Skocz do zawartości
Nerwica.com

Poczucie własnej wartości


Angel26

Rekomendowane odpowiedzi

Niby techniki NLP są dobre na podniesienie samooceny ale jakoś mnie do końca nie przekonują z tego co słuchałem, oglądałem w necie to mi się tylko agresja włączyła i najchętniej bym tych wszystkich ludzi mnie wkurzających z przeszłości powybijał. Nic pozytywnego mi nie dało parę godzin słuchania tego jedynie co zapamiętałem to żeby nie chodzić do pracy która Ci się nie podoba i to realizuje hehe.

Chciałbym mieć taki lek, narkotyk jak w filmie jestem bogiem no ale to tylko fikcja filmowa była.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadnych twardych narkotyków brać nie będę a marycha raczej potęguję stan w którym jesteś a długotrwałe jej palenie powoduje apatie, obniżoną samoocenę co ja mam akurat i bez niej. Wiem że niektóre narkotyki dają kopa, czujesz dzięki nim że wszystko możesz ale wiadomo na dłuższą metę to tragedia je brać i kolejny problem do kolekcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie to się na piwku nie kończy to wolę nie zaczynać. Ja pale razy paliłem zioło będąc w złym stanie psychicznym i gorzej się jeszcze czułem niż przed a po haszyszu to wizje miałem nieprzyjemne bardzo także nie dla mnie to. Powinienem sobie wmawaic codziennie że jestem wspaniały, mądry że wszytko mogę zrobić jeśli chce, taj jak mówią nlp-owcy ale ja w to nie wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, Co to znaczy, ze nie kończy się na piwku ? Zbyt duża dawka alkoholu powoduje odwrotne skutki...zamiast lekkiej euforii i relaksu może przyjść zmulenie i zły nastrój..

 

Każdy ma swoją dawke alko po której się czuje najlepiej.

 

Najczęscięj dawka ta dla dorosłego człeka oscyluje w granicach 2-4 dużych piw wypitych w ciągu kilkunastu minut.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam postanowiłam założyc ten temat bo od pewnego czasu męczy mnie cos. Zaczne moze od początku. Nerwice stwierdzono u mnie jakis rok temu i mam tez zaburzenia lekowe związane ze strachem o własne zdrowie. Do tego od dłuzszego czasu zyje w przeświadczeniu ze kazdy inny człowiek jest odemnie lepszy. Bardzo mi to utrudnia życie i podejmowanie jakichkolwiek działan.

Zawsze miałam dosc niskie poczucie własnej wartosci, ale jakies 2 miesiące temu straciłam prace poczułam sie kompletnie niezaradna życiowo.

Mam męza, dzieci jeszcze nie mamy choc bardzo bysmy chcieli.

Nie chce wyjsc tu materialistke ale jak widze ludzi którym sie w życiu powiodło, maja fajne duze domy, odnoszą sukcesy to im zazdroszcze ale nie tych domów, samochodów i pieniędzy tylko podejscia do życia, odwagi, przebojowosci, przedsiębiorczości, mądrosci, telentu. Ja tych cech nie posiadam i czuje sie jakas taka bezwartościowa.

Np mój lekarz ginekolog do którego chodze jest wspaniałym i dobrym człowiekiem, wybitnym specjalistą i otworzył własną klinike i odniósł sukces, uratował wiele kobiet w naprawde trudnych sytuacjach. Ja podziwiam takich ludzi i jednoczesnie boli mnie ze ja taka nie jestem i nigdy nie będe. Nie mysle tu o jakis wielkich osiągnięciach. Zawsze chciałam miec swój sklep z fajnymi kobiecymi ubraniami ale jest to poza moim zasięgiem- zwyczajnie nie mam na to środków.

Zaczełam studiowac prawo i administracje i nawet dobrze mi szło ale skonczyłam te studia na zrobieniu licencjata bo dopadła mnie ta cholerna nerwica, miałam okropne objawy które do tej pory uniemożliwiaja mi wyjazdy gdziekolwiek. Mam zawroty głowy, i zdarzyło mi sie ze straciłam przytomnosc na ulicy. Widze sporo fajnych i szczesliwych ludzi wokół siebie którym udało sie cos osiągnąc a ja nawet im do pięt niedorastam. Dla mnie duzym osiągnięciem byłoby takze wychowanie dzieci, ale mam problemy z jajnikami i z zajsciem w ciąze. W każdej dziedzinie zycia jestem do niczego- takie odnosze wrażenie

