Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zabela

Użytkownik
  • Postów

    64
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zabela

  1. Afera, wiem, wiem, że każdy ma słabsze chwile, ale strasznie mnie irytuje, kiedy przez fobię rezygnuję z czegoś na czym mi zależy, bo tego dnia akurat miałam ważne dla mnie warsztaty Mireille, ja dziś to samo przeżyłam w sklepie, ale jakoś dotrwałam i zakupy zrobione
  2. Kryzys! W piątek było mi tak niedobrze, że z lęku nie wyszłam z domu.
  3. Afera , ja nie muszę patrzeć w kalendarz bo regularnie tydzień przed okresem zaczynają mi się mdłości, które nasilają się, gdy mam pusty żołądek. Zazwyczaj pierwszego dnia wszystko przechodzi, chyba, że mam wyjątkowo silne bóle to wtedy jeszcze mnie trzyma przez pierwsze trzy dni. Jakoś zdążyłam do tego przywyknąć.
  4. Super!, ametarwen. Zazdroszczę, że masz to już za sobą. Psychotropka`89 Jak po wizycie u internisty? Mireille ostatecznie dałaś radę więc masz się z czego cieszyć.
  5. Mireille Moje gratulacje! Psychotropka`89, Ciesz się, że usg wyszło pozytywnie! Ja miałam swego czasu takie ukucia pod żebrem. U mnie okazały się być nerwobólem. Plus troszkę pozytywnego myślenia proszę skończyłaś kurację lekiem --> jesteś zdrowa --> dobrze się czujesz, więc niby dlaczego miałabyś mieć nawrót?
  6. Psychotropka`89, dziękuję :-* ! Na szczęście mi lepiej . A jak ty się masz?
  7. Mireille Będzie ok! Trzymam kciuki! Psychotropka`89, wiem, że ból gardła nie jest powiązany z wymiotowaniem, ale kiedy byłam mała to ZAWSZE przy infekcjach gardła wymiotowałam , więc teraz trudno mi to zracjonalizować
  8. U mnie kryzys. Boli mnie gardło i chyba się domyślacie co w związku z tym wiąże Jakiś czas temu rozmawiałyście o mdłościach przy zasypaniu, mi jak jest źle to oprócz spania na podwyższonych poduszkach pomaga włączona lampka nocna, a czasem zasypianie w pozycji bocznej bezpiecznej, czyli na prawym boku z rękami pod głową, żebym "w razie czego" się nie zadławiła
  9. Gratulacje Mireille! Btw masz śliczne nowe profilowe
  10. MartaKo, Wszyscy znamy tu ten ból. Gwarantuje, że nikt by się nie chciał dowiedzieć jaką wiązankę puszczałam w myślach pod adresem wczorajszego pana z autobusu i w ogóle wszystkich, którym kiedykolwiek było przy mnie niedobrze to silniejsze odemnie Afera, Na pewno wszystko będzie okej na wyjeździe i szkoleniu! Po antybiotykoterapii żołądek się zregeneruje, mdłości ustaną a tym samym wzrośnie twoje poczucie bespieczeństwa
  11. Jak tam u was? U mnie ostatnio było dobrze :-), ale wczoraj jechałam na jogę i facet w autobusie siedzący na przeciwko mnie wyciągnął torebkę foliową, jakoś dziwnie ją prostował i trzymał "niebezpiecznie" blisko twarzy . Spanikowałam jak głupia, zaczęłam się trząść i przesiadłam się dalej. Na szczęście na następnym przystanku wysiadałam. Spojrzałam przez okno na faceta nie wymiotował . Na zajęcia dotarłam w lekkiej rozsypce, ale joga mnie maksymalnie odprężyła i w spokoju ducha wróciłam do domu.
  12. A propos waszych dywagacji dotyczących powiązania emetofobii z anoreksją to wikipedia mówi: Emetofobia – lęk przed wymiotowaniem lub przebywaniem w pobliżu osób wymiotujących. W niektórych przypadkach u osób cierpiących na tę fobię dochodzi do zaniku życia towarzyskiego i pojawiania się w publicznych miejscach (ze strachu że ktoś mógłby niedaleko nich zwymiotować), a także mogą występować zaburzenia w jedzeniu – chorzy mogą bać się że po zjedzeniu czegoś mogą zwymiotować; dlatego mogą być mylnie diagnozowani jako chorzy na anoreksję. Osoby z emetofobią mogą zadawać sobie wiele trudu, aby nie zwymiotować lub nie zobaczyć innych wymiotujących osób. swego czasu mój psychiatra to potwierdził, że diagnozowanie anoreksji zamiast emetofobii to najczęstsza pomyłka.
