Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Ależ Bóg rozmawia. A czym innym jest Ewangelia? Bóg działa prze ludzi na co dzień. Możesz sobie posłuchać świadectw. Ja mogę zalinkować jedno, bardzo mocne

Tylko my nie chcemy Go słuchać. Dlaczego sądzisz, że Bóg nic nie mówi?

 

Moje uzasadnienie :) I znów wracamy do punktu wyjścia jednak - tutaj nie ma miiejsca na własne zdanie. Tutaj jest kwestia czy Ty przyjmujesz to co Bóg powiedział o sobie.

 

Historia katolicyzmu to coś zbadane przez człowieka czyli jego okrojonymi zasobami. A co z tą historią?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również tak uważam. Przed grzechem pierworodnym nie było brudu, brzydoty, śmierci, zawstydzającej fizjologii. Jest to efekt upadku człowieka.
I to całe zło przez to zjedzenie jabłka czy innego owocu. Wcześniej Adam i Ewa nie wydalali, nie jedli itd czy to w ogóle byli ludzie. Mi to wszystko pachnie bajkopisarstwem no ale wiara w końcu nie ma racjonalnych przesłanek dlatego jest wiarą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Historia katolicyzmu to coś zbadane przez człowieka czyli jego okrojonymi zasobami
A przez kogo miała być zbadana przez ufoludki, ten wątek stacza się kompletnie :mrgreen:

 

Nie wiem po co ta zjadliwość... "stacza się"? czemu niby? Jaki poziom byłby odpowiedni i kto ten poziom ustalił? :roll:

 

Rozmowa o wierze zawsze będzie mieszać się z automatycznym, mimowolnym zapominaniem przez ludzi, że nie wszystko będzie przez nas zrozumiałe. Nie wiem w jakim celu było mi zadane pytanie o znajomość historii chrześcijaństwa ale intuicja mi powiedziała, żeby przypomnieć, że nie wszystko da się wyjaśnić z powoduprostych przyczyn, o których zapominamy i przez które błądzimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to z jakich poza ludzkich źródeł mielibyśmy dowiedzieć się coś o historii kościoła, przecież cała religia opiera się na przekazach ludzkich później spisanych często po wielu latach. A co do historii kościoła to nie wiem o co chodzi ja nie zadawałem tego pytania, ale ogólnie znajomość historii kościoła wśród większości polskich katolików jest żenująca, no ale kościołowi to bardzo odpowiada po co zbędne pytania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to prawda. Wiedza ludzi w tym temacie jest kiepska. Ale nie tylko w tym. Przecież religia to nie tylko sucha historia. A objawienia? A świadectwa? To nie jest historia bo to jest nie zbadane i nie do zbadania. Można jedynie stwierdzić, że na coś, na dany moment nauka nie ma uzasadnienia - wtedy mowa o cudzie. Przecież nie mówimy tu tylko o historii... przynajmniej takie odniosłam wrażenie.

Nie napisałam nigdzie, że spoza ludzkich źródeł mamy badać historię. MIałam raczej na myśli, że ona nie odpowie na wszystkie pytania bo jest to nie możoliwe, ponieważ Bóg ne jest pojmowalny i przede wszystkim nie jest postyacią historyczną... przynajmniej nie tylko, ponieważ jest z nami tu i teraz. Nie należy do historii pomimo, że jego istnienie jest ponad czasowe i panował od zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ Bóg rozmawia. A czym innym jest Ewangelia? Bóg działa prze ludzi na co dzień. Możesz sobie posłuchać świadectw. Ja mogę zalinkować jedno, bardzo mocne
Tylko my nie chcemy Go słuchać. Dlaczego sądzisz, że Bóg nic nie mówi?

Odnośnie do Ewangelii, istnieją przesłanki, które pozwalają ustalić ichnie pochodzenie na II wiek n. e.

 

Paweł (~50-63) w swych listach pisze jedynie o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu, wzmiankę o Poncjuszu Piłacie uznaje się powszechnie za fałszerstwo. W kilku miejscach odnajdujemy nawiązania do słów z ewangelii, jednak ani razu Paweł nie pisze, iż cytuje nauki swego Pana, a tam gdzie tak twierdzi — słów takich nie znajdujemy.

