Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

cześć jestem 18stolatkiem, z nerwicą lękową. Kilka miesięcy temu objawy somatyczne powróciły. Dzisiaj mam anginę utrudniającą przełykanie czego kolwiek. Do tego cholerne stany lękowe. Nie możliwość przeciśnięcia pokarmu przez przełyk. Nudności rano i jeszcze większy stress że po zażywanym przezemnie ospenie (antybiotyk na anginę) mam jeszcze większe nudności.... niewiem co robić, co chwile płacze cały czas mają ze mną trudności rodzice a ja neiwiem co robić.... Od 10 miesięcy jestem leczony doxepiną.... było tak świetnie a jednak. Próbuje się koncentrować na książce itp. ale to cały czas wraca. Dajcie mi jakieś wskazówki co ja mam ze sobą zrobic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

 

Przedstawiając siebie - mam 18 lat i dodatkową nerwice. Ostatnie napady psycho-somatyczne miałem około 3,5 roku temu, kiedy to trafiłem do szpitala z nudnościami i ciągłym skurczem żołądka, wtedy zostały zrobione badania (m. innymi gastroskopia), które poza obrzękiem śluzówki nie wykazały żadnych groźniejszych chorób. Następne 3 lata przebiegały dość spokojnie (z małymi wyjątkami). W październiku ubiegłego roku choroba wróciła. Znów paniczny lęk, skurcz i nudności praktycznie całe dnie. Wtedy to poszedłem do psychiatry. Od tego czasu jestem leczony doxepiną (przyjmowałem dawki od 10 do 30 mg). W okresie październik-teraz zdarzyło się kilka nieprzyjemnych lękowych opcji, jednak jakoś to poszło do przodu.

 

Od środy 2 tygodnie temu zacząłem znowu odczuwać lęk. W czwartek zachorowałem na anginę no i tutaj pojawił się duży kłopot... Znów przyjmuję bardzo mało pokarmów (ze względu na nudności i duży obrzęk gardła). Znów mam nieuzasadnione lęki i mecze się z tym dużo czasu. Staram się to opanowywać np. czytając książkę ale nie zawsze wychodzi i znow wracjaą te myśli... Naprawde pozatym że sam tego doświadczam, to bardzo źle mi jest z powodu mojej rodziny.. Co się dziwić jeżeli mają kogoś w takim stanie pod jednym dachem i muszą się z nim męczyć. Chciałbym tego uniknąć. uniknnąć ogólnej paniki i przygnębienia na przemian, a to już 3 dzień

 

Więc wielka prośba do Was. Napiszcie przydatne kroki jakie wykonywać podczas ataku. Co robić by po jednym być mniej przygnębionym i bardziej "wyluzowanym" w dalszym czasie. I jeszcze gdyby ktoś miał podobne objawy somatyczne - nudności, napiszcie jak sobie z nimi radzicie ;)

 

P.S.

Oczekuję od czerwca w kolejce na psycho terapię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem... wydawało mi się, ze radę dałam. na długo. dwa razy w szpitalu, ostatni pobyt pół roku. wyszłam w czerwcu w zeszłym roku. radziłam sobie, owszem, nie wiem jak, ale radziłam, brałam prochy... po pewnym czasie przestałam brać nie biorę ich już od maja tego roku. było zarąbiście. nic się nie działo, czasem małe schizy, jedna większa się zdażyła...

we wrześniu tamtego roku poznałam cudowną Dziewczynę... pomogła mi i to bardzo, ale teraz nie wiem co mam robić. znowu zaczynam "ćpać" w sensie psychotropy i właśnie siedzę teraz i piszę...E tak piszę, ale nie wiem co piszę i po co piszę i nie wiem nic... i w ogóle to co? muszę złożyć myśli do głowy, to tak, miałam napisać, jak wyszłam z tego, brałam leki, zakochałam się, byłam kochana i kochałam... myślę, że jeśli znajdziemy odpowiednią osobę, to to na pewno pomaga...

