Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

Robanix:

"A może to tylko Kosciół ma tak restrykcyjny stosunek do seksu, a nie Bóg? Podobno Bóg jest dobry, a to przecież byłaby wielka złośliwość dać ludziom z jednej strony przyjemność płynącą z seksu, a z drugiej strony zakazywać tej przyjemności."

 

Po mojemu to nie zakazuje, tylko mówi, że trzeba na nią zasłużyć.

 

Czyli wychodziłoby, że Bóg jest dobry tylko dla wybranych ludzi. Specyficznie wybranych. Bo dobremu człowiekowi, pomagającemu innym, żyjącemu w szczęśliwym związku, ale bez ślubu kościelnego, Kosciół odmawia prawa do seksu... Przecież jeżeli Bóg jest dobry i kocha ludzi, to ważniejsze dla Niego jest to, jakim kto jest człowiekiem i jak postępuje w życiu, a nie czy odprawił ten lub inny rytuał kościelny... Cóż, przekonamy się wszyscy po śmierci jaka jest prawda 8) ...

 

Co ciekawsze, jej mąż jest ateistą i nie wygląda na nieszczęśliwego, powiedział jej kiedyś, że metoda jest ok, bo sam nic nie musi robić :).

 

No proszę do czego to doszło: kobieta (refren) podpiera się w swojej argumentacji wypowiedzią faceta, że "nic nie musi robić" w kwestii antykoncepcji :P ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to jest jedna z najlepszych metod - skoro facet nic nie robi to i dzieci nie będzie. Ale takie podejście "na lenia" nie daje również tego co normalne :)

 

Sorry za ironiczny ton - trudno się czasem mi powstrzymać. Ale nie przejmujcie się - ja mam źle w głowie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

namiestnik,

 

No tak "powalonego faceta" to ze świeczką szukać ;):D:great:

 

Robanix,

 

Mam nadzieję, że szybciej niż po śmierci... ;)

teraz takie czasyyyyy ze choooo chooo, nic nie wiadomo... a niby wiadomo praaawie wszystko. Zależy tylkoczy ktoś słucha i patrzy, czy żyje w świecie kostycznych poglądów, ocen, osądów i strachów na lachów :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z uwagi na doświadczenie wyrastam z takich opinii, i jak słusznie zauważyłeś mam bardziej taoistyczne podejście... oceny (sytuacji, stwierdzenie, pogodzenie się z faktem) tak, osądy zdecydowanie nie!

Ja mam podobne podejscie z tym ze ono w pewnym miejscu sie konczy. Mianowicie: "dopoki mnie to nie dotyczy".. Nie ma nadstawiania drugiego policzka. Blyskawicznie nastepuje ocena, osad i wykonanie wyroku. I nie sadze zebysmy sie tu roznili.

 

Swoja droga ciekawe gdzie ci wszyscy wzorowi chrzescijanie, ktorzy maja nie osadzac (sady zostawic bogu) i nie zabijac (ktos wie jaki procent chrzescijan w PL i na swiecie jest za kara smierci?). Nie wspomne o tym, ze zaden z nich nie dazy do tego aby byc ostatnim - a jak male to poswiecenie wzgledem nagrody. Wyglada na to ze do tego raju dostana sie tylko nieudacznicy, i to nie z wlasnego wyboru (bo przeciez ofiarami uczynil ich ten co sprawdza bilety).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix

"Czyli wychodziłoby, że Bóg jest dobry tylko dla wybranych ludzi. Specyficznie wybranych. Bo dobremu człowiekowi, pomagającemu innym, żyjącemu w szczęśliwym związku, ale bez ślubu kościelnego, Kosciół odmawia prawa do seksu..."

 

1. Kościół, a nawet Bóg nikomu nie odmawia prawa do wolnych wyborów, w tym do grzechu. Czasy inkwizycji dawano minęły, z kolbą nikt nad nikim nie stoi.