 

>Pierwsze rzekome „cytaty" z ewangelii odnajdujemy w listach Ignacego z Antiochii, pisanych w drodze do Rzymu, gdzie zginął śmiercią męczeńską między 107 a 117 r. n.e., „w II poł. rządów cesarza Trajana" (Euzebiusz). Oprócz masochistycznych wizji przyszłych tortur i przyjemności z nimi związanych Ignacy jako pierwszy pisze o Poncjuszu Piłacie, narodzeniu z dziewicy i chrzcie w Jordanie. Jednocześnie ani słowem nie wspomina o tak ważnym źródle jakim powinna być spisana Ewangelia. Ogółem w jego listach odnajdujemy mniej więcej 27 odniesień do Ew. Mateusza.

 

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,604

 

 

Historia katolicyzmu to coś zbadane przez człowieka czyli jego okrojonymi zasobami. A co z tą historią?

Katolicyzm jest przeintelektualizowany. Już kiedyś wklejałem tutaj cytat z książki napisanej przez katolickiego księdza.

post2206824.html?hilit=justynie#p2206824

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, ale jaki ma to związek z naszą rozmową? Ja cały czas piszę, że niezaleznie od tego do jakich źródeł my tutaj na ziemi dotrzemy, to zawsze będzie kropelka, jakieś ziarenko z tego co jest w rzeczywistości.

Cały czas próbujesz zracjonalizować wiarę a nigdy nie uda się to w stu procentach. Mnie też długo to zwodziło, więc szukałam tego co ostatecznie spowoduje, że dam Mu wiarę... i trafiłam na św. O. Pio. Niesamowity życiorys... postać, któa definitywnie zakończyła moje wątpliwości. Czasem jeszcze szukam racjonalnych argumentów ale wiem, że nigdy nie znajdę tego co da mi namacalny dowód Jego istnienia... I właśnie o to chodzi w wierze... w pewnym momencie już nie chcesz żadnych dowodów. Ty po prostu wiesz... wiesz, że On jest bo dostzregasz go w swoim życiu bo rozumiesz, że nikt nie wymyśliłby tak doskonale działających prawidłowości... odkrycia są dla nas odkryciami ale one istniały juz wcześniej, za nim je odkryliśmy. Może podaję banalny przykład ale uważam, że za bardzo utrudniają sobie ludzie zycie... niepotrzebnie.

 

I ciągle tu mamy niezgodność bo ja mówię o wierze poza namacalnymi argumentami... takich argumentów nie ma. Ale mi są już nie potrzebne.. Bóg dał ich wystarczająco dużo... A poza tym te, które są, są wystarczające...

 

Polecam zapoznanie się z osobą O. Pio i wytłumaczyć racjonalnie jego poczynania ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podałam link. Tekst to był jego fragment, wypowiedź ks. dr Andrzeja Przybylskiego, duszpasterza akademickiego z Częstochowy. Jest to zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

Ale ja czekam na Twoje uzasadnienie. Nie obchodzi mnie lanie wody jakiegoś księdza.

 

A dlaczego Rosa26 ma Ci wszystko wyjaśniać dlatego, że Ci się nie chce poszukać odpowiedzi na pytania, na które mądrzy ludzie odpowiadali już setki razy? Zwłaszcza że pytanie o płeć Boga nie jest specjalnie górnolotne.

Jeśli dasz gimbusom Szymborską albo Grochowiaka, to część z nich powie "ale to głupie" (pewnie dosadniej). Jak im dasz Mickiewicza, to też wyśmieją (jakieś Świtezianki, dziewice, cuda wianki), bo nie rozumieją języka, konwencji, epoki. Jak im dasz św Augustyna albo Biblię, to będą reagować jak wielu forumowiczów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie umiem odpowiadać inaczej niż świadectwami, które i mnie przekonały. Jak? Spróbój racjonalnie wyjaśnić to http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZF/ZFS/gn200818_opetana.html

 

Moje może nie będzie tak dosadne bo Bóg mnie tak nie doświadczył. Ale wiem, że wszystko co zdarzyło się w moim życiu, co On dopuścił, zrobił dla mojego dobra. Tak jak mówi Patrycja w zalinkowanym kilka postów wyżej filmie - Bóg nie da wszystkiego swoim dzieciom bo nie wszystko jest dla nich dobre. Szatan da Ci wszystko, żebyś się bardziej pogrążał. Nie cytuję jej dokładnie słowo w słowo ale taki przekaz.

