Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zabela

Użytkownik
  • Postów

    64
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zabela

  1. Mireille, ogromnie Ci współczuje :-*. Wiem jak trudno pozbierać się po takich sytuacjach. Może w Święta i związane z tym zamieszanie zajmą Ci trochę myśli i fobia odpuści. Trzymam kciuki! Ja w tym miesiącu radziłam sobie nieźle, a był naładowany trudnymi sytuacjami. Ani razu nie odpuściłam sobie niczego ze względu na fobie. A jak Wam się wiedzie?
  2. Psychotropka`89, Afera dzięki :-* Keji, swego czasu po imprezie miałam podobną akcję. Piłam sporo i wszystko co było wóda, piwo, wino, koniak i bawiłam się przednio aż do mdłości. Było mi tak źle, że lęk osłabł i marzyłam o rzyganiu. Fizycznie czułam, że to już ten moment. Zawroty głowy ucisk w żołądku, wszystko podeszło mi do gardła, odruch wymiotny porę razy i NIC. Podobnie zdarzyło mi się przy skutkach ubocznych leku. Psychiką zblokowałam sobie ten w sumie naturalny odruch organizmu. Ale kiedy zdarza mi się silny atak to nawet te wspomnienia nie przekonają mnie, że nie zwymiotuję.
  3. Psychotropka`89, branie na zapas jest zdecydowanie bez sensu, mam tego pełną świadomość, dlatego jestem zła na siebie
  4. Psychotropka`89 dziękuję Dziś nie miałam ataków, ale bardzo zapracowany dzień, więc nie mogłam sobie pozwolić na żadne sensacje. Niestety w związku z tym "profilaktycznie" wzięłam aviomarin Cieszę się, że u was też lepiej!
  5. U mnie też \odpukać \ lepiej i to bez leków
  6. Disarry, doskonale Cię rozumiem. Ja wysiadłam z autobusu jak jakaś kobieta 2 drugim końcu wymiotowała. Nie mogłam wytrzymać. I jeszcze w myślach miałam pretensje do tej kobiety . Że mogła by brać aviomarin jak ma taki problem, albo wysiąść z autobusu i jechać taksówką. Byłam wściekła na siebie, że wysiadłam i było mi wstyd, że tak o tej kobiecie myślałam, ale to było silniejsze. Teraz z lęku w ogóle nie mogę wysiedzieć w autobusach. Mam takie poczucie, że muszę wysiąść, bo zaraz zwymiotuje i nie daj boże kogoś obrzygam, albo ktoś mnie obrzyga. Nigdy w życiu nie wymiotowałam do torebki i chyba sobie tego nie wyobrażam. Mireille, beznadziejna sprawa z tym szpitalem. Trzymaj się jakoś :*
  7. Zabela

    Fobia społeczna!