2. Jak na moje rozeznanie we własnej wierze, to Bóg każdego sądzi indywidualnie. Więc chyba ważne, z jakich przyczyn się tego małżeństwa nie zawiera : czy jest to wychowanie w innej/ żadnej wierze, czy są jakieś determinujące przeszkody (trudności z rozwodem) itd. Myślę, że jeśli ateista decyduje się na ślub cywilny, to co innego, niż olewcze podejście "katolika". Tylko mi się nasuwa pytanie: co stoi na przeszkodzie, aby dobry człowiek, żyjący w szczęśliwym związku się ożenił? Bo "kocham Cię, ale nie ważne papierki = kocham Cię, ale nie wezmę odpowiedzialności za przyszłość" jakoś do mnie nie przemawia.

 

Namiestnik:

"No to jest jedna z najlepszych metod - skoro facet nic nie robi to i dzieci nie będzie."

 

To nie jest to "nic".

 

"Czemu uważasz, że nie może być wielodzietnej rodziny katolickiej?"

 

Nie to napisałam, jasne, że są, ale właśnie mz nie patologiczne, tylko szczęśliwe i nie potrzebujące opieki socjalnej. To znaczy na pewno są różne przypadki, ale myślę, że nie ma takiej tendencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix

"Czyli wychodziłoby, że Bóg jest dobry tylko dla wybranych ludzi. Specyficznie wybranych. Bo dobremu człowiekowi, pomagającemu innym, żyjącemu w szczęśliwym związku, ale bez ślubu kościelnego, Kosciół odmawia prawa do seksu..."

 

1. Kościół, a nawet Bóg nikomu nie odmawia prawa do wolnych wyborów, w tym do grzechu. Czasy inkwizycji dawano minęły, z kolbą nikt nad nikim nie stoi.

 

Fakt, nieprecyzyjnie się wyraziłem - Kościół nie odmawia, tylko zakazuje i karze np. odmawiając prawa do chrztu dziecka parze żyjącej bez ślubu kościelnego - choć co by o tym nie sądzić, to samo dziecko nic tu nie zawiniło. I rzeczywiście metody karania się zmieniły, bo jak powiedział w którymś ze swoich programów Szymon Hołownia "Kościół już nie pali ludzi na stosie, bo to nieekologiczne" :mrgreen: .

 

2. Jak na moje rozeznanie we własnej wierze, to Bóg każdego sądzi indywidualnie. Więc chyba ważne, z jakich przyczyn się tego małżeństwa nie zawiera : czy jest to wychowanie w innej/ żadnej wierze, czy są jakieś determinujące przeszkody (trudności z rozwodem) itd. Myślę, że jeśli ateista decyduje się na ślub cywilny, to co innego, niż olewcze podejście "katolika"

 

Z tym mogę się tylko zgodzić :D . Może tylko dodam, że takie pojęcie jak "trudności z rozwodem" w Kościele nie istnieje, bo o ile wiem Kościół w ogóle nie uznaje rozwodów, a małżeństwo można jedynie unieważnić (i np. mąż lejący na okrągło żonę nie jest chyba dostatecznym powodem do unieważnienia małżeństwa).

 

Tylko mi się nasuwa pytanie: co stoi na przeszkodzie, aby dobry człowiek, żyjący w szczęśliwym związku się ożenił? Bo "kocham Cię, ale nie ważne papierki = kocham Cię, ale nie wezmę odpowiedzialności za przyszłość" jakoś do mnie nie przemawia.

 

Ja pod pojęciem szczęśliwego związku rozumiem taki, gdzie oprócz "teraźniejszego" szczęścia jest też odpowiedzialność obu stron za przyszłość. I owszem, papierki nie są ważne, ale ważne jest przypieczętowanie udanego związku małżeństwem. Może to zabrzmi trochę górnolotnie, ale dla mnie w akcie małżeństwa jest coś "magicznego" i chciałbym tego kiedyś doświadczyć 8) .

