Skocz do zawartości
Nerwica.com

salvatore

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez salvatore

  1. Też mam taka nadzieję ale czasem trzeba umrzeć by znów narodzić się na nowo.
  2. Nie myślę o samobójstwie albo staram się nie myśleć. Nie dam rady tego zrobić. Co prawda często jak jadę autem mam nadzieje że ktoś we mnie uderzy. Sądzę że to najlepsze wyjście zrobić tak by każdy o mnie zapomniał że istnieje, wyjechać i spróbować żyć na nowo, może się uda a może nie. Jak się nie uda rodzina będzie miała chociaż pieniądze z ubezpieczenia.
  3. Zdaje sobie z tego sprawę. Wiem że mogę kogoś zranić ale zrobię tak że nie zranię. Żeby rozwiać wątpliwości nie zrobię sobie nic głupiego chyba. Mam po prostu zamiar zabrać parę ciuchów i wyjechać za granice. Zacząć od nowa życie bez nikogo.
  4. Mnie to już nie obchodzi czy ktoś by chciał czy nie chciał. Leje na to.
  5. Każdy może to rozumieć jak chce. Nie ma sensu chyba o tym pisać/mówić.
  6. A co w sytuacji jak się powie że się nie chce wysłuchiwać problemów innych tylko chce się powiedzieć swoje. Mówię prawdę w oczy każdemu i miałem kilka razy tak że ktoś przyjechał tylko po to żeby się wyżalić nie miałem zamiaru tego słuchać, delikatnie powiedziałem że mnie to nie obchodzi i może teraz ja coś powiem. Wtedy jest wielki foch i wyjście. Mam jedyną osobę z którą mam kontakt przez telefon, czasami przyjedzie(ona już też się oddala ode mnie). Kilka dni temu zadzwoniła że przyjedzie - fajnie - spytałem się czy zrobić obiad jak przyjedzie, było powiedziane że tak. Przybyła ta osoba obiad był już gotowy prawie zostało jakies 20-30 minut. Wtedy padło stwierdzenie że jedzie do domu - pytanie czemu ?- bez powodu. Po przyjedzie do domu ta osoba dzwoni do mnie i się pyta czy długo będę wkurzony i pyta się dla czego. Szlak mnie brał. Po następnym telefonie tego samego dnia gdy byłem ciągle zły że na darmo robiłem coś, ta osoba się obraziła na mnie za to że byłem na nią zły że mnie wystawiła do wiatru. Może nie na temat ale czy byś uległym czy asertywnym to i tak jest źle.
  7. Tutaj mi się rozchodziło o to że nie chce mi się czekać tyle czasu do lekarza a nie o to że w ciągu 5 min nie zostało odpisane na wiadomość. Pozdrawiam! Chyba coś niepoprawnie zinterpretowałam. Przepraszam, jeśli Cię uraziłam. Po prostu niektórzy się niecierpliwą, kiedy nie odpisuję szybko na posty. Myślałam, że Ty również należysz do tych "niecierpliwców" W każdym razie nie rezygnuj z walki o siebie! Nie czuje się urażony bo nie ma o co. Do lekarza już nie pójdę coraz bardziej mnie wszystko denerwuje kolejna osoba ode mnie się oddala. Przysiągłem sobie że jak nic się do wakacji nie zmieni to sobie sam definitywnie pomogę. Pozdrawiam.
  8. salvatore, nie jestem obecna na forum 24 godziny na dobę, więc trudno mi na bieżąco reagować na niektóre wpisy. Tutaj mi się rozchodziło o to że nie chce mi się czekać tyle czasu do lekarza a nie o to że w ciągu 5 min nie zostało odpisane na wiadomość. Pozdrawiam!
  9. Trudno tyle czasu mi się nie chce czekać, nie mam zamiaru. Jakaś porada co mogę sam zmienić w sobie żeby było trochę lepiej ?
  10. Ja też czekałem aż ktoś da mi kopa w dupę i wezmę się za siebie, nie dostałem go. Dziś w końcu się zebrałem poszedłem do lekarza jednego i drugiego i co usłyszałem zapraszamy po wakacjach. Dziękuję.
  11. A jakie to są 'osiągnięcia życiowe w Twoim wieku'?
  12. Nie dziękuję jutro pójdę do lekarza bo jest coraz gorzej. Najbardziej drażni mnie to że najbliżsi maja do mnie pretensje o mój humor ale nikt nie spyta dlaczego taki mam.