 

ale jak widać chyba nie na długo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sam się z czymś podobnym zmagam ale do końca nie wiem jak to opanować. Moim problemem od ok 7 roku życia były bóle brzucha i biegunki lecz przez 10 lat byłem w stanie z tym żyć. Dopiero pojawienie się nudności a później wymiotów zupełnie mnie pokonało w 3 kl liceum. Przez to w ogóle ledwo skończyłem szkołę średnią i to tylko dzięki nauczaniu indywidualnemu. W razie czego pisz tutaj albo do mnie na PW to może w czymś Ci pomogę albo sam zdobedę jakieś rady. W każdym razie jeszcze się odezwę w tym temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jakimś cudem udało mi sie skończyć Liceum ale mało widzę tu swojego sukcesu bo skończyłem ją tylko dzięki nauczaniu indywidualnemu i Velafaxowi który likwiduje nudności. Na psychoterapie chodzę od marca i na razie nie widzę zbytnio skutków. Zresztą wszystko było w porządku dopóki piłem Velafax (praktycznie zero objawów i to mnie uspokajało) ale teraz po odstawieniu nudności wracają i dochodzi lęk przed jedzeniem (zwłaszcza przed wyjściem z domu) Przez to w tej chwili musiałem zrezygnować z dalszej edukacji (przynajmniej teraz) i mam nadzieję że taki rok luzu połączony z psychoterapia przywróci mnie choć trochę do równowagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po odstawieniu leków w moim przypadku dolegliwości wróciły. Z własnego przypadku wiem że trudno to likwidować ziołami czy lekami bo to ma głębokie podłoże psychiczne. Po własnych doświadczeniach stwierdzam że nudności i mdłości są bardziej powiązane z lękiem i niepokojem niż stresem i nerwami. Kluczem do pozbycia się tego jest po prostu to aby się tego nie bać. To jest właśnie paradoks bo tutaj czynnikiem lękowym są same objawy które występują w trakcie lęku. To jest pewnego rodzaju błędne koło z którego bardzo trudno wyjść choć jest to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kruszek, nie myśl, że Ci ''mędrkuje'', ale branie leków to żadne ćpanie - chyba, że robisz to bez konsultacji z lekarzem. To choroba, jak każda inna, gdybyś była chora na raka, chemioterapię też byś nazywała ćpaniem i przerywała zawsze, gdy poczujesz się lepiej?

 

Wyleczenie to dojście do źródła lub źródeł problemu, który wpędził w nie pozwalanie sobie na odczuwanie strachu i poradzenie sobie z nimi naszymi dzisiejszymi, mądrzejszymi metodami. I krok po kroku, powolne mijanie objawów...

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Meliska, to objawy wręcz ''podręcznikowe'' nerwicy natręctw. Jak najszybciej powinnaś udać się do specjalisty, nie wymyślając sobie żadnych powodów, by tego nie robić - im szybciej zaczniesz terapię, tym łatwiej będzie Ci się całkowicie wyleczyć.

 

834 - to choroba, jak każda inna, co byś zrobił, gdybyś był chory na raka? Zacząłbyś się leczyć. Zacznij więc i teraz, skierowanie możesz dostać już u lekarza pierwszego kontaktu, pobieżnie przedstawiając problem i wyrażając chęć specjalistycznej pomocy. Niezbędna jest terapia, (to podstawa) na dodatek dobrze łączyć to z lekami, które uzupełniają poziom tego, co tracisz w organizmie w wyniku choroby - chociaż o metodach leczenia zadecydujecie wspólnie z lekarzem.

 

Lady*k - sorry za późną odpowiedź.

IMO, musisz zacząć stawiać na swoim, jeśli chodzi o Twoje życie. Jeśli nie czujesz się teraz na siłach na pływanie i Angielski, to nie idź i wołami Cię tam nic nie zaciągnie. Im szybciej rodzice się pogodzą z tym, że to Twoje życie, tym lepiej.