    kamilwin, z pewnością dałeś mi solidny materiał do przemyśleń. Dzięki.
  8. Afera, Też przerabiam controloc , ipp , duspatalin retard, siemię lniane. Ten lek przeciwwymiotny trochę wyżebrałam od lekarza. Na początku jak przeczytałam w ulotce o jego sile działania na m. in układ nerwowy to odechciało mi się go brać. Ostatecznie stosowałam w podbramkowych sytuacjach i rzeczywiście zero mdłości, zawrotów głowy nawet ból brzucha był mniejszy. Teraz zastanawiam się czy nie była to w dużej mierze autosugestia - biorę silny lek więc muszę się czuć dobrze. -- 22 lis 2012, 23:10 -- Hej, hej! Jak dziś u was? U mnie całkiem spokojnie. Ale na myśl o jutrze (godzinna podróż autobusem) już mnie ściska w żołądku.
  9. alex20, Choć by nie wiem co nie rezygnuj ze swoich planów! Poddanie się lękowi będzie tylko pogłębiać problemy /wiem po sobie/, więc jedz koniecznie! Nie mam choroby lokomocyjnej, więc trudno mi radzić. Jeśli boisz się, że może aviomarin jest za słaby pogadaj z gastrologiem. Jeżeli wcześniej się leczyłaś i teraz powiesz mu że masz mdłości może przepisze Ci coś silniejszego niż avio. Ja przy stanie zapalnym żołądka dostałam przeciwwymiotnie torecan pomagał, choć mdłości miałam głównie nerwicowe.
  10. Gratuluje Afera! U mnie cienko. W nocy pierwszy raz od niepamiętnych czasów miałam atak w nocy . Zasnęłam po 5 .
  11. Cześć natalia_ ! O Moim nieodłącznym towarzystwie gumy do żucia zapomniałam napisać. Ostatnio gdy zapomniałam ją wziąć, a akurat nie miałam kasy na zakup prawie dostałam ataku Uważaj z tym oddychaniem, bo ja się tak dotleniałam, że aż się hiper wentylowałam, i w konsekwencji z przetlenowania mdlałam Ja teraz chciałam zacząć chodzić na jogę, bo rozluźnia, pomaga panować nad oddechem i ogólnie pomaga takim nerwuskom jak ja. Ale karnet do tanich nie należy, a ja na razie nie wyobrażam sobie podróży na te zajęcia i nie mogę się zmotywować żeby spróbować. Teraz chyba przechodzę etap lęku przed napadem. hahah Pozdrawiam was wszystkie i życzę dużo wytrwałości, bo po sobie odkrywam że w walce z tą chorobą to ważne.
  12. Zabela

    Fobia społeczna!