 

Wiem,że osoba, która cieprliwie odpowiadała na moje pytania, prowadziła mnie za rękę właściwie, tłumacząc najprostsze rzeczy, pojawiła się dzięki Niemu. Skąd wiem? Bo poznałam ją na innym forum i na tyle na ile ją znam, wydaje mi się, że odzywała się sama, na privie do wielu ludzi. I do tego wcale nie odezwała się do mnie z powodu tematu wiary tylko z powodu tematu terapii...

Wytłumaczyla mi rzeczy najprostsze i ani razu mnie nie zganiła za nic, chociaż narobiłam głupot w życiu też. Przeformułowała mi rzeczy, które mi kiedyś źle wpojono i czuła się odrzucona przez Boga, bo niestety różnie wygląda ta katecheza w szkołach, w domach... mechanicznie robiono u mnie pewne rzeczy (chrzest, komunia), bo tak trzeba i tyle. Nigdy, nikt nie przekazał mi głębi bo sam jej nie znał. Nie mam żalu.

I ostatecznie, jeśli terapia mi pomogła ale nie uwolniła od pewnych rzeczy duchowych a Bóg tak oznacza to, że człowiek nic wielkiego sam nie może. Pewien spokój odnalazłam nie na terapii, chociaż poukładałam dzięki niej ogrom rzeczy i bez niej nie wiem co by było, tylko właśnie w NIm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podałam link. Tekst to był jego fragment, wypowiedź ks. dr Andrzeja Przybylskiego, duszpasterza akademickiego z Częstochowy. Jest to zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

Ale ja czekam na Twoje uzasadnienie. Nie obchodzi mnie lanie wody jakiegoś księdza.

 

A dlaczego Rosa26 ma Ci wszystko wyjaśniać dlatego, że Ci się nie chce poszukać odpowiedzi na pytania, na które mądrzy ludzie odpowiadali już setki razy? Zwłaszcza że pytanie o płeć Boga nie jest specjalnie górnolotne.

Jeśli dasz gimbusom Szymborską albo Grochowiaka, to część z nich powie "ale to głupie" (pewnie dosadniej). Jak im dasz Mickiewicza, to też wyśmieją (jakieś Świtezianki, dziewice, cuda wianki), bo nie rozumieją języka, konwencji, epoki. Jak im dasz św Augustyna albo Biblię, to będą reagować jak wielu forumowiczów.

No tak aby zrozumieć biblię trzeba mieć doktorat z teologii albo być geniuszem, inni zawsze zrozumieją ją opacznie podobnie jest historia Kościoła. Nie przypadkiem pismo święte było przez wieki na indeksie ksiąg zakazanych prosty lud nie jest godzien mieć kontaktu z tą arcytrudną książką i powinien słuchać jej odpowiednio przeszkolonych interpretatorów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akwenie, także dziękuję za dyskusję, mnie ona jakoś zmobilizowała, może kiedyś będzie nam religijnie bliżej.

Odniosę się do paru kwestii:

Ja po prostu mówię, że nie da się jednocześnie wywyższyć Boga i poniżyć człowieka, bo Bóg jest w każdym z ludzi, więc takie działanie jest wewnętrznie sprzeczne. Właściwie wywyższając człowieka wywyższa się też Boga i vice versa. Tylko trzeba odróżnić działania właściwe od niewłaściwego. Nie wystarczą dobre i szczere chęci.

Właśnie odwrotnie. Cudzołożnica obmywająca łzami stopy Chrystusa, kobieta kananejska Go dotykająca, wreszcie Maryja, która została wybrana ze względu na swe uniżenie, jak czytamy (a nie niepokalane poczęcie, czy dziewictwo). Da się, a uniżenie to jeden z najlepszych sposobów, by poruszyć Boga. Oczywiście nie chodzi o jakąś fałszywą pokorę, ale właśnie realną ocenę własnej kondycji. Kto się uniży będzie wywyższony, ostatni będą pierwszymi - oto Boża logika. Pięknie pisze w tym temacie św. Paweł:

Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, my wzgardy. Aż do tej chwili łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazania na tułaczkę, i utrudzeni pracą rąk własnych. Błogosławimy gdy nam złorzeczą, znosimy gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili (1 Kor 4, 9-13).

I część chrześcijańskich świętych zrealizowała ten ideał niemal dosłownie, wyrzekając się na pozór normalnego użycia rozumu, np. tzw. szaleńcy Boży, znani w prawosławiu jurodiwi.

eśli według katolicyzmu na człowieka należy patrzeć pesymistycznie, to znaczy, że człowiek się nie udał. Winę więc wówczas należałoby wskazać na rodzica, czyli na Boga. On stworzył człowieka i on go wychował.