 

Poza tym, uważasz, że szkoła jest źródłem Twoich problemów - ale, lęki które tam odczuwasz, mogą maskować coś innego, te obawy mogą wiązać się z czymś głębszym.

 

KONIECZNIE zacznij profesjonalne leczenie, to Twoje życie i gówno kogo obchodzi, za przeproszeniem, czy sie leczysz czy nie. Fajnie by było, gdyby Twoi rodzice zdali sobie sprawę, że masz poważny problem, ale jeśli nie - żyjesz dla siebie, nie dla nich.

 

Jeśli nie wiesz jak sie w ogóle zabrać za szukanie fachowej pomocy, pisz, pomożemy.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam mdłości całe życie.. jak to przeczytałam przypomniało mi się, nie zauważyłam, że przeszło:P To chyba po tabletkach. Nie myśl o tym, że miałbyś zwymiotowa, bo od tego się nie wymiotuje, przekonałam się. Im więcej będziesz się martwi tym będzie gorzej. Rób to co lubisz i tak się tym porwij że zapomnisz. Mi ostatnio sie tylko przeraźliwie kręci w głowie, ale staram się o tym nie myśle, kiedy robie co kocham czuje to, ale wiem ze masz cos wazniejszego do robienia. Co do biegunki miałam to zawsze na poczatku roku szkolnego. Teraz miałam może z dwa razy. W zeszłym roku poszłam do lekarza, chociaż myślę że to nie było związane z chorobą dostałam jakieś leki i o dziwo przeszło! Też się wybierz do rodzinnego:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że sobie nie wmówiłaś, tylko tak się tego boisz że to się pojawia. Wiesz.. mi się często bardzo kręci w głowie.. Kiedyś się przejmowałam, zaczynałam wręcz mie stany depresyjne. Teraz ide z kolezanka rozmawiam z nia zaczyna mi sie krecic w glowie bo wchodziny po shodach a ja sie smieje ze sie czuje jak po butli wina;) Pomaga zaakceprowanie i nie podchodzenie do sprawy zbyt powaznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez tu widze duzo z siebie. We mnie tez mama wywolala uczucie bardzo niskiej samooceny. Tez ja kocham, dlatego zadaje sobie boj zeby spojrzala na mnie inaczej. To sie nazywa milosc toksyczna. Musisz zrobic to co ja zrobilam: oddziel sie od wszystkich, zapomnij o kazdej niemilej rzeczy, rob co mozesz zeby uwierzyc w siebie (jesli chcesz zebym powiedziala ci jak ja to zrobilam napisz do mnie). Zamknij sie na negatywne uwagi mamy. Kiedy już uwierzysz, wmawiaj sobie że nie boisz się świata, uwierz, że wszystko zmienisz. poszukaj przyjaciol najpierw w internecie, najlepiej na forum, bo rozumieja. Z czasem zaczniesz wychodzic do ludzi i stawac sie samodzielny. Uwierzysz ze sam dasz sobie rade i juz nie bedziesz sie bal tego, co by bylo gdyby.. Ja np mam obsesje na punkcie: "a co jesli bede z kims i dojde do wniosku ze wcale go nie chce? nie chce znowu kogos ranic" Głupie, prawda? Tak więc mówię sobie że to głupie i o tym nie myślę. Właśnie tak otwarłam się już drugi raz na faceta. Teraz muszę tylko wierzyc. Wiara i sila ktora sami zbieramy to najlepsza bron do zmagań ze światem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

834 - to choroba, jak każda inna, co byś zrobił, gdybyś był chory na raka? Zacząłbyś się leczyć. Zacznij więc i teraz, skierowanie możesz dostać już u lekarza pierwszego kontaktu, pobieżnie przedstawiając problem i wyrażając chęć specjalistycznej pomocy. Niezbędna jest terapia, (to podstawa) na dodatek dobrze łączyć to z lekami, które uzupełniają poziom tego, co tracisz w organizmie w wyniku choroby - chociaż o metodach leczenia zadecydujecie wspólnie z lekarzem.