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anka00 masz męża i nie pracujesz raptem 2 miesiące aż tak niezaradna nie jesteś, znam dużo mniej zaradniejszych np siebie. Większość ludzi wcale nie ma wielkich domów ani nie jest wybitnymi lekarzami, sporo natomiast żyję w biedzie, nie pracuję lub ma poważne problemy zdrowotne. No ale od niskiej samooceny jest trudno uciec znam to z doświadczenia że wszyscy na około wydaja się zaradniejsi, mądrzejsi, normalniejsi, ja ciągle nie mogę uciec od porównywania się z innymi choć zawsze wypadam w nich na niekorzyść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno wiem ze nie kazdy moze byc lekarzem czy miec jakies wielkie sukcesy, ale ja czuje sie totalnie do niczego. Nawet nie szukam pracy bo w moim obecnym stanie nie dałabym rady do niej chodzic, bardzo szybko sie męcze, poce, mam zawroty głowy i robi mi sie słabo, pozatym jak przegladam oferty to jest totalna lipa. A dodatkowe pieniądze bardzo by sie nam przydały, wiadomo co dwie pensje to nie jedna. Mam z tego powodu poczucie winy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno wiem ze nie kazdy moze byc lekarzem czy miec jakies wielkie sukcesy, ale ja czuje sie totalnie do niczego. Nawet nie szukam pracy bo w moim obecnym stanie nie dałabym rady do niej chodzic, bardzo szybko sie męcze, poce, mam zawroty głowy i robi mi sie słabo, pozatym jak przegladam oferty to jest totalna lipa. A dodatkowe pieniądze bardzo by sie nam przydały, wiadomo co dwie pensje to nie jedna. Mam z tego powodu poczucie winy.

Rozumiem Twój stan rzeczywiście ciężko wtedy cokolwiek robić sensownego. Ja nie szukam pracy(chodzi mi o poważne szukanie) mimo że nie mam nerwicy, czy jakiś innych ciężkich stanów i to mnie najbardziej boli a nie pracuje już prawie rok. Mąż powinien zrozumieć Twoją sytuację, na pewno chcesz pracować i go wspierać ale teraz nie dasz rady z tego co wnioskuję i nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.

Niska samoocena to kiepska sprawa mam ją całe życie u mnie to ona m.in. spowodowała że mam takie zaniedbania odnośnie mojego życia że teraz moja samoocena jest adekwatna do tego kim jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaniedbanie życia- jak na 32 latka niewiele w życiu dokonałem, mało pracowałem a jak już to w najprostszych możliwych pracach w których się niczego nie nauczyłem, w żadnym związku poważniejszym z kobietą nie byłem, nie mam żadnych umiejętności, papierów na nic. Całe życie bałem się lub nie miałem ochoty na nic. Aż wstyd się przyznawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi niska samoocena przeszkadza w szkole bo nie jestem wygadana i na praktyce bo się wszystkiego boję.Nie wiedziałam ,że to jest tak duży problem,że to mnie ogranicza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Chciałbym się przywitać ponieważ jestem nowy na forum.

Zaznaczam że nie jest to mój jednorazowy temat, post. Udzielałem się również na innych forach o tematyce psychologicznej, nie za dużo (bo zwyczajnie nie mam nic do powiedzenia) ale zawsze to coś :)

Więc zaparzcie sobie kawę lub herbatę i przeczytajcie to co siedzi mi w głowie i z czym mam problem.

Zacznę od początku w sposób w jaki bym chciał to najbardziej opisać.

 

Od wielu lat chyba od zawsze zmagam się ze znikomym poczuciem własnej wartości.

Wychowany jestem w pełnej rodzinie, nigdy niczego mi nie brakowało, nie jestem jakiś rozpieszczony.

Nie dostaję i nie dostawałem nigdy najnowszych telefonów, ubrań, komputerów czy innych gadżetów od moich rodziców, na wszystko zarabiałem czy też zbierałem sam, potrafię zadbać o siebie i o swoje potrzeby.

Oczywiście nie jest tak że rodzice nie dają mi pieniędzy np. kupili mi motocykl, gdy nie mam pieniędzy zawsze mogę o nie poprosić (bardzo nie lubię prosić o pieniądze rodziców, wolę nawet coś sprzedać byleby nie brać) bo pieniędzy u mnie nie brakuje, nie że jestem jakimś bogaczem czy coś ale po prostu starcza nam na wszystko.

Mam dwie siostry, jedna starsza o kilka lat, dorosła druga niewiele młodsza ode mnie.

Oczywiście mam w nich wsparcie ale nie lubię z nikim dzielić się swoimi problemami.

Mam też niby "przyjaciółkę" ale gadam z nią tylko przez gg i to też nie za często więc za prawdziwą przyjaźń tego uznać nie można, jest to moja koleżanka z gimnazjum.

Dziewczyny nie miałem nigdy, z paroma "kręciłem" i albo dostałem kosza, albo się zniechęciłem albo po prostu dziewczyna okazywała się dziwką i kończyłem znajomość.