  13. Z tego co pamiętam to ja też przez parę dni po miałam poczucie, że to niemiłe, ale da się przeżyć. Potem zaczęły się jazdy, bo jeszcze dokładnie pamiętałam to uczucie z przed wymiotów i bardzo realnie mi się wydawało, że znów jak w banku mam rzyganie. Po jakimś czasie to się unormowało i już tak nie panikowałam. Nie wiem, może gdybym zwymiotowała w trakcie brania leków to odniosłoby to "terapeutyczny" skutek, bo leki pomogłyby mi to bardziej zracjonalizować... Jak się miewacie? Ja całkiem, całkiem. Choć trochę panikuję przed sylwestrem
  14. Monar, nie jest tak, że to co mówią inni jest dla mnie bezkrytyczne, że jest jedyną prawdą itp., ale jak mam gorszy moment to łapię tendencję do tego, żeby budować postrzeganie siebie poprzez pryzmat tego jak mnie widzą inni. Niestety jakiś czas temu musiałam przerwać terapię ze względów finansowych, ale na początku stycznia wracam do swojego terapeuty.
  15. Rozumiem Mireille, każdy ma coś co go "podgryza", ale chyba nie możemy sobie odpuszczać, bo miłość może być wspaniała i szkoda byłoby rezygnować :). Myślę, że mimo wszystko warto spróbować.
  16. Monar, właśnie dlatego pytałam czy kontynuujesz terapię, bo odniosłam wrażenie, że ona działa, skoro otwarcie mówisz, że pewność siebie była tylko maską . Myślę, że dzięki terapii jesteś na dobrej drodze żeby zyskać pewność siebie zbudowaną na tym jaka naprawdę jesteś, a nie taką zbudowaną z oczekiwań innych wobec Ciebie . Trzymam kciuki bardzo mocno! szczypiorek86, widzisz, bo ty prawdopodobnie potrafisz złapać dystans do tego, ja nie. Dlatego mam samoocenę od bandy do bandy - Ktoś po wie o mnie coś pozytywnego --> czuje się dobrze ze sobą, ktoś wyrazi się o mnie nie najlepiej ---> mam poczucie własnej wartości na wysokości podłogi. Co oznacza, że nie akceptuje siebie, bo gdyby tak było to potrafiłabym przetrwać krytykę, a nawet wyciągać z niej wnioski.
  17. sylka880, Jedź koniecznie! Najgorsze co możesz zrobić to rezygnować z czegokolwiek w życiu ze względu na fobię. Choć wiem, że nie łatwo jest nie rezygnować. Ja przez pół roku brałam leki i mi pomogły, ataki są rzadsze słabsze, łatwiej mi zracjonalizować jak sobie coś wkręcę. Lęk nie zniknął, ale lepiej go kontroluje. Mireille, U mnie dochodzi jeszcze masa kompleksów związanych z tym, że jako dziecko miałam wypadek i nie do końca jestem sprawna fizycznie. Wiele osób utożsamiało niedomaganie fizyczne z niedorozwojem umysłowym, więc większą część życia spędzałam na udowadnianiu ludziom, że nie jestem upośledzona. Czerwone paski w szkole zdobywałam głównie po to, żeby coś komuś udowadniać. Czasem myślę, że emotofobia umnie wiąże się też z tym, że gdybym zwymiotowała publicznie to to byłby dowód na to że jednak jestem upośledzona. Wiem, wiem, że to idiotyczne
  18. no tak... ale kontynuujesz terapię?