 

P.S. Kościołowi zdecydowanie brakuje ludzi takich jak wspomniany Szymon Hołownia, czy choćby Jan Turnau. Bo choć dzieli ich duża różnica wieku, to obaj pokazują, że z wiary można czerpać radość życia i szczęście. A nawet zażartować ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix

"Czyli wychodziłoby, że Bóg jest dobry tylko dla wybranych ludzi. Specyficznie wybranych. Bo dobremu człowiekowi, pomagającemu innym, żyjącemu w szczęśliwym związku, ale bez ślubu kościelnego, Kosciół odmawia prawa do seksu..."

 

1. Kościół, a nawet Bóg nikomu nie odmawia prawa do wolnych wyborów, w tym do grzechu. Czasy inkwizycji dawano minęły, z kolbą nikt nad nikim nie stoi.

 

Fakt, nieprecyzyjnie się wyraziłem - Kościół nie odmawia, tylko zakazuje i karze np. odmawiając prawa do chrztu dziecka parze żyjącej bez ślubu kościelnego - choć co by o tym nie sądzić, to samo dziecko nic tu nie zawiniło. I rzeczywiście metody karania się zmieniły, bo jak powiedział w którymś ze swoich programów Szymon Hołownia "Kościół już nie pali ludzi na stosie, bo to nieekologiczne" :mrgreen: .

 

Dziecko gdy dorośnie może samo wybrać drogę podążania za Chrystusem.

Kościół nie chce udzielać takim parom pozwolenia na chrzest, gdyż musi mieć świadectwo, że będą go wychowywać w wierze co o ludziach żyjących bez ślubu nie świadczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O co chodzi z tym , że dziecko ma być wychowywane w wierze katolickiej aby dostało chrzest od rodziców bez ślubu? Człowiek ma mieć wolny umysł czy być indoktrynowany od maleńkiego? Rozumiem, że szantaż polegający na straszeniu, że się nie dopuści do wspólnoty czyjegoś dziecka bierze się z lęku, że to dziecko bez wpajania mu pewnych wartości zacznie samo myśleć i najprawdopodobniej jak doświadczenie z takimi ludźmi pokazuje, pójdzie drogą jak najdalszą od wiązania się z jakąkolwiek religią. Sprytne, ale obrzydliwe i obłudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix:

"Fakt, nieprecyzyjnie się wyraziłem - Kościół nie odmawia, tylko zakazuje i karze np. odmawiając prawa do chrztu dziecka parze żyjącej bez ślubu kościelnego - choć co by o tym nie sądzić, to samo dziecko nic tu nie zawiniło. "

 

No nie, jestem chrzestną matką mojego brata przyrodniego, a mój ojciec żyje bez ślubu z jego matką. Więc z całą pewnością mogę powiedzieć, że taki chrzest jest możliwy, bo sama przy tym byłam. Tylko z drugiej strony pytanie: po co chrzcić dziecko, jeśli się nie chce go wychowywać w wierze, a wielu ludzi tak robi? Po co mu mącić w głowie?

 

"Może tylko dodam, że takie pojęcie jak "trudności z rozwodem" w Kościele nie istnieje, bo o ile wiem Kościół w ogóle nie uznaje rozwodów"

 

Chodziło mi o to, że według mojego rozeznania, to choć coś jest grzechem, to nie zawsze jest taka sama wina: to znaczy są przyczyny bardziej i mniej obiektywne, tak samo zależy to od tego, jaką świadomość ma człowiek popełnianego zła. Ufam, że Bóg to wszystko sprawiedliwie rozsądza, a nie mówię, że Kościół uznaje rozwody, albo, że grzech nie jest grzechem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś wpuściłem klechę po kolędzie.

Zaczął wypytywać, więc mu mówię szczerze co uważam... a ten baran mi przy dzieciach zaczyna straszyć...