Tak więc od roku z żadną nie kręciłem i jakoś nie ciągnie mnie do tego bo zwyczajnie się wstydzę albo boję że znowu dostanę kosza.

Jestem osobą otwartą, mogę nawijać przez jakiś czas non stop o czymś czym się w danej chwili zajmuję, w nawiązywaniu kontaktów nie mam większych problemów. Jestem bardzo wygadany mowy, wypracowania itp mogę pisać nawet nie mając dużej wiedzy na dany temat a i tak dostawać jedne z najlepszych ocen.

Od dwóch lat mam derealizacje i już w mniejszym stopniu depersonalizacje, na dzień dzisiejszy nie przeszkadza mi ona. Za rok (gdy ukończę 18 lat) podejmuję leczenie.

Znam wiele osób lecz albo nie wiem czy powiedzieć komuś cześć, albo nie wiem czy podawać rękę czy nic nie mówić lub podaje rękę niewłaściwej osobie albo takiej która mnie nie zna lub nie lubi czy jest za coś na mnie obrażona.

Cały czas idę na ugodę ze wszystkimi, ustępuje, pierwszy przepraszam (nawet jak nie mam za co), nie umiem się postawić nawet na głupiej dyskotece ustępuje w przejściu a nie jak normalny facet (tu np mój starszy kolega, chciałbym być taki jak on) wali w łeb bez głupich zbędnych pytań.

Przejmuję się dosłownie wszystkim, gdy ktoś skomentuje mój post na facebooku, zdjęcie czy coś innego. Po prostu przestałem dodawać posty czy też zdjęcia, komentować statusy, zdjęcia znajomych z obawy przed zjechaniem mnie.

Jestem bardzo podejrzliwy w stosunku do wszystkich, gdy ktoś gdzieś mnie zabiera obmyślam wszystkie możliwe opcje czy może chcą mnie pobić albo coś.

Tyle o mnie a teraz dlaczego tak może być.

 

Moje problemy tak na poważnie zaczęły się w 6 klasie podstawówki.

Do tego etapu mojego życia:

w podstawówce byłem agresywny tzn lubiłem się bić, nie bałem się że dostanę, szedłem na solo bez obaw.

ale od 5 klasy nikt nie był za mną, gdy się biłem kibicowali temu drugiemu nie mnie ;/

ale to zamierzchłe czasy i nie wiem czy to ma znaczenie na to co teraz czuję, i jak się ma moja psychika.

Wracając do tematu w szóstej klasie miałem duże problemy z kolegami pod koniec roku miałem same bójki, nagonka na mnie. W rezultacie zmieniłem szkołę. Do gimnazjum poszedłem do szkoły w nieodległej miejscowości.

 

W gimnazjum przez pierwszy rok sielanka. Nie licząc kilku epizodów, czyli bójek, wpadek itp. I znowu gdy się biłem wszyscy byli przeciw mnie, zawsze jak wpadka to na mnie. Teraz jak coś jest na mnie mam na to przysłowiowo wy****ne. Ale po tym czasie wszystko się zawaliło. Podchodzi koleś do mnie że niby coś na niego gadałem, (nic oczywiście, jakieś szuje mu coś nagadały, później wiedziałem kto na mnie mówi) I się tłumaczę (kolejna wielka moja wada-tłumaczę się nawet gdy nie jestem winny a jak mówi przysłowie które każdy zna, winią mnie)

Oczywiście z nim się nie pobije bo chłop 2x ja więc odszedłem. I od tej pory cały czas wyzywanie, wszyscy przeciw mnie nikt po mojej stronie. Nie będę się rozpisywał bo nie ma o czym ale jakoś to przetrwałem. Chętnie wytłukłbym tych wszystkich śmieci z gimnazjum. Teraz szkoła średnia technikum, oczywiście źle wybrałem, jestem w pierwszej klasie, możliwe że będę zagrożony ale od tej pory poprawiam przedmioty bo mam zamiar zmienić szkołę (o tym później).

Nie jestem tępakiem, czy jakimś idiotą po prostu nie uczę się, nie staram. Wiedzę przyswajam bardzo szybko po jednorazowym przeczytaniu tekstu czy usłyszeniu czegoś. Tak więc kilka osób w klasie uważa mnie już za nieuka ale to nie ważne.

W tej klasie to już całkowicie straciłem własną wartość gdy coś powiesz na dany temat już odzywa się ktoś kto wie o tym lepiej.

Teraz wgl się nie wypowiadam na praktycznie żaden temat bo po co?

Niby jestem jakoś lubiany w tej klasie mam swoją grupkę i jest ok.

Co do zmiany szkoły, chciałbym zmienić szkołę na taką oddaloną o ok 70 km od miasta w którym się uczę, muszę tylko popoprawiać przedmioty. Chciałbym się odciąć od tych wszystkich ludzi, od przeszłości.