 

Jak już w sumie pisałem - jestem w kolejce do psychologa już od końca czerwca... Jednak dość chora sytuacja psychologów dostępnych w naszym mieście, doprowadza do tego że na pierwszą wizytę poczekam do... końca września. Jak narazie bywałem od października na wizytach u psychiatry i schodziłem już z dawki 20 mg doxepiny. Ale jednak...

 

W poście chodziło mi bardziej o konkretne rady co do "napadów" i bronienia się w tej sytuacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W poście chodziło mi bardziej o konkretne rady co do "napadów" i bronienia się w tej sytuacji

 

ja biorę hydro lub staram się spokojnie oddychać skupiając swoją uwagę na oddechu natomiast wszystko zależy od intensywności ataku czasami jest ta silny, że gubię nogi biegnąć po hydro :roll: wtedy nie mam szans na techniki relaksacyjne :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do konca 4 klasy liceum bylam normalnym czlowiekiem.... tydzien przed maturą dostałam zajebiscie silnego ataku astmy(jak sie okazałojakies perfumy), dzien przed matura tata miał zawał...na wymarzony kierunek i tak się nie dostałam- brak upragnionego 1 %... 2 miesiące "wakacji"- ostre picie alkoholu (we wszelkich postaciach i nieustająca rozpacz)... nadszedł pazdziernik... wyjechałam 100km od domu, pierwszy napad lękowy dotyczył zawartości metanolu w pitym drinku z sokiem wisniowym(alkohol był pewnej jakosci, podobnie jak sok)- studia przerwałam po pół roku ze srednia 4,8 (jeden z kierunków AGH), wróciłam do domu i zaczelam pzrygotowywac się do ponownego egzaminu wstepmnego na wymarzony kierunek=)... Przez pół roku żyłam w przeswiadczeniu, ze ten pieprzony metanol jest wszedzie- w piwie, herbacie, która parzy mi wspollokatorka na mieszkaniu... kolejne 3 miesiace siedzenia w domu i nauki- presja i potrzeba zdobycia wiedzy niwelowała lęki... lipiec 2 lata temu- jeden wielki napad lękowy- biegam po psychiatrach- dostaję jakies cuda przeciwdepresyjno-przeciwlękowe- czuję się coraz gorzej- rezultatem jest tnanxene... jest lepiej...podejmuję studia na kolejnym kierunku, przez 3 miesiace spokoj- nawet jestem w stanie wyjsc i napic sie piwa- styczen 2006- kolejne napady lęku- za kazdym razem to samo- dusznosc, dretwienie rak, zawroty głowy, pół paczki fajek na raz i ta zajebista ulga po tym adrenalinowym napadzie.... i ten strach przed tą jedną, wcześniej wymieniona substancja...po roku mama postanawia leczyc mnie nervosolem (objawy obawy przed zatruciem metanolem ustępują, przez pol roku mam spokoj), z czasem zaczynam pic dziennie flaszke tego czegos... kilka miesiecy spokoju.... kolejne skupienie mysli wokół czegos, kogos innego....zawód uczuciowy...kolejny.... wiosna 2006- zaczyna się paniczny strach przed ukąszeniem osy. Uzarła mnie w sumie juz w zyciu ze 2 razy- prócz opuchlizny na ręce nie mam nic, ale ja się boję, ze kolejny raz moze byc tym ostatnim i ze się uduszę, umrę, dostanę jakiegos wstrząsu, boję się ciągle, przy kazdym łyku herbaty zaglądam do kubka, przetrzepuję pościel przed snem, sprawdzam krzesełko,kibel,tapczan w akademiku zanim na nim usiądę..... i ciagle jedna wizja; umieram i nie doczekuję swej własnej przyszłości... tej wymarzonej.... sni mi się to po nocach, nie mogę się tego pozbyć... Kogokolwiek, kto to czyta przepraszam za brak ładu i składu, ale jestem pod lekkim wpływem alkoholu( w sensie piwa)... inaczej nie umiem juz usnąć,on pozwala mi zapomnieć o tym, czego się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez myślałem że od tego się nie wymiotuje ale kilka razy przekonałem się że można zwymiotować. Oczywiście nie jest to męczące i długie wymiotowanie jak w przypadku zatrucia. Raczej takie które nawet wstrzymać można. :D Ja w każdym razie dla pewności mam zawsze jakąś torebkę papierową przy sobie i muszę powiedzieć że nigdy nie musiałem z niej nawet korzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aqath ja ci polecam terapię, skonsultowanie tego wszystkiego ze specjalistą.