  19. Monar, a jak myślisz co wpłynęło na to że się zmieniłaś, że opadła maska siły, pewności?
  20. sylka880, Psychotropka`89 Wam, żal chłopaków, a ja mam takie poczucie, że każdy facet przez moją fobię by ze mną cierpiał /wiem, wiem, że związek polega na wzajemnym wsparciu, ale i tak.../ i podświadomie nie pozwalam żadne mu się do mnie zbliżyć, choć bardzo chciałabym być w związku to nie mogę jakoś... Mam wrażenie, że życie ze mną okazały by się przez to rozczarowujące czy wręcz męczące :-(
  21. Monar, rozczaruje Cię nikt nam tu uniwersalnej instrukcji nie da, bo takowa zwyczajnie nie istnieje Ale myślę, że można ten temat potraktować jako zbiór "drogowskazów" szczypiorek86, to fantastycznie, że ten problem nigdy Cię nie dotyczył. Każdy ma swój Mount everest, widocznie mój to polubienie siebie. Z samooceną i dystenem do świata, a tym samym siebie niestety od zawsze miałam spory problem. Moje poczucie własnej wartości z byt często zależy od tego jak mnie oceniają inni.
  22. Psychotropka`89, ja miałam kilak lat temu klasyczną gastroskopię, ale może lepiej nie będę się dzielić z tobą moimi "wrażeniami". Badanie oczywiście nic nie wykazało. Teraz znów mam poważny problem z żołądkiem i wiem, że powinnam powtórzyć badanie, ale nie jestem w stanie. Nawet nie mogę się zebrać do gastrologa, po receptę na leki, bo boję się, że mi wlepi skierowanie na gastro
  23. Psychotropka`89, Mi też najbardziej znośne wydaje się zwymiotowanie pod krzak, oczywiście, gdy nie ma kogoś w pobliżu. Choć, gdy mam silny atak to z jednej strony chcę, żeby ktoś, że mną był, bo się boję, a z drugiej jakoś wstyd mi. Ostatnio, mam takie myśli że zbagatelizuje mdłości, jako atak, albo nie wyjdę, ze strach do łazienki i zwymiotuje na coś/ kogoś przy ludziach i męczy mnie to, że ja nie mam pojęcia jak się zachować w takiej sytuacji/choć mam nadzieję, że nigdy nie nastąpi/ Co, przepraszać w kółko? To nic nie zmienia. Ludzie i tak uznają mnie za obrzydliwą idiotkę, która nie panuje nawet nad własnym żołądkiem i będą taką historię o tym jak się porzygałam opowiadać jako żarcik Trochę poniosła mnie fantazja, ale bardzo mnie to męczy ostatnio, choć samych ataków w sumie nie mam. sylka880, dla mnie odkrycie emetofobii też było fantastyczną sprawą w tym sensie, że poczułam, że nie jestem z tym sama.
  24. Ktoś kiedyś ładnie powiedział, że pokochać siebie to początek fantastycznego romansu na całe życie. :-) Jak większość z was pewnie wie akceptacja samego siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli również nerwicą, atakami paniki, wszelkimi słabościami jest połową sukcesu w pracy nad lękiem. Pomyślałam sobie, że może warto byłoby podzielić się swoimi drogami do polubienia własnego ja. Moją kroplą do samoakceptacji było przyznanie sobie prawa do słabości. Powiedzenie sobie głośno: tak z tym i z tym sobie nie radzę, trudno taka jestem, skoro nie mogę tego zmienić to to zaakceptuje. Może to banał, ale mi dojście do niego zajęło sporo czasu ;-).
  25. Cieszę się, że u was już lepiej. Ze mną ostatnio łączenie z Wigilią było dobrze :-) sylka880, U mnie raczej jest tak falami: lepiej, gorzej, mocniejszy atak, słabszy. Raczej mi się nie zdarzało, żeby jeden był jeszcze gorszy od drugiego, były po prostu były inne. /dziwne to / Czy któraś z was też tak może ma, że w czasie ataku boicie się wejść do łazienki, zbliżyć do kibelka, pochylić się nad torebką, bo to się równa wymiotowanie? Ja tak niestety mam tak przy silnych atakach. Boję się, że obrzygam wszystko dookoła, a jednocześnie nie jestem w stanie wyjść do łazienki, pochylić się nad miską, nawet szerzej buzi otworzyć. Ale jak jestem w miejscu publicznym, albo mam w domu słabszy atak to od razu lecę do łazienki...
×