Zadałem mu pytanie... a czemu mam się bać Boga, skoro jest nieskończenie miłosierny, a dzieci właśnie same mają wybrać jak dorosną, to ten baran dalej przy dzieciakach o karze Bożej...

 

Wypieprzyłem na zbity pysk i to przy ministrantach

 

Dzieciaki były ze mnie dumne ;) ja zresztą też... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, domyślam się, że nie o takie "nic" chodziło :)

 

Jasne, że chrzest jest możliwy. Ale wymaga to dużo kombinacji i często o ile nie masz w swojej parafii proboszcza który chce się zgodzić to chodzenia gdzie indziej i szukania. Ja tak miałem.

 

Tyle, że tu cały czas mieszamy pojęcie Boga i instytucji zwanej Kościołem Katolickim. Bo tak naprawdę w Kościele są ludzie. A ludzie są różni. Praktyka pokazuje, że i papieże byli tacy, że bliżej im do szatana niż normalnego człowieka. Bo to ludzie. A instytucja to zawsze coś w czym jest wyścig. W czym ktoś chce być wyżej, lepiej... To problem. Bo tym głęboko wierzącym trudniej jest się dostać na szczyty - gdyż często do tego nie dążą. Wyjątkom się udaje, gdy wystarczająco dużo ludzi ich docenia, a i tak często ich sytuacja jest nie do pozazdroszczenia.

 

Bóg osądza i Bóg mówi za siebie. Księża są ludźmi i to co mówią jest skazane pryzmatem widzenia człowieka. Nawet gdy mówią od serca i szczerze. Są różni - i z pewnością znajdziemy mnóstwo przykładów pozytywnych i negatywnych.

 

Piszę tu o Katolikach. Ale moim zdaniem (człowieka i to nie duchownego ;) ( dotyczy to jak najbardziej wszystkich Chrześcijan i innych wyznań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix:

"Fakt, nieprecyzyjnie się wyraziłem - Kościół nie odmawia, tylko zakazuje i karze np. odmawiając prawa do chrztu dziecka parze żyjącej bez ślubu kościelnego - choć co by o tym nie sądzić, to samo dziecko nic tu nie zawiniło. "

 

No nie, jestem chrzestną matką mojego brata przyrodniego, a mój ojciec żyje bez ślubu z jego matką. Więc z całą pewnością mogę powiedzieć, że taki chrzest jest możliwy, bo sama przy tym byłam.

 

Jak już napisał namiestnik, wszystko zależy od księdza. Nie chodzi tu więc o doktrynę Kościoła, a o stosunek danego księdza do ludzi.

 

Tylko z drugiej strony pytanie: po co chrzcić dziecko, jeśli się nie chce go wychowywać w wierze, a wielu ludzi tak robi? Po co mu mącić w głowie?

 

A dlaczego od razu "nie chce"? Czy to, że ludzie nie mają ślubu kościelnego oznacza automatycznie, że nie mogą wychować dziecka w wierze katolickiej? Powiesz, że dają zły przykład i sami nie stosują się do zasad wiary. Ale co złego jest w tym, że dwoje ludzi się kocha i chce być ze sobą, a nie mogą mieć ślubu kościelnego, bo kiedyś już taki brali, ale ich poprzednie związki się rozpadły? Pomijam już fakt, że w polskich warunkach warto ochrzcić dziecko i posyłać je na religię nawet jeżeli ma się obojętny stosunek do wiary, bo uchroni to dziecko przed wytykaniem go palcami przez inne dzieci w szkole. Dzieci, które takiego wytykania nauczyły się od dorosłych "prawdziwych katolików".

 

Tyle, że tu cały czas mieszamy pojęcie Boga i instytucji zwanej Kościołem Katolickim[...]. Bóg osądza i Bóg mówi za siebie. Księża są ludźmi i to co mówią jest skazane pryzmatem widzenia człowieka. Nawet gdy mówią od serca i szczerze. Są różni - i z pewnością znajdziemy mnóstwo przykładów pozytywnych i negatywnych.