To że ani flaszka nervosolu dziennie ani codzienne piwo żeby zasnąć nie przyniosą niczego dobrego to pewnie wiesz więc nie będę cię pouczać.

Naprawde polecam wizytę u specjalisty- będzie lepiej.

Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez przechodziłam przez to, od 6 lat mam nerwicę, a od 3 miałam mdłości, które z m-ca na m-c były coraz bardziej uciążliwe, wszędzie chodziłam z woreczkiem foliowym, gumami miętowymi i wodą mineralną gazowaną - to był tzw. mój zestaw ratunkowy, było tak aż do grudnia 2006, wtedy postanowiłam znów brać seronil i wszystko przeszło jak ręką odjął. A jeśli chodzi orady to ktos napisał tu posta o imbirze, to świetny specyfik. Ja cz ęsto piłam gorzką, gorącą herbatę z 1/4 łyżeczki imbiru i naprawdę pomaga!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od jakiegos czasu mam objawy podobne do hipoglikemii, nie są mocne, ale czuję słabość w mięśniach, drżą mi lekko dłonie i w ogóle czuję sie słaba. Dziwne uczucie - jakby brakowało mi energii i słabły moje mięśnie.

Cukier mam ok, rano 70 i więcej, a w ciągu dnia nie przekracza 115.

W przeszłości miałam historie z hipoglikemią, ale tak naprawdę zdaża mi się ona raz na miesiąc - dwa. I to tylko wtedy kiedy nie jem nic 3/4 dnia.

 

Czy ktos z was sie z tym spotkał? Myślałam że pozbyłam się wszystkich objawów somatycznych, ale to mnie zaniepokoiło. Wczoraj też było mi słabo po posiłku węglowodanowym, a poziom glukozy był 112. A mi siły brak :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja polecam badania -> psychologa-terapie, a jak masz alergie na coś to kup sobie adrenaline w zastrzyku, zebys czóła sie bezpieczniej ja też sie boje ukonszenia bo dostałem raz po nim ataku... a teraz sie boje ze moze cos mi sie stać. Zabardzo sie przejmujesz przyszłością, takie myślenie może wrecz człowieka paraliżować i Ciebie to chyba zaczyna spotykać. Wyluzuj troszeczke, koncentruj sie na przyjemnosciach. życie jest zbyt krótkie zeby tak sie przejmować, a wiadomo,że nie dokonca jest tak jak chcemy. pozrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie też boli głowa przy tym mam jakieś akcje od strony serca. Mój problem opisywałem w innym temacie. Miałem okres że na samym początku bolała mnie bardzo mocno na rózne sposoby, ale głównie takie uczucie napięcia jak ruszałem głową to słyszałem jakieś przeskakiwanie. Chociaż mineło jakieś 2 miesiące od tego najgorszego to nadal pobolewa w różnych miejscach. Czasami mam uczucie jak by brało mnie lekko na wymioty, cały czas jak nie czuje się rozpalony i spocony to jakiś taki nie do życia (zamulony). Mam takie same myśli że coś siedzi mi w tej głowie zwłaszcza jak czasami wstane i mi sie zakręci czy trace lekko równowage na prostej drodze. Najbardziej to mnie denerwuje te strzelanie za uszami jak kręce łbem na boki albo coś jem. Z reguły z rana jest dobrze ale po nie długim czasie się zaczyna i potrafi trzymać do wieczora taki ostray ból , który drażni bo na niczym się nie idzie skupić. Jeszcze pare tygodni temu to miałem problem z podniesieniem głowy do przodu bo ważyła chyba z tone. Njagorsze jest uczucie że straciłem całą wydolność, strasznie się męcze i wtedy nasila się ból, zawroty i ogólne złe samopoczucie. Jak nie serce to głowa albo obie rzeczy na raz. Bywało tak, że jak mnie bolała np. na czubku taki dziwny ból uciskowy, który promieniował do karku albo skroni to jak naciskałem ręką wtedy ból nasilał się prze co ogarniał mnie lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Na nerwice cierpie od 5 lat, niestety z czasem pojawiaja sie nowe objawy -czyli ewoluuje, choc czesc starych na szczescie zniknela.

