po pracy, więc mnie spławili, bo niestety swego czasu często fundowałam im takie atrakcje i wiedzieli, że nic mi nie będzie. W końcu wyszłam do łazienki, bo było mi coraz gorzej. Nie byłam w stanie pochylić się nad kiblem, ani umywalką. Nie wiedziałam co robić . Od płytkiego oddychania coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Masakra. W końcu przyszła mama i jakoś mnie uspokoiła. Oczywiście nie zwymiotowałam. W dwóch pozostałych przypadkach jazda była podobna. Tylko, że byłam sama w miejscu publicznym i musiałam załatwić ważne sprawy. Nie będę już was zanudzać szczegółami, ale to był koszmar... Reasumując, to mimo wszystko 3 ataki na miesiąc to i tak całkiem nieźle. Nie licząc natrętnych myśli, że to już napewno dziś skoro już z 6 lat nie wymiotowalam
  11. Dzięki za wsparcie. Jakoś się trzymam. Psychotropka`89, Myślę, że lekarz przepisał Ci rozsądnie te leki. Brałam pramolan i hydroxizinum. To są stosunkowo słabe leki, więc na pewno Cię nie zamulą, a mogą pomóc. Co do tych żołądkowych to też je brałam famogast jest troszkę silniejszy niż prazol. Oba mi naprawdę pomogły, nie wywołując żadnych skutków ubocznych. Rozumiem Cię z nakręcaniem się ulotką bo sama przeszłam przez taką fazę, ale odpuściłam, bo ulotka to głównie ubezpieczanie się producenta. Nawet witamina C ma szaloną ulotkę. Spróbuj zaufać lekarzowi i wziąć te leki przecież jeśli cokolwiek będzie nie tak możesz je w każdej chwili odstawić. Będzie dobrze!
  12. Jak się macie? Ja jestem przed okresem, więc niestety kiepsko.
  13. Mireille, ważne, że mimo wszystko jakoś dajesz radę, nie poddajesz się. Trzymam za Ciebie kciuki w trakcie zmiany leków! Wcale nie jest pewne, że będziesz mieć mdłości.
  14. Witajcie! Długo mnie tu nie było. W międzyczasie bywało różne chyba z przewagą na lepiej. Leciałam samolotem było fantastycznie! Choć w drodze powrotnej trochę świrowałam, ale na szczęście udało mi się zdusić atak w zarodku. Miałam też jedną sytuację, z której jestem dumna. Byłam na imprezie, nagle mojej koleżance zrobiło się niedobrze, wymiotowała . I muszę wam powiedzieć, że co prawda nie przy samym wymiotowaniu jej nie byłam w stanie towarzyszyć, ALE byłam bardzo spokojna, nie miałam ataku, nie brzydziłam się koleżanki/ wiem że to idiotyczne, ale tak miałam z wymiotującymi /, nie miałam poczucia, że zaraz ja zwymiotuje, nie miałam ochoty uciec. Stwierdziłam ze spokojem, że za dużo wypiła, że to normalne, każdemu się może zdarzyć. W ogóle zauważyłam, że bardziej boję się wymiotów w miejscu publicznym, kompromitacji, tego, że nad sobą nie panuję. Gdy jestem poza domem to najmniejszy skurcz, burczenie brzucha, czy nawet niesmak wprowadza mnie w panikę. W domu zdecydowanie łatwiej mi nad tym zapanować, zracjonalizować. I jeszcze szczerze chciałabym wam polecić jogę!
  15. Zabela

    Fobia społeczna!

    Mihau, cieszę się, że to nie tylko ja przechodzę samą siebie w takich sytuacjach. Udało Ci się może wykombinować jakieś sposoby, które pomagają Ci w takich chwilach?
  16. Zabela

    Fobia społeczna!

    Mihau, cieszę się, że to nie tylko ja przechodzę samą siebie w takich sytuacjach. Udało Ci się może wykombinować jakieś sposoby, które pomagają Ci w takich chwilach?
  17. Zabela

    Fobia społeczna!

    U mnie zazwyczaj jest najgorzej, gdy jestem wśród dużej grupy ludzi w miejscu gdzie mam ograniczoną możliwość wyjścia w dowolnym momencie. Np. zatłoczony autobus/tramwaj, sala wykładowa, teatr (w trakcie spektaklu), czasem kolejka w supermarkecie. W chwilach słabości ogromnie mnie też stresuje z załatwianiem różnych spraw przez telefon i rozmowy z osobami, które uznaję za mądrzejsze od siebie.
  18. Zabela

    Fobia społeczna!