  13. Jak będę miał wolne to pójdę do lekarza ale obawiam się tego że po wyjściu będę sobie wypominać że komuś o czymś powiedziałem i będą na mnie patrzeć jak na idiotę który nad sobą się użala.
  14. Chyba wszystko się zgada, ale nie wiem czy to jest wstęp do depresji czy też ją mam. Kiedyś usłyszałem że mam 'nerwice depresyjną' ale to chyba nie prawda. Cieszyć się życie nie potrafię bo tak naprawdę nie ma czym. Moje życie ostatnio sprawdza się tylko do chodzenia do pracy i z pracy do domu, jak bym mógł to do pracy bym nawet raczej nie poszedł ale jest to nie możliwe. Jest też jedna sprawa która się ciągnie za mną od dwóch lat i chyba nie da mi spokoju szybko. Do lekarza wybierałem się parę razy ale stwierdzałem że jest wszystko ok i nie potrzebuję do niego iść bo po co.
  15. Opiniami ludzi przejmuję się tylko wtedy gdy wyraża to człowiek na którym mi zależy a że jest ich coraz mniej więc nie bardzo się przejmuje. Tracę wszystkie znajomości przez to że jestem teraz jaki jestem, kiedyś wielka dupa która nigdy nie mówiła nie i robiła wszystko bo mieć znajomych a teraz nie potrafię się powstrzymać by mówić komuś prawdę jeśli mi coś nie pasuje jestem szczery do bólu a ludzi prawda boli. Nie wiem czy zawsze musi być moja wina że jestem tak czy inny, nie wiem. Byłem kiedyś u psychologa ale tylko raz w szkole ale to była wielka porażka ten psycholog i więcej powiedziałem że nie pójdę. Nie wiem może mój problem polega na tym że nie mam w swoim otoczeniu osoby której mogę zaufać i może już nie potrafię tego zrobić. Wstyd się przyznać ale już nerwowo nie wytrzymuje, nie lubię samotności i tego jak wygląda(chociaż wiem że tego nie zmienię). Żyję z dnia na dzień z pewną nadzieją która się szybko nie spełni, nie układam planów żadnych bo po co jak i tak nic z tego nie będzie.
  16. Witam. Moje imię to Michał mam 24 lata. Nie wiem czy to odpowiedni temat by tu pisać, ponieważ nie wiem czy nienawiść do samego siebie to też niska samoocena. Mam mały problem ale nie wiem jaki, nienawidzę mówić o swoich problemach i o tym co mnie gryzie(boli). Od ponad 8 lat z nikim nie rozmawiam o problemach, zawsze trzymam to dla siebie i nikomu ani słowa nie powiem co mi jest ew. jak się czuję. Pisze tylko z tego względu że czuje że jest z dnia na dzień coraz gorzej. Fakt że nigdy w siebie nie wierzyłem przez tak zwanych 'ludzi'. Zawsze byłem ten najgorszy tak się czułem, wszystko się zaczęło od pójścia do gimnazjum. Przez pewną koleżankę w której byłem zauroczony, jak jej powiedziałem to się zaczęło wyśmiewanie, pogarda itp. nie tylko przez nią ale przez większość mojego otoczenia. Bolało mnie ale udawałem że się nic nie dzieje żeby tylko nie stracić 'przyjaciół'. Przez tak zwanych 'przyjaciół' wiem jak ułożyć rysy twarzy by nikt nie widział mego smutku. Przez to też nie mogłem liczyć na jakąkolwiek pomoc/wsparcie nie mówię o 'znajomych' ale o rodzinie bo nic nie zauważyli. Wszystko skończyło się tym że miałem duże problemy ze skończeniem gim. i przerwaniem liceum administracyjnego i jest to jedna z rzeczy przez którą siebie nienawidzę. Było też kilka innych niepowodzeń ale szkoda o tym mówić. Zawsze za co się brałem i co chciałem żeby się udało jak najlepiej kończyło się na odwrót do dnia dzisiejszego nic się nie zmieniło. Nic mnie nie cieszy jak się uśmiecham to jest to uśmiech sztuczny żeby komuś nie sprawić przykrości. Nie umie tego dokładnie opisać co czuje nie potrafię lub sam podświadomie tego nie chcę bo wiem że ktoś będzie ze mnie szydził/drwił/śmiał się. Nie wiem czy ktokolwiek mnie zrozumie o co mi chodzi.
×