 

Zgadza się. Ale wielu ludzi niestety utożsamia Boga z Kościołem. I za głupoty wygadywane przez jakiegoś księdza ma pretensje do Boga i się od Boga odwraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix:

"Ale wielu ludzi niestety utożsamia Boga z Kościołem."

 

Wielu też zupełnie rozdziela te dwie sprawy niestety.

 

"A co wtedy, kiedy proboszcz daje negatywny przykład?

- Wtedy znowu trzeba pamiętać, że są źli księża i dobrzy. Ale Pan Bóg zawsze przez każdego z nich działa. Msza Święta, nawet jeśli jest odprawiona przez najgorszego na świecie księdza, zachowuje swoją ważność. I ważne będzie rozgrzeszenie, którego udziela ksiądz dający negatywny przykład. Pan Bóg zagwarantował sobie, niezależnie od stanu moralnego kapłana, ważność przeistoczenia chleba i wina w Ciało i Krew Swoją, jak również ważność rozgrzeszenia. Ksiądz często czuje, że jest większym grzesznikiem od penitenta, ale nie on rozgrzesza, tylko Chrystus. To jest bardzo ważne, trzeba o tym pamiętać, bo inaczej musieliby istnieć sami święci księża, a to nie jest możliwe"

 

/rozmowa z dominikaninem o. Badenim: "Uwierzcie w koniec świata"/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm idea jest słuszna. Idee Socjalizmu też były słuszne. I co z tego? Ludzie są ludźmi.

 

Co do wypowiedzi Bedeniego to takie podejście jest teraz na topie. Nawet jak ksiądz jest niewierzący. Choć rodzi to wiele dylematów - czy np. robot zamiast księdza też wtedy udzieliłby rozgrzeszenia? A ekskomunikowany ksiądz? A czym się różni ekskomunikowany od nieekskomunikowanego poza decyzją człowieka?

 

No ale to raczej już tematy na wielką teologiczną dyskusję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robanix:

"Ale wielu ludzi niestety utożsamia Boga z Kościołem."

 

Wielu też zupełnie rozdziela te dwie sprawy niestety.

 

Nie pozostaje więc nic innego jak samodzielnie myśleć :D . Jeżeli ktoś uważa się za katolika, to oczywiście powinien przestrzegać nauk Kościoła. Ale jednocześnie powinien zachować krytycyzm wobec wypowiedzi księży, bo nie każda z nich jest zgodna z tymi naukami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat: "Człowiek ma mieć wolny umysł czy być indoktrynowany od maleńkiego? Rozumiem, że szantaż polegający na straszeniu, że się nie dopuści do wspólnoty czyjegoś dziecka bierze się z lęku, że to dziecko bez wpajania mu pewnych wartości zacznie samo myśleć i najprawdopodobniej jak doświadczenie z takimi ludźmi pokazuje, pójdzie drogą jak najdalszą od wiązania się z jakąkolwiek religią. Sprytne, ale obrzydliwe i obłudne."

 

A kto powiedział, że wychowanie w wierze to indoktrynacja, a oglądanie Vivy i słuchanie M. Środy nie? Od "pewnych wartości" jeszcze nikt nie zginął, bo szczerze wyznawane chronią m.in od narkotyków, kradzieży i ciąż u nastolatek, czego nie potrafi zdziałać edukacja seksualna prawie od przedszkola - patrz np. Wielka Brytania. A wiara jest czymś zupełnie wbrew całemu światu wokół, więc dlaczego uważasz, że akurat Twoje poglądy to samodzielne myślenie? Bo się zbuntowałeś przeciwko babci? I skąd taki przerażający obraz świata u Ciebie? Myślisz, że "klechy" to niedobre czarownice, które tylko marzą o tym, żeby wyskoczyć zza szafy i porwać Cię do kościoła? Wiara nie jest dla księży, tylko dla Boga. I nie Bóg potrzebuje nas, tylko my Jego, ale często przekonujemy się o tym dopiero, jak wszystko inne zawiedzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo szczerze wyznawane chronią m.in od narkotyków, kradzieży i ciąż u nastolatek