Dlatego wizja Upadku jest tak ważna, by pojąc, że jest inaczej.

Ja wiem tyle, że JP II modlił się z animistami, buddystami i wyznawcami innych religii.

To jest chyba jeden z jego największych, znanych mi błędów. Ale i święci się czasem mylą.

Mnie nie interesuje fizjologia, a skłanianie człowieka do babrania się w nieczystościach, nie zbliżyłoby go do spraw wyższych, tylko cofnęło w rozwoju, w średniowieczu ludzie nurzali się w nieczystościach na miejskich ulicach. Wątpię czy byli wskutek tego lepsi. Powrót do tego stanu, próba aktywizowania ludzi, by rzekomo w celach wyższych podejmowali się w drodze wolontariatu czy pracy społecznej do zawodu operatora szambiarki, kanalarza, śmieciarza raczej odstręczyłaby ludzi od spraw ducha, niż uświadomiła ludziom jakikolwiek absolut.

A dla mnie ważna jest cała prawda, także ta. I przypominanie o niej w czasach często jakiegoś sztucznego uduchowienia może być nań antidotum. Skoro zabiera się dzieciaki na wycieczki do muzeów i teatrów , myślę, że warto by je też zabierać na wysypiska śmieci, czy do oczyszczalni ścieków. Bo prawda o naszej cywilizacji jest gdzieś - nawet po buddyjsku - tak po środku.

Dla mnie średniowiecze, patrząc na wybitnych ludzi,np. świętych tego czasu (a to wcale niezłe kryterium) przewyższa wielokroć nasze czasy, epokę skarlałych duchowo ludzi. Gdyby dziś żyła choćby część takich gigantów ducha.

Ogólnie bardziej niebezpieczne wg mnie jest dziś to zło duchowe, czy umysłowe, niż przyziemne, cielesne. Bo trudniej je wychwycić. Kradzieże, zabójstwa, rozpusta to sprawy jawnie złe i często też łatwo dostrzegalne. Trudniej wychwycić fałszywą duchowość, gdy odwołuje się ona jeszcze do dobra i piękna. A to powszechne w naszych skażonych humanizmem czasach, także wydaje mi się nierzadkie w różnych ruchach kościelnych, Szatan jest przebiegły i był takim od początku, kusi pozornym dobrem i pięknem, jak Ewę. I to jest szczególnie niebezpieczne dziś, gdy aktywność umysłowa dominuje nad fizyczną. Dlatego może trzeba nawet bardziej uważać, na rozmowy na tzw. wysokim poziomie,niż na te o np. cuchnących sprawach.

Zarzucanie komuś kto ma inne zdanie, że jest szalony, bez odpowiedniej argumentacji to znowu wartościowanie

Nie pisałem, by Cię urazić, myślałem raczej o twórcach tych "teorii".

Możliwe, że teraz się oburzysz, ale jak uzasadnisz swoją wiarę w niepokalane poczęcie? Przecież to nienaukowe i nielogiczne?Wystarczy zaś uznać, że Maria zwyczajnie została natchniona przez Ducha Świętego potencjałem karmicznym, gdy przyjęła do swego łona świadomość Chrystusa.

Nie widzę w nim sprzeczności. A naukowość to kwestia definicji nauki. Czyli temat rzeka.

Jest prostszy i ładniejszy opis tego faktu niż "potencjał karmiczny". Mógłbym podać, ale teraz raczej odrzucisz.

Dla odmiany, w mądry sposób okaż miłość i współczucie czyjemuś ''ja''. Nawet jednym słowem, jedną myślą i jednym działaniem bez udawania i przymilania się na siłę. Zrób to dlatego, że go kochasz jaką inną cząstkę tego uniwersum.

To nie tak, że dobro zawsze rodzi dobro, a zło - zło. Wielu świętych dało się skrzywdzić, upokorzyć i nie odpłaciło złem. Więcej, stali się dzięki przyjętemu złu szlachetniejsi. Mnie poruszyła relacja pewnej kobiety, więźniarki KL, że nigdy i nigdzie nie widziała tyle miłości ile właśnie w obozie.

Podobny proces można zobaczyć nawet u dzieci, które u początku swego życia są egoistami, rodzice muszą ich tego dopiero oduczać pewnych nawyków wpojonych już od małego - czyli wszystko mi się należy - a zarazem uczyć tych właściwych - czyli jesteś tylko cząstką większego organizmu.

Tak, fałszywe jest robienie z dzieci zupełnych niewiniątek.

Nie biorę nic na wiarę nie popartą życiem.

Myślę, że wiele przyjmujesz na wiarę, szczególnie tego "naukowego". Często niezrozumiałego i wiele bardziej nielogicznego niż niepokalane poczęcie. I przyjmujesz to od ludzi, których zazwyczaj nie znasz.

Ja wolę czerpać od Tego, który dał poznać, że jest dobrem i prawdą.

 

Choć jakoś Cię rozumiem. Sprawiasz wrażenie bardzo oczytanego, szczególnie w historii i różnych kulturach. Wiem, że niełatwo przyjąć, że z partykularnej historii wyłania się absolutna prawda, że narodzone w prowincjonalnej mieścinie, w urągających warunkach, na krańcu świata, w niewielkim narodzie dziecię okazuje się jedynym Bogiem,który na dodatek zostaję umęczony,poniżony i zabity. To po ludzku brzmi absurdalnie. Dla Greków zaś było głupstwem,dla Żydów bluźnierstwem. I dziś, co ciekawe, jakże łatwo wyszydzić chrześcijaństwo. Podobnie, jak zrobiono to z Chrystusem.

Dla mnie jednak te paradoksy są dość poruszające, by zobaczyć w nich prawdę. Tajemniczą, jak z naszej kolędy "Bóg się rodzi", albo tych słów Tertuliana:

Crucifixus est Dei filius; non pudet, quia pudendum est. Et mortuus est Dei filius; prorsus cdredible est, quia ineptum est. Et sepultus resurexit; certum est, quia impossibile est.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak aby zrozumieć biblię trzeba mieć doktorat z teologii albo być geniuszem, inni zawsze zrozumieją ją opacznie podobnie jest historia Kościoła.

 

Raczej otwartość duchową, bo tekst religijny jest specjalnym rodzajem tekstu, sens głęboki jest pod powierzchnią. Dużą rolę pełni wychowanie religijne. Według części psychologów religii istnieje coś takiego jak dojrzałość religijna, którą definiują między innymi jako zdolność rozumienia języka religijnego. Allport twierdzi, że dojrzałość religijna to jest to m.in. zdolność do odróżniania treści istotnych i nieistotnych w religii.

Z drugiej strony nawet dziecko może lepiej zrozumieć nieraz Pismo Św. niż dorosły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pamiętam moje pierwsze spotkanie z katolicyzmem nastąpiło kiedy byłem dzieckiem właśnie.

do przedszkola przyszły zakonnice, wtedy dowiedziałem się, że jestem obserwowany, że sprawa jest poważna, że mam się dobrze sprawować bo będę osądzony i od tego zależą moje dalsze losy, było to dla mnie dość przytłaczające przeżycie :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, no to rodzice zaniedbali sprawę, jeśli byli katolikami, że pierwsze spotkanie z religią katolicką było w przedszkolu.

 

Moje pierwsze lekcje religii wspominam dobrze, prowadziła je "ciocia" katechetka, zawsze uśmiechnięta, przyczepiała obrazki przedstawiające postacie z Biblii do tablicy (na rzepy) i opowiadała nam historie biblijne w sposób dostępny dla dzieci.

Teraz pisze książki dla dzieci i o nauczaniu religii.

Chyba pierwsze kontakty z religią mają duże znaczenie i mogą wpłynąć pozytywnie lub negatywnie na czyjś stosunek do wiary. Ale wcześniej mama mnie uczyła religii, m.in uczyła mnie modlitw i tłumaczyła mi je. No ale ja zaczęłam chodzić na religię dopiero w wieku 6 lat, bo w przedszkolu nie było.

 

0015.jpg

 

images?q=tbn:ANd9GcSHaSsxSHMctM18R5vGPksyXP0o_eNI3tOFsCPmGvQCmRgyOOGj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, Rodzice dali mi wolną rękę w tej kwestii.

 

a tak z innej beczki, to napisałem maila dzisiaj do tej Pani - http://faculty.fullerton.edu/jeelooliu/

lubię jej książki i artykuły, jest specjalistką z wielu dziedzin filozofii a także Konfucjanizmu, a mnie zainteresowało w jaki sposób tam się podchodzi do życia po śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, właśnie otrzymałem ma skrzynkę odpowiedź od Pani JeeLoo Liu, że Chińczycy wierzą w duchy i dusze, jednak nie w kategoriach piekła i nieba. Napisała też, że sam Konfucjanizm nie odrzuca możliwości życia po śmierci, jednak koncentruje się na sprawach przyziemnych, a sam Konfucjusz unikał dyskusji na temat cudów, duchów itp. spraw.

Przedstawiła też swoje osobiste stanowisko, ale to zachowam dla siebie, ponieważ skoro osobiste to osobiste :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam kiedyś taką bajkę Ezopa czytałem.

Że była żabka i zobaczyła jakiegoś tam wilka, lwa czy innego stwora z buszu. No i wróciła do swoich dzieci żabek. Chcąc im pokazać jaki wielki był ten stwór zaczęła się nadymać, nadymać, aż pękła. Morał bajki był taki: są rzeczy o których lepiej nie wiedzieć.

 

Jeśli jacyś bogowie istnieją (nie lubię tego utożsamiania boga z Jahwe) to są o niebo doskonalsi od nas i tylko wyrazem pychy i braku "wiem że nic nie wiem" jest twierdzenie, że jakoś intelektualnie idzie tego boga opisać, że ma taki a taki przymiot, wtedy i wtedy zrobił to i tamto, etc.

 

Czy kot rozumie ludzkie życie? Dostaje jeść i tyle, czasem jeszcze się poprzymila. Kot jest jednak bardziej skomplikowany od banana. Jeśli człowiek by był taki super, to żadne sfery sacrum nie były tajemne.

 

Kiedyś też się fascynowałem religiami, ale od kiedy dostałem drugiej psychozy zrozumiałem że temat jest trochę niebezpieczny.

 

No i taka myśl mnie naszła dziś w domu: "Msza to takie średniowieczne reklamy". :D Jakoś jestem dumny że to wymyśliłem.

 

Poza tym nie zamierzam nikogo nawracać, znam to chwalebne uczucie gdy przemawia przez ciebie Duch Święty i możesz głosić objawioną prawdę innym zbłąkanym owieczkom. Trzeba jeszcze dodać że to towarzyszy nie tylko religiom, są kultowe gry i filmy i ich fani też potrafią się obrazić, gdy powiesz że Star Wars to dno. Nie ten sam poziom wagi sprawy, ale ten sam mechanizm. Czyli, co dobre dla mnie dobre dla innych. To w psychologii się obrazuje, że małe dzieci nie rozumieją subiektywizmu tego co odczuwają. Tzw. moralność Kalego. To samo może się dotyczyć religii.

 

Pirackie pozdrowienia. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej otwartość duchową, bo tekst religijny jest specjalnym rodzajem tekstu, sens głęboki jest pod powierzchnią. Dużą rolę pełni wychowanie religijne.
Ja byłem wychowany w mocno religijnej rodzinie, co tydzień musiałem chodzić do kościoła i tak do 20 a częściowo 25 roku życia. Matka chciała też abym chodził na różańce, drogi krzyżowe, roraty, pielgrzymki choć zwykle jakoś udało się nie chodzić. Na religie chodziłem od przedszkola chyba najpierw do salek katechetycznych, później w szkole, rodzice a zwłaszcza matka ciągle mi powtarzała i nadal powtarza że religia jest najważniejsza, nic dziwnego że zostałem ateistą :mrgreen: Religia mi się kojarzy z przymusem, nudnymi mszami, kretyńskimi spowiedziami i co ciekawe całe moje rodzeństw do kościoła nie chodzi, tak się kończy wychowanie w wierze czasem, a kler powtarza że wychowanie w religii od maleńkości jest najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mnie moi wątpiący rodzice prowadzili do kościoła na zasadzie "a co we wsi powiedzą", no i od zawsze było to dla mnie nudne i męczące. Przestałem chodzić jakoś w 5. lub 6. klasie.

 

jetodik, a ta miła Pani jakie zdjęcie stópki dołożyła? ;)

Mnie jedno ciekawi, moje liczne kuzynostwo było wychowane podobnie jak ja i moje rodzeństwo a właściwie jeszcze bardziej religijnie bo tam chodzono do kościoła praktycznie codziennie a ksiądz był w domu parę razy w miesiącu. No i oni mimo takiej indoktrynacji nadal wierzą i chodzą do kościoła, no ale raczej nie zadają sobie pytań czy Bóg istnieje są zajęci rodziną i zarabianiem pieniędzy. Im w głowie się nie mieści że ktoś może nie wierrzyć podejrzewam że nawet nie wiedza co znaczy słowo ateista jak gdzieś połowa Polaków. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, nie wiem. Do mnie chodziły pielgrzymki złożone z członków rodziny, żebym szedł do bierzmowania, bo to było dla nich niepojęte, żeby ktoś nie szedł. W sumie to z tych roczników mało było takich osób, nie licząc mojego kumpla z liceum, który podchodził do bierzmowania trzy razy i trzy razy "oblewał", a za ostatnim razem dlatego, bo chciał mieć na trzecie "Adolf".

 

No i dziewczyna z klasy była Świadkiem Jehowy, całkiem w moim typie pod względem urody, sporo z nią rozmawiałem o ich wierze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z mojego rocznika i na kaszubskiej prowincji wszyscy szli do chrztu, komunii i bierzmowania a na wsiach i wśród 100% Kaszubów nie pójście do kościoła w niedzielę to świętokradztwo tu nawet zamiast dzień dobry mówi się niech będzie pochwalony Jezus Chrystus a zamiast do widzenia ' Z bogiem". refren, narzeka że otaczają ja sami niewierzący, niepraktykujący którzy naśmiewają się z wiary, ja mam przez większość życia odwrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie do Ewangelii, istnieją przesłanki, które pozwalają ustalić ichnie pochodzenie na II wiek n. e.

Paweł (~50-63) w swych listach pisze jedynie o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu, wzmiankę o Poncjuszu Piłacie uznaje się powszechnie za fałszerstwo. W kilku miejscach odnajdujemy nawiązania do słów z ewangelii, jednak ani razu Paweł nie pisze, iż cytuje nauki swego Pana, a tam gdzie tak twierdzi — słów takich nie znajdujemy.

>Pierwsze rzekome „cytaty" z ewangelii odnajdujemy w listach Ignacego z Antiochii, pisanych w drodze do Rzymu, gdzie zginął śmiercią męczeńską między 107 a 117 r. n.e., „w II poł. rządów cesarza Trajana" (Euzebiusz). Oprócz masochistycznych wizji przyszłych tortur i przyjemności z nimi związanych Ignacy jako pierwszy pisze o Poncjuszu Piłacie, narodzeniu z dziewicy i chrzcie w Jordanie. Jednocześnie ani słowem nie wspomina o tak ważnym źródle jakim powinna być spisana Ewangelia. Ogółem w jego listach odnajdujemy mniej więcej 27 odniesień do Ew. Mateusza.

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,604

Bzdurzysz, istnieją też dla niektórych przesłanki,że odwiedzili nas kosmici. Na dziś uznaje się zazwyczaj, że Ewangelie powstały między 65-100 r, (w zależności od Ewangelii). Tu wystarczy zajrzeć do wikipedii.

Listy Pawła przy tym założeniu były napisane wcześniej niż Ewangelie, co wyjaśnia brak (dosłownych) cytatów z Ewangelii. Paweł nie był uczniem Chrystusa,więc zrozumiałe, że zamieszcza niewiele Jego słów. Ale oczywiście cytuje też słowa Pańskie, np. w 1 liście do Koryntian:

23 Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem10, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb 24 i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę». 25 Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę»11. 26 Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. 27 Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej12.

Z Ewangelii św. Łukasza: 19 Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!» 20 Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierza we Krwi mojej, która za was będzie wylana.

"Wzmiankę o Poncjuszu Piłacie uznaje się powszechnie za fałszerstwo" - Poważnie, wśród kasjerek z Biedronki też? I na jakiej podstawie, analizy grafologicznej tych listów?

Pierwsze rzekome „cytaty" z ewangelii odnajdujemy w listach Ignacego z Antiochii, pisanych w drodze do Rzymu, gdzie zginął śmiercią męczeńską między 107 a 117 r. n.e., „w II poł. rządów cesarza Trajana".

Tak, odkryłeś: wtedy nie było jeszcze internetu, nawet druku też nie. I papieru...

I spójrz do Didache z ok. 50 r. Skąd tam jest ta dziwna nauka?

A w ogóle wiesz chociaż, czego chcesz w ten sposób dowieść?

Dobrze radzę: zastanów się, nim coś w tej sprawie napiszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×