    U mnie zazwyczaj jest najgorzej, gdy jestem wśród dużej grupy ludzi w miejscu gdzie mam ograniczoną możliwość wyjścia w dowolnym momencie. Np. zatłoczony autobus/tramwaj, sala wykładowa, teatr (w trakcie spektaklu), czasem kolejka w supermarkecie. W chwilach słabości ogromnie mnie też stresuje z załatwianiem różnych spraw przez telefon i rozmowy z osobami, które uznaję za mądrzejsze od siebie.
  19. Hej! Czy brak wieści od was to dobra wiadomość? ;-) Ja miałam trudny weekend. Skurcze brzucha, ogromne mdłości, biegunka :-(
  20. Hej! Czy brak wieści od was to dobra wiadomość? ;-) Ja miałam trudny weekend. Skurcze brzucha, ogromne mdłości, biegunka :-(
  21. mijabi0 fantastycznie, że potrafisz sobie tak świetnie radzić z własnym lękiem. Ale czy zawsze tak było? Czy naprawdę przez cały czas walki z fobią potrafiłaś mieć takie optymistyczne podejście i dystans, bo ja z twoich wcześniejszych postów wnioskuję, że nie. Wydaje mi się, że sytuacja Psychotropki`89 zaszła już tak daleko, że ona na tym etapie bez wsparcia, i specjalistycznej pomocy nie potrafi po prostu "wziąć się w garść" i nie sądzę żeby czuła się dobrze z tym, że siedzi w domu, ale na tym etapie nie jest w stanie tego zmienić. Psychotropka`89 Doskonale Cię rozumiem! Ja przesiedziałam w domu połowę pierwszej klasy liceum. Codzienne bóle brzucha, aż do omdlenia , biegunki, mdłości. Brałam ten sam zestaw leków co ty - nie pomagał. Wszystkie badania wychodziły dobrze, łącznie z gastroskopią. Mdlałam z bólu brzucha będąc fizycznie zdrową. Nie miałam siły na nic. Mama zaprowadziła mnie siłą do psychoterapeuty, bo ja byłam przekonana, że już mi nic nie pomoże. Psychoterapia i branie przez pół roku velafaksyny pomogło. Nie powiem, żeby ból zniknął, ale jest rzadszy, lżejszy, a ja lepiej go toleruje tak jak i mdłości. I mam siłę wyjść z domu, pracować, przygotowywać się do wymarzonych studiów. Mam wzloty i upadki, ale walczę, choć przed podjęciem leczenia myślałam, że ból brzucha i mdłości zniszczą mi życie zamykając mnie w czterech ścianach domu. Pamiętaj proszę, że wszystko jest przejściowe nawet takie bóle są tylko kwestią czasu/ choć wiem, że teraz to pewnie brzmi dla ciebie absurdalnie /. Proszę Cię nie poddawaj się i walcz o siebie na tyle na ile jesteś w stanie w danej chwili, ale próbuj. Trzymam mocno za Ciebie kciuki :-*.
  22. mijabi0 fantastycznie, że potrafisz sobie tak świetnie radzić z własnym lękiem. Ale czy zawsze tak było? Czy naprawdę przez cały czas walki z fobią potrafiłaś mieć takie optymistyczne podejście i dystans, bo ja z twoich wcześniejszych postów wnioskuję, że nie. Wydaje mi się, że sytuacja Psychotropki`89 zaszła już tak daleko, że ona na tym etapie bez wsparcia, i specjalistycznej pomocy nie potrafi po prostu "wziąć się w garść" i nie sądzę żeby czuła się dobrze z tym, że siedzi w domu, ale na tym etapie nie jest w stanie tego zmienić. Psychotropka`89 Doskonale Cię rozumiem! Ja przesiedziałam w domu połowę pierwszej klasy liceum. Codzienne bóle brzucha, aż do omdlenia , biegunki, mdłości. Brałam ten sam zestaw leków co ty - nie pomagał. Wszystkie badania wychodziły dobrze, łącznie z gastroskopią. Mdlałam z bólu brzucha będąc fizycznie zdrową. Nie miałam siły na nic. Mama zaprowadziła mnie siłą do psychoterapeuty, bo ja byłam przekonana, że już mi nic nie pomoże. Psychoterapia i branie przez pół roku velafaksyny pomogło. Nie powiem, żeby ból zniknął, ale jest rzadszy, lżejszy, a ja lepiej go toleruje tak jak i mdłości. I mam siłę wyjść z domu, pracować, przygotowywać się do wymarzonych studiów. Mam wzloty i upadki, ale walczę, choć przed podjęciem leczenia myślałam, że ból brzucha i mdłości zniszczą mi życie zamykając mnie w czterech ścianach domu. Pamiętaj proszę, że wszystko jest przejściowe nawet takie bóle są tylko kwestią czasu/ choć wiem, że teraz to pewnie brzmi dla ciebie absurdalnie /. Proszę Cię nie poddawaj się i walcz o siebie na tyle na ile jesteś w stanie w danej chwili, ale próbuj. Trzymam mocno za Ciebie kciuki :-*.
  23. pisanka ja nie mówiłam tego żeby wpędzać w poczucie winy albo coś. To jest tylko kwestia mojej / naszej nerwicy, bo nikt "normalny"nie zareagował tak jak ja . Mam nadzieję, że Twój ukochany czuje się już lepiej.
  24. Drogie moje, widzę, że u was całkiem spokojniutko . Ja tymczasem w piątek lecę za granicę i trochę się zaczynam nakręcać. Chyba pomogła mi w tym historia P Pisanki, bo zaczęłam sobie wyobrażać, że to ja wymiotuję co parę godzin kilak razy w ciągu 20 minut i to jeszcze w obcym miejscu . Głupia ja. Racjonalizacja, racjonalizacja i jeszcze raz racjonalizacja, potrzebna od zaraz.
  25. Psychotropka`89, Red's to zabójstwo dla osób z problemami żołądkowymi. Ja do tej pory pamiętam jak po nim umierałam. Za dużo w nim konserwantów. Gastrolog mi powiedział, że już lepiej wypić klasyczne piwo, albo jeśli już musisz dosłodzić to z sokiem malinowym.
×