Co widać w naszym katolickim społeczeństwie :mrgreen:

 

Tego samego można uczyć bez straszenie, że jak się tego nie zrobi to się wyląduje w piekle, tłumaczyć czemu to jest złe a to dobre ( nie dlatego, ze bóg tak chce) pokazywać, ze są inne - nie koniecznie gorsze drogi ( w Katolicyzmie jak wiadomo tylko jedna droga jest słuszna). Po kiego dzieciom w przedszkolu religia?? To rodzi tylko i wyłącznie podziały...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Wielkiej Brytanii czasami mam wrażenie młode dziewczyny nie przejmują się zajściem w ciąże, a nawet świadomie wybierają taki model życia ze względu na bardzo rozwinięty socjalizm w tym państwie. Od zajścia w ciążę młoda dziewczyna ma kasę, jest praktycznie święta i może wszystko. Są ludzie którzy wybierają taki model życia. Anyway - faktycznie edukacja nie za wiele im daje - nie tylko w sferze seksu.

 

Problem jest o tyle skomplikowany, że nie wiadomo co znaczy wolny umysł. Każdy się przecież wychowuje w określonej rzeczywistości. I wiadomo, że np. w rodzinach katolickich będą przede wszystkim chrześcijanie. Część osób pójdzie silnym prądem gdzieś indziej. Komuś znowu wszystko będzie wisiało. A wiara większości IMO wyniknie jedynie z przywyknięcia. Tak już jest na świecie i jest to naturalne. W pewnym sensie brak indoktrynacji to też jakaś indoktrynacja. W domyśle przecież oznacza brak wychowania w wierze gdyż chyba nie puszczenie dzieci w las jak dzikie zwierzaki i sprawdzenie za lat naście czy dwadzieścia kilka co z nich wyrosło.

 

(ten świrus) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka: "Co widać w naszym katolickim społeczeństwie"

A możesz jakoś rozwinąć myśl, bo niewtajemniczona jestem?

 

linka

"Tego samego można uczyć bez straszenie, że jak się tego nie zrobi to się wyląduje w piekle, tłumaczyć czemu to jest złe a to dobre ( nie dlatego, ze bóg tak chce) "

 

Chyba mówimy o czymś innym, bo dla mnie to ma niewiele wspólnego z wiarą, jeśli to ktoś tak widzi, to współczuję, ale może nie chce widzieć inaczej? Byłam wychowana w wierze i nigdy mnie nikt piekłem nie straszył, a wszystko mi tłumaczono, czemu jest dobre, a czemu nie. Wszystkie zasady moralności (co z resztą wcale nie jest istotą wiary) mają uzasadnienia, tylko trzeba chcieć się z nimi zapoznać, np. czytając encykliki czy inną literaturę - od groma tego. Jeśli ktoś ma problemy z wiarą, to osobiście nie polecam, żeby od tego zaczynał, ale nie mówcie, że tego nie ma. Od św Augustyna do Benedykta 16 - naprawdę masę bardziej budujących myśli niż "jak nie zrobisz A pójdziesz się smażyć" i "Nic nie ma sensu, ale Bóg tak chce". Tak samo w kościele - chodzę od lat do różnych, na wsi i w mieście, i nie budzę się w środku nocy z lękiem przed ogniem piekielnym, choć wierzę, że piekło istnieje. Ale też wierzę, że naprawdę trzeba wykazać maksimum uporu i zatwardziałości, żeby do niego trafić, po prostu trzeba by się zaprzeć z uporem maniaka, bo nawet w chwili śmierci mamy jeszcze wybór i sami decydujemy, czy chcemy przyjąć miłość Boga czy nie, a ponoć objawia nam się ona wtedy z niezwykłą siłą. Nikt nie jest zbawiony przez własne uczynki, ale przez żal i otwarte serce i przebaczenie z góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

Chyba mówimy o czymś innym, bo dla mnie to ma niewiele wspólnego z wiarą, jeśli to ktoś tak widzi, to współczuję, ale może nie chce widzieć inaczej?