Do swojego wyglądu (czytałem że niektórzy z tego powodu mają zaniżoną wartość siebie)

nie mam nic do zarzucenia.

Chodzę na siłownię ale co z tego jak nie potrafię się postawić?

Więc teraz bardziej postawię na zdrowie psychiczne niż kulturystykę (widziałem wiele razy jak wąski koleś dowala pakerowi).

Nie miałem nigdy takiego przyjaciela z którym mógłbym pójść gdziekolwiek, co robiłby ze mną coś bez względu jakby to było głupie.

Kto by za mną poszedł wszędzie, żałuje tego niezmiernie ale cóż poradzić.

Dość się rozpisałem więc poradźcie mi co robić, na razie bez pomocy specjalisty bo nie chcę żeby ktokolwiek o tym wiedział.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błędy

 

Witam, od prawie trzech lat zmagam się z problemem stresu związanego z błędami jakie popełniam w pracy. Cały czas robię pełno błędów i wydaje mi się, że tylko ja tak mam. Nie wiem czy wynika to z braku koncentracji, głupoty. Na studiach i w szkole raczej nie miałam tego problemu, zaczęło się dopiero kiedy zaczęłam pracować. W ciągu niespełna trzech lat pracowałam w 4 firmach,cały czas zmieniając stanowisko na niższe. Teraz mam spokojną pracę, mam na wszystko czas, mogę wszystko sto razy sprawdzić a mimo to ciągle się mylę. Staram się bardzo ale nie wiem już co robić, boje się nawet przyznać jutro w pracy, że zrobiłam kolejne błędy! Jest coraz gorzej! Byłam u psychiatry, który stwierdził, że to depresja i dał mi leki, które niestety nie pomogły. W domu znowu cały czas myślę o pracy, błędach. Najlepiej zrezygnowałambym z pracy, ale nie mogę przecież cały czas tak robić! Moja samoocena jest chyba na poziomie 0! Dodam, że kiedy stres się nasila, pojawia się u mnie natręctwo drapania po głowie, plecach. Czy ktoś z was ma podobny problem?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Moje imię to Michał mam 24 lata.

Nie wiem czy to odpowiedni temat by tu pisać, ponieważ nie wiem czy nienawiść do samego siebie to też niska samoocena. Mam mały problem ale nie wiem jaki, nienawidzę mówić o swoich problemach i o tym co mnie gryzie(boli). Od ponad 8 lat z nikim nie rozmawiam o problemach, zawsze trzymam to dla siebie i nikomu ani słowa nie powiem co mi jest ew. jak się czuję. Pisze tylko z tego względu że czuje że jest z dnia na dzień coraz gorzej. Fakt że nigdy w siebie nie wierzyłem przez tak zwanych 'ludzi'. Zawsze byłem ten najgorszy tak się czułem, wszystko się zaczęło od pójścia do gimnazjum. Przez pewną koleżankę w której byłem zauroczony, jak jej powiedziałem to się zaczęło wyśmiewanie, pogarda itp. nie tylko przez nią ale przez większość mojego otoczenia. Bolało mnie ale udawałem że się nic nie dzieje żeby tylko nie stracić 'przyjaciół'. Przez tak zwanych 'przyjaciół' wiem jak ułożyć rysy twarzy by nikt nie widział mego smutku. Przez to też nie mogłem liczyć na jakąkolwiek pomoc/wsparcie nie mówię o 'znajomych' ale o rodzinie bo nic nie zauważyli. Wszystko skończyło się tym że miałem duże problemy ze skończeniem gim. i przerwaniem liceum administracyjnego i jest to jedna z rzeczy przez którą siebie nienawidzę. Było też kilka innych niepowodzeń ale szkoda o tym mówić. Zawsze za co się brałem i co chciałem żeby się udało jak najlepiej kończyło się na odwrót do dnia dzisiejszego nic się nie zmieniło. Nic mnie nie cieszy jak się uśmiecham to jest to uśmiech sztuczny żeby komuś nie sprawić przykrości. Nie umie tego dokładnie opisać co czuje nie potrafię lub sam podświadomie tego nie chcę bo wiem że ktoś będzie ze mnie szydził/drwił/śmiał się. Nie wiem czy ktokolwiek mnie zrozumie o co mi chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

salvatore,

nie przejmuj sie tak ąz opiniami innych, jesli ktos sie śmieje z kogoś i dokucza i zachowuje sie chamsko, bez wyczucia, to swiadczy o kimś źle jako o cżłowieku, nie ma co sie przejmowac takimi ludźmi,

co do rodziny to po prostu pokaz czasem ze ci źle, przełam sie i naucz mowic o problemach , otwieraj sie po trochu, moze jakieś cwiczenia w tym zakresie,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×