Przez dlugi czas w ogole nie leczylam jej, przez pierwsze 3 lata wierzac w to, ze jestem silniejsza, ze bede ja pokonywac sama, nie potrzebuje pomocy. Bylam "madrzejsza" ;)

Bardzo rzadko bywam na forum, bo nie mam czasu a tak naprawde chyba glownie potrzeby juz - pol roku temu po kolejnym wykreceniu sie od prezentacji - postanowilam naprawde poszukac pomocy. Zapisalam sie na psychoterpaie indywidualna, zaczelam czytac ksiazki (polecam oslawiony Oswoic lek) na ten temat, zdobylam terapie na mp3 dot. fobii spolecznej pewnego amerykanskiego psycholga. Na jesieni planuje rownolegle z teraia indywidualna zaczac terapie grupowa. Owszem, juz teraz wydaje 360zl miesiecznie na terapie, dojdzie jeszcze grupowa. Ale w pewneym momencie sie OBUDZILAM - zobaczylam, ze przyzwyczailam sie do tej nizszej jakosci zycia, nauczylam sie zyc, ale nie zyje pelnia zycia. Moje leki, blokady kazdorazowo odbieraja mi radosc zycia i poczucie pewnosci siebie. I ze czas z tym cos zrobic.

Po co to pisze?

Za kazdym razem jak wchodze na forum mam wrazenie, ze "chodzi" w tym o to, by sie wygadac, pozalic, podzielic objawami i zapytac "czy jeszcze jestem normalny". Nie twierdze, ze to zle, ale widze, z ewiele osob nie SZUKA rozwiazania. Nie krytykuje tego, gdyz na mnie musial przyjsc czas. Sadze, ze dopiero po 3-4 latach zaczelam byc gotowa na psychoterapie. Na poczatku forum jest wspaniale - znajduje sie tu zrozumienie - czyli to, czego nie znajdziemy czesto w rzeczywistosci. Ale jako weteranka namawiam Was, byscie nie zyli tylko szukaniem krotkotrwalej pociechy na forum, tylko oswoili sie z mysla, ze nie bedziecie od NIEJ silniejsi. bo ONA to Wy:) To Wasze wyparte, niedokochane uczucia. Na poczatku tez chodzilo mi o zwalczenie objawow, poradzenie sobie. ale dopoki nie poszukacie prawdziwej pomocy u psychoterapeuty, to nie poczujecie sie lepiej. Bo to nie jest walka tylko wreszcie wysluchanie siebie..

Korzystajcie z dobrodziejstw forum - to cudowne, ze mozna poznac takich jak my - ale nie osidajcie na mieliznie, bo to tylko poglebi Wasza frustracje. Dla mnie te kilkaset zlotych to obciazenie, ale w pewnym momencie zapytalam siebie co to tak naprawde znaczy wobec mozliwosci wyzdrowienia i wyjscia z tego koszmaru..

Pozdrawiam Was i przekazuje internetowego przytulanca:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×