    Anneroth co u Ciebie? Jak sobie radzisz? Kiedy czytałam Twoją historię to czułam się jak bym czytała o sobie. Łącznie z kłopotami finansowymi rodziny - u mnie to samo. A już pod zdaniem "Dorosłą babą jestem, a czuję się jak dziecko." to podpisuję się obiema rękami. Chciałabym zacząć niezależne życie, ale teraz gdy lęki w natarciu chyba niestety zaczynam się emocjonalnie uzależniać od rodziców. Myślałam, że rok przerwy od świata dobrze mi zrobi. Na początku cudo czytanie książek oglądanie filmów, własne projekty cudo. Ale nagle tak dobrze zrobiło mi się w domu, że problemem okazało się wyjście do sklepu. To doprowadziło do kompletnej stagnacji. Nie jestem w stanie czytać na niczym się skupić. Zasypiam o 6 rano, budzę się w południe. Nie mogę się przestawić na normalny tryb. Koszmar! Zastanawiałam się nad moją nieumiejętnością nawiązywania relacji z facetami i doszłam do wniosku, że na tym etapie to może i dobrze. Gdybym się z kimś teraz związała to uwiesiłabym na nim wszystkie swoje lęki, a nie mam do tego prawa. Najpierw trzeba zrobić porządek ze sobą. Oby do wiosny udało mi się ogarnąć. Wtedy mam egzaminy na wymarzone studia. Gdybym się dostała to myślę, że tak bym się skupiłam nad realizacją własnych projektów i tempem studiów, że wszystkie lęki by odpłynęły. Tak już w lepszych momentach bywało.
  13. Dziękuję Ci Mireille :*. Teraz w zasadzie udało mi się zapanować nad atakami domowymi. Musi mi być naprawdę niedobrze, żebym spanikowała. Na szczęście pomimo refluksu i zespołu jelita wrażliwego (nabawiłam się przez nerwicę) takie akcja w domu teraz zdarzają mi się bardzo rzadko. Koszmar zaczyna się gdy coś ważnego mi się dzieje w życiu np. egzaminy. Wtedy mój żołądek napędzony nerwicą szaleje. I zaczyna się zgaga, mdłości, ból całego brzucha itp. W domu jakoś to ogarniam, ale w takim stanie nie jestem wstanie wyjść z domu nie mówiąc o podróży autobusem, tramwajem. W metrze ostatnio dostaję największej histerii, odkąd dwa miesiące temu spotkałam tam wymiotującą, pijaną 15- latkę. Ale do rzeczy, bo pytałaś mnie co robię w trakcie ataków. Ostatnio moim najskuteczniejszym patentem na odwrócenie uwagi jest słuchanie radia i to najlepiej takiego gdzie dużo mówią np. tok fm. Bo na takiej audycji naprawdę trzeba się skoncentrować. Muzyka ostatnio mi nie pomaga, bo się wyłączam, nie jestem wstanie słuchać nawet tych ulubionych kawałków. Ale co dziwne pomaga mi muzyka klasyczna, której nigdy nie lubiłam, wycisza mnie trochę. Po za tym pomaga mi czytanie, ale w czasie ataku tylko jakieś błahe wywiadziki. Jeszcze pisanie smsów i rozmowy telefoniczne. Ale najlepszym sposobem na atak jest ostatnio moment w którym zaczynam zastanawiać się czy wyłączyłam gaz, żelazko, czy mi klucze, albo telefon nie wypadły z torby :-) Jak Wy sobie radzicie szczególnie, poza domem?
  14. Witajcie! To o czym piszecie jest mi niestety bardzo bliskie. Choć bardzo bym chciała żeby żadna z nas nie musiała nigdy przeżywać ataków związanych z emetofobią. Zmagam się z tym od dzieciństwa. A dokładnie od 6 roku życia. Byłam wtedy na basenie na lekcji pływania wraz z innymi dziećmi. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze. Zgłosiłam to opiekunowi. Ten zbagatelizował sprawę i nie pozwolił mi wyjść z wody. Byłam posłuszna i mimo narastających mdłości nie byłam wstanie sprzeciwić się opiekunowi i wyjść z wody do łazienki. Dałam radę podpłynąć tylko do drabinki. Tam płacząc zwymiotowałam wprost na taflę wody. Do tej pory pamiętam śmiech moich kolegów ich docinki. Obrzydzenie jakie we wszystkich tym wywołałam, choć od tej sytuacji minęło wiele lat. Moi rodzice nigdy nie uważali tego mojego lęku za coś co wymaga pomocy. Wiecie przecież nikt nie lubi wymiotować, szczególnie małe wrażliwe dziewczynki, wyrośnie z tego itp. Miałam wzloty i upadki, ale jakoś panowałam nad tym. Kontrolę straciłam na początku liceum doszło do tego, że nie mogłam jeść, spać, zawalałam szkołę, bo trzeba było w klasie wysiedzieć /a co jeśli znów nie zdążę wyjść/ to samo w komunikacji miejskiej tam jeszcze z lęku, aż mdlałam. Stwierdzono u mnie uogólnione napady paniki. Bardzo nie chciałam brać leków, ale trafiłam na rozsądnego psychiatrę, który mnie do nich przekonał, a przede wszystkim dobrze dobrał. Po pół roku brania leków jakbym narodziła się na nowo wreszcie przestałam być niewolniczką własnych lęków. Jeśli zdarzały mi się napady to potrafiłam je zdusić w zarodku. Jadłam wszystko i wszędzie bez zastanawiania się, wyrzuciłam ze swojej torebki aviomarin, krople żołądkowe i foliową torebkę. Wyszłam do ludzi i czułam się silna. Idylla niestety skończyła się po roku. Od dwóch miesięcy mam nawrót. Przez pierwszy miesiąc myślałam, że to kryzys z którym sobie poradzę, ale było/ jest coraz gorzej. Mam powtórkę z rozrywki. Nieustanne mdłości kilka, napadów dziennie itp . Tylko tym razem mam mniej siły żeby walczyć. Wizytę u specjalisty mam dopiero na początku stycznia, nie mam pojęcia jak dotrwam. ale się rozpisałam
×