To gratuluję ci, ze o religii uczyli cię mądrzy ludzie...

ja trafiłam na pieprzniętą zakonnicę w przedszkolu i podstawówce, nawiedzonego katechetę w szkole średniej i kilku nie całkiem normalnych księży...i takie mam doświadczenia z religią, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnym sensie brak indoktrynacji to też jakaś indoktrynacja. W domyśle przecież oznacza brak wychowania w wierze gdyż chyba nie puszczenie dzieci w las jak dzikie zwierzaki i sprawdzenie za lat naście czy dwadzieścia kilka co z nich wyrosło.

I tu się bardzo zgodzę! Jakiś system wartości zawsze posiadamy, jeżeli wyrzucimy z naszego życia Boga, to coś zajmie jego miejsce - do czegoś musimy dążyć, coś podziwiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Juz pisałem o tym na tym forum ale powtórzę - mi proboszcz odmówił ochrzczenia dziecka !!! W Poznaniu Kościele Św Marcina i to własnie tylko dlatego że nie mamy ślubu a ja się zawsze deklarowałem jako ateista. Załatwiłem problem w małej wsi gdzie proboszcz był człowiekiem a nie duchownym buisnesmanem. Opowiedziliśmy mu historie nie ukrywajac ani mojego ówczesnego ateizmu ani tego jak nas potraktował proboszcz w naszej parafii. Pokiwał z politowaniem głową... ochrzcił naszą córke (miała już chyba 5 lat wtedy) i nie chciał przyjąc nawet kasy.

Co ciekawsze proboszcz z mojego kościoła w Poznaniu nie robił juz żadnych problemów z Komunią Św.... słowa nawet nie powiedział. Córke wychowujemy raczej po katolicku - ma religię w szkole i uczeszcza na te lekcje.... do kościoła chodzi raczej rzadko bo nie ma z kim za bardzo i tylko w święta.

Czasem mam wrażenie że sam Bóg jest ofiarą religi czy kościołów jako takiej i przez to właśnie większość ludzi chcąc sie odwrócić od religii, która ich wkurza, jest zbyt nachalna czy agresywna odwaca sie takze od Boga.

Ja w religiach wszelkich wyznań jedyne co akceptuję to architekturę sakralną.... uwielbiam zwiedzać i ogladać stare kościoły/świątynie (nowych nie cierpię) wszystkich wyznań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Część duchownych to naprawdę spoko ludzie, część już mniej. Tak już jest, jak wszędzie. Ja mam raczej pozytywne doświadczenia. Na 8 katechetów tylko 2 mi nie odpowiadało.

 

[Dodane po edycji:]

 

Część duchownych to naprawdę spoko ludzie, część już mniej. Tak już jest, jak wszędzie. Ja mam raczej pozytywne doświadczenia. Na 8 katechetów tylko 2 mi nie odpowiadało.

Co do wypowiedzi polakity, rzeczywiście człowiek potrzebuje mieć jakiś "punkt odniesienia", w coś wierzyć, coś wyznawać żeby zachować jakiś spokój wewnętrzny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiele razy spierałem sie w tematach religijnych i nawet zarobiłem ostrzeżenie :mrgreen:

 

esencja wiary i Boga -wg mnie -oddana jest w słowach JPII .

Pozwolę sobie przytoczyć to co do mnie trafia najbardziej .

 

"Jak można kochać Boga który jest niewidzialny, - nie kochając człowieka który